Gdy gry mówią o grach [cz.1]
Retro Game Challenge to zabawna gierka rzeczywiście, chociaż nie wszystkie podgry mnie tam równie mocno inspirowały (do grania dalej). Sama otoczka jest już spoko i w sumie brakuje takich tytułów, które z jednej strony byłyby parodiami gatunków, ale też komentowały wydarzenia. Pamiętam taką prostą przygodówkę Double Fine, w której wcielałeś się w Tima Schafera szykującego się do poprowadzenia GDC. Miała sporo fajnych punchy odnośnie "przemysłu rozrywki elektronicznej".
Game Dev Story to też przyjemna rzecz - można poeksperymentować i próbować odtworzyć sytuacje znane z życia. Jest w ogóle taka pecetowa, niezależna gra o podobnej tematyce - zdaje się, że ma tytuł Under Development. Wygląda dość obskurnie (mocne słowo), ale jest grywalna i cechuje się wysokim współczynnikiem "branżowności" (i "branżolenia").
Ten Nier serio taki dobry? To jedna z gier, które kupiłem gdzieś tam i nawet nie odfoliowałem (nie dlatego, że hejtuję, ale nie było czasu).
Jak pisałem - dla mnie najważniejsza gra tej generacji stacjonarek, za nim mam oczywiście oba Soulsy. Szczerze to jedna z 4 gier na których ryczałem, gra o relatywiźmie moralnym i cholernie dobra fabularnie pozycja. Zresztą o NIERze muszę wreszcie napisać coś więcej...
Kompletnie nie spodziewałem się, że tak mnie wgniecie. A wgniótł mimo wielu wad i słabego początku.