Banoi Blog - notka piąta: Ta z naprawdę prostymi facetami... i papugą
No to była impreza ... :D Biedne ptaszki .
Widzę, że się trochę Luigi się trochę rozluźnił, a ty coraz bardziej się do niego przekonujesz ;P Miło, szczególnie, że nosi fajne butelki w futerale :D.
ta nie impreza tylko fajne opowiadanko też byś takie napisał jak by ci acer i techlandem zapłacili wysłali na wakacje gdzieś do Azji na Pacyfik i byś miał full hotel z bajerami.
A tak poważnie to jak voodiści się dowiedzą od papugi to jeszcze klątwę rzucą i nasz bloger jako zombi wróci do kraju i co zrobimy. czyli zanosi się na inwazje.
Kuba mam nadzieje, ze masz dobrego spowiednika i egzorcyste u siebie w miescie na wypadek gdybys przyniosl klatwe Voodoo ze soba, a tak poza tym to zrobilbym dokladnie to samo co wy :)
Esteleath - spowiednik? egzorcysta? Jak przywiozę klątwę voodoo, to jedynym co mnie uleczy będzie strzał w głowę :P
Trudno ... Skoro nalegasz ... Jakby co masz moje słowo, że strzelę Cię w głowę taboretem. I wierz mi, to zaboli ... Ciebie bardziej niż mnie ;]
Swoją drogą to możesz powiedzieć coś więcej o owych Voodooistach,a zwłaszcza a samej Mambo ?
Patrząc z mojej wczorajszej, pijackiej perspektywy, na tle ogniska wygląda jak cień (albo dwa cienie, zależy jak bardzo się skupiałem) i była wielkości mojego kciuka. Dystans jednak ma znaczenie...
W pierwszej chwili pomyślałem o jakiejś bandzie karypli ... póki do mózgu nie dotarła informacja: "dystans" ;D
czy w religii voodoo można zmienić w zombie zwierzę? Tj. czy Twoja papug może wrócić do Ciebie z okrzykiem "mózg!" na dziobie?
Zombie w Voodoo służyły raczej karczowaniu pól. I nie, papuga raczej do mnie nie wróci. Zamiast mózgu to głupie ptaszysko miało dyktafon do powtarzania słów
Muszę przyznać, że gust muzyczny macie naprawdę przyzwoity.
LubieGroszek to, swoją drogą, też muszę im przyznać :P
to teraz rozumiem, czemu zombie w filmach są takie wściekłe - w miastach nie ma co karczować!
Toż to nawet układa się w logiczną całość: zombie jako narzędzie karczownicze. Dzięki tej informacji moje życie zmieniło się na lepsze. Już wiem dlaczego zombie mają wiecznie wyciągnięte przed siebie ręce - by chwytać potężne pnie drzew - oraz dlaczego ich szczęki niemal zawsze pozbawione są warg - to przecież po to by łatwiej było im wgryzać się w korę, łyko pierwotne, drewno pierwotne, by w końcu dotrzeć do pysznego miękiszu rdzeniowego. Tylko ... w jakim celu wykorzystywano psy zombie ?
Będziesz dzisiaj oglądał w hotelu mecz? :P Jin może zaprosisz na wspólne kibicowanie x]
Austriacy wystarczą? ;)
I nie, nie będę oglądał meczu, bo idziemy z Antonem postrzelać do rzutek. W nocy to nawet lepiej, bo trudniej. Anton mówił, że ostatnio usiekł nietoperza. Niechcący, ale i tak czuje się jak Ozzy Osbourne.
hmm to moze sprobuj ja urzec nietoperkiem na ramieniu? Ogladales Volkodava? :D
Wiesz Jakub wiem ze wszyscy dzisiaj mowimy o voodoo i zombie, ale tak realnie rzecz biorac - to klatwa Voodoo nie zmieni Cie w zombiaka, tylko spowoduje bolesna chorobe, ktora w najostrzejszym wypadku zabije Cie w ciagu 3 dni, bylem okultysta, znam sie troche na tym. Zaufaj mi dobry spowiednik i egzorcysta wystarczy jesli faktycznie cos Ci sie przytrafi.
żeby poczuć się jak Ozzy wystarczy, żebyś załatwił gołębia :) może łatwiej go ustrzelisz :P na pewno gdzieś się jakieś czają na Banoi :)
esteleath - na temat voodoo i jego odmian gromadzę wiedzę od dziesięciu lat. Nie bój nic, trochę się na tym znam :)
swoja droga Jakub jakie jeszcze widziales tam egzotyczne zwierzeta?
Ale żalowy blog! haha
Tak, esteleath, bo ja nie mam co robić tylko biegać z encyklopedią zwierząt i sprawdzać :P
trzebabyło przymocować papudze do nogi jakieś małe c4 i nie byłoby problemu - na bank mają coś takiego w hotelu tej klasy
No tak, człek wyruszył posmakować życia w luksusie i mu się nawet encyklopedii otworzyć nie chce bo ręce zajęte utrzymywaniem drinków, a oczy wciąż skupiają się na ciałkach tamtejszych kobiecych kształtów ... znaczy się zabytków. Do czego to doszło ...
Luis, dobry człeku, nie psuj zabawy innym swym stękaniem ... jest wiele miejsc gdzie pewnie znajdziesz zrozumienie.
Jeżeli jesteśmy już przy tropikalnych netoperkach, to uważaj na te owocożerne. Dosyć psychodeliczna odmiana. Szczególnie, gdy zaczyna się z tobą komunikować przy pomocy takiego, hmmm... przekazu myśli.
Oo, ktoś tu lubi Moore'a :)
Dobra, bo chyba pora najwyższa by wymyślić zadanie na dziś, prawda? Banalne będzie, bo dostaliście już trochę wskazówek. Jak brzmi historia Antona, tak w kilku słowach. Kim był i skąd się wziął na wyspie. No? Kto się podejmie odgadnąć?
Służył niegdyś w Specnazie, dostał się na wyspe aby spokojnie dożyć swych dni, zatrudnił się jako kucharz, moógł też pracować przy budowie kurortu
Aktualnie Anton jest kucharzem na wyspie. Próbował też poderwać Jim, ale dała mu kosza. Sądząc po wyglądzie Anton pewnie był generałem w wojsku (gotował też w wojsku). Pewnie też pierwszy raz wylądował na wyspie podczas misji wojskowej w celu skolonizowania wyspy. Wyspa tak mu się spodobała że odszedł z wojska i został na niej kucharzem bo miał już odpowiedni staż w wojsku na kuchni.
Trochę się zapomniało od pierwszej notki więc napiszę to co pamiętam w jakiś sposób.
1.Anton jest dość puszystym kucharzem w Royal Palm Resort.
2.Nienawidzi kiedy ktoś wspomina o kawiorze oraz wydmuszkach.
3.Także próbował swoich sił z Jin i wykorzystała na nim trik z papugą. Także doświadczył bolesnych przeżyć.
4.Jest on oddany szefowi wykonując jego polecenia. „Żurawina” mówi.
Jasne, stary. Cokolwiek powiesz."
5.jest on obojętny na turystów. "Kucharz podąża za moim spojrzeniem, po czym wzrusza ramionam"
6.Też się lubi czasem napić.
7.Podobno lubi muszelki :P
Na razie tylko to sobie przypominam, ale jak coś to jeszcze dopiszę.
Najprawdopodobniej ma korzenie rosyjskie - wskazywałaby na to koszulka Specnazu ( KGB ? ). Ma kompleks na punkcie "rodzinnych klejnotów" - zapewne po konfrontacji z Jin.
Przeczytajcie jeszcze raz, uważnie, zadanie na dziś, bo na razie bardzo mało tu waszego zgadywania i budowania antonowej historii:)
Panie Jakubie czyli ja też mam źle? Ja to zrozumiałem, że mamy zamieścić informację o Anton'ie z pana notatek.
domkassie - zbudować historię Antona na podstawie także wypowiedzi z moich notek. :)
Anton był strzelcem wyborowym w rosyjskich służbach specjalnych(swoje umiejętności wykorzystuje nawet dziś - polując). Był między innymi na misjach w Afganistanie. Ostatnia jego akcja miała miejsce podczas szturmy na szkołę w Biesłanie. Stracić podczas tej operacji wielu przyjaciół. Postanowił, że kończy ze służbami i dzięki funduszom, które zgromadził udał się na zasłużone wakacje. Wypadło, że na Banoi. Tam nie potrafił radzić sobie ze przeszłością i zaczął pić. Pewnego razu manager luksusowego hotelu zauważył Antona śpiącego na plaży. To była dla niego szansa. Zatrudnił się jako kucharz i pozostał tam po dziś dzień.
Voodoo to jeszcze nic! A widziałeś tego smoka w kuchni?!
W tajemniczej kuchni wspanialego hotelu zanim przybyl Jakub juz dawno wszyscy wiedzieli o zombiakach, glownym przywodca tajemnego ruchu anty-zombie ukrywajacego prawde przed turystami jest wlasnie Anton, podczas gdy Jakub podjezdzal bezwiednie jeepem, Anton wlasnie rozprawial sie z resztkami jednego z zombiakow, Luigi mial za zadanie odwracac uwage Jakuba caly czas kiedy Anton polowal na zombie wraz z lokalnymi tubylcami, tak sie zlozylo, ze kiedy zaczeli pic to super-mroczna kaplanka tubylcow wzywala arcyboga-zombielorda z diablo 2 ze zgnila aura popsutych kokosow i gadajacych papug, w tym problem, ze Anton nie jest jedynym zombie-hunterem w okolicy, Jin niestety jest leaderka drugiego ugrupowania zombie-hunterow i natlukla wiecej fragow niz on w nocnych deathmatchach i dlatego dostal kosza i pojechalo to po jego meskiej dumie az sie zamknal w sobie. :D
Smacznego zombie-braina na kolacje zycze ;D
Anton, choć urodzony w Irkucku, prawie całą młodość spędził w Wołgogradzie, aż w końcu przeniósł się do Palermo. A właściwie wysłał go tam ojciec - szycha wołgogradzkiego półświatka. Choć młody Anton nie brał udziału w "interesach", szybko zaaklimatyzował się w historycznej stolicy zorganizowanej przestępczości, zaczął nawet używać imienia "Antonio". Złapał kontakt z jednym z "przyjaciół" swojego ojca, Luigim. Ten nauczył go podstaw języka i pomógł otworzyć restaurację, gdzie Rosjanin nabierał kulinarnego doświadczenia, obserwując szefa kuchni. W wolnych chwilach zaś oddawał się swojej pasji - kulturystyce. Jednak potężna budowa "rosyjskiego niedźwiedzia" w połączeniu z ciągłym siedzeniem w kuchni...to nie mogło się skończyć inaczej. Antonio zaokrąglił się. I to bardzo. W dodatku restauracja zaczęła podupadać, zwłaszcza odkąd z kraju wyjechał Luigi. Nie trzeba było długo czekać, zanim interes padł, a Antonio został bez pracy i perspektyw. Wtedy z pomocą przyszedł ojciec, który utrzymywał stały kontakt z Luigim. Choć Antonio nie wiedział, czy Włoch prowadzi jakieś "lewe" działania na Banoi, bardzo chętnie skorzystał z oferty pracy na wyspie. Znów zaczął używać starego imienia, mógł spełniać się w kuchni, powoli wracał także do ćwiczeń, zwłaszcza w okresie między sezonami. Jak do tej pory - poza złamaną ręką i złamanym sercem - nie miał większych przygód na wyspie.
Anton jest byłym żołnierzem Specnazu, wiele w życiu widział i ciężko zliczyć blizny jakie odniósł na polu walki. Zwiedził prawie cały świat, wykonując coraz to niebezpieczniejsze misje. Piął się w górę po szczeblach kariery i poznawał coraz więcej rządowych sekretów i wysyłany był na coraz tajniejsze misje. Został zwerbowany do specjalnej jednostki mającej na celu walkę z zombi. Wraz z jednostką wysłany został do Afryki, gdzie miał pokonać zarazę i wszystko zatuszować. Jednak podczas wykonywania zadania natknął się na chłopca, małego chłopca który wszystko widział. Rozkazy dowództwa były klarowne - usunąć wszystko i wszystkich. Anton wykonał polecenie, ale coś w nim pękło. Miał dość wojskowej służby, odszedł. Przez długi czas nękały go koszmary. Doszedł do wniosku że potrzebuje zmiany, dlatego wyjechał na Banoi i zatrudnił się jako kucharz.
Anton to były porucznik specnazu. Po upadku ZSRR odszedł z „specjalnoje naznaczenije” (lub tego w co się przekształcił) i został prywatnym bodyguardem pewnej niemoralnie bogatej, podstarzałej wdowie po rosyjskim dygnitarzu. Niestety podczas jednej z podróży (konkretnie na Banoi) wdowa zmarła na atak serca (voodoo?), zostawiając Antona bez pracy i pieniędzy. Ówczesny manager hotelu zaproponował mu wtenczas pracę kucharza.
Anton pochodzi z rolniczej rodziny która po II wojnie światowej wyemigrowała do zachodniej Europy po czym dorobiła się niewielkiej fortuny w branży produkcji borówek amerykańskich. Dane mu było odziedziczenie majątku, lecz przez nieco kłótliwych rodziców zamieszanych m. in. w konflikt z dużym producentem żurawiny szybko stracił zapał do rzemiosła i postanowił spróbować sił w zawodzie bardziej "ekstremalnym".
Niestety, już po kilku tygodniach nielegalnych walk o duże pieniądze w brudnych, mrocznych klubach trafił na przeciwnika silniejszego od siebie. Zbytni entuzjazm i pewność siebie kosztowały go miesiące rehabilitacji, kilka trwałych urazów oraz skazę na psychice. Co ciekawe, Rosjanin stał się bardzo agresywny, nawet lekko niezrównoważony.
Po powrocie w rodzinne strony zastał mocno podupadły biznes rodziców, zmarłych już jakiś czas temu. Jako swego rodzaju hołd ich pamięci postanowił rzucić wyzwanie żurawinowemu imperium. Ponownie, dzięki agresji i uporowi interes szedł dobrze. Do czasu. Jedna z osobistych wizytacji zagranicznych filii firmy skończyła się awaryjnym lądowaniem prywatnego odrzutowca na tropikalnej wysepce. Długie dnie spędzone tam na obserwowaniu budowy luksusowego kurortu ostudziły nieco jego temperament. Oczywiście dzięki zajmowanej pozycji odmieniony, spokojniejszy Anton łatwo objął posadę w nowym obiekcie. Burzliwą przeszłość starannie zatuszował. Jak na razie nic nie zapowiada zmiany w jego życiu.
Mimo to nadal ma swoje dziwactwa, chociaż budzi respekt doświadczeniem i charakterem.
Szczególny gniew wyzwala w nim widok żurawiny. Budzi się w nim pragnienie zniszczenia czegoś. Często sięga po niebezpieczne narzędzia i rozładowuje złość na tym, co wpadnie mu pod rękę.
Anton? Jaki Anton? Aaaa - ten koleś, którego tak nazywacie jest tak naprawdę dawnym przedwiecznym zesłanym na ziemię, a jego zadanie to strzeżenie świata przed złem czyhającym w najczarniejszych głębinach piekła. Ten oto biedak zasnął na "służbie" i za karę został zdegradowany do roli zwykłego śmiertelnika. Legenda głosi, że został mistrzem Banoi w rzucaniu kłodą i do dziś nikt nie pobił jego rekordu. W wolnym czasie zajmuje się degustacją ropy naftowej - to dlatego pewnie wygląda na groźnego typa. W jego aktach można znaleźć wzmiankę o tym, że został schwytany przez klub feministek i zmuszony do słuchania Dubstepu, co pewnie spowodowało tak kiepskie wzięcie u dziewczyn. Znany jest też z żucia cegieł i wielkiej nienawiści do jednookich piratów.
Mieszka w skromnym domku z azbestu.
Antony urodził się w małej wiosce blisko Sycylii.Żył on spokojnie, aż 20 roku życia postanowił wyjechać na wakacje na rajską wyspę Banoi.Kiedy po miesiącu miał wracać do domu zachorował na chorobę panującą na wyspę.Można nawet powiedzieć epidemia. Aż 4 lata musiał zostać na wyspie, aby nie jego płuca się wykurowały. Nie mógł on lecieć z tego względu, że lot trwa między 16, a 20 godzin gdzie wysokie ciśnienie robi swoje. Kiedy przechadzał się po plaży i surfował w wodzie oceanu zastała go wielka oraz niespodziewana fala i stracił przytomność. Luigi znalazł go po godzinie na plaży i jak się okazało złamał nogę.Wtedy Luigi wynajął mu pokój, lecz ten w zamian miał po wyzdrowieniu wysłać mu pieniądze. Anton w ten czas bardzo przytył.Po 2 tygodniach musiał się jednak pozbierać w całość i opuścić hotel.Chcąc nie chcąc musiał powiedzieć Luigi'emu, że nie ma mu jak zapłacić, ponieważ musi przebywać na wyspie.Wtedy zaoferował pomoc na zmywaku. Anton tak się zżył z ekipą oraz tym miejscem, że chciał zostać dłużej, a za swoje przepracowane godziny dostał awans na kucharza.Teraz ma ponad 32 lat i nadal nie chce wracać do domu.Od kiedy nie udało mu się z piękną Jin zaczął spożywać więcej alkoholu i stał się małomówny.
Napisane na szybko, aby w ogóle coś od siebie dać ;P wiem, że jest to mizerna praca i zdania nie są złożone oraz nie mają ładu i składu, lecz dopiero co wróciłem do domu i nie mam sił.
W młodości Anton marzył o tym, by mieć wpływ na świat. Chciał o czymś decydować. Lubił bić się z rówieśnikami. Wygrywanie bójek przychodziło mu to z łatwością, bowiem był od nich o dwie głowy wyższy Gdy dorósł do odpowiedniego wieku postanowił odejść z domu rodzinnego i wstąpić do wojska. Chciał zostać komandosem, brać udział w tajnych operacjach wojskowych. Jednak w testach nie wypadł zbyt dobrze. Prawdę mówiąc ledwo je zdał. Może był dobrze zbudowany, jednak inne cechy takie jak spryt, logiczne myślenie, wytrzymałość psychiczna nie były jego mocną stroną. Dodatkowo pobratymcy Antona nie pałali do niego miłością. Złą famę nasz marzyciel zyskał, gdy dowiedział się o śmierci swojej siostry. Chodziły słuchy, że kobieta miała wypadek i spadła do morza ze skarpy. Anton przez 3 kolejne noce znikał gdy wszyscy już zasnęli. Wychodził nie wiadomo gdzie. Jeden z rekrutów widział go jak wraca nad ranem zakrwawiony. Dało się zauważyć również różne pióra gdzieniegdzie lepiące się do skóry Antona. Mówił także przez sen. Voodoo, Mambo - takie dziwne określenia dało się słyszeć z jego ust. Nikt nie wiedział jakiej Anton jest religii. Koledzy nabierali do niego dystansu. Najczęściej ze strachu, ale też z pogardy.
Biorąc pod uwagę wyniki testów a także raporty o zachowaniu Antona, dowództwo zdecydowało że chłopak może przydać się tylko w jednym miejscu - kuchni wojskowej. W dniu kiedy przekroczył jej próg przeklinał siebie i swoje marzenia. Na początku pracował na zmywaku, obierał warzywa, był pomocnikiem kucharza. W miarę postępu czasu narastało mu obowiązków. Aż pewnego razu przyszło mu samemu stworzyć danie. Na inspekcję do jednostki zjechały grube ryby z głównego sztabu. Anton pomyślał tylko o jednym. Pieczeń barania,z wędzonym serem i żurawiną - przysmak, który matka serwowała tylko parę razy w roku. Jak pomyślał tak zrobił. Dowództwo było zachwycone. Tak Anton stał się jednym z głównych kucharzy i mógł sam wybrać jednostkę dla, której będzie gotował.
Po paru latach postanowił powrócić w rodzinne strony. Na wyspę Banoi. Menager najlepszego hotelu na wyspie, swoimi sposobami dowiedział się o talencie Antona. Zaproponował mu posadę. Anton był uradowany z ciepłego przyjęcia jakie spotkał po przybyciu "do domu". Nie obeszło się jednak bez zgrzytów. Kucharz zadurzył się w okolicznej piękności. Jin- bo tak miała na imię dziewczyna, nie odwzajemniała zalotów Antona. Były wojskowy zdecydował się więc na zastosowanie tego w czymś jest najlepszy - gotowania, by zdobyć serce dziewczyny. Przez żołądek do serca - powiedział sobie. Zrobił danie z kawiorem. Jin jednak odrzuciła i te amory. Dodatkowo zbywając zalotnika cynicznymi docinkami na temat jego kuchni oraz wielkości jego "cojones". No może akurat to drugie wyrwało się z gardła papugi siedzącej jej na ramieniu.
Po takich doświadczeniach Anton oddał się swojej pracy w hotelu. I pewnie by mu się spokojnie wszystko układało, gdyby nie przyjazd pewnego dziennikarza z jakiegoś państwa w środkowej Europie. Anton nie pamiętał dokładnie skąd ten gość jest.
Brat Antona działał w Specnazie, lecz zginął w ogniu walki. Jedyne, co zostało po nim obecnemu kucharzowi, to koszulka, którą nosi z niekrytą dumą a zarazem żalem. Jako, że Anton jest Rosjaninem, jego postura jest, a raczej była imponująca, dopóki nie przyjechał na Banoi, by uciec przed tragedią, która go spotkała. Tam właśnie poznał Jin, która nie omieszkała spławić go, rzucając przy tym zgryźliwą uwagę na temat tego, co jest dumą każdego mężczyzny. Jednak nasz kucharz tak łatwo nie odpuścił. Postanowił zostać na wyspie dłużej, z czasem otworzył na plaży budkę z przysmakami, gdzie przy okazji zajadając brak Jin u swego boku przybrał na wadze. W końcu słuch o jego niesamowitych potrawach dotarł do samego managera hotelu, który postanowił zatrudnić Antona u siebie. Mimo odniesionego sukcesu, wciąż jednak brakuje mu towarzyszki...
Anton nie jest specjalnie rozmowny, ale to, czego nie mówi sam, przekazuje jego mowa ciała. Czy też raczej mowa blizn. Warto się na nich skupić, jeżeli chcemy poznać historię tego niezwykłego człowieka. Warto mu się uważnie przyjrzeć.
Ta maleńka blizna pod okiem wygląda jak ślad po pazurze, albo koniuszku noża. Cokolwiek to było, o milimetr minęło oko więc stawka była poważna. Ale czy aż tak jak bruzda ciągnąca się od brody do jabłka Adama? Albo ta na przedramieniu, długa i zakrzywiona?
Nie, wiem, trudno powiedzieć. Można tylko zgadywać......
Anton jest wrażliwy, szuka miłości i łatwo go zranić.
Rana którą zadała mu Jin jest głęboka, ale czy pierwsza? I skąd ta nagła próżność u tak potężnego faceta?
Może powód kryje się w tym, że na jego spodniach brak charakterystycznego wybrzuszenia mówiącego o przyrodzeniu? Są kraje na tym świecie, gdzie pozbawienie męskości to kara gorsza niż śmierć. Może Anton był i tam.......
Koszulka w paski, nietypowe ułożenie palców na rękojeści tasaka to wszystko są poszlaki, sugestie. Ale blizny mówią, że Anton to człowiek, który był wszędzie. A krok w krok za nim szła śmierć
Anton ... hmmm wielu ludzi powiedziało już że były Specnaz (stwierdzając to po koszulce , którą nosił ) Może jednak to były policjant który popełnij jakiś błąd i go wyrzucili ... (Miał od zawsze marzenie bycia kimś ważniejszym jak specnaz lub swat .) Jednak przez nieszczęsny wypadek stracił miano policjanta i kazali mu się wyprowadzić . Od tamtej pory szukał jakiegoś miejsca by zapomnieć o swojej wpadce . Pracował jako dostawca , strażnik , nawet strażakiem chciał zostać ... ale nie pozwolili mu z przyczyn wiadomych (problem gdy pracował dla policji) . W konću siedział w domu i zdał sobie sprawę że od zawsze lubi gotować , że dobrze mu to wychodzi . Pomyślał więc że może w tym się sprawdzi . Po paru tygodniach prac w jednej restauracji (włoskiej) właściciel żlożył mu propozycje : -Wyślę cie na wyspę Banoi do mojego kuzyna Luigego , tam będziesz pracował jako kucharz , i tam ułożysz sobie życie .
Jako że nic innego nie miał w planie (a okazja ucieczki przed szarym losem , na rajską wyspę była łatwa do przyjęcia ) Wziął bilet ! pożegnał się i wyleciał do Banoi ...
To samo chciałem 'zarzucić' Tobie, Jakubie :). Poczułem bowiem trochę klimatu jego książek... szczególnie w tym wpisie. Tak więc przyznaję się - uwielbiam styl Moore'a!
Przeczytałem chyba wszystkie Twoje zdania (także w komentarzach), które mogłyby traktować o naszym tajemniczym przyjacielu.
Anton, Anton. Oczywista pochodzi z państwa nad Wołgą (i nad Leną. I Obem) oraz z trochę mniejszą pewnością były agent Specnazu szukający na wyspie swoistego azylu. To tyle na temat konkretów, o które w zasadzie pytałeś, CHOĆ! Jest jeszcze druga opcja (wszak powyższy akapit powtarzał w komentarzach chyba każdy).
Koszulka elitarnych radzie... rosyjskich służb specjalnych była tylko zmyłką (co to, mało takich można na rynku znaleźć?), a właściwą podpowiedź dała, znająca historie mieszkańców wyspy, Jin, nawiązując do kawioru i przepiórczych jajeczek. Nasz rosyjski bohater jest byłym stongmanem, kulturystą, czy kimś w tym rodzaju! Na Banoi odbywały się zawody, w których mierzył się z Pudzianem lub którymś z następców Schwarzeneggera i najzwyczajniej zakochał się w tym miejscu.
PS. Ptasi zespół BeeGees mnie zniszczył, o czym zapomniałem wspomnieć w poprzednim poście.
Z historią Antona chodzi o to, że tak naprawdę nic o nim nie wiesz. Wszystko, co zobaczyłeś, to tylko maska. Owszem, wygląda jak morderca, ale to dlatego, że pod latarnią najciemniej. Tak naprawdę nie chcesz wiedzieć, czym się zajmował, zanim odszedł na zasłużoną emeryturę na tej rajskiej wysepce. To nie jemu płacą za to, że gotuje. To on płaci za to, że spędza tu czas, za to, ma wreszcie czas na gotowanie i za to, że nikt nie pyta, gdzie znikają turyści, kiedy pieczyste jest takie pyszne. I wyłącznie on wie, na czym zarobił takie bajeczne pieniądze. Nazw niektórych zawodów nie wymawia się głośno... ale przecież o to chodzi, że w sytuacji, w której spodziewasz się wysportowanego przystojniaka w garniturze, ktoś niekojarzący się z Bondem będzie najbardziej skuteczny.
Jego historia nie jest żadną tajemnicą. Już od dziecka młody Aron zafascynowany był muzyką. Podziwiany i uwielbiany na całym Świecie, odcisnął ogromne piętno na rock&rollu. Niestety rosnąca popularność, bardzo przytłoczyła muzyka. Coraz częściej ukojenie znajdował w jedzeniu - uwielbiał ciasto żurawinowe które stało się jego obsesją, a nawet swego rodzaju perwersją. Lata 70'te przyniosły kolejną porcję sukcesów, ale także pogłębienie się jego depresji. Biedny Aron którego tusza i głód, wyraźnie dawały mu się we znaki na koncertach pewnego razu pękł. 16 sierpnia 1977 przekupieni lekarze oraz koroner ogłosili światu, iż ikona rock&rolla nie żyje. Pod osłoną nocy Aron wzbił się w powietrze w swoim prywatnym odrzutowcu, aby rozpocząć nowe życie. Wiedział, iż jedynym miejscem na Ziemi gdzie nie dotarła jego sława są liczne indonezyjskie wysepki. Dla pewności zmienił swój wizerunek oraz imię. Już jako Anton, podróżował po okolicznych wysepkach kosztując miejscowych specjałów. Pewnego razu - miało to miejsce w 1985 roku - przebywając na Banoi, zasmakował lokalnego dania - gotowany małpi mózg w żurawinowym sosie. Danie którego przyrządzanie opanował do perfekcji pozwoliło mu na zdobycie posady kucharza w tutejszym hotelu. Anton odnalazłszy spokój ducha, postanowił spędzić tu resztę życia, ale to już zupełnie inna historia...
Jak ktoś nie do końca zrozumiał powyższej historyjki -> Elvis żyje ! xd
bonobono - dowcip tłumaczony traci na uroku...
Anton pochodzi z Rosji, urodził się w mieście Ussuryjsk, które swoją nazwę zawdzięcza położonej nieopodal rzece Ussuri. Ojciec pracował przy transporcie wodnym, w domu bywał rzadko. Gdy w 1969 r. doszło do konfliktu zbrojnego między ZSRR a Chinami rodzina opuściła miasto. Wyemigrowali do Władywostoku, a stamtąd pierwszym statkiem odpłynęli na południe. Niedługo potem zmarła matka Antona, został mu tylko ojciec, którego chłopak na dobrą sprawę w ogóle nie znał.
Zamieszkali na wodzie, ich ojczyzną był ocean, a rodziną grupa poczciwych i wiecznie naprutych marynarzy. Łajba nazywała się Akula, czyli rekin i pływała od Japonii po Australię. Najlepszym przyjacielem Antona był Mikołaj, skryty i niezwykle utalentowany kucharz, który całe życie spędził pracując w najlepszych restauracjach Rosji, Korei, Japonii i Chin. Gotował dla dostojników państwowych, ziemskich dygnitarzy i innych mniej lub bardziej podejrzanych typów, o różnym stanie uzębienia. Nie wiadomo jak i dlaczego trafił na Rekina, nikt z załogi nigdy tego nie drążył, zapewne w obawie, że sam zostanie przepytany ze swojej przeszłości.
Jak nie trudno zgadnąć, Mikołaj nauczył Antona gotować, pokazał jak luzować kaczkę, robić boeuf bourguignon i przyrządzać Fugu. Chłopak okazał się być pojętnym i zdolnym uczniem. Mając lat 20 i trochę, zstąpił na ląd i rozpoczął swoją przygodę z gastronomią. Kilka lat temu osiedlił się w Papui-Nowej Gwinei, gdzie otrzymał posadę szefa kuchni w nowo powstającym ekskluzywnym hotelu, gdzie pracuje do dziś.
a, konflikt między ZSRR a Chinami o którym piszę to tzw. Konflikt nad Ussuri - http://pl.wikipedia.org/wiki/Konflikt_nad_Ussuri
Historia Antona jest krótka lecz interesująca. Podczas ,,zimnej wojny’’ służył on na jednym z radzieckich okrętów atomowych, które w tamtym czasie kręciły się niedaleko Kuby. Kiedy rozpadł się Związek Radziecki i era dwubiegunowa się zakończyła, Anton zdezerterował i trafił na wyspę Banoi. Początkowo zatrudnił się jako pomoc kuchenna w hotelu. Szybko jednak awansował na szefa kuchni gdyż na wyspę często trafiali rosyjscy miliarderzy a jego smykałka do wschodnich potraw była niezastąpiona. Jeśli chodzi o wątek z Jin… no cóż.. za tą dziewczyną uganiał się prawie każdy macho z Banoi lecz żaden nie zwrócił nawet na chwile jej uwagi. Mimo to Anton postanowił spróbować – zaprosił Jin na kolację, a ona się zgodziła. Wszystkim na wyspie gęba opadła gdy się o tym dowiedzieli. Anton dumny przyrządził na kolację swój specjał – przepiórcze jajka z kawiorem. Czekał do późnej nocy, aż pojawi się Jin, lecz ona nie przyszła. Pojawiła się tylko papuga Wanga i powiedziała: Frajjjeeerr! Paka!!!!
niech wygra najlepszy, ja dziś zabalowałem ale nie z Antonem więc chłopina pewnie gdzieś w interesach, kurde patrzajta jaki on sławny, wszyscy dzisiaj piszą o nim, na pierwszych stronach wszędzie! A moją bibke w żadnych słowach nic nie opisze, bo nie ma takich słów by wyrazić to w emocjach haahaha ulalalala... zazdroszczę mu ps. my się znamy?(Anton) XD
Jakubie - ja tak z przyzwyczajenia bo mojej mamie każdy dowcip muszę tłumaczyć ;)
Jest blondynką hah ;P
Nie obraź się ale tak mi pierwsze co przyszło do głowy. nie miało to zamiaru nikogo obrazić.
Odpowiedź brzmi - Nie
Spoko nie obrażę się, ale mam małą radę - czasami milczenie jest złotem ;)
A teraz ciiiii...bo czekamy na werdykt :)
Mogę cię zapewnić, że nie wygram. Dość , że teraz rozlał mi się monitor i nie będę mógł zagrać w di w pełnej okazałości to jeszcze robię wszystko, aby nie wygrać. Ja zawsze byłem na ostatnim miejscu ;P (nie dosłownie)
Kuba pewnie w hotelu mecz oglądał i teraz dojść do ładu nie może...
Urzekł mnie mrok historii Clockwork_Gunslingera i za nowe znaczenie terminu mowa ciała, oraz zwrócenie mojej uwagi na blizny Antona (jest kilka, choć innych niż opisane) dzisiejsza koszulka leci właśnie do niego. Wraz z moim uznaniem.
A meczu nie oglądałem. Mówiłem co będę w tym czasie robił, to nikt nie patrzył.
Albo usiekli z Antonem jakieś grubsze zwierzę i teraz zakopują:)
Gratulacje, świetny opis ! Widzimy się jutro podczas kolejnej porcji wyzwań i historii ;]
Będę musiał nadrobić zaległości i przeczytać wszystko od 1 części, bom czasu nie miał, ale chciałem zadać pytanie Jakubowi. Oczywiście tyczyć się będzie ono Kłamcy :D
Kiedy Kłamca 4?!
I jeszcze jedna sprawa. Istnieje jakiś magiczny sposób na otrzymanie książek podpisanych przez Ciebie? Ofkors kwestie finansowe pozostaw mnie. Nie ukrywam, że posiadanie tomików macanych przez autora podniosło by rangę mojej prywatnej biblioteczki :) Szanse pewnie nikłe, ale kto wie.
nosz do cholery jasnej, ja pierdziele, nie moge, jasny gwint, psia jucha, dżizaz ku*wa ja pie****!*@(#*!(@#*!.... 2:2 ???
Tak patrzę, Izrael na Twoją notkę i się zastanawiam o co Ci chodzi? Ale zauważyłem końcówkę wpisu i te dwie dwójki. I to wiele wyjaśnia. :)
@ moszeusz, ja polecam Ci się wybrać na jakieś spotkanie z Kubą, np. na którymś konwencie ;-)
heh, dobrze, że je zauważyłeś, trochę się zakamuflowały tam na końcu :P
ale i tak wierzę w swoją historię Antona :D
Bo jest świetna, ale mogłem wybrać tylko jedną niestety :( Ech...
Kto wygrał w rzutki??
moszeusz: Tak jak ci powiedziała tesska, jak już wrócę z Banoi, będę uchwytny na konwentach. Najbliższy to Bachanalia w Zielonej Górze, potem Wrocław, Katowice i Toruń. Gdzieś pewnie utrafisz :)
Zaba - dzięki wielkie, bardzo mi miło :)
Kuba - w takim razie sam sobie kupię koszulkę i tę Twoją wypowiedź sobie na niej wypiszę :D bo fajnie, że się spodobało :P
@Izrael - koszulka dostępna w kolekcjonerskiej wersji gry ;] A Kubie nie zazdroszczę ... tutaj naprawdę jest czasem masakra z wyborem - zwłaszcza gdy dwie prace są niemal na tym samym poziomie.
Zaba - w sumie koszulkę można załatwić, jeśli jest tak jak mówisz... ale tu chodzi o coś więcej, drugie dno :D o drugi stopień konkursu - ocenę tekstu przez Kubę :) jako że już kiedyś, pare lat temu miał okazję mój tekst ocenić (z czego nie zdaje sobie zapewne sprawy :P) to wiem, że robi to porządnie ;)
puk puk! jest tam kto? :P
a kiedy Kuba wizytuje we Wrocku? :)
Zawsze jest szansa, jasminowaa. Ale jeszcze nie wiem kiedy tak bardziej oficjalnie. We Wrocławiu na Innych Sferach. Proponuję wygooglać :)
Oj chyba wczoraj nieźle zabalowaliście - i jeśli nie spaliliście choć jednej palmy to nawet nie zaczynaj opowiadać ;P - a świat tu czeka na kolejne informacje ;]
Dzisiaj będzie krótko, bo zapiernicz mam przez Luigiego. Ech...
już wczoraj było krótko :(
Nie, po prostu wcześniej było długo :) Chyba kogoś tu rozpieściłem...
heh, niewątpliwie :P
Skoro owe notki są ciekawe to i chce się więcej trochę ;) Zresztą, może da się to jakoś od podatku odpisać ? Coś w rodzaju: reformowanie akcji "Cała Polska Czyta ..." na "Kuba zwiększa poziom czytających w kraju". Hmmm ...
Chyba Techland będzie mógł jeśli już. To oni fundują wycieczkę :)
faktycznie Luigi musi Cię nieźle cisnąć :)