Stalo sie to czego od dawna sie obawialem, a mianowicie po jednej z imprez pozostal mi w lewym uchu cichy pisk, slyszalny przy absolutnej ciszy jesli na niczym sie nie skupiam. Troche od momentu 'zdarzenia' (3 dni temu) sie poprawilo, jednak ciagle cas tam slysze co mnie lagodnie mowiac wkurza. Wg informacji na necie moze byc ciezko z kompletnym wyleczeniem i bedzie trzeba po prostu nauczyc mozg nie postrzegac tego dzwieku. Malo fajne to rozwiazanie. Totez tutaj moje pytanie - czy ktos mial kiedys podobny problem i sobie jakos z nim poradzil?
Ja tak mam od urodzenia i nie narzekam. Plus śnieg optyczny. Chociaż w twoim przypadku to niedługo minie, nie sądzę, żeby tak zostało. Najlepiej idź do laryngologa.
i bedzie trzeba po prostu nauczyc mozg nie postrzegac tego dzwieku.
To wcale nie takie trudne. Po jakimś czasie się przyzwyczaisz nie nie będziesz zwracał na to uwagi. Teraz też to słyszę i jakoś mi to nie przeszkadza.
Masz szczęście, że to tylko lekki pisk, nic więcej.
Mi brzęczy w prawym uchu. Co z tym zrobić? Przyzwyczaić się i uważać na swoje zdrowie.
Chyba blisko głośników za długo przebywałeś. Wskazana wizyta u laryngologa, a na chwilę bieżącą (na wizytę u specjalisty musisz poczekać ze dwa miesiące przy dobrych układach) poproś jakiegoś kolegę by Cię trzasnął z otwartej dłoni mocno w ucho. Wtedy powinno zacząć Ci dzwonić, a to już jest jakaś odmiana i ulga.
Wszystko zależy od tego czy to przypadłość "tymczasowa" czy już tak pozostanie. 2 razy mi się coś takiego przytrafiło za pierwszym razem pomogło zwykłe nabranie powietrza i mocne "wydmuchanie" go przy zamkniętych ustach i nosie (ucho się wtedy odtyka), za drugim razem potrzebna była wizyta u lekarza (nawet nie u laryngologa a u zwykłego lekarza rodzinnego), skończyło się tylko na oględzinach i przepisaniu 2 rodzajów kropli. Parę dni i wszystko minęło.
Jesli to tylko lekkie uszkodzenie sluchu, to minie to samo za dni pare. Gorzej jesli to cos powazniejszego - kiedys w ramach komplikacji pogrypowych "rzucilo" mi sie na uszy. I slyszalem te szumy chyba ze dwa lata (!), zanim sie uszkodzone nerwy zregenerowaly - a i tak mialem szczescie, bo takie cos nie zawsze ustepuje. Medycznie to sie chyba nazywa "tinnitis" czyli szumy uszne. Malo swira nie dostalem, bo to byl nie tylko szum, ale czasem i taki efekt jakby gwizdal czajnik. Najgorzej bylo z zasnieciem - musialem sobie puszczac cicha muzyke, zeby "zagluszac" te szumy i swisty.
Wizyta u lekarza nie zaszkodzi, ale ogolnie takie uszkodzenia sluchu nie sa "leczalne", albo same ustapia, albo nie...
ps Od tego czasu nauczylem sie lazic ze sluchawkami w uszach, zagluszalem te szumy muzyka i juz.
Też tak miałem, okazało się że gniazdo w padzie poszło i mi headset ciągle piszczał do lewego ucha.
Dzieki za odpowiedzi :)
smuggler - zeby doprecyzowac - szum to nie jest, tylko takie ciche piszczenie (czyli wlasnie taki czajnik).
Wykonujac normalne czynnosci jest raczej ok, niestety jak pozostaje sam w ciszy (jak np. teraz przy kompie bez wlaczonej muzyki) to wtedy to sie objawia. Skupiajac sluch na czyms innym, np. lodowce, pisk prawie w calosci ginie. Mozliwe ze podswiadomie 'sprawdzam' sluch, wsluchujac sie co powoduje gorsze wrazenie (wiekszosc rzeczy mnie nie rusza, ale jak cos mi sie dzieje ze sluchem albo wzrokiem to wymiekam). To co napawa mnie optymizmem to fakt, ze od momentu zdarzenia jest lepiej i to, ze twierdzisz smuggler ze regeneracja moze troche potrwac. Jestes pewien ze takich rzeczy sie nie leczy? Rozwazam pojscie do lekarza, ale wiaze sie ono z utrudnieniami z racji tego ze mieszkam tymczasowo w niemczech (znalezienie, koszty itp.), wiec nie chcialbym na darmo tracic czasu, nerwow i kasy.
Jesli to mechanicze uszkodzenie sluchu - nie leczy sie. Tzn, nie ma lekow, ktore na to pomagaja.
Jesli efekt np. powiklan - mozna teoretycznie zazywac takie tabletki jak Gingko (milorzab japonski) co niby cos daje, ale w moim wypadku paromiesieczne zazywanie nie dalo zadnych efektow, a tabletki takie tanie nie sa.
Przy czym szumy uszne moga byc wywolane tez innymi czynnikami, wiec pojsc do lekarza nie zaszkodzi, zeby zrobic np. badania przeplywiowe (sprawdza czy to nie jest efekt problemow z krazeniem w takich malych tetniczkach) ale jesli z tego co mowisz jest po paru dniach lepiej, to pewnie efekt uszkodzenia mechanicznego.
Przypomnij sobie czy w czasie ostatnich paru tygodni nie miales jakies infekcji/przeziebenia - bo byc moze to bylo przyczyna, a objawilo sie akurat podczas imprezy.
Ze swego doswiadczenia wiem, ze na poczatku jest najtrudniej do tego przywyknac, szczegolnie gdy jest cisza i brak innych bodzcow. Dlatego w dzien puszczalem sobie (cicho) muzyke z wiezy albo z odtwarzacza (nie korzystaj ze sluchawek dokanalaowych lepiej...) a na noc zapuszczalem muzyke - i jakos dawalo rade. Staraj sie nie koncentrowac na tym dzwieku i wsluchiwac sie w siebie, bo to nic nie da, a tylko wprawia w irytacje. U mnie ten szum zaczal samoistnie cichnac i nawet sie nie skapnalem, ze go juz nie slysze, dopiero po jakism czasie do mnie dotarlo.
Ale skoro po paru dniach jest juz lepiej - u ciebie pewnie szybko to ustapi.
nauczka na przyszlosc - szanuj sluch...