Soul Calibur V w 2012 roku
po Mortal Kombat w sumie nie ma już dla mnie innych bijatyk chyba przez najbliższe kilka lat.
W swoim endingu z czwórki Siegfried zginął, więc jeśli ma się pojawić w piątce to chyba jednak nie jego zakończenie jest tym kanonicznym. Może raczej chodziło o Hilde?
Wszystko ok. Odświeżają serię, szybciej niż w Modzie na Sukces i Tekkenie (zmiana pokoleń), tworzą nową historię i wpakowują w jej główną oś kolejnego bohatera. Wszystko cud, miód, orzeszki i zimne piwo, ale kto do jasnej k*rwy zdecydował o tym, aby uprościć system wymierzania złożonych ciosów? No kto?
To co stanowiło o potędze Soul Calibur ma zostać przekreślone i zmiażdżone przez działania marketingowe - k*rwa jego mać. Dałbym sobie spokój, gdyby chodziło o uproszczenie trybu dla pojedynczego gracza, ale w tym konkretnym przypadku ucierpi również versus, gdzie słabi gracze będą mogli dowartościować swe "ego". Szkoda, bo Soul Calibur jest (do części czwartej) jedną z najlepszych bijatyk, stanowiącą miłą odmianę w czasach, gdy wszystko robi się na jedno kopyto, gdy wszystko staje się coraz bardziej proste.
Przy takim obrocie spraw pozostanie mi już tylko przesiąść się na wspomniany powyżej Mortal Kombat (za dawnych czasów trochę się grało)...
"Seria Soul Calibur znana jest z tego, że gości dosyć niecodzienne postacie."
Taaa... Dzięki temu gra jest właśnie przez to rozpoznawalna, naprawdę... :/
Nie przypadkiem przez gameplay albo Ivy?