Gry bez znaczenia – twórca Heavy Rain punktuje bolączki branży
Dobrze mówi to historia w grze kreuje jej wielkość + elementy z których gracz korzysta a nie ogląda.
Za przykład może posłużyć Modern Warfare 2. Gra hit miliony kopii sprzedane a diś już nikt nie mówi że to był hit że story było powalające itd.
Za to takie gry jak Ico , Shadow of Collosus czy Okami zostają w pamięci na długie lata.
bawi mnie takie moralizowanie 5-minutowych gwiazdek, ktore w calym swoim dorobku maja same shity a jedyna glosna gra - wtym przypadku heavy rain - zaistniala tylko i wylacznie przez ladne efekty wody na twarzy.
Też się zgadzam. Wing Commander, Freespace i by można wymieniać tytuły z przed 10 lat które wciąż mam na półce i raz na jakiś czas w nie gram.
Kiedyś gry były bardziej nastawione na myślenie, bardziej można było się zżyć z bohaterem i NPC.
Dzisiaj jest zalew bezmyślnych widowiskowych strzelanek z bohaterami bez wyrazu.
wickywoo@
Zapewne nawet kolega nie miał styczności z tymi grami, więc dalsza rozmowa nie ma sensu.
Zgodzę się z tym wykładem. Szkoda, że gry są przeważnie płytkie, co prawda jest i też że bez nich by było kiepsko, bo fajnie czasem pokosić bez konsekwencji, ale jest ich nadmiar i większość to klony ;/. Osobiście najbardziej lubię cRPG, strategie i przygodówki, bo są to częściej produkcje ambitne, które uwielbiam (Gothic, Shogun Total War, Civilization 4, Atlantis 1-3, Wiedźmin, Mass Effect, Fahrenheit, Syberia i tak wymieniać i wymieniać można). Co do gier od Quantic Dreams, grałem tylko w demo Heavy Rain i Fahrenheita, które są geniale, a zamierzam kupić Heavy Rain.
David Cage to mój ulubiony projektant gier, i zawsze powtarzam że chciałbym więcej gier w stylu Fahrenhrita, czy Heavy Rain.
Mówił na tym wykładzie coś więcej? Poczekam aż będzie na stronie GDC :)
Przerost formy nad treścią jest widoczny już od ładnych paru latek, więc jakoś dziwi mnie, że dopiero teraz ktoś o tym głośno mówi. Nie wymagam żeby każda gra był super głęboka emocjonalnie itd. ale jednak fajnie by było, żeby móc choć trochę utożsamiać się z rolą którą się odgrywa (bo przecież granie tym właśnie jest).
PS. Pamiętam jak pierwszy raz grałem w Icewind Dale i poznawałem historię "Odciętej Dłoni"... naprawdę żałowałem, że nie mogę im jakoś pomóc (choć trochę jednak się dało).
Połowicznie zgadzam się z Cage'm. Na rynku naprawdę brakuje dojarzłych tytułow i powinno być ich więcej. Jednak nie potrafię sobie wyobrazić branży, gdzie są tylko takie takie gry. Imo powinien istnieć balans aby każdy mógł sobie znaleźć coś dla siebie. Czy Heavy Rain byłby tak wyjątkowy gdyby prawie każda gra była podobnym tytułem dla dojrzałego odbiorcy? Raczej nie. Wyjątkowość między takimi tytułami uległą by zatarciu, a takie perełki jak HR byłby po prostu kolejnymi nowymi grami. Musi istneć jakieś zróżnicowanie.
Konkretny artykuł ale ze SPOILEREM a gre zamierzam w tym tygodniu zakupić. Dobrze mówi bo dzisiejsze gry się powtarzają i nudzą . A taki Heavy Rain czy Fahrenheit , są to gry które chce się grać do końca .
Brawo za wypowiedź dla tego Pana. Przeszedłem Fahrenheita i Heavy Rain i uważam te gry za jedne z najlepszych w jakie grałem i które zostaną w mojej pamięci na bardzo długi okres. Oby ta przemowa miała jakieś skutki i da coś do myślenia developerom.
Gadanie na wyrost. Wg. jego tezy gry powinny byc tylko dla dorosłych ze skomplikowaną, wielowątkową fabułą, ciężkimi wyborami moralnymi, niejednoznacznością i dojrzałością. Gdyby tak było to dalej siedzielibyśmy w niszowych produkcjach sprzed dekady. Wtedy gry były niszowe ze względu na małą popularność i tak samo byłoby w jego wizji.
Równie głupie wydaje mi się negowanie gier casualowych po 0.99 EUR na komórki. Co on chce zebyśmy jeździli metrem/autobusem i beczeli do telefonu po ciężkim twiście? Albo rozkminiali przez miesiąc jedną zagwozdkę? Gry mają cieszyć a nie frustrować, wzbudzać zbyt silne emocje. Wielu ludzi przekłada rewelacyjny gameplay (Mario, Left 4 Dead, Portal czy nawet Call of Duty) na rzecz pozostałych składników. Kupujemy shootery, by wymiatać i cieszyć się z dobrej gry w multi, a nie by poznawać osobiste niuanse głównego bohatera.
Szanuje jego dorobek, w swoim czasie ubóstwiałem Fahrenheita, tak samo zachwycałem się Heavy Rain. Ale niestety jego gry i jego wizja to dodatek do całej machiny growej. Na jednej półce obok Heavy Rain stoją dużo silniejsze tytuły jak God of War, Uncharted i RDR, które nadrabają funem w postaci gameplay'a. Gry mają cieszyć, mają oderwać nas od rzeczywistości, zaskakiwać i bawic przez miesiące fajną zabawą a nie robić nam sieczkę i garbić po odejściu od TV.
Cage pamiętaj o tym, rób swoje gry bo robisz je rewelacyjnie, ale niestety Twoja wizja świata nie spełni się. Rynek casualowy jest całkowicie inny niż byś chciał, gry stają się codziennością przede wszystkim dla zwykłego obywatela, a nie hardkorowych dziennikarzy, który znudzeni recenzowaniem kilkuset tytułów rocznie klaskali Ci w tymczasowym napadzie eufori.
Miałem styczność z Fahrenheitem i uważam Cage'a za koszmarnego grafomana. Tak złej fabuły jak w owym tworze w grze biorącej się na serio chyba jeszcze nie widziałem.
Okej, ale dorobek dorobkiem (zresztą w największe dzieło tego pana - HR - okazji zagrać nie miałem), a poglądy poglądami. I część postulatów mi się podoba. Większe emocje - tak; wybory moralne - tak, sterowalne dialogi nie tylko w RPG - tak! Mechanika do kosza... czy on zdurniał? QTE jest głupią, bezmyślną zabawą, która ma czymś zająć gracza podczas gdy twórca robi cokolwiek. To jest właśnie obniżanie stopnia interaktywności zabawy. I nieliniowością się tego nie przykryje. To IMO podstawowy błąd Quantic Dream, ich gry to bezmyślne samograje. Niektórzy twierdzą, że Fahrenheit to przygodówka - IMO to antyprzygodówka, gra zakazująca myśleć, w której nie powinno się tego robić, powinno się tylko nawalać kolejne Quick Time Eventy.
Dlatego IMO najlepiej, żeby gry pozostały grami, a w miarę posuwania się technologii coraz bardziej przypominały pozostałe założenia Cage'a. Póki co najlepiej to wykonał IMO Mass Effect 2, ale mam ogromne oczekiwania co do nowego Deus Eksa (który wzorem części pierwszej ma mieć wybory moralne i role-playing wkomponowany w mechanikę, a do tego poruszać fabułą poważne tematy) i L.A. Noire.
A gry Quantic Dream niech pozostaną rodzajem ciekawostki przyrodniczej, która z jednej strony pokazuje, że tak można, ale z drugiej uświadamia - co trzeba poświęcić.
gry mają cieszyć, mają oderwać nas od rzeczywistości, zaskakiwać i bawic przez miesiące fajną zabawą a nie robić nam sieczkę i garbić po odejściu od TV.
z tym nie mogę się zgodzić. gry mają niesamowity potencjał w aspekcie opowiadania historii, głównie ze względu na swoją interaktywność. To co napisałeś można równie dobrze odnieść do kina, bo w końcu filmy mają za zadanie bawić ludzi. A przecież oprócz takich sieczek jak np. Crank i milion mu podobnych, jest cała masa pozycji poważnych, które zmuszają do refleksji. Osobiście nie widzę żadnych przeszkód, żeby coś takiego zaistniało też w grach. Wydaje mi się, że może zaistnieć kompromis pomiędzy tytułami, które są lekkie i przyjemne, a tymi, które stawiają poważne pytania i dojrzałą narracje. Weźmy też takiego Braida. Dosyć prosta logiczno-platformowa gra 2D, a fabuła porusza jednak całkiem ważny temat.
Wiadomo, że cały rynek nie powinien się składać tylko i wyłącznie z tytułów, po ukończeniu których masz mega doła i ochotę się pociąć. Sam całkiem namiętnie gram w BC 2 od ponad roku. Sam fakt, że może być więcej tytułów, które chcą nam opowiedzieć jakąś dojrzałą historie i zmusić do zastanowienia się, nie jest taki zły. ;-)
Zgadzam się po części, tzn. takich gier jak Heavy Rain powinno być znacznie więcej...
Zgadzam sie z nim w kwestii "żeby było więcej ambitnych gier". Ale reszta co on gada to niestety stek bzdur zdaniem moim. Tak jak w książkach i filmach są gatunki rozrywkowe (komedie) i cięższe skomplikowane (dramaty). Niektórzy chcą sie rozerwać, niektórzy doświadczyć górnolotnych emocji. I tak powinno zostać.
Dobrze, że w branży jet taki człowiek, który ma konkretny na nią wpływ. Absolutnie zgadzam się ze wszystkimi jego opiniami i postulatami na temat świata gier, wystarczy przejrzeć listę ostatnich premier i widać, że gry, które wykraczają poza strzelanie/bicie/krojenie/szalone jeżdżenie to margines. Dla człowieka, który nie chce spędzić godziny na kretyńskim zarzynaniu przeciwników, żeby odblokować kolejną cut-scenkę zostają tylko przygodówki, gry logiczne i erpegi... nie, te ostatnie to obecnie też tylko zwykła siekanina.
Najnowszym przykładem gier, które rządzą rynkiem jest Bulletstorm, który nie dość, że zawiera wszystko to, czym powinien się charakteryzować współczesny fps, to jeszcze z tej najniższego, najbardziej prymitywnego pierwiastka fpsa tworzy całą mechanikę, system, na którym gra się opiera, podnosi idiotyczne zarzynanie przeciwników do rangi właściwej treści gry, celu samego w sobie. I taką grę się reklamuje, bo wiadomo, że się sprzeda, ponieważ to kolejne rozwinięcie sprawdzonej od lat formy, czyli grafa, akcja, szczylanie i wyłączenie mózgu.
Heavy Rain jest jedyną grą na konsole, o której szczerze moge powiedzieć, że załuję, że nie ma jej na PCta - zwłaszcza, że baaaaaardzo fajny (aczkolwiek od połowy przesadzony fabularnie) Fahrenheit strasznie mi sie podobał właśnie ze względu na stopien "zżycia" się gracza z postacią, te wszystkie "bzdury" w stylu umycia zębów, przebierania się czy jedzenia śniadania naprawdę działają i poźniej kiedy gra się rozwija, podejście do sytuacji, ważnych/stresujących/dziwnych dla bohatera, jak przypadkowa wizyta policjanta na początku Fahrenheita jest zupełnie inne.
Cage ma gotową odpowiedź: „Kogo to obchodzi?”.
Eee, graczy? Gry są grami dlatego że muszę sam kierować postacią, nie zaś patrzeć na to co wymyślili twórcy. Jasne, połączenie świetnej fabuły i gameplaya to jest to czego chcę, ale mam wrażenie że pan Cage chciałby żeby byli bohaterowie, fabuła i wczuwanie się w postać - a sama sfera rozgrywki schodziła na drugi plan, co już nie bardzo mi się podoba.
Fakt faktem, Fahrenheita pamiętam do dzisiaj. Nie mam zielonego pojęcia, jak on to zrobił, ale pamiętam. Gdyby wszystkie gry miały to coś...
Niestety dość populistyczny wykład, odnoszę wrażenie.
Musimy pamiętać, że Cage stworzył tylko trzy gry - niezależnie od tego, jakiej jakości, nie można nazywać go guru (a tym bardziej on nie ma do tego prawa). Autor nie wyzywa ponadto krytyków swojego dzieła od głupków - to ewentualnie zostawia się jego zwolennikom. Takie postępowanie świadczy o braku taktu i skromności. Argument, że gry są płytkie i nieciekawe jest nie tylko banalny, ale też stawia gry wideo na równi z filmami czy książkami, podczas gdy ta gałąź sztuki rządzi się zupełnie innymi prawami. Zresztą ile powstaje "nieambitnych" filmów, takich jak komedia, horror, western i tak dalej, które dostarczają rozrywki? Wbrew pozorom czysta rozrywka jest równie pożądana przez odbiorców jak głęboka refleksja. Pod tym względem HR nie jest zresztą i tak dobrym przykładem. Powiedzmy sobie szczerze: może i autentycznie współczujemy Ethanowi, gdy odcina sobie palec, ale czy jest on tak naprawdę aż tak skomplikowana postacią? Podobnie zresztą jak Madison (niewykorzystany potencjał bezsenności), Norman (słabo przedstawiony nałóg) czy Scott (rycerz w lśniącej zbroi). Do tego dodajmy wiele hollywoodzkich akcji pełnych niesamowitych zbiegów okoliczności czy zwyczajnej głupoty (lokalne rzezimieszki bez wahania mordują każdego, kto nieco bardziej powęszy, a losem tych osób nikt nie wydaje się interesować). HR to przyjemna gra. Ale nie jest to coś, co angażowałoby nas w takim stopniu, o jakim mówi Cage (bo w mniejszym to oczywiście).
W dobie pustych gierek pokroju Bullestorm nie będzie więcej gier pokroju Fahrenheit. Sam z resztą nie dawno zostałem wyśmiany przez znajomych z tego powodu - Pokazałem im Fahrenheita, dałem im pograć ,a za chwilę w sali rozległ się śmiech, dlaczego? Bo tam jest za mało akcji, jest za dużo myślenia, sterowanie jest za trudne no i przede wszystkim, grafika jest słabaaaaaaa!!!! Pokazałem im tylko nominacje do gry dekady na gry-online (tam Fahrneheit jest) i powiedziałem ,że to niezwykle ceniona gra, ale oni nadal swoje. W końcu włączyłem im Modern Warfare 2 ,a na ich twarzach niemal natychmiastowo pojawił się uśmiech i teksty typu : WOW jaka grafa -> Tutaj przyznaję ,że prawie spadłem z krzesła bo grafa w MW2 jest tylko poprawna.
dobrze powiedziane...najbardziej mi się podobały słowa o klonowaniu gier...to jest denerwujące, że włączając nową grę ma się uczucie "kurde już to widziałem"...np. kiedy Capcom wprowadził kamerę znad ramienia i odniósł sukces nagle powstała cała masa gier z taką kamerą...albo Gears of War...nie wiem czy była to pierwsza taka gra ale bynajmniej najbardziej się kojarzy. Chodzi mi o system osłon i styl strzelania...nie ma rozkminiania uczenia się sterowania gry...po prostu włączam i gram bo już doskonale to znam...
Wypraszam sobie jako nastolatek, że my lubimy tylko durne i bezmyślne sieczki. W tym tygodniu ukończyłem Heavy Rain, zajeło mi to 2 dni bo po prostu nie mogłem się oderwać od tej historii i w krytycznych momentach naprawdę bałem się, że coś się stanie moje bohaterowi, za to tożsamość Zabójcy z origami po napisach końcowych ciągle chodziła mi po głowie (zdanie takie sobie, ale nie chciałem choćby trochę spoilerować). Z wielką przyjemnością czekam na kolejne arcydzieło od Quantic Dreams i wiek nie ma nic do gadania!
[23] Jak kupowałem na Allegro Heavy Rain to kolega obok dziwnie się na mnie patrzył. powiedziałem mu, że to nie gra dla "dzieci".
Przyznam, że sterowanie w Heavy Rain jest niewygodne. Co chwile mi się zaplątywał o meble, albo innych ludzi, albo ide przed siebie i kamere mam za plecami, a tu nagle kamera przeskakuje przed twarz bohatera i on nagle idzie w odwrotnym kierunku.
Lukas172_Nomad_
Kiepsko dobierasz znajomych widać. Sam nie miałem problemów z przekonaniem swojego otoczenia do Fahrenheita, nawet ojciec się wciągnął, do czasu wprawdzie (bo po pewnym punkcie gra przeradza się z prawie-ideału w po prostu bardzo dobrą), ale jednak.
Tak naprawdę to dobrze mi z każdym rodzajem gry, byle nie udawała czegoś, czym nie jest. Gdy gra próbuje nieść ze sobą jakieś przesłanie, a w rzeczywistości jest płytka i nudna, to skreślam ją z góry, jeśli gra będzie prostacką rzeźnią, ale będzie mieć to "coś", dzięki czemu będę miał ochotę siedzieć i grać do późna, to tak mogę zrobić.
[23]: A ja spadłem z krzesła od tekstu "w Fahrenheicie jest za dużo myślenia". Tak, tak, niekończąca się sekwencja QTE opowiadająca idiotyczną i pełną dziur fabularnych historyjkę niesie ze sobą nadzwyczajny wysiłek intelektualny. Nie to co jakieś szajsy pokroju Grim Fandango czy Syberii.
I sterowanie w tym crapie JEST niewygodne. Kamera ładnie operuje od strony artystycznej, nie powiem, ale funkcjonalnie jest beznadziejna. To jest właśnie efekt tej bezkompromisowości Cage'a, fajnie się to ogląda (pod warunkiem że ktoś lubi widok ludzi wpadających na meble, ale za to z ładnych ujęć), ale kiepsko gra.
A ja po prostu w skrócie poprę jego słowa. Ma rację. A Vermi, świetny tekst :) Przyjemnie się czyta.
Ma rację. Jednak każdy lubi co innego. Czekam na podanie informacji o ich nowym projekcie.
z niecierpliwościa czekam na kolejną grę Quantic Dream, Heavy Rain to małe dzieło sztuki.
Bez przesady, Heavy Rain nie był wcale grą genialną. Wbiłem w nim platynę i powiem szczerze, że się zawiodłem, zwłaszcza, jeżeli chodzi o fabułę i wybory w grze. Przede wszystkim gra jest bardziej filmem interaktywnym niż przygodówką, bo zagadek w niej praktycznie nie ma. Wybory w obrębie danych scen, które faktycznie wpływają na dalsze losy gry sprowadzają się do kilku ostatnich rozdziałów, w których to sterowane przez nas postacie mogą zginąć, oraz kilku wyborów, które wpływają tylko i wyłącznie na to, jaki zlepek zakończeń obejrzymy. Przez to gra przy kolejnych podejściach potrafi nudzić, bo przez większość scen, czego by się nie w nich nie zrobiło, efekt końcowy jest zawsze taki sam.
Fabuła pod koniec robi się naciągana i jest ogólnie pełna dziur -
spoiler start
np. nie wyjaśniono w ogóle dlaczego ethan gubił wątek i budził się w dziwacznych miejscach - miało to oczywiście sugerować, że on także może być origami killerem, ale ostatecznie wątek ten kompletnie pominięto. W jednym z wyzwań zabójcy origami Ethan musiał zastrzelić handlarza narkotyków, co w ogóle nie wpływało na zakończenie gry (a były też zakończenia, w których kończył on w więzieniu), a przy tym Ethan zostawiał na miejscu zbrodni swoje DNA(wymiotował), oraz chyba nawet broń z odciskami palców rzucił na podłogę. Scena sexu z Maddison jest ewidentnie zrobiona na siłę. Tego typu przykładów jest więcej
spoiler stop
Gra miała też trochę technicznych niedoróbek, jak np. ruch sixaxisem, który nie był poprawnie wyłapywany w scenie na autostradzie, gra potrafiła się zwiesić (mi zfreezowała się ze 3-4 razy), voice acting trochę kulał, np. w jednej z pierwszych scen, w której Ethan szuka syna w centrum handlowym, wykrzykuje on "Jason", jakby jodłował(wtf?).
Co do wypowiedzi pana Cage'a, to nie zgadzam się z tym, że kontekstowe sterowanie jest lepsze - po pierwsze przy całych możliwościach, jakie miałoby ono oferować, gameplay Heavy Rain'a był po prostu monotonny (były tylko 2 typy scen - te w których eksplorujemy otoczenie i dążymy do wykonania określonej czynności- typu nakarmienie dziecka, oraz drugi typ, w którym ktoś nas ściga/chce zabić i musimy szybko ścierać się z QTE). No i kontekstowość sterowania doprowadzała do takich sytuacji, że mimo, iż widzę, że dziecko płacze i widzę butelkę z jedzeniem dla niego, nie mogę go nim nakarmić, bo nie ma opcji podniesienia jej, dopóki np. nie podejdę do dziecka i go nie obejrzę, lub nie wykonam innej czynności. Lekko frustrujące i nielogiczne jest, kiedy nie mogę wykonać czynności, bo autor tego nie przewidział, lub zostawił ją na później.
Ogólnie pomysł na grę był fajny i w większości udało się go dobrze wykonać, gra przy jednym, max dwóch przejściach jest całkiem niezła. Szkoda tylko, że nie wszystko było do końca przemyślane, wkradło się sporo błędów i że tak mało było w grze zagadek. No i szkoda, że DLC nie wypaliły, bo musieli pracować na wersją na Move. W dlc mieliby przynajmniej okazję załatać kilka dziur fabularnych, a tak...
Miszczogrzmot - rozpisałeś, a kompletnie nie o to chodzi. Jeszcze nie ukazała się gra genialne bez skazy podobająca się każdemu i taka której nic totalnie nie można zarzucić.
Proponuję przeczytać jeszcze raz artykuł.
Zgadzam się z tym gościem w całej rozciągłości. Kiedy tworzy się nową grę powinno się wywalić wszystkie schematy do kosza i wymyślić koło na nowo, lepsze i inne koło. Zgadzam się też z tym, że gry powinny być robione tak, żeby można było się wczuć w bohatera. Żeby wybory moralne stanowiły dla gracza jeszcze większy problem niż poziom trudności. I wychrzanić kółko z odpowiedziami i kolorkami. Odpowiedź nie musi być dobra, średnia lub zła, bo to bez sensu. Kto naprawdę kiedy rozmawia myśli w takich ramach!? Chyba ktoś kto za dużo grał w Mass Effect i Dragon Age 2.
@Miszczogrzmot -> Dodajmy jeszcze, że sama kwestia tożsamości Zabójcy z Origami została rozwiązana w sposób nieco usilny.
spoiler start
To, co rzuca się w oczy od razu, to to, że gracz praktycznie nie miał najmniejszej szansy domyślić się "kto zacz". I to tylko pozornie jest zaleta. Widzimy bowiem, jak Scott odkrywa zwłoki Manfreda w sposób nie pozostawiający cienia wątpliwości, że zrobił to ktoś inny, zanim Shelby wszedł do pokoju. W późniejszym flashbacku okazuje się jednak, że twórcy zrobili nas w balona i zaprezentowali nam inną wersję tego wydarzenia. Przypomina to trochę stare kreskówki ze Scooby-Doo, w których nie wszystkie wskazówki odkryte przez ekipę zostawały zaprezentowane widzom, żeby ci się nie domyślili rozwiązania. Nie lubię, gdy stosuje się tego typu triki - pożądane jest raczej subtelne dozowanie pozornie niezwiązanych ze sobą tropów, żebyśmy w chwili objawienia walili się dłonią w czoło i wzdychali "No oczywiście, jak ja mogłem się tego nie domyślić!". Do tego dochodzą jeszcze rozgrzebane i niepogrzebane wątki, w rodzaju blackoutów Ethana czy jego tajemniczych nocnych eskapad, o których wspominała policji jego eks (szczerze mówiąc sugestia, by to on okazał się mordercą, jakby została nieco przesunięta w czasie i do pewnego stopnia dopieszczona, byłaby IMO znacznie lepszym rozwiązaniem niż Shelby).
spoiler stop
Najbardziej jednak raziło mnie to, jak już wspominałem, że w mieście panowała totalna wolna amerykanka:
spoiler start
wariat pędzi pod prąd autostradą, po czym spokojnie odchodzi od wraku i nikt nawet nie próbuje go zatrzymać, drobny przestępca jest gotów zabić agenta FBI, bo zapomniał się stawić u kuratora, doktorek i Szajba mordują innych agentów i nikt nie przychodzi zbadać tych spraw, zabity zostaje diler narkotykowy (to nie była jakaś melina, żaden z lokatorów nic nie usłyszał?) i też cicho-sza.
spoiler stop
Poza tym w oczy kłuły wszelkiego rodzaju brawurowe akcje:
spoiler start
kompletnie zaskoczony Ethan ucieka wyszkolonemu oddziałowi policji (ja rozumiem, że mogło się to udać obdarzonemu nadludzkimi mocami Lucasowi w Fahrenheicie, ale nie jakiemuś cherlawemu architektowi!), po upadku z kilku metrów po prostu się podnosi i ma wciąż siłę, by wyrzucić kierowcę z samochodu w stylu Nico Bellica. Jeszcze bardziej zaś zastanawiało mnie to, jakim cudem Shelby zdołał przygotować swoje wszystkie testy. Kwestia wynajmu mieszkania na odcięcie palca została akurat dobrze wyjaśniona, ale jakim cudem udało mu się praktycznie przerobić całą działającą przecież elektrownię na swoją modłę? Skąd wytrzasnął elegancki budynek, w którym umieścił truciznę? No i najważniejsze: skąd miał na to wszystko kasę? Na policji nie płacą przecież aż tak wiele, a i zarobki detektywa by na to nie wystarczyły. Dlaczego umieścił Shauna właściwie w miejscu publicznym (magazyn w porcie), do którego mógł w każdej chwili wejść w zasadzie każdy?
spoiler stop
@Jaro7788
No właśnie grałem w to ok. rok temu, więc wszystkiego już nie pamiętałem, dlatego pisałem, że tego typu przykładów było więcej - ale fakt, pierwszy podany przez Ciebie przykład także rzucał się mocno w oczy przy przechodzeniu(kompletnie przesadzili w sklepie typa od maszyn do pisania), a i reszta po prostu psuje odbiór gry. Szkoda, bo gra miała spory potencjał.
@Mark24
Pisałem o tym, że HR nie jest grą genialną, bo w komentarzach wszyscy rozpływają się , jakie to jest małe dzieło sztuki i w ogóle majstersztyk (a prawdopodobnie część osób nawet w grę nie grała, jedynie snuje wnioski na podst. Fahrenheita). Co do artykułu, to pisałem jedynie o kontekstowym sterowaniu, co chyba nawet zaznaczyłem w poprz. poście:)
„Technologia posunęła się dużo dalej niż koncept”
I wszystko jasne. Zgadzam się w 100%!
Dlatego właśnie tak mi żal, że HR nie wyszło na mojego blaszaka:(
Takich ludzi i takiego podejścia do gier w dzisiejszym świecie gier mi brakuje...
Oby ta idea zaowocowała jak najprędzej...
Heavy Rain to była jedna z najlepszych gier w 2010 roku i jedna z tych gier które naprawdę będzie się pamiętać
Artykuł bardzo dobry. Żałuję, że nie miałem okazji zagrać w Heavy Rain, ale to w końcu jeden z najlepszych exów na ps3.
Bardzo dobry artykuł jak i słowa , sam lubię wzruszać się w grać , pamiętam jak miałem łzy w oczach jak ginęli członkowie załogi w mass effect i przestałem w niego grać bo nie mogłem cofnąć Save :P
facet ma rację