Dlaczego kiedyś gry sprawiały więcej radości?
Gry nie sprawiały więcej radości, przykro mi ale ten artykuł jest idiotyczny i poszedłeś w całkowicie inną stronę niż prawda. Całość to głęboka iluzja i pewne prawa naszego bycia. Przyjrzyj się tematowi ponownie, pofilozofuj przez kilka tygodni i napisz jeszcze raz, bo to co tu zostało napisane to głupota powielana przez ogrom ludzi nieświadomych działania naszej psychiki.
Ja też się nie zgadzam, by gry sprawiały więcej radości kiedyś. Za czasów liceum czy podstawówki grałem dużo więcej, w większą ilość gier naraz (niestety - swego czasu wiele z nich to były tzw. kopie techniczne :P > ot, błędy młodości) i naprawdę docenić potrafiłem tylko część z nich.
Teraz zaś w pełni świadomie wybieram tylko te tytuły, które mają największą szansę sprawić mi radość. Gry, które na pewno przejdę do końca i będę dobrze wspominał zerkając na półkę z pudełkami. Jakość > ilość. I to sprawia, że teraz gram z większą radością, bo jest to odpowiednik rewelacyjnego filmu, fajnej podróży czy świetnej książki. A kiedyś to było po prostu granie, bo tak.
Ja akurat się mniej więcej zgadzam z autorem. Przede wszystkim w kwestii, że branża od dawna zjada swój ogon i klepie to samo. Klon goni klona więc nie dziwne, że grać się odechciewa. Poza tym te wszystkie obecne pieprzone DRM, DLC, dodatkowe konta, programy i inne nikomu niepotrzebne bzdury skutecznie zniechęcają do zabawy. Nie mówiąc o tym, że gry są nie rzadko wypuszczane w skandalicznym technicznym stanie - BF3, Skyrim, Rage, co by daleko nie szukać.
Plus też wiek swoje robi. Gram od czasów Atari 65 XE więc już szmat czasu i sam stwierdzam, że coraz mniej mam na to ochotę. Ostatnio zrobiłem sobie listę tak z 10 gier (głównie starszych) w które mógłbym dalej grać nonstop i bez żalu nie kupować już tych wszystkich o kant dupy potłuc "hiciorów".
Wszystko co masowe zaczyna się szybko nudzić bo nikt nie będzie obecnie ryzykował i próbował wymyślać czegoś nowego. Gry dawno stały się masówką, żadną tam sztuką jak niektórzy lubią twierdzić i doszukiwać się ukrytych znaczeń. Stąd nic się szybko nie zmieni. Ewentualnie pozostają gry indie, które ostatnimi czasy oferują znacznie lepszą zabawę od gier AAA.
Ja się nie zgadzam tylko w kwestii "gry kiedyś sprawiały więcej radości". To, że branża od pewnego czasu forsuje pomysły, które są mocno dyskusyjne i coraz rzadziej potrafi zaskoczyć jest prawdą i z tym się zgadzam :)
Inaczej - może nie sprawiały więcej radości, tylko... były czymś świeższym? Bardziej odkrywczym? Sami byliśmy młodsi i było to dla nas nowe medium? :P Mała konkurencja to też dobry powód. To były takie czasy, w których każdy miał 1-2 ulubione tytuły i ciął w nie godzinami. Może "większa radocha" to tylko takie wrażenie.
Ale fakt, Enemy Territory... Ech, to były czasy xp
[4]sekret_mnicha=> jeśli się zgadzasz to gry Indie musza być Ci kompletnie obce.
Fajowe rozwiązania, w większości zero zabezpieczeń, kupowanie za grosze, wsparcie i dialog z community... ja uważam że branża ma się najlepiej od wielu, wieeelu lat.
Możliwości jakie ma gracz nie było w snach na poczatku tysiąclecia.
A tytuły... zawsze były kichy. Tlyko kiedyś tąńsze i mniej znane. Teraz część kich ma potężne nakłady finansowe na marketing.
Jj > Zupełnie obce nie są, ale raczej w nich nie "siedzę". Ale też nie napisałem, że cała branża przeżywa zastój - po prostu forsowane są durne pomysły (na szczęście nie przez wszystkich) i coraz rzadziej produkcje zaskakują (na szczęście nie wszystkie). Są na rynku miejsca świeże i pachnące optymizmem :)
Czemu gry spawiały wiecej radości? Bo nie próbowano dorabiać jakieś ideologi do gameplaya.
No i nad każdym detalem siedzi sztab specjalistów, coby dopasować do przecietnego gracza, czuć momentami.
ja się zgodzę ze Zdenio, że to raczej takie odczucia, że wtedy wszystko robiło na nas większe wrażenie, było nowe, świeże,
tak jest ze wszystkim w życiu, że za pierwszym razem (lub kilkoma) jest extra, a później się do tego przyzwyczajamy,
druga sprawa to, że wtedy byliśmy dziećmi, nie trzeba było się przejmować pracą, obowiązkami, można było grac cały weekend nie mając w głowie jakiś przyziemnych spraw :P
kolejna sprawa, że kiedyś był raczej niedosyt gier, było ich dużo mniej i z braku laku trzeba było w jedno grać kilkadziesiąt lub kilkaset godzin,
teraz jest taki wybór, że po przejściu jednej gry już wyszło 25 nowych, w które chciałoby się zagrać.
Ale mimo wszystko mi gry sprawiają obecnie więcej radości.
Zdecydowanie gry kiedyś sprawiały mi więcej radości.
spoiler start
Bo byłem młodszy, nie pracowałem i miałem więcej czasu na nie. :)
spoiler stop
Patrząc przez mainstreamowy pryzmat branża jest, imho, w stagnacji od mniej więcej 2004 roku. Od tego czasu było kilka naprawdę wizjonerskich, dopracowanych tytułów które popychają ten cały burdel.
Indie mimo wszystko nie zmianią całej brańży, pomijając wyjątki pokroju Minecrafta wciąż fundusze i ilośc sprzedanych kopii jest daleko w tyle za gigantmai dyktującymi warunki i wyznaczającymi trendy.
Strona padła...
Tak naprawdę sprawiały więcej radości bo my byliśmy młodsi. Teraz mamy wyrobiony gust i nic nas nie zaskakuje, nie cieszy tak mocno jak kiedyś.
Ktoś na forum kiedyś zazdrościł innemu graczowi, że chciałby stracić pamięc by móc przejśc Gothica pierwszy raz (normalnie przeszedł go chyba 5 razy).
Są nowi gracze i im sprawia radość w granie w gry nudne dla starych wyjadaczy.
Kolejny raz jojczenie przedwcześnie stetryczałych. Trawa była zieleńsza i zawsze było lato.
Jestem od Was starszy, a nie narzekam.
Jj > Masz dużo racji. Co tylko dodatkowo potwierdza moje pierwotne "nie zgadzam się z autorem". Gry sprawiają mi więcej radochy teraz, niż kiedyś :)
A ja się zgadzam. Dzisiaj gry są jak fast foody. Powszechne, tanie i lekkostrawne. Może sek w tym, że dawniej znacznie mniejsza ilość osób miała komputer, który był po prostu luksusem? Na pewno w latach dziewięćdziesiątych grało się klimatycznej (nie tylko na PC), bo ze względu na ograniczone środki więcej osób kumulowało się przy jednym sprzęcie i grę traktowało niemal jak ołtarz :). Na pewno nie można odrzucać tezy postawionej przez autora tego artykułu.
Gry są tańsze, kosztują nawet dosłownie grosze, jest nieporównywalnie większe bogactwo tytułów (mimo wymarcia i wymierania niektórych- ot symulatory lotu czy klasyczne do bólu shootery których jest jak na lekarstwo- co bylo ostantio? Hard Reset? teraz SS3. Potem?...). Gra sie o wiele łatwiej i szybciej, ma się natychmiastowy dostęp do modów, patchy (a nie jak kiedyś po kilku miechach się w kafejce odkrywało że wyszła aktualizacja gry :D), społecnzości graczy, dodatków (w tym nieszczęsnych DLC). Miejsc w których można kupic gry, zarówno w wersji klasycznej jak i cyfrowej, jest tyle że głowa boli.
Mimo że wiele magii (związanej po cześci z młodym wiekiem) i wyjątkowości uleciało z tej formy rozrywki to w tej chwili jestem graczem o wiele szczęścliwszym niż 10 lat temu. Wiadomo- zawsze chcialo by się mieć więcej czasu na jeszcze lepsze gry- ale obiektywnie naprawdę nie jest źle.
<- [2]
Oszczędziłeś mi opisywania jak ja to widzę i za to Ci dziękuję :)
Ludzie mają za duże oczekiwania.
Taki Skyrim - gdybym podszedł do niego jak do cRPGa to był dał sobie z nim spokój. Ale jako słabszy krewny Dark Messiaha? Czemu nie.
Albo Deus Ex HR. Mi wystarczyło, żeby był lepszy od Invisible Wars.
Ludzie oczekują cholera wie czego, dostają grę tylko bardzo dobrą i jest zawód.
Anyway - warto korzystać z czegoś takiego jak „biblioteka tytułów" a nie jechać na nowościach bo tylko by człowieka szlag trafiał jakby miał tylko w nówki ciorać.
Za gówniarza nie miało się nie wiadomo jakich wymagań to i wszystko sprawiało więcej frajdy
Czy tylko ja mam wrażenie że na gamplayu niektórzy wymyślają nieprawdziwe tezy? Po co? Aby przyciągnąć więcej czytelników?
Mój kontr-manifest: gry sprawiają mi więcej radości dzisiaj - dlatego piszę o nich na gameplay.pl.
kiedyś każda nowa gra(taka w naszych rękach, czyli niekoniecznie 'nowa') była ciekawym odkryciem i każdy poznawał powoli cały świat gier; nie było tylu pism o nich, recenzji, zapowiedzi i wszystko było ciekawe i wciagajace ale za to kiepsko było z przechodzeniem gier, dla 10-latka dużo produkcji było zbyt trudnych więc siegało sie po kolejna pożyczona od kumpla na Pegasusa.. nie zwracajac uwagi czy sie grę przeszło; dostęp do gier był trudniejszy, nie było tak łatwego 'piracenia' a Game Boy i posiadanie 2-3 gier na niego było szczytem marzeń, za to GTA i Duke Nukem 3D to były najlepsze hity
dziś wiele gier daje jeszcze wiecej radości ale innej, takiej jaką sami wybieramy, mamy zbyt duży wybór i pragniemy więcej, lepiej.. więc marudzimy; tytułów i platform jest mnóstwo, dostęp jest szalenie łatwy i wszedzie jest o tym głośno a wiekszość gry znamy już często przed jej przejściem, taki lajf, zmiany wybrane same przez nas samych, czy lepsze czy gorsze, każdy uzna według siebie :)
na pocieszenie:
Slipknot - Dead Memories http://www.youtube.com/watch?v=kP5PqJpk5lQ&ob=av3e
Ja tam cały czas bawię się tak samo. Nie dorabiam do tego ideologii, nie "przeżywam gier" (oprócz kilku wyjątków), a po prostu spędzam z nimi część wolnego czasu. Kiedyś na Pegasusie, dzisiaj na PS3, wciąż przy tym poznaje różne historie i wciągam się w systemy. Praktycznie bez zmian.
IGI, to było coś. Pamiętam jak w jedynce miałem zbugowany celownik (którego po prostu nie było:D). Musiałem wtedy całą grę przejść na czuja używając najpierw lornetkę ustawić wroga na środku ekranu i go ubić. Coś pięknego;D
antolus22 --> miałem to samo, zbawieniem okazała się snajperka ale było do niej mało naboi, jednak zamiast tego zrobiłem pisakiem kropke na monitorze w miejscu centralnym lornetki/snajperki :D nie rozwiązało to problemu bo gra sie wywalała w najmniej oczekiwanych momentach, czasami po 1 minucie, czasami po 30min, także nie dało rady przejść długiej misji 3 już a z takim celownikiem to pewnie i nawet kolejnych trudnych misji, problemem okazały sie sterowniki, trzeba było zainstalować bardzo stare( ja instalowałem jakieś z 2000 roku)
swoją droga ciekawe że autor zamieścił gameplay z IGI 2; gra posiada ciekawy poczatek ale pózniej sa juz tylko frustracje z misjami(jest jeszcze trudniejsza niż jedynka); pamietam też jak z kumplem marudziłem ze to juz nie te stare IGI w którym spluwy nie podskakiwały i mozna było zabic ze 100m z pistoletu jednym strzałem :D
PS: M16A2 w IGI 1 było wspaniałe i kochałem z niego strzelać, dziś mało która broń tak zapada mi w pamięć ;)
nienawidzę takich bzdur :D gry coraz lepsze, a tu takie pierdoły lol
to z tobą jest coś nie tak
Jeśli ktokolwiek uważa, że kiedyś gry były lepsze i sprawiały więcej radości, to niech uruchomi sobie te stare gry i pogra w nie dziś - odkładając na bok sentyment i tym podobne pierdoły. Szybko zrewiduje swoje poglądy. I tyle w temacie.
Widzę nie tylko ja przechodzę ten "kryzys",miło jest czasami z kimś razem po marudzić ;)
Kiedyś może się grało dla samego "zagrania" żeby zabić czas lub zwyczajnie z "uzależnienia",(człowiek się "jarał" przejściem prze omaha beach w MOH:AA) dzisiaj to już nie to samo..........,choć tu problemem nie są gry tylko pewien "wyrobiony gust" u graczy.
aope -> Ja tam dalej uważam, że jest 10-15 gier, które klimatem, oprawą, muzyką, gameplayem i pomysłem biją 90% produkcji, które teraz powstają a z pozostałymi 10% są na równi.
Co nie zmienia faktu, że chociażby w tym roku wyszło kilka naprawdę dobrych gier.
@PatriciusG.: a ja wręcz przeciwnie. Oczywiście znajdą się pojedyncze perełki (słowo klucz - pojedyncze), które mają do zaoferowania całkiem sporo i nie zestarzały się "aż tak bardzo", niemniej rozwiązania w nich obecne są dzisiaj zwyczajnie męczące. A przynajmniej niektóre z nich. Jasne, świetnie bawiłem się przy starszych cRPG, kocham wręcz serię Wizardry, siódemka zabrała mi z życiorysu miesiące świetnej zabawy, lubię stare Fallouty, miło wspominam stare gry od BlackIsle, stare przygodówki, gry wyścigowe (oj Lotusie Lotusie). Problem w tym, że ostatnio próbowałem ponownie pobawić się tymi grami. I o ile Fallouty jeszcze dają sporo frajdy, o tyle moje ograne Wizardry 7 wręcz odrzuca, Torment nie daje rady, Baldurs Gate to już schemat, gdzie widać wszystkie niedoróbki, itd. itp. Niemniej wciąż pamiętam, jak wiele radości dały mi te gry. Tylko co z tego? EOB - nie da się w to dzisiaj grać. Syndicate? Nie da rady, po prostu, teraz wydaje się ona tak banalna i prosta - w tym negatywnym znaczeniu - że nie zdzierżyłem dłużej, niż godzinę. I tak mógłbym wymieniać i wymieniać. Kiedyś to było fajne, ale dzisiaj mamy po prostu znacznie większe wymagania. A stare klasyki - zostawić, niech leżą razem ze wspomnieniami.
A "dzisiejsze" gry? Świetnie się przy nich bawię. Nie jest prawdą, że brakuje tu innowacji czy wizjonerów - oni cały czas tu są, tylko giną w natłoku innych. Wciąż ukazują się perełki, jak i wciąż ukazują się gry dla mas. Tutaj nic się nie zmieniło poza tym, że teraz masy to miliony, a nie tysiące jak kiedyś i gry sa dostępne wszędzie i dla każdego, a nie w drogim sklepie z jednym pudełkiem na wystawie. Dlatego dla mnie w tej rozrywce jest tylko lepiej - wszystko poszło do przodu. I mechanizmy i prezentacja świata i swoboda, o takich rzeczach jak grafika, muzyka itd. nawet nie wspominając. Nostalgia do starych gier ma swoje miejsce i zawsze będzie miała, ale nie dajmy się zwariować :)
-bo będąc młodszymi mamy mniejsze wymagania
-bo zdążyliśmy się już znudzić grami
-bo już wiemy co to gry i już nas nie zaskakują
-bo było mniej gier i cieszyliśmy się z każdej, nawet tej słabszej
Czy to jeden z tych jakże oryginalnych wątków, w którym gracze z młodszym stażem próbują udowodnić swoje doświadczenie twierdzeniem, że kiedyś wszystko było lepsze (choć nie było), a gracze z kryzysem wieku średniego próbują udowodnić, że "jeszcze mogą", twierdząc, że teraz wszystko jest lepsze (choć nie jest)?
[32]
-bo będąc młodszymi mamy mniejsze wymagania
-bo zdążyliśmy się już znudzić grami
-bo już wiemy co to gry i już nas nie zaskakują
-bo było mniej gier i cieszyliśmy się z każdej, nawet tej słabszej
I to chyba tyle w temacie. Coś co dopiero odkryliśmy jara bardziej niż coś, co znamy dobrze z otaczającego nas świata. Dziś gry nas otaczają i możemy je kupić dosłownie wszędzie, kiedyś tylko w kilku sklepach, które miały ten niepowtarzalny klimat. Już po wejściu do sklepu z grami zapierało dech, te niecodzienne plakaty, dziwne tytuły, kuszące okładki i wielkie kartonowe pudła...
Nie było tak powszechnego Internetu, więc i z mało kim było można porównać swoje zdanie na temat gry (jak ktoś nie czytywał recenzji na przykład w takim ś.p. Świat Gier Komputerowych czy CD-Action, to cieszył się nawet największym crapem, nie miał też, jak to się mówi "wyrobionych gustów"), a człowiek jak już wydał na coś tą stówę, wolał myśleć, że kupił produkt dobry, niż badziewie.
Poziom gimnazjalnej rozprawki bez dobrej puenty, za to z teorią wyssaną z palca. Może GOL przestanie wpuszczać na gameplay.pl kogo popadnie? Bo ten barth89 nawet opisać siebie dobrze nie potrafi (szkoda, że nie podał zawodu ojca oraz matki).
A ja mam kilkanaście lat i także uważam ze kiedyś gry były lepsze. Pewnie teraz zdenerwuję moimi słowami kilku "nołlajfów" ale radość jaka miałem jak grałem na swoim pierwszym komputerze w
IGI-ego. To było coś. Moim zdaniem jak sobie ktoś znajdzie jakieś inne hobby oprócz grana na konsoli i komputerze to tez gry nie będą już dla niego takie ważne. Ja znalazłem swoje hobby, i jest suuper!!!
radość jaka miałem jak grałem na swoim pierwszym komputerze w
IGI-ego. To było coś
I o to właśnie chodzi.
A mnie się wydaje, że kiedyś gry były robione z sercem. Teraz tworzy się je głównie po to, by zarobić. Na szczęście zdarzają się perełki.
"Kiedyś nie było wyboru - graliśmy w jedną grę, innej nie było, więc trzeba było korzystać z tego co się miało i przechodzić gry po kilka razy (a przede wszystkim je doceniać)."
Chyba żyliśmy w równoległych wszechświatach. Wystarczy przejrzeć stare CD z Gamblera czy CDA by zobaczyć ile miesięcznie dem tam zamieszczano. To tamten okres kojarzy mi się z wysypem tytułów i skakaniu z kwiatka na kwiatek.
Do wszystkich, którzy uważają, że takie przemyślenie jest objawem stetryczenia ;) - to nie jest sentymentalne smęcenie, tylko próba zastanowienia się nad pewną kwestią. Jeśli sam taki pogląd dał do myślenia (bez różnicy czy ktoś się zgadza z tym czy nie) to już świadczy o tym, że o jakiś element w growym świecie jesteśmy bogatsi, bo wyraziliśmy swoją opinię, przeczytaliśmy czyjąś i możemy to skonfrontować. Ja też po przeczytaniu kilku opinii stwierdzam, że większość tu piszących ma sporo racji, a ja nie twierdzę przecież, że to co napisałem to jedyna prawda :)
Nadal uważam jednak, że kiedyś cięło się w jeden tytuł o wiele dłużej niż dziś, a to o czymś świadczy :) Co nie znaczy oczywiście, że dziś mamy złę gry - inna jest mentalność. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Koobon zamknal temat, a Kompo ladnie podsumowal :)
edit: "Nadal uważam jednak, że kiedyś cięło się w jeden tytuł o wiele dłużej niż dziś, a to o czymś świadczy" Mozliwym powodem takiego stanu rzeczy byla wieksza dlugosc gier i ich trudnosc ale moge sie mylic.
hopkins --> a nie sądzisz, że ta długość i trudność w ostatecznym rozrachunku mogła wpłynąć także w jakimś stopniu na fun?
A ja też myślę, że to pieprzenie, że długość i trudność się jakoś diametralnie zmieniła.
Większość ludzi bierze poziom Normal albo nawet Casual i narzeka, że gry są za zbyt łatwe.
Gry się stały o wiele wiele lepsze. Problem nie jest w grach - ale w nas.
Po tylu latach grania, zna się na pamięć wszystkie schematy. Jak zaczynam grać w grę strategiczną, to rzadko coś mnie zaskakuje, jak w RPGa to na wstepie wiem, że jak niewinna dziewczynka prosi o pomoc w znalezieniu jej misia to już musze wrzucac na siebie czary ochronne, a reszta szable w dłoń. Zna się na pamięć fabularne konstrukcje, wiadomo, że ten zły z filmiku intro to pionas, bo nad nim stoi wyższy ZŁY. I tak dalej i tak dalej. Zaczyna się koncentraja na detalach. A bo menu przeszkadza, tu cienie nie są takie jak należy, tu tekstura z dupy, a czemu miecz swietlny ma taką dziwną rękojeść, przeciez to niewygodne, czemu Geralt ma pysk jak koń w Wiedzminie 2, a do tego zauważyłem błąd ortograficzny w jednym z dialogów bla bla bla.
Kiedyś na ekranie miało się jakąś pikselozę, jeden kwadracik to byłem ja, drugi to wróg - wystarczyło! A teraz? teraz brzydkim mi jest drewniana deszczułka pokryta śniegiem w Skyrimie.
To tak jak z życiem. Człowiek jak jest młody, jest beztroski, wszystko go cieszy, ciekawi, fascynuje. Wystarczy mu kawałek trawy i dwa drzewa i już jest boisko! A potem jak ma 40stkę, to jedyne na co go stać to na "czemu te dzieciaki grają w piłkę pod moim domem, co jak trafi ktoś w okno albo mój trawnik!". Zmienia się patrzenie na świat,zmienia się optyka.
Zmieniają się tez gry - tyle że na lepsze. Zmieniamy się my - ale na gorsze.
Barthez mowic szczerze nie mam zielonego pojecia :) Mass Efect byl banalny i dosc krotki, a mi osobiscie sprawiaj ogromna radosc. Tak samo z wszystkimi PoPami, Batmanem: AA czy Kronikami Riddicka. To sa gry z tych "nowszych" do ktorych jak zasiadlem to ukonczylem w pare dni, bo tak mnie wciagnely :)
@PatriciusG.
Może dlatego, że to co obecnie określa się jako Normal kiedyś nazywano easy? Naprawdę teraz zmiana poziomu trudności niewiele zmienia, już nie wspominając o dość powszechnej praktyce blokowania tych najwyższych do momentu pierwszego ukończenia gry. Więc siłą rzeczy kończysz na normalu a potem stwierdzasz, ze nie ma po co do danego tytułu wracać.
Pytanie do autora: Jesteś idiotą?
Po prostu nie mogę uwierzyć że stary dobry gameplay, teraz przepełnia taki syf.
Barthez ->weź już nie pitol, pisanie i myślenie nie jest dla Ciebie. Zajmij się dziewczyną i wbijaniem przepisów do małej główki. Pozdro600!