Tak mi się przypomniało i chciałbym wiedzieć, czy to faktycznie weszło w życie we wszystkich szkołach. Szkoda byłoby na większości dostatecznych i kilku dobrych nie zdać, tylko dlatego że uniemożliwiono mi poprawę semestru z matematyki.
Masz nauczkę, trzeba się było uczyć a nie siedzieć na forum.
He? A reszta ocen to z dupy się wzięła? Wychodziła mi dwója, ale - uwaga - kilka dni przed świętami dostałem 4 jedynki za brak zeszytu ćwiczeń i brak dwóch prac domowych. Wszystko za jednym zamachem, trve story.
Jakim idiotą trzeba być, żeby mieć poprawkę z matmy.
Bo to najcięższy przedmiot dla wielu ludzi? Marne prowo.
Jakim idiotą trzeba być, żeby mieć poprawkę z matmy.
He? A reszta ocen to z dupy się wzięła? Wychodziła mi dwója, ale - uwaga - kilka dni przed świętami dostałem 4 jedynki za brak zeszytu ćwiczeń i brak dwóch prac domowych.
Matematyka to jedyny przedmiot sprawdzający inteligencję. Trzeba było nosić zeszyt i robić prace domowe. Możesz mieć pretensje tylko do siebie.
Spytaj się w szkole, np. wychowawcy.
Nowe zasady nie obejmują maturzystów [...]
Szkoda, choć ja nie będę miał raczej żadnej pały na koniec szkoły (zresztą w klasie maturalnej wstyd by było, nawet jeśli byłaby taka możliwość :).
Matematyka to jedyny przedmiot sprawdzający inteligencję. Trzeba było nosić zeszyt i robić prace domowe. Możesz mieć pretensje tylko do siebie.
No, matematyka jako przedmiot sprawdziła moją inteligencję poprzez brak zeszytu.
W ogóle to zajebista teoria, bo znam wielu ludzi inteligentnych jak mało kto i również mieli problem z matmą, więc przestań pajacować, bo jakbym napisał o zagrożeniu z historii i polskiego, to byś pisał, że te przedmioty przecież sprawdzają inteligencję!!!111oenone
[1] Nie ma co pisać. Zaraz zjadą cię "inteligenci"
spoiler start
Trzeba było się uczyć!! :P
spoiler stop
Wszechwiedzący mefsybil nie poradził sobie ze szkolnym przedmiotem? Nie może być!
Matematyka to jedyny przedmiot sprawdzający inteligencję. Trzeba było nosić zeszyt i robić prace domowe. Możesz mieć pretensje tylko do siebie.
http://www.youtube.com/watch?v=Kq8h1XD5POw
No, matematyka jako przedmiot sprawdziła moją inteligencję poprzez brak zeszytu.
Gdybyś miał chociaż 3(co i tak nie jest żadnym wyczynem) to oceny za brak zeszytu by Ci tak nie obniżyły oceny końcowej, bo na pewno są z niską wagą, bądź nie są traktowane a takim samym poziomie co PK.
A poza tym zeszyt jest od tego, żeby go nosić. Trzeba wykonywać swoje obowiązki, aby domagać się respektowania praw.
http://www.youtube.com/watch?v=Kq8h1XD5POw
Normalne chłopaki, a nie jakies śmiecie. Pozdrów kumpli.
Gdybyś miał chociaż 3(co i tak nie jest żadnym wyczynem) to oceny za brak zeszytu by Ci tak nie obniżyły oceny końcowej, bo na pewno są z niską wagą, bądź nie są traktowane a takim samym poziomie co PK.
Szkoda tylko, że kartkówki mają taką samą wagę jak prace domowe, bo może te dwie 4 by coś dały, ale niestety, kartkówki waga 1, sprawdzian waga 6. Na żadnym przedmiocie nie mam tak ostrej wagi, a matmę mam podstawową.
A poza tym zeszyt jest od tego, żeby go nosić. Trzeba wykonywać swoje obowiązki, aby domagać się respektowania praw.
To nastepnym razem proszę bez gadania, że zeszyt jest twój i ja go nie sprawdzam.
Czekam na odpowiedź, a nie opinie geniuszów, uważających za najważniejszy przedmiot ten, z którego dobrze im idzie.
Skomentuję to krótko - kozak w necie, frajer w świecie.
Taki kozak w necie, że przynajmniej nie ukrywa jedynki z matematyki, PONOĆ TAK ŁATWEGO PRZEDMIOTU WEDŁUG FORUMOWYCH PITAGORASÓW
Skomentuję to krótko - kozak w necie, frajer w świecie.
Z 1 bańką można zdać, ale trzeba i tak pisać komisa którego można oblać. Jak się na niego nie przyjdzie to się nie przechodzi do następnej klasy. Tak było u mnie w poprzednim roku szkolnym.
Mówię ci, że najlepiej będzie jak spytasz się o to nauczyciela przedmiotu lub ewentualnie wychowawcy. Bo to zależy na pewno od danej szkoły.
edit. Albo może poproś ją, że się czego nauczysz jeszcze, a ona Cię z tego przepyta i da Ci przynajmniej 1+ na semestr. Wiem, że już późno, ale zapytać nie zaszkodzi.
Wyciągniesz się na tróję w letnim semestrze i wyjdzie ci 2. Taka zasada była kiedyś w mojej szkole.
Normalne chłopaki, a nie jakies śmiecie. Pozdrów kumpli.
pozdrowie, powiem im, ze picie wodki z helmu jest a la mode
Tak mi się przypomniało i chciałbym wiedzieć, czy to faktycznie weszło w życie we wszystkich szkołach. chyba weszło we wszystkich szkołach tak nam coś facet z po gadał.
Szkoda tylko, że kartkówki mają taką samą wagę jak prace domowe, bo może te dwie 4 by coś dały, ale niestety, kartkówki waga 1, sprawdzian waga 6. Na żadnym przedmiocie nie mam tak ostrej wagi, a matmę mam podstawową.
a to nie jest tak że wagę ocen liczy się tak samo na każdym przedmiocie ?
Dobra, odchodząc troszkę od tego ciśnięcia i wyśmiewania się z mefsybila, napiszę coś "na temat".
A więc - sprawdź statut szkoły i co w nim piszą o jedynkach na semestr/koniec roku - w moim jest tak, że mając jakiekolwiek oceny niedostateczne na semestr/koniec roku uczeń ma prawo, a nawet obowiązek przystąpić do egzaminu poprawkowego. I podejrzewam, że w twojej szkole (jak zresztą w każdej normalnej) nauczyciel MUSI pozwolić ci przystąpić do poprawki. A jeśli nie? Idź do dyrekcji, ewentualnie najpierw obgadaj to z wychowawcą.
spoiler start
Rozszerzona matma, 2 na semestr, ha!:D
spoiler stop
Mef, przestań się buntować przeciw złemu światu. Ja wiem, trudny okres, ale minie (miejmy nadzieję). Po prostu wystarczy od czasu do czasu przysiąść nad zeszytem i zrobić parę zadań, a nie toczyć zacięte boje w internecie o prawa dla gejów, porostów i nieświeżego jogurtu.
A z jedną gałą można przejść i nadrobić w następnym semestrze, przynajmniej u mnie było coś takiego. Ewentualnie poprawić zawsze się da przed koncem pierwszego semestru.
Już wiadomo do czego to zmierza.
Niż demograficzna>zmniejszenie wymagań szkół średnich>zmniejszenie wymagań na maturze>więcej osób dostaje się na studia>jest kasiorka :).
macio209 --> Nie, u mnie w szkole na każdym przedmiocie jest inaczej.
gracz12301 --> Przecież byłem u niej i powiedziała, że wykluczone, bo przez cały semestr nic nie robiłem. Przypominam, że jeszcze kilka dni przed świętami wychodziła mi 2, bo złapałem kilka pozytywnych ocen, ale jak na złość wstawiła mi cztery jedynki. Dwie za brak pracy domowej spowodowany brakiem zeszytu ćwiczeń i dwie za to, że nie miałem też poprzedniej i na pewno wtedy nie miałem również zeszytu, nawet nie próbuj zaprzeczać, bo urodziłam się wcześniej. Kilka minut przede mną o materiał do poprawy prosiła jedna koleżanka (jej oceny: siedem pał, jedna dwója, u niej średnia 1.1, u mnie 1.7), dostała kilka dni na to, by przyjść po lekcjach i coś napisać. Najlepsze jest to, że ogarniający matematykę mówią: "dobrze, że już wcześniej to zrozumiałem, bo teraz nic bym nie umiał". Faktycznie, w gimnazjum nie miałem takiego problemu, bo nauczyciel był znakomity.
No cóż, co do [17] i [18] to chyba odpisywać nie muszę, zostaje drugi semestr...
Czy naprawdę tak trudno spytać się nauczyciela od matematyki? Sprawdzić w bibliotece w statucie szkoły? Byś to sam załatwił ale ty musisz angażować całe forum...
"Przecież byłem u niej i powiedziała, że wykluczone, bo przez cały semestr nic nie robiłem. Przypominam, że jeszcze kilka dni przed świętami wychodziła mi 2, bo złapałem kilka pozytywnych ocen, ale jak na złość wstawiła mi cztery jedynki." - to wydaje mi sie bardzo mało realne... wystarczy dobrze rozmawiać, rozmowa z nauczycielem to najlepsze wyjście ale przedtem sprawdź jakie są zasady w tej szkole...
Rozwalają mnie tacy ludzie...
[22] Mówię ci sprawdź statut szkoły i przyciśnij ją, że tak nie może. Z muzyki zawsze miałem 5...
Ty to idź lepiej poprawić swoją dwóję z muzyki.
to wydaje mi sie bardzo mało realne... wystarczy dobrze rozmawiać, rozmowa z nauczycielem to najlepsze wyjście ale przedtem sprawdź jakie są zasady.
Huh, dzięki, byłem u niej, powiedziałem, że brakuje mi niewiele do dwójki (średnia 1.7) i czy mógłbym napisać jakiś sprawdzian, by wyciągnąć się na dwóję. NIE TY CHYBA SOBIE ŻARTUJESZ, ale twoja koleżanka która ma siedem pał, zapraszam.
Ja bym po prostu poprosił o wytłumaczenie ocen cząstkowych (tych za brak zeszytu) i uzasadnienie w jaki sposób to wpłynęło na moje wykształcenie w dziedzinie matematyki. Możesz jeszcze dyskutować na temat, że przecież nie liczy się zeszyt, a to co masz w głowie. Prace domowe, zeszyty, zeszyty ćwiczeń to takie sranie w banie, wyręczanie nauczyciela w jego ciężkiej pracy.
[22] Spotkałem się z podobną sytuacją gdy byłem w liceum, idziesz wtedy na rozmowe z dyrektorem i sprawa załatwiona. A co do tej możliwości posiadania jedynki to jest jakaś chora sprawa jak dla mnie. Przez to 50% ludzie nie będzie zdawać matury z matematyki, ja nie wiem jak oni to widzą.
[25] Dokładnie
Ja bym zrozumiał gdybyś nie ogarnął materiału dostał 1 z jakichś sprawdzianów lub kartkówek. Ale, że dostałeś 1 z braku pracy domowej/braku książek i to kilka pod rząd do tego nie zrozumiem nigdy. Masz chłopie sytuację podbramkową, a ty sobie olewasz i cudownie zapominasz, aby zrobić kilka zadań i spakować na drugi dzień książkę. Głupota.
Nie ma co narzekać na nauczycielkę, albo porównywać się do innych uczniów, którzy niby niesprawiedliwie mają lepsze oceny od Ciebie. Weź to na klatę, bo nikt Ci nie gwarantował, że życie będzie sprawiedliwe. Miałem podobną sytuację do Twojej (tzn. ja zaliczyłem semestr), ale byłem miły dla nauczycielki, nie opuszczałem zajęć, chodziłem na zajęcia dodatkowe i przepuściła mnie ze średnią niższą niż wymagają jej zasady, a raczej zasady szkoły. Później przyszły jako takie wyniki i już sam uzyskałem własną pracą wymaganą średnią ważoną i dostałem się na Politechnikę.
Jestem pewien, że dasz radę przekonać ją swoją postawą w II semestrze i nie będzie problemów. Może będziesz pisać jakąś poprawkę I semestru czy coś takiego, ale na pewno będzie dobrze. Oni tylko tak straszą, aby uczeń się ogarnął. Ważne, aby podejść na chillu do sprawy i robić co trzeba. Jak się będziesz denerwować sytuacją, to nic nie zdziałasz, aby rozwiązać problem.
A co do dyrektora i tych spraw, to bym tak rozwiązywał problem tylko w ostateczności.
halfmaniac i reszta hejterów - Napisałbym coś o mojej byłej matematyczce (u której naprawdę było ciężko o ocenę wyższą niż 3 - wychodziła z założenia, że im mamy gorsze oceny tym dłużej będziemy przygotowywać się do matury :)) ale wątpię żeby ktokolwiek uwierzył jak niesprawiedliwy był system oceniania u mnie w szkole. Nie chce mi się przebijać przez cały wątek pyskówek, płaczu i usprawiedliwień ale może u autora wątku była taka sama sytuacja, więc internetowe wytykanie palcami jest dość... szczeniackie?
a co do tematu - spytaj któregoś wyluzowanego pedagoga - wydaje mi się, że jeśli masz dobre zachowanie i nie jesteś szkolnym ziółkiem to zostaniesz komisyjnie przepuszczony.
Nie no, teraz jakiekolwiek dyskusje z nauczycielem nie mają już sensu, bo a) z tego co piszesz jest to osoba o dość ciężkim charakterze b) masz już pewnie koniec semestru, więc po ptokach
Masz PRAWO do poprawki i w tej kwestii nauczycielka nie ma nic do gadania.
Mniej Nergala, Behemotha i tego typu szmatanistycznych rzeczy. Bierz się za naukę! Ja w Twoim wieku miałem problem czy będę miał średnią 5.0 czy 5.1.
No dobra, może jest jeszcze nadzieja, spróbuję. Dzięki za wszelkie odpowiedzi, może jeszcze nie wszystko stracone.
spoiler start
Splinter the Rat --> Nergal skończył studia historyczne, nie wiem czy w końcu zrobił ten doktorat, czy nie :D
spoiler stop
Belert --> Ehe, ty wiesz lepiej, wszystko masz napisane. Nauczyłem się do dwóch kartkówek i dostałem dwie czwórki, jednak dziś dowiaduję się, że nic nie robię. :D
to nie matematyczka jest winna tylko twoj olewajacy stosunek do nauki.Olewaj dalej.
Ja to zawsze słucham o tych nauczycielach krwiopijcach a potem i tak wszyscy zdają. Myślicie że nauczycielowi chce się przychodzić w wakacje na egzamin komisyjny? Pójście do dyrektora jak ktoś sugerował to słaby pomysł, z nauczycielem nie wygrasz i nawet dyrektor nie ma prawda narzucić nauczycielowi zmiany oceny. Narobisz sobie tylko bigosu, bo ludzie są mściwi i nie wyjdzies z tego pojedynku zwycięsko. Jedyne co możesz zrobić to schować dumę i pogadać z nauczycielką, grzecznie zapytać czy możesz coś poprawić, na 99% efekt będzie zadowalający. Jeśli nie, zawsze pozostaje wysłać rodziców.
Ehe, ty wiesz lepiej, wszystko masz napisane. Nauczyłem się do dwóch kartkówek i dostałem dwie czwórki, jednak dziś dowiaduję się, że nic nie robię. :D
No rzeczywiście, jakaś chora ta nauczycielka! W końcu nauczyłeś się do AŻ(!) dwóch kartkówek.
No rzeczywiście, jakaś chora ta nauczycielka! W końcu nauczyłeś się do AŻ(!) dwóch kartkówek.
Ile razy mam powtarzać, że nie mam możliwości poprawy? Nauczyłem się do aktualnych kartkówek, przed nimi była tylko jedna + sprawdzian, później już zupełnie nic.
Chociaż nie, przyszedłem kiedyś rano poprawić sprawdzian, oczywiście dostałem pałę, ale przyszedłem. Nie robię nic? No pewnie, że nic.
A ja powiem tylko tyle, że miałem już przeboje z wieloma nauczycielami i z każdym wygrałem :) Ostatnio nawet katechetka przybiegła do mnie z płaczem, przeprosinami, a pod koniec przytuliła mnie i pogłaskała po głowie. Wydaje się niemożliwe, bo ogólnie to siekiera, a jednak jak się umie załatwić to nie ma problemu :) Wystarczy mieć dobre argumenty i nieco wiedzy na temat praw + dobre kontakty z dyrekcją też nie zaszkodzą ;)
Z Twoich postów na forum wynika jakbyś wszystkie rozumy pozjadał autorze wątku, plus do tego dochodzi pogardliwy stosunek do innych użytkowników, a tu jak widać płacz i lament na złego nauczyciela. Bez obrazy, ale zachowujesz się dziecinnie, jak taki typowy forumowy krzykacz.
Nie zrozum mnie źle, życzę Ci abyś poprawił banie i przeszedł dalej, ale zrewiduj swoje postępowanie bo uwierz, że taka działalność potrafi rozbawić :) .
[31] Tym bardziej powinieneś się jakoś zmobilizować skoro Twój idol skończył studia. Zeszyty zeszytami. W Twoim wieku takie problemy to naprawdę obciach. Nie wiem czy młodzież teraz mniej rozgarnięta, czy dawniej nauczyciele byli łagodniejsi...
Poziom nauczania mamy na fatalnym poziomie, cały kraj obwinia coraz głupszą młodzież a prawda jest taka, że 90% nauczycieli ma gówniane pojęcie o tym co oznacza bycie pedagogiem. Metody nauczania stosują wręcz średniowieczne co do kupy z kiepskim programem składa się na bardzo smutny obraz współcznej edukacji w Polsce. Prawdziwym gwoździem do trumny jest szkolnictwo wyższe, które jako tako ratuje obraz zachodu i przyszłości całych pokoleń. W Polsce stawia ono kropkę nad "i" w zwrocie "idiotyczne nauczanie".
Przez 10 lat nauki niemieckiego w szkole nie nauczyłem się praktycznie w ogóle tego języka, po kilku latach okazało się, że to co zrobiliśmy przez dekadę ogarnąłbym w góra rok. Ba, po 2 latach nauki jakiegokolwiek języka (3x w tygodniu) mówiłbym w nim naprawdę biegle, nie wspominając o czytaniu czy pisaniu.
Jestem ciekaw ilu wielkich cwaniaków z tego tematu skończyło ogólniaki z bardzo dobrą znajomością dwóch języków obcych i dlaczego nie ma przymusowej matury z rozszerzonego angielskiego + drugiego wybranego języka obcego? Ilu z Was zdałoby ją chociaż na 80%? Pewnie niewielu, a jak ktoś raz dostanie lacza na półrocze to łatwo oceniać. Nie wiedząc praktycznie nic o szkole, klasie, nauczycielu, sytuacji rodzinnej i sytuacji innych uczniów. W mojej (technicznej) szkole gała z matmy to była taka oczywistość jak masło do kanapki, ciągła walka o przetrwanie, ludzie którzy otarli się o kiblowanie podostawali się na najlepsze uczelnie w Polsce i niemal wymaksowali rozszerzone matury z tego przedmiotu, więc zamknijcie japy.
Tak jak pisze bartek. Jedną sprawą jest podejście ucznia do przedmiotu, a całkowicie odrębną kwestię stanowi poziom i program nauczania. Człowiek może być zdolny ale leniwy. W tym momencie powinien reagować pedagog, mobilizując ucznia do większej pracy. Niestety rzeczywistość jest zupełnie inna. Sam pamiętam swoją fatalną nauczycielkę z liceum. Nie spotkałem osoby, która miała zajęcia z tą Panią i miała o niej pozytywne zdanie. Ja akurat problemów z matematyką nigdy nie miałem więc zaliczenie nie stanowiło kłopotu. Zabrakło mi jednak mobilizacji bo nauki w klasie maturalnej i rozszerzoną matematyką zdałem poniżej swoich oczekiwań. No ale i tak się cieszę. Wiele osób zapisywało się na korepetycje, a ich rodzice wydawali krocie aby tylko ich dzieci zdały maturę. Sam pomagałem przez rok koledze i jego matka mi później dziękowała. Ktoś mógłby zapytać - dlaczego nie zmienić nauczyciela. Powód jest często bardzo prosty - brak alternatywy. Dużą część nauczycieli tego przedmiotu stanowią zakompleksieni nieudacznicy(mam nadzieję, że nikogo nie obraziłem ;)), bo Ci zdolniejsi i ambitniejsi zaszli o wiele wyżej. Prawdziwych nauczycieli z powołania z własnego otoczenia mógłbym policzyć na palcach jednej ręki.
Ja się angielskiego nauczyłem przez rok na korkach tyle, ile w szkole przed 4 lata, taka prawda. To samo z matematyką.
Na twoim miejscu wzialbym sobie do serca dwie rzeczy:
#1 Matematyka jest bardzo potrzebna, rozwija myslenie.
#2 Swiat nie jest sprawiedliwy vel. twoje problemy z dostaniem czterech jedynek na raz.
Ilu z Was zdałoby ją chociaż na 80%
Procenty i wyniki testow radzilbym brac z przymruzonym okiem, nie jest zadna tajemnica, ze naucza sie tak aby wyniki na testach byly dobre co nie zawsze oznacza to, ze wiedza uzyskana w ten sposob jest wartosciowa.
Co to za szkoła w której udupiają z 1 przedmiotu o_0? W moim liceum to by było nie do pomyślenia, żeby któryś z nauczycieli uniemożliwił normalnemu uczniowi poprawę, nie wspominając o zgłoszeniu "problemu z nauką" do wychowawcy i rodziców, żeby jakoś temu zaradzić.
Chyba, że faktycznie opierdzielałeś się cały rok i teraz jest płacz na koniec.
To dziewczyna mająca 7 lach z matmy ma mieć większą szansę na poprawienie się niż ty? Babeczka musi cię bardzo nie lubić.
ciekawe czemu
1.Twoje problemy sa eee....hmm.... wyolbrzymione i niczym wobec prawdziwych problemow jakie bedziesz mial konczac szkole.
2.Lepiej sie ucz matmy bo moze ci sie bardzo przydac.
3.Nie podskakuj do silniejszych od ciebie bo bedziesz tego zalowal.To akurat ci sie przyda na reszte zycia
Jestem w bardzo podobnej sytuacji, i uważam że wszyscy wyżej mają racje. Niestety.
Poziom nauczania mamy na fatalnym poziomie ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------->
Chyba nie wiesz co mówisz. Mam porównanie polskiej szkoły do chociażby do tej do której uczęszczam teraz(Bahrajn, nie wiem czy kojarzysz :)) I - tak, zgadłeś - poziom w Polsce jest o wiele wyższy. Jestem w dziesiątej klasie(czyli tutejszy odpowiednik polskiej pierwszej klasy liceum) i od paru tygodni przerabiamy równania. Od kumpli z klasy dowiedziałem się, że NIGDY WCZEŚNIEJ tego nie mieli.
Inny przykład - historia. Temat z dzisiejszej lekcji - Grecja. Kurde, niedość, że w Polsce było to już we wrześniu, to okazało się, że tego ponoć też wcześniej nie mieli(a to, że historię mają od 7. klasy, to w ogóle inna sprawa i jakiś kiepski żart jak dla mnie).
A, zapomniałem dodać, że idziemy amerykańskim trybem nauczania, żeby ktoś mi nie zarzucił, że tam jest lepiej.
Teoretycznie w polskiej szkole wszystko można.