Czym są gry indie?
gry 'indie' to gry które powstają poza obszarem działania wielkich kompoanii wydawniczych, i to w zasadzie tyle. moja prywatna definicja to taka, że są to gry robione z miłosci do gier a nie do pieniędzy. takie tytuły jak terraria, space pirates and zombies, dwarf fortress, frozen synapse, recettear czy wspomniany minecraft to swietny tego przykład - te gry nie sprzedaja się dzięki machinie marketingiowej, sprzedaja się dlatego, że są to swietne oryginalne pomysły zwykle przyzwoicie wykonane i 'doglądane' przez developerów w długi czas po premierze, co w grach 'aaa' raczej się nie zdarza.
dokładnie, definicja gier indie nie może być twarda, precyzyjna, zawsze będzie miękka. choćby jak powyżej - produkcje powstające z miłości do gier. pisałem o tym kilkukrotnie, scena indie powoli zmierza w tym samym kierunku w którym szły gry w początku lat osiemdziesiątych. mali twórcy robią swoje, niektórzy wymyślają coś niesamowitego, zarabiają duże pieniądze, a za tymi pojawiają się 'majorsi' którzy wiedzeni chęcią zysku czy zwykłego poszerzenia portfolio wyłożą kasę na kolejny projekt. być może nie wywierając tak wielkich wpływów jak na duże studia, ale czy nadal będzie to produkcja niezależna? :D
przypomnial mi sie jeden fajny przyklad, o ktorym zapomnialem przy pisaniu tekstu - 11 bit studios. ci kolesie robiac anomaly: warzone earth bardzo slusznie wizerunkowo rozegrali caly projekt tak, aby byc postrzeganym wlasnie jako gra indie - zachodnie serwisy dzieki temu duzo chetniej o nich pisaly, ogolnie wokol projektu bylo duzo cieplych uczuc. a przeciez mozna bylo zrobic z tej gry - na sile - slaba pudelkowke z nizszej polki, ktora wszyscy by zlali. gre w obu przypadkach robiliby ci sami ludzie - weterani rynku AAA. to pokazuje, jak bardzo wzgledna potrafi byc ta niezaleznosc.
no bo jak napisałeś, indie się sprzedaje, a jak coś się sprzedaje, korzystają z tego wszyscy. niezależni twórcy będą istnieć zawsze, tyle, że gdzieś zaraz za ich plecami przebiegać będzie linia oddzielająca 'prawdziwych' od 'wykreowanych'. Dopóki jedni i drudzy dostarczają dobre gry, nie widzę problemu - dla gracza przynajmniej, bo podyskutować o tym można a nawet warto.
Jeżeli idzie o funkcjonowanie w dyskursie medialnym tej branży, to chyba rzeczywiście lepiej być indie niż nie być. Coś jest na rzeczy. Tylko to samo w sobie wydaje się być jednak pewnym wyzwaniem.
Może łatwiej o to doświadczonym devom, którzy schodzą na scenę, właśnie w celach marketingowych (albo dlatego, że chcą zrealizować projekt życia), ale chyba inaczej jest z tymi którzy zaczynać próbują jako indie. Dzisiaj każdy bez problemu może stworzyć cuś i puścić to cuś w obieg – ale to chyba nie czyni go jeszcze twórcą niezależnym? Bo Indie o których się pisze, które wygrywają festiwale i wybierane są do kolejnych edycji Humbla – to projekty za którymi stoi jakość i zauważalny talent twórców.
Edmund McMillen przed SMB czy Aetherem zrobił masę tytułów, ale nie od razu zyskał status niezależnego developera dłubiąc przy pierwszych flashówkach. Media nie używają terminu indie do opisu szmatławych, identycznych produkcji z appstorów czy xbla. Musi znaleźć się jeszcze oryginalność i to charakterystyczne maksymalne dopieszczenie centralnej mechaniki.
Wydaje mi sie więc, że - abstrahując od prawidłowych definicji – w znaczenie indie wpisana jest jeszcze pewna „szlachetność”, którą nie każdy jest w stanie dostarczyć.
Teoretycznie "gry niezależne" to skrót myślowy od "gier twórców niezależnych". Gra nie może być indie, ale jej twórca tak.
