Yo w tym roku koncze gimnazjum mam nadzieje :P na polrocze z fizyki mialem 2 teraz moje oceny to 4,1,1,1,1,2 zdam czy nie? jaka musze dotac ocene aby zdac? ktos byl kiedys w takiej sytuacji??
Na 3 z dwoma starczy spokojnie.
Też stawiam, że kibel.
Na razi 2:1 dla kibla.
Zależy z czego te oceny są. Jak 4 była z czegoś mniej ważnego (odpowiedź choćby, czy aktywność), a jedynki ze sprawdzianów to kiepsko to widać...
Suma z ocen : przez ich ilość (dzielenie szkolne) = 1,4
Sorry Winnetou...
BTW Na pocieszenie ci powiem że też nienawidziłem fizyki :) Ale zawsze to mocne 2, albo i czasami 3 się miało... nie ma się czym chwalić, wiem, ale nie znosiłem ścisłych przedmiotów. Z matmy zawsze geometria mnie ratowała, z fizyki jakiś referat lub astronomia, z chemii... nie wiem w sumie co mnie z chemii ratowało :)
DOWN
Mówię o dzieleniu szkolnym, czyli z sumy ocen wystawiałeś ile miałeś pełnych sum ocen, a po przecinku dodawałeś resztę. Czyli w 10 miałeś jedną szóstkę, zostawała czwórka, czyli 1,4. Czytaj wyraźniej :)
a oceny wyliczane są średnią ważoną, czy też średnią arytmetyczną ?
jak arytmetyczną, to praktycznie masz już 1
jak ważoną, to podaj wagi ocen.
przy arytmetycznej ratuje Cię dodatkowe: 4
lub też poprawa którejś 1 na 3
[6] sorry Winnetou ty natomiast z matematyką masz problema ;P
4+1+1+1+1+2 = 10
10/6 = 1,67
może pogadaj z nauczycielem, a nie na forum się pytasz? lol co za typ.
inna sprawa, że trochę późno się obudziłeś..
Zależy... Jeśli 4 masz ze sprawdzianu i 1, z kartkówki to:
4*6=24
1*3=3
1*3=3
1*3=3
1*3=3
2*3=6
, czyli 42:21= 2.0
Natomiast, jeśli 1 ze spr. i 4 z kartk. to:
4*3=12
1*6=6
1*3=3
1*3=3
1*3=3
2*3=6
, czyli 33:21= 1.57. Na twoim miejscu poszedłbym do nauczyciela i wykuł 3 ostatnie lekcje. 5 za odp. cię wyratuje. W pierwszym przypadku masz spokojnie 2
Pierwsza lepsza odpowiedź ustna na ocenę lepszą niż 2 gwarantuje ci zdanie semestru. Chyba, że łapałeś pały z klasówek. Wtedy może popraw którąś z nich na 3 w górę (chyba, że nie możesz) i już zdałeś. Nic trudnego.
gnoll, mistrzu - myśl wyraźniej. jasne, że zostawała czwórka, ale cztery szóste. 1,4 oznacza jeden i cztery dziesiąte. czaisz różnicę?
[6] to wyjaśnij mi tą metodykę dzielenia, bo jeszcze o takiej nie słyszałem - widać w szkole byłem w zamierzchłych czasach
to wyjaśnij mi tą metodykę dzielenia, bo jeszcze o takiej nie słyszałem - widać w szkole byłem w zamierzchłych czasach
Szczerze mówiąc też tak pomyślałem, że już szkoły nie pamiętasz, ale tak (przynajmniej u mnie) wyciągało się ocenę.
Powiedzmy że masz oceny 4,3,3,1,1,2
Suma tych cyfr to 14. Ilość ocen to 6. W liczbie czternaście mieszczą się dwie pełne szóstki. Dwie szóstki to dwanaście, od sumy cyfr odejmujemy dwanaście, i wynik dajemy po przecinku do dwójki, czyli średnia to 2,2. Mam nadzieję że wyjaśniłem :)
Praktycznie od podstawówki tak miałem liczone oceny. Czemu nie przez zwykłe dzielenie - nie wiem, ale ja przyzwyczaiłem się do tego toku wystawiania ocen.
axel1 - nie traktuj tego jako normalne działanie matematyczne, to trochę specyficzne dzielenie. Takie wymyślone.
postawila mi dwa :) a srednia z ocen wychodzila mi 1,7 :**
Mówię o dzieleniu szkolnym, czyli z sumy ocen wystawiałeś ile miałeś pełnych sum ocen, a po przecinku dodawałeś resztę. Czyli w 10 miałeś jedną szóstkę, zostawała czwórka, czyli 1,4. Czytaj wyraźniej :)
gnoll - sensu w tym nie widzę żadnego, przez cały tok nauczania nie miałem tak liczonych ocen :)
baaa... przez wiele lat, nawet nikt średnich nie wyciągał - tylko oceny były wystawiane wg. "widzi mi się nauczyciela" i tak jeśli np. miałeś 5,1,1,1,2 - to dostawałeś 1.0 na koniec, a nie jak średnia mówiła 2,0 :)
później nastał czas średnich arytmetycznych, z których nauczyciele chcieli się szybko wycofać, bo im to nie odpowiadało z tego powodu, że odpowiednie jednostki potrafiły na samych jedynkach i jednej dobrej ocenie, mieć ocenę dużo wyższą niż by wskazywał ich stan wiedzy, dlatego też wprowadzono...
średnią ważoną, gdzie każdy dział miał odpowiednią wagę i tak np.
odpowiedz ustna: 35%,
sprawdzian: 55%,
zadania domowe: 10%
i w tym wypadku mając np. 1 ze sprawdzianu, 2 i 3 z odpowiedzi, a 3, 5, 5 z innych twoja ocena to: 1,8
(w wypadku średniej arytmetycznej było by to: 3,17;
w ten sposób (w teorii) można było otrzymać ocenę zbliżoną do zasobu wiedzy i uzyskanych umiejętnościach ... ale...
wystarczyło np. tylko raz zdobyć 4,0 z odpowiedzi, a następnie ze wszystkich innych działów mieć nawet po 10 jedynek, a i tak, wychodziło 2,0 ;] (byle by nie zaliczyć z odpowiedzi, żadnej niższej oceny niż 4) i dlatego wtedy...
powrócono do koncepcji z pierwszego punktu <lol>
a dokładniej zmodyfikowano średnią ważoną o współczynnik +/- 0,5 oceny o którym decydował nauczyciel, jeśli widział postępy w nauce, mógł podnieść ocenę danej osobie wyżej, jak widział spadek, mógł obniżyć... z tym warunkiem, że tylko przy średniej większej bądź równej 2,0 mógł podnieść, nie mógł naciągnąć z 1,9 na 2.0 bez względu na progres... tak samo kwestia zaokrąglania liczb działała przy ocenach pozytywnych ocen poniżej 2,0 nie można było zaokrąglać.
a później pojawił się zamiast systemu ocen 1-6, system 2-5, gdzie dopiero 3.0 pozwalało na zaliczenie przedmiotu, ale zachowano zaokrąglenia i średnie ważone z poszczególnych działów (laboratoria, egzamin, ćwiczenia, seminaria, etc), które to składały się z podgrup ;) - ale to już zupełnie inna historia ;] bo tutaj na koniec jeszcze do głosu dochodziły tzw. punkty ECTS ;)
i wszystkie te metodyki miały jakąś logikę (no może prócz pierwszej zupełnej uznaniowej :P ), w odróżnieniu od średniej z dzieleniem z resztą - z tym, że reszty nie zapisuje się po przecinku ;] - brzmi to wszytko tak, jak by ktoś kiedyś coś słyszał, ale nie do końca wiedział gdzie i po co ;P - czyżby "chumaniści" stosują tą metodykę najczęściej ?
Zabij mnie, ale mi tak wystawiano, do tego się przyzwyczaiłem, i tak liczę. Nic nie poradzę na to :)
Czy mądre, czy nie, jakoś mnie to nie interesowało, dla mnie i tak ważne były tylko procenty na maturze, które już chyba jasno liczono. No ale szkoła "óczy", więc i tego mnie nauczyła, nawyki zostały, a je, jak wiadomo, ciężko wyplenić.