Gracz na urlopie vol. 1/2
mimo kiepskiej pogody jest naprawdę fajnie :) dziś udało się zjeść obiad dla jednego dorosłego i dwójki dzieci za 14PLN :D
Jedziesz na wakacje sie sepic ? Masakra...
Hehe przypomina mi to moje rodzinne wyjazdy wakacyjne nad morze (które niestety zdarzają się teraz znacznie rzadziej), na których ja z bratem najpierw musieliśmy dojadać obiady po rodzicach bo dla nich były porcje zbyt duże i potem ewentualnie coś dokupić. W końcowym rozrachunku nie wychodziło dzięki temu drogo, tak jak u Ciebie :)
e, ja tam jak jadę na wakacje to nie oszczędzam. Wolę skupić się na zwiedzaniu, atrakcjach i odpoczywaniu niż na szukaniu miejsc "gdzie tanio zjeść".
Chociaż w Ustce to nie wiem akurat czy są jakieś atrakcje oprócz morza :P
Wiec Jami powiem Ci ze nie ma wiele atrakcji. Po raz setny isc na wesole miasteczko juz tak nie jara. A powiedz yasiu gdzie sie zatrzymales? Malzonka/dzieci wyciagnela na rowery? Te co jak gokarty wygladaja.
P.s. A widziales ile kosztuje 0,5 l piwa? Dlatego ja kupuje w polo market lub w netto;-).
Akurat cena piwa w knajpach nas pozytywnie zaskoczyła, 5-6zł za pół litra to dobry dil. Tyle tylko, że jesteśmy z dziećmi, popić sobie nie można więc w zasadzie małe piwko do obiadu to wszystko co w dzień wchodzi w grę. Niestety, z kranów leją samą nudę i jedynym ratunkiem jest sklep 'świat piwa' na głównej ulicy który staram się odwiedzać co dzień :)
gokartów jeszcze nie sprawdzaliśmy, nasz najmłodszy wycieczkowicz jest trochę za mały na tę atrakcję, ale może starsze dziewuchy zabiorę na przejażdżkę hehe
jami - gdybyśmy jechali sami z żoną pewnie tak by było, nie oszczędzali byśmy, ale pięć gęb do wyżywienia i do zabawienia to już lej na kasę :D a atrakcji rzeczywiście, nie ma tu zbyt wiele - chociaż, dzieciaki nie narzekają :) A inna rzecz, że wszelkie obserwacje na temat cen odbywają się w locie, kiedy idziemy z miejsca na miejsce :)
Wiadomo, jeśli nie ma pogody a człowiek już nad tym morzem musi spędzić dwa tygodnie, to z braku zajęcia można poszukać miejsc gdzie jest taniej i lepiej. Ale kiedy jest pogoda to mnie nie interesuje, że dwie ulice dalej jest knajpa, w której obiad zjem za 3 złote taniej, ponieważ i tak cały urlop kosztuje mnie majątek a te marne grosze ogólnego rozrachunku nie zmieniają zupełnie, wolę poświęcić te 3 złote i spieprzać z powrotem na plażę niż łazić i szukać.
Inna sprawa, że bite 2 tygodnie nad naszym morzem to masakra, nie wytrzymałbym, o wiele bardziej wolę spędzać czas w górach, gdzie jest po prostu więcej możliwości spędzenia czasu.
Mutant - znów, mówisz o opcji bez dzieci ew. z dziećmi które jedzą wszystko. Niestety, starsza córka i szwagierka to niejadki i trzeba trochę poszukać, żeby trafić w ich gust :) A inna rzecz, że dla najmłodszej - niecały rok - cały dzień na plaży to trochę za dużo więc rano na plażę, potem obiad, do domu na drzemkę i wieczorny spacer po Ustce. A tu automat z badziewiami, a tu dmuchany zamek, a tu plac zabaw, a tu lody, a tu ... i tak dalej, trzeba się w cenach zorientować żeby nie zbankrutować :)
No tak, jestem ograniczony nieco w swojej wypowiedzi bo dzieci nie mam jeszcze i oceniam tylko ze swojego punktu widzenia.
Heh. Ja tam klne na te ceny. No i poznajesz lepiej Ustke ode mnie, bo ja dzieci nie mam a na to co ty opisujesz to za stary kon jestem. Nawet w tego cymbergaja dawno nie gralem. A to tak zawsze jest bo ludzie mieszkajacy w takich kurortach to bardziej mysla o pracy niz tej rozrywce dla turystow. A co tam twoje dzieciaki upodobaly sobie najbardziej?
ceny są w porównaniu do Wrocławia wysokie. Mam nawet wrażenie, że w Bułgarii w Złotych Piaskach każde wyjście na miasto wiązało się z mniejszym bólem portfela :D
Dzieciaki... automaty z kulkami zawierającymi badziewie wszelakie, frytki, gofry, lody, wesołe (kiczowate jak mało) miasteczko, dmuchane zamki no i oczywiście plaża. Gdybym miał tylko z żoną jechać, wybrałbym coś bardziej imprezowego, ale z dzieciakami Ustka jest ok.
Ja do Ustki sama jeźziłam często za dzieciaka i wspominam dobrze, ale teraz....też jest dobrze, właśnie dla dziewczyn. NIestety, nasz budżet raczej nie jest w stanie ogarnąc wydatków dochodzących do 200zł dziennie - a tak właśnie musiałoby być, żeby postępować jak panowie wyżej opisali. Mój mąż wie, że mam lekką rękę do pieniędzy, a nawet ja się hamuję. Marzeniem byłoby zmieścić się w 50zł dziennie:),ale to se ne da. Dlatego raz jemy tu raz jemy gdzie indziej, raz idą na atrakcję za 4zł, raz za 26zł. Raz idziemy ot tak na piwko i frytki raz nie. Nie uwzględniłam za dokładnie mojej siostry w rachunkach i teraz mam za swoje. Dzięki temu dziewczynki nie zaliczyły wszystkiego w jeden dzień i codziennie nie mogą się doczekać atrakcji. I rzeczywiście - gokarty robią furorę choć mnie nie ciągnie. Jest latarnia, jest statek, mozna isc na spacer do lasu, mozna pojechać niby kolejką, są małpie gaje, etc, etc. Dla nich, to raj. Ja po całym dniu biegania za nimi nie mam siły i ochoty myśleć o atrakcjach dla mnie. Kiedyś pojedziemy na urlop sami, to będzie inaczej;)
A ja mam do Gdańska 50 km, nad morze nie mogę pojechać kiedy chcę. No dobra, kiedy moi rodzice zechcą, ale łatwo ich przekonać ;p
Miałem raczej na myśli, że blisko mi na plaże, a Gdańsk jest kojarzony z czubkiem Pomorza.
Poza tym zatoka to przecież ciągle morze :)