Bohaterowie z gier to sknery
Mass Effect 3 i 771425 kredytów na koncie na koniec gry. Byłoby o 100tys więcej, gdybym nie kupił sobie dwóch unikalnych zbroi, których i tak nie używałem, bo w nieco zmodyfikowanej standardowej Shepard wyglądał lepiej ;) Przynajmniej jest za to osiągnięcie.
Za to w Deus Ex: Human Revolution faktycznie zostawiałem sobie co potężniejsze środki zagłady na specjalne okazje (czyt. kilku bossów), przez co pojedynki z nimi były prostsze. No ale hej, może tędy droga?
A więc owszem, także ulegam temu mechanizmowi :)
KAZDY kto gral w RPGi (a szczegolnie jRPGi) zna syndrom "potionka". Przechodzisz tego samego bossfighta po raz 10ty nie uzywajac potionka bo moze pozniej sie przyda. A jak przychodzi co do czego ostatni boss to wielka pipa i konczysz gre majac 99 (czy 999) potionow. A to wina tego, ze raz na te kilka(nascie) jRPGow zdarzal sie jeden, w ktorym koniecznie trzeba bylo oszczedzac poty na ostatnia walke. I czlek nabiera zlych przyzwyczajen.
Chomikuję zawsze i wszędzie, praktycznie wszystko co mi w łapy wpadnie. I tak jak napisał autor, poczucie niewykorzystania cennych przedmiotów i względnie zbyt prosty finał faktycznie często są nader frustrujące. Pamiętam ostatnią sekwencję z New Vegas, gdzie praktycznie do wszystkich strzelałem jak opętany rakietami czy z miniguna, a bossa dosłownie zasypałem materiałami wybuchowymi. A z iloma eliksirami i olejami wiedźmina kończyłem to aż szkoda gadać.
Mam to samo. Też zwykle kończe grę z zapasem najlepszych przedmiotów. Wyjątkiem były tylko takie gry jak Borderlands, gdzie nie da się zużyć amunicji.
Najbardziej żałuje tego w Max Payne 2, bo tam przez zabiegi fabularne tracimy cały ekwipunek - cały super sprzet poszedł z dymem bez wystrzelenia;p
Ja podchodze do tego inaczej. Po prostu gram tak jak lubię np gdzie sie da wybieram karabiny wyborowe i snajperski styl walki, a nawet jak się trafia jakaś armata typu bfg albo rocket launcher to i tak nie pasuje do mojego stylu gry wiec nie odczuwam że cos się marnuje choć może byłoby łatwiej. Dopóki starcza na wrogów to co lubię to nie zmieniam, chyba że na siłę szukam odrobiny odmiany.
Co do super broni to mam taki przykładzik:
w Gran Turismo 5 jest uber samochód: Red Bull X - osiągami zawstydza wszystko inne co jest w tej grze, jest szybki łatwy w prowadzeniu, prawie nim nie jeżdżę bo to tak jakby grac na god mode.
Równiez mam syndrom chomika. Zawsze zostawiam sobie świetne napoje na później, noszę mnóstwo niepotrzebnych gratów w ekwipunku i przeszukuję każdą skrzynkę. W grach jak gothic, gdzie mamy nieograniczony ekwipunek to jeszcze da się z tym żyć (:D) ale w takim na przykład dragon age nosiłem dużo niepotrzebnych rzeczy, które "na pewno się kiedyś przydadzą"
Tak samo jest u mnie :/ Jednak czasami sobie przypominam o tym, że to gra i za przeproszeniem po gó**o mi
na później te wszystkie bronie i/lub gadżety, no i wtedy zaczyna się jazda :D
Mam tak samo jak autor. Na koniec zostaje zwykle masa przedmiotów, które mogłyby ułatwić rozgrywkę w jej wcześniejszej fazie, ale się zmarnowały. Przykłady: wszystkie FF, gdzie pod koniec kasy i megapotionów jest od cholery przez co ostatni boss to bułka z masłem, Wiedźminy, w których nigdy nie używałem zbyt dużo olejów i miktur, Gothiki i tony potężnych zwojów przy zakończeniu gry. Staram się zawsze ten nadmiar wykorzystywać, kiedy widzę, że koniec jest bliski, ale rzadko udaje się wszystko idealnie obliczyć.
Gry od Looking Glass Studios... obecnie przechodzę Thief 2: Metal Age i jest tu trochę inaczej. Można wykorzystywać swoje przedmioty w przypadku, gdy nie chce nam się tak studiować trasy strażników czy czekać aż przejdą ale jak pisałem - cierpliwy nie użyje nic. Potem na liczniku mam jakieś 1h45min czasu misji przeciętnie :]
Część przedmiotów leży odłogiem np. napoje uzdrawiające, szybkości czy niewidzialności ale najwięcej mam zwykłych strzał... które niczemu nie służą.
Gram jeszcze w serię Ultima, odnoga zwaną Underworld. Gromadzę sporo napojów, zwojów i różdżek i ich nie używam bo... nie wiem do czego służą. Identyfikować można tylko przez skilla Lore, który nie zawsze działa nawet jak jest nauczony do maksymalnej liczby 30. Identyfikacja u NPC droga w cholerę. Niby można zidentyfikować a potem wczytać grę ale przedmioty wyglądają tak samo, dodać do tego bałagan w ekwipunku który i tak jest pryszczem w porównaniu z koszmarem z Ultima V, VI i VIII, i mamy obraz trudności.
Także Fallout New Vegas w trybie HardCore który wbrew swojej nazwie nie utrudnia właściwie nic. Żarcia jest sporo, woda też niespecjalnie stanowi problem. Byłem u końcówki gry ale przez to, że grałem w każde dodatki (dopiero co kupiłem, chciałem się nacieszyć) miałem zarówno maksymalny poziom 50 (brak mi było motywacji w tym momencie) jak i masakryczny burdel z przedmiotami. Dodałem sobie moda z domkiem dla gracza i tych gratów miałem na tony, chyba z 15 minut przeznaczałem przy każdym graniu na porządkowanie.
- a często gęsto bywa tak, że odkładamy specjalne bądź unikalne przedmioty na coś co będzie przełomowe w akcji, a często jest tak, że z reguły się na tym spalimy bo takich momentów grach nie jest nam wcale uświadczyć za wiele i ultra zbroja, mikstura ma taki sam efekt jak zardzewiły rupieć
Jakbym czytał samego siebie ;). Zawsze w każdej grze biorę i przechowuje te rzeczy, bo a to mi się podobają, a to żal użyć, a to na kiedyś ;) A jak jest limit towarów to kombinuje co wywalić i mi żal i taszczę to do bazy, żeby przechować.
Oj zbieram, zbieram, taki Zbieracz ze mnie, a co do Zbieraczy, to w ME2 z Kaina strzeliłem tylko raz... na koniec, a co!
SpecShadow --> po prostu w Thiefach miksturki uzdrawiajace czy zwykle strzaly sa wykorzystywane glownie po bledach gracza. Cala gre da sie przejsc (i sprawia to najwiecej feajdy) gdy nie mamy zadnych kantaktow fizycznych z przeciwnikami :)
Pamietam super bron z Fallouta 3, wyrzutnia ktora wystrzeliwala chyba 6 atomowek na raz :D Nie uzylem jej przez cala gre bo mi bylo szkoda wiec juz na samym koncu, gdy nie bylo juz nic do zrobienia wystrzelilem je w jakies male miasteczko :)
Ja mam trochę inaczej. Magazynuje wszystko, ale po to żeby później sprzedać i móc kupić najlepszy sprzęt. Zawsze staram dążyć do max damage/destruction. Niestety w niektórych grach udawało mi się to zrobić za szybko.. Skyrim, Fable, Two Worlds.. Lubię kiedy jest balans, że rozwalam wszystkich, ale dzięki temu, że dobrze poznałem mechanikę gry, a nie że przez ileś tam poziomów męczyłem zabijają gobliny i zbierając każdą monetę, żeby dostać tą wymarzoną zbroję w której nikt mi nic nie może zrobić.
W Gothic to jest dobrze w miarę rozwiązane. Na początku walka z orkiem to pewna śmierć, pod koniec możemy wyrznąć całą wioskę. Jednak finałowa walka z fanatykami śniącego jest przysadzista, zdecydowanie powinni być słabsi.
Ooo widzę, że nie jestem samotny w tym "chomikowaniu". Wystarczy spojrzeć na crpgi, np. w takim Torchlight czy Diablo zawsze w skrzyni masa potionów i przedmiotów. Albo chociażby Mafia II, wolałem całą grę przejść na pistolecie niż tracić cenne naboje z karabinów, bo przecież "przydadzą się później".
Mam to samo. Szkoda mi wydawać na ulepszenia, na nowe bronie, na gadżety... "Ciągnę" na zwykłych pistoletach itp. , a potem koniec. :) Fajnym wyjątkiem jest podany przez autora Splinter Cell, tam akurat potrzebna jest dobra ocena sytuacji i wykorzystania w odpowiedni sposób przedmiotów. Podobnie w serii SWAT.