Łamacze joysticków #1 – Keystone Kapers
Fajnie, że jest kolejny cykl o starych grach. Mam nadzieje, że opiszesz jakieś gry, w które sam grałem, bo ledwo je już pamiętam ;]
BTW
Jak Tolkien pisał Hobbita, to komputery ważyły kilka ton, więc jedyne w co można było grać to chyba Squash odbijając piłkę o ich obudowę ^^
Ha! pamietam jak w ta gre lupalem na Atarynce! Piekne czasy! ale IMO prawdziwym lamaczem joystickow byl "DECATHLON" , pamietam ze polamalem wtedy chyba z siedem!!!
Yasiu napisz jeszcze o Pitfall ponieważ ponoć w latach 80-85 siał pogrom,pożogę i zniszczenie pod względem technologicznym i gameplay'owym.
Ja w gruncie rzeczy unikałem łamaczy joysticków, choć mimo wszystko zniszczyło się ich parę, głównie na różnych grach olimpiadopodobnych. :)
@kwiść - coś się powinno trafić z gier które pamiętasz. a co do komputerów za czasów tolkiena, cóż.... nie wiemy co się naprawdę działo
@rmoahal - no decathlon to było zabójstwo :D
@qwik - pitfall na pewno się pojawi, gra była zacna
@stranger - a nawet nieolimpiadowe czasami dawały w kość :D
Mi się wydaje jak bym łamał nadgarstek po kilku godzinach nawalania w Guitar Hero. Ale wracając do tematu, ja złamałem joystick w chyba każdej grze na Pegasusa - One były tak słabe, że wymieniałem go co najmniej raz w tygodniu... Oczywiście nie liczę gier "99999 in 1" ;D
W moim przypadku największym łamaczem joysticków było Sensible Soccer na amidze. Praktycznie co tydzień/2 tygodnie jeździło się na giełdę komputerową na Grzybowskiej po nowego Pythona...:)
Gier tego typu bylo od groma. Problem polegal na tym, ze mlody czlowiek chcial byc lepszy od kolegi i mial gdzies koszta ktore trzeba bylo poniesc po "sesyjce" ze znajomymi.
Niesmiertelna Olimpiada na C64 no i Nato Assault Course ;)
Wymienialo sie "styki", grzebalo i szukalo jak sie mialo joystick na micro switch'ach :D
Piekne czasy ;)
W grach w ktorych trzeba bylo tylko "machac" najlepszy byl patent z trzymaniem joya do gory "nogami" lub pod lekkim kątem i energicznie poruszac ;) Mniej sie reka meczyla, no i szybciej mozna bylo machac ;)
Dobrym motywem ( juz lata 90 ) byl zakup Scorpiona. Ten to mial fajne styki :P
z takich MEGA hardkorowych tytulow na Atari i C64 to pamietam H.E.R.O. , giera niszczyla nawet najwiekszych wymiataczy, sam doszedlem chyba "tylko" do 10 czy 12 lvlu, ISTNA MASAKRA
http://www.youtube.com/watch?v=tpeZ6zi9XmY
Z czasów commodore/atari pamietam tylko kilka gier :/ Właśnie tą, zabawę w chowanego i jakąś akcje, że jako lekarstwo ścigało się wirusa po głowie pacjenta ;) Jakby ktoś tytuły mógł podrzucić to byłbym wdzięczny :)
fett - moja żona ostatnio męczyła się dwa dni, żeby sobie przypomnieć tytuł gry w którą kiedyś grała ma mydelniczce. w koncu sie udalo - flimbo's quest :) poszukaj tego wirusa, kombinuj w google, szukaj w grafice
Na dwóch blaszkach też dało się grać, tylko do windy nie dało się wchodzić i wychodzić. Skok był na fajerze :)
no nie wiem gdzie tu lamanie dzoja jak tylko trzymalo sie kierunek i naciskalo fire czy tam up do skoku :) nie kwalifikuje sie moim zdaniem do tego
Aaaa, trzeba było jeszcze schylać się pod samolotami.
Na kolejnych poziomach można było joystick połamać, bo niektóre ruchome utrudniacze musiały być przeskoczone w odpowiednim miejscu na planszy.