http://wyborcza.pl/1,86116,11012642,ACTA_ad_acta__Co_ma_wspolnego_internet_z_biblioteka.html
Jeden z lepszych artykułów jakie ostatnimi czasy zdarzyło mi się przeczytać.
Ale ten nasz premier utalentowany. Doprowadzić jednocześnie do wściekłości Żakowskiego i Cejrowskiego, anarchistów i konserwatystów...No ale Zbyszek Hołdys się ucieszył, a to przecież bezcenne :)
http://www.youtube.com/watch?v=XHpFD4vhX74&feature=share
"Obowiązkowe słuchowisko na temat paniki która towarzyszy ACTA. Ludzie zapominają że to nie jest żadne prawo czy ustawa a jedynie umowa która nie ma większego znaczenia. Teorie spiskowe o cenzurze czy inwigilacji nie są zgodne z konstytucją więc żaden świstek tego nie przepchnie. Warto zachować zdrowy rozsądek i samemu przeczytać ten dokument. film otwierający oczy"
^^^^^^
nasz jaś fasola stoi po właściwej stronie, ale używa głupich argumentów, prawo własności jest prawem świętym - internet nie jest żadną biblioteką, a twórcy mają prawo żądać takiej zapłaty jaką uważają za słuszną - kwestia acta dotyczy niejasnych zapisów i związanych z tym zagrożeń (wolność słowa, metody ścigania potencjalnych przestępców etc)
MANOLITO
Gdyby prawo własności było święte to właśnie mógłbyś robić co chcesz ze swoim fizycznym egzemplarzem utworu.
No ale odkryto "lewackie"(?) prawo własności intelektualnej :P
Bramkarz, nadal możesz robić co chcesz, w polskim prawie nie ma żadnych obostrzeń co do tego, komu i za ile chcesz odsprzedać fizyczny nośnik, tutaj nic się nie zmienia, oczywisci jeśli np. taki ubisoft wprowadza "zabezpieczenie" w postaci instalacji danego produktu tylko na jednym kompie - to po prostu go nie kupuj
MANOLITO
To może na początek coś łatwego.
Art. 659. § 1. Przez umowę najmu wynajmujący zobowiązuje się oddać najemcy rzecz do używania przez czas oznaczony lub nie oznaczony, a najemca zobowiązuje się płacić wynajmującemu umówiony czynsz.
§ 2. Czynsz może być oznaczony w pieniądzach lub w świadczeniach innego rodzaju.
A jak będzie z wykonaniem świętego prawa własności w tym przypadku? Czy święty właściciel może swobodnie wynajmować swoją rzecz?
Dla ułatwienia jeszcze obecna "lewacka" definicja prawa własności.
Art. 140. W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą.
Bramkarz, ale my nie rozmawiamy o wynajmie mieszkań, tylko o prawach autorskich, to jest odrębna specyfika.
"Dla użytku osobistego wolno korzystać bez zgody twórcy utworu i nieodpłatnie z pojedynczych egzemplarzy utworu rozpowszechnionego, tzn. takiego, który za zezwoleniem twórcy został udostępniony publicznie (wyjątki: utwór architektoniczny i architektoniczno-urbanistyczny w zakresie budowania, programy komputerowe) (art. 23. ust.1. ustawy). Zakres podmiotowy prywatnego użytku obejmuje krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego (art.23. ust.2. ustawy). Oznacza to na przykład, że można swoim krewnym i znajomym pożyczać, bądź wykonywać kopie książek, filmów, albumów muzycznych czy programów typu open source. Nie jest to jednak dozwolone w przypadku komercyjnych programów komputerowych bądź gier. Niezgodna z prawem będzie również wymiana np. w ramach "klubu miłośników muzyki", jeśli nie wszyscy członkowie się znają i utrzymują ze sobą stały kontakt. Możliwe jest jednak podarowanie, bądź odsprzedaż również obcym osobom zakupionych wcześniej egzemplarzy utworów.
Można bez zgody autora przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, lecz trzeba podać autora i dzieło. Jest to tzw. prawo cytatu."
MANOLITO
Nie chce mi się pisać oczywistości ale przedmiotem najmu mogą być również rzeczy ruchome (słyszałeś kiedyś o wypożyczalniach samochodów?). Okazuje się więc, że mimo świętego prawa własności właściciel został pozbawiony prawa do korzystania rzeczy i pozyskiwania pożytków.
Przytoczone przez ciebie granice dozwolonego użytku osobistego pokazują, że już dawno pozbawiono nas "świętego prawa własności" - nadal więc nie rozumiem dlaczego w kontekście prawa autorskiego odwołujesz się do tej koncepcji.
Tzw. "własność intelektualna" nie jest żadną własnością.
Korwiszon powiedziałby, że mają się do siebie jak krzesło i krzesło elektryczne.
Bardzo ciekawy artykuł, z pojęciem finansjalizacji sie nie spotkałem, ale faktycznie, jakby sie nad tym zastanowić, to jest w tym naprawdę wiele racji - chyba, zę relacje tak naprawdę nigdy nie istniały, a wmówiły nam je tylko wspomnienia starych ludzi idealizujących przeszłość oraz rojenia twórców zawarte w filmach i książkach. Oczywiscie nei twierdze, ze kiedyś wszystko było oparte w pierwszym rzędzie na relacji, a teraz na "transakcji", ale coś w tym jest. IMHO ciekawy punkt widzenia.