Nagrody BAFTA za 2010 rok rozdane
nagroda publicznosci dla call of duty - to jest po prostu smutne
Nie tylko to, bo nominacja COD BO do kategorii Innowacje technologiczne to dopiero żenada. Natomiast zwycięzca w kategorii Tryb wieloosobowy to chyba jakiś żart, jak tak beznadziejna gra mogła wygrać z BBC2 lub nawet COD BO tego nie rozumiem.
A co takiego zrobił w ostatnich latach Molyneux, że dostał ta nagrodę? Bo chyba nie dostał ich za wyniesienie pierdzenia czy podawania ręki w Fable II i Fable III do rangi sztuki?! Dno.
Reszta niektórych nominacji wg mnie:
1. Gra akcji - Red Dead Redemption, ale w przypadku AC:B nie ma według mnie większych kontrowersji bo w prywatnym rankingu znajduje się tuż za RDR (niestety Mafia II trochę zawiodła, choć robili ją tyle lat...).
2. Osiągnięcia artystyczne - w sumie nie moge się przyczepić do GoW III bo design ma naprawdę bdb (zaznaczam, że żaden ze mnie fanboj bo nawet nie mam PS3, a "tylko" PC i X360).
3. Najlepsza gra - Red Dead Redemption i StarCraft II ex aequo.
4. Rozgrywka - ciekawe jakimi kryteriami się kierowali mając do wyboru naście gatunków gier...
5. Gry strategiczne - StarCraft II za powrót do korzeni!!! Mam już doś zdobywania punktów strategicznych i tego typu dupereli! Tuz za StarCraftem II rzeczywiście Civ V.
A gdzie RPG Roku? Czyżby sami bafciarze doszli do wniosku, że ME to tak naprawdę gra akcji z elementami RPG, a nie żaden RPG i wywalili tą kategorię bo nie mogli jej zdobyć "miszcze" z Bioware..? W 2011 pewnie ją dodadzą, żeby "miszcze" z Bioware mogli dostac nagrodę za swojego kastrata z początku roku...
A więc:
6. RPG - Drakensang 2, w swoim gatunku bezkonkurencyjny w 2010.
@LordDrzazga - za innowację? Co miałeś nowego w BBC2 czy BO? Nic. Natomiast idea zrobienia w grze mini portalu społecznościowego okazała się imho świetnym rozwiązaniem
Irek22
Akurat ME2 ma w sobie więcej RPG niż reszta "tru-crpg" wydawanych przez ostatnie lata. Fabułę, odpowiednia możliwość wczucia się w bohatera i odgrywania swojej roli. A to że nie ma pierdyliarda statystyk? Bardzo dobrze - najlepsze sesje papierowego rpg to te w których nawet nie widzisz na oczy kości, bo wszystko po cichu załatwia MG. A nie jak w debilnym D&D - rzuć 2x k20 żeby zobaczyć czy trafiłeś sikami do kibla.
Karrde "Fabułę, odpowiednia możliwość wczucia się w bohatera i odgrywania swojej roli" - no wypisz wymaluj Bioshock! To też jest RPG?
No proszę Cię - gdzie Bioshocku masz jakikolwiek wpływ na fabułę, na to co robi/mówi bohater, jak się zachowuje i jak go postrzegają inni?
Wpływ (mały bo mały, ale zawsze) na fabułę masz "na granicy" 2/3 małych siostrzyczek.
A poważniej to oczywiście, ze Bioshock nie jest RPGiem. Tak samo jak RPGiem nie jest ME - to jest po prostu gra akcji z bardziej rozbudowanymi elementami RPG niż w większości współczesnych gier akcji.
Karrde - cRPG to nie sama fabuła i odgrywanie postaci. Jest nią też mechanika, współczynniki, wybory, dialogi, ekwipunek itp.
W ME wiele brakuje by go cRPGiem nazwać. Tu się zgadzam z Irkiem22. Jak dla mnie to ME2 to strzelanka z elementami cRPGa.
No i Irek22 mówił o Bioshocku przez pryzmat tego co napisałeś. W Bioshocku jest fabuła i postać którą się odgrywa :D W sumie jak w każdej grze.
No i podobnie jak Irek22 brakuje tu nominacji na cRPGa. Drakensang 2 jest strasznie dobry, ale nie ma co. W takich zestawieniach, mało kiedy w ogóle się pojawia gra only PC.
No i mówcie co chcecie. Gralem na PS3 w nową Castlevanie :) Jak dla mnie nowa Castlevania jest po prostu ładniejsza pod względem artystycznym. Do frustratów co mnie pewnie zaraz wyśmieją, zjadą bo "król jest tylko jeden". Mam was po prostu w życi. Dla mnie nie jest.
Oczywiście, że ME jest cRPGiem. To że niektórym postrzeganie cRPG zablokowało się przy BG i innych Tormentach, to nie znaczy, że tak jest w istocie. ME (zwłaszcza dwójka) jest idealnym przykładem gry cRPG, czerpiącej wprost z papierowych sesji (tych dobrych) gdzie opowieść i odgrywanie roli były najważniejsze. Jedyna różnica między ME a Baldurami czy Falloutami (1,2) jest taka, że questów pobocznych jest tu ledwo ledwo, jak i to że nie ma wspomnianego pierdyliarda statystyk, które dobrej grze (c)RPG nie są zupełnie potrzebne.
edit
Endex
Ale poruszanie się postacią po świecie gry i naciskanie spustu, to NIE JEST odgrywanie postaci w sensie RPG. W ME JEST takie odgrywanie roli. W ME masz i wybory i świetne dialogi. A brak współczynników i rozbuchanego ekwipunku to tylko plus, a nie minus odnośnie "rpgowatości". No chyba, że ktoś lubi D&D. :)
Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych ocenia GRY i wszystko jasne nic innego jak zacytować klasyka LOL
Hmmm... W niektórych misjach GTA IV też można dokonywać wyborów...
A w GTA:SA trzeba było nawet jeść i chodzić na siłownię albo biegać, żeby nie przytyć! Można też było chodzić do fryzjera itp. To było dopiero wczucie się w odgrywaną postać! No i była też z góry narzucona jak w ME...
I w żadnej z tych gier nie ma pierdyliarda statystyk!
Konkluzja jest jedna - Rockstar to wyjadacze wśród twórców RPG!
Wg tych kategorii to wychodzi na to, że grą roku powinno zostać Heavy Rain. Podkreślam, nie jestem za HR ale analizując przyznane nagrody to wg zwycięstw w poszczególnych kategoriach, w których HR ma najwięcej wygranych, powinna to być właśnie ta gra.
Irek22
Ty chyba naprawdę nie rozumiesz. Czy w GTA mogłem wybrać co moja postać powie, za każdym razem jak tylko wywiązywała się jakakolwiek rozmowa? Czy na każdym kroku miałem możliwości rozegrania sytuacji tak jak mi się podoba, tak jak chciałem żeby to postać odgrywana przeze mnie zrobiła?
To nie popierdółki w stylu fryzjera czy chodzenia na siłownię tworzą RPG. Grając w ME 2 czułem się jak na dobrej sesji papierowego RPG. To jest wyznacznik dobrego cRPG.
NFS HP nie powinno dostać nagrody za tryb multiplayerowy z jednej przyczyny - brak split-screena w samochodówce konsolowej to profanacja!
Karrde - ja się nie zatrzymałem w czasach Baldura jakby co :) Ja już dawno temu na GOLu pisałem, że ostatnio tak się cRPGi zmieniły, że nie wolno ich sortować jak to się kiedyś robiło. Teraz to są gry wielogatunkowe. Ja z tego powodu, każdego niemalże hack'n'slasha uważam, za podgatunek cRPGów.
Niestety nie ważne ile myślę nad tym, to myślę, że już nawet gry H'n'S maja więcej z cRPGa niż ME. Me ma tylko fabułę i wybory, ale jak zauważył Irek22, to GTA też to posiada.
A brak współczynników i rozbuchanego ekwipunku to tylko plus, a nie minus odnośnie "rpgowatości".
Jak to może być na plus? Jak dla mnie jest to wielki minus właśnie. Nie rozumiem czemu jest teraz w świecie tak wielu fanów uszczuplania tego czym było cRPG. Obadaj np. takiego Drakensanga i ME! ME to korytarz (nawet jak chodzimy na powietrzu), Drakensang łazisz gdzie i jak Ci się podoba. Wole juz tą swobodę. Wole sam rozwijać postać. Wole sam wybierać kim ma być. Wole sam uczyć ją talentów itp.
Ty chyba naprawdę nie rozumiesz. Czy w GTA mogłem wybrać co moja postać powie, za każdym razem jak tylko wywiązywała się jakakolwiek rozmowa? Czy na każdym kroku miałem możliwości rozegrania sytuacji tak jak mi się podoba, tak jak chciałem żeby to postać odgrywana przeze mnie zrobiła?
Mu chodziło tylko o odgrywanie postaci. Co jak co, ale w ME też dużo możliwości w dialogu nie było :) W dodatku, wiele z nich nie miało różnicy w tym co się później działo w grze. Po prostu takie sobie odpowiedzi niech ludzie myślą, ze coś to znaczy. To tylko mój punkt widzenia jakby co.
Niestety raczej się nie zgodzimy :)
W takim też razie z mojej strony koniec tematu (kończę tylko dlatego, bo może się to w niepotrzebną kłótnie zmienić :))
Jak coś to nie mam nic do Ciebie, że lubisz ME, bo sam lubię :) Po prostu dla mnie to nie cRPG.
Pozdrawiam.
Endex
Ależ nie martw się, nie zamierzam tutaj rozpoczynać kłótni/flejmu. Każdy ma swoje opinie.
Dla mnie statystyki są zbędne, przynajmniej do pewnego momentu. To co wyrabia D&D i gry na jego podstawie mocno mnie zniesmacza, bo tam, gdzie powinna być opowieść i odgrywanie roli robi się festiwal rzutów kostką i matematyki. Zresztą tak samo ciężko mi przeboleć, że kiedyś Star Warsowe RPG porzuciło dużo lepszy system D6 na gówniane D20, czyli D&D z laserami.
Co do gatunków to nie tylko cRPG się tak zmieniły - teraz jakąkolwiek grę, poza wyjątkami trudno zagospodarować w jednym gatunku. :)
GTA posiada fabułę, jak każda gra czy film czy książka, nie posiada jednak takich możliwości grania swoją postacią jak w ME. Tam nawet jeśli masz wybór (dwa razy na całą grę) to i tak głównie biegasz po szynach. Lokacje z ME rzeczywiście mogłyby dawać trochę więcej swobody, ale i tak cała reszta wyborów to rekompensuje.
Wszystko zależy od podejścia. Jedni wolą festiwal statów z D&D, inni odgrywanie roli, czyli w sumie to co zapoczątkowało całe, nomen omen, RPG.
Co do tych "znaczących" wyborów w odpowiedziach/dialogach ME to - jak pisze Endex - nie miało to zbyt dużego (a może nawet żadnego) wpływu na fabułę. Bo cały czas można było wybierać takie odpowiedzi, że Shepard był coraz bardziej "złą" postacią a na końcu i tak mógł zadecydować, że uratuje całą Cytadelę. I odwrotnie - mógł być całą grę "dobrą" postacią a na końcu i tak skazać Cytadelę na zagładę.
Jak pisał Endex - odpowiedzi było kilka tylko po to, żeby gracz sobie mógł wmówić, że wybór jakiejś opcji dialogowej ma jakiś wpływ na dalsze losy Sheparda i jego załogi. Dopiero połączenie ME 1 z ME 2 dawało odczuć, że wcześniejsze działania mają jakimś tam (mały) wpływ na to co zdarzyło się później (np. zabić/nie zabić Wrexa w ME 1 albo kogo skazać na śmierć w wybuchu atomowym - Alenko czy Williams). Ale te wybory i tak nie miały dużego wpływu na fabułę, było to fajne i sympatyczne, ale wpływ na fabułę był prawie żaden bo niezależnie od tego czy szefem Kroganów był Wrex czy ten inny (nie pamiętam jak się nazywa) czy zamiast Williams był Alenko fabuła i tak toczyła się tak samo, były te same zadania itd. Nie mówię czy to dobrze czy źle, ale po prostu pod tym względem nie widzę wiekszej różnicy między ME a GTA IV i w wielu miejscach Bioware mogło to rozwiązać dużo, dużo lepiej.
Inaczej było w KotORze - jeżeli podczas końcowego starcia bohater był po jasnej stronie mocy to zakończenie było "jasne", natomiast gdy był po ciemnej stronie to zakończenie było "ciemne".
W ME z kolei wybór pomiędzy postacią dobrą a złą nie ma znaczenia bo grając zarówno dobrym jak i złym można zabić Wrexa albo go ocalić, skazać na śmierć zarówno Williams jak i Alenko, uratować Cytadelę albo ją skazać na zagładę, mianować bossem Cytadeli Andersona czy Udinę - po prostu wcześniejsze wybory w dialogach czy działaniach powodujące przyrost punktów "renegata" czy tego drugiego (zapomniałem jak się nazywało) nie mają w tej grze większego znaczenia bo wybór w konkretnej sprawie podejmujemy tylko w niej i dla niej, bez względu na wcześniejsze i późniejsze wybory oraz wydarzenia. To tylko sprytny (i wynikający z lenistwa) zabieg Bioware, żeby gracz mógł myśleć, że niby ma jakiś wpływ na losy galaktyki bo równie dobrze opcji dialogowych i podziału na dobry/zły mogło by w tej grze nie być.
Nie jestem twórcą gier, więc nie mam na tym polu żadnego doświadczenia, ale nawet taki laik jak ja ma kilka pomysłów na rozwiązanie pewnych rzeczy/wyboró i ich konsekwencji znacznie lepiej niż to zrobili "mistrzowie" z Bioware.
Podobnie jak Endex uważam, że ME to gra bardzo dobra (zwłaszcza ME 2), ale nie znaczy to, że nie mogę jej określić jako gry akcji z elementami RPG. Jest to po prostu bardzo dobra gra akcji z elementami RPG.
Nagrody przyznawała Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych. Ludzie, którzy mają raczej marne pojęcie o grach. Ciekawe ilu członków jury w ogóle grało w którąkolwiek z tych gier i czy znają inne tytuły. Z resztą jak się patrzy nieraz na nagrody przyznawane filmom, to aż chce się rzec, że o wszystkim decyduje polityka i/lub polityczna poprawność.
Moim zdaniem strasznie słabo wypadł im ten ranking.
Ale to o czym piszesz, jest przecież zaletą! Cholera gęsta by mnie strzeliła, gdybym na koniec gry miał tylko jedną opcję ze względu na to, że cały czas działałem jak ostatni skur*syn. Całą grę mogłem być twardym, nieczułym skukinsynem, by potem wszystko doprowadzić do szczęśliwego końca. Ok zabiłem Wrexa, poświęciłem kilku innych, byłem szorstki, zły i niemiły, ale dokładnie po to, by na koniec uratować galaktykę. Taki mam styl.
Wybór ZAWSZE podejmuje się w konkretnej sprawie. Mogę zabić tysiące ludzi, a potem uratować jedno dziecko. I to jest właśnie RPG.
A jeśli naprawdę nie widzisz większej różnicy w wyborach, między ME a GTA, to tu już masz problem. :)
Dla mnie to z kolei wada, i to duża zważywszy na to, że niektórzy próbują tą grę określać jako pełnoprawne RPG.
Bo te wybory powinny mieć konsekwencje na fabułę w dalszej części gry. W ME w zasadzie tych konsekwencji nie ma i przez całą grę można klikać opcje dialogowe z zamkniętymi oczami na zasadzie losowania bo (inaczej niż w KotORze) wpływu na fabułę i bieg wydarzeń żadnego to nie ma. Tak jak nie ma znaczenia czy się gra dobrym czy złym Shepardem.
Zupełnie jak w grach akcji, np. w Crysisie można było zabić wszystkich Koreańczyków jak leci i równie dobrze można było pozabijać tylko tych, gdzie wymagała tego fabuła a resztę zostawić przy życiu przechodząc resztę gry zakamuflowanym. Wybór należał tu do gracza. I także tu nie miał on żadnego wpływu na fabułę. To oczywiście uproszczenie, ale nie wmawiaj ludziom, że wybory w ME mają jakieś poważne znaczenie dla fabuły, w której masz odpowiednią możliwość wczucia się w bohatera i odgrywania jego roli (zupełnie jak wczucie się w Nomada i odgrywania jego roli...).
Konsekwencje moich działań w ME, które sobie przypominam, miały dość spore znaczenie w dalszych fazach gry - albo inaczej, były zawsze widoczne. Naprawdę nie wiem jak możesz porównywać je do Crysisa, czy GTA - być może źle pamiętasz? To nie jest żaden przytyk, po prostu nie rozumiem, jak może dawać przykład kotora jako czegoś lepszego, w momencie gdy w ME wygląda to dokładnie tak samo albo i lepiej. Jakież to niby wybory w kotorze byłby bardziej znaczące niż te w ME? Albo z grubej rury - jakie wybory w Baldur's Gate były bardziej znaczące? :)
Konsekwencje nie równają się możliwym wyborom. Jeśli wyrżnę w pień połowę ludności miasteczka, to nie oznacza że w dalszej części nie mogę uratować drugiej połowy przed najeźdźcą. Będę miał tylko o połowę mniejszą armię.
No przecież napisałem jaki wpływ miało granie jasną stroną i ciemną w KotORze! W ME nie ma znaczenia czy grasz dobrym czy złym Shepardem bo koniec (zagłada/uratowanie Cytadeli) zawsze możesz sam sobie wybrac podejmując tą jedna decyzję. Wczesniejsze wybory nie mają absolutnie żadnego znaczenia na zakończenie. Wybory w ME mają takie znaczenie, że także ME składał się tylko z tego jednego końcowego wyboru (uratować/skazać na zagładę Cytadelę) to gracz miałby na niego taki sam wpływ jak po przejściu całej gry. Ujmując to inaczej - ME mógłby trwać zarówno 5 minut jak i 30 godzin.
W KotORze jednak trzeba było wcześniej dokonać kilkanaście/kilkadziesiąt wyborów aby bohater stał się zły/dobry a przez to gracz zobaczył inne zakończenie. KotOR więc nie mógłby trwać 5 minut...
A porównuję (specjalnie) tak skrajnie i przerysowanie, żeby wykazać, że wybory w ME mają w najlepszym razie nikłe znaczenie dla fabuły gry w tym zakończenia, tak jak w typowych grach akcji typu Crysis albo GTA.
Irek22
Tu się kompletnie mylisz. Zresztą kotorowi swego czasu właśnie to zarzucano, że generalnie i tak na końcu podejmowało się decyzje ciemna/jasna niezależnie od przebiegu. Po prostu źle pamiętasz.
Chodzi Ci pewnie o wybór między Bastilą a Jolee. No tu faktycznie masz rację choć czasowo było to jednak wczesniej niż w/w wybór w ME. Zatem wszystkie moje zarzuty, które wyżej skierowałem przeciwko rzekomym wpływie wyborów na fabułę mogę skierować także pod adresem KotORa, a nie rozgrzeszyć ME.
Nie zmienia to bowiem faktu, że w ME jest dokładnie ten sam schemat. I niestety to tym gorzej dla Bioware bo pokazuje, że to studio zatrzymało się w rozwoju i od lat bazuje na tych samych schematach przy czym każdą swoją kolejną grę upraszcza i kastruje.
I jakkolwiek w przypadku serii ME jestem w stanie zaakceptować taki model rozgrywki bo w takim świecie świetnie się sprawdza to w przypadku DA II rozgrywka przypominająca grę akcji z elementami RPG jest to nie do przyjęcia. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę wcześniejsze zapowiedzi Bioware odnośnie DA jako RPGu powracającym do korzeni. W dodatku w przypadku ME nauczyli się, że monotonne lokacje zawsze będą minusem w grach więc w ME 2 to zmienili. Natomiast w DA II pod tym względem (i nie tylko pod tym) się cofnęli w rozwoju w stosunku do DA I.
Tak więc wychodzi na to, że co do wyborów i ich wpływu na fabułę i zakończenie upadły mistrz (Bioware) powinien uczyć się od początkującego (CDP Red).
Ależ oczywiście, że Bioware zatrzymało się w rozwoju i już od kotora, przez Jade Empire aż po ME i DA rypie gry według tego samego schematu widocznego gołym okiem. I o ile DA mnie odrzucił, o tyle seria ME po prostu mi się podoba, choć schematy są bardzo wyraźne.
Kotor był powiewem świeżości, teraz reszta jest klepana na jedną modłę. Czasem gorszą (DA), czasem lepszą (ME). Nadal jednak są to gry dobre.
Co do samego wyboru, to dla Ciebie to minus. Dla mnie otwarte furtki po sam koniec gry to plus.
edit
A tu przyznam rację - wybory i ich skutki w Wiedźminie bardzo mi się podobały, choć gra tak naprawdę była dość liniowa i jedynie te parę fragmentów próbowało to zmienić.
Nie najeżdżajcie tak na CoDa, to że Wam się nie podoba to nie znaczy, że innym też. Przecież to głosowała PUBLICZNOŚĆ!
Karrde - każdy lubi co innego. Ja rzeczywiście wolę dowiedzieć się o skutkach wyboru w grze kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt godzin później niż tak jak jest to w KotORze czy ME.
Jeszcze raz zaznaczam - nie twierdzę, że te gry sa słabe (słaby jak na taki hype i twórców jest DA II). Wręcz przeciwnie! KotOR to jedna z moich ulubionych gier a ME (zwłaszcza ME 2) też mi się bardzo podoba, choć nie nazwałbym jej nigdy najlepszą grą w historii itd. (jak dla mnie ME 1 8/10, ME 2 8,5/10). Model i wpływ wyborów na fabułę w KotORze i ME nie jest zły czy dobry (zwłaszcza jak jest dobrze zrealizowany), jest po prostu inny od tego wiedźmińskiego, który preferuję.
A która gra nie jest tak naprawdę liniowa..? ;) Żeby w singlu (a więc z ciekawą historią) gry były możliwie jak najmniej liniowe (bo tego z gier nie usunie się nigdy w całości, zawsze będzie jakaś liniowość, ale chodzi o to, że ograniczyć ją i skrypty do niezbędnego minimum) trzeba by do nich wprowadzić niesamowicie inteligentne AI, żeby NPC i przeciwnicy sami żyli niezaleznie od gracza. Są tego zalążki (np. w Gothicach zwierzęta czy nieprzewidziany wynik wal między NPCami a orkami, albo Stalker), ale do stanu jakiego od gier przyszłości bym oczekiwał jeszcze droga baaaaaaardzo daleka.
I szczerze mówiąc wolałbym, aby twórcy zakończyli jarać się i mamić wszystkich grafiką (bo teraz i tak jest zupełnie wystarczająca), a skupili się w swoich grach przede wszystkim właśnie na AI i ograniczyli skrypty do niezbędnego minimum, zagmatawanych fabułach (w tym rzeczywistym i długofalowym a dzięki bardzo zaawansowanemu AI mało przewidywalnych wpływach wyborów na wydarzenia) i fizyce.
Pomarzyć zawsze można... :P Bo obawiam się, że będziemy dostawali niestety coraz więcej 3godzinnych do bólu skryptowanych CoDów, które branża i tak okrzyknie najlepszymi grami w historii a ileś tam milionów graczy i tak będzie kupowało ten chłam za grube pieniądze utwierdzając twórców w tym, że obrali właściwą drogę...
ME 2 bezkonkurencyjnie najlepszą grą roku. Nie wiem, czy Heavy Rain faktycznie zasłużył na te wszystkie wyróżnienia, ale to tylko moja opinia.
Brawa dla Mass Effect 2-najlepszej gry 2010 roku. Wygrała na GOL-u i w brytyjskim plebiscycie. Po prostu the best of all. Uważam jednak, że powinna dostać jeszcze jedną nagrodę mianowicie za najlepszą fabułę. ME2 ma dużo lepszą historię od Heavy Rain, a już na pewno bardziej epicką. ;) Ale najlepszą grą roku jest? JEST! I to jest najważniejsze. A ME 3 zostanie najlepszą grą roku 2011. ;)