Dlaczego PO w swojej polityce niszczenia tak bardzo chce zlikwidować spółdzielnie mieszkaniowe? W to miejsce forsuje wprowadzanie wspólnot, a przecież wspólnota mieszkaniowa to tak jak spółdzielnia. Najpierw mała, jeden budynek, potem ulica i dzielnica. Tak będzie pęcznieć i rosnąć aż zajmie miejsce dzisiejszej spółdzielni.
Ktoś dostrzegł duże pieniądze i zamierza kręcić lody?
Bo w spółdzielni mieszkaniowej nie masz faktycznego wpływu na to co dzieje się do okoła ciebie, a zarząd robi wałki niemniejsze niż PO tyle, że z mniejszą ilością zer więc dużo się o tym nie mówi. Ja jestem jak najbardziej za likwidacją spółdzielni i żałuję, że w moim bloku mieszkańcy nie są w stanie się namyślić na oddzielenie się od niej i założenie wspólnoty.
Wiadmo, że w mniejszym gronie masz większy wpływ na to co się dzieje i można powiedzieć, że razem z innymi we wspólnocie macie naprawdę wspólny interes niż ktoś kto w ogóle nie mieszka na twoim osiedlu.
Ah, kolejny temat ktorego autorstwo moglem zgadnac po jego przeczytaniu.
Spoldzielnie to zrodlo walkow i grubej kasy. Mieszkam na duzym osiedlu (ok 25.000 osob) gdzie podzielono spoldzielnie na 4 czy 5, kazda ma prezesa, zarzad, sekretarki, biura. Prezes jednej zarabia ok 7.000zl, zarzad kolo 4.000. Za co? No coz, wielu chcialoby wiedziec :D
A o dzialaniu wspolnoty, jak o wielu rzeczach, masz marne pojecie.
I placisz o polowe mniej "czynszu",a jak wspólnota mala i oferta firmy sprawujacej caly zarzad konkurencyjna - to moze i mniej. Owszem, jest pewnie problem z tymi, co nie chca placic na utrzymanie czesci wspolnej, ale moze paradoksalnie bardziej sie bedzie chcialo reszcie "sumsiadow'" dupy rtuszyc, ajk abrdzejji poczuja, ze ich pieniadze sie marnują, bo jakisś menel nie oplaca skladki.
Wieć wybacz, Mirus, ale tym razem to racji nei measz za grosz. To w spoldzielniach sa ci mityczni krawaciarze, co kradna, tylko moze krawaty maja tyansze, ale za to arogancji i chamstwa niejden prezes pewnie by im pozazdrościl
Wspólnoty - szczególnie te mniejsze, a nawet średnie tez mają duże minusy. Pierwszym i największym jest wielkość funduszu remontowego. Biorąc pod uwagę np. wspólnotę złożoną z dwóch kamienic. Dużo jest takich. Wierzycie, że po powiedzmy roku działalności będą mieć np. na remont dachu czy coś takiego? Diabła tam ... nawet po 5 i więcej latach?
Albo, że będą w stanie wymusić na lokatorach żeby każdy z nich zapłacił na ten remont po 5 tys. zł?
Przy likwidacji spółdzielni - wspólnoty zamienią się w nie. Zmieni się tylko nazwa. Przy tych większych - obejmujących osiedla - pewnie nawet zarządzający się nie zmienią.
Tak spółdzielnie jak i wspólnoty mają swoje plusy i minusy. I całkowita rezygnacja z jednych na rzecz drugich to pomyłka. Zamiast iść po najmniejszej linii oporu należałoby raczej opracować coś pośredniego.
Hellmaker: Czy ty masz jakis kontakt ze wspolnotami?
Po pierwsze, wspolnoty moga brac, uwaga, kredyty. Tak wlasnie wyremontowalismy kamienice w ktorej mam mieszkanie - dach, klatke schodowa, elektryke, elewacja.
Po drugie, obowiazuje dobrowolnosc. To, ze po likwidacji spoldzielni zostana zmienione na wspolnoty to co z tego, skoro kazdy blok bedzie mogl sie usamodzielnic?
Po trzecie, zarzadcy, jesli byli kijowi to na pewno sie zmienia, teraz na to wplywu nie ma zadnego.
Rodzice od 30 lat placa fundusz remontowy na tym osiedlu o ktorym pisalem i do dzisiaj nie wymienili nam nawet windy w bloku, a klatki malowane sa na odwal raz na 3-4 lata.
bo sp.mieszkaniowa to banda kolesiow ktorzy g... robia za to zyja sobie baaardzo milo na dodatek trzeba miec sporego farta i kupe kasy zeby takiego prezia wywalic na walnym glosowaniu.
Generalnie drogo i wala kolesie przekrety i nie ma nad tym zadnej kontroli. .
Z tego co wiem u kumpla po przejsciu na wlasnych rachunek czynsz spadl prawie o polowe .Ale to sa wiadomosci sprzed paru lat.
Genau, oczywiscie ze wazne jest, by lokatorzy nei mieli wszystkiego w dupie, ale przynajmniej beda mieli potencjalna mozliwosc zmian. Spółdzielnei to twor niemający racji bytu. kto dis poleci na lokatorskie prawo do lokalu? spoldizelnie, anwet ak buduja, to po to by wyodrebnic własność lokali. Kosztuja kup e kasy miesiecznie - pewnie min 100zl miesiecznie to koszty zarządu, ale nie che mi sie szukac kwitkow. za to zwykle wszystko maja w nosie i sa na tyle leniwe, ze nie chce im sie anwet scigac dluznikow... a, pewnie nei maja na oplacenie pozwow albo wniskow... a mityczny fundusz remontowy to moze starczyc ale na naprawe zaworu albo od biedy malowanie klatki raz na x alt przez pana Mietka. Na termorenowacje moja społdzielnia tez wziela kredyt w banku na 10 lat. To i wspolnota moze wziać...
Poza tym jesli fundusz remontowy to jakies 15zł, a koszty zarządu ito 150, to chyab we wspolnocie wiecej da sie na remontowy od biedy wygospodarowac, nadal zachowujac mniejsze oplaty miesieczne...
a czasem spodzielnie nie maja tak, ze czesto nalezy do nich jedynie np budynek, a grunt i cala reszte musza bulic kase? Cos mi tak w glowie swita:P
LooZ ---> Tak mam. Duży. I kredyty nie rozwiązują wszystkiego. I nie, nie chce mi się tłumaczyć dlaczego. W końcu i tak wiesz lepiej.
I już widzę jak np. Osiedle Ruczaj w Krakowie rozbija się na 200 wspólnot (albo i więcej - nie wiem ile tu jest bloków) i każda remontuje blok we własnym zakresie. Szczególnie przy takim zakresie remontów jakie zostały przeprowadzone ostatnio.
Te najciekawsze - remont elewacji, ocieplenie bloku, remont wszystkich balkonów, zwroty kosztów wymiany okien, itd.
Jak pisałem wyżej - wspólnoty nie są rozwiązaniem tak idealnym jakby niektórzy chcieli. Spółdzielnie też nie. Zamiast skakać ze skrajności w skrajność - co jest naszą bolączką narodową chyba - można by spróbować jakieś rozwiązania pośrednie wprowadzić. Tyle że jak z dopalaczami - lepiej zakazać niż rozwiązać problem.
Hellmaker: A co, jestes prezesem spoldzielni? Nie, nie wiem wszystkiego, ale wbijasz, mowisz jak to wspolnoty sa beznadziejne (ukrywajac sie za szeroko pojmowanym "wszystko ma swoje wady i zalety) a potem wymieniasz wady, ktore rownie dobrze mozna przypisac spoldzielniom. Skoro masz tak duzy kontakt, to z checia bym posluchal madrzejszego od siebie na temat plusow i minusow.
LooZ ---> Nie wciskaj mi tego czego nie mówię.
"mowisz jak to wspólnoty są beznadziejne" - piszę tylko jakie mają wady w odróżnieniu od Ciebie piszącego same zalety.
A kontakt mam od strony księgowości.
Traktujesz wspólnoty jako "lek na całe zło", którym nie są. Są lepsze od spółdzielni, tyle, że nawet jeżeli się rozbije spółdzielnie na setkę osobnych wspólnot, to po pewnym czasie i tak się zbiorą do kupy - bo tak wygodniej - i będą działały niemalże jak spółdzielnia.
O ile przekształcanie kamienic, czy budynków nieosiedlowych ma spory sens, to zgrzyty zaczynają się przy wyodrębnianiu bloków osiedlowych. Mniejsze przy blokach do 4 pięter, znacznie większe przy 11-to czy 15-to piętrowcach. Nie tylko ze względu na windy.
To jest temat na parę książek, a nie na forum.
W końcu i tak się okaże, że przecież wiesz lepiej, bo ja wyszukuję tylko wady.
I - wyobraź to sobie! zgroza! - są spółdzielnie, i to całkiem sporo, które działają naprawdę dobrze. Może by tak ludziom dać jednak możliwość wyboru, a nie narzucać im z góry? Ponoć jesteś zwolennikiem wolności wyboru? Wolisz taki jak miał Adam wybierając sobie żonę w raju?
"są spółdzielnie, i to całkiem sporo, które działają naprawdę dobrze. Może by tak ludziom dać jednak możliwość wyboru, a nie narzucać im z góry?"
"Przy likwidacji spółdzielni - wspólnoty zamienią się w nie. Zmieni się tylko nazwa. Przy tych większych - obejmujących osiedla - pewnie nawet zarządzający się nie zmienią. "
No to chyba dobrze?
Dobra, chetnie bym cie posluchal, ale widze ze mnie cos nie lubisz, to nie bede tracil twojego czasu na rozmowe. Ani swojego :)
tak ze swego doświadczenia, wspólnota, to minimum administracji, członkowie mają realny wpływ na co są wydawane pieniądze, i do tego realnie się tym interesują, czyli łażą na zebrania, czynsze są mniejsze, wszelkie "nowinki" jak pomierniki/ocieplenie budynków, jak tylko pozwalają finanse są jak najszybciej montowane itp. do tego same budynki/klatki/piwnice są bardziej zadbane.
a co do minusów, zupełnie nie opłaca się wykupywać i tworzyć wspólnoty w starym budownictwie, często w takiej sytuacji, mieszkańcy zostają sami sobie z kosztownymi remontami (u kumpla w katowickiej kamienicy zaśpiewano każdej rodzinie po 40 000 na wymianę stropów)