Dajcie nam wybór postaci!
A ile krzyku było o kucyk Geralta w Wiedźminie 2. Aż w patchu fryzjera Redzi dodali :)
Bohater jest bardzo ważnym składnikiem świata przedstawionego i to jest jedna z odpowiedzi, dlaczego autorzy nie dają wielkiego wyboru w kreacji wyglądu postaci. Charyzmatyczny i dobrze zaprojektowany bohater to połowa sukcesu, szczególnie w grach, gdzie obok wygibasów ważna jest także historia, która ma nas wciągnąć. To założenie byłoby błędne w przypadku niektórych erpegów (szczególnie tych starszych, gdzie kamera pokazuje akcje w rzucie izometrycznym), co poniekąd, jak mi się wydaje, podyktowane było również jeszcze słabą technologią. Teraz, w dobie gier TPP, jasne określenie wyglądu postaci, nadanie jej cech charakterystycznych, a przez to i osobowościowych to podstawa.
Czasem to jednak nie działa. Wykastrowanie z Fable III możliwości poważnego wpływania na wygląd bohatera było moim zdaniem dużym błędem Lionhead.
To także kwestie marketingowe. Łatwiej reklamować grę, jak ma się gotową postać. A jeżeli tytuł będzie dobry, to przy sequelu jest już górki.
A moim zdaniem tak. Spójrzmy na takie MGS 2 gdyby ludzie wiedzieli, że nie będą grali jako Snake tylko zniewieściały Raiden to niewiadomo jakby się gra sprzedała. Ludzie wspominając MGS 2 mówią nie o historia, nie o gameplay i nie o grafika tylko o tym, że doznali szoku, kiedy nastąpiła zmiana głównego bohatera.
Jeżeli poddajemy naszego bohatera jakieś zmianie to powinna ona wyglądać jak w przypadku Godzilli (niby bohater się zmienił, ale klasyczny wygląd pozostał).
A dlaczego Capcom nie robi sobie nic z głosów krytyki, bo to Capcom. Wielki raban wybuchł jak zmieniono wygląd Bionic Commando. Ludzie byli wściekli a Capcom i tak wydał grę tak jak pierwotnie zakładał.
Moim zdaniem całkiem fajnie wybrnał z tego problemu Bioware. Mass Effecta promują komandorem Shepardem z określonym wyglądem, ale każdy gracz może zrobić sobie własną wrsję :)
w dragon age2 i mass effect postacie zrobiona przez twórców przypadły mi do gustu .
nie za bardzo lubię bawić się w robienie postaci ale w dragon age początek postacie zrobione przez twórców mnie odtrącały więc byłem zmuszony zrobić ją sam (i wyszła idealnie).
Jedna uwaga. W tekście pojawiło się stwierdzenie, że "gracze nie lubią tego lub owego". Problem polega na tym, że tego typu wypowiedzi są często przykładem tzw. "głośnej mniejszości", czyli wypowiedzi wyłącznie ludzi niezadowolonych, a stanowiących niewielki odsetek grupy docelowej. Nigdy nie jest bowiem tak, że jakieś rozwiązanie przypada do gustu wszystkim, zwłaszcza jeżeli gra jest kolejną częścią serii i wszelkie zmiany mogą być z definicji krytykowane jako nieuzasadnione odejście od kanonu. Nic więc dziwinego, że "głosy nie wywołują reakcji", skoro pojawiają setki albo i tysiące niezadowolonych głosów, a potem gra sprzedaje się w milionowym nakładzie. A to oznacza, że tysiąc krytyków znajdzie się 999 tysięcy ludzi, którym dane rozwiązania podobają się, a przynajmniej nie przeszkadzają. Jasne, od tego co piszę, jak od każdego zjawiska, istnieją wyjątki, jak wspomiany przez Brucevsky'ego "Infamous 2". No i nie zapominajmy, że jest też sporo ludzi określanych z angielska mianem Single Issue Wonk, czyli obsesyjnie krytykujących jeden drobny element i gotowych nie kupować gry (książki, filmu, czegokolwiek) tylko dlatego, że ten jeden element wyglądał inaczej, niezależnie od tego jak dory yły cały produkt. Projektanci nie mają lekkiego życia :8]
Jeszcze czymś innym jest zmiana całej gry. W przypadku "Max Payne 3" zmianie uległ bowiem nie tylko wygląd bohatera, ale także cała atmosfera i wystrój gry. W tym momencie pojawia się problem, czy kontynuować serię kojarzoną w bardzo konkretnym światem przedstawionym i sposobem narracji (z tzw. stałą bazą inferencji, czyli zakresem nawiązań [w MP i MP2 była to zima i mitologia skandynawska]), czy zrobić gre podobną, ale o innym tytule (ewentualnie wrzucając pewne nawiązania do poprzednich części, aby bylo wiadomo, że dzieje się ona w tym samym uniwersum, jak w przypadku "Bioshock" i "Bioshock Infinity").
Zgodzę się też z g40stem, gdyż wygląd bohatera to nie luźny element estetyczny, ale jeden ze składników wizerunku postaci, na który składa się wiele konotacji. Dlatego też pozostawienie np.: tej samej osobowości i zmianie wizerunku może wywołać wrażenie chaotyczności całego projektu. Sam nie wyobrażam sobie, jak przedstawione dwa wcielenia Dantego mołyby być tą samą postacią. Dobrym przykładem jest np.: postać Jokera - Romero stworzył postać złośliwego klauna, Nicholson zaprezentował teatralnego gangstera, zaś Ledger wykreował postać psychotycznego anarchisty. Trzy różne postacie, trzy różne style zachowań, trzy różne światy (superbohaterki Doziera, neo-noir Burtona i współczesno-gangsterski Nolana). Jeżeli więc zmiany bohaterów pociągają za sobą zmiany całego świata i sposobu rozgrywki - to dobrze. Kiedy te zmiany zachodzą niezależnie od siebie, wówczas może być znacznie gorzej.
Mi nowy Dante nie przeszkadza, tak samo Cole po pierwszych zmianach był ok, nawet chyba wolałbym grać tą nową wersją niż tą co obecnie.
Ja miałem do tej pory tylko jeden problem z głównych bohaterem a mianowicie był to Nico Bellic z Gta IV. Kompletnie nie pasowała ta postać do tej gry, nie ma to jak Clark Johnson!
BioWare wpadło na idealny pomysł i promując jakiegoś tam Herosa przeważnie daje Nam również możliwość edycji go w jakiś sposób i to cieszy.
Słuszna uwaga z BioWare i Mass Effectem, to naprawdę świetne rozwiązanie problemu. Może tą drogą powinna pójść większa liczba deweloperów? Nawet niewielkie możliwości modyfikacji mogłyby zadowolić tych nieusatysfakcjonowanych pierwszymi projektami konsumentów.
Czy danie możliwości graczom wolnego wyboru w sprawie kreacji własnego bohatera byłoby właściwym posunięciem? Ja powiem w dwojaki sposób : I tak , i nie.... Z jednej strony w grach o nazwie Role - Playing każdy gamer sam może stworzyć własne wirtualne alter ego i ruszyć na podbój świata przedstawionego w produkcji. Chyba żadnej miłośnik tego gatunku nie wyobraża sobie wcześniejszej gry przed co najmniej piętnastominutową zabawą w edytorze w celu wykreowania JEGO bohatera , którym gra będzie sprawiała mu przyjemność. Choć i często twórcy rezygnują z tego zabiegu w celu pogłębienia zainteresowania gracza jeśli chodzi o historię i próba sprawienia , aby dany NPC stał się bardziej charyzmatyczny oraz nabrał cech ludzkich. Wiemy jak się przedstawia sytuacja z grami Bethesdy czy też Obliviona. Wejście w skórę kierowanego człowieka czy też innego stwora graniczy z cudem. Sytuacja przedstawia się w taki sposób głównie dzięki zwykłym linijkom teksu zamiast nagranego głosu oraz częstych błędów związanych z rozpoznawaniem płci (przykład Fallout 3) W grach tego pokroju może się zżyć i przywiązać do innych bohaterów produkcji , ale z naszym nijak , nie ma takiej możliwości.
Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się z FPSami czy też strzelankami z widokiem TPP.... Tu twórcy gry pragną włożyć w sterowanego NPCta jak najwięcej życia , gdyż wymaga tego dość krótka jak na obecne standardy długość rozrywki oraz co za tym idzie bardzo mała ilość czasu na przekonanie danego wirtualnego bohatera do człowieka , który nim kieruje... Wtedy to mamy poczucie , że jednak po drugiej stronie monitora jest jakiś tam zlepek piskeli , który mimo wszystko potrafi zachwycić gracza i dać mu pełną świadomość dobrze spędzonego czasu.
Moim zdaniem wybór postaci w grach nie byłby zły , ale zawsze trzeba znać jakiś umiar , gdyż nigdy nie uśmiechałoby mi się grać w najnowszego Battlefielda , Rage'a , czy też Bioshocka sterując opasłą kobietą z różowymi lokami. Mimo iż brzmi to zupełnie absurdalnie , to po wielu wydarzeniach w branży gier , których przyszło mi doświadczyć , myślę , że jest to pomysł jak najbardziej realny. ;)