Mroczny Rycerz na łopatkach - recenzja Batman:Year One
Według mnie największą wadą Batman: Year One jest to, że w ogóle nie zapada w pamięć. Oglądałem ten film miesiąc temu i ledwo go pamiętam. A do mniejszych wad zaliczyłbym animacje komputerową która w niektórych momentach strasznie odstaje od klasycznej animacji. Postać Selina Kyle (Frank Miller nigdy się nie nauczy, że kobiety to nie tylko prostytutki). Miasto Gotham które nie wiem dlaczego (być może koszty) jest wyludnione. Jedyna zaleta to komisarz Gordon i wszystko co z nim związane. 5/10.
W ogóle nie rozumiem krytyki. Film jest niemal w stu procentach wierny komiksowi, więc czepianie się podejmowanych przez bohaterów akcji albo ilości scena z Catwoman (których było dokładnie tyle samo co w pierwowzorze, a więc "trochę" więcej niż dwie) zakrawa o żart.
Prawdziwą wadą jest to, co powtarza się w niemal każdej tego typu produkcji - czas trwania. Po prostu studia (zarówno DC, jak i Marvel) chcą jak najlepszych wyników w jak najkrótszym czasie i przy jak najmniejszym budżecie, co przekłada się ujemnie na jakość produkcji. Standardem w tym przypadku jest ~75 minut, ale Year One trwa tylko 64. Stąd szatkowany montaż i przeskoki w czasie, które mają wprawdzie uzasadnienie, ale w efekcie końcowym wydają się chaotyczne. mam nadzieję, że nigdy nie powstanie na podobnych zasadach ekranizacja Long Halloween, bo to będzie dramat.
Poza tym na minus zaliczam głosy bohaterów, zwłaszcza Wayne'a i Gordona. W zamyśle miały wyrażać zmęczenie, a w rezultacie ich monologi brzmią jak przynudzanie podstarzałych profesorków po sześciu godzinach wykładu z metodologii projektowania i techniki realizacji.
Parę rzeczy zawiodło, ale ogląda się dobrze, co jest głównie zasługą materiału źródłowego. Na IMDb i Rotten Tomatoes film poradził sobie nieźle. W porównaniu z innymi pełnometrażówkami DC też wypada dobrze. Za to pozostaje daleko w tyle za krótkometrażowymi filmami z DC Showcase, które niemal zawsze są lepsze od właściwej produkcji, jakiej towarzyszą.