Strzelanka Orbitron: Revolution zawita na pecety
Dawno, dawno temu.
Kiedy jeszcze komputery mieściły się w jednej małej skrzyneczce i miały "oszałamiająco" szybkie procesory (1.7 Mhz) i "potężną" pamięć (48 KB), a nazywały się Atari 65 XE albo Commodore 64, istniały już takie gry jak wyżej opisana, a nazywały się "Drop Zone" albo też "Mirax Force".
Wyglądały i działały prawie identycznie jak ta opisana powyżej i o ile w tamtych (pionierskich i dobrych) czasach gry te bawiły i były hitami, to dzisiaj, po obejrzeniu gameplaya na Youtube, zanudziłem się na śmierć oglądając tego "Orbitron: Revolution", czyli parafrazując klasyka:
Nuda ...... ....... ......... ...... .. . ... Nic się nie dzieje proszę pana ........... ..... proszę pana ...... yyyy .... w ogóle brak akcji jest ........ nic się nie dzieje ............. proszę pana, aż dziw bierze, że nie wzorują się na dobrych produkcjach tego typu ......... a ta gra proszę pana ........... .. to jest pustka, pustka ..... nic .... absolutnie nic ..... stateczek leci w prawo ...... w lewo .......prosto ........... i nic ........ dłużyzna proszę pana ............ no normalna dłużyzna proszę pana ......... Siedzę sobie proszę pana przed kompem ..... i tak patrzę, patrzę na to ......... i aż mi si.ę chce wyłączyć kompa proszę pana ....... i wyłączam.