Prywatny achievement
Na szybko przychodzi mi do głowy tylko dwa.
1. W trzeciej misji Terran w Starcraft musieliśmy się bronić przez 30 minut przed atakami Zergów w oczekiwaniu na ewakuacje. Grając pierwszy raz w SC zadanie nie należało od łatwych i udało mi się dopiero za drugim podejściem. Ale po przejściu całej gry kiedy ponownie przechodziłem kampanie to zamiast się bronić, postanowiłem wybić Zergów do nogi. Każdy kto przy tej grze spędził kilka godzin powinien sobie z tym poradzić.
2. Przejść całego Max Payne bez korzystania z Bullet Time.
Dodam tylko że choć osiągnięcia mają swoje wady to czasem potrafią całkowicie zmienić oblicze gry, jeżeli ktoś próbuje go zdobyć. Przykład "One Lucky Bullet" z Half-Life 2 Episode One (przejść całą grę wystrzeliwując tylko jeden pocisk). Myślałem że będzie ciężko, ale ta gra jakby została zaprojektowana do takiej rozgrywki. Podobnie jak rozdział w Ravenholm z podstawki był przystosowany do przechodzenia z Gravity Gun. Oba te doświadczenia były bardzo przyjemne i wątpie abym się za nie zabrał gdybym nie przeczytał tego w osiągnięciach.
Jeden z pierwszych "prywatnych" hardcorowych achievmentów zaliczyłem w Hitman 2. Była tam misja w St.Petersburgu, gdzie trzeba było załatwić gościa, który siedział w sali pełnej ludzi. Najprościej było po prostu ustrzelić go ze snajperki z budynku na przeciwko. Ale nie dla mnie takie proste rozwiązania. Misję przeszedłem na najtrudniejszym poziomie (czyli bez możliwości zapisu), nie zabijając nikogo poza celem. Ale w tym sęk. Gościa zabiłem nie strzałem w głowę, tylko dusząc go garotą w sali pełnej ludzi i to tak że nikt mnie nie zauważył. Jak to piszę może się to wydawać banalnie proste, ale zapewniam że takie nie było. Pamiętam, że grałem najpierw na najniższym poziomie tak abym mógł mieć zapisy i trenowałem do perfekcji każdy ruch.
Innym "prywatnym" achievmentem było przejście Mafii 1 bez najmniejszego zadrapania tz. tak że nikt nie trafił mnie ani jedną kulą czy nie zranił mnie nożem itp. Ciekawe jest to, że w Mafii 2 wprowadzili w statystykach taką wartość, jak ilość odniesionych obrażeń, czego nie było w jedynce.
Teraz jak pomyślę o tym z perspektywy czasu to człowiekowi śmiać się chce, ale wtedy nie było achievmentów, a przynajmniej dopiero raczkowały i człowiek utrudniał sobie życie jak mógł :)
Ja wszystkie skradanki jeśli to możliwe to zawsze przechodzę bez zabijania, bez ogłuszania i bez bycia zauważonym lub usłyszanym.
Mam jeden obecnie - przejść Wiedźmina 2 v 2.0 na dark mode. Spróbuje ogarnąć gdy uporam się z optymalizacją bo jakimś cudem(nie wiem czy to przez patcha czy przez nowe stery beta do mojego GF) ale fremrate spadł mi o jakieś 5-10 klatek w porównaniu do maja...
Co mi przychodzi do głowy?
Severance: Blade of Darkness - zebranie wszystkich ukrytych run i pokonanie prawdziwego bossa (normalnie był taki czarodziej po którego pokonaniu nasze starania spełzły na niczym). Co ciekawe można było ponownie odwiedzać obszary w których run nie zebraliśmy ale z mocniejszymi potworkami. Co ja mówię, zrzucali nam najmocniejsze stwory - golemy, wampiry czy mięsne demony. Makabra. Ostatni boss to też nie w kij dmuchał, 20k HP robiło wrażenie.
Arcanum - robienie każdego questu pobocznego. Niby nic ale grając inżynierem tylko grindowałem dla kolejnych wynalazków.
Mnie achievementy totalnie nie jarają. Przechodzę grę tak jak lubię i tyle. Dla mnie nie jest żadną rozrywką robienie "calaków", gdy np. trzeba znaleźć jakieś 150 paczek. A w ogóle nie ogarniam tych, co robią calaki przy pomocy poradników. Co to za satysfakcja jest? Monotonnie robić jakąś pierdołę bacznie czytują poradnik i dołączoną do niego mapkę. Inaczej ma się sprawa z zadaniami typu "zabij 100 przeciwników kopniakiem w krocze". To już jest jakieś wyzwanie, ale równie dobrze można sobie samemu wymyślić zabicie 150 przeciwników.
Jedynym prywatnym achievementem jaki przychodzi mi do głowy jest przejście słynnej Contry z Pegasusa bez straty życia. O ile pierwszą część przeszedłem w ten sposób po 2-3 dniach treningu tak z drugą (Super Contra) miałem większe problemy. W przed ostatnim levelu istniał problem losowy - gra generowała w różnym miejscu pewne przeszkody, które przechodziło się na zasadzie szczęścia. Reszta elementów w grze była opanowana przeze mnie. Po 2 tygodniach gry udało mi się przejść "Super Contrę" bez straty życia.
Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem waszych osiągnięć. Duże słowa uznania za wytrwałość, umiejętności i pomysłowość :)
Ja kiedyś śrubowałem w Civilization co dam radę wynaleźć przed naszą erą (poziom średnio-wysoki). Dobijałem już spokojnie do czołgów. Wszystkiego jednak mi się nigdy nie udało.
W colonizationa wygranie niepodległości posiadając jedno miasto.