Historia z epickim rozmachem #3 - Opposing Force, Blue Shift
HL grałem, OF też, parę lat po premierze. Za to Blue Shift odpalę dopiero teraz, tak się złożyło, heh.
Chyba powinno być "obrót o 180 stopni" ;P
Ja zdecydowanie wolałem Blue Shifta - niewielka, ale wiarygodna historia, z prostym, ale bardzo przyjemnym zakończeniem. Opposing Force był przeładowany na siłę i próbował zgwałcić kanon Half-Life'a. Dodali tą całą rasę X żeby urozmaicić rozgrywkę i nawet nie skonsultowali tego ze scenarzystą HL.
Przez to ktoś taki jak Adrian Shepard po prostu nie istnieje w świecie Half-Life i Valve nie planuje, by powrócił - chociaż znając ich to nigdy nie wiadomo.
Praktycznie jedynym kanonicznym elementem OpFora jest wysadzenie Black Mesy.
OPfor był niesamowity, grało mi się w niego chyba przyjemniej niż w samą podstawkę, choć to że grało mi się przyjemniej nie oznacza że był lepszy bo nie był :) Tak czy inaczej miło było zobaczyć całą historię ze strony tego złego, ja nawet wypełniałem do końca swoje obowiązki i naukowców oraz ochronę zabijałem :)
Jeśli chodzi o blue shifta to także lekki zawód, ale lekki bo ostatecznie grało mi się całkiem przyjemnie.
A później nastał rok 2004…
A to ten rok w którym strzała amora trafiła mnie w kolan... serce z jedynego innego powodu niż płeć przeciwna.
Goozys, jak zwykle świetny tekst, ale ostatni akapit mocno mnie zaskoczył. Już w poprzedniej części byłem zszokowany Twoimi zbyt silnymi odczuciami wynikającymi z bliskim kontaktem z Half-Life, ale tu przebiłeś dosłownie wszystko. Fanatyzm przez duże F. To nawet ja przy Legacy of Kain jest pikuś, bo seria choć wywołuje we mnie ogromne emocje oraz lubię o niej często długo myśleć, czy nawet zdarza mi się o niej śnić, a generalnie śnię o kontynuacji Defiance. Tak, mam kilka snów, w których śniło mi się że uczestniczę w akcji jako Kain, Raziel, ewentualnie jako gracz. Przebudzenie się z tak pięknego snu jest mocnym kopniakiem w rzyć, bo wiem że takowej kontynuacji nie ma, ehh... Dobra, obaj jesteśmy psycholami, wydało się, haha! :D
Cenię Twoje teksty za profesjonalizm oraz styl, który zachęca do dyskusji z autorem. Sama treść też jest ważna, co uzupełnia Twoje walory, ale do rzeczy.
Opposing Force jest wspaniałym dodatkiem, który zapewnia tyle godzin grania, co większość pełnych wersji, ponadto wprowadza wiele nowości takich jak nowe stwory, bronie (szczególnie te żywe z obcych) i wiele innych elementów, które są znakiem rozpoznawczym produkcji Gearbox. To się czuje, od razu widać różnice w skonstruowaniu światów z uniwersum Half-Life pomiędzy Valve, a Gearbox. Każdy z nich ma swoje zalety, ale jak wiadomo, prawie niemożliwym jest stworzenie lepszego rozszerzenia od podstawowej wersji, więc "zwykły" Half-Life i tak jest sporo lepszy od Opposing Force. Właśnie niedawno sobie odświeżałem stare odsłony, a w ciągu kilku ostatnich tygodni ukończyłem pierwszy dodatek do znakomitej jedynki.
Blue Shift jest niestety o wiele gorszym dodatkiem. Jest krótki, a akcji w nim tyle co wody w cegle. Tutejsza rozgrywka nastawiona jest bardziej na zagadki aniżeli strzelanie. Także asortyment broni jest skromny, a nowości praktycznie nie ma, poza texture packiem i nieco lepszą oprawą wizualną, która i tak w roku 2001 była słaba. Aczkolwiek owy dodatek miał kilka ciekawych sytuacji takich jak widok nieprzytomnego Gordona, ciągniętego przez żołnierzy. W końcu w podstawce, ta sytuacja miała miejsce, złapali Gordona w zasadzce, a później zamierzali się go pozbyć w zgniatarce, pamiętasz? Takich smaczków było tu całkiem sporo, ale zakończenie naprawdę mnie rozbawiło, bo ciekawie je przedstawili. Więc, nadal jest to w miarę ciekawe rozszerzenie, ale faktycznie sporo mu brakowało.
Generalnie, podzielam Twoje zdanie w 99%.
Oczywiście pierwszy Half-Life bardzo mi się podobał, ale serca mi nie skradł, zrobiła to część druga. Identyczna sytuacja towarzyszyła mi od niedawna podczas przemierzania lokacji w Portal 2 względem do protoplasty.
Polecam zagrać również w odświeżoną jedynkę - Half-Life: Source, ot tak dla porównania z oryginałem. ;)
P.S. Niebawem zabieram się za odświeżenie Blue Shift, a później pokombinuje z modem/konwersją dodatku Decay.
Świetny tekst, niestety nie miałem przyjemności grać w pierwszą część wraz z dodatkami, ale pochwalę się tym że drugą część razem z episodami połknąłem w całości. Dawno nie grałem w tak świetną grę.
Kazioo
Już poprawiłem. Faktycznie miało być 180.
raziel88ck
Ty psycholu! Dzięki za obszerny komentarz... Oczywiście, że pamiętam moment, w którym Freeman zostaje złapany. Toć przecież o tym wspomniałem w tekście. Grałem w Half-Life Source i to nadal stary dobry Half-Life z lekkim liftingiem, nic poza tym. W Decay także kiedyś zagrałem w trybie kooperacji. Dla poszerzenia wiedzy o uniwersum Half-Life można w to zagrać, ale oprócz tego nic w zasadzie ten epizod nie oferuje.