RETROKVLT! - recenzja gry Syndicate
Bardzo dużo godzin spędziłem z tą grą. Jeden z tytułów mojego dzieciństwa, fantastyczna gra.
I fakt, ocena zdecydowanie zbyt surowa. Szkoda, że przy obecnych "hiciorach" nie ma takiego nastawienia.
Ja wiem że po prawie dwudziestu latach na tę grę patrzy się przychylniejszym okiem, ale nie uważam, żeby zasługiwała na więcej. Pograłem kilka godzin ostatnio i niestety, arcydziełem Syndykatu nazwać nie mogę.
bo arcydziełem nie jest, ale w tamtych czasach, w towarzystwie gier które wtedy wychodziły był prawdziwą perełką. ocenianie starych gier dziś może być dla nich krzywdzące zważywszy na to, jak je wtedy odbieraliśmy, ale za to oceny są zapewne bardziej... słuszne :)
W porównaniu z Amigą wszystkie dźwięki w pecetowej wersji Syndicate brzmią straszliwie ;) Podejrzewam, że liczby godzin, które przetrzepałem w to na Amisi można liczyć w setkach. Dla mnie rewelka, ale fakt - zestarzała się się znacznie mniej przyjemnie niż wspomniany w tekście Cannon Fodder.
W Sindicate niestety nie grałem. Grałem za to w Sindicate Wars :) I muszę powiedzieć, że ta gra do dzisiaj daje radę.
Mógłby ktoś kiedyś skrobnąć jakąś notkę o Bullfrog?