Wiem że ten temat był poruszany juz sto razy, na wszelakiej maści forach internetowych i większość z nich przejrzałem. Mianowicie chodzi o pytanie ... W jakiej kolejności oglądać star wars, chronologicznie ( IV,V,VI,I,II,II) czy I,II,III,IV,V,VI.
Na każdym forum to pytanie rozpętuje wojnę o jedyną słuszną kolejność oglądania przez co pojawia się pięć ton argumentów za i przeciw , a mi jako człowiekowi który ma znikome pojęcie o tej sadze robi sie kocioł w głowie...
Dlatego zdaje się na wasza opinię ;)
Jeśli interesuje Cię fabuła to oglądaj od pierwszej do szóstej. Jeśli chcesz poczuć się zajebiście oglądaj wg. wydania.
Najpierw stara trylogia (IV, V, VI) i uznaj, że nowa trylogia nigdy nie powstała.
gdybym miał oglądać pierwszy raz to oglądałbym raczej od I do VI
.:Jj:. - chodziło mi o obydwie sagi ; ) Źle sprecyzowałem może >
Igierr - właśnie często się z tym stwierdzeniem spotykałem. A to nie jest tak że oglądając IV,V,VI a potem dopiero I,II,III to tak jak bym zaczął od końca ?
Oralndo - zależy mi by zapoznać się ze wszystkimi częściami :)
uznaj że post orlando nigdy nie powstał ;->
o tym zapomnisz bez problemu o jakiejś z części genialnych starwarsów się nie da
jeśli nie oglądałeś nigdy filmów najpierw oglądaj stara potem nowa trylogie , jeśli już znasz całą historię to według kolejności od 1 do 6
Ok, zaryzykuje i wkroczę do tego uniwersum od starej trylogii ;)
Oralndo - jako że nigdy nie miałem okazji oglądać Star Wars to postanowiłem nadrobić zaległości i obejrzeć wszystkie części tej polecanej wszem i wobec serii ^^
jako że nigdy nie miałem okazji oglądać Star Wars
Jestem lekko zszokowany tym wyznaniem.
Jak nie mozna bylo tego ogladac ?! Zreszta nie wazne - Ogladaj od I-VI - przeciez to sensowne, dzieki temu powinienes sie bardziej orientowac.
Raistad - uwielbiam klasyki kina od Lśnienia , Lotu nad kukułczym gniazdem, Listy Schindlera po Skazania na Shawshank, 12 gniewnych ludzi czy Wściekłe Psy ale po prostu wcześniej nie maiłem jakoś specjalnej chęci oglądać Star Wars , ale że mój kumpel jest fanem tego uniwersum to pożyczył mi wszystkie części w celu rozgrzeszenia mnie i mam zamiar to nadrobić : )
Faktycznie, jeśli zna się historię, to jak najbardziej I-VI.
Jeśli to ma być jednak Twoja pierwsza przygoda z SW to potwierdzam IV-VI -> I-III
egzi9000 - to nie trać czasu tylko oglądaj
i nie pytaj już bo świat i forum jest pełne ludzi o zdolnościach większych niż lucas i będą komentować i doradzać aż wyspoiletują tyle, że nie tylko starwarsy ale i życie ci obrzydnie
egzi9000=> no ja właśnie mówię o obu ;)
Podpisuję się IV->VI>I>III
spoiler start
Jango Fett jest ojcem Lando Calrissiana!
spoiler stop
edit: zrozumieliśmy się, fakt nie wymienienia części I II i III był znakiem niskiej o nich opinii :) Taki mały żarcik kogoś kto w przedszkolu bił ludzi za kapsle ze Mistrzem Skywalkerem a potem dostawał wzdęć podczas seansu II.
Ok więc biorę się za oglądanie ^^
.:Jj:. - to się nie zrozumieliśmy :) Spoilera nie czytam :P
Problemem w ogladaniu w kolejnosci od 1 do 6 jest szok estetyczny mieczy czescia 3 i 4, po przeskoczeniu z efektow specjalnych i walk z 21 wieku, do tych z lat 70tych. Oczy bola, a walka
spoiler start
Anakina z Obi Wanem
spoiler stop
wzbudza tylko usmiech politowania, gdy ma sie swiezo w pamieci ich spotkanie pod koniec czesci 3.
k42a -->
"Też nigdy nie oglądałem Star Wars i nie mam zamiaru tego zmieniać."
Wow, jakie to uczucie byc dumnym z bycia ignorantem?
Może i politowanie ale przynajmniej nie wywijali mieczami jakby to były bambusowe pałeczki. Bez grymasu zmęczenia, kropli potu, wysiłku podczas używania Mocy wykonując 140 360-cio stopniowych obrotów mieczami w ciągu minuty i fikołków zarazem. Nad pieprzoną lawą.
Jak dla mnie walka ojca z synem w Powrocie Jedi bije wszystko inne w I-III. Ta muzyka, ten klimat... miazga.
Polecam, absolutna poezja: http://www.youtube.com/watch?v=orfc5rUDi8A
AB-SO-LUT-NA PO-E-ZJA. To są Gwiezdne Wojny.
[19] Daj mu spokój, pewnie był za mały żeby wejść do kina jak powtórnie puszczali części IV, V i VI.
"Jak dla mnie walka ojca z synem w Powrocie Jedi bije wszystko inne w I-III. Ta muzyka, ten klimat... miazga."
True, ten klimat.
http://www.youtube.com/watch?v=3eZBevXohCI
Ojej już podbudowaliście swoje ego i samoocene, że wolicie ST niż NT? Mi się NT podobała(no dobra, epizod I był słaby ale II a szczególnie III były już bardzo dobre). I tak, wolę patrzeć na fikołki i 150 ciosów na minute w (dla mnie mega) walce Obi Wana i Anakina niż na te ociężałe machanie maczugami w ST(chociaż Luke już lepiej machał mieczem niż chociażby Obi Wan)...
Bez grymasu zmęczenia, kropli potu, wysiłku podczas używania Mocy wykonując 140 360-cio stopniowych obrotów mieczami w ciągu minuty i fikołków zarazem
O tym, że używali Mocy żeby ograniczyć zmęczenie organizmu nie pomyślałeś?
Z resztą autorze sam oceń:
http://www.youtube.com/watch?v=_xP3fI7yn5s
vs
http://www.youtube.com/watch?v=prSHdCOuNeY
[24] Pytam się bez żadnej złośliwości, ale czy oglądałeś recenzje Mr. Plinketta nowych części SW?
[25] Nie, powinienem?
Mi tam się dobrze oglądało.
http://redlettermedia.com/plinkett/star-wars/star-wars-episode-1-the-phantom-menace/
http://redlettermedia.com/plinkett/star-wars/star-wars-episode-ii-attack-of-the-clones/
http://redlettermedia.com/plinkett/star-wars/star-wars-episode-iii-revenge-of-the-sith/
Jak się przyzwyczaisz do jego tonu wypowiedzi.
O tym, że używali Mocy żeby ograniczyć zmęczenie organizmu nie pomyślałeś?
O, moc ograniczenia zmęczenia. O tym nie słyszałem. Myślałem że tylko wydłużali kroki i przyśpieszali swoje ruchy w walce, nie mówiąc o wykorzystaniu w niej przedmiotów materialnych jako broni dystansowej w tym miecza świetlnego.
Ale że niszczyli Mocą pot i niczym w nanosuit'cie wspomagali swoje mięśnie by naginać zdolności ciała ludzkiego do uzyskania śmiesznego efektu- jeszcze nie :)
Orlando - poszukaj Da_Mastaha i stuknijcie się mocno drewnem wnoszonym przez niego zawsze i wszędzie
radzę bez żadnej złośliwości ;->
plinkett to pierdoła krytykujący wszystko co spowoduje wylajkowanie go przez gimbusów i znudzonych życiem i kinem typów z kryzysem wieku średniego
"Ale że niszczyli Mocą pot i niczym w nanosuit'cie wspomagali swoje mięśnie by naginać zdolności ciała ludzkiego do uzyskania śmiesznego efektu- jeszcze nie :)"
Ale machanie lightsaberem jak cepem, jakby jego ostrze - z definicji bez masy - wazylo ze dwa kilo, to juz nie przeszkadza?:)
Nie uważam by w którymkolwiek momencie machano tak mieczem świetlnym jak cepem. Dla mnie w scenach walki czuć ciężar rękojeści i trud walki. Dla Ciebie to machanie cepem. I niech tak zostanie :)
piu piu piu fiu fiu iu iu iuiu bzy bzy fiu fiu i tak pół godziny.
Az poszukalem, i obaj sie troche zlapalismy - ja z waga miecza, a ty z niewspomaganiem ciala przy uzyciu Mocy:) Znalazlem (na wookipedii), ze miecz nie tyle byl ciezki (bo wazyl tyle, co rekojesc), ale byl bardzo trudny w operowaniu po wlaczeniu, bo plazma generowala mocny efekt zyroskopowy, ciezko bylo nim poruszac. I dlatego wlasnie tylko wytrenowani Jedi byli w stanie operowac lightsaberami, bo wspomagali swoje miesnie i cialo uzywajac mocy - przy uzyciu samych miesni, dla zwyczajnego czlowieka, byloby to jak machanie maczuga o wadze 25-30 kilo, to sam Lucas kiedys podal - 50-60 funtow. Choc wlasciwie jego wlasne slowa kloca sie ze scenami treningu Luke'a, kiedy jeszcze mocy za wiele nie opanowal, a mieczem juz wymachiwal sprawnie, odbijajac strzaly na slepo - powinien byc ledwo w stanie nim poruszac:)
W kazdym razie, jesli juz pomagamy sobie Moca operowac ostrzem, to niewiele stoi na przeszkodzie, by pomoc sobie ta sama Moca w skakaniu itp:)
Oczywiście, że najpierw IV, V, VI. Bo I, II, III to prolog do właściwej sagi. Najpierw należy zapoznać się z właściwą sagą, a dopiero potem obejrzeć prolog i odkryć niektóre smaczki. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli obejrzysz najpierw I, II, III i potem IV, V, VI, nie docenisz starej trylogii, ale też całokształtu. Prawda jest taka, że części I i II to bajki dla dzieci, napchane efektami specjalnymi i efektownymi oraz bezsensownymi walkami. Dopiero część III staje się poważniejsza, mroczniejsza i ciekawsza, ale i tak do pięt nie dorasta starej trylogii.
Tak więc zacznij od starej, potem obejrzyj nową. A jeśli zrobisz odwrotnie, to tylko sobie zaszkodzisz.
Edit: Dorzucam jeszcze obrazek, z którego treścią warto się zapoznać. Puenta jest w sumie mało ważna, ale można się pośmiać. UWAGA: zawiera spoilery.
Jasne, i pomagali. Przecież bez tego Luke nigdy nie wskoczył by na platformę w sali tronowej Imperatora w walce z ojcem. Ale wszystko w granicach rozsądku.
Nie powiedziałem że w ogóle nie wspomagali, ale jest różnica między wspomnianym przeze mnie wydłużaniem skoków, wyostrzoną spostrzegawczością a tym co wyprawiają jedi i sithowie w NT.
Na litość boską, po wieloletnim ogromnym stresie (krytycznie zwiększonym w ostatnim czasie- vide sny o śmierci w połogu i wojną z separatystami oraz niepokojami dotyczącymi jego losu!), kilkudniowym brakiem spokoju i odpoczynku, długimi walkami: od Dooku po siły Republiki i jedi już jako sith, jest w stanie po długiej walce z Obi Wanem wykonywać piruety balansując na krawędzi przeróżnych maszyn zawieszonych nad pryskającą lawą.
O ile wspomagany skok z wbiciem miecza jest sensowny o tyle salto z wyciągniętym mieczem i równoczesnym doskokiem na unoszącą się w powietrzu małą platformę o wymiarach 1,5x,1,5m jest kosmicznie komiczny :)
Pomijam kwestię różnicy w walce szkolonego latami Anakina a Luke'a który prawie w ogóle nie był szkolony w walce mieczem świetlnym (nie kojarzę by na Dagobah Yoda mu cokolwiek tłumaczył w tej kwestii. A Obi tylko pokazał mu miecz i opowiedział historyjkę. Na statku Hana trochę z dronem się szkolił ale ile taka podróż mogła trwać, godzin, dni? No właśnie.)
Poza tym w walce piękne nie jest machanie tymi mieczami ale starcie postaci. Zderzenie siły dobra i zła, porządku i chaosu. Zdecydowana większość walki Anakina z Obi-Wanem mogła by być wycięta bez NAJMNIEJSZEGO uszczerbku na klimacie. O ile rozmowa z Padme jako tako starała się podbudować napięcie to potem jest równia pochyła przypominające bardziej skoczne potyczki w Piratach z Karaibów niż starcie dwóch rycerzy jedi).
Naprawdę- kojarzysz jak walczą wisząc na tych metalowych linach *częściach maszynerii do pozyskiwania czegoś tam a potem po deaktywacji osłon topiącej sie i spadającej do lawy* jak na linach okrętowych? :) Matko.
Orl=> oby te linki pojawiały się w każdym tego typu wątku :)
Prawda jest taka, że części I i II to bajki dla dzieci, napchane efektami specjalnymi i efektownymi oraz bezsensownymi walkami. Dopiero część III staje się poważniejsza, mroczniejsza i ciekawsza, ale i tak do pięt nie dorasta starej trylogii.
:)
Prawda to jest taka, ze i stare i nowe Gwiezdne Wojny to bajeczki dla dzieci napakowane efektami tylko ci, ktorzy dziecmi byli w czasach ST probuja teraz wmawiac, ze te filmy to byly jakies studia psychologiczne nad postaciami bo choreografia walk byla wolna.
Blad - to zawsze byla bajka, z czarno-bialymi postaciami, prosta fabulka - walka dobra za zlem - po prostu, film dla calej rodziny.
I jeszcze jedno, wspominanie najglupszego i najbardziej dziecinnego filmu z NT - epIII - jako powaznego i mrocznego jest jakims absurdem. Przeciez scena, w ktorej Palpatine przekonuje Anakina do przejscia na ciemna strone przejdzie do historii jako najbardziej antyklimatyczna w historii kina (a przynajmniej powinna ;P): -Przejdz na Ciemna Strone. -No dobra. LOL, to ma byc ta powaga i mrocznosc?
PS.@27 ogladanie wideorecenzji trwajacych po pol godziny zakrawa na masochizm. Masz cos do powiedzenia? Napisz to :P
r_ADM => jaki masochizm? Słucha się tego naprawdę dobrze. Sporo tam ciekawych spostrzeżeń z ktróymi nie da się nie zgodzić. Polecam obejrzeć.
Jak tak podchodzimy do sprawy- oczywiście, wszystkie części SW to bajeczki. Ale są bajeczki dobrze zrobione, z klasą, smakiem i morałem i są produkcje bez tych atutów.
Ale są bajeczki dobrze zrobione, z klasą, smakiem i morałem i są produkcje bez tych atutów.
Alez dokladnie tak. Ja nie kwestionuje tego, ze ST>NT, ale poruszamy sie nadal w tym samym gatunku kina tymczasem wystepuje opinia (rowniez w tym watku), ze NT to bajka a ST to jakies transcendentalne dzielo. Tak nie jest, nigdy nie bylo i nie mialo byc. W zamierzeniu Lucasa to zawsze byl i mial byc film dla rodziny. Taki, na ktorym i dorosli i dzieci dobrze sie beda bawic. I w tym aspekcie nowa i stara trylogia niczym sie od siebie nie roznia - obie sa prostymi historyjkami z (jak na swoje czasy) olbrzymia iloscia efektow specjalnych.
Olbrzymią? Proporcjonalnie, jeśli chodzi o udział w poszczególnych scenach, o wiele więcej jest w I-III niż IV-VI.
Gdzieś była strona z danymi o scenach gdzie wykorzystano SE i CGI, jak znajdę to dam info.
W każdym razie nikt nie nazywa każdej części ST egzystencjonalnymi dramatami psychologicznymi, wgniatamy tylko NT w ziemię :)
Tak, to proste, miłe bajeczki z dobrymi i złymi, latającymi stateczkami, kosmitami (też futrzanymi), laserami etc. Mimo że robione w tym samym zamyśle prezentują zupełnie inny poziom. Od gry aktorskiej, przez dialogi po konstrukcję fabuły i sposób jej opowiadania.
Mimo wszystko trochę inaczej ma się sytuacja z:
A całymi scenami, a nawet ich sekwencjami, granymi w pustych pomieszczeniach. Bez rekwizytów, tła, innych postaci, niczego. Nie chodzi nawet ale o samą ich ilość ale sposób wykorzystania, co innego animacja statku, co innego tworzenie wirtualnej postaci bez charakteru....
Ale to co? Dlatego, ze efekty specjalne w latach 70-tych robilo sie na modelach, blue screenie i animacji poklatkowej to sa one mniej specjalne (bo rozumiem, ze uzywasz tego okreslenia w sensie pejoratywnym) od tych robionych na kompie? Zreszta to tez jest mit, ze NT powstala tylko w pamieci komputerow. Ja po obejrzeniu dodatkow z edycji na blu-ray bylem bardzo zaskoczony jak duza ilosc rzeczy byla na modelach.
[41] -> i co? Ta kupa szmelcu plastikowego jest lepsza? To tylko modele.
Myślisz ze artyści CG tworząc wirtualne postaci nie dali im jakiś charakterów? Zobacz na Jar Jara czy jak mu tam było- tak dobra, wyrazista postać, że cała horda fanów Starej trylogii posiekałaby go w ciemnej uliczce jakby mieli taką szanse.
A może efekty specjalne w ST był dodatkiem do filmu a nie stelażem na którym się on opierał? Hm?
A może efekty specjalne w ST był dodatkiem do filmu a nie stelażem na którym się on opierał?
Czyli jednak dzielo a nie bajka? :)
r_ADM=> ale o co Ci właściwie chodzi? :)
Dla mnie Nowa Nadzieja, Imperium Kontratakuje i Powrót Jedi to wspaniałe filmy na których wyrosłem. Nie są to filmowe arcydzieła półwiecza ale przecież nigdzie nie sugeruje że jest inaczej.
Tak, to bajki dla dzieci i dorosłych. Ok. Tak. I co dalej?
Nie chodzi mi o to że Dżordż nie zmienia dżinsów i koszul od 30 lat ani o to że poświęcono 2000 roboczogodzin na model krążownika którego wykonanie i sfilmowanie zajęło by 3 dni robocze dla dwóch modelarzy i jednego kamerzysty, ale o to że NT to kwintesencja przerostu formy nad treścią.
Filmy obdarte z magii, uroku, z bezpłciowymi postaciami, nudnymi i czasem żenującymi dialogami, źle przedstawioną historią i całą masą nonsensów.
Nie mam zamiaru bardziej poruszać tematu efektów, zaczęło się od walk na miecze i tyle, możemy do tego powrócić :)
ale o co Ci właściwie chodzi? :)
Chodzi mi o to, ze stara i nowa trylogia tak naprawde niewiele sie od siebie roznia. Owszem, stara jest troche lepsza aktorsko i ma bardziej spojna fabule, ale w gruncie rzeczy obie to banalne historyjki z odpowiednimi do tego dialogami, czarno-bialymi postaciami i tona efektow specjalnych. A te wszystkie wielke slowa o ST (i male o NT) biora sie tylko z tego, ze ST pierwszy raz widzialo sie majac te kilka-kilkanascie lat a NT ogladalo sie jako czlowiek juz jednak nieco starszy - a zatem i tolerancja na bullshit duzo mniejsza a niedostatki ST kompensuje fakt 'wyrosniecia na niej'.
.:Jj:. -> Znaczy co? Gdyby nakrecił NT przy pomocy modeli i wnętrz i w technologii lat '70 ST to byłoby lepiej?
Wydaje Ci się, że efekty są stelażem. Ja myślę, że akurat nasycenie NT efektami cg wynika z możliwości jakie aktualnie daje cg z budowy świata- Lucas chce pokazać zupełnie obce pełne rozmachu światy - patrz na to cale coruscant- w 70 latach byłaby to bieda z nędzą a w NT "samochody" śmigają po niebie.
Skoro historia jest miałka to chociaż dajmy ludziom na coś popatrzeć, zajmijmy ich akcją i nie dajmy im myśleć o słabych dialogach czy słabo umotywowanych działaniach bohaterów. Pewnie spora częsć ludzi tak to łyknie- zapłaci, oglądnie z satysfakcją i pójdzie spać. Nie będzie szukać absolutu w popkulturze.
Pichtowy -> NT dało się zrobić lepiej. Albo można nie było jej robić wcale. Nie narzekałbym, gdyby tak się stało.
A ja jestem w 100% pewny, ze gdyby Lucas ze Spielbergiem dostali w 1977 roku mozliwosci techniczne wygenerowania takich efektow specjalnych, jakie byly przy robieniu nowych czesci, to by te wszystkie modele i makietki wypieprzyli od razu na smietnik:) Przeciez caly sukces, cala legenda i hype starej trylogii wziely sie z dwoch rzeczy:
- prostej historyjki o geekowatym prostaczku, z ktorym kazdy geek mogl sie identyfikowac, przemieniajacym sie w lsniacego rycerza, i walczacym bohatersko przeciwko ZLU razem z geekowatymi towarzyszami broni (wystarczy spojrzec na pilotow Rebelii, atakujacych Death Star - wszyscy co do jednego wygladaja jakby casting byl prowadzony w stolowce firmy programistycznej);
- REWOLUCYJNYCH EFEKTOW SPECJALNYCH, ktorymi kazdy geek mogl sie niesamowicie jarac - po epoce Star Treka z kosmitami co do jednego wygladajacymi jak ludzie z makijazem, a ewentualnie podoklejanymi kawalkami gumy na twarzy; po epoce statkow kosmicznych w postaci makietki z palnikiem na zylkach na czarnym tle; po epoce epickich walk w rodzaju http://www.youtube.com/watch?v=3Rl46Dpy-P4 - po tym wszystkim pojawily sie nagle Gwiezdne Wojny, ktore rozlozyly na lopatki WSZELKIE wczesniejsze filmy scifi - wlasnie pod wzgledem EFEKTOW.
Bo juz wczesniej ustalilismy, ze fabularnie to zwyczajna prosciutka bajka dla dzieci z maksymalnie czarnobialymi postaciami i oczywistym zakonczeniem, gdzie Dobro pokonuje Zlo. Tyle, ze bajka targetujaca tym razem nie w dzieci, a w geekow.
Dlatego narzekanie na nowe czesci, ze zostaly zrobione z uzyciem nowych efektow specjalnych i w pelni wykorzystywaly nowe mozliwosci techniczne, chcac zadziwic widza (niestety dla nich, widzowie sie uodpornili, i bylo to duzo trudniej osiagnac) - przy jednoczesnym wychwalaniu ST - zalatuje dosc mocno hipokryzja:)
Znaczy co? Gdyby nakrecił NT przy pomocy modeli i wnętrz i w technologii lat '70 ST to byłoby lepiej?
Nie. Było by lepiej gdyby napisał dobry scenariusz, powstały by trzymające się kupy dialogi, dobrze dobrano by aktorów którym pozwolono by naturalnie rozwinąć się na ekranie.
Gdy miałem kilka lat i obejrzałem ST zakochałem się w niej, z latami coraz bardziej się nakręcam tymi filmami. Gdy pojawiały się części NT byłem nastolatkiem, bardzo mi się podobały... przez jakiś czas. Przeciwnie do ST, dorastając zacząłem ich coraz bardziej nie lubić.
Te filmy to wydmuszki które powstały dla kasy. Kasy starych fanów ale i nowego narybku (zresztą ostatnie lata to jedna wielka Klonowa ofensywa. Ostatnia dobra gra SW- Republic Commando, załapała się nawet na ten okres). Obdzierając je z całego makijażu pięknie wyrenderowanych światów- nic nie zostaje.
Wydaje Ci się, że efekty są stelażem. Ja myślę, że akurat nasycenie NT efektami cg wynika z możliwości jakie aktualnie daje cg z budowy świata- Lucas chce pokazać zupełnie obce pełne rozmachu światy - patrz na to cale coruscant- w 70 latach byłaby to bieda z nędzą a w NT "samochody" śmigają po niebie.
Nie wydaje mi się tylko stwierdzam fakt. W ST opowiada się historię, w NT masturbuje się fanów Gwiezdnych Wojen :)
Mi się wydaje że PRZEsycenie CGI jest świadectwem braku pomysłu na konstrukcję filmu i fatalnych zdolności reżyserskich. Ja nie mam nic przeciwko pięknym, ogromnym światom o ile pełnią funkcję tła do filmu a nie bohatera.
Jestem dumny z budżetu jaki miały części NT oraz zdolności ludzi odpowiedzialnych za tworzenie efektów specjalnych, ale cały czas wracam do punktu wyjścia- te filmy nie niosą żadnej treści ani wartości. Od początku był wyśmiewane. A wyśmiewane było i jest wszystko.
Nie wiem co się niektórzy czepili efektów specjalnych- to jeden z argumentów. W latach '70 ich nie było i dzięki Bogu. Aktorzy mogli grać na normalnych planach, więcej uwagi poświęcano budowaniu napięcia, emocjom i relacjom wywiązującym się między bohaterami a nie liczbie pieprzonych speederów renderowanych w tle!
Jaką one mają wartość? ŻADNĄ. Nieporównywalnie większe wrażenie robi jeden, wolno odsłaniany niszczyciel Imperium w Nowej Nadziei niż ich dziesiątki w III.
Wrażenie realizmu drastycznie maleje wraz ze wzrostem efektów specjalnych. Ludzie kochają SW za przedstawiony świat, a nie jakość tego przedstawienia. Oglądając Imperium Kontratakuje widz czuje się jakby był w centrum akcji, ogląda realistycznie zachowujących się ludzi. Oglądając Wojny Klonów widzi się sterylne otoczenia i żenujące, sztuczne i słabo wykonane dialogi.
Oczywiście że z dzisiejszego punktu widzenia efekty specjalne w ST są w dużej mierze śmieszne. I tak, te filmy były by lepsze gdyby filmowcy możliwości dostępne dzisiaj. Z jednym warunkiem- poprawiła by się ich jakość, nie ilość. Wtedy było by lepiej.
"Te filmy to wydmuszki które powstały dla kasy. Kasy starych fanów ale i nowego narybku (zresztą ostatnie lata to jedna wielka Klonowa ofensywa. Ostatnia dobra gra SW- Republic Commando, załapała się nawet na ten okres). Obdzierając je z całego makijażu pięknie wyrenderowanych światów- nic nie zostaje."
A z jakiego niby powodu powstaly stare filmy, jesli nie dla kasy? Bo co zostaje, to napisalem wyzej:)
"Mi się wydaje że PRZEsycenie CGI jest świadectwem braku pomysłu na konstrukcję filmu i fatalnych zdolności reżyserskich. Ja nie mam nic przeciwko pięknym, ogromnym światom o ile pełnią funkcję tła do filmu a nie bohatera."
Ale przeciez wszystkie 3 nowe czesci zostaly napisane i wyrezyserowane osobiscie przez George'a Lucasa, dokladnie tak samo, jak 'oryginalna', pierwsza czesc IV. W odroznieniu on np czesci V i VI.
"Nie wiem co się niektórzy czepili efektów specjalnych- to jeden z argumentów. W latach '70 ich nie było i dzięki Bogu."
Alez wlasnie byly, efekty specjalne w dzisiejszym rozumieniu pojawily sie wlasnie w 1977 roku, pierwszy raz wlasnie w Episode IV. I to one w wielkiej mierze zawazyly o sukcesie serii.
IV,V, VI oraz I, II, III
Poważnie.
[33] haha dobre i prawdziwe.
A z jakiego niby powodu powstaly stare filmy, jesli nie dla kasy? Bo co zostaje, to napisalem wyzej:)
Dla sukcesu i pieniędzy. Tylko że GL nie miał wtedy takiej kasy i możliwości i się naprawdę starał i ciężko pracował by wypuścić Nową Nadzieję tak dobrą jak to było możliwe.
Ale przeciez wszystkie 3 nowe czesci zostaly napisane i wyrezyserowane osobiscie przez George'a Lucasa, dokladnie tak samo, jak 'oryginalna', pierwsza czesc IV. W odroznieniu on np czesci V i VI.
Niestety, gdyby zrobił je inny reżyser, bez fory, bandy ulizanych doradców to może powstały by dobre filmy.
Alez wlasnie byly, efekty specjalne w dzisiejszym rozumieniu pojawily sie wlasnie w 1977 roku, pierwszy raz wlasnie w Episode IV. I to one w wielkiej mierze zawazyly o sukcesie serii.
W sporej mierze- tak zgadzam się. I co dalej? :)
Nie chodzi o to że były, że było ich sporo. Chodzi o to że były dobrze użyte, z głową zrealizować konkretny pomysł i polepszyć końcowy efekt. I się udało. NT to nieprzerwane pasmo efektów, walk nam miecze przez co jakakolwiek magia kreowanego świata znika. Mogli pójść za ciosem i usunąć żywych aktorów (w sporej części scen tylko to było prawdziwe).
Swoją drogą w podlinkowanych przez Orlando recenzjach sporo jest też o efektach i ich fatalnym wykorzystaniu w NT. Lepiej bym tego nie ujął.
Ale po raz kolejny proszę- możemy zostawić temat efektów. Bo nie wiem kto co komu chce udowodnić. Ja chcę porozmawiać o filmach, a nie efektach :)
Zresztą nie ma się co więcej produkować :) Pozdrawiam fanów magii Gwiezdnych Wojen i odwieszam.
May the Force be with You. Always.
Te filmy to wydmuszki które powstały dla kasy.
Gdyby tak bylo Lucas nie czekalby kilkanascie(!) lat z kreceniem NT. Zreszta to samo jest z tymi zmianami w ST. To nie kasa jest ich powodem (choc pewnie go nie boli jak kolejne zera wpadaja na konto), ale jego obsesja z ciaglym poprawianiem tamtych filmow, zeby wygladaly tak jak on sobie je wtedy wyobrazal, ale nie mial mozliwosci tych wizji zrealizowac.
Mi się wydaje że PRZEsycenie CGI jest świadectwem braku pomysłu na konstrukcję filmu i fatalnych zdolności reżyserskich.
To rzekome przesycenie to efekt checi wykreowania swiata, ktory bedzie robil jeszcze wieksze wrazenie niz ST. Jezeli chodzi o zdolnosci rezyserskie to nie rozumiem. New Hope tez jest efektem fatalnych zdolnosci rezyserskich?
Nie wiem co się niektórzy czepili efektów specjalnych- to jeden z argumentów. W latach '70 ich nie było i dzięki Bogu.
Alez byly tylko najwyrazniej efekty z lat 70-tych sa ok, a te pozniejsze juz nie :)
Nieporównywalnie większe wrażenie robi jeden, wolno odsłaniany niszczyciel Imperium w Nowej Nadziei niż ich dziesiątki w III.
Mysle, ze jedynym sposobem na obiektywna ocene jest zapytanie kogos kto ma 'kilka lat' i nie widzial SW co robi wieksze wrazenie: jeden SSD czy ich dziesiatki. Wydaje mi sie, ze odpowiedz jest oczywista.
ogląda realistycznie zachowujących się ludzi (w ESB)
:) plz
Wczesniej mialem watpliwosci, ale teraz jestem pewien, ze porownujesz wrazenia dzieciaka, ktory pierwszy raz oglada SW do co najmniej nastolatka, ktory na sf sie wychowal i NT to po prostu kolejna duza produkcja z gatunku. Takiego porownania nic nigdy nie wygra,