http://www.rapstrefa.pl/forum/viewtopic.php?p=145025&sid=bbcfc4cef919bf8ad369315e818dafba#145025
Polecam przeczytać, bardzo dziwne to jest. Może ktoś zna jeszcze takie historie?
ed gein, jeffrey dahmer. szczegolnie pierwszy, zobaczcie sobie na wiki co mial w pokoju :D
Zdjęcie z psem masakryczne...
pierdolę, nie wiem czemu czytanie takich historii jest tak przerażające, ale działa irytująco : /
Ta muzyczka z Lavender Town ryje banie że hej ;/
http://www.youtube.com/watch?v=JNJJ-QkZ8cM&feature=player_embedded
Tylko nie radzę słuchać zbyt często ;D
Chip Chan
http://www.paranormalne.pl/topic/29388-chip-chan/ nie sugerować się linkiem do strony dla freaków, sprawa jest ciekawa
Volcaz256
fakt, strasznie porypana
nawet bez tej wplywajacej na podswiadomosc otoczki jest nieodpowiednia dla dzieci ktore graly w te glupie pokemony
Jak chcecie więcej, to szukajcie w google "creepypasty". Tak nazywane są te historyjki ;)
Kilka kolekcyjek:
http://www.rmxp.pl/index.php?topic=5864.0
http://precyl.pl/zjawiska-paranormalne/2772518-straszne-historie-legendy-miejskie-niewyja-nione-opowiadania-creepypasty.html
http://www.margonem.pl/?task=forum&show=posts&id=287328
Ostatnio też miałem link do kilku stron na forum z takimi historyjkami. Tam to można było czasami się posrać przy czytaniu w nocy. Teraz coś znaleźć nie mogę.
TISSUE.AVI
Kilka lat temu zespół rock&rollowy Titanium Tissue miał nagrać pierwszą w swojej karierze płytę.
Gdy dzień ten nadszedł stawili się w studiu z całym sprzętem.
Od razu zauważyli że od inżyniera dźwięku płynęła dziwna niepokojąca wręcz zła energia, nie taka ciemność do jakiej przywykli z uwagi na charakter zespołu, było to zimne bezlitosne zło.
Jego oczy nie były oczami człowieka nie było w nich tęczówek, były całe czarne i nie odbijały światła mimo wielu ustawionych w pomieszczeniu świateł.
Mimo tego zdawał się zachowywać normalnie.
Po rozstawieniu sprzętu wchodzili po kolei do komory dźwiękoszczelnej i każdy nagrywał swoje partie pod czujnym okiem dźwiękowca
Tego dnia udało im się nagrać cztery utwory.
Po skończonej pracy opuścili studio, do którego mieli wrócić następnego dnia by dokończyć materiał zostawiając dźwiękowca który to miał dokonać obróbki nagrań.
Następnego dnia gdy pojawili się przed budynkiem studia zastali na miejscu radiowozy i policjantów kręcących się w okolicy
Nie wiedząc co się dzieje próbowali dostać się do środka.
Niestety na drodze stanął im komisarz Garrison który oświadczył, że widziano ich w miejscu zbrodni jako ostatnich.
Muzycy zostali zatrzymani.
Technicy którzy przybyli na miejsce zdarzanie zastali potworny widok.
Inżynier leżał martwy na konsolecie
Na korpusie widniały tysiące malutkich dziurek wielkości szpilki.
Szczególne ich nagromadzenie dało się zauważyć w miejscu serca.
Żebra były wygięte do wewnątrz czaszka była spłaszczona i jakby rozciągnięta na boki
Prawa ręka dźwiękowca spoczywała na klawiaturze komputera na którego ekranie widniał komunikat o treści "Czy na pewno chcesz usunąć plik?"
W pewnym momencie dłoń ofiary drgnęła wciskając klawisz ESC anulując usunięcie pliku.
Pozostał tylko otwarty folder z jednym plikiem o nazwie Tissue.avi
Nie da się nawiązać kontaktu ze śledczymi analizującymi ten film, wiadomo tylko że po ujrzeniu filmu natychmiastowo zwalniali się z pracy i wszelki słuch o nich zaginął.
OGLĄDASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
http://www.youtube.com/watch?v=LLfaQAW3g0c
http://www.youtube.com/watch?gl=PL&hl=...p;v=BqxrY86FYN8
Kolejna dawka rycia!
Oglądać w słuchawkach!
[10] haha, włączyłem filmik i postanowiłem go wyłączyć, ale chrome mi się zacięło i musiałem użyć ctrl+alt+del słuchając tego chorego dźwięku.
http://www.youtube.com/watch?v=XWlLgUcOv7g
Nie mam do tego historyjki, ale jak się ogląda z dźwiękiem to ja jakąś fazę dostaję zajefajną.
Przez samo czytanie tego syfuu mam schizę...
Ja też nie oglądałem i nie zamierzam potem można mieć shizę i nie spać po nocach,
s pytanie dlaczego wątek nie usunięto jeszcze?
Mój brat, zaraz po tym jak otrzymał posadę jako technik komputerowy, wyprowadził się z domu. Był to początek 2002 roku i od tamtej pory słuch o nim zaginął. Starałem się z nim skontaktować – dzwoniłem, pisałem maile – wszystko na nic… Któregoś dnia postanowiłem osobiście złożyć mu wizytę. Przywitały mnie zamknięte drzwi oraz 3 koperty przybite do jego drzwi (jakieś zaległe rachunki i listy).
Wracając do domu, zauważyłem, że ktoś zostawił szary uszkodzony laptop na środku mojego podjazdu. Wysiadłem z samochodu aby obejrzeć go dokładniej.
Monitor LCD zdecydowanie wykazywał oznaki „użytkowania”. W lewym górnym rogu ekranu widać było ogromny otwór, który wpasowywał się dokładnie w rozmiar standardowego śrubokręta marki „Philips Head”. Nad nim, widniała kamerka internetowa, która także została zniszczona przy użyciu śrubokręta. Oprócz tych dwóch „szczegółów”, komputer wydawał się być praktycznie nowy. Klawisze były lekko wyblakłe, ale nie do tego stopnia aby nie można było ich używać. Spojrzałem na tył monitora, aby dowiedzieć się jakiej jest marki, jednak nie mogłem nic znaleźć. Jestem pewien, że dokładnie go sprawdziłem i nigdzie, powtarzam NIGDZIE, nie znalazłem żadnego tekstu, żadnego logo. W rzeczywistości laptop nie posiadał nawet „Dowodu Licencji” czy naklejki gwarancyjnej. Co dziwniejsze, laptop posiadał tylko dwa porty : VGA (używany do podłączenia zewnętrznego wyświetlacza przyp. tłum) oraz USB. Było to zastanawiające ponieważ jak długo, jakiekolwiek urządzenie elektroniczne, może działać bez portu ładowania ? Uznałem w końcu, że musiał być to jeden z tych bardzo tanich laptopów w którym aby naładować baterię , należy wyjąć ją z komputera i podłączyć do zewnętrznej ładowarki – jeszcze bardziej zastanowiło mnie, dlaczego w takim wypadku posiadał on kamerkę internetową ?
Zaintrygowany, co dokładnie znajduje się na laptopie, pobiegłem do mojej piwnicy, gdzie był przechowywany mój stary, nieużywany od dawna komputer. Znajdował się tam tylko dlatego, że zapomniałem przenieść tego behemota do lokalnej stacji SarCan (punkty recyklingu elektroniki przyp. tłum). Używał bym go dalej jednakże potrzebuje on od 5-6 godzin aby w pełni się uruchomić, ponieważ zawsze przechodzi w tryb odzyskiwania systemu, a jego procesor jest o wiele za „wolny” aby odzyskać wszystkie dane na 500 gigabajtowym dysku twardym (pamiętaj ze 120mhz procesorem Pentium nie zajedziesz daleko). Cóż… nieważne zresztą. Usunąłem więc stary monitor typu CTR firmy LG i podłączyłem go do laptopa. Miałem już nacisnąć przycisk zasilania, gdy…
…Zatrzymałem się. Nie ma mowy żeby działał, bateria już dawno musi być rozładowana.
Przetrząsnąłem całą piwnicę aby znaleźć mój tester napięcia. Gdy tylko go dorwałem odłączyłem baterię od laptopa i sprawdziłem odczyt… Bardzo niskie… Nie ma szans aby działał. Trudno – pomyślałem – najwyżej poleży tutaj do rana. Jutro zabiorę ten cały szmelc do SarCan i zrobią wreszcie z tym porządek. Odłączyłem monitor od laptopa, podłączyłem do mojego PCta i zostawiłem tak wychodząc z piwnicy. Skierowałem się prosto do mojego pokoju aby pooglądać telewizję. Oglądałem ją przez jakieś trzy godzinki po czym położyłem się do łóżka.
Jednak nie cieszyłem się długo słodkim snem. Został on przerwany przez bardzo głośny dźwięk. Ku mojemu zdziwieniu rozpoznałem go jako sygnał uruchamiania systemu Windows 2000 – z wrażenia spadłem z łóżka. Hałas był tak głośny, że mógłbym przysiąc, że ktoś trzymał głośniki tuż przy moich uszach. Gdy wreszcie się jakoś pozbierałem, przez minutę czy dwie starałem się zrozumieć gdzie znajduje się źródło tych dźwięków.
Wreszcie wpadłem na świetny pomysł :
- Komputer ! Musiałem go przez przypadek włączyć gdy zmieniałem monitory !
Zadowolony z tego, że udało mi się rozwiązać zagadkę, skierowałem się w kierunku piwnicy, gdy nagle zamarłem w połowie drogi…
Zaraz...
To nie mógł być żadnym sposobem mój komputer…
Przecież miałem na nim zainstalowanego Windowsa 95…
Po tym wszystkim nie miałem najmniejszej ochoty na wybieranie się gdziekolwiek a na pewno nie do mojej piwnicy. Jednak zdrowy rozsądek zaczął brać górę nad przerażeniem i zdecydowałem, że musi być to jakiś problem systemowy – w końcu komputer był dość długo nieużywany. Ku mojemu zdziwieniu, komputer nie był włączany… mówiąc szczerze nie był on nawet podłączony do prądu. W takim razie pozostała ostatnia możliwość :
- Laptop…
Pośpiesznie usunąłem z niego baterię i podłączyłem jeszcze raz do woltomierza.
Tym razem nie mogłem odczytać żadnej konkretnej liczby. Tester zupełnie oszalał.
Podłączyłem baterię jeszcze raz i wcisnąłem przycisk „start”. Zaświeciły się jakieś światełka kontrolne co świadczyło o tym, że komputer jest w 100 % sprawny. Musiałem wiedzieć co się tutaj do cholery wyprawia. Podłączyłem mój stary monitor CTR do laptopa, i moim oczom ukazał się…
…Praktycznie pusty pulpit, jedyne co można było zobaczyć to trzy ikony znajdujące się w lewym dolnym rogu ekranu. Pasek zadań był pusty, nie było także nigdzie widać przycisku „start”.
Tapeta (a raczej jej brak) była zupełnie czarna. Czemu ktoś miałby zrobić coś takiego ze swoim komputerem ? Pytałem sam siebie. Każdy z nas może usunąć wszystkie ikony z pulpitu, ale trzeba być bardzo dobrze wyszkolonym hakerem aby zrobić to samo z przyciskiem „start”. Z wszystkich trzech ikon, jeden był to folder „Gry” a drugi „Video”. Trzecia ikonka to cmd.exe. Przez chwilę miałem wrażenie, że jest to jeden z tych laptopów stworzonych specjalnie dla dzieci. Kliknięcie na folder z grami potwierdziło moje przypuszczenia; laptop musiał należeć do jakiejś małej dziewczynki. Poczułem jakieś irracjonalne wyrzuty sumienia, dziewczynka musiała być dość biedna ponieważ w folderze znajdowała się tylko jedna gra i nie miałem bladego pojęcia jakiego gatunku. Nazywała się princess.exe. Włączyłem program z czystej ciekawości – chciałem zobaczyć na czym polegała. Moim oczom ukazał się w pełni animowany ekran tytułowy. Pojawiały się na nim różne bajkowe postacie. W tym momencie na ekranie pojawiło się logo gry. Nazywała się „Kreator Księżniczek : Spraw byś była piękna !”.
Ah, więc musiała być to jedna z tych nisko budżetowych gier typu „nałóż na swoje zdjęcie jpgi. ubranek”. Oczywiście dalsze buszowanie w programie tylko to wszystko potwierdziło. Gdy na ekranie pojawiło się „menu” otrzymałem do wyboru dwie możliwości :
- „Wystrój się !”
- „Przeglądaj śliczne zdjęcia”
Chciałem zobaczyć jak wyglądała dziewczynka do której wcześniej należał laptop więc wybrałem drugą opcję. Nie mogła mieć więcej niż 5 lat, co więcej wyglądała bardzo uroczo. Po jej rysach twarzy oraz kolorze skóry wywnioskowałem, że pochodziła z rodziny meksykańskiej bądź hiszpańskiej. Ubrana była w lekko zniszczoną białą sukieneczkę, dookoła kołnierzyka i rękawów miała doszyte czerwone falbanki. Cała sukienka była pokryta malutkimi czerwonymi różyczkami. Uśmiechnąłem się sam do siebie, wyglądała jakby sprawiło jej dużo frajdy nałożenie wirtualnego diademu na jej małą słodką główkę. Przeglądając zdjęcia zauważyłem, że więcej niż połowa zdjęć przedstawiała pusty pokój – jedyną widoczną rzeczą było łóżko znajdujące się w rogu pokoju. Jak sądzę z jakiegoś powodu unikała aparatu jakby miał ją poparzyć, czy coś w tym rodzaju, sam już nie wiem... Po chwili stwierdziłem, że wystarczy już zabawy z tym programem (w końcu był on skierowany do małych dziewczynek a nie do dorosłego faceta!). Nadszedł czas na kolejne foldery. Postanowiłem, przy użyciu aplikacji cmd poszukać innych plików znajdujących się na dysku twardym.
Po uruchomieniu, moim oczom ukazało się „:\>_”. Ok, to było już dość dziwne – nie było tam żadnej litery oznaczającej dysk ! Wprowadziłem polecenie „start C:\” . Wcisnąłem klawisz „Enter”. DOS przekazał mi tylko tyle, że „start” nie jest rozpoznane jako polecenie zewnętrzne, wewnętrzne czy też jako plik wsadowy. Po kilku sekundach program zawiesił się, a ja znów powróciłem do pulpitu. Ostatnią rzeczą do zobaczenia były więc pliki video. Po dwukrotnym kliknięciu na folder...
...Ekran momentalnie stał się czarny. Pomyślałem, że pewnie się zawiesił. Jednak w tym momencie zauważyłem mały migający punkcik w lewym górnym rogu :
"_"
Po krótkiej chwili, na ekranie wyświetlił się komunikat : "start :\>videos\001.wmv". Pojawił się film, wyświetlony w trybie pełnoekranowym. Bohaterką filmu była ta sama mała dziewczynka której zdjęcia przeglądałem przed chwilą. Uśmiechała się i trzęsła z podniecenia. Jej szczęście sprawiło, że zrobiło mi się ciepło na sercu. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Domyśliłem się, że musiała nagrywać film w czasie gdy grała w tą „ubierankę”. Na początku po prostu przesuwała paluszkami po padzie, chichocząc co chwilę. Musiała być to dla niej naprawdę dobra zabawa. Po jakiś dwóch minutach ekran znów stał się czarny na ułamek sekundy. Następnie wyświetlił się kolejny film... Tym razem dziewczynka miała na sobie różową koszulkę z odblaskowym napisem „Go Go Girl!”. Myślę, że program po prostu nagrywał ją za każdym razem, bez jej wiedzy. Poczułem się trochę nieswojo... Po co ktoś miałby właśnie tak zaprogramować zwykłą grę ? Zresztą nieważne, jeżeli folder z filmami nie zawierał niczego innego to równie dobrze mogłem wyłączyć komputer. Wcisnąłem więc przycisk zasilania...
...Laptop jednak nie zareagował w żaden sposób. Film nadal trwał, tym razem dziewczynka miała na sobie pomarańczowy topik. Uśmiechała się i chichotała jak zawsze, uznałem więc, że system sam się wyłączy po tym jak skończy wykonywać polecenie. Nie mógł przecież trwać długo. Odtwarzały się kolejne części filmu, a ja powoli zaczynałem przysypiać. Po kilkunastu cięciach jednak coś się zmieniło...
...Tym razem dziewczynka stała przed komputerem, bez żadnego wyrazu twarzy, zupełnie jakby nie odczuwała żadnych emocji... Zastanawiając się, co się tutaj do cholery dzieje, ponownie zainteresowałem się filmem. Tym razem nie wywołał on uśmiechu na mojej twarzy, mogę powiedzieć więcej – czułem się bardzo nieswojo widząc ją bez swojego zwykłego szerokiego uśmiechu... Pokój był bardzo ciemny, jedyne źródło światła to mała nocna lampka która stała na biurku. Tym razem ubrana była w białą piżamkę. Co ona ma zamiar zrobić – zastanawiałem się. Stała tam przez dobrą minutę, z tym przerażającym obojętnym wyrazem twarzy... Wpatrywałem się w nią w napięciu, jakby coś strasznego właśnie miało się wydarzyć...
W tym momencie pochyliła się i spod biurka podniosła piłkę do metalu. Trzymała ją przed sobą, jakby chciała mi ją pokazać... Następnie przyłożyła ją do swojego prawego policzka...
Na sam widok, skuliłem się w sobie...
Co tutaj się kurwa dzieje ?!
Dziewczynka powolutku zaczęła odcinać sobie część twarzy. Krew kapała jej na szyję... Powoli byłem w stanie zobaczyć jej ząbki... Po 10 sekundach było widać już wszystkie... Krew pokryła praktycznie całą jej prawą stronę ciała. W końcu dotarła do swojej dolnej szczęki... Jej policzek odpadł na ziemie z cichym łoskotem... Nadal patrzyła w kamerę bez żadnych emocji... Nie mogłem już tego wytrzymać. Wyrwałem baterię z laptopa ale film nadal trwał...
Kolejne cięcie...
Tym razem dziewczyna krzyczała z bólu... Prawie spadłem z krzesła – dźwięk był tak głośny... Krzyczała w agonii przez 10 sekund. Od strony drzwi było słuchać głośny stukot. Ktoś najprawdopodobniej chciał dostać się do środka. Była to kobieta, mówiła w języku, którego nie byłem w stanie zrozumieć. Waliła w drzwi z całych sił, jednak nie mogła ich otworzyć – dziewczynka musiała je w jakiś sposób zatrzasnąć. Miałem już tego dość, starałem się odłączyć monitor od zasilania jednak wyglądało jakby ktoś go zespawał go z portem. Krzyki i wrzaski trwały do następnego cięcia...
Znów, jej twarz nie zdradzała żadnych emocji... Kobieta nadal łomotała w drzwi, krzycząc i nawołując swoją córeczkę. Dziewczynka znów chwyciła piłkę i przystawiła ją do swojego prawego ramienia. Na ten widok zupełnie mnie zatkało... To było okropne, niewyobrażalnie okropne i obrzydliwe... Krew lała się strumieniami... Krzyki za drzwiami zamilkły – założę się, że kobieta pobiegła po pomoc. Kiedy piła dotarła do kości, usłyszałem okropny zgrzyt od którego zjeżyły mi się włosy na całym ciele... Miałem ochotę zwymiotować. Zauważyłem że kawałek jej mięśnia utkną pomiędzy ząbkami. Wtedy nastąpiło kolejne cięcie... Po nim kolejne... Jej ubranko było już całe czerwone od krwi...
Ponownie, patrzyła w monitor bez żadnych emocji...
Boże... co ona ma zamiar teraz zrobić...
Kobieta w tym czasie wróciła, byłem w stanie rozróżnić jeszcze dwa inne głosy, prawdopodobnie był to jej ojciec i brat. W tym momencie przyłożyła piłę do prawej części swojej główki... Słychać było głośne rytmiczne uderzenia w drzwi... Starali się je wyważyć... Dziewczynka powoli, tak jak poprzednio, przecinała swoją głowę na pół. Krew tryskała dosłownie w każdym kierunku... Jej prawe oko, wywróciło się i po chwili z oczodołu zaczęła wypływać krew... Dotarła do górnej szczęki i zaczęła torować sobie drogę przez kości i zęby... To był najgorszy dźwięk jaki kiedykolwiek w życiu usłyszałem... Wciąż czasami go słyszę, tak jak teraz... Rytmiczne uderzenia w drzwi nasilały się, jednak ja w duchu miałem nadzieję, że jednak im się nie uda – że nie będą musieli patrzeć na ten koszmarny widok...
Kolejne cięcie...
I kolejne...
Na następnym widać było jak połowa jej główki upada na biurko... Jej oczy wypadły z oczodołów pod wpływem uderzenia. Krew dosłownie wszystko zalała... Dopiero wtedy udało im się wyważyć drzwi. Wszyscy niemal stracili przytomność na tak makabryczny widok. Ich córeczka była w kawałkach. Matka zwymiotowała i wybiegła z pokoju. Ojciec wpadł do pokoju, „złożył” jej główkę, przytulił do siebie i zawył z rozpaczy. Drugi mężczyzna, prawdopodobnie jej starszy brat, po prostu patrzył przerażony, chyba nie bardzo wiedząc co ma zrobić.
Ten przerażający pokaz samookaleczenia skończył się z tym filmem i po następnym cięciu widać było tylko pusty pokój... Westchnąłem z ulgą, byłem cały spocony i ciężko dyszałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że było tak gorąco... Tyle pytań kłębiło mi się w głowie...
- Jak to w ogóle było możliwe !?
Byłem tak wystraszony, że spędziłem dobre 30 minut siedząc i wpatrując się w monitor – byłem dosłownie sparaliżowany. Wreszcie zebrałem się w sobie i wstałem... Popatrzyłem na laptop; miałem nadzieję, już po raz ostatni. Ciągle widać było pokój z łóżeczkiem...
Nagle...
Następne cięcie...
Na ekranie pojawiła się moja twarz...
Siedziałem w mojej piwnicy, używając laptopa...
Jedną z największych tajemnic internetu, rzeczy, które nie wiadomo kto tam wpuścił i w jakim celu, są Hasacze. Nic o tych stworzeniach nie wiadomo, oprócz tego, że żyją w internecie już od dawna...
Lol to jest pojebane, siedzę sam w domu słuchając zawzięcie jakiejś wesołej muzyki i czekając na kumpli czytam przerażające historie co chwila oglądając się za siebie.
Człowiek jednak lubi się bać : )
Jechałem dziś windą a wraz ze mną trzy inne osoby, jedna babka i dwóch facetów. Zwykła winda w bloku, nagle około trzeciego piętra, zamrugało światło i ktoś (nie ja) puścił bąka. Atmosfera zrobiła się nieznośna.
trzeba być nieźle upośledzonym by uwierzyć w te wszystkie historyjki. Przeczytałem Binarne DNA i barbie.avi i nie mogłem wyjść z podziwu jak wiele absurdu można zmieścić w jednym tekście. Czytając takie opowiastki odnosi się jedynie wrażenie, że osoba o nich pisząca cierpi na jakąś zaawansowaną chorobę psychiczną, która objawia się paranoją i dostrzeganiem wszędzie poszlak, prostsze wytłumaczenie - piszą to dla zgrywy, bo przecież do wszystkiego można dorobić jakąś historyjkę... zawsze jakość nagrań jest nieostra, dźwięk to szumy i tyle wystarczy żeby ludzie uwierzyli :)
Ale nikt nie pisze przecież że w to wierzy, to są po prostu takie głupoty które się fajnie czyta.
W Suicide Mouse ponoć są poukrywane kadry, ukazane w tym filmie: http://www.youtube.com/watch?v=6_dn5hCocYw
Co do tego całego "smile.jpg", ta wersja jest zdecydowanie sympatyczniejsza -->
Te "hisoryjki" to nic innego jak creepasty.
No shit, sherlock.
Przez was nie zasne :/
spoiler start
włącze sobie jakieś porno żeby zapomnieć...
spoiler stop
ostatnie 2 zdjęcia tego trupa co siedział w fotelu faktycznie drastyczne.. lekko wczułem sie w klimat dzis chyba sobie jakis horror obejrze ;D
Czytałem/słuchałem tego grube dziesiątki. Do tej pory sporo z nich pamiętam ale dobrze jest sobie raz na jakiś czas odświeżyć takie ciekawostki. Niektóre są tak absurdalne że aż śmieszne, z drugiej strony jest trochę perełek które mogą się wydać w 100% rzeczywiste. Takie swoiste miejskie legendy z tym że nie tak uniwersalne jak morderca na tylnym siedzeniu, babcia na wakacjach czy umierająca panna młoda :)
Też jak się kiedyś wciągnąłem to przeczytałem pewnie ponad 100tke tego typu historii... Najlepsze jest to, że nawet mimo, że doskonale wie się, że to fałsz to mimo wszystko budzą swojego rodzaju niepokój.
Poczytałem, wkręciłem się, i w końcu ujrzałem zdjęcie tego psa /smiledog.jpg/... już więcej nie chce :<
taaak...zdjęcie psa doprowadza do padaczki połowy forum ...ludzie litości :D
Proponuję przy następnym czytaniu podobnej historyjki najpierw zerknąć na dołączone zdjęcie/filmik - nie zrobi żadnego wrażenia, ale jak ktoś napisze o magicznych właściwościach zbioru kilku pikseli to ludzie od razu głupieją :D
[32] -> wyobraź sobie, że ja najpierw popatrzyłem na foto psa, a dopiero potem przeczytałem dotyczący go tekst - i tak pies wzbudził we mnie niepokój.
"Na tym forum najbardziej rozwalił mnie gif w podpisie użytkownika DewU"
Tru. Jakos kazda z czytanych historii tracila klimat gdy przewijajc myszka docieralem do sygnatury....:)
A co jest takiego na tym obrazku?
/nie otwiera mi się - ani obrazek ani [ link zabroniony przez regulamin forum ] /
Jeśli nie robią żadnego wrażenia to polecam poszukać i odnaleźć zdjęcia trupa. Na ile są prawdziwe na ile nie nie powiem bo nie znam się na wyglądzie kilkumiesięcznych zwłok. W każdym razie wyglądają wystarczająco realnie aby uwierzyć iż są prawdziwe (a nawet jeśli nie są to ktoś musiał poświęcić naprawdę dużo czasu i wykonać kawał dobrej roboty żeby tak wyglądały).
Hahahaha nikt mnie nie lubi bo jak założyłem wątek o Creppypastach to nikt się nie wpisywał
Niektóre z tych historii, ryją banie konkretnie, ale większość jest wg mnie zbyt absurdalna.
Miczkus - Afroamerykanin, który bierze do ust łyżkę jakiejś b. ostrej przyprawy, po sekundzie zaczyna nią jakby "zionąć", biega po pokoju, skacze itd. ;) ogólnie śmiesznie to wygląda.
Ja tam UPnę, lubię takie rzeczy czytać i oglądać poryte filmy :P
Się zapytam. Ma ktoś lub pamięta nazwę wątku, gdzie były te zdjęcia tych ukrytych ludzi w ciemności bądź w jakichś miejscach?
Każdy wie że to bajki i wymyślone opowiadania ale nikt nie odważy się zagrać w Luna Game :D
Proszę , uważnie przeczytaj ten list to nie są żarty ! Ten list przeszedł już Polskę ,aż 200 razy . Ludzie którzy nie przeczytali listu a dostali lub przerwali spotkało wielkie nie szczęście . Chcesz dowodu ? Maria Maibal nie przeczytała listu została pozbawiona życia chociaż była niewinna. Janek Sztoch przerwał czytanie listu w ciągu czterech dni zmarł na dotąd niewyjaśnioną chorobę ! Starczy dowodów -teraz wczytaj się w list- . Dawno temu żyła rodzina mająca kupę kasy ! Pewnego dnia ojciec dostał wiadomość o nowej pracy w Malborku.Pomyślnie wyprowadzili się z Polski do obcego miasta.Po wynajęciu mieszkania matka coś podejrzewała ,ponieważ dostali dom za free.A właściciel zmarł na zawał serca chociaż na nic nie był chory sąsiedzi mówili ,że ten dom straszy ! Na noc rodzice ucałowali dzieci na dobranoc.Matka wstała rano powitać dzieci w nowym domu . Odkryła pościel ,a w niej same prochy i list ,,Ha ha ha ... Było tu nie mieszkać zły pech ,Duch'' mamo ratuj ! '' .Już 20 lat dzieci nadal są szukane przez najlepszych detektywów.Rodzice po tej sytuacji wyprowadzili się do Polski zmarli na sen ,w którym śniły im się ich dzieci i duch zarzynające ich małe główki.
Masz 24godz na rozesłanie twego do 5 osób inaczej pech przejdzie na ciebie kto wie może to też będzie twoja historia (ale żebyś nie miał/miała pecha roześlij to do tych osób błagam ! )?
Wysłałam do do ciebie ponieważ każdy powinien mieć chociaż odrobinę szczęścia
*Tytuł sam wymyśliłem, bo go nie było
Chciałem dodac, że sam jestem z Malborka i się posrałem prawie ze strachu jak to przeczytałem!
Hehehe strzeżonego pan Bóg strzeże
"zmarli na sen ,w którym śniły im się ich dzieci i duch zarzynające ich małe główki."
Lol, bardziej idiotycznego chyba nie znam.
Skoro zmarli "na sen", to skąd ktoś treść tego snu ktoś zna?
@down Służę pomocą
[46] To w ogóle nie podchodzi pod creepypasty. To głupi łańcuszek Gadu-Gadu/NK (czy inny serwis).
Dead Can Man pojawił się na /b/ popołudniu 12 listopada 2010 roku. OP zamieścił post zdjęcie opuszczonego domu z zapytaniem, czy ktoś byłby chętny, żeby zobaczyć zwłoki. Jakiś czas później wysyłał zdjęcia rozkładającego się ciała siedzącego na krześle, opisując szczegółowo to, co on i jego przyjaciel zastali w tym potępionym mieszkaniu. Na nikim nie wywarło to większego wrażenia, dopóki OP nie zamieścił dziennika Dead Can Mana, w którym zapisane były jego codzienne czynności. Dzień w dzień zbierał puszki, kupował jedzenie i piwo. Fakt, że mężczyzna umarł w samotności przyczynił się do dyskusji na /b/. Potem sprawą zainteresował się sam /x/ ze względu na upiorność historii. Czy OP jest oszustem? Czy to kolejny internetowy żart? Sam to osądź.
Poniżej znajduje się cała historia opisana przez wyżej wspomnianego użytkownika:
„Historia jest w 100% prawdziwa. Wierzcie mi lub nie, TO się zdarzyło. Po raz pierwszy umieszczam tu całą historię i wszystkie zdjęcia, jakie posiadam. Był kwiecień lub maj 2009 roku. Mój przyjaciel (nazwijmy go Vinnie) był spoza miasta, więc postanowiliśmy, że oblejemy jego przybycie popołudniu. Poszliśmy do sklepu, kupiliśmy parę piw Malt Liqour 40s i kręciliśmy się po mieście z zawiniętym w brązowym papierze alkoholem. W międzyczasie odebraliśmy telefon od kolejnego przyjaciela (Justin), który poinformował, że on i jego dziewczyna (Kim) wpadną do nas na chwilę. Na obecną chwilę było wczesne popołudnie, więc wróciliśmy do domu z braku innych ciekawszych zajęć. Przy okazji zwróciłem uwagę Vinnowi, że dom naprzeciwko jest opuszczony. Miał nawet różowy znak postawiony na drewnianych palach z napisem „OPUSZCZONY” ze względu na fakt, że garaż prawie całkiem się zapadł. Nie widziałem nikogo wchodzącego ani wychodzącego z tego budynku od dwóch lat, czyli od kiedy tu mieszkam. Zakładałem, że ktoś po prostu zostawił to mieszkanie lub zostało ono wykluczone z użytku przez urząd miasta (mamy mnóstwo takich budynków w Michigan- tak, to właśnie jest Michigan).
Jako dzieciaki uwielbialiśmy przeszukiwać lasy i odnajdywać różne tajemnicze miejsca. Jest to więc logiczne, że chcieliśmy wejść do tego domu i dokładnie go przeszukać. Byliśmy już nieźle wstawieni, więc zdążyliśmy jedynie pomyśleć: „a pie** to! Wchodzimy tam”. Zaszliśmy dom od tyłu, wchodząc przez częściowo zapadnięty garaż. Drzwi garażowe były zamknięte, jednak już po chwili udało nam się siłą je otworzyć. Na prawo znajdowała się piwnica, więc postanowiliśmy zajrzeć tam na samym początku. Byliśmy zdumieni ogromną ilością przedmiotów w tej klitce. Było tam mnóstwo narzędzi i elementów konstrukcyjnych. Z tyłu pomieszczenia znajdował się oddzielny pokój, którego przestrzeń wypełniała w całości przykurzona makieta z mini torami dla pociągów zabawek. Było to na swój sposób straszne…
Kiedy badaliśmy piwnice zadzwonił Justin, informując nas, że są już przed moim domem. Wyszliśmy więc stamtąd i chwyciłem mojego Nikona. Kim i Justin byli nieźle podjadani tym, co odkryliśmy, więc wróciliśmy i pokazaliśmy im piwnicę. Po krótkich oględzinach dotarliśmy do kuchni i znów- mnóstwo bałaganu. Stół przy ścianie był zawalony butelkami i puszkami, a te ostatnie chcieliśmy zabrać po obejrzeniu całego domu (w Michigan za zwrot jednej puszki dostaje się 10 centów). Porozglądaliśmy się jeszcze trochę po kuchni. Wiadomo- unosił się tam nieprzyjemny zapach, ale nie był aż tak dominujący jak zapach stęchlizny. Zrobiłem błąd przy eksplorowaniu lodówki, gdzie poczułem tak silny odór z gnijącej żywności szczelnie opakowanej, którą ja otworzyłem, że aż mnie zamroczyło. W kuchni znajdowały się drzwi prowadzące do salonu. Byłem pierwszym, który je otworzył. Drzwi były wahadłowe; gdy je otwierałem kątem oka dostrzegłem sylwetkę człowieka siedzącą w fotelu odwróconą do mnie tyłem. Pierwsze, o czym pomyślałem to to, że ktoś tu jednak mieszka, a my właśnie złamaliśmy prawo. Obróciłem się powrotem, minąłem kolegów i szepnąłem: ”cholera ktoś tu jest!”, po czym zwialiśmy stamtąd w podskokach. Dobiegliśmy do mojego podwórka i tam powiedziałem im o tym, że widziałem, jak ktoś siedział w fotelu w salonie.
Vinnie, który był bardziej pijany ode mnie wybełkotał: „Pie*** go! Nie ma już prawa do tej posiadłości w takim samym stopniu co my! To pewnie jakiś ciul”. Nie byłem za tym, żeby tam wracać i konfrontować się z jakimś szurniętym bezdomnym pijaczyną, ale J. przekonał mnie, kiedy stwierdził, że cieć pewnie jest na niezłym haju i nie będzie w stanie nawet wstać z fotela (Justin przez kilka lat był mocno uzależniony od heroiny, więc traktowałem go jak speca w tych sprawach. Teraz już jest czysty). Po raz kolejny weszliśmy do domu tą samą drogą, tym razem ciszej. Kiedy dotarliśmy do kuchni to Vinnie pierwszy wszedł do salonu, podczas gdy reszta stała i patrzyła na V, który z kolei obserwował postać w fotelu. Podszedł do nas, machnął lekko drzwiami, żeby się domknęły i powiedział: „To jest trup”.
Spojrzeliśmy na niego osłupieni i nagle wydało nam się oczywiste, dlaczego w salonie był taki poważny. Przemknęliśmy do salonu i zebraliśmy się wszyscy nad ciałem. Jego skóra była czarna (później odkryliśmy, że był rasy białej) i siedział, „wpatrując się” w stronę frontową domu. Oczywistym jest, że siedzi tak już od bardzo długiego czasu. Smród unoszący się nad zwłokami był wprost nie do zniesienia. Musieliśmy pozakrywać usta i nosy bluzami, tworząc swoiste respiratory oddzielające nas od tego zapachu. To sprawiło, że Vinnie i ja momentalnie otrzeźwieliśmy- nikt z naszej czwórki nie odważył się powiedzieć ani słowa. Była kompletna cisza.
Nie potrafię opisać, co działo się potem, bo wszystko to w mojej pamięci zaszło mgłą. Sam niespodziewany widok zwłok wydaje się surrealistycznym doświadczeniem. Przeszukaliśmy resztę mieszkania; piętro i pozostałe pomieszczenia na parterze. Przy zwłokach znaleźliśmy dziennik, który przekartkowaliśmy, dowiadując się, że facet zapisywał w nim, co zjadł, temperaturę i ile pieniędzy zarobił na zwróconych puszkach (co wydawało się dziwne, bo w całym mieszkaniu znalazłem puszki, które razem warte były około 50$). Zrobiłem więcej zdjęć mieszkania i zwłok (Vinnie przeciwny był robieniu zdjęć nieboszczykowi), po czym opuściliśmy posiadłość i udaliśmy się do baru. W pewnym momencie Kim gdzieś się ulotniła i została nasza trójka, ale pamiętam, że zniosła to doświadczenie całkiem dobrze w porównaniu do większości dziewczyn (niektórzy ludzie nawet nie chcą słuchać takich historii, a co dopiero oglądać zdjęcia). Dotarliśmy, gdy była już noc, usiedliśmy gdzieś z tyłu i rozmawialiśmy o tym, co właśnie się wydarzyło. Po wyjściu, znów pijani, Justin i ja ponownie odwiedziliśmy rezydencję, by jeszcze raz sprawdzić to miejsce. Zrobiłem kolejne parę fotek, a Vinnie i Justin postanowili spać u mnie tamtej nocy. Powiedziałem o wszystkim moim współlokatorom, a jeden z nich opowiedział o tym swojej dziewczynie. Była mocno zaniepokojona i odmawiała przychodzenia do nas, dopóki zwłoki nie znikną. Odrzekła, że jeśli nie zadzwonię na policję, to ona to zrobi.
Rankiem na kacu, zdecydowałem, że będzie lepiej jeśli rzeczywiście zadzwonię po gliny. Przedzwoniłem do znajomych, informując o zamiarach, jednak oni chcieli, żebym trochę jeszcze się wstrzymał, bo również chcieli je zobaczyć. Odczekałem trochę i zadzwoniłem jako anonim, mówiąc na linii, że znalazłem zwłoki. Operator wydawał się podenerwowany i kazał czekać na linii. Praktycznie powtarzał to co chwila. Zostałem przekierowany do detektywa działającego w naszym mieście. Wyjaśniłem, co się stało i podałem miejsce odnalezienia trupa. Zapytał o moje imię, ale odparłem, że musiałby być psychicznie niezrównoważony, jeśli myślał, że podam mu swoje prawdziwe imię. Następnie usiedliśmy na werandzie i czekaliśmy na przybycie policji. Niecałą minutę (!) po tym, jak zadzwoniłem, zjawił się pierwszy radiowóz na sygnale. Byłem szczerze zdumiony tak szybką interwencją. Okazało się jednak, że wóz jedynie przejeżdżał obok. Po chwili pojawiło się kilka wozów i pytali nas, czy nie widzieliśmy, jak ktoś kręci się w okolicy. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie widziałem tam nikogo od dwóch lat.
Policja trochę się pokręciła, po czym przyjechał biały van. Parę dziewczyn z okolicy podeszło do domu, żeby przyjrzeć się, co się dzieje. Funkcjonariusze poinformowali nas, że ktoś tam umarł i oczywiście musieliśmy udawać kompletne zaskoczenie. Wyprowadzili go na noszach (swoją drogą pewnie nieźle musieli się namęczyć, żeby odkleić go od fotela) i wynieśli broń, która tam się znajdowała (była to gwintówka w starym stylu, która wisiała na ścianie w salonie). Rozmawiałem z jednym z policjantów, a ten odpowiedział, że rodzina kolesia wpadała tu od czasu do czasu, żeby sprawdzić, czy wszystko u niego w porządku (najwyraźniej nie chciał mieć z nimi nic do czynienia), aż w pewnym momencie zaprzestali odwiedzin. Sam chciał, żeby zostawiono go w spokoju. Jedyną rzecz, którą zabraliśmy z domu był dziennik zawierający bardzo ładne pismo i notki dotyczące jakichś adresów i takie tam. Pierwszy wpis dokonano 21 stycznia, gdzie zawarta była informacja, jakoby znalazł dziennik w śmietniku. Były również zapiski, kiedy wyłączano prąd i żeby zakupić olej (w mieszkaniu znajdowało się kilka lamp oliwnych). Ostatni wpis (3 maja) w dzienniku brzmiał następująco: „Chory- mam dość tych puszek. Chory jak cholera nie mogę jeść”. Trochę to straszne. Data ostatniego wpisu jest zgodna z datą gazety leżącą u niego na stoliku w salonie.
Postanowiliśmy, że poza dziennikiem nie zabierzemy nic z tamtego domu, z szacunku do zmarłego i jego rodziny. Doskonale wiem, że niektóre rzeczy są warte wiele pieniędzy, ale nie jestem typem osoby, która okrada dom nieboszczyka. Myślałem, że rodzina przyjedzie i zabierze parę drobiazgów, jednak do tej pory nikt się nie zjawił. Dom skończył jak obiekt do sprzedania i widziałem ludzi, którzy go kupili, wynosząc stare rupiecie takie jak winylowe płyty czy niezapomniane mini tory dla pociągów. Dom na chwilę obecną został naprawiony i oddany do wynajęcia. Oficjalnie nigdzie nie została zamieszczona informacja o tym, że zmarł tam człowiek. Napisałem tego posta, żeby podzielić się moim przeżyciem. To wydarzyło się w 2009, ale dopiero teraz zdecydowałem się to zamieścić w Internecie. Nie jest to żaden kawał ani nie zamierzam się z tego wyśmiewać. Ten facet zmarł samotnie i został odnaleziony przez grupę nieznajomych prawie rok od jego śmierci. Żartujcie sobie z tego jeśli chcecie, ale ten mężczyzna był kompletnie sam i najwyraźniej miał jakieś problemy.
R.I.P Jeff ”.
Historia OP zbiega się w czasie z datą odkrycia zwłok. Aparat użyty do zdjęć to Nikon D60, a wszystkie zdjęcia datowane są na 2009/04/09…
OSTRZEGAM! MATERIAŁ JEST DOŚĆ DRASTYCZNY! (zdjęcia na dole strony)
http://encyclopediadramatica.se/Dead_Can_Man
Archeolodzy! ^^