Siema. Mam pewien problem. Jestem na drugim roku Inżynierii Środowiska na Politechnice i niestety nie starczyło mi punktów ECTS żeby dostać się na 4. semestr. Mam teraz dwie możliwości. Albo urlop dziekański czyli odrabianie przez teraźniejszy semestr przedmiotów, których nie zaliczyłem w drugim semestrze roku pierwszego (raptem jeden) oraz powtarzanie przedmiotów z semestru 3. po wakacjach (ze 3). Wtedy będę miał punkty i normalnie pójdę sobie na 4 semestr po roku. Druga opcja to studia zaoczne. Puszczają mnie na zaoczne na 4. semestr ponieważ to co teraz jest na zaocznych ja już miałem więc oceny mi przepiszą. W obydwóch wypadkach i tak tracę jeden rok ponieważ studia zaoczne są o 1 rok dłuższe od dziennych. Pani Prodziekan namawiała mnie na zaoczne. Poszedłem do dziekanatu powiedzieć, żeby nie skreślali mnie z listy ponieważ do jutra podejmę decyzję. Tam również Pani namawiała mnie na zaoczne. Tylko jest pewna rzecz, która mnie zaniepokoiła. Otóż kiedy zapytałem dlaczego tak uważa powiedziała, że na zaocznych mam szansę ukończenia a na dziennych już nie. Co to znaczyło? Nie mam pojęcia. Ciągnąłem za język, była zakłopotana. Ponawiałem pytanie 3 razy. W końcu powiedziała, że "tak jej się powiedziało". Co to oznaczało? Bo ja raczej byłbym za studiami dziennymi a teraz mam dylemat. O co jej chodziło? Że potem będzie jeszcze trudniej i nie będę mógł już "urlopować"? Będę surowiej traktowany? (A propos, u nas na uczelni tylko jeden raz w czasie studiowania mogę odpoczywać - w sensie wziąć urlop). Mogło chodzić im o kasę? Że wydoją mnie na tych zaocznych? Tak, pewnie powiecie, że tak. No zobaczymy. Proszę o opinie i interpretacje jej słów.
No i oczywiście odpowiedź na pytanie, co byłoby najlepszym rozwiązaniem? Dziekanka czy studia zaoczne? (Przypominam, że i tak stracę jeden rok).
Pani chciala powiedziec ze jestes glabem i ze jak nie bedziesz placil to nie masz szans.
Zastanow sie teraz nad:
a) czy faktycznie jestes glabem
b) czy masz kase na zaoczne
jesli na oba pytania odpowiedziales "tak" - wiesz co masz robic. Jesli na ktores odpowiedziales "nie", tez wiesz co masz robic.
Ciekawa interpretacja. Tylko właśnie tutaj pojawia się problem, otóż nie jestem głąbem. To, że nie zaliczyłem przedmiotów wynika tylko i wyłącznie z tego, że to olałem. Potrafiłbym się tego nauczyć i zaliczyć tylko niestety brakuje mobilizacji i systematyczności. I najgorsze jest to, że ja dobrze o tym wiem... Po prostu nie jestem odpowiedzialny. Summa summarum, na pierwsze pytanie odpowiedziałem NIE a na drugie odpowiedziałem również NIE. Ale kasę dam radę załatwić, zarobić. I tak cena będzie porównywalna do kosztów jakie poniosę za powtarzanie przedmiotów na dziekance. Nadal jestem w kropce...
edit:
Przyjmijmy wersję, że na pierwsze odpowiedziałem NIE, a na drugie TAK... co będzie dla mnie lepsze? Czym tak naprawdę różnią się studia dzienne od zaocznych? Wyniosę dużo z zaocznych? Przypominam, że trwają rok dłużej.
Zaoczne mają bardziej "rozciągnięty" program... i czasami są okrojone - wfu na przykład na 100% nie ma.
Więcej czasu na mniej przedmiotów - łatwiej wszystko pozaliczać w terminie.
Poza tym - na zaocznych doją straszliwie.
Politechnika Śląska? Wiem jak na AEI jest z Informatyką... chociaż coś mi się zdaje, zę już dawno po terminie, więc nie Gliwice...
Infa w Gliwicach kosztuje tak:
- dzienne - bez opłat
- wieczorowe 1450/semestr
- zaoczne - 2900/semestr
To, że nie zaliczyłem przedmiotów wynika tylko i wyłącznie z tego, że to olałem. Potrafiłbym się tego nauczyć i zaliczyć tylko niestety brakuje mobilizacji i systematyczności. I najgorsze jest to, że ja dobrze o tym wiem...
stary skoro wiesz i z tym nic nie robisz to ja Ci dobrej przyszłości nie wróżę ... w żadnej pracy długo nie pociągniesz bo Cię wyjebią za przeproszeniem po tygodniu ... zawalić dzienne studia z lenistwa to już szczyt, rozumiem gdyby było za ciężko i pomimo nauki byś nie podołał, ale tak
nie rozumiem takich ludzi :|
boskijaro - Ja rozumiem... w pracy motywuje wypłata, która nie przyjdzie nie będzie za co rachunków zapłacić... na studiach? krótkofalowo? nic... więc to nie do końca tak.
Hmm. Kurcze a tak bardzo nie chciałem okazać się hipokrytą ale chyba muszę poprzeć Promyka. Ma racje chłopak, na dziennych utrzymują mnie rodzice, czasem jedynie się coś dorobi jak już na serio nie starcza, a to kilka dni na budowie a to jakaś inwentaryzacja w Tesco czy też drobny handel. Na dziennych mam jak w niebie no i niestety nie potrafię tego docenić - i tutaj poprę boskiegojaro bo wiem, że czasami przeginam... Tak czy inaczej nie wiem co zrobić.
No i co w związku z tym? Chyba widać, że chcę studiować (a dokładniej - uczyć się). Nie pomagasz :).
Chyba widać, że chcę studiować (a dokładniej - uczyć się)
no właśnie problem w tym że tego nie widać
a wystarczająco ludzi już studiuje na siłę :P
Jak mam według Ciebie to okazać? Przecież staram się wybrać najlepszą dla mnie opcję - nie najłatwiejszą, najlepszą.
Ponawiam pytanie, co zrobić? :)
na zaocznych jeszcze działa "cholera - zabuliłem z mojej krwawicy prawie 2 kawałki... jak to oleję to to stracę, a wiem, że pieniądze nie rosną na drzewach."
Z zaocznych możesz nauczyć się też szacunku do pieniądza... i będzie na tym bardziej zależeć...
Ja mówiąc szczerze - mając takie same problemy z motywacją wybrałbym zaoczne... na studiach nikt Cię nie goni... ale wydane pieniądze to jest jednak jakiś poziom nacisku. Poza tym - na zaocznych możesz już szukać pracy "w branży", a co za tym idzie - potem będziesz miał jeszcze coś do wpisania do CV po studiach.
Jesli olewasz studia bo nie masz motywacji to... olej studia.
Serio serio. Ja tak zrobilem na drugim roku mechatroniki PW.
Moja rada: wez dziekanke, wykorzystaj ja nie tylko na nadrobienie przedmiotow ale na przemyslenie swojego zycia. Co chcesz robic, dlaczego, po co? Badz wobec siebie szczery.
Jesli jestes na studiach dlatego ze
a) tak wypada
b) koledzy poszli
c) po politechnice jest praca a po innych nie ma
d) sam nie wiedziales gdzie isc
to na 99% nie masz po co konczyc tych studiow, zmarnowany czas i wysilek.
Jakbys byl na wlasciwych studiach to bys nie mial problemu z motywacja.
Jest jeszcze druga opcja: cierpisz na prokrastrynacje. Jesli tak to wspolczuje, to powazny problem, traktowany bardzo przesmiewczo przez osoby ktore go nie maja.
@koniec jest blisko --> Wiec co ja mam teraz robić bez wykształcenia? Jak mam zarabiać pieniądze? Czym Ty się zająłeś?
A propos syndromu studenta - tak, to chyba to... :/.
Vany Van
Masz zarabiać pieniądze na tym, co lubisz robić. I chyba padłeś ofiarą "syndromu studiów". Nie musisz mieć studiów żeby zarabiać pieniądze, oczywiście nie neguję tutaj wartości studiów.
Mam małe doświadczenie niemalże w każdej dziedzinie. Mam poważny problem, bo ja nie wiem co lubię robić.
Podstawa w osiagnieciu kazdego celu, takze np sukcesu w zyciu, jest motywacja. Pieniadze niestety sa motywatorem niezbyt skutecznym, bo krotkotrwalym. Motywacja z wynagrodzenia szybko sie konczy a jesli pozniej nie znajdziesz innej, to takze pieniadze sie skoncza :)
Sa dwie przeciwstawne teorie motywacyjne:
Pierwsza zaklada ze czlowiek jest z natury leniwy, stara sie unikac pracy, zeby sie wzial za robote trzeba go gonic, karac i pilnowac. Jak tylko przestaniesz go pilnowac to znow sie zaczyna lenic.
Druga zaklada ze najwyzsza potrzeba czlowieka (zgodnie z teoria Maslova) jest samorealizacja, a wiec tworczosc, praca, rozwoj. Realizujac sie w zyciu, taki czlowiek motywuje sie sam, motywacja przychodzi z wewnatrz takiej osoby. Jest to najskuteczniejsza motywacja, bo jest ciagle, no i trudno uwolnic sie od samego siebie ;)
Ja wyznaje ta druga teorie. Dopiero jesli samorealizacja jest z jakiegos powodu niemozliwa, nalezy przejsc do opcji pierwszej.
Teraz musisz sie zastanowic, znalezc odpowiedz w sobie, a nie pytac o nia na forum. Nikt za Ciebie nie odpowie na te pytania.
Mozesz isc albo w droge zmuszania sie do czegos (np do studiow, potem do pracy) i wtedy cwicz sile woli, samodyscypline albo znajdz sobie kogos kto bedzie Cie pilnowal.
Druga droga to podroz wglab siebie. Zyjesz na tym swiecie dwadziescia pare lat to powinienes cos o sobie wiedziec. :) Jesli nie, to czas to nadrobic :)
To oczywiste ze nie masz duzego doswiadczenia, natomiast co lubisz robic to powinienes juz wiedziec. Czy wolisz pracowac z ludzmi, czy z przedmiotami/zwierzetami? Czy jestes aktywny czy pasywny w grupie? Czy lubisz rzeczy techniczne czy raczej "miekkie"? Co jest Twoja mocna strona? itp itd takich pytań możesz sobie zadać wiele, jak na nie odpowiesz, będziesz wiedział gdzie isc. Np majac cechy ekstrawertyka lubiacego ludzi i potrzebujacego roznorodnych zewnetrznych motywacji oraz duzej zmiennosci - pojscie na informatyka zniszczy Ci zycie...
Zawsze robiac to co lubisz, do czego jestes stworzony, bedziesz wydajniejszy, bardziej kreatywny, skuteczniejszy, szczesliwszy.
Postepujac inaczej skazujesz sie na nieszczesliwe zycie, przepelnione codziennym zmuszaniem sie do pracy ktorej nienawidzisz, do ogladania ludzi ktorych nienawidzisz i swiadomosc ze marnujesz zycie.
Oczywiscie mozesz isc jak wiekszosc osob gdzies posrodku. Troche tak, troche tak. Jedni maja wiecej pierwszego, inni wiecej drugiego. Itp itd. Ale wazne jest abys robil to swiadomie.
Np realizuje sie w nurkowaniu, a mecze sie w pracy po to aby miec pieniadze na wyjazdy. Moze byc. Ale czy wtedy nie lepiej znalezc sposobu na zarabianie na nurkowaniu? Czy Kaminski bylby kiedykolwiek slawny, jakby pracowal w biurze a na swoje podroze jezdzil raz na rok na dwa tygodnie?
W obecnych czasach sukces, slawe, pieniadze, podziw itp tylko wtedy jesli poswiecisz sie w pelni temu co kochasz.
No to chyba muszę jakoś nadrobić stracony czas. Muszę nad sobą porządnie popracować i określić priorytety. Jak na te godzinę sądzę, że jednak pójdę na studia zaoczne kontynuować to co zacząłem. Poszukam jakiejś ciekawej pracy, nawet jeśli miałbym zaczynać od zera. Studia skończę chyba tylko dla tytułu albo zacznę się stabilizować, motywować i starać polubić swój kierunek (w sumie nie jest taki zły. Jeśli byłbym w tym dobry to uważam, że praca w zawodzie mogłaby przynieść mi spore zarobki ze zwykłego i przyjemnego rysowania projektów co chyba lubię robić.). Tylko jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, która mnie dotyczy. Pewnie wszyscy tak mają ale uważam, że jeśliby się w to zagłębić to jest to bardzo istotne. Nie lubię matematyki ale jeśli nad pewnym działem poświęcę więcej uwagi to potrafię naprawdę rozwalić każde zadanie. I co więcej, podoba mi się to! Mimo, że umiem już materiał na kolokwium to i tak rozwiązuje te głupie i banalne już dla mnie zadania - dla przyjemności. Tak samo byłoby z każdym innym działem i z każdą inną czynnością tylko właśnie czasem brakuje chęci. Uwielbiam kiedy coś mi wychodzi, uwielbiam kiedy wszystko się zgadza, uwielbiam kiedy nie muszę nic poprawiać bo to nad czym siedziałem kilka godzin jest bezbłędne.