Rojopojntofwiu #49 Feeling
Pierwsza gra jaka przyszła mi do głowy to Oblivion i feeling, którego nie czułem. Żadnego przywiązania bohatera do powierzchni, po której się porusza. Ciosy mieczem sprawiają wrażenie wymachiwania kijaszkiem i koszenia chwastów w ogródku (swoją drogą świetna zabawa - polecam).
Oby Skyrim to miał, bo rośnie konkurencja w postaci Kingdoms of Amalur - Reckoning :)
Najlepszy "feeling czucia gnata" ;) dla mnie ostatnio to Rage, a już Wingstick to poezja, zwłaszcza z bliska jak kolesia odrzuca do tyłu po trafieniu w głowę - POEZJA! W ogóle Rage ma świetny "feeling" bycia w grze ;)
Najlepszy feeling poruszania się?
1 - Just Cause 2. Animacja biegu jest o tyle super, że pasuje do niej utwór „Voodoo People" The Prodigy.
2 - EYE Divine cybermancy. Postać chodzi dziwnie, wręcz onirycznie. Paradoksalnie to dobrze bo pasuje to do dziwnego, niezrozumiałego świata gry. Ale sekwencja upadania na ziemię w ciężkim pancerzu... po-e-zja!
ten dym, ten huk!
3 - Arx Fatalis. W zależności od noszonej zbroi postać chodzi trochę inaczej np. zbroja płytowa skrzypi przy każdym kroku.
4 - Dark Messiah of M&M - dynamicznie, zgrabnie a przyjemność kopania orków po ryjach - bezcenna.
No i z nowości chyba oczywiste - Battlefield 3.
A, nie darowałbym sobie gdybym nie napisał o Severance: Blade of Darkness. Starcia niesamowicie intensywne, walka wymagająca a poruszanie, choć na początku przyprawia o ból głowy - jest fajne.
Za to najlepszym przykładem drewnianego feelingu jest seria TES, od morka do Skyrima. Drewno w najczystszej postaci z certyfikatem dęba rasiakowskiego.
UT 2003/2004 - jedyna chyba gra w której ragdoll działał najlepiej, postacie padają wzowo bez udziwnień i drgawek, do tego animacja postaci jest tak „miękka" i dopracowana że aż cieszy oko.
W obliwionie machanie mieczem to zupełnie jak machanie czymś w powietrzu :/ Nigdy nie wiadomo czy jesteśmy za daleko, czy dość blisko.
Feelingu broni w ogóle nie czuję w cod'zie czy w/w oblivionie. Zupełnie inaczej jest w BF2(trójka mi nie pójdzie, a na konsoli 24 graczy to z lekka mało jak na większe mapki), czy dark souls gdzie każdy cios czuć nawet jeśli bijemy pięściami :D
Najlepszy feeling i tak zawdzięczam AC gdzie widać stykanie się broni. Z immersją tylko AC I, bo zawsze czytanie strasznie mi ją osłabia, a poza tym w/w Dark Souls gdzie sikam w portki gdy wchodzę w każdy nowo poznany tunel.
@EDIT
Oczywiście Mass Effect I/II to istne cudo zarówno pod względem immersji jak i feelingu.
Jeśli chodzi o walkę to na pewno "dark messiah of might and magic" żadna inna gra nie dała mi tyle feelingu machania mieczem :)
Też uważam że feeling to podstawa (a także pokrewne mu: klimat i immersja).
Czasem gra jest słaba, prawie wszystkie elementy leżą i kwiczą, ale ma w sobie to "coś", co sprawia że mimo wszystko chcemy się dalej z nią "męczyć". Przykład? First Templar. Niby jest to niskobudżetowy potworek, ale o dziwo nie mogę powiedzieć bym bawił się z nim źle. Oldschoolowy klimacik, niezła walka, przyjemne zagadki - w sumie gra daje radę. A najlepszy (dla mnie) był właśnie feeling bycia rycerzem. Ale nie jakimś typowo cRPGowym mięśniakiem, który walczy z orkami, trollami i smokami. Tylko takim zwyczajnym, średniowiecznym wojownikiem (tego ogólnie brak w grach).
Bywa też odwrotnie. Gra teoretycznie ma wszystko, ale w praktyce coś w niej nie trybi. Pod tym względem najbardziej zapadł mi w pamięć MoH: Airborne. Ta gra miała wszystko, co w tamtym czasie mieć mogła: Świetną grafikę, dobre udźwiękowienie, fajne i oryginalne misje (np. Operacja Husky), efektowne skrypty... Mimo wszystko brakowało jej jednego - właśnie feelingu/klimatu (podkreślali to też niemal wszyscy recenzenci). Gracz czuł się tam jak w Doomie czy Serious Samie, a nie jak na wojnie. Nie można się było wczuć. To (i ostatnie 2-3 misje ;D) zabiły tą grę ;/.
A co do mojego feelingu, kilka przykładów:
Walka bronią palną: W FPSie to F.E.A.R. (ten pierwszy). W TPP Max Panyne (1 i 2).
Walka bronią białą: Assassin's Creed (część pierwsza, potem przekombinowali).
Poruszanie: Też dobrze wspominam Lost Planet (ten pierwszy). To brodzenie przez śnieg było świetne ;).
Pancerz: Całkiem świeży przykład - Space Marine. Nareszcie czułem że bohater na na sobie kilkaset kilo stali, która faktycznie daje ochronę i poczucie siły. Było to widać w poruszaniu postaci i w walce czy, można też było to usłyszeć (ciężkie uderzenia przy każdym kroku, szczęk metalu przy każdym ruchu itp).
Moc (jako siła, potęga): Zdecydowanie Prototype. Nigdy wcześniej nie oddano nam do dyspozycji bohatera o takich możliwościach. Zdobywając i rozwijając kolejne umiejętności, można się było poczuć jak niezniszczalny pań świata, któremu nic nie stanie na drodze. Pod tym względem miło wspominam też kilka innych gier, jak chociażby Darksiders, Wolverine czy Force Unleashed.
Skradanie: Manhunt. W tej grze na prawdę można było się poczuć jak zaszczuta ofiara, która od czasu do czasu przejmuje rolę łowcy ;].
Hmm, dla mnie feeling również jest przede wszystkim. Feeling gry, styl artystyczny, fabuła, klimat, tematyka --> te czynniki są dla mnie najważniejsze przy wyborze i ocenie gier.
Nie wspomniałeś Rojo o jednym - styl artystyczny również wpływa na feeling, i to w znacznym stopniu, szczególnie w nowoczesnych produkcjach, gdzie wraz z technologicznym postępem grafiki poszedł też postęp w stylizacji artystycznej, mając do tego zaplecze techniczne, co mi się osobiście bardzo podoba.
A co do typów najznamienitszych gier z kategorii feelingu gry - zgadzam się generalnie ze SpecShadowem i RedCrowem (Just Cause, Space Marine, Darksiders --> moje trzy bardzo ulubione gry z 2010/11, no i Assasisn Creed jedynka, szczególnie w polskiej wersji, naprawdę było zajebiście postać sobie na chwilkę i posłuchać jak heretycy wygłaszają swoje teorie, szkoda że w II o dalej nie ma juz dubbingu :C Można się było wręcz zanurzyć w tym świecie opanowanym przez krucjaty i heretyków. + rewelacyjne animacje walki, co już powiedział RedCrow, z Lost Planet też się zgodzę, też grałem w jedynkę i była cool), ale także dodam parę od siebie:
Hydrophobia Prophecy(wersja na PC)- feeling, atmosfera gry - rewelacyjna. Czujemy się tak samo jak główna bohaterka - Kate - zaniepokojona, nie wiedząc co się stanie. Czuć cały czas tą niepewność z jej ust, jej ruchów :D + bardzo dobrze zrealizowana fizyka wody, jak dla mnie najlepsza z dotąd wydanych grach o wodzie
Path Of Exile - feeling zabijania stworków i eskploracji, chęci przemierzania świata dalej(duza w tym zasługa losowo generowanych map) w dawnym, niemal idealnym jak w Diablo I i II, stylu. Dawno nie byłem tak zadowolony grając w jakiegokolwiek Hack'n'Slasha, jak przy graniu w betę POE.
No i jeszcze z nowych produkcji - Driver:San Francisco. Dawno, oj dawno żadna zręcznościowa ścigałka, zapewne od czasów Most Wanted, albo nawet Underground 2, nie dała mi tyle frajdy, co nowy Driver. W sumie animacji ani stylu specjalnie tu nie ma, ale system Shiftu to rozwiązanie rewelacyjne. Nie ma to jak rozpieprzyć samochody rywali z wyścigu najeżdżając na nie nowiuśkim autobusem, hehe :D
Mi się bardzo podobało w RAGE (ale grałem krótko) bo czuć te wszystkie pociski jak wylatują i jak dostają się do ciała przeciwnika np. rozpędzony przeciwnik biegnie na nas strzelamy mu w nogę i pięknie się wywraca, strzelamy w ramię obraca się lekko w stronę ramienia tak więc zgadzam się z Lothers.
Mam tak jak Rock, wszyscy zachwycają się Oblivionem, a ja po prostu nie mogłem w niego grać. Nie "czułem go" i nic mnie przy nim nie trzymało, więc kupiłem, pograłem 2 godzinki i odsprzedałem. Najlepszy "feeling" chyba odczuwam w serii AC, GTA IV, Bionic Commando i oczywiście Mirror's Edge. Nie muszę chyba komentować AC i Mirror's Edge. GTA IV, ponieważ przykładowo biegnąc i skręcając Nico czuć jak ta postać "płynie", a jak uderza w maskę samochodu i działa niesamowity ragdoll to już w ogóle mnie zachwyca. Bionic Commando, może recenzje miał słabe, ale tak jak wspomniany przez Roja D&D: Daggerdale, miał świetny feeling, w tym przypadku nie walki, ale bujania się za pomocą swojego mechanicznego ramienia. Cholera, aż przejdę to 3-ci raz...
Ale z kolei nie mogę się zgodzić co do Lost Planet, gra mnie strasznie odrzucała, niewygodnie mi się tam biegało, skakało, strzelało, po prostu mi to nie pasowało. Odsprzedałem razem z moim starym kontem Steam. Tak samo nie mogę zgodzić się z dubbingiem pierwszego AC, moim zdaniem był koszmarny i właśnie dlatego ukończyłem pozostałe dwie odsłony, a tej nie. Po prostu nie mogłem go wytrzymać. A najgorsze jest to, że nie mogę nic z tym zrobić, bo jest możliwa instalacja tylko jednej wersji językowej.
Ja swój pierwszy feeling zaczynałem grami przeglądarkowymi chodziło się patyczakami i tak zbierało się coraz to nowe bronie, i byli coraz więksi przeciwnicy. Może prosta gra 2D no ale radocha duża. Teraz kilka gier jest jest pod względem fabuły, klimatu i gamingu na dobrym poziomie np: cała seria STALKER, Assassin's Creed, Fallout, GTA (nie wszystko ale jest kilka), Quake, jestem jeszcze młodym graczem więc napewno ominąłem kilka gier, ale te gry dla mnie mają TO COŚ.
Najlepszy feeling poruszania się ma dla mnie Dead Space, szczególnie jedynka.
Ta @=Pazur=, ale nie o to chodzi. Najlepszy "feeling" (wolę odczucie :) strachu przed światłem - Thief :) Najlepsze odczucia gry w piłkę nożną - PES.
Hmm... czy to nie jest po prostu przystępność gry?
Ja chciałabym się zastanowić głębiej nad feelingiem... muzyki! Jest to dość ciekawe bo często, nawet tego nie zauważając, przyzwyczajamy się do niej i zapamiętujemy dźwięki. Ważne aby soundtrack dobrze komponował się z klimatem otaczającego nas świata, specjalną melodią potrafił podgrzać krew gdy zaczyna się walka! Zdarzają się oczywiście gry, w których muzyka jest po prostu irytującym brzęczeniem, którego chcemy się natychmiast pozbyć - szkoda, wielki potencjał zostaje zmarnowany. Dla mnie mistrzem będzie zawsze JEREMY SOULE! Hans Zimmer może się schować (byle nie za głęboko-tęskniłabym za piratami z karaibów)! Oto mężczyzna, który opracował soundtrack miedzy innymi dla (aby po raz kolejny nie wymieniać Morrowinda) Neverwinter Nights czy Guild Wars!