Z przykrością muszę stwierdzić, że giełdy, motor napędowy gospodarki świata został opanowany przez ludzi z wyraźnymi i niepodlegającymi dyskusji z punktu widzenia medycznego objawami chorób psychicznych. Wystarczy prześledzić reakcję osób związanych giełdami na informacje i wydarzenia.
Skrajne wahania nastrojów, niepohamowane wybuchy paniki i inne objawy wskazują na zbiorowe zachorowanie na CHAD, zwaną chorobą maniakalno-depresyjną. To tylko jedna z łagodniejszych przypadłości.
Stan ten można porównać do oglądania świata przez różowe okulary: nastrój jest euforyczny, podwyższony. W depresji wszystko wydaje się szare i smutne.
Kierunek, dynamika i czas trwania zmian nastroju pozwalają, w oparciu o standardowe kryteria, postawić rozpoznanie epizodu afektywnego: manii, depresji lub ich form bardziej umiarkowanych: hipomanii, subdepresji albo epizodu mieszanego. Biorąc pod uwagę ilość i rodzaj epizodów zaburzeń nastroju rozpoznać można konkretne nawracające zaburzenie afektywne.
Czy podobne objawy występujące w skupiskach ludzkich na różnych kontynentach, ściśle związanych z wielkim biznesem i spekulacją nie powinny zaniepokoić WHO? Może to jakiś złośliwy, zakaźny wirus?
Dlaczego społeczność międzynarodowa godzi się i zezwala na podejmowanie decyzji, które mają wpływ na gospodarkę świata, powstawanie kryzysów i sztuczne windowanie cen przez zbiorowisko działających w chorobie osobników?
Dlaczego świat medycyny patrzy na miotanie się tych biednych ludzi na parkietach giełdowych i nie reaguje, nie udziela pomocy i ulgi?
De facto
Jestem pod wrażeniem.
Wszechstronna opieka jakiej podlega uczestnik komunikacji zbiorowej jest takiej klasy że, porzucę chyba samochód i przesiądę się do tramwaju.
"Dlaczego świat medycyny patrzy na miotanie się tych biednych ludzi na parkietach giełdowych i nie reaguje, nie udziela pomocy i ulgi?"
Znaczy "za stodołę i dobić żeby się nie męczył" jak to mawiał teść mojego szefa gdy któryś pracownik zachorował?
mirencjum - a jaki to ma wpływ na Twoje życie ?
mirencjum, a jak mają reagować "giełdy" gdy największe gospodarki takie jak USA stoją na skraju recesji, a w europie kilka państwom grozi plajta, co na pewno przełoży się na kondycję całej EU- jak długo żyję nie pamiętam by było tak źle, a ty chcesz by inwestorzy siedzieli na pełnym luzie pijąc herbatkę ?
MANOLITO --> ..a jak mają reagować "giełdy" gdy największe gospodarki takie jak USA stoją na skraju recesji, a w europie kilka państwom grozi plajta
Jak mają reagować? Przecież te fakty są znane od dawna, a na giełdzie zachowują się jak czuby. Raz euforia, bo przeczytali w gazecie dobrą wiadomość, nazajutrz panika, bo rozchorował się minister w Mongolii. Typowe objawy chorobowe, brak profesjonalizmu i opanowania. Zachowują się jak stado chorych baranów. Brak strategii, poddawanie się chwili i emocjom.
Przykład powinni brać z pokerzystów. Stawka duża, zła karta, a jemu nawet brew nie ma prawa drgnąć. Niech się uczą opanowania od szachistów.
Przejdź się kiedyś do biura maklera, tak znienacka po 9 rano, co zobaczysz? Paranoika wpatrzonego w monitor, z prawej szuflady wystaje sznur, a w lewej widać korek szampana. I tak rozporządza Twoją gotówką. Rano wącha korek szampana (w pracy pić nie wolno), by po huśtawce nastroju o 14 wiązać sznur do kaloryfera.
mirencium - po pierwsze, już dawno giełdy nie są (o ile kiedykolwiek były) motorem napędowym świata.
W tej chwili są wielkim kasynem.
A co do chorób psychicznych... Cóż, jakieś 80 może nawet 90 procent operacji na główny giełdach wykonują komputery. Widać zbudowane na bazie hala i glados mają problemy psychiczne.
mirencjum ---> ludzie zarabiają tak na życie, to nie ma nic wspólnego z nastrojami. Ideą giełdy jest spekulacja i zarabianie na zmianie kursu zarówno w dół jak i w górę. Im większy ruch tym więcej do zarobienia. Wiadomo że lepiej jak rośnie ale żeby mogło rosnąć musi też spadać.
mirencjum [ gry online level: 67 - operator kursora ]
Z przykrością muszę stwierdzić, że giełdy, motor napędowy gospodarki świata został opanowany przez ludzi z wyraźnymi i niepodlegającymi dyskusji z punktu widzenia medycznego objawami chorób psychicznych. Wystarczy prześledzić reakcję osób związanych giełdami na informacje i wydarzenia.
Nie wiem, czy można jeszcze mówić o giełdach jako animatorach gospodarki. Od lat 70-tych, gdy kadra zarządzająca zaczęła być wynagradzana opcjami na akcje (prawo zakupu akcji po określonej z góry cenie, więc zarobek od zwiększenia ceny akcji), giełda zaczęła się gwałtownie wirtualizować, tj. "wartość" firmy uzależniona była nie od realnych wyników produkcyjnych ale od wzrostu/spadku cen akcji. Tym samym oderwano zysk od produkcji i narzucono logikę bankową na przemysł a nawet rolnictwo. Tym samym wprowadzono system gospodarowania poddanego niewpółmiernie większemu ryzyku niż dotychczas. W takim układzie kryzys nie powstaje na skutek gry popytu i podaży ale na skutek wirtualizacji gospodarki.
Nie można się dziwić, że ludzie dostają w takim otoczeniu świra. Nie jest to jednak choroba ale wynik nieustającego stresu wynikającego z odrzucenia choćby złudzenia bezpieczeństwa i zasad. Jeszcze do niedawna teoria umowy społecznej dawała głupcom miraż jakiegoś porządku. Dziś głupcy odrzuciwszy nawet ten mit na rzecz niczym nie skrępowanego dążenia do zwycięstwa uznają tylko sukces za wszelką cenę.
W warunkach odrzucenia choćby formalnych zasad współżycia na rzecz wściekłej agresji łatwo popaść w paranoję, bo każdy nie tyle MOŻE być wrogiem ale z definicji wrogiem JEST.
Dlaczego społeczność międzynarodowa godzi się i zezwala na podejmowanie decyzji, które mają wpływ na gospodarkę świata, powstawanie kryzysów i sztuczne windowanie cen przez zbiorowisko działających w chorobie osobników?
Ludzie mają to do siebie, że obawiają się zmian. Zmianę kojarzą wyłącznie ze stratą, więc godzą się na nią dopiero w ostateczności. Dlatego ludzie bojąc się utracić nawet tego, czego nie mają godzą się na to, by szło "po dawnemu". Mitologia racjonalizmu już dawno wzięła w łeb. Dziś wszyscy wiedzą, że ludzie nie podejmują decyzji a jeżeli nawet, to są to decyzje będące wynikiem wahań nastrojów a nie racjonalnego namysłu.
Dlatego min. Polska nie doczekała się do tej pory dekomunizacji i denazyfikacji, że Polacy boją się odrzucenia status quo będącego skutkiem układu "dysydentów" z "reformatorskim skrzydłem PZPR". Dlatego wszyscy narzekają na korupcję będącą fundamentem III RP a zdobywając władzę miast brać się za nią, przystępują do niej. Było to zresztą do przewidzenia. A skutek jest jak zawsze: jedni narzekają na "upadek" zbiorowości politycznej a inni na jej niedostateczne poddawanie się wymogom tej lub innej ideologii. I tak jest ze wszystkim.
Grecy bojąc się "reform" prowadzących do skolonizowania ich kraju nawet nie oddalą zmian w polityce wewnętrznej. Tym, co mogą na tym zyskać to tylko szybsze (bo nie spowalnianie koniecznością spłacania lichwy) wyjście z bagna. Niemcy też zdają sobie sprawę, że dalsze utrzymywanie mitologii ekonomii (neo)klasycznej prowadzi do jeszcze większego bagna a bojąc się rozchwiać i tak skrajnie niestabilny system bankowy, proponują "reformy", które trudno odróżnić od samobójstwa.
Standard. Zbiorowościami politycznymi rządzi strach i ukrywająca się za maską racjonalności nadzieja.
Dlaczego świat medycyny patrzy na miotanie się tych biednych ludzi na parkietach giełdowych i nie reaguje, nie udziela pomocy i ulgi?
Bo świat medycyny też wypełniony jest wyłącznie ludźmi kierującymi się modą i emocjami.
Faktycznie, bezprecedensowe szaleństwo na giełdzie.
BTW, w jakim sensie Polska nie doczekała się jeszcze denazyfikacji?
Objawy zdiagnozowane słusznie, ale przyczyna zupełnie źle.
To nie jest tak, że ludzie grający na giełdzie są szaleni. Każdy z nich z osobna podejmuje decyzje racjonalne - jak napisał Soulcatcher - patrzy na wzrosty, na spadki i szuka okazji do zarobienia pieniędzy.
Tylko ich kolektywne zachowanie wydaje się szalone, ale nie ma na to rady - giełda jest już tak skonstruowana.