Nasi posłowie w czasie swojej ciężkiej, odpowiedzialnej pracy w sejmie stosują różne prędkości pracy legislacyjnej.
Dla bogatszej, dobrze sytuowanej części społeczeństwa potrzebującej pomocy jest szybka ścieżka, "jazda z ustawą na sygnale".
Dla biedaków, nieudaczników, niedostosowanych i skopanych przez przeróżne sytuacje życiowe jest całkiem odmienna prędkość, a właściwie jej brak, zaniechanie wszelkich działań.
Dwa przykłady użycia tych prędkości dla przypomnienia przed jesiennymi wyborami.
Prędkość ekspresowa:
"Sejmowa komisja finansów przyjęła projekt ustawy o spreadach. Według posła Platformy Obywatelskiej Sławomira Neumanna, już w czwartek ma się odbyć jej drugie czytanie. Zaś w piątek Sejm ma ją przegłosować."
Prędkość dla biedoty:
"Zalegającym z czynszem grozi wyrzucanie na ulicę, a gminy nie będą musiały przyznawać lokali tymczasowych. To efekt wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który wchodzi w życie 17 listopada...
...Rzecznik Praw Obywatelskich bije na alarm. - Sejm miał 12 miesięcy na przygotowanie nowych przepisów, dzięki czemu zakaz nadal by obowiązywał. Tymczasem nie zrobił absolutnie nic - mówi Kamila Dołowska z Biura RPO. Rzecznik wystąpił już do ministra sprawiedliwości, by w trybie pilnym przygotował projekt zapobiegający eksmisjom na bruk."
Ale przecież w pierwszym przypadku zabierają bogatym bankom, a zostawiają więcej kasy ludziom, dzięki którym się jeszcze w Polsce kręci czyli szeroko pojętej klasie średniej, bo wiedzą skąd się biorą podatki.
To nie kwestia bogatych i biednych... Jak zresztą Runnersan zauważył 1 podlinkowana przez Ciebie ustawa, klasy wyższej w ogóle nie dotyczy. Dotyczy ona całego spektrum klasy średniej i niżej.
A skąd różnice w prędkości prac nad ustawami? Proste - rosnący kurs franka i panika ludzi, którzy tego nie przewidzieli są prawie codziennie na nagłówkach wszystkich gazet. Nie od dzisiaj wiadomo, że rządzi nami partia populistów.
Oj chłopcy, chłopcy... Wystarczy skonstatowanie tego banalnego faktu, że platfusy przekonane są o tym, że szeregowcami w ich szeregach są młodzi, wykształceni z wielkich miast. W takim układzie uznali, że nie ma sensu ładować się w kupowanie "starych, niewykształconych z małych miast i WSI, bo oni i tak w większości głosować będą na ciemnogród. Uznali, że bardziej racjonalnie jest kupić tych, którzy - o dziwo - są młodzi, wykształceni i z wielkich miast a mimo to uznają, że wielkie sukcesy drużyny Słońca Peru w "waleniu w gałę" nie wystarczą i zastanawiają się nad "postępem" bolszewickim (więc zniesienie penalizacji mordowania nienarodzonych, mordowanie kwestionujących "normalność" sodomitów i przeciwstawiających się finansowaniu i tym samym promowaniu "postępu naukowego" - czyt. in vitro) albo "postępem" w wydaniu JKM lub - o zgrozo" - PiS.
Prawdę mówiąc - dziwne jest to, że do tej pory w równie expresowym tempie nie przeforsowali ustawy dającej absolwentom studiów z dużych miast pozytywnego prawa do własnego mieszkania + praca w administracji i zapas gumek, pigułek i innych narzędzi "planowania rodziny" w wydaniu Sanger.
Dwa przykłady pożytecznych działań tego rządu: mniejsze koszty kredytów i tępienie pasożytów. Ale to jak dostanie cukierka od stalina,.
... no i widać wyraźnie czyje interesy chroni marszałek.
"W kryzysie wzrosło ryzyko bankructw firm deweloperskich. Tymczasem marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna zablokował projekt ustawy mającej chronić ich klientów przed utratą pieniędzy..."
mirencjukm ---> jeśli wskutek działąń Schety (zreszta mocno oprotestowanym przez pomysłodawców z PO) ustawa nie wejdzie w życie, to mieszkańcy jego okręgu powinni mu serdecznie za to podziękować.
Chyba nie ma lepszego przykłądu dla łowców teorii spoiskowych na to, że polityk chroni interesy bogatego lobby.
Caly mierncjum - poczytal naglowke, skopiowal linka i madruje sie jak Tirowiec na kierowce malego fiata.
A poczytaj sie,czleku, uzasadnienie owej 'blokady'. Zadna sztuka uchwalic prawo glupie i ulomne, ktore potem bedzie szybko latane i poprawiane, albo przyniesie wiecej szkody niz pozytku. Ale po co o tym myslec, wystarczy potrzasnac zacisnieta piescia i wzniesc czerwony sztandar w gore.
A poza tym przeciez mieszkania kupuja glownie "krawaciarze", wiec niech cie serce nie boli. :)
kością niezgody jest możliwość zabezpieczenia wpłaty przyszłych mieszkańców przez ubezpieczenia lub gwarancje bankowe.
Szef Polskiego Związku Firm Deweloperskich Wojciech Okoński ocenia, że z rynku wypadłoby wiele małych i średnich firm, które nie dostaną gwarancji lub ubezpieczenia. Rynek stałby się wówczas mniej konkurencyjny, a warunki cenowe zaczęłyby dyktować duże firmy.
Wiec twoja kasa bylaby bezpieczniejsza ale za mieszkania placilbys wiecej i bylby krzyk, ze "ktos kreci lody i wycina konkurencje" etc. etc.
Poza tym to bylo istotne pare lat temu, gdy sie kupowalo "dziure w ziemi". Dzis po prostu mozna kupic juz wybudowane mieszkania i podpisac niemal od reki akt notarialny...
smuggler --> Wiec twoja kasa bylaby bezpieczniejsza ale za mieszkania placilbys wiecej i bylby krzyk, ze "ktos kreci lody i wycina konkurencje" etc. etc.
Cen nie podniosą, bo już teraz nie mają komu wciskać tych szuflad. Słabe finansowo firmy zostaną wyeliminowane zanim zbankrutują i pozbawią ludzi i pieniędzy i mieszkań.
"Polska jest jednym z ostatnich krajów Unii Europejskiej pozbawionych prawa chroniącego klientów firm deweloperskich. Tylko w ostatnich trzech latach kilkaset rodzin padło ofiarą plajty dewelopera. Najgłośniejsza była upadłość firmy Leopard z Krakowa, której pieniądze powierzyło blisko dwustu klientów. A sytuacja staje się coraz groźniejsza. - Kondycja finansowa firm deweloperskich w Polsce budzi coraz większy niepokój - ostrzega prezes Krajowego Rejestru Długów (KRD) Adam Łącki. - Spadek popytu na mieszkania, ograniczenia w zaciąganiu kredytów powodują, że długi branży rosną "
smuggler ---> nie zgodze się z tobą - jako nabywaca mieszkania wolałbym więcej zapłacić i mieć pewność, że w razie upadłosci dewelopera, zobaczę choć część wpłaconej kasy (a zazwyczaj jest to tyle ile jako nabywca nigdy na oczy nie zobaczę).
To jak z wycieczką turystyczną - płacisz więcej za ubezpieczenie, ale masz pewność zwrotu kosztów.
Deweloperzy rzecz jasna mają gdzies dobro klientów i ich tłumaczenie, że mieszkania więcej będa kosztować, na czym stracą klienci, sa wręcz smieszne - zważywszy na fakt, że już oebcne ceny skutecznie odstraszają nabywców i w mieszkaniach można przebierać.
A już podnoszeni argumentu o rychłym upadku małych deweloperów zakrawa na kpinę, bo to właśnie oni sa w większości sprawcami finansowych katastrof niedoszłych mieszkańców ich osiedli, które nigdy nie powstały.