Kasty branżowe, korporacje skutecznie broniące swoich przywilejów i wpuszczające na swoje "salony" tylko wybranych, często z poparciem rodzin będących już w środku. Firmy i kancelarie, najpierw przez długi czas robiąc z kandydatów do zawodu darmową siłę roboczą.
Czy to wszystko może się zawalić pod planem de regulacyjnym rządu, ułatwiającym dostęp do wybranych zawodów?
Czy ten rząd ma w sobie tyle siły by przeprowadzić takie zamierzenie?
Czy takie ułatwienie nie spowoduje jakości wykonywanych prac, np projektowania budynków, mostów, usług prawniczych itp?
Czy możliwe będzie przełamanie zmowy cenowej na usługi i spowodowane konkurencją obniżanie cen?
"Połowa regulowanych zawodów zostanie otwarta. Dostępu do kariery nie będą blokować organizacje branżowe...
...Prosty pomysł może stworzyć tysiące nowych miejsc pracy, zwiększyć konkurencyjność, a przy okazji zlikwidować wiele absurdów. Na koniec studiów absolwenci będą zdawać specjalne egzaminy państwowe, które automatycznie dadzą im prawo rozpoczęcia kariery w zawodach regulowanych. Ma to objąć świeżo upieczonych m.in. architektów, inżynierów czy urbanistów...
...Deregulacja powinna polegać na wprowadzeniu jedynie wymogu posiadania wykształcenia i doświadczenia oraz ewentualnie także ubezpieczenia...
...Likwidacja zawodów regulowanych może zwiększyć zatrudnienie o 15 – 20 proc. w poszczególnych profesjach."
mirek tak w skrocie -->
podoba ci sie pomysl czy nie?
Bo mi sie bardzo podoba, tylko watpie aby kaste prawnikow rozpirzyli...
Życzę powodzenia, i radzę pamiętać iż nie wszystkie zawody o ograniczonym dostępie są korporacjami.
Zresztą zawodowi kierowcy to też zamknięty zawód, powinni poddać to deregulacji, w następstwie na pewno obniżą się ceny.
Rozumiem ideę, ale architekt świeżo po studiach, bez praktyki, mogący samodzielnie podpisywać się pod projektem to chyba jakiś żart.
W sumie ma zostać otwarty dostęp do ok. 160 zawodów regulowanych. W Polsce jest ich obecnie 380, najwięcej w Europie (w Szwecji – 91, Finlandii – 122).
Są dwie opcje w tej kwestii, albo w Europie jest normalnie, a w Polsce nie jest, albo w Polsce jest normalnie, a w Europie nie jest.
Popieram w pelni. Konkurencja i wolny rynek ponad wszystko. A o jakość usług sie nie boję. Jak chcę mieć coś wykonane po mistrzowsku to wybieram firmę dużą z referencjami i odpowiednimi gwarancjami. Jak chcę zaryzykować i mieć tanio -wybieram studencika, który wykona obliczenia na kolanie. To moja sprawa i moje pieniądze.
Jak chcę zaryzykować i mieć tanio -wybieram studencika, który wykona obliczenia na kolanie. To moja sprawa i moje pieniądze.
Tylko pod warunkiem, że wybudujesz sobie pustelnię, gdzie będziesz jedyną osobą w promieniu kilometra, bądź wywiesisz tabliczkę "Obliczenia inżynierskie tego domu wykonał student za 100zł, wchodzisz na własną odpowiedzialność".
Karrde - a to budynki obecnie tworzone według planów architektów się nie zawalają?
Karrde --> A wiesz, że instalacje technologiczne przemysłowe, w wieku zakładach nie wymagają uprawnień. Albo czy informatyk, który pisze program sterujący procesem dozowania np chemikaliów ma uprawnienia? Nie nie ma. W bardzo wielu dziedzinach zycia, innych niż ta którą wymieniłem nie ma uprawnień. A jednak nie lokalizuje się tych rzeczy / urządzeń na pustyniach. Codziennie koło nich przechodzisz. :-)
No Mirek jako stary komunista musi być smutny - przeca trzeba wszystko uregulować i sprawić że nawet Wisła zacznie płynąć tak jak MY chcemy - czyli w 2gą stronę.
Powiedzmy sobie wprost: koncesje zawodowe przede wzsystkim służą interesom wąskiej grupy. Tłumaczenie, że to w trosce o jakość usług jest tylko sprytnym usankcjonowaniem tego systemu przy wykorzystaniu ludzkiego strachu. W końcu, kazdy kto zleca wykonanie czegoś, chciałby mieć jakaś pewnośc, że dostanie dobrze zrobioną pracę. I koncesje zawodowe mają być taką informacją dla klienta, że ten człowiek posiada wszelkie kwalifikacje ku temu, by dana usługę zrobić. Ale w takim układzie, wszystkie inne zawody musialby mieć podobnie. Tylko konsekwencje są takie, że: wielu mlodych nie może wykonywać swojego zawodu niezależnie od wlasnego potencjału intelektualnego czy wiedzy - muszą zdobyć papier. Spada znacznie przez to konkurencyjność usług, mlodzi pracownicy zatrudniani są na mało korzystnych warunkach bo przedsiębiorca wie - ze ten i tak musi odbebnić frycowe by zdobyc praktyki.
Ale nic nie stoi na przeszkodzie by zlikwidowac państwowe koncesje i zastąpić je.... prywatnymi! Likwidacja koncesji przymusowych otwiera nowy rynek dla certyfikacji przez znane instytucje działające w branży, lub największe firmy. Tak jak np mają finansisci, albo Informatycy z tego co wiem. Co za problem?
Vader - ale jak to tak? To przecież zamach na samorządność wielu grup zawodowych :D
Vader -> sprawdź ile kosztuje zdobycie (prywatnych) uprawnień Cisco i Microsoft, razem z ukończeniem dobrej uczelni to drobna suma dla bogacza. Dla niebogatego wiatr w oczy.
W takim przypadku nic nie zmieniasz, teraz trzeba mieć kasę i znajomości, potem też trzeba mieć kasę i znajomości.
Graf_0 ---> Dlaczego? Nikt nie zabrania im istnienia. Mogą zachować 100% swoich struktur, kto im broni? Po prostu nie będzie wymagane prawem przynależenie do tych struktur i uzyskiwanie w nich uprawnień / zezwoleń. To cała różnica :-)
Nikt też nie zabrania klientowi wybierać tylko tych, którzy takie papiery z ww instytucji posiadaja. Żaden problem! Ja jako klient, ogłaszając przegarg moge wymagać czegoś takiego, mogę wymagać referencji, mogę wymagać przynależności do jakiś struktur organizacyjnych.
Tu nie ma nigdzie żadnego zamachu. Po prostu - różnica jest taka, że jak ktoś uważa, że po skończeniu studiów wie co i jak robić - niech robi! Po co go ograniczać?
Widzący --> Oczywiscie. Ale czy ktos, kto nie ma CISCO nie może otworzyć sobie firmy i świadczyć uslug? Może! Więc w czym problem :)?
Vader - ja sie z tym wszystkim zgadzam. Cytowałem jedynie przewidywaną reakcję różnego rodzaju samorządów :D
A takie niezależne (to znaczy często mogą być zależne, od np producenta) konkurujące organizacje to byłoby rozwiązanie bardzo dobre. Bo im zależy zarówno na utrzymaniu wysokiej jakości certyfikowanych specjalistów, ale jednocześnie zależy im aby tych specjalistów nie było bardzo niewielu (bo wtedy certyfikat nie liczyłby się na rynku). I dodatkowo dopasowywaliby kryteria do oczekiwań klientów - czyli tych którzy za tych specjalistów płacą. Bo to klienci są kluczowym elementem.
A co do kasy i znajomości. Cóż, jak architekt będzie niecertyfikowany to np. ja zlecę mu co najwyżej budowę stodoły czy garażu. Od projektanta domu wymagałby czegoś wiecej. I tak dalej i ważniejszy i droższy projekt.
Nie wiem jak to będzie w przypadku innych zawodów, ale u prawników zmieni sie IMO niewiele. Nadal, żeby zostać adwokatem będzie trzeba przez kilka lat robić jako murzyn i zdać egzamin. Prawnik będzie mógł udzielać porad zaraz po ukończeniu studiów (tak jak i teraz jest), ale co z tego skoro te studia de facto nie uczą praktyki. Ostoją się więc tylko Ci najbardziej zdolni. W związku z tym ceny pozostaną na tym samym poziomie.
Ale lepiej się będdę czuł wiedząc ze cey regulowane są rynkowo :-)
Widzący --> Zresztą zawodowi kierowcy to też zamknięty zawód, powinni poddać to deregulacji, w następstwie na pewno obniżą się ceny.
Deregulacja w tym zawodzie została przeprowadzona już dawno i niestety ale ułatwienia wpłynęły negatywnie na bezpieczeństwo na drogach.
Kiedyś by zostać kierowcą dużej ciężarówki z przyczepą trzeba było najpierw jeździć trzy lata jako pomocnik z doświadczonym kierowcą. Dopiero po takiej nauce można było samodzielnie zasiąść za kierownicą zestawu drogowego.
Kierowcą autobusu natomiast można było zostać po przepracowanych iluś tam latach jako kierowca samochodu ciężarowego.
Dzisiaj wystarcza parę godzin nauki jazdy i zaliczony egzamin. Doświadczenie nie jest wymagane i tego chyba brakuje często kierowcom ciężarówek powywracanych na zakrętach.
Zlikwidować NFZ, wszystko sprywatyzować, będzie konkurencja i będzie dużo taniej u lekarzy przyjmujących prywatnie. A jak nie będzie taniej to będzie za to rynkowo.
mirencjum-> jeszcze jest za dużo barier, na pewno jest kupa ludzi co by chciała jeździć tirem albo autobusem a na przeszkodzie stoi im brak prawa jazdy. Powinno być jedno pozwolenie, od furmanki do autobusu, przecież jak ktoś nie potrafi to nie wsiądzie za kierpwnicę a jak wsiądzie to na własną odpowiedzialność.
Najlepiej jakby na kierowcę trzeba było przejeździć 50 lat najpierw osobówką, kolejne 50 lat z przyczepą. Z 3ma doświadczonymi kierowcami i ekipa naukowa, pod stałym dozorem psychologa. Nastepnie kierowca powinien na kolejne 10 lat zapisać się na studia medyczne, logistyki i transportu i uzyskać przynajmniej tytuł doktora. Potem kolejne 30 lat praktyki w kierowaniu pojazdami i gwarantuje, ze będzie to perfekcyjny kierowca. Oczywiscie nie może byc starszy niż 35 lat, bo potem to już koncentracja nie taka ja dawniej, refleks gorszy, oczy slabsze...
Widzisz Mirencjum, oto dowód, że pkt widzenia zależy od pktu siedzenia.
Dzisiaj wystarcza parę godzin nauki jazdy i zaliczony egzamin. Doświadczenie nie jest wymagane i tego chyba brakuje często kierowcom ciężarówek powywracanych na zakrętach.
to samo będzie można powiedzieć niedługo o prawnikach. Wystarczy zdać studia, co nie jest jakimś wyjątkowym osiągnięciem i już taki może siedzieć w sądzie. Brakuje doświadczenia i to widać na salach sądowych.
Ale przecież Przewoźnik jeżeli chce, może postawić przy rekrutacji kryterium doświadczenia. W czym problem :)?
Vader --> Ale przecież Przewoźnik jeżeli chce, może postawić przy rekrutacji kryterium doświadczenia. W czym problem :)?
Ja tam pracy nikomu nie żałuję, jak chce to niech robi nawet z kartą rowerową. Przewoźnik może zatrudniać ludzi z doświadczeniem, ale czasami działania rządowe dyktują mu inaczej. Przykładem niech będzie kierowanie ludzi do pracy w dużych miastach do komunikacji miejskiej. Urząd pracy płaci za kurs prawa jazdy na autobus bezrobotnego z prawem jazdy kat "B". Warunkiem dostania się na taki kurs jest zgoda na zatrudnienie przez ileś tam lat przez firmę przewozową. Zgodę taką urząd załatwia odgórnie. Firma się zgadza, bo brakuje kierowców i motorniczych i dostaje jakieś bonusy finansowe za stworzenie stanowiska pracy. W ten sposób omija się doświadczenie, bo wygrywa ekonomia.
W takich strukturach kierowca z doświadczeniem ma gorszą pozycję przetargową, bo do niego nikt nie dopłaci.
mirencium - chwila, to teraz chcesz aby to PRZEWOŹNIK decydował kogo zatrudnia? I żeby państwo nie miało nic do powiedzenia w tej kwestii? Toż to skandal :D
graf_0 --> mirencium - chwila, to teraz chcesz aby to PRZEWOŹNIK decydował kogo zatrudnia? I żeby państwo nie miało nic do powiedzenia w tej kwestii? Toż to skandal :D
Nie podoba mi się preferowanie jednych, kosztem drugich w jednej grupie zawodowej, bo w sumie prowadzi to do obniżenia warunków pracy i płacy obydwu grup i wygrywa na tym pracodawca.
Tu zaskoczenia nie ma. Przewoźnik nie jest samoutrzymujący się, tylko korzysta z subwencji gminy, więc wiadomo, że Ci którzy do tego interesu dokładają - chca mieć wpływ na to i owo.
Regulowane zawody walą średniowieczem na kilometr. Nie widzę żadnego racjonalnego powodu istnienia takich ograniczeń. W ogóle jakiekolwiek poważniejsze ograniczenia nie mają racji bytu za wyjątkiem kilku zawodów (służba zdrowia, inżynienia). A w tych ostatnich przypadkach też mówię o ograniczeniach w rodzaju egzaminu do którego może przystąpić każdy.
@Karrde
Rozumiem ideę, ale architekt świeżo po studiach, bez praktyki, mogący samodzielnie podpisywać się pod projektem to chyba jakiś żart.
Ale przecież projekt wyraźnie mówi o wykształceniu i _doświadczeniu_. Tak jak w zawodzie lekarza albo lepiej, dyplomowanego psychoterapeuty (zawód nieregulowany) - trzeba mieć dyplom uczelni, (lekarz dodatkowo musi zdać PEL), mieć odpowiedni staż, specjalizację, prowadzić przez parę lat wyczerpującą dokumentację terapeutyczną etc.
@Widzący
Sprawdź ile kosztuje zdobycie (prywatnych) uprawnień Cisco i Microsoft
Załapanie się do pracy do dobrej korporacji może zredukować te koszty do zera. Oczywiście trzeba się wykazać, żeby firma chciała w ciebie inwestować. Poza tym, jak napisał Vader, certyfikaty nie mają charakteru wykluczającego.
@mirencjum
Dzisiaj wystarcza parę godzin nauki jazdy i zaliczony egzamin. Doświadczenie nie jest wymagane i tego chyba brakuje często kierowcom ciężarówek powywracanych na zakrętach.
Kiedyś miałem okazję zapoznać się z raportami o stanie technicznym dużych cieżarówek posiadanymi przez polskie firmy. Od tego czasu staram się trzymać od nich z daleka na drodze :P
Przypadkowym tylko zbiegiem okoliczności posiadanie przysłowiowego "wuja" w tejże dobrej korporacji dziwnie ułatwia i zatrudnienie i skierowanie na kursy opłacane przez firmę.
Powiedziałeś żeby powiedzieć, wybitnie zdolni i dobrze zmotywowani radzą sobie dobrze i bez deregulacji.
wybitnie zdolni i dobrze zmotywowani radzą sobie dobrze i bez deregulacji.
Nawet gdyby strzelali do każdego młodego, który chce w tych zawodach pracowac, to znaleźliby się tacy dobrze zmotywowani i zaradni którzy bez deregulacji swietnie sobie poradzą w obliczu niekorzystnych uwarunkowań :D
Coz, jak sie bedzie mialo kupe kasy to sie pojdzie do renomowanego prawnika. A jak mniej - to do mniej renomowanego. A i ci sredniacy beda sie starali - jedni dolaczyc do elity, drudzy znizac stawki, zeby za niewiele wiecej mozna bylo trafic duzo lepszego prawnika. Widzialem wiele amerykanskich filmow, gdzie rozmaici prawnicy w ten czy inny sposob usilowali sie przebic. Byl nawet serial o Polaku ("Kazinsky"), ktory siedzac w pierdlu postanowil "czencz hiz lajf" i zaczal tam studiowac prawo, by po wyjsciu na wolnosc zdobyc dyplom prawnika. No i bylo pokazane jak go bardziej obryci prokuratorzy dymaja sztuczkami formalnymi, ale ze chlopak byl ambitny, to on im w koncu pokazal etc.
Nie poszedlbym do chirurga "po technikum" ale jesli oddaje np. sprzet do naprawy to nie mam oporow by dac go w lapy kogos, kto moze nie ma mgr inz. ani nawet polibudy na oczy nie widzial - ale potrafi ten sprzet skutecznie reanimowac. A do projektowania samolotow tego drugiego i tak nie przyjma. :)
Sytuacja się rozwija, coraz więcej niezadowolonych z pomysłów rządu.
Mógłbyś rozwinąć ?
smuggler - wytłumacz mi teraz co ma wykształcenie z regulacjami państwa w dostępie do zawodu? Przecież to co Ty napisałeś to nie jest nawet na temat...
Deregulacja zawodów prawniczych to jeden z najgłupszych pomysłów polityków przez ostatnią dekadę, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to przed sądami będą mogli występować "prawnicy" którzy ukończyli licencjat z zarządzania polem namiotowym i później dwuletnie prawnicze studia uzupełniające. Chore. Oczywiście durnie pokroju mirencjuma nie mają zielonego pojęcia jak dużą taki prawnik ma władzę i jak wiele złego może swoimi czynnościami zrobić potencjalnemu klientowi.
W bodajże Hiszpanii była zrealizowana podobna (choć nie tak radykalna) reforma kilka lat temu - w zeszłym roku pospiesznie się z niej wycofano, bo okazała się totalnym niewypałem.
Chyba się niektórym od tych populistych bzdur lansowanych przez rząd ryżego woda w mózgu robi. Wydaje mi się, że zatracacie różnicę pomiędzy "zamknięciem zawodów" a "sprawdzianem kwalifikacji".
Uważam, że wiele zawodów - lekarz, prawnik, architekt, agent ochrony (nie cieć na szlabanie) MUSZĄ mieć sprawdzian kwalifikacji przed dopuszczeniem do jego wykonywania i muszą mieć uregulowane kwestie odpowiedzialności zawodowej.
Kolejna bzdura to mit o rzekomym zamknięciu zawodód prawniczych. Od lat nie ma limitów czy ograniczonej liczby miejsc na aplikację adwokacką czy radcowską - dostaje się praktycznie każdy, kto przystąpi do egzaminu. Egzamin końcowy jest państwowy a nie korporacyjny.
Kolejny mit - rynek wyreguluje. Każdy może zostać np. kafelkarzem czy malarzem pokojowym i jakoś mnóstwo ludzi narzeka, że ekipa spieprzyła im remont. Jak to możliwe, że rynek nie wyregulował do tej pory i trafia się mnóstwo kafelkarzy-partaczy? Tylko, że jak spieprzy kafelkarz partacz to skutki są mniej poważne, jak spieprzy np. adwokat. Tyle, że adwokat podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu OC i jest szansa na odszkodowanie.
Kolejny mit - ceny spadną. Zwłaszcza usług prawniczych, bo każdy będzie prawnikiem. Kolejna bzdura, bo ceny są już niskie. Nie ma problemu z uzyskaniem porady za 100-200 zł. A można na takiej poradzie oszczędzić kupę kasy. Taniej niż fryzjer. Wzrost ilości prawników nie wpłynie na obniżkę cen, wręcz przeciwnie - na większą ilość prawników przypadnie mniej klientów, więc siłą rzeczy ceny bardziej nie spadną. Spaść mogą, jak spadną ceny wynajmu lokali, obniży się ZUS, podatki, stanieją specjalistyczne książki, komputery, programy.
Następna sprawa - ktoś się uczepił tego, że nie każdy może być np. przewodnikiem turystycznym. Jeżeli każdy będzie mógł nim być, to wcale nie powstaną nowe miejsca pracy tylko wycieczki - np. zagraniczne - przestaną korzystać z usług lokalnych przewodników, bo i po co - oprowadzi ich własny pilot, który kupi sobie wcześniej przewodnik i przeczyta dzień wcześniej.
Jeżeli "deregulacja" ma polegać na jakimkolwiek braku sprawdzenia kwalifikacji - choćby tego, czy kandydat na spawacza wie, którą stroną spawarki się spawa, to jest to totalny absurd i populistyczny bełkot.
Podpisuję się pod tym co napisał olivierpack - najbardziej skrótowo ujął, to co mi chodzi po głowie :)
W Europie wiele branż jest od dawna zderegulowanych, a jakoś nie słyszę o masowym zawalaniu się budynków, tysiącach wypadków na drogach, czy informatykach, którzy nic nie potrafią bo nie mają "miliona pińcuset" koncesji ;-)
Gorąco kibicuję tym rządowym pomysłom, Gowin łapie plusa że ma jaja, żeby deregulacje przeprowadzić, choć protesty już są (na razie słyszałem jęczenie taksówkarzy, jak to młodziaki się będą gubić na mieście bez korporacji nad sobą). Na nic te jęki - pomysł przejdzie :D Nawet PiS stanął na wysokości zadania, z zasady nie jest tym razem na nie... wręcz przeciwnie podpisuje się pod rządowymi pomysłami, ergo z poparciem największej partii opozycyjnej uda się to w sejmie przepchnąć. I bardzo dobrze :)
Przede wszystkim powinien być uregulowany zawód polityka - żeby tacy kretyni jak Gowin nigdy nie mogli zostać posłem czy ministrem.
albz74 --> Mógłbyś rozwinąć ?
Ja nie jestem przeciwny, ale na przykład:
"Zarządzanie, pośrednictwo, inwestycje na rynku nieruchomości to bardzo popularne kierunki studiów. Ich absolwenci po odbyciu praktyki mieli otwartą drogę do licencji i pracy w zawodach, w których po deregulacji nie będzie wymagane nie tylko wykształcenie kierunkowe, ale żadne.
- Zostaliście oszukani. My też zostaliśmy oszukani - mówił studentom cytowany przez gazetę prof. Stanisław Belniak, wybitny specjalista zajmujący się nieruchomościami."
Zarządca nieruchomości musi posiadać wiedzę z zakresu prawa - administracyjnego, podatkowego, budowlanego, księgowości i jeszcze paru innych rzeczy. MUSI być sprawdzian czy ktoś chcący zostać zarządcą nieruchomości taką wiedzę posiada, bo od jego wiedzy zależy poprawność prowadzenia spraw księgowych i podatkowych np. wspólnoty mieszkaniowej, przygotowywanie planów remontów i kontrola prawidłości ich wykonania.
Generalnie, to nic nie musi. Sam mam bardzo złe doświadczenia z kontaktów z pozornie bardzo uregulowanym zawodem, co niby miało stanowić gwarancję jakości usług. Na pewno egzaminy i koncesje przyczyniają się do podniesienia jakości ale przede wszystkim przyczyniają się do wzrostu cen usług.
Regulowane wg mnie powinny być tylko zawody w których stawką jest ludzkie życie ewentualnie majątek.
mirencjum - a to klasyczny przykład żerowania na koncesjach.
"Następna sprawa - ktoś się uczepił tego, że nie każdy może być np. przewodnikiem turystycznym. Jeżeli każdy będzie mógł nim być, to wcale nie powstaną nowe miejsca pracy tylko wycieczki - np. zagraniczne - przestaną korzystać z usług lokalnych przewodników, bo i po co - oprowadzi ich własny pilot, który kupi sobie wcześniej przewodnik i przeczyta dzień wcześniej."
I? Jako klient-turysta wole miec wybor czy chce by moj pilot wycieczki poczytal mi przewodnik, czy wole zaplacic dodatkowo za zawodowego lokalnego oprowadzacza. Cos w tym zlego?
w pelni sie pod tym podpisuje.To hcyba jedyna rzecz jaka ten rzad usilyuje wprowadzic ktora mi sie podoba
o ja też się podpisuje, to chyba drugi plus tuska jaki u mnie zarobił w tym roku (tuż po tym jak zawetował idiotyczny pakiet klimatyczny)
Jak czytam takie bzdety, że zawód "zarządca nieruchomości" MUSI być regulowany przez państwo, to mi się siekiera w kieszeni otwiera. ;)
Pierwszy z brzegu przykład: instruktor wspinaczkowy - nikt nie potrzebuje żadnych obowiązkowych uprawnień do organizowania kursów wspinaczkowych, a przecież odpowiedzialność jest ogromna! Jest to sport ekstremalny i wypadki jednak się zdarzają, także na kursach.
Sprawa jest rozwiązana w bardzo prosty sposób: Polski Związek Alpinizmu certyfikuje instruktorów wg. bardzo ostrych kryteriów - żeby zdobyć taki certyfikat naprawdę trzeba mieć sporą wiedzę i doświadczenie, tam nie ma lipy. Instruktorzy dodatkowo z własnej woli jeszcze wykupują ubezpieczenia OC dla siebie.
A przecież w sumie prawie każdy doświadczony alpinista może taki kurs przeprowadzić bez certyfikatu. I jest pełna wolność - klienci najczęściej jednak wybierają tych droższych - z certyfikatem. Ale nikt, nikogo, nie zmusza.
Ja, gdybym miał wybór - żeby podpis poświadczył mi notariusz drogi - z tytułem korporacyjnym, albo tani - bez takiego tytułu, to pewnie bym wybrał taniego, w końcu poświadczenie nieprawdy jest ścigane karnie.
Niestety nie mam takiego wyboru i zdania nie zmienię - notariusze to najlepiej zarabiająca mafia w Polsce. Pracy niewiele, a kasa ogromna. Ciekawe czy doczekam czasów, że ktoś tę mafię ruszy.
I? Jako klient-turysta wole miec wybor czy chce by moj pilot wycieczki poczytal mi przewodnik, czy wole zaplacic dodatkowo za zawodowego lokalnego oprowadzacza. Cos w tym zlego?
Nic. To akurat było do wskazania, że na skutek deregulacji nie przybędzie miejsc pracy w tym zawodzie, wręcz przeciwnie.
Ja, gdybym miał wybór - żeby podpis poświadczył mi notariusz drogi - z tytułem korporacyjnym, albo tani - bez takiego tytułu, to pewnie bym wybrał taniego, w końcu poświadczenie nieprawdy jest ścigane karnie.
Poświadczenie podpisu kosztuje 20 zł więc nie pieprz głupot, że to drogo.
Jak czytam takie bzdety, że zawód "zarządca nieruchomości" MUSI być regulowany przez państwo, to mi się siekiera w kieszeni otwiera. ;)
Może jakbyś czytał ZE ZROZUMIENIEM, to by ci się siekiera, cep czy co tam nosisz w kieszeni nie otwierała.
Wszystko wygląda ładnie w projektach, ale czy będzie taniej po uwolnieniu zawodów? Wydaje mi się, że w naszym kraju nie ma takiej opcji, jest tylko jeden możliwy kierunek, czyli podwyżka, a ta będzie tłumaczona np w przypadku notariuszy zwiększeniem stawki ubezpieczenia, bo notariusz odpowiada za swój błąd.
I tak najlepsza jest w całym tym procesie propagandowa papka. Już same założenia reformy są z gruntu fałszywe - jakoby w Polsce było najwięcej regulowanych zawodów. Okazuje się, że w innych krajach lekarz stanowi jedną pozycję w wykazie, a u nas 46, bo zawód lekarza jest rozpisany na specjalizacje. Po tym drobnym zabiegu okazuje się, że nie jesteśmy już w na początku stawki. Do tego można dodać, że w części krajów nie ma pewnych zawodów np. marynarz w Czechach :) Itd. Itd. Na poziom szczegółu już nikt nie zejdzie, a w świat idzie, że minister dereguluje przecież tę najbardziej z regulowanych gospodarek.
Do tego można dodać, że w części krajów nie ma pewnych zawodów np. marynarz w Czechach :)
Właśnie. To jest forum GOL. Banda przygłupów, udających wszystko wiedzących. Co jeden to mądrzejszy, a w niedziele, i tak białe skarpetki do kościoła.
Czytam sobie właśnie o tytanicznej pracy ministra Gowina w sprawie deregulacji i ułatwienia dostępu do zawodów przez zniesienie jakichkolwiek wymagań. Mam nadzieję, że na fali sukcesu minister Gowin pochyli się też nad przepisami uniemożliwiającymi wielu młodym ludziom jazdę samochodem. Uważam, że powinno się znieść biurokratyczną przeszkodę w postaci wymogu posiadania prawa jazdy... przecież skoro każdy może zostać lekarzem to tym bardziej powinien mieć prawo prowadzić samochód.