Na życzenie agEnt'a zaczynam w nowym wątku.
EDIT:
Poprzednie wątki:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=10241120
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=10707823
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=10891646&N=1
_agEnt_
Dalej... Skoro motyw z kwiatkiem wydaje ci się akceptowalny, proponowałbym nie wszczynać kłótni, by później za nią przepraszać :>, tylko już znaleźć jakiś inny pretekst dla podarowania go Telimenie :D Może być też wersja bez pretekstu - wręczasz jej kwiatek i mówisz, że np. poczułeś od rana taką nieodpartą potrzebę, ale nie potrafisz jej wyjaśnić!
I ważne, wszystko musi dziać się w szkole, bo jak dostanie ona kwiatek w szkole to niezależnie że od buraka :P i niezależnie z jakiego był on powodu, będzie czuła się wyjątkowo, będzie chodziła z nim i będziesz miał dużego PLUSA. Nie masz się kryć z kwiatkiem tak, żeby nie dostrzegł tego ten twój kumpel :> Wręcz przeciwnie.
Na serio tak myślisz? Jak dla mnie brzmi to całkiem sensownie. Chyba spróbuję, ale na pewno nie teraz. Kwiatek będzie kolejnym krokiem, ale nie pierwszym. Taki kwiatek to mimo wszystko coś więcej, mogłaby go nawet nie przyjąć, a wtedy to bym się chyba pociął ze wstydu.
Moniash
sorrow jack - co Ty się tak ciągle spóźniasz na te lekcje? ;)
Cóż mogę rzec :) Tak już jest i już. Nie moja wina, że mamy tak poronione godziny.
Megera_
Trochę przesadzasz, czytając twojego posta zastanawiałem się czy nie czytam przypadkiem Faktu i co tym razem będzie na ostatniej stronie. Słusznie, piszesz fakty, ale w taki sposób i tak niektóre naginając, że odniosłem wrażenie, że piszesz o kimś innym. Czym cię tak rozgniewałem?
_agEnt_ :)))))) Kwiatek dany w szkole przy wszystkich jest tak boskim pomysłem, że ludzie nie będą się mogli pozbierać z wrażenia przez miesiąc, co najmniej ;)
Na serio tak myślisz? Jako, że jesteś kobietą, twoja opinia liczy się dla mnie bardziej aniżeli opinia faceta, więc byłbym wdzięczny za potwierdzenie. A i nawet na jakieś rozwinięcie bym się nie obraził.
Mizutsu
Człowieku ja w wieku 12 lat nie miałem takich problemów!
Weź się zepnij, też tak miałem i jak się pierwszej spytałem to potem 3 inne chciały się ze mną umawiać, i to na prawdę fajne dziewczyny! Teraz mam 1 fajną a ile miałem w życiu bym Ci nie zliczył (a powiem, że jeszcze na studniach nie jestem)
Ja z całą pewnością nie jestem człowiekiem, który by nawet nie pamiętał imion dziewczyn, z którymi spędził jakiś czas. Mi nie chodzi o to, żeby z nią chodzić dlatego, że znajomi zaczną mówić, że ten sobie znalazł jakąś dupę, i żebym mógł tą dupę sobie wymacać. Ja liczę na coś poważniejszego, gdyby tak nie było, to już dawno poszedł bym na jakieś disco i sobie pomacał.
Hayabusa
Być może zresztą panna jest w pełni świadoma tego co czujesz albo się domyśla ale bez Twojego DZIAŁANIA nic z tym nie zrobi. I tylko patrzeć jak pojawi się na horyzoncie ktoś kto skutecznie zwróci Jej uwagę na siebie. I nie będziesz szczęśliwy.
O, o. Kiedyś rozmawiając z koleżankami mówiła o związkach itp., wiecie jak to potrafią pieprzyć godzinami bez sensu, w każdym razie ona powiedziała coś takiego: co oni sobie myślą, że to my będziemy się za nimi uganiać, to oni są w końcu facetami. A ja się zastanawiam, czy to one nie mogły by chociaż raz dać jakiś wyraźny sygnał? Dlaczego to ja lub jakikolwiek inny chłopak musi się przed nimi łasić w nadziei, że mu się powiedzie. Wiem, że lekki offtop, ale nie mogłem tego zatrzymać dla siebie.
Raz3r
Poza tym jesteś kompletnie oderwanym od rzeczywistości, niepoprawnym romantykiem. Przypominasz mi Wertera, mam tylko nadzieję że nie skończysz tak jak on. Co do osobowości to ja czytając zarówno o introwersji, jak i ekstrawersji odnoszę wrażenie, że "o! to o mnie", więc ja bym się tym wcale nie sugerował
Wolę już żyć w nędzy i nieszczęściu, niż zabić samego siebie. Zawsze coś będzie lepsze od niczego. Zawsze tak myślałem i ta sytuacja wcale tego nie zmieniła. Jeśli chodzi o sprawy introwersji. Ja mam tak, że KAŻDY punkt na tamtej liście pasuje do mnie bardziej, aniżeli nawet słowo "pusta" do zapomnianego potworka jakim była Rutowicz.
A Jak poznałem oglądałem na Comedy Central, ze dwa sezony.
kriswar
Ja tam, nigdy nie miałem problemów z dziewczynami .Do rzeczy na początku musisz jej pokazać że chociaż trochę ci na niej zależy, a potem stopniowo, co raz to bardziej musisz, okazywać jej zainteresowanie, a nie siedzieć jak dupa i tulić żale we wyborowej !!!
Ależ ja zainteresowanie nią okazuje i to nawet bardzo. I jestem pewien, że ona to w jakiś sposób musi zauważać. Czego przykładem jest sytuacja, którą już opisywałem. Wtedy kiedy leżała na ławce i powiedziała "wiem, bo ty mnie przecież tak bardzo strasznie kochasz". Może chciała mi powiedzieć, że wie, może dawała mi sygnał, nie wiem. Żadnej analizy od was nie dostałem, a mnie samemu bardzo trudno w tej sprawie powiedzieć cokolwiek obiektywnie.
Milka^_^
Oczywiście, ze by Ci było łatwiej. Klina najlepiej załatwić klinem. Zaklinować jedną pannę drugą, jeśli wiesz o czym mowie...
Niestety nie mam zielonego pojęcia. Mam wziąć jakąś drugą i jebnąć nią w tą pierwszą? Musisz mi, Miyagi, wyjaśnić o co chodzi, bo naprawdę nie rozumiem metafory.
Czarny_xD
Jeśli chodzi o wygląd. Nie jestem ani pryszczem, ani grubasem. Jeśli mam wady w swojej aparycji, to jedyną możliwością na ich zmianę są operacje plastyczne. Ale masz rację z tym, że nie mam żadnego stylu, i że się nie wyróżniam. Problem w tym, że mi to pasuje. Jeśli miałbym się określić, chodzi o styl ubierania się, to byłby to BigStar. Coś mniej więcej takiego. A jeśli o pierwsze wrażenie chodzi, to w tym przypadku wypadło raczej kiepsko, więc miejmy nadzieję, żr to tak naprawdę sprawa marginalna.
Ragn'or
Zamiast na tej dziewczynie, to Ty jesteś skoncentrowany na meandrach swoich uczuć. Ona jest tylko pretekstem dla Twojej podróży wgłąb siebie. Analizujesz bez końca, rozkminiasz swoje motywacje, co powoduje totalny paraliż aktywności w kierunku rozwinięcia znajomości.
Czy ty aby przypadkiem nie radzisz mi przestać myśleć :) A skoro już tak sprowadzasz tą dziewczynę do roli pretekstu, to wyobrażałem sobie raz, że ona do mnie podchodzi i przeprasza za coś i okazuje wyraźną chęć bycia w związku ze mną - tak wiesz, żeby sprawdzić sobie jak bym mógł zareagować. Pierwsze co przeszło mi przez myśl, to odrzucenie jej. Dziwne. Być może rzeczywiście to nie jest miłość, tylko jakaś psychiczna dysfunkcja z mojej strony. Albo być może dalej byłem pod wpływem myśli, że mam ją w dupie i tak mi się pomyślało. Osobiście wierzę, że to jednak jest szczere uczucie. Wierzę, że moje wątpliwości rozwieje pani psycholog.
j-bobo
Tak samo w milości, kwestią tego, czy dziewczyna zechce "wspołpracować" jest odpowiednie wciśniecie kitu...
Czyli co? Mam z siebie robić nie wiadomo kogo? A co będzie później, kiedy okaże się, że to wszystko to były tylko puste słowa?
Dryf Wiatrów Zachodnich
Nowa czesc pewnie bedzie za pare miesiecy
:P
Piszę trochę późno, ale to tylko dlatego, że nic się nie wydarzyło, nic też nie miało prawa się wydarzyć. W piątek nie było jej w szkole. Niestety. Drugie niestety tyczy się grupki 5 osób, które chciały być fajne i wjebały się na ustawiony przeze mnie wypad do baru, gdzie mógłbym porozmawiać i (wdech, wydech) otworzyć się w gronie osób, którym w miarę ufam. Trzecie niestety tyczy się fryzjera, który nie rozumie polskich słów, i który już nigdy na mnie nie zarobi ani grosza.
Oczywiście nie było mowy o tym, aby przez taki długi okres czasu nie wydarzyło się coś znaczącego. Chodzi o tego kolegę, pierwszego. Często o nim ostatnio myślę i dochodzę do wniosku, że przez całe życie czuję się jak gówno w dużej mierze przez niego. Zawsze odkąd pamiętam był on i byłem ja. Dokładnie w tej kolejności. Staje się to dla mnie tym ewidentniejsze, im dłużej go nie ma w szkole (choroba). Zawsze czułem się cieniem, gdy on był w pobliżu, zawsze. Nie ma sensu rozpisywać się co, jak i kiedy (coś musi zostać dla pani psycholog). W każdym razie zauważyłem - i to jest ważne - że jestem bardzo dużo pewniejszy siebie, gdy go nie ma gdzieś obok. Naprawdę, w tym tygodniu byłem tak... przebojowy, powiedzmy, jak nigdy wcześniej.
I to co mnie niepokoi i smuci, to to, że on w poniedziałek w końcu przyjdzie do szkoły.
Ale to nie koniec sprawy. Nie wiem czy to dzięki wam, czy to dzięki temu, że nie widziałem go przez prawie tydzień, ale znacznie zyskałem na pewności siebie. I gdy zawsze przedtem długo rozmawialiśmy, gdy się spotykaliśmy gdzieś przypadkiem poza domem, to ostatnie dwa razy były całkiem inne. Po prostu szedłem przez siebie i mówiłem: idę tam a tam, nie mam czasu, co było wystarczająco wymowne. A jeśli by nie było, to już nie odpisywanie i nawet nie czytanie tego co mi pisze przez gg jest swego rodzaju dopełnieniem całości. Nie pamiętam już kiedy ostatnio czułem się tak rozpierany energią, jak gdy szedłem przed siebie, podczas gdy on stał za moimi plecami, zapewne z rozdziawioną japą, zastanawiając się o co chodzi. On już dobrze wie, o co chodzi.
Przejdźmy do innego tematu. Tak się nakręciłem na rozmowę z kimś, że chyba porozmawiam z kolegą czy koleżanką w szkolę. Po prostu zapytam się czy możemy porozmawiać na osobności i zacznę rozmawiać.
PS i EDIT2 zarazem: ta pewność siebie została chyba zauważona, bo zaczyna już do mnie pisać na gg, ona!
Mogę tylko wiedzieć, co Ci ten biedny kolega zrobił, że teraz w stosunku do niego zachowujesz się, jak gbur?
Od razu zaznaczam, że nie przeczytałem wszystkich postów z poprzedniego wątku.
Czyli co? Mam z siebie robić nie wiadomo kogo? A co będzie później, kiedy okaże się, że to wszystko to były tylko puste słowa?
nie, ja nie każę Ci robić z siebie kogoś, kim nie jestem, to tylko taka moja... myśl(?) ogólna, że w samym akcie "podrywu" tak na dobrą sprawę w dużej większości przypadków oszukujemy osobę podrywaną, dlatego też najlepiej być szczerym, najbardziej jak to możliwe, by wersja siebie, jaką się przekazuje podczas właśnie podrywu, była najbardziej zgodna z rzeczywistością...
sytuację z kolegą całkowicie rozumiem.
Milka^_^
Oczywiście, ze by Ci było łatwiej. Klina najlepiej załatwić klinem. Zaklinować jedną pannę drugą, jeśli wiesz o czym mowie...
Niestety nie mam zielonego pojęcia. Mam wziąć jakąś drugą i jebnąć nią w tą pierwszą? Musisz mi, Miyagi, wyjaśnić o co chodzi, bo naprawdę nie rozumiem metafory.
Ależ proszę bardzo. Wystarczy, że się zainteresujesz jakąś inną dziewczyną, a o poprzedniej zapominasz, bo nową zastępujesz starą, a o obu naraz nie będziesz w stanie myśleć.
Efekt jest podobny do nudy i jakiegoś porządnego zajęcia. Zaraz Ci to wytłumaczę: Gdy się nudzisz to wiesz, że się nudzisz, zdajesz sobie z tego sprawę ("Ale nudy..."), gdy natomiast załączysz sobie jakąś grę, oglądasz telewizor, czytasz ciekawą książkę, z nudy nie zdajesz sobie sprawy (bo jej nie ma, nie nudzisz się, i co najważniejsze - nie myślisz o tym :) No a jak przestaniesz myśleć o owej pannie to moje gratulacje.
Że nie wspomnę o tym, że interesując się inną dziewczyną, możesz ją zyskać. Jak nie zyskasz, to nic się nie dzieje, bo tamtą zaklinowałeś inną :) i tak oto tym cudownym sposobem zapomina się o byłych, tak jak to było w moim przypadku. Mówię Ci, piękne uczucie oswobodzić umysł od takich przykrości.
Mam nadzieję, że coś z tego wyniesiesz. I żebyś się nie bał startować do innych :)
Ja chyba na podstawie tych wątków spróbuję napisać jakiś scenariusz filmowy. Jakiś pełnometrażowy melodramat, tragikomedia bądź komedia romantyczna. Opcji jest sporo, zależy od spojrzenia.
Jestem po seansie, po raz wtóry z resztą "dziewczyny mojego kumpla". Komedia całkiem nie głupia i uznałem że całkiem nieźle obrazuje jakie podejście w stosunku do dziewczyn skutkuje, a jakie nie, polecam Ci sorrow jako film poglądowy. Może taka forma przekazu bardziej do Ciebie przemówi
sorrow - Z tym kwiatkiem to Megera ironizowała.
Zresztą spróbuj przytaszczyć samego kwiatka do szkoły, wielką różę. Nie musisz jej nikomu dawać, zapewne nie zdążysz bo ktoś wcześniej Ci ją wsadzi do dupy.
Zaraz odpiszę na wasze posty, najpierw muszę coś napisać.
Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak zły, naprawdę, zaraz chyba wyjdę się wyżyć siekierą na kawałkach drewna. Gdy pisałem ostatnią wypowiedź, tj pierwszy post tutaj, to miałem dobry humor. Wszystko szło świetnie i mogło być już tylko lepiej, byłem pewny siebie, pełen energii, planów i nadziei. Teraz wiem, że nie ma niczego. Co się stało? Pisałem, że zaczyna do mnie pisać na gg. Dzisiaj akurat byłem przy komputerze jak do tego doszło. Strasznie się ucieszyłem, gdy zobaczyłem, że [ona] przesyła wiadomość. Zawsze wcześniej pisała do mnie tylko wtedy, gdy czegoś ode mnie chciała. Dobrze wiedziałem, że tym razem niczego nie chce, bo zawsze wcześniej jak nie odpisywałem, to po prostu zostawiała wiadomość, załatw mi to, to i to, a tego już nie. Coś w tym stylu.
Przed chwilą napisała chyba 3 raz w przeciągu dwóch dni coś w stylu "jesteś" czy "hej?". No to jak pisałem, strasznie szczęśliwy i pełen nadziei na rozmowę, z której może i coś wyniknie odpisałem jej. I co? Od razu dostałem obuchem po twarzy. "Jesteś zły na [pierdolony kolega]?". Przysięgam, że prawie rozjebałbym klawiaturę i monitor, niewiele brakowało. Nie widziałem innej opcji jak odszczeknąć jej jak najbardziej chamsko umiałem i po raz pierwszy chyba w całej tej historii dostałem to, na co liczyłem. Obraziła się, pożegnała i tyle, koniec.
No co za jebana egocentryczna szmata! Za kogo się uważa? Myśli, że jestem jej jakimś pieprzonym służącym? Że robi mi łaskę w ogóle zauważając moje istnienie? I ten buc, kolega. Ma problem i od razu leci do swojej ukochanej. Woli go? Proszę bardzo, chce chodzić z leniwym pijakiem, który od dzieciństwa dostawał co chciał, ze słabeuszem, który przy każdym problemie musi sobie przyćpać, z gburem, który myśli, że we wszystkim jest najlepszy, i któremu zależy tylko na tym jak widzą go inni. Proszę bardzo, droga wolna. Życzę szczęścia w związku. Ja się wypisuję. Nie zamierzam dalej się poniżać. I to za nic. Nie potrzebuję jej, mogę być z wieloma innymi dając im radość i to pewnie ze wzajemnością. Mimo iż myślałem wcześniej na tym co napisał mi bood ("Jeżeli miłość twoja nie ma żadnych szans, powinieneś zamilknąć... Bo nie należy mieszać miłości z niewolnictwem serca. Miłość, która prosi, jest piękna, ale ta, która błaga, jest uczuciem lokajskim."), ale dopiero teraz chyba w pełni to zrozumiałem. Oboje są siebie warci.
Ja jej nie potrzebuję, dopiero teraz zaczynam dostrzegać cały obraz mojej sytuacji. Tak jak pisał Ragn'or: "Zamiast na tej dziewczynie, to Ty jesteś skoncentrowany na meandrach swoich uczuć. Ona jest tylko pretekstem dla Twojej podróży wgłąb siebie." To była stuprocentowa racja. Tu od samego początku nie chodziło o nią, ale o mnie. Nie potrzebuję jej do życia, ona nigdy nie była i nie będzie moim raison d'etre. Tym co trzyma mnie przy życiu i pcha dalej koło tego życia, jestem ja. To co daje mi siły do dalszego życia, zgodnie z definicją introwersji ma Wikipedii, to: energia ze świata wewnętrznego, tj. uczuć, idei, wrażeń. A niech ta szmata dalej żyje sobie dla opinii innych ludzi. Niech zdechnie w tym przekonaniu.
kubicBSK
Mogę tylko wiedzieć, co Ci ten biedny kolega zrobił, że teraz w stosunku do niego zachowujesz się, jak gbur?
Od razu zaznaczam, że nie przeczytałem wszystkich postów z poprzedniego wątku.
Najprościej mówiąc, jest bucem.
j-bobo
sytuację z kolegą całkowicie rozumiem.
Milka^_^
Wielkie dzięki za radę, na pewno skorzystam.
Glob3r
Ja chyba na podstawie tych wątków spróbuję napisać jakiś scenariusz filmowy. Jakiś pełnometrażowy melodramat, tragikomedia bądź komedia romantyczna. Opcji jest sporo, zależy od spojrzenia.
Jeżeli moją rolę dostanie Clive Owen, to nie mam nic przeciwko.
k4m
Jestem po seansie, po raz wtóry z resztą "dziewczyny mojego kumpla". Komedia całkiem nie głupia i uznałem że całkiem nieźle obrazuje jakie podejście w stosunku do dziewczyn skutkuje, a jakie nie, polecam Ci sorrow jako film poglądowy. Może taka forma przekazu bardziej do Ciebie przemówi
Sorry, ale nie oglądam polskich filmów.
Dycu
sorrow - Z tym kwiatkiem to Megera ironizowała.
Coś tak właśnie myślałem.
Nie potrzebuję jej, mogę być z wieloma innymi dając im radość i to pewnie ze wzajemnością.
mylisz się, jesteś smutnym, zgorzkniałym i co najważniejsze chorym człowiekiem. Nikomu nie dasz radości
[10] Dokładnie :D
Oj młody, korzystaj i to szybko.
I masz chusteczkę, jad ci kapie po brodzie.
A jak się obraziła na Ciebie to dobrze. Szybciej zapomnisz
[8] - Żal mi Cię. Przepraszam za takie stwierdzenie z podstawówki, ale inaczej się nie da.
Doskonale wiem, że dziewczyna do której czuję niesamowicie dużo, a ona do mnie niewiele,
potrafi w chwile sprawić, że zrobię coś głupiego, czego zaraz żałuję, no ale bez jaj.
Nie pomyślałeś, żeby rozwinąć kwestię? Żeby popisać z nią o tym? Może chodziło jej też o Ciebie.
Może nie chciała, żeby on był dla Ciebie problemem. Może on, Twój kolega, zwrócił się do niej,
żeby wybadała sytuację, bo nie wie co się stało że się tak zachowujesz?
Wg mnie powinieneś z nią pogadać, a nie znowu pokazać, że nie warto w ogóle się z Tobą zadawać. A przede wszystkim, powinieneś pogadać z owym kumplem "bucem".
Wyjaśnić sobie o co chodzi, co czujesz do laski, czy on coś czuje, co między nimi jest.
Może się okazać, ze po 5 minutach rozmowy powie: "spoko, jest Twoja. Postaram się Ci jakoś jeszcze pomóc."
powiem jedno:
wać pan wstydu oszczęć.... i skończ wreszcie tworzyć te głupie wątki. Jeśli to prowokacja to bardzo dobra i szacun się należy, a jeśli nie to.... szkoda gadać
Teraz kiedy emocje już opadły, to muszę przyznać, że rzeczywiście głupio zrobiłem. Ale spróbujcie postawić się w mojej sytuacji. Co wy byście zrobili, gdybyście byli tak wściekli, że moglibyście nawet własnego kota gołymi rękoma rozszarpać. Znowu spieprzyłem, wiem. Co mam teraz zrobić?
Deton
Nie pomyślałeś, żeby rozwinąć kwestię? Żeby popisać z nią o tym? Może chodziło jej też o Ciebie.
Może nie chciała, żeby on był dla Ciebie problemem. Może on, Twój kolega, zwrócił się do niej,
żeby wybadała sytuację, bo nie wie co się stało że się tak zachowujesz?
Wg mnie powinieneś z nią pogadać, a nie znowu pokazać, że nie warto w ogóle się z Tobą zadawać.
To oczywiste, że on jej się wyżalił i pewnie powiedział, żeby spróbowała wybadać sprawę. Ale dlaczego JĄ? Mamy kilkunastu innych znajomych na gg, ale to ją musiał zapytać. To chyba jasno obrazuje jak oni "są blisko".
Przypuszczenia nigdy nie oddają całego obrazu sytuacji.
Ja bym pogadał z kumplem.
Dowiedział się:
1. Czy ona kręci z nim.
2. Czy on kręci z nią.
3. Czy myśli, że ona coś do niego czuje (wiecej niż przyjaźń).
4. Czy on czuje w stosunku do niej coś więcej.
Jakbym juz to wiedział, to bym z grubsza dał do zrozumienia, że jesteś nią
zainteresowany i zapytał jak to widzi i czy są jakieś szanse.
+ Rada na przyszłość:
Nie traktować ludzi jak gówno na podstawie pozorów, własnych domysłów i często błędnej oceny sytuacji. Sam się niestety wczoraj przekonałem, że to cholernie duży błąd, który łatwo popełnić,
kiedy kierują nami emocje. Trzeba się po prostu pilnować i nie brać wszystkiego aż tak poważnie.
BTW.
To oczywiste, że on jej się wyżalił i pewnie powiedział, żeby spróbowała wybadać sprawę. Ale dlaczego JĄ? Mamy kilkunastu innych znajomych na gg, ale to ją musiał zapytać. To chyba jasno obrazuje jak oni "są blisko".
Ja też bym się spytał kogoś, z kim mam dosyć dobry kontakt a kto ma szanse (w mojej ocenie) rzetelnie wybadać sprawę (dobry kontakt z tym, o kogo pytam). Nie musi to wcale znaczyć,
że ta osoba jest mi bliska, ale może. Tak samo jak nie musi znaczyć, że czuję coś do niej.
poniedziałek -> wyłączenie myślenia i analizowania -> kwiaciarnia -> szkoła -> przepraszasz -> wygrywasz
kwiaciarnia -> szkoła -> przepraszasz -> wygrywasz
Zamiast "przepraszasz" byłby tam uraz na kolejnych dwadzieścia lat. Widziałem już taką scenę jak młodzik przylazł do szkoły z kwiatkiem. Rok później dalej wszyscy się z niego śmiali. Urok szkoły. Urok dzieci, nie Ja to wymyśliłem, ale nie dawaj mu takich rad.
właśnie, niech leje na to że cała szkoła będzie się z niego śmiała. dziewczyna też na pewno nie będzie miała oporów żeby chodzić z pośmiewiskiem.
btw, [8] post niszczy :>
Leszcze jesteście i tyle. U mnie w LO nikt by na to nawet nie zwrócił uwagi. No, ale to było ponad 7 lat temu.
A jakie to ma znaczenie czy to było 7 czy sto lat temu? Badziewnie chłopakowi doradziłeś, bo kwiatek dziewuszce w szkole dawać to tragedia, koszmar i żenada. Zaprosić gdzieś, randkę zrobić, spoko, ale na przerwie między lekcjami łapać z kwiatkiem i przy wszystkich się wydurniać? No miej litość. Takie głupoty się 7 lat temu robiło?
Wow! Chłopie, myślałeś kiedyś żeby książkę napisać ? To już czwarta część, więc uzbiera się trochę tego. Na pewno będzie to bestseller :)
albo mi sie wydaje, albo przegiales dzisiaj. rzucila tekstem o kumplu i Ty od razu dostałeś wscieklosci? damn...
sprawa sie zaostrzyla, nie powiem...
Sorrow Jack - a nie przyszlo Ci do glowy ze, przykladowo, pytanie o kumplu bylo pytaniem "wstepnym", zadala je bo chciala zaczac od tematu jaki wydawal jej sie neutralny i potem przejsc do pytan powazniejszych?
Zjebales sprawe kompletnie. Nie dosc ze sobie nie radzisz kompletnie z wlasnymi emocjami to jestes nieprzyjemny dla otoczenia. Idz lepiej do tego lekarza szybko nim staniesz sie niebezpieczny.
I nawet nie probuj akcji z kwiatkiem bo kiedy ktos sie zacznie smiac, a smiac sie bedzie ktos na pewno, znowu dostaniesz szalu/zalamiesz sie. A jesli beda Ci docinali dluzej wcale Ci to nie pomoze.
Nie zauwazyles ze jestes niesamowicie uzalezniony od opinii innych, od porownywania siebie z nimi? W poprzednim watku sporo pisales jak to czujesz sie gorszy od kumpla, non stop analizujesz zachowanie tej kolezanki i w zaleznosci od niego skacze lub opada Twoje samopoczucie. Wspominales o introwertyzmie, ale nie zdziwilbym sie jakbys byl bardziej zalezny od opinii innych niz ten "któremu zależy tylko na tym jak widzą go inni". Doskonale z zewnatrz widac ze masz bardzo niskie poczucie wlasnej wartosci i jestes niestabilny jak choragiewka na wietrze.
Zasuwaj do tego lekarza i ratuj siebie bo to z czasem nie minie.
dobra stary przeczytaj ten wątek - cały
http://beztabu.com/showthread.php?t=12520&page=3
jak po nim nie skumasz, że zachowujesz się jak cipka to nie ma dla ciebie ratunku.
to chyba fake ,niemozliwe zeby ktos tak sie p... z nie mogl nic zdzialac , na dodatek cos tam opowiadal ze ma jakies sukcesy bo jest gburem ...i w to nie wierze sorry ale spadam z tego watku.
""Jesteś zły na [pierdolony kolega]?". Przysięgam, że prawie rozjebałbym klawiaturę i monitor, niewiele brakowało. Nie widziałem innej opcji jak odszczeknąć jej jak najbardziej chamsko umiałem i po raz pierwszy chyba w całej tej historii dostałem to, na co liczyłem. Obraziła się, pożegnała i tyle, koniec.
No co za jebana egocentryczna szmata! Za kogo się uważa? Myśli, że jestem jej jakimś pieprzonym służącym? "
Wyjaśnij proszę, jak od tego, że ona zapytała się, czemu zły jesteś na swojego kolegę, doszedłeś do tego, że jest egocentryczną szmatą...? :>
Autor wątku przeżywa chyba syndrom swojego kolegi. Widocznie już wcześniej odbił mu dziewczynę i boi się, że teraz sprzątnie mu sprzed nosa kolejną.
Ale tego pewnie się nie dowiemy czemu tak znienawidził gnoja.
Nie przeczytałem nawet jednego posta, w żadnym z tych czterech wątków, ale mam dla Ciebie, jedną dobrą rade:
RZUĆ JĄ!!!
i poszukaj sobie prostszego związku!
Deton
Przypuszczenia nigdy nie oddają całego obrazu sytuacji.
Ja bym pogadał z kumplem.
Ale po co? Jeśli czuje to samo co ja do tej dziewczyny, to taka rozmowa, będąca już chyba nawet rzuceniem rękawicy, nic mi nie da. Tylko pogorszy sprawę.
_agEnt_
poniedziałek -> wyłączenie myślenia i analizowania -> kwiaciarnia -> szkoła -> przepraszasz -> wygrywasz
Za wcześnie na dawanie kwiatków. Ja nawet nie wiem czy ona coś do mnie czuje, gdy tego będę pewny, to czemu nie, ale teraz...
Dryf Wiatrów Zachodnich
Sorrow Jack - a nie przyszlo Ci do glowy ze, przykladowo, pytanie o kumplu bylo pytaniem "wstepnym", zadala je bo chciala zaczac od tematu jaki wydawal jej sie neutralny i potem przejsc do pytan powazniejszych?
Pytaniem wstępnym może być pytanie o jutrzejsze lekcje, pytanie o piosenkę lub pytanie o moje samopoczucie. A jak chciałaby porozmawiać poważniej, to by rozmowę kontynuowała, mimo wszystko.
Zjebales sprawe kompletnie. Nie dosc ze sobie nie radzisz kompletnie z wlasnymi emocjami to jestes nieprzyjemny dla otoczenia. Idz lepiej do tego lekarza szybko nim staniesz sie niebezpieczny.
Rozumiem, że ty byłbyś szczęśliwy jak skowronek, gdyby ktoś z ciebie drwił? Gdyby ktoś grał na twoich emocjach? Nawet jeśli nie naumyślnie.
Nie zauwazyles ze jestes niesamowicie uzalezniony od opinii innych, od porownywania siebie z nimi? W poprzednim watku sporo pisales jak to czujesz sie gorszy od kumpla, non stop analizujesz zachowanie tej kolezanki i w zaleznosci od niego skacze lub opada Twoje samopoczucie. Wspominales o introwertyzmie, ale nie zdziwilbym sie jakbys byl bardziej zalezny od opinii innych niz ten "któremu zależy tylko na tym jak widzą go inni". Doskonale z zewnatrz widac ze masz bardzo niskie poczucie wlasnej wartosci i jestes niestabilny jak choragiewka na wietrze.
Uwierz mi na słowo, że sytuacja wygląda tak, jak ją przedstawiłem. Jeśli zależałoby mi na opinii innych, to byłbym całkowicie innym człowiekiem. A sprawa z tym kumplem jest sprawą tak dużą, że musiałbym założyć oddzielny wątek dla niego. Ale to, że jest próżny, i że bardzo zależy mu na opinii innych, to jest fakt. Wspominałem już, że lubię obserwować ludzi, a to zauważyłem już na długo przed poznaniem tej dziewczyny. Tylko, że teraz zaczyna mi to przeszkadzać. A czuję się gorszy od kupla, bo taki jestem. Tj. obiektywnie oceniając nas z zewnątrz. I jak ma mi samopoczucie przy nim nie spadać, gdy wiem, że ma relacje z tą dziewczyną, o których ja na razie mógłbym jedynie pomarzyć. Podobnie z prośbami o analizę zachowania tej dziewczyny.
A jeśli chodzi o moją stabilność umysłową. Nigdy wcześniej nie miałem żadnych wybuchów, jeśli byłem mocno poirytowany, to zawsze udawało mi się z tym ukryć. A dzisiaj zareagowałem tak, jak zareagowałem, bo czułem się w miarę pewny siebie i byłem niezwykle szczęśliwy, że ona do mnie pisze, że będziemy rozmawiać itp. A ona mi tu od razu wyjeżdża z nim. Co dalej się działo w mojej głowie macie w [8], więc odpisałem jak odpisałem.
VildWolf
Przeczytam cały. Ale z tego co tam na razie wyczytałem, to tamta sprawa nijak się ma do mojej. Tzn. są pewne podobieństwa, ale ja i autor tamtego wątku, to dwoje różnych ludzi. Fakt, płakałem, ale nikt nigdy mnie nie widział podczas, a samo zdarzenie było spowodowane dość mocnym emocjonalnym kopem w zęby. Nie jest tak, że zachowuję się jak jakiś prawiczek czy laluś. I uwierz mi, że nigdy bym się nie odkrył z tej strony. Robię to teraz, bo szukam pomocy i przedstawiam wam sytuację.
Belert
Przykro mi to słyszeć.
_agEnt_
Wyjaśnij proszę, jak od tego, że ona zapytała się, czemu zły jesteś na swojego kolegę, doszedłeś do tego, że jest egocentryczną szmatą...? :>
To była tylko taka ogólna refleksja. Byłem mocno zdenerwowany, trochę zresztą cały czas jestem, więc po prostu wygarnąłem to, co o niej myślałem. Wszystko chyba wyjaśniłem w poprzednich wypowiedziach.
Abdul Jarrah
Autor wątku przeżywa chyba syndrom swojego kolegi. Widocznie już wcześniej odbił mu dziewczynę i boi się, że teraz sprzątnie mu sprzed nosa kolejną.
Nigdy on mi, ani ja jemu nie odbijałem dziewczyny. Spróbuj się postawić w mojej sytuacji, od samego początku, od pierwszej części, a może zrozumiesz dlaczego tak bardzo nie chcę widzieć buca na oczy.
"Rozumiem, że ty byłbyś szczęśliwy jak skowronek, gdyby ktoś z ciebie drwił? Gdyby ktoś grał na twoich emocjach? Nawet jeśli nie naumyślnie. "
Jasne ze nie bylbym z tego zadowolony ale robilbym wszystko aby nie zepsulo mi to calkiem humoru i co wiecej nie rozwalilo mojego poczucia wlasnej wartosci.
Ludzie sobie robia duzo gorsze rzeczy niz te ktore Ty opisujesz. Klamia, zdradzaja, cokolwiek bym nie zrobil w koncu ktos Cie zrani naprawde powaznie i bedziesz musial sobie z tym poradzic. Zycie to nie bajka.
"A dzisiaj zareagowałem tak, jak zareagowałem, bo czułem się w miarę pewny siebie i byłem niezwykle szczęśliwy, że ona do mnie pisze, że będziemy rozmawiać itp. A ona mi tu od razu wyjeżdża z nim. Co dalej się działo w mojej głowie macie w [8], więc odpisałem jak odpisałem. "
I tu jest sedno problemu - jestes CALKOWICIE zalezny od tego jak ktos Cie odbiera. Odezwie sie - zaczynasz miec nadzieje, nastroj idzie w gore, okazuje sie ze rozmowa nie spelnia oczekiwan - sruu w dol. Naprawde lepiej nad tym popracuj, zachowywalem sie kiedys zupelnie jak Ty teraz i wiem ze to do niczego nie prowadzi.
Lapiesz problem?
więc po prostu wygarnąłem to, co o niej myślałem.
czyli w sumie można zamknąć wątek, bo nie widze szans na rozwój
Dryf ma rację. Ja w poprzednim wątku to podobnie pisałem. Za bardzo twoje emocje są zależne od otoczenia a za mało skupiasz się na sobie. Bywa ciężko i trzeba sobie z tym radzić bo inaczej nie idzie żyć :)
Dupa. Nie było jej dzisiaj w szkole.
Dryf Wiatrów Zachodnich
Jasne ze nie bylbym z tego zadowolony ale robilbym wszystko aby nie zepsulo mi to calkiem humoru i co wiecej nie rozwalilo mojego poczucia wlasnej wartosci.
Poczucie własnej wartości straciłbym właśnie, gdybym nie zareagował i pozwalał się ranić dalej.
Ludzie sobie robia duzo gorsze rzeczy niz te ktore Ty opisujesz. Klamia, zdradzaja, cokolwiek bym nie zrobil w koncu ktos Cie zrani naprawde powaznie i bedziesz musial sobie z tym poradzic. Zycie to nie bajka.
Wiem, że życie to nie bajka. W dzieciństwie z zazdrością patrzyłem na innych i na to, jak im się szczęśliwie układa w życiu, jak są szczęśliwi i jak łatwo im to przychodzi. A ci inni, to prawie wszyscy, wszyscy, których znałem. Dużo przeszedłem w życiu i jestem w pewien sposób z tego dumny, nigdy nie miałem niczego podanego na tacy i raczej nigdy mieć nie będę, ale zawsze sobie radę dawałem. To coś za co powinienem dziękować swoim rodzicom, mimo, że ich za to nienawidzę.
I tu jest sedno problemu - jestes CALKOWICIE zalezny od tego jak ktos Cie odbiera. Odezwie sie - zaczynasz miec nadzieje, nastroj idzie w gore, okazuje sie ze rozmowa nie spelnia oczekiwan - sruu w dol. Naprawde lepiej nad tym popracuj, zachowywalem sie kiedys zupelnie jak Ty teraz i wiem ze to do niczego nie prowadzi.
Ludzie, dajcie spokój. Nigdy nie zdarzyło się wam wybuchnąć? Zadziałać pod wpływem impulsu? Nigdy się z nikim nie kłóciliście? Świat to nie jest żaden Rok 1984 Orwella czy Equilibrium Wimmera. Emocjonalne reakcje są częścią ludzkiej natury. Fakt, może i zrobiłem źle. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale czy to nie na własnych błędach człowiek uczy się najlepiej? To była dla mnie lekcja, wyciągnąłem swoje wnioski. Tyle.
j-bobo
czyli w sumie można zamknąć wątek, bo nie widze szans na rozwój
Rozwiń myśl, proszę.
Baalnazzar
Dryf ma rację. Ja w poprzednim wątku to podobnie pisałem. Za bardzo twoje emocje są zależne od otoczenia a za mało skupiasz się na sobie. Bywa ciężko i trzeba sobie z tym radzić bo inaczej nie idzie żyć :)
Z tym, że za mało się skupiam na sobie, to mnie zbiłeś z tropu, że tak powiem. Nie wiem czy oto ci chodziło, ale to chyba oczywiste, że to właśnie otocznie wywołuje w człowieku emocje. To chyba byłoby absurdalne, gdybym sam był sobie alfą i omegą, człowiek mimo wszystko to zwierzę stadne. W pełni to akceptuję i rozumiem, nawet jeśli wolę pobyć w samotności.
Jeśli już piszę. Co myślicie o tym, żebym ją jutro przeprosił za to, że jej chamsko odszczeknąłem, że powinienem nad sobą panować, nie działać pod wpływem impulsu, i że traktowanie mnie przez nią jak powietrze jest dla mnie raniące? Nie jestem pewien tej ostatniej kwestii, co powiedzieć, by ją ująć? A może iść na spontana i pleść co mi ślina na język przyniesie? Chociaż z doświadczenia wiem, że z tego raczej nigdy nic dobrego nie wychodzi.
Fakt, może i zrobiłem źle. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale czy to nie na własnych błędach człowiek uczy się najlepiej? To była dla mnie lekcja, wyciągnąłem swoje wnioski. Tyle.
Jeśli wyciągnąłeś tyle wniosków ile się nauczyłeś podczas tych trzech części to zbyt wiele Ci to nie dało :)
Słusznie, piszesz fakty, ale w taki sposób i tak niektóre naginając, że odniosłem wrażenie, że piszesz o kimś innym.
Ja zaś odnoszę wrażenie, że żyję w jakimś innym świecie.
Kwiatek dawany w szkole w ramach przeprosin jest pomysłem złym. Dycu napisał, dlaczego.
co powiedzieć, by ją ująć?
Nic nie mówić.
Jeśli nie masz siły ani ochoty dać sobie spokoju - to daj go przynajmniej tej dziewczynie. Jestem przekonana, że jeśli coś by z tego wyniknęło /choć nie potrafię sobie wyobrazić, co by musiało się stać, by tak było/, tylko ją unieszczęśliwisz. Masz realne szanse na stanie się jej największym życiowym dramatem. Miej litość.
[Instrumental intro]
(1m30sek)
Witajcie!
Nazywam się Jacek Błaszczyk Stachursky
Urodziłem się dwudziestego stycznia tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego szóstego roku
Jestem Żółtą Magnetyczną Gwiazdą, która otacza centralny, zielony Zamek Symbolizacji
Przewodnikiem mi Żółty Samoistny Człowiek
Jestem otwarty dla wyższych wymiarów…
I przekraczam granice wyobraźni!
Tworzę piękno i harmonię - gdziekolwiek się pojawię
Po mojej prawicy zasiada czerwony, Galaktyczny Wędrowiec
Po mojej lewicy – niebieska, wiodąca Moc
Przez życie prowadzi mnie białe, Rytmiczne Zwierciadło…
Witajcie w moim świecie!
Bawcie się i cieszcie razem ze mną…
[Retardacja akcji]
Jam jest 440… i 4
[Main music theme introduction]
(Jacek’s chorus)
Ayeeea ouaaa (x6)
(Dominik’s chorus)
Ooooouuu (x12)
(Jacek’s chorus)
Ayeeea ouaaa
Aheya ouaaa (x6)
[Outro]
http://www.dobreksiazki.pl/b8032-toksyczne-namietnosci.htm
"Obsesyjna miłość i jej ofiara. Koszmar kochania "za bardzo", dręczący zarówno kata, jak i katowanego. Osoba z syndromem obsesyjnej miłości jest terrorystą, niszczącym w szybkim tempie związek, siebie i partnera."
Nie czytałem, ale sorrow mógłby i zdałby relację :))
<Trolololololo>
To mój pierwszy post w tej serii wątków, ale nie uważacie że te dziesiątki tysięcy stuknięć w klawiatury przez te 4 kolosy możnaby zastąpić jakimś prostym murzynkiem z rozstawionymi dłońmi?
[10] - bingo
</trolololololo>
Ja widzę dwie możliwości.
Szczera rada ode mnie to: odpuść sobie. Nawet jej dobrze nie znasz a twierdzisz, że zrobiłbyś dla niej wszystko. Musisz nabrać więcej dystansu zarówno do siebie jak i do niej. Wszystko traktujesz zbyt poważnie i to jeden z powodów Twojego niepowodzenia. Proponowałbym zająć się czymś co da Ci wiele radości. Zacznij uprawiać sport, kup gitarę i ucz się grać. Cokolwiek. Nie dość, że zabierze Ci trochę czasu i nie będziesz tyle myślał to jeszcze da Ci dużo satysfakcji.
Jak trochę odpuścisz to zobaczysz, że nie warto się tak napinać. Musisz mieć jakieś swoje życie poza nią.
Druga możliwość w przypadku, gdy się uprzesz nadal zawracać głowę nam, jej, kolegom i przede wszystkim sobie. Jeśli już musisz to proponuję jak najbardziej przeprosić, ale może bez tego dziwnego tekstu, że Cię rani. Jeśli chcesz (chociaż i tak wiem, że tego nie zrobisz) to byłaby to jakaś okazja żeby ją zaprosić np. na piwo (chyba, że nie pijecie). Coś a'la "wiem, że zachowałem się głupio, więc masz u mnie piwo w ramach przeprosin. Jeśli będziesz chciała się wybrać to daj znać." Nie brzmi to jakoś nachalnie. Po prostu "jakbyś chciała". W przypadku gdy nie będzie chciała to coś Ci to powie. I odwrotnie w drugim przypadku.
Nie mogę zrozumieć tylko czemu jesteś dla wszystkich taki niemiły. Zwłaszcza dla niej? No nic, może Ci przejdzie.
Mógłby mi to ktoś streścić? Tak w kilku zdaniach.
tomazzi >>>
gośc jest mega loserem.
Od paru lat wzdycha do dziewczyny i jest wielce zakochany, ale jakoś brak mu cojones żeby coś z tym zrobić.
I tak oto dzień w dzień relacjonuje nam jakie to jego życie jest padaczne i jak to dumnie ignoruje "dziewczynę jego marzeń", gdy ona ma czelność odpowiadać na zaloty konkurencji... jak to sam autor określił - egocentryczna z niej szmata :)
suma sumarum pół forum wokół niego skacze dając mu porady niczym z rozmów w toku, wysyła do psychologów itp. a on i tak robi swoje, oddając dużego, ciepłego kloca na każdego, kto choć trochę chce mu pomóc.
Przypadek nie do uratowania, gośc ma problemy ze sobą i tyle :)
ale jak nie czytałeś od pierwszej części to nic straconego, w kółko to samo :)
to tak jakbyś oglądał Piłę - pierwsza część jest ciekawa, potem już tylko odgrzewany kotlet i jedynie najwytrwalsi pójdą do kina :)
W sumie to mnie najbardziej interesuje ta kwestia "niczym sorrow jack - eliminuje konkurencje". Jakieś zwroty akcji były? Elementy kina sensacyjnego? Czy przez 3 sezony, odcinek w odcinek to samo?
Moim zdaniem sorrow jack nadal nie po..... w tym odcinku.
niczym sorrow jack - eliminuje konkurencje
Chyba „niczym sorrow jack - nie potrafić odezwać się do kobiety przez 2 lata”.
Nie robię z siebie macho (sam mam kilka problemów z kobietami), ale czwarta części tej komedyji przestaje mnie bawić.
PS: Niektóre rady forumowiczów naprawdę na poziomie.
tomazzi ten fragment wszystko tłumaczy :)
(...)Swój udział w tym mają pewnie ci pozostali, którym też wpadła w oko ta dziewczyna. Kolejny raz szczerze powiedziawszy, to z mojej przyjaźni do tego drugiego nic nie pozostało, w każdym razie nie z mojej strony. Tyle razy życzyłem mu jak najgorzej, czasami nawet w pewien sposób sabotując nie tylko jego próby zdobycia tej dziewczyny, ale też inne sfery jego życia, że raz traciłem szacunek do siebie, raz do niego i ponownie do siebie. Ogólnie wyszło z tego niezłe bagno, w wyniku którego myślałem o sobie jak o najgorszym śmieciu - zwłaszcza, gdy dalej udawałam jednego z najlepszych przyjaciół i pomagałem wydostać mu się z dołka, do którego często sam go wrzucałem. Teraz ogólnie mój stosunek do tego jest nijaki. Szczerze mówiąc nie wiem czy bym szczególnie rozpaczał, gdyby ten zginął.
nie ma to jak przyjaźń
sorrow, człowiek to zwierzę mieszane raczej. Lubi stado ale też ma swój rozum i potrzebuje własnej indywidualnej przestrzeni prywatnej do której nikt nie ma wstępu, bez której popadnie w obłęd. Trzeba umieć odciąć się od tego, co tą przestrzeń narusza i radzić sobie z przeciwnościami, bo życie jest ich pełne i bez tego nie da się funkcjonować nie wariując. Jak zauważyłem każdy tutaj jakoś to robi, każdy na swój sposób.
Jeśli o mnie chodzi to lubię ludzi, ale jak ich nie ma to mi ich nie brak. Jeśli większość ludzi wokół robi coś czego nie akceptuję, to przebywam z nimi, ale się nie asymiluję i nie robię tego, czego nie lubię, bo dla mnie najważniejsze jest żebym sam ze sobą dobrze się czuł i każdego dnia mógł sam sobie spojrzeć w twarz bez odrazy.
Nikogo nie można zmusić do lubienia siebie ani też do dokonywania wyborów, które uznajemy za lepsze. Koncentruj się na tych, którym na tobie zależy, a resztą się po prostu nie przejmuj. Można żyć i współpracować nawet z kimś za kim się nie przepada. Po prostu pusta przestrzeń w relacjach jest wyczuwalna i są one ograniczone. Następuje obustronna akceptacja sytuacji i to wystarczy, nie muszę komuś mówić co o nim myślę, ani usłyszeć tego samego od tamtej osoby i w ten sposób mimo różnice nadal można wspólnie budować a nie niszczyć swoją waśnią.
Wiele osób, które tu ci pisały miały podobne problemy z którymi jak widać sobie poradziły więc i ty możesz. Zaczerp z całego doświadczenia jakie ci ludzie przekazują.
Megera_
Jeśli nie masz siły ani ochoty dać sobie spokoju - to daj go przynajmniej tej dziewczynie. Jestem przekonana, że jeśli coś by z tego wyniknęło /choć nie potrafię sobie wyobrazić, co by musiało się stać, by tak było/, tylko ją unieszczęśliwisz. Masz realne szanse na stanie się jej największym życiowym dramatem. Miej litość.
Ale co ze mną? Kocham ją i chcę, by była szczęśliwa, ale co ze mną? Nie zasługuję chociaż na nadzieję na szczęście? Wybacz, ale nie mogę jeszcze złożyć broni, nie, kiedy jest jeszcze chociaż cień szansy na powodzenie. Myślałem o tym wcześniej, jeśli będzie trzeba, to usunę się w cień, ale nie teraz. I nie wiem dlaczego uparcie twierdzisz, że ona będzie ze mną na 100% nieszczęśliwa. Może jednak będzie inaczej.
Bullzeye_NEO - :)
_agEnt_
Nie czytałem, ale sorrow mógłby i zdałby relację :))
Może i mógłby, ale nie w najbliższej przyszłości. Już sobie zamówiłem książkę o introwertyzmie i jak na razie brak mi czasu i funduszy.
PatriciusG.
A żeby Cie drzwi ścisły, motyla noga, marudo Ty jedna!
[zdziwiona mina] ?
blood_x
Zainteresuj sie jedna a zobaczysz jak ta druga ucieka Ci przez palce :]
Ale jak ja się mam w jakikolwiek sposób na poważnie zainteresować inną, gdy cały czas myślę o tej?
Jeż.
Druga możliwość w przypadku, gdy się uprzesz nadal zawracać głowę nam, jej, kolegom i przede wszystkim sobie. Jeśli już musisz to proponuję jak najbardziej przeprosić, ale może bez tego dziwnego tekstu, że Cię rani. Jeśli chcesz (chociaż i tak wiem, że tego nie zrobisz) to byłaby to jakaś okazja żeby ją zaprosić np. na piwo (chyba, że nie pijecie). Coś a'la "wiem, że zachowałem się głupio, więc masz u mnie piwo w ramach przeprosin. Jeśli będziesz chciała się wybrać to daj znać." Nie brzmi to jakoś nachalnie. Po prostu "jakbyś chciała". W przypadku gdy nie będzie chciała to coś Ci to powie. I odwrotnie w drugim przypadku.
Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy, ani jej, ani kolegi nie było w szkole.
To jest dobre. Tylko, że piwo wymienię na kawę dostępną w szkole.
Nie mogę zrozumieć tylko czemu jesteś dla wszystkich taki niemiły. Zwłaszcza dla niej? No nic, może Ci przejdzie.
Niemiły? Może i masz rację, ale o co dokładnie ci chodzi, jak dla wszystkich i jak ma mi przejść?
Baalnazzar
Nikogo nie można zmusić do lubienia siebie ani też do dokonywania wyborów, które uznajemy za lepsze. Koncentruj się na tych, którym na tobie zależy, a resztą się po prostu nie przejmuj. Można żyć i współpracować nawet z kimś za kim się nie przepada. Po prostu pusta przestrzeń w relacjach jest wyczuwalna i są one ograniczone. Następuje obustronna akceptacja sytuacji i to wystarczy, nie muszę komuś mówić co o nim myślę, ani usłyszeć tego samego od tamtej osoby i w ten sposób mimo różnice nadal można wspólnie budować a nie niszczyć swoją waśnią.
W pełni to rozumiem. Uwierz mi, że miałem ochotę powiedzieć temu koledze, że uważam go za gnoja, ale dobrze wiem, że to pogorszyłoby sprawę. Problemem na skupieniu się na swoich bliskich jest ich teoretyczny brak. Ludzie chyba się nauczyli, że nie rozmawiam o uczuciach i część z nich raczej uważa mnie za płytkiego typka, który tylko żyje z dnia na dzień. Mnie jest bardzo trudno się otworzyć przed innymi ludźmi. Cały czas staram się to zmienić, pogadać czy to z kolegą, czy z koleżanką, ale albo zawsze coś przeszkadza, albo ja nie potrafię.
Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy, ani jej, ani kolegi nie było w szkole.
Radziłbym ci się pospieszyć z tą kawą ;)
Proponowałbym też, abyś poprosił o rozmowę jakąś inną, w miarę rozgarniętą, koleżankę z klasy. I zwierzył się jej ze swojego miłosnego problemu. Nie mów tylko, że jesteś obsesyjnie zakochany, ale że podoba ci się ta dziewczyna i czy ona (koleżanka) myśli, że masz u niej (dziewczyny) jakieś szanse. Zapytaj także o to, czy miałaby dla ciebie jakieś rady, jak postępować, bo trochę jesteś zagubiony.
Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy, ani jej, ani kolegi nie było w szkole.
pewnie się z nią umówił :D
agent >>> w miarę jak spada poziom tego wątku spada też poziom Twoich porad :D
sory, ale teksty "czy mam u niej szanse" to są dobre w podstawówce :D
No co za jebana egocentryczna szmata! Za kogo się uważa? Myśli, że jestem jej jakimś pieprzonym służącym? Że robi mi łaskę w ogóle zauważając moje istnienie? I ten buc, kolega.
Od kolegi to Ty się odwal. Jak dalej tak będziesz postępował z ludźmi to na starość umrzesz w samotności, o ile własne szczuny można nazwać towarzystwem.
Kawa jest dobra. Kosztuje 2 zł mniej niż lane Tyskie ale co tam! Przynajmniej nie pomyśli że jesteś pijakiem. Poza tym, kto sprzeda piwo chłopakowi z 4kl podstawówki? Przynajmniej tak zachowują się ludzie na tym poziomie.
[53] On gdzieś pogubił musk i jest kompletnie nieogarnięty.
NIE DAJCIE MU SIĘ ZWIĄZAĆ W JAKIKOLWIEK SPOSÓB Z TĄ DZIEWCZYNĄ!! JEŚLI ONA OD NIEGO ODEJDZIE, CHŁOPAK STRZELI SOBIE W ŁEB.
I teraz nie żartuję, Panowie. Przeanalizujcie jego posty, i zobaczcie, że chłopak ma nierówno pod deklem.
Kiedyś też założyłem wątek dotyczący uczuć. I powiem Ci szczerze, że tylko niepotrzebnie zapchałem kilkaset kb na serwerze.
O kant dupy rozbić porady, własne refleksje jeśli chłopak nie może zrealizować nawet podstawowego punktu(Nie wiem czy był wymieniony) mianowicie- Nawiązać zdrową relację między sobą.
Teraz kiedy dziewczyna się spłoszyła wyzywa ją od szmat.
Jeśli ona jest szmatą, to TY jesteś szmaciarzem, i obracasz się wśród znajomych- szmat.
Biorąc pod uwagę, że płaczesz na klęczkach jestem w stanie stwierdzić że dziewczyna ma większe jaja niż Ty. To jakaś męska popierdółka, a nie chłopak.
Dobra, teraz załóżmy że z nią jesteś.
-Klikacie na gadu. Siedzicie razem na stołówce i wpieprzacie romantycznie kleik albo inną kaszkę.
-Nosisz jej plecak i kredki po szkole.
-Wychodzisz z nią na spacer- nie zapominając o psie, bo trzeba o czymś pogadać.
-Pożyczasz jej długopis jak jej sie wypisał.
-temperujesz dla niej na lekcji kredki.
-kasujesz jej bilet wchodząc na fotel- bo normalnie nie dosięgniesz.
Co jesteś jej w stanie zaoferować brnąc w to bagno? będziesz ją kochał? Da jej to co 2 chłopak, i jestem święcie przekonany, że będzie bardziej rozgarnięty w tych sprawach. Poza tym, w ogóle chłopak, ile masz lat?
Weź się stary wyorientuj trochę, bo żal/przerażenie/smutek ogarnia człowieka kiedy czyta Twoje posty.
sorrow jack --> Jeśli nie jesteś szczęśliwy sam ze sobą, to nigdy nie uszczęśliwisz drugiej osoby. Daruj sobie to użalanie i weź się za siebie zanim zaczniesz się brać za innych.
agent >>> może to taka taktyka ?;) jeśli mądre rady są dla autora za mądre to czas obniżyć poprzeczkę :D
[58] Tak, niech rzuci w nią plecakiem- tak mocno żeby straciła przytomność. Później jedziesz(karetką) do szpitala, ona się ocknie w szpitalu i zobaczy! PIELĘGNIARKĘ!
Bo Ty w karetce klęknąłeś i zacząłeś płakać, nie wyszedłeś a ona pomyślała" No tak, przecież ten tępy kutacz nawet nie wpadnie żeby mnie odwiedzić."
True Story. Poczytaj mój post[56] bo inaczej sfiksujesz, kolo.
O stary, ale akcję odjebałeś. Teraz już nie masz szans. Żadnych. Absolutnie żadnych. Nie ma nawet cienia nadziei.
Ale co ze mną? Kocham ją i chcę, by była szczęśliwa, ale co ze mną?
Jeżeli ją kochasz, to chcesz dla niej jak najlepiej. A jeżeli chcesz dla niej jak najlepiej, to daj jej żyć i nie zawracaj jej głowy. Nie bądź egocentrycznym chujem "bo mi się należy". ONA SIĘ TOBIE NIE NALEŻY! Chuj z Twoim szczęściem, jeżeli Twoje szczęście ma unieszczęśliwiać innych.
Jedyna rada dla Ciebie: odizoluj się od społeczeństwa na jakiś czas (parę godzin, dni, tydzień, zależy ile czasu dla siebie potrzebujesz) i przemyśl dokładnie swoje życie. Sięgnij się kogoś po pomoc, najlepiej do przyjaciela (ale jak Ty traktujesz swoich przyjaciół, to ja cokolwiek wątpie, żebyś miał jakiegoś) albo do psychologa. Ten drugi myślę, że nawet będzie bardziej wskazany, przynajmniej nie będzie Cię okłamywał, że wszystko jest w porządku.
Jack, zadzwoń jutro do tych poradni zdrowia psychicznego, które znalazłeś, zapytaj o terminy wizyt i się zapisz. Na pierwszy wolny termin, jaki znajdziesz. Pamiętaj, że nie zawsze pracują 8-16, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby było to po szkole. Czy mógłbyś to zrobić?
Nie zdziwię się jak psycholog zrobi sobie długi urlop/zrezygnuje z pracy po takiej wizycie.
Na poważnie:
Chłopie jeszcze tyle przed Tobą, a Ty się spinasz jakby jutro był koniec świata. Zastanów się czy warto...nawet jej nie znasz! Jak widzisz, niektórzy tutaj życzą Ci dobrze i mógłbyś ich posłuchać, zajmij się czymś i zdystansuj. Też miałem takie rozkminy (może nie aż tak dziwne :P), ale wiek nastoletni rządzi się swoimi prawami.
Mógłby ktoś streścić telenowelę, bo widzę, że zyskuje coraz większą popularność a nie będę przecież 4 wątków czytał :(
ale moze jakas druga mysli o Tobie a Ty ignorujesz Ja bo niechcesz tego zauwazyc?
To ja skorzystam z wątku i się pochwalę:
Tydzień temu na w-fie (na siłce) widzialem fajna dziewczyne. Pod koniec, kiedy wszyscy sie zgromadzili i czekali az koles oglosi koniec zajec, usiadlem obok niej (nieswiadomie) i gdy sie spojrzalem w jej strone, ona tez sie spojrzala, usmiechnela i sama zagadala :) na jakim kierunku jestem itp., bardzo mila rozmowa. Jednak kiedy koles oglosil koniec zajec ona szybko poszla i nie zdazylem zapytac jak sie nazywa itp. Przez tydzien mialem nadzieje ze na nastepnym w-fie tez bedzie - no i dzisiaj przychodze i jest :) mialem stresa, na poczatku w ogole jakby mnie nie zauwazyla, stanalem obok niej troche oniesmielony i znowu sama sie przywitala :) no to wtedy lepiej, staralem sie utrzymywac rozmowe. Ale ona co chwile szla dalej na jakis przyrzad cwiczyc i nie wiedzialem czy chodzic za nia krok w krok ... po prostu co jakis czas podchodzilem i zagadywalem :) zawsze sie do mnie usmiechala co uznawalem za dobry znak. W koncu, kiedy zblizal sie koniec zajec, przysiadlem sie obok niej i postanowilem pokonac stresa i zapytalem ja o fejsbuka :) jak sie moge z nia skontaktowac. Odpowiedz po prostu "zbiła mnie z pantałyka" :
"Ty chyba umiesz czytac w moich myslach ! O to samo chcialam zapytac! " :D
podala mi swoje nazwisko, trzy razy sie upewniala czy dobrze zapamietalem :) i sama chciala zebym do niej napisal. Napisalem i czekam na odpowiedz :)
Ale generalnie jestem bardzo zadowolony z siebie :) pokonalem niesmialosc i zagadywalem ! Taka rada dla wszystkich !
PS sorry za brak polskich znakow ale duzo tekstu i zmeczony jestem
Ktoś mi wytłumaczy jaki jest sens tego wątku i jaki problem ma jego autor? Ja sam nie wiem o co chodzi.
^Boskijaro: szczęściarz z ciebie :). Powodzenia.
Czyli rozumiem, że tutaj opisujemy swoje miłosne podboje?
Ksionim -> [46]
[64] thx
pokonalem niesmialosc i zagadywalem
Z Twojej opowieści wynika, że to jednak ona zagadywała.
Uzależnianie się od innych ludzi - to najgorsze co może być.
Ja mam to za sobą, wyrosłem z tego, jestem egoistą w sumie, mógłbym być sam na ziemii i byłbym wielce szczęśliwy, jestem aspołeczny i tobie też polecam taki stan bycia.
na ludzi patrzę jak na ludzi, tylko zwykłych ludzi.
wg.mnie to że ktos (jak ty autorze) uzależnia się całkowicie od innych lub innej osoby (od dziewczyny np.) to swiadczy tylko o tym że jeszcze nie jest w pełni dojrzałym człowiekiem.Przez w pełni dojrzałym rozumiem - zależnym tylko od siebie, i żyjącym zwłaszcza dla siebie, bez myślenia o innych ludziach jako niezbędniku życia. I że jest też nudnym w sumie człowiekiem, ja nawet nie mam czasu wpakowywać się w takie sytuacje jak ty, bo mam książki, gry, filmy, turystykę - śiwat jest cudowny i nawet będąc samemu można na nim świetnie żyć, tylko trzeba chcieć.
BTW. to miłość to i tak tylko sztuczka mózgu mająca na celu doprowadzić do kopulacji i spłodzenia nowego osobnika, przez dwoje ludzi.
Kiedyś zrozumiesz.
[46] Leżę.
SettoGOne dzięki, już rozumiem. Czyli rozwiązujemy miłosne problemy autora :) Aż dziw, że nigdy nie trafiłem na ten wątek.
Jeśli o mnie chodzi: powiedziałem dziewczynie co i jak, co do niej czuję itd. Wiem, że ja jej też nie byłem obojętny. Często dawała różne aluzję nt. tego co do mnie czuje. Więc kiedy w końcu zdecydowałem się jej wszystko powiedzieć ta do mnie: nie wiem, zastanowię się. Po tygodniu to samo. Więc dałem sobie z nią spokój. Przestałem o niej myśleć i interesować się nią. Jestem dumny z siebie, że sam potrafiłem odpuścić. Że zauważyłem, że to nie ma szans. Ale również jestem dumny z tego, że jeśli chodzi o działania typowo "miłosne" to zdałem egzamin na 6 :)
W koncu, kiedy zblizal sie koniec zajec, przysiadlem sie obok niej i postanowilem pokonac stresa i zapytalem ja o fejsbuka
Niesamowicie budowane napięcie i fantastyczna puenta! Zapytał ją o "fejsbuka"!
Serio, ludzie? W jaki sposób macie zablokowane funkcje społeczne, że takie historie są dla Was tematem do chwalenia się?
Ktoś mi wytłumaczy jaki jest sens tego wątku i jaki problem ma jego autor? Ja sam nie wiem o co chodzi.
Ależ bardzo proszę. Autor jest nieszczęśliwie zakochany, jednakże zamiast wziąć się do działania w tej kwestii, woli rozpisać tu wątek seryjny o tym czy ów obiekt westchnień był dzisiaj w szkole, co o nim powiedziała koleżance z klasy, czy również napisała na GG. Wszelkie zachęty do ruszenia d**y i wzięcia się za niewiastę, zmywa problemami emocjonalnymi i potrzebą kontaktu z psychologiem. W skrócie rozterki zauroczonego gimnazjalisty.
EDYTA:
Coy2K mnie uprzedził ;)
PS. Sorrow Jack ma 18 lat
i nawet będąc samemu można na nim świetnie żyć, tylko trzeba chcieć.
odnośnie turystyki: nie ma wtedy ogona, nie trzeba negocjować planu wypadu itp. sam jesteś sobie sterem żeglarzem i okrętem :D
boskijaro -> Gratz!
sorrow jack
Ale co ze mną? Kocham ją i chcę, by była szczęśliwa, ale co ze mną? Nie zasługuję chociaż na nadzieję na szczęście?
hmm... tylko, że zobacz, skoro obrzuciłeś Ją błotem, to w jaki sposób teraz chcesz, by była przy Tobie szczęśliwa. To by wyglądało jak jakaś za przeproszeniem pijacka rodzinka, w której pijak tłucze pijaczke, bo ma taki kaprys i nie chce, by pijaczka go opuściła (ile to takich sytuacji było głośnych w kraju)...
Mamy wolny kraj, niewolnictwo w cywilizowanym świecie oficjalnie znieśli jakieś 150 lat temu, więc nie wykorzystywuj Jej jak swoją zabawkę, bo Ty masz taki kaprys...
Znajdź jakiś konkretny i dobry sposób na ubłaganie jej, by Ci przebaczyła mięsorzuty, to przynajmniej dojdziesz do jakiegoś zbliżonego poziomu sprzed niedzieli, tylko trzeba pamiętać, że uraz zawsze zostaje, więc jak byś się nie starał, Ona zawsze będzie miała prawo zachowywać do Ciebie jakiś dystans, by znowu nie oberwać bekonem.
spoiler start
PRV!
spoiler stop
Autor na wasze rady i tak zrobi „ciepłego kloca” więc IMAO nie warto tu już nic pisać (chodź nie powiem czasem zaglądałem tu z ciekawością i szkoda będzie tracić tak fajny wątek, ale trudno).
Czyli jednak wariant drugi.
To jest dobre. Tylko, że piwo wymienię na kawę dostępną w szkole.
Nie wiem jak myśli reszta, ale jak dla mnie to kawa w szkole (jeszcze pewnie z automatu) to średni pomysł. Kawa ok, ale możesz ją gdzieś zaprosić. Po pierwsze kawa lepsza, ale co ważniejsze będziecie mieć więcej czasu na rozmowę. W szkole pogadacie 5 minut, wypije kawe i po frytkach. Nie wiele tym zyskasz.
Niemiły? Może i masz rację, ale o co dokładnie ci chodzi, jak dla wszystkich i jak ma mi przejść?
No z tego co wyczytałem to zachowujesz się jak cham. Jeszcze możnaby zrozumieć takie Twoje zachowanie w stosunku do tych Twoich "kumpli", ale, że ją traktujesz tak samo to już tego pojąć nie mogę. Tym bardziej, że robiłeś to w momentach, kiedy ona starała się być miła dla Ciebie.
Człowiek kulturalny potrafi radzić sobie z uczuciami. Samo z siebie to nie przejdzie. Musisz się częściej zastanawiać co mówisz, zanim to powiesz.
Jedziemy do Gęstochowy [69]
Znowu podoba mi się Twoje podejście do spraw uczuć. Przejechałem się na jednej dziewczynie, i uważam że związek nie zakończony ślubem, jest związkiem dostarczającym więcej nieprzyjemności po zerwaniu, niż sam etap "chodzenia".
Forumowa 5 please.
blood_x
Zainteresuj sie jedna a zobaczysz jak ta druga ucieka Ci przez palce :]
Ale jak ja się mam w jakikolwiek sposób na poważnie zainteresować inną, gdy cały czas myślę o tej?
A czy ja Ci coś nie pisałem o klinowaniu? A ty przypadkiem nie pisałeś, że sobie tego spróbujesz? /facepalm... jak grochem o ścianę. Najlepiej popełnij... a do tego też pewnie nie masz jaj...
MIlka- On nie ma czego klinować.
Trzeba między coś wbić tego klina, on może wbić między oczy. Co najwyżej.
Iiii. Dajcie sobie spokój z tym wątkiem. Też próbowałem coś mu podpowiedzieć, ale kolega Jack najwyraźniej jest uzależniony od widowni dla swoich melodramatycznych popisów :)
I nie wiem dlaczego uparcie twierdzisz, że ona będzie ze mną na 100% nieszczęśliwa. Może jednak będzie inaczej.
Kobiety są różne. Niektóre /w tym np. ja, więc wiem co mówię :)/ uwielbiają psychopatów i czują do nich zwierzęcy pociąg, musi być spełniony tylko jeden warunek - psychopatą trzeba być z klasą. Ty nie masz klasy. Ty masz jedynie obsesję.
Ojojoj, agEncie, Coy ma rację.. Ale w sumie ja też to rozumiem - zawodzą sensowne rady godne dorosłych ludzi, trzeba więc zejść parę poziomów niżej. Podstawówka się nadaje. ;)
jiser
Iiii. Dajcie sobie spokój z tym wątkiem.
Opinia publiczna jest po prostu niezwykle poruszona idiotyzmem całej sprawy. Moim zdaniem to dobrze, że patologiczne postawy, bądź co bądź, spotykają się z krytyką. :)
Kobiety są różne. Niektóre /w tym np. ja, więc wiem co mówię :)/ uwielbiają psychopatów i czują do nich zwierzęcy pociąg, musi być spełniony tylko jeden warunek - psychopatą trzeba być z klasą. Ty nie masz klasy. Ty masz jedynie obsesję.
Hyhyhyhy, dobry tekst :)
<- [50]
Ciekawe czyja to prowokacja.
Wow, ten wątek doczekał się czwartej częsci? :o
[50] - brzmi jak scenariusz polskiego Twilight Saga :D
Ktoś mógłby zrobić jakieś streszczenia kolejnych części, nie chce mi się oglądać wszystkich odcinków.
Ja przyznam szczerze, że z zaciekawieniem przyglądam się rozwojowi akcji, jest to dość zabawne, ale cały czas mam wrażenie że to prowokacja, wątpię aby komuś chciało się naprawdę ciągnąć tego typu wątek przez 4 części i ponad 1000 postów...
Może autor po prostu zbiera materiały do jakiejś pracy dyplomowej z psychologii/socjologii?
Z tą różnicą, że Niekończąca się opowieść ma swój koniec.
wy sie produkujecie, jakies zlote rady gosciowi dajecie, a i tak wszyscy wiedza, ze skonczy sie tym, ze ja zabije, zamieszka z jej cialem w pokoju i bedzie je gwalcil co noc przed snem :D
"nie dam ci zrobic krzywdy, tak bardzo cie kocham... chodz, pora na kapiel, trzeba cie odrobaczyc i wymyc ci oczodoly..."
70% zajebista prowokacja (taka na 10/10)
30% choroba psychiczna i bucostwo
Nie wiem o czym temat ale chyba będzie tu pasować pytanie: Mam pewną przyjaciółkę, którą kocham, ona to wie ale chce być tylko przyjaciółmi a ja tak strasznie lubię się do niej przytulać i być blisko niej... co zrobić by się we mnie rozkochała? :(
badz dla niej chamski, miej najgorsze mysli o twoich kolegach (potencjalni rywale) i nie mow jej o swoim uczuciu
100% efficient
http://www.youtube.com/results?search_query=s%C5%82on+love+forever&aq=f
bo to taki będzie miało finał:)
1. Nigdy nie miała chłopaka (czyli nieco więcej szans)
2. Kocha się w jednym (wiem kto mi zagraża)
3. Nie umiem być chamski... jestem zbyt miły i troskliwy. Nie jestem typem dresa, który... a no tak zapomniałem że dla takich ludzi jak ja nie ma miejsca....
Masz rację, nie ma dla ciebie miejsca. Wszyscy jesteśmy typami dresa i jednostki takie jak ty sa utylizowane.
2. Kocha się w jednym (wiem kto mi zagraża)
no to juz wiesz, co masz robic, trzeba wyeliminowac konkurencje...
Nie wiem o czym temat ale chyba będzie tu pasować pytanie: Mam pewną przyjaciółkę, którą kocham, ona to wie ale chce być tylko przyjaciółmi a ja tak strasznie lubię się do niej przytulać i być blisko niej... co zrobić by się we mnie rozkochała? :(
skoncz 15 lat
Bezimienny07pl - tak to jest, jak się nie czyta całego wątku ;PP problem wyjścia z friend zone już poruszaliśmy w poprzedniej części ;) Tu mały tutorial na dobry początek:
http://www.youtube.com/watch?v=iadUzmV9vCM
O, czwarta czesc. Nie wiedzialem, ze to sie dalej ciagnie. No ale niedlugo bohaterowie rozjada sie na rozne uczelnie i 'uczucie' sie skonczy.
Myślicie, że nie żyje? W takim momencie? Cholera, zaczynałem się wkręcać w tę historię.
[66]
Boskijaro, po pierwsze gratulacje.
Po drugie fajnie widzieć że jednak komuś też się udaje. Niekoniecznie poprzez chamski podryw :D
Swoją drogą NIE bawiąc się w podryw, NIE bawiąc się w nie wiadomo co udało mi się związać z naprawdę fantastyczną kobietą. To, że mamy kompletnie odmienne doświadczenia życiowe i charaktery, o dziwo, okazało się bonusem. Co też daje do myślenia :]
MajkelFPS
Teraz kiedy dziewczyna się spłoszyła wyzywa ją od szmat.
Widzę kolego, że masz spore problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Gdy pisałem tamtego posta, to działałem pod wpływem impulsu, byłem mega wkurwiony. Tobie się nigdy się czegoś takiego nie przydarzyło? No właśnie.
Zenedon
sorrow jack --> Jeśli nie jesteś szczęśliwy sam ze sobą, to nigdy nie uszczęśliwisz drugiej osoby. Daruj sobie to użalanie i weź się za siebie zanim zaczniesz się brać za innych.
Umiem uszczęśliwić innych, uwierz mi. Ogólnie rzecz biorąc, to znam się na ludziach i łatwo mi wydedukować co ich uszczęśliwi. A gdy byłbym już z tą dziewczyną, to na pewno nie byłbym smutny.
mineral
Jeżeli ją kochasz, to chcesz dla niej jak najlepiej. A jeżeli chcesz dla niej jak najlepiej, to daj jej żyć i nie zawracaj jej głowy. Nie bądź egocentrycznym chujem "bo mi się należy". ONA SIĘ TOBIE NIE NALEŻY! Chuj z Twoim szczęściem, jeżeli Twoje szczęście ma unieszczęśliwiać innych.
Pamiętam, że gdzieś tutaj pisałem, że jestem złym człowiekiem. I to jest szczera prawda. Mam w czterech literach innych ludzi i ich szczęście. Jeśli nie odbieram im ich godności, to mogą mnie pocałować. Zależy mi tylko na niej, nigdy nic do nikogo nie czułem, dopóki nie spotkałem jej. Jak już wcześniej pisałem, zależy mi na jej szczęściu, bardzo. Ale dlaczego sam miałbym nie spróbować uszczęśliwić siebie?
blood_x
ale moze jakas druga mysli o Tobie a Ty ignorujesz Ja bo niechcesz tego zauwazyc?
Nawet jeżeli? Ja nie chcę być w związku tylko dlatego, żeby w nim być. Ja chcę być z nią. A jeśli jakaś ma mnie na oku, to pewnie się znamy, co raczej nie zachęca do takiego powiedzmy skoku w bok, przygody na miesiąc itp. itd.
Milka^_^
Ale jak ja się mam w jakikolwiek sposób na poważnie zainteresować inną, gdy cały czas myślę o tej?
A czy ja Ci coś nie pisałem o klinowaniu? A ty przypadkiem nie pisałeś, że sobie tego spróbujesz? /facepalm... jak grochem o ścianę. Najlepiej popełnij... a do tego też pewnie nie masz jaj...
Spróbować podchodzić za jakąś dziewczyną, to nie spróbować być z dziewczyną. Poromansować z nieznajomą dziewczyna - ok. Ale ta moja odpowiedz dotyczyła rady zainteresowania się inną, a zapomnieniu o tej. Twoja natomiast rada była taka, by pochodzić z inną, żeby zdobyć doświadczenie i zyskać na pewności siebie.
A w piątek przyszedł i kolega, i ona. I znowu to samo. Ona cieszy się na wszystko co on zrobi. Nawet jak by normalnie komuś innemu powiedziała, żeby przestał, to w jego przypadku tylko się cieszy. Już nawet nie mam sił, by to obserwować. Pożegnanie, nasza grupka ma iść w jedną stronę, ona się odłącza i idzie w stronę swojego domu. Pożegnała się z dziewczynami i przyszedł moment, w którym żegna się z chłopakami. Mówi cześć, ale z tym bucem to oczywiście musiała się inaczej pożegnać. Jak to opisać? Ruszali końcówkami palców i się nimi dotykali, mam nadzieje, że wiecie o co chodzi. Ona oczywiście nie mogła powstrzymać radości. Potem odeszła, ani się ze mną nie pożegnała, ani na mnie nie spojrzała, jednym słowem nic.
Na początku dnia, gdy byliśmy w grupie, to powiedziała, że mam się do niej nie odzywać. No więc przeprosiłem i wszystko wróciło do normy. Ale nie mogłem się przemóc, by ją zaprosić na tą pieprzoną kawę. Dlaczego? Bo już widziałem jak się nim cieszy, znowu wpadłem w ten przygnębiający stan, w którym nie mam na nic ochotę, żadnej energii, żadnej motywacji, nic. Melancholia pełną gębą.
No i tylko się utwierdziłem w tym, że kolega to rzeczywiście buc. Podczas, dy inni ponownie zaczęli skakać wokół mnie, że co ci się dzieje, on nie zwracał na mnie żadnej uwagi. W sumie to się nie dziwię. Ale gdy pod koniec dnia dojechaliśmy na przystanek, to miało miejsce wydarzenie, które sobie zapamiętam. On siedział z tyłu, ja z przodu. Znowu nie miałem ochoty z nim wracać, więc ponownie kupiłem bilet na następny przystanek. Ja siedzę, głowa oparta na szybie, on wstaje, idzie do drzwi, gdy mnie mija palcem wskazującym pstryka w mój nos jednocześnie uśmiechając się w taki szyderczy sposób. Jakby chciał mi powiedzieć, że to ja tu jestem panem, ty psem, jesteś nikim.
sorrow jack
po pierwsze szkoda ze nie opisujesz chronologicznie, ale tam...
1. dobrze ze przeprosiłeś, jeśli Ona zaczęła z Tobą rozmawiać "wszystko wróciło do normy", to bardzo dobrze.
2. jak mówiłem wcześniej, po takich zajściach Ona może mieć do Ciebie uraz, nie dziwię się, czemu śmieszy Ją zachowanie kolegi-buca, a nie Ciebie. Ty zrobiłeś swoje w niedzielę, Ona jeszcze musi to przetrawić (oczywiście zakładając optymistyczną wersję, że otworzy się na Ciebie, bo jeśli okaże się że optymistyczna wersja nie działa, to znaczy że w sumie się przeprosiliście, ale Ona ma do Ciebie taki uraz, że Święte Boże nie pomoże).
3. Nie zastanawiałeś się, dlaczego kolega-buc jest taki a nie inny w stosunku do Ciebie? Chociazby poprzez zajścia niedzielne? Gdy oblałeś go pomyjami poprzez Koleżankę? wątpię, by Ta ukryła w sobie całą wiadomość, którą Jej dostarczyłeś, zwłaszcza, że w większości dotyczyła jego...
jestes przegrany, kolezko, i bardzo dobrze, bo tacy jak ty nie powinni miec dostepu do mozliwosci reprodukcji
Widzę kolego, że masz spore problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Gdy pisałem tamtego posta, to działałem pod wpływem impulsu, byłem mega wkurwiony. Tobie się nigdy się czegoś takiego nie przydarzyło? No właśnie.
Nie. Szacunek do ludzi nie powinien być uzależniony od emocji. Dobrze, jeśli by przeczytała te kilka wtrąceń na jej temat.
Dam sobie rękę uciąć, że ona o Tobie nie pisnęła nawet najmniejszego złego słowa. Emocje to jedno, a kultura i szacunek do ludzi to drugie.
Nigdy nie powiedziałem o swojej byłej dziewczynie/koleżance złego słowa. Nigdy. Teraz może jeszcze tego nie wiesz, ale kiedy ze sobą zerwiecie będziesz znów pluł jadem. Już to widać.
Nie dziwię się jej, że nie chce się wiązać z osobą która ma problemy z własną psychiką.
Pożegnała się z dziewczynami i przyszedł moment, w którym żegna się z chłopakami. Mówi cześć, ale z tym bucem to oczywiście musiała się inaczej pożegnać. Jak to opisać? Ruszali końcówkami palców i się nimi dotykali, mam nadzieje, że wiecie o co chodzi. Ona oczywiście nie mogła powstrzymać radości. Potem odeszła, ani się ze mną nie pożegnała, ani na mnie nie spojrzała, jednym słowem nic.
No i tylko się utwierdziłem w tym, że kolega to rzeczywiście buc. Podczas, dy inni ponownie zaczęli skakać wokół mnie, że co ci się dzieje, on nie zwracał na mnie żadnej uwagi.
I bardzo dobrze się dziewczyna zachowała. Na jej miejscu też nie zadawałbym się z frajerem, który kopie dołki pod swoimi kumplami dla jednej dupy. Poza tym, czytając Twoje opisy sytuacji to jesteś porażką życia towarzyskiego. Potrafisz wszystko rozpieprzyć. Chłopaki nie mają w nawyku głaskać i pytać "co się stało" swoich rówieśników. Rozpieprzasz atmosferę w paczce przyjaciół, kopiesz dołki pod kumplami tylko po to, żeby dziewczyna CI w najlepszym przypadku wysłała link mp3 do oceny.
Jesteś żałosny, uczucia na poziomie ameby. Dno. Mam nadzieje że ta dziewczyna Ci podrzuci szpadelek, żebyś mógł spaść niżej- chociaż nie wiem czy się da. Mam nadzieję, że zwiąże się z tym "bucem" i na Twoich oczach będą tworzyć zgraną i śliczną parę.
Btw- przez 4 części nie wrzuciłeś zdjęcia? pierwszy raz na GOL'u?
[edit] 4fumowa piąteczka please Bullzeye_NEO.
przeczytalem Twoje watki i odnosze wrazenie, ze jestes zakochany w samej idei milosci, oddania, poswiecenia, ofiarowania komus szczescia. z braku laku Twoja psychika zwiesila sie na tej dziewczynie, i uwazasz ja za milosc swojego zycia - co jest bzdura, bo kompletnie jej nie znasz. i masz zerowe doswiadczenie w kontaktach z plcia przeciwna. ona chce jego, on ją, wiec co Ty tu jeszcze robisz? znajdz sobie swoja dziewczyne, zapewniam Cie ze pojdzie latwiej, niz myslisz. i moze rozpoczniesz cos, co bedzie faktyczna interakcja miedzy chlopakiem i dziewczyna, a nie toną analiz, domyslow, prob, wstydu, rozczarowania, wyrzutow, wybuchow. zazdrosci.
wez pod uwage to, ze moze chcialbys dac jej szczescie i moze bylbys w stanie, ale to jest szczescie, ktore to Ty chcesz jej dac. ona moze chciec szczescia zupelnie innego. ba, jestem pewny, ze ona ma zupelnie inne potrzeby i priorytety. chcesz dowod? buja sie z tamtym, a nie z Toba. ona chce tego, co daje jej on (abstrahujac kompletnie od tego, jakie sa to potrzeby), pojmij to. on juz jej to daje, ona to od niego bierze, w jego oczach jestes najwiekszym wrogiem, a w jej pizda, ktora sie w niej podkochuje. jezeli juz mialbym sie pokusic o jakies domysly w Twoim stylu, to podejrzewam, ze ona jemu o Tobie mowi wlasnie to, co ja o Tobie pisze. pewnie zaprzeczysz - wobec tego skumaj w koncu, ze te Twoje golowe wypracowania to taki sam bezsens, jak moje zalozenia na Twoj temat. nic nie wnoszace, nic nie zmieniajace bzdury, urojenia, podejrzenia.
zrozum to wszystko i przede wszystkim nie szukaj porad w sieci, tylko zyj. praktyka czyni mistrza. Twoje dywagacje to tylko puste slowa, ktore nigdy nie stana sie rzeczywistoscia, jesli dalej bedziesz prowadzil swoje zycie w stylu: co by bylo, gdyby? jak mam sie zachowac? czemu ona woli jego? co to kurwa za roznica, fakt jest faktem wiec tylko tracisz czas zastanawiajac sie nad tym. przeciez nie bedziesz sie dla niej zmienial w niego do kwadratu, zeby tylko na Ciebie spojrzala, sam mowiles, ze ten koles to placek. wiec rusz dupe i zrob cos dla siebie. odpowiednia dziewczyne znajdziesz po drodze. i szukaj, szukaj, szukaj jej... ale w realu, a nie w sieci.
powtorze jeszcze raz: jezeli chodzi o dziewczyny, doswiadczenie w obcowaniu z nimi to fundament. jesli znasz ich jezyk, sposob zachowania, nawyki, tendencje, uroki i wady, znasz je same. sprobuj z inna. zaczniesz myslec, zaczniesz dzialac, zaczniesz zdobywac doswiadczenie na tym polu, zaczniesz powoli zapominac o tamtej. i nie mow mi, ze to jest ta jedyna, bo pekne ze smiechu. zwiazek to kompromisy, dotarcie sie, poznanie sie nawzajem i tym podobne pierdoly. powtarzam nie mow mi ze to ta jedyna bo zzygam sie na laptopa.
przesledzilem Twoja historie i z tego, co piszesz wynika, ze ta dziewczyna ma Cie gleboko w dupie, a Tobie sie wydaje, ze juz jestes u plotu, juz witasz sie z gąską. haha... nie wyobrazasz sobie nawet, jak dluga droge musialbys pokonac, zeby choc odrobine zblizyc sie do jej psychiki, byc z nia blizej, zaczac rozumiec jej przyzwyczajenia i tok myslenia.
powtorze po raz trzeci i ostatni: odpusc sobie z nia, sprobuj z inna, ale nic na sile. a jezeli zaraz mi powiesz ze sie wstydzisz, albo cos, wbij sobie do glowy jedna prosta zasade: NO PAIN, NO GAIN. powodzenia:)
Przykro mi... Koles buc widocznie jest bucem ale zczail co sie dzieje i ma satysfakcje z swojej wygranej a Twojej przegranej. A ta dziewczyna widocznie jest w nim zauroczona, czy moze nawet zakochana... Musisz sie jakos z tym pogodzic, ale ze nie bedzie to latwe to masz pewne jak w banku. Witaj w zyciu :)
:P
IMO [119] tłumaczy cały problem. Nie ma sensu ciągnięcia tego dalej.
sorrow jack - jesteś na straconej pozycji, nie ma nadzieji.
Przecież to jest oczywiste. Laski z charakterem lubią buców i "złych chłopców", a nie rozmazgajonych Hamletów. :)
Yoszi, jak Ty dorosłeś! ^^
Megera_ -> nie zawsze i niekoniecznie ;) za to ludzie bez klasy, cóż...
Obawiam się, że autorowi wątku potrzebne jest jakieś tąpnięcie. Kopniak w cztery litery, odgryzienie jaj przez Japonkę albo coś takiego skoro łagodna perswazja najwyraźniej nie działa.
Niezależnie od tego - masa pracy nad sobą i ćwiczenia samokontroli. Walka z buractwem też byłaby niezłym rozwiązaniem.
Nie mam za dużo czasu, wątku będę może jeszcze około 1, więc wtedy odpiszę.
Jutro jest poniedziałek i zastanawiam się co przyniesie ten dzień. Macie jakieś rady, cokolwiek?
tradycyjnie:
zachowuj emocje, spokój, bez agresji...
staraj się nie być natrętnym, stopniowo, po mału, bez żadnych gwałtownych ruchów, a nikomu nic sie nie stanie
Coy2K -> powtarzane 1000 razy jest prawdą
[132] A daj spokoj, az mi przykro go czytac. Jestem starszy od bohatera watku, nie mam [juz] takich wewnetrznych problemow jak on i wlasciwie jedyny moj problem to niska ilosc kontaktow miedzyludzkich oraz niska umiejetnosc poznawania nowych ludzi [w sensie "lapanie okazji" aby kogos poznac, z samym etapem poznawania nie radze sobie gorzej niz przecietny czlowiek] ale jak tak go czytam widze siebie z przed paru lat w krzywym zwierciadle. I niestety doskonale widze ze Sorrow Jack NIE jest na dobrej drodze aby sie "naprawic". Przykra sprawa, ogladac kogos kto popelnia bardzo podobne bledy jak moje i brnie w slepa uliczke w ktora tez brnalem.
"A gdy byłbym już z tą dziewczyną, to na pewno nie byłbym smutny."
http://www.imdb.com/title/tt0760311/
Bohaterowi tego filmu tez sie tak zdawalo.
Uczciwie mówiąc mi też przykro czytać przypominam sobie siebie sprzed lat parunastu. Podobne analizowanie, podobna nieumiejętność nawiązywania relacji czy odezwania się, tyle że może mniej agresji czy buractwa ale mimo wszystko...
Pocieszam się że być może z wiekiem mu przejdzie, tak jak mi przeszło - jeśli chodzi o kontakty z płcią przeciwną czy ludźmi w ogóle to w bardzo niewielkim stopniu przypominam siebie sprzed lat.
Dlatego powtarzam to, co powtarzam i piszę to, co piszę i reaguję nerwowo na analizowanie w nieskończoność bo to ślepa uliczka. Kompletnie ślepa.
"Pocieszam się że być może z wiekiem mu przejdzie, tak jak mi przeszło - jeśli chodzi o kontakty z płcią przeciwną czy ludźmi w ogóle to w bardzo niewielkim stopniu przypominam siebie sprzed lat."
A moge zapytac jak to zrobiles? To dla mnie wazne, bo mimo iz "wewnetrznie" jestem naprawiony i z potencjalem, to ciezko mi wyjsc ze swojej izolacji i zlapac siec kontaktow.
"A gdy byłbym już z tą dziewczyną, to na pewno nie byłbym smutny."
A pomyslales ze myslac i funckcjonujac w ten sposob przerzucasz na nia odpowiedzialnosc za Twoje szczescie? To bardzo duze obciazenie i cos mocno odrzucajacego. Tylko TY jestes odpowiedzialny za siebie, za to czy jestes szczesliwy, nie ona. Twoje myslenie jest przykladem wykretactwa - tak naprawde odwlekasz decyzje, uzalezniasz sie od jakis rzeczy zewnetrznych. Skoncz z tym bo poza cierpieniem do niczego to nie prowadzi.
Dryf Wiatrów Zachodnich --> czemu mam nie pomóc? Chętnie pomogę :)
Złożyło się na to kilka przyczyn.
Po pierwsze, trochę uwierzyłem w siebie. Stwierdziłem że może nie jestem najpiękniejszy, ale też nie jest z tym tak znowu tragicznie. Po drugie może nie jestem straszliwie bogaty ale to samo można powiedzieć o całej masie ludzi w moim wieku. Po trzecie może nie robię zawrotnej kariery w korporacji, nie mam aplikacji czy doktoratu przed trzydziestką ale bez przesady, parę rzeczy w życiu dałem radę zrobić.
Po drugie - z wiarą w siebie przyszła większa swoboda a ta przerodziła się w łatwość nawiązywania kontaktów. Nie wyjdzie? Trudno, spróbujemy z inną. Do tego doszło uświadomienie sobie swoich słabych stron i swoich mocnych stron. Wiele można zyskać swobodną rozmową, poczuciem humoru czy zwracaniem uwagi na ludzi, ba, entuzjastyczne reagowanie na widok nowej osoby może od razu dać ci parę punktów na początek.
Kolejna sprawa to na przykład kultura osobista czy to coś co określa się mianem klasy. Można się tego nauczyć podobnie jak pewne nawyki a potem to procentuje bo nie brak kobiet które zwracają uwagę na to jak się zachowujesz.
Oczywiście, nie każdą kobietę oczarujesz rozmową, nie każda zwróci uwagę na to ze o Niej pamiętasz i tak dalej i tak dalej. Powiedzmy sobie jednak jasno - kobiety są bardzo różne więc nie ma co się tym przejmować. Są i takie, które polecą jeno na portfel czy samochód ;)
Ogólnie powiedziałbym że działa taki łańcuszek: Pewność siebie -> swoboda - > kultura, łatwość nawiązania kontaktów -> doświadczenie w nawiązywaniu kontaktów -> win :)
W powyższym nie zaszkodzi też rozwinięcie własnych zainteresowań, jakiejś pasji która sprawi że możesz stać się dodatkowo interesujący.
Dość powiedzieć że w wyniku powyższych działań ( a także rozwinięciu nowej pasji jaką stała się dla mnie fotografia ) jestem obecnie z kobietą o której w innych realiach nawet nie śmiałbym marzyć. Niejako po drodze sieć kontaktów międzyludzkich rozwinęła się u mnie tak, że aż strach mówić :D
Mnie się udało, Tobie też może się udać.
PS Tylko pamiętaj, że cały ten proces nie nastąpił w ciągu jednego dnia ani nawet roku. Tu trzeba trochę czasu, wiary w siebie no i ważne żeby się nie załamywać :)
Wlasnie, ja tez bym chetnie przeczytal czy byla w szkole, co robila, co tam u kolegi-buca...
weź te wszystkie wątki jakoś ładnie opraw i ogarnij i wydaj książkę :D
fajnie się to czyta :D
Dryf - to ciezko mi wyjsc ze swojej izolacji i zlapac siec kontaktow.
hah, to ty jestes w takim razie 100% przeciwieństwo mnie, ja jestem elementem całkowicie aspołecznym, nie chce kontaktów ani przyjaciół, od jakiś kilku lat tak się zachowuje i sprawia mi to przyjemność.
zacząłem traktowac ludzi jak tylko ludzi, jak patrzę na dziewczyny to nic nie czuję tylko obrzydzenie jakieś, lecz nie we względzie płciowym lecz do wszystkich ludzi czuję właśnie coś w rodzaju obrzydzenia, nie wiem co się ze mną stało przez ostatnie lata.
jak pomyślę że miałbym powiedziec do kogoś kocham cię,lub być w jakiś sposób zależny od drugiego człowieka to aż mnie ściska, brzydzi mnie po prostu.Nie potrafię odczuwac pozytywnych uczuć w stosunku do innych ludzi, prócz rodziny i co dziwne i nienormalne jestem z tego zadowolony. I nie mam takich problemów jak autor wątku.
W ogóle wg.mnie największą głupota człowieka jest uzależnianie się psychiczne od innych ludzi.
Teraz to nawet normalnej muzyki nie moge dłużej niż parę minut posłuchać, ciągnie mnie do metalu i to tego najbardziej ,,szatanskiego" itp.
JdG --> To nie głupota, tylko niektórzy mają taką a nie inną osobowość i do normalnego funkcjonowania potrzebują innych, bliskich ludzi.
Hayabusa - po przeczytaniu tego co napisales widze ze nie jest ze mna zle.
"Po pierwsze, trochę uwierzyłem w siebie."
Poczucie wlasnej wartosci i pewnosc siebie wyglada u mnie duzo lepiej niz pare lat temu, moze nie idealnie ale pracuje nad tym. No i nie mam juz w sobie przekonania ze sa rzeczy na ktore nie "zasluguje".
"Do tego doszło uświadomienie sobie swoich słabych stron i swoich mocnych stron."
Wady i zalety swoje tez znam, co wiecej doskonale wiem na jakie cechy danych osob reaguje pozytywnie a ktorych scierpiec nie moge i nic na to nie poradze.
"Kolejna sprawa to na przykład kultura osobista czy to coś co określa się mianem klasy."
Swoboda, klasa - no.. chyba nie jest zle, jak juz dojdzie to jakiegos kontaktu z druga osoba radze sobie [pomijajac faze absolutnie poczatkowa w przypadku jak kogos wogole nie znam i nie ma w otoczeniu kogos znajomego] co najmniej przecietnie.
Jedyny problem polega na tym ze nie bardzo wiem jak doprowadzac do kontaktu z nowymi ludzmi, jak lapac okazje. Jestem raczej zamkniety w sobie, rzadko zdarza mi sie wypelznac z domu w celu innym niz na uczelnie. Jak to wygladalo u Ciebie - po prostu zaczales wiecej gadac z ludzmi i z czasem krag znajomych sie rozszerzyl czy musiales podjac badziej "drastyczne" kroki typu zapisanie sie do jakiegos kolka ludzi ktorych laczy jakas pasja albo cos w tym guscie? ;)
Jedziemy do Gęstochowy:
"hah, to ty jestes w takim razie 100% przeciwieństwo mnie, ja jestem elementem całkowicie aspołecznym, nie chce kontaktów ani przyjaciół, od jakiś kilku lat tak się zachowuje i sprawia mi to przyjemność."
Rozumiem o czym piszesz. Kiedys myslalem zupelnie jak Ty, dopiero z czasem samotnosc i izolacja z cechy pozadanej stala sie problemem ktory mi ciazy. Mysle ze po prostu z czasem "pogodzilem sie" z soba, zaakceptowalem pewne rzeczy w efekcie czego czulem sie lepiej bedac tym kim jestem co zaowocowalo wieksza energia do kontaktow.
Oczywiscie nie mowie ze w Twoim przypadku jest tak jak w moim, u Ciebie powod takiego a nie innego zachowania moze byc zupelnie inny.
"zacząłem traktowac ludzi jak tylko ludzi, jak patrzę na dziewczyny to nic nie czuję tylko obrzydzenie jakieś, lecz nie we względzie płciowym lecz do wszystkich ludzi czuję właśnie coś w rodzaju obrzydzenia, nie wiem co się ze mną stało przez ostatnie lata."
Co do obrzydzenia - wiekszosc ludzi wydaje mi sie istotami z innej planety z ktorymi nie umiem komunikowac sie w sposob "naturalny", jedynie moge wyuczyc sie ich jezyka. Rozwiazanie? Wyszukanie tych nielicznych osob z ktorymi udaje mi sie zlapac wyzszy poziom porozumienia.
Zabrzmi to pewnie kompletnie niedorzecznie, ale jak pierwszy raz w zyciu natrafilem na taka naturalnie dopasowana osobe bylem w duzym szoku ze komunikacja z kims moze byc tak latwa i "normalna".
"W ogóle wg.mnie największą głupota człowieka jest uzależnianie się psychiczne od innych ludzi."
Oczywiscie. Glupota jest uzaleznianie sie od czynnikow zewnetrznych, budowanie poczucia wlasnej wartosci na tym jak inni nas odbieraja. Co nie oznacza ze z kontaktu z innymi nie mozna czerpac duzej przyjemnosci albo stworzyc bliska emocjonalnie relacje. To kwestia odpowiedniego podejscia i dopasowania sie.
spoiler start
"Teraz to nawet normalnej muzyki nie moge dłużej niż parę minut posłuchać, ciągnie mnie do metalu i to tego najbardziej ,,szatanskiego" itp."
Tez mialem okres bycia kinderszatanista ;)
spoiler stop
Dryf Wiatrów Zachodnich --> był czas kiedy sądziłem że ze mną jest źle i w ogóle tragedia. Okazało się to nieprawdą, po prostu trzeba sobie uświadomić choćby to, że człowiek się zmienia i przy odrobinie starań może zmienić się we właściwym kierunku.
Muszę powiedzieć, że impulsem który trochę pomógł się przełamać czy wyjść z cienia było znalezienie grupy ludzi o podobnych zainteresowaniach ( literatura fantasy ). Od tamtej pory przebyłem długą drogę ale to tam po raz pierwszy poczułem się pewniej i zacząłem łatwiej nawiązywać znajomości.
W tej chwili, z obecnej perspektywy tamte lata wspominam z nostalgią ;)
spoiler start
Kindersatanista.... lol, ale to się często spotyka
spoiler stop
[141]
kim chcesz zostac w zyciu? oczywiscie musisz wybrac taka prace, w ktorej nie bedziesz musial miec jakiegokolwiek kontaktu z ludzmi. grabarz by sie nadal chyba
Grabarz też ma z ludźmi do czynienia. Wychodzi mi na to że jedyna opcja to wyjechać do UK albo Irlandii i zostać latarnikiem na jakimś totalnym , absolutnym zadupiu. No jeszcze ewentualnie hodowca reniferów gdzieś za kręgiem polarnym w Skandynawii.
Przy okazji: gdzie jest autor wątku? Zapowiadał relacje...
Nje ma opjerdalanja sja!
Trza ruszyć na siłownja i pompujcje!
Taka pompa tu idzje!
W takim razie ja też dodam coś od siebie :)
Dryf Wiatrów Zachodnich - Właściwie nie tak dawno temu byłem w podobnym stanie jak Ty :). Też miałem problemy z nawiązywaniem nowych kontaktów, choć tak samo jak Ty, gdy już kogoś poznałem to nie było problemów, aby się dogadać.
Aktualnie sam się czesto sobie dziwię jak bardzo pod tym względem się zmieniłem. Jedyne co pozostało bez zmian to sytuacja, kiedy jestem w towarzystwie wielu osób, które znają się nawzajem, ale ja nikogo nie znam. Wtedy jednak ciężko jest mi się przebić. Poza tym wyjątkiem muszę powiedzieć, że na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy (jakieś pół roku) poznałem mnóstwo nowych ludzi i co za tym idzie mam więcej kontaktów.
Na mój "postęp" złożyło się przede wszystkim pójście na studia i poznanie nowych ludzi (nie omieszkam się pochwalić, że na roku mam jakieś 90 dziewczyn :P ).
Jeżeli miałbym Ci coś radzić to z pewnością kluczem jest jak już wcześniej hayabusa wspomniał pewność siebie, kultura i poczucie humoru. Podejrzewam, że z dwoma ostatnimi nie masz problemu, więc pozostaje jedynie praca nad pewnością siebie. Są różne sposoby i na pewno Ci się uda :).
Rzecz ostatnia i prawie najważniejsza to : łap każdą okazję! . Wcześniej nie raz mi się zdarzało, że jak gdzieś miałem wyjść to się nie chciało albo coś. Teraz jak ktoś gdzieś zaprasza (na piwo czy na imprezę, ogólnie gdziekolwiek) to raczej nie odmawiam. Przez to zacieśniam stosunki z danymi osobami, a do tego bardzo często poznaję kogoś nowego.
Mam nadzieję, że ciut pomogłem :)
mi najszybciej wychodzi poznawanie osób w grupie, kiedy w grupie są nieznane mi ludki i znane mi ludki, a nieznane mi ludki znają znanych mi ludków, wtedy jakby poprzez pośrednictwo znanych mi ludków poznaje nieznanych mi ludków :D
Bullzeye, hayabusa - o na biegun to bym z chęcią pojechał, a grabarzem bym został z chęcią, kocham takie klimaty, mrok, ciemność, upiorność, kto wie może kiedyś się na to zdecyduje.
współcześni ludzie to wg. mnie słabiacy którzy nie doceniają siebie, żyją tylko innymi, popełniają samobójstwa z braku miłości itp. dla mnie tacy ludzie są zerem.
Coy2K
idź spać o ludzkiej godzinie to może się nie spóźnisz znowu na lekcje
Mi w ciągu tygodnia wystarczą 3, 4 godziny snu. Później w weekendy sobie odrabiam śpiąc po 12. Może i nie zdrowo, ale się już przyzwyczaiłem. Zresztą rzadko kiedy zdarzyło się ostatnio, żebym przynajmniej w jednym dniu się porządnie nie wyspał.
_agEnt_
Weź, jack, nie rób z nas pajaców.
[zdziwiona mina]?
Dryf Wiatrów Zachodnich
A pomyslales ze myslac i funckcjonujac w ten sposob przerzucasz na nia odpowiedzialnosc za Twoje szczescie? To bardzo duze obciazenie i cos mocno odrzucajacego. Tylko TY jestes odpowiedzialny za siebie, za to czy jestes szczesliwy, nie ona. Twoje myslenie jest przykladem wykretactwa - tak naprawde odwlekasz decyzje, uzalezniasz sie od jakis rzeczy zewnetrznych. Skoncz z tym bo poza cierpieniem do niczego to nie prowadzi.
Chciałbym, żeby tak było, naprawdę. Ale wiarę w to, że jestem panem swego losu, że mogę decydować o własnym szczęściu, że to ja jestem za nie całkowicie odpowiedzialny, to już dawno porzuciłem. Tak naprawdę to moje samopoczucie w takiej samej mierze zależy jak i ode mnie, tak i od ludzi mnie otaczających. Mogę grać, że tak nie jest, udawać niezależnego, pewnego, stojącego na swoim, ale to i tak będą tylko pozory. Uwierz mi, myślałem nad tym naprawdę długo i potrzeba by argumentów wielkości Jowisza, by zmienić moje zdanie.
Jedziemy do Gęstochowy
wg. mnie słabiacy którzy nie doceniają siebie, żyją tylko innymi, popełniają samobójstwa z braku miłości itp. dla mnie tacy ludzie są zerem.
Równie dobrze ty możesz być zerem w oczach tych ludzi. A podczas gdy oni mają swoich bliskich, ty jesteś sam.
A jeśli chodzi o mnie, o Dziewczynę i o tego drugiego - buca - to niestety (a może stety?) nie miały miejsca żadne ważniejsze i znaczące momenty. Cały tydzień trwał w sielankowym wręcz nastroju. Ten drugi chyba zmienił lekko podejście. Albo zaczęło go gryźć sumienie, albo zjada go własna pewność siebie. W każdym razie powrócił do swojego poprzedniego względem mnie nastawienia. Tj. nie zachowuje się już jak ostatni skur***yn. Nadal się do siebie prawie w ogóle nie odzywamy, czasami tylko on się do mnie zwróci w jakiejś mało ważnej sprawie. Nie ma mowy o jakichś kłótniach, przepychankach czy tym bardziej bójkach (przynajmniej na razie), oboje należymy do zdecydowanie podobnych rodzai ludzi, więc mniej więcej wiem czego się spodziewać. Chociaż i tego nie jestem już całkiem pewny. Idąc sobie raz do sklepu w nocy zauważyłem kątem oka, że ten specjalnie stoi za autem tak, żeby nie doszło do naszego spotkania. Co jak co, ale myślałem, ze miedzy nami dwoma to ja jestem tą strachliwszą i niepewną siebie stroną. Nie powiem, ucieszyło mnie to.
W każdym razie pewnym jest to, że oboje kochamy się w tej samej dziewczynie. Co do tego, to nie mam żadnych wątpliwości. I oboje też staramy się na swoje sposoby ją zdobyć. Co gorsza, cała klasa zdaje się już wiedzieć, że coś do Niej czuję przez co mam ochotę czasami chwycić krzesło i zdzielić wszystkich po łbach. Dziwne jak bardzo cenię sobie intymność moich własnych uczuć i myśli. Czy jednak byłbym w stanie się przed Nią otworzyć? Cały czas powtarzam sobie, że tak, że to ona jest moją drugą połówką, moim dopełnieniem, wszystkim czego w życiu potrzebuję, ale czy nie jest tak, jak część z was pisała? Że cała ta "miłość" to tylko pretekst do moich podróży wewnątrz mnie samego? Sam się już naprawdę pogubiłem i czekam z niecierpliwością na koniec tej historii. Jak on będzie wyglądał? Kto zwycięży - ja, on czy może pojawi się ten trzeci? Jak będą wyglądały nasze stosunki, gdy to on lub ja będę w związku z Tą dziewczyną? Czy gdy nie wyjdzie żadnemu z nas, to się pogodzimy? Mówiąc szczerze, to podczas tych "podchodów" to... powiedzmy, że "dojrzałem" niesamowicie i jestem pewien, że to koleżeństwo byłbym w stanie zmienić w piękną i głęboką przyjaźń :)
Śmiesznie to wszystko brzmi, ale gdy nie ma jej w pobliżu to zaczynam nabierać ogromnego dystansu do całej sytuacji, ale gdy ona już gdzieś w tym pobliżu jest, to poślady spięte na maksa i ani mi się śni, żeby mrugnąć. Bo jeszcze czegoś nie zobaczę, coś przeoczę. Naprawdę, trudno mi się na czym innym skupić, jak nie na obserwowaniu Jej. Czasami w szkole nawet uśmiecham się pod nosem do siebie, gdy wyobrażam sobie jak ja i ten drugi musimy wyglądać, gdy tak jak jakieś sępy zawsze gdzieś krążymy w pobliżu zawsze gotowi, by dać nura i coś zagadać.
Dziwnie gadam, ale się nie dziwcie, jestem po dwóch piwach, więc humorek dopisuje, a i nawet udało mi się za niską cenę dzisiaj zdobyć pakiet świetnych filmów, więc dzień naprawdę OK.
Skończymy w końcu już z tymi spekulacjami i przejdźmy do faktów. Mowa chyba o poniedziałku teraz będzie. Wracaliśmy wszyscy (bez buca) ze szkoły, grupka kilkunastu nastolatków dość głośno ze sobą konwersujących w drodze do domu. Ja oczywiście rozmawiam z Nią, bo jakby inaczej :) Żartujemy sobie, śmiejemy się, jest fajnie. Nie zagłębiając się w szczegóły powiem, że rozmowa była o innej koleżance z innej klasy, która rozpowiadała, że Ta dziewczyna się puszcza z pierwszym lepszym. Oczywiście obrzuciliśmy ją przysłowiowym gównem za jej plecami i zaczęliśmy sobie z całej sytuacji żartować, w pewnym momencie ja patrząc się cały czas w przód i będąc lekko w przodzie (szliśmy przez fatalnie odśnieżony kawałek chodnika, mniej więcej obok siebie, tyle, że ja byłem te 5 cm do przodu i ona się wspierała ręką o moje ramię) walnąłem coś takiego: skoro jesteś taka łatwa, to się chyba z tobą umówię. Nie zdawałem sobie wagi z wypowiedzianych słów w trakcie ich mówienia, ale już sekundę po w pełni zdałem sobie z tego sprawę. Ona też. Momentalnie obróciła głowę i na mnie spojrzała. Nie wiem czy dobrze zrobiłem, ale uznałem w danym momencie, że najlepiej będzie jeśli nic nie zrobię i to, co powiedziałem zostanie uznane za kontynuację poprzednich żartów, więc szedłem przed siebie, dalej patrząc się prosto i nic nie mówiąc. I tego troszkę żałuję, bo oprócz tego, że obróciła głowę w moją stronę z prędkością światła, to nie zdołałem niczego więcej dostrzec. Zakłopotanie, pozytywne zaskoczenie? Nigdy się nie dowiem. Żałuję.
Ogólnie w ciągu tego tygodnia trochę się bardziej z Tą dziewczyną do siebie zbliżyłem. Że tak powiem nadrabiam do kolegi. Nadal reaguje zdecydowanie radośniej na jego obecność i osobę, ale ja mu jeszcze pokażę. Przykład: buc utrwalił sobie nawyk wpieprzania się w rozmowę pomiędzy mną a Nią i w pewien sposób odbierania mi mojej zdobyczy. Zawsze mu się powodziło, ale w mglisty czwartkowy poranek, gdy wszyscy czekaliśmy na pierwszą lekcję, a ja sobie miło z Nią rozmawiałem (podobno jestem świetnym słuchaczem (mógłbym zrymować i zrobić kiepski, niesmaczny żart, ale sobie daruję)) on cały czas próbował się wjebać, a ona go tak pięknie odganiała i to nie w jakiś żartobliwy sposób, że poczekaj, zaraz skończę to porozmawiamy, ale że daj mi w końcu spokój, ja tu rozmawiam do kurwy nędzy. Tyle, że w ugrzecznionej wersji, wiecie, trzeba czytać pomiędzy wierszami.
Skoro jestem już przy temacie rozmów. Nie wiem jak, ale kompletnie się przy Niej gubię i nie wiem co powiedzieć. To jest serio irytujące. Podczas, gdy mogę się zmusić i jakoś gadać przez dwie godziny z każdą inną dziewczyną czy chłopakiem z klasy, to z Nią po pięciu minutach nie wiem już co powiedzieć. Jakieś rady? Chodzenie z listą tematów na rozmowy w kieszeni chyba nie jest opcją. To jest na razie rzecz z którą się muszę uporać jak najszybciej. Czuję, że niedługo wejdę na jakiś następny poziom znajomości czy coś takiego. Potrzebuję tylko się w tym lekko podszkolić. Prawdę mówiąc to pobrałem sobie parę poradników na randki itp. itp., więc mam nadzieję, że po dzisiejszej wieczornej lekturze jutro do szkoły pójdzie całkiem nowy człowiek :)
Kończąc chciałem tylko powiedzieć, że mimo tego, że ten post jest raczej radosny, to moje samopoczucie wcale takie nie jest. No, nie przez większość czasu. Dalej króluje melancholia. W każdym razie dalej cenię sobie wszelkie rady, więc jeśli kogoś oświeciło, to dalej nadstawiam uszy na wszelkie wskazówki, rady czy krytykę.
Miałem coś jeszcze dzisiaj opisać, ale za cholerę sobie nie mogę przypomnieć co :) Normalnie jakbym opisywał codziennie, to by się coś na każdy dzień znalazło, ale wszystko mniej więcej streściłem w słowach mówiących o ty, że się z Tą dziewczyną po prostu do siebie bardziej zbliżyłem. Na zakończenie dodam jeszcze, że buc się nie odzywa do tej byłej, która często z nami przebywa, więc on często gdzieś odfruwa, bo widać, że chłopak nie lubi niezręcznych sytuacji. Ja natomiast uwielbiam. Nie wiem czy jestem aż tak bardzo aspołeczny, ale rzadko kiedy czuję się skrępowany w taki sposób.
skoro jesteś taka łatwa, to się chyba z tobą umówię.
bo gdy rzucasz przynętę nigdy nie wiesz, ....
odnośnie tematów, to na bieżąco, to co widzisz, co myślisz o byle czym, dajesz po prostu swoje odczucia i takie tam, ni ma skrępowania, wszystko na luzie. nie ma sensu kombinować sztucznej lisy tematów, bo to może tylko pogrążyć (np. gdy Mr. buc się zorientuje, rzuci plotę, że nie umiesz gadać, tylko masz kartkę z tematami - co byłoby całkowitą porażką)
SJ --> no i plus dla Ciebie, nie poddajesz sie, walczysz, malymi krokami do przodu :-) Przeciez jestes lepszy od buca, nie? Dziewczyny to dziwne stworzenia ale kto wie, moze to w koncu do niej dotrze, zauwazy to i doceni. Jestescie w takim wieku ze niczego nie mozna byc pewnym.
To już nawet trylogia nie jest, jeszcze trochę i całe życie na Golu opisze :D
Skończ Pan, bo cipka z Pana, że do dziewczyny nie możesz podejść. I ty nazywasz się facetem?? buhahahahaha.
Brak mi słów, aby wyzbywac się prywatności dla opini internautów.
Weź się w garść i czekaj, a miłość sama Cię znajdzie (tak było w moim przypadku)
Sorrow Jack:
"Czy jednak byłbym w stanie się przed Nią otworzyć? Cały czas powtarzam sobie, że tak, że to ona jest moją drugą połówką, moim dopełnieniem, wszystkim czego w życiu potrzebuję, ale czy nie jest tak, jak część z was pisała? Że cała ta "miłość" to tylko pretekst do moich podróży wewnątrz mnie samego? Sam się już naprawdę pogubiłem i czekam z niecierpliwością na koniec tej historii."
Inaczej piszac - BARDZO chcesz byc szczesliwy, czuc sie lepiej, znalezc swoja nisze ekologiczna i uczynic swoje zycie lepszym. Uczyniles ta dziewczyne takim "trofeum" ktorego zdobycie powinno dac Ci szczescie, ale nachodza Cie watpliwosci czy Ci sie uda. Ewentualnie, czy artefakt zadziala.
Teraz dwie rzeczy ode mnie:
- Nie odrzucaj calkiem tego co pisalem ze tylko Ty jestes odpowiedzialny za swoje szczescie. Teraz to do Ciebie nie przemawia ale kto wie czy za jakis czas nie zacznie, wiec nie zapominaj o tym.
- Kiedys, kiedy myslalem podobnie jak Ty, pewna znajoma powiedziala mi ze balaby sie kogos kto uzaleznia od niej poczucie wlasnej wartosci i swoje samopoczucie. Wtedy tego nie rozumialem, teraz - wiem to co pisalem wczesniej, ze uzaleznianie sie od kogos do niczego nie prowadzi. Glownie zle sie to konczy dla uzaleznionego, ale taka relacja jest tez meczaca dla "celu" :) Szczegolnie jesli "celowi" zacznie zalezec. Jakbys sie czul majac bliska osobe ktora obserwuje kazdy Twoj ruch i musisz sie bardzo pilnowac aby nie zrobic czegos co ja zrani, ponadto - ciagle sie zastanawiac czy aby jednak nie robisz czegos co ja bardzo boli tylko o tym nie mowi?
"I tego troszkę żałuję, bo oprócz tego, że obróciła głowę w moją stronę z prędkością światła, to nie zdołałem niczego więcej dostrzec. Zakłopotanie, pozytywne zaskoczenie? Nigdy się nie dowiem. Żałuję."
+
"Skoro jestem już przy temacie rozmów. Nie wiem jak, ale kompletnie się przy Niej gubię i nie wiem co powiedzieć. To jest serio irytujące. Podczas, gdy mogę się zmusić i jakoś gadać przez dwie godziny z każdą inną dziewczyną czy chłopakiem z klasy, to z Nią po pięciu minutach nie wiem już co powiedzieć."
Zdradze Ci pewien sekret - tworzenie bliskiej relacji NIE ma nic wspolnego ze stresem co powiedziec, analizowaniem jak dana osoba spojrzala, mysleniem pieciokrotnie nad kazdym wypowiedzianym slowem. Przechodzilem to samo co Ty, pamietam ten stres, napiecie aby tylko pokazac sie z jak najlepszej strony... Z perspektywy czasu moge Ci powiedziec ze niezaleznie jak sie ukladala relacja nie umialem dluzej zachowac spokoju - zawsze w koncu pojawial sie jakis "szczegol" ktory napedzal moje chore analizowanie i znowu pojawialo sie to napiecie aby dobrze sie zaprezentowac...
spoiler start
Tylko nie mysl ze Cie namawiam abys przestal myslec - samo analizowanie nie jest niczym zlym, o ile jest skierowane w odpowiednia strone i nie wystepuje w ilosci patologicznej.
spoiler stop
Ale, podsumowujac - naprawde nie wiem jak Ci pomoc skoro na chwile obecna jak sam przyznajesz odrzucasz koncepcje ze to Ty decydujesz o swoim szczesciu a widac jak na dloni ze to Twoje uzaleznienie od bodzcow zewnetrznych wydawanych przez innych ludzi jest najprawdopodobniej jedyna przyczyna Twoich problemow. To wszystko co piszesz od czterech watkow - to tylko i wylacznie przykrywka, otoczka, bo czy tego chcesz czy nie, Twoj sposob odbierania swiata wplywa na to jak sie czujesz.
Pisze "najprawdopodobniej" bo nie mozna wykluczyc ze masz jakies zaburzenie osobowosci, moze depresyjne [dystymia], moze osobowosc zalezna. Jak z tym lekarzem, idziesz w koncu?
Dryf [136] [159] --> Dokładnie to co pisałem wcześniej. Uzależnienie szczęścia od czynników zewnętrznych to tylko kierowanie ostrzy prosto w siebie. To droga dla emocjonalnych masochistów. I tak jak piszesz, nikt nie chce żeby na niego spadał taki ciężar, nikt normalny nie chce być niczyim dręczycielem, który byle pierdółką może sprawić ból. Nikt nie lubi też być stawianym przed ultimatum - bądź ze mną albo oglądaj mój ból.
Jedziemy do Gęstochowy --> Widzę, że mamy podobnie. Z tym, że ja nie czuję obrzydzenia do ludzi, raczej obojętność. Nie przejmuję się i nie zwracam uwagi na tych, których nie znam, ludzie na ulicy to dla mnie powiedzmy - wory z mięsem. Nie znoszę też przebywania w tłumie. Za to garstka znajomych, którą mam to osoby, które na prawdę bardzo cenię. Nie liczy się ilość, a jakość. Czasem jednak mój umysł potrzebuje pełnej izolacji, kiedy to wyjeżdżam gdzieś w teren, gdzie nie będę przez jakiś czas musiał oglądać żadnej istoty ludzkiej i mógł w spokoju sobie porozmyślać. Odkąd skupiłem się na sobie, polubiłem siebie i w pełni zaakceptowałem, a także uniezależniłem od innych jestem znacznie spokojniejszą osobą. Tylko nie odczytywać tego jako egoizm czy apatię. Jestem otwarty dla ludzi, staram się ich rozumieć, wczuć w nich i pomagam gdy tego potrzebują i oczekują, ale po prostu nie szukam ich towarzystwa i niezbyt łatwo nawiązuję bliskie relacje.
sorrow jack --> "Równie dobrze ty możesz być zerem w oczach tych ludzi. A podczas gdy oni mają swoich bliskich, ty jesteś sam." Rozwijając z nawiązaniem do wcześniejszej wypowiedzi.
Równie dobrze ty możesz być zerem w oczach tych ludzi, ale za to silnym, szczęśliwym, radosnym i żywym. A podczas gdy oni mają swoich bliskich, zostawiają ich w tęsknocie i żalu, bo uzależnili swoje szczęście od jednostki i odrzuceni leżą sześć stóp pod ziemią nieczuli na tych, dla których mieli znaczenie.
Jedziemy do Gęstochowy może wyraził to w chłodny i surowy sposób, ale tak jest. Osoby uzależniające szczęście od jednostkowych czynników zewnętrznych pozostają często ślepi na osoby, dla których mają realne znaczenie i to dopiero jest szczytem egoizmu, bo:
1 - Obarcza się jednostki swoim nieszczęściem o czym wyżej już było pisane i dba jedynie o swoje uczucia, nie przejmując się tym, co czuje jednostka, podczas gdy powinno dać się jej żyć swoim życiem.
2 - W przypływie braku opanowania wyżywa się na osobach zarówno bliskich jak i postronnych. Zależy na kogo akurat padnie.
2 - Olewa się wszystkich pozostałych na rzecz jednostki. Rodzina, przyjaciele i ktokolwiek dla kogo ma się znaczenie nie mogą patrzeć na to cierpienie, a gdy dochodzi do samobójstwa to egoizm przeżywa swój szczyt.
Jednym słowem - trzeba nauczyć się radzić sobie ze swoimi emocjami, bo wtedy zamiast nas, cierpi nasze otoczenie, ale cierpiący skupiony na sobie zwykle tego nie dostrzega. Dlatego jeśli sam nie dajesz rady i to jakieś zaburzenie wymagające pomocy lekarza to warto w końcu go odwiedzić.
Co do tego, że rozmowy ci nie idą to powiedziałbym, że po prostu jesteś lepszym słuchaczem niż rozmówcą, jak i ja, i że potrzebujesz kogoś kto lubi mówić i być wysłuchanym i ciągnąć za język niż oczekiwać rozpoczęcia tematu, ale skoro z innymi nie masz problemu, to może po prostu z innymi masz więcej wspólnego niż z nią, ale na nią się uparłeś. Z tamtymi czujesz się swobodnie, a ta po prostu przyciąga cię zarazem budząc w tobie niepokój. Może tamte interesują te same tematy co ciebie, a jej nie. Jeśli tak, to nie ma sensu. Wymuszane rozmowy mają swój kres i wcześniej czy później nastąpi moment ciszy. A jak mój przyjaciel mówi - jak nie mamy o czym gadać, to nie mamy po co z sobą być, bo większość życia to rozmowa ;)
sorrow jack>>Jeśli chcesz ją zdobyć to umów się z nią wreszcie. Nie ma na co czekać , szczególnie że masz konkurencje. Ty jesteś facetem i to Ty musisz wyjść z inicjatywą.Co do rozmów , to z ludźmi można naprawdę o wszystkim rozmawiać wystarczy chcieć(zresztą piszesz że z innymi potrafisz rozmawiać). Po prostu musisz się wyluzować. Przykładowe tematy: Twoje/Jej zainteresowania, Twoje/Jej ulubione filmy/muzyka/książki , ciekawe miejsca w których była itd. Ogólnie jak rozmawiasz z kimś to możesz rozmawiać tak tylko żeby zabić czas albo po to by się czegoś dowiedzieć o drugiej osobie(w końcu chcesz ją lepiej poznać, tak?)/samemu opowiedzieć coś o sobie.
MOD --> Nie o wszystkim. Jeśli kogoś interesują same tematy, o których nie masz pojęcia lub cię nie interesują i nie masz nic do powiedzenia w związku z nimi, a na dodatek preferuje kompletnie odmienne poglądy na wiele rzeczy to rozmawiać się nie da. Nie ma punktu zaczepienia i tyle. Sam miałem do czynienia z wieloma osobami, których potrafiłem co najwyżej słuchać lub zamienić kilka zdań i koniec ze względu na to że jedyne interesujące tematy dla jednej strony, są nieatrakcyjne dla drugiej. I może tu tak jest też. Jest zauroczenie, ale jak przychodzi do rozmowy to okazuje się że nie bardzo jest o czym mówić.
Myślałem że ta telenowela umrze śmiercią naturalną ale co chwilę ją ktoś reanimuje.
Jedziemy do Gęstochowy
hah, to ty jestes w takim razie 100% przeciwieństwo mnie, ja jestem elementem całkowicie aspołecznym, nie chce kontaktów ani przyjaciół, od jakiś kilku lat tak się zachowuje i sprawia mi to przyjemność.
Nie wierzę w to. Nie na darmo się mówi, że człowiek to zwierzę stadne. Ja również jestem samotnikiem i nie potrzebuję zbyt dużego kontaktu z ludźmi, ale jednak czasami mi go brakuje.
zacząłem traktowac ludzi jak tylko ludzi, .....do wszystkich ludzi czuję właśnie coś w rodzaju obrzydzenia, nie wiem co się ze mną stało przez ostatnie lata.
Miałem podobnie, ale nie jest to zdrowe podejście. Radziłbym rozkminić przyczynę. U mnie głównym czynnikiem było przeszłość, rozczarowanie oraz skrywana nienawiść.
W ogóle wg.mnie największą głupota człowieka jest uzależnianie się psychiczne od innych ludzi.
Tutaj zgadzam się z tobą w 100%. Jedno z najczęstszych uzależnień, a paradoksalnie najrzadziej się o nim mówi.
Radziłbym rozkminić przyczynę. U mnie głównym czynnikiem było przeszłość, rozczarowanie oraz skrywana nienawiść.
o sobie moge napisać to samo...przyczyną wg. mnie może być ( raczej na pewno jest) to że w podstawówce i gimnazjum byłem wyśmiewany przez kolegów i nie tylko z powodu mojego zeza.Znienawidziłem ludzi, ci którzy nie doświadczyli jako dzieci, takich traumatycznych przeżyć, nie żyli w ciągłym strachu, i nie chcieli umrzeć, nie wiedzą co takie sytuacje czynią z mózgiem człowieka.To zostaje na całe życie,nie da się już nigdy od tego uciec.
stałem się przez to wszystko aspołeczny, i nabawiłem się czegoś w rodzaju ADHD - to jest trzesę się i kołysze, bujam gdy siedzę np. na krześle, musze stukać o coś, poruszać rekoma bo nie wytrzymam chwili bez ruchu.O 3 miesięcznym napadzie schizofrenii nawet nie wspomnę.Często także dostaje ataków nieuzasadnionej paniki, to jest czuje jakbym miał zemdleć i serca wali jak oszalałe.Co najdziwniejsze co jakiś czas mam takie coś że cały czas się uśmiecham, nie to że jestem wesoły, po prostu uśmiech nie schodzi mi z twarzy, jak z kimś rozmawiam, nawet o sprawach typu pogrzeby itp.nie moge nad tym zapanować.
ale poza tym umiem się dogadac z ludźmi ale tego nie chcę, stałem się odważny i samodzielny, nie potrzebujący nikogo do życia.więc coś na plus wyszło.
Co najdziwniejsze co jakiś czas mam takie coś że cały czas się uśmiecham, nie to że jestem wesoły, po prostu uśmiech nie schodzi mi z twarzy, jak z kimś rozmawiam, nawet o sprawach typu pogrzeby itp.nie moge nad tym zapanować.
Całkowicie Cię rozumiem, też to mam
Jedziemy do Gęstochowy
stałem się przez to wszystko aspołeczny, i nabawiłem się czegoś w rodzaju ADHD - to jest trzesę się i kołysze, bujam gdy siedzę np. na krześle, musze stukać o coś, poruszać rekoma bo nie wytrzymam chwili bez ruchu.O 3 miesięcznym napadzie schizofrenii nawet nie wspomnę.Często także dostaje ataków nieuzasadnionej paniki, to jest czuje jakbym miał zemdleć i serca wali jak oszalałe.
Bierzesz jakieś leki? Jeśli nie to, może złagodziłyby a nawet usunęły objawy.W dodatku zastanowiłbym się nad jakąś terapią, jeśli przyczyny twojego stanu są podłoża psychicznego..
Co najdziwniejsze co jakiś czas mam takie coś że cały czas się uśmiecham, nie to że jestem wesoły, po prostu uśmiech nie schodzi mi z twarzy, jak z kimś rozmawiam, nawet o sprawach typu pogrzeby itp.nie moge nad tym zapanować.
Nie jestem psychologiem, ale strzelam, że to są skutki gromadzenia w sobie emocji - w tym wypadku chyba pozytywnych (musisz sam to wiedzieć).
W tym problem, że człowiek przypomina trochę gorący kocioł, jeśli raz na jakiś czas nie dasz upust swoim emocjom (zarówno pozytywnym jak i negatywnym) to zaczynają się niekontrolowane wybuchy. W moim wypadku była to głównie agresja...
Jedziemy do Gęstochowy
Nie mialem az takich problemow jak Ty, ale tez kiedys myslalem ze to co pamietam bedzie na mnie wplywalo przez cale zycie, ze nigdy nie uwolnie sie od tego. Z czasem zaleczylem rany i zaczalem myslec - jakim prawem cos co mnie rani ma utrudniac moje funkcjonowanie na codzien? Czy koniecznie musze budowac swoja tozsamosc, filozofie zyciowa na negatywnych wspomnieniach?
Nie bylo latwo sie zmienic, ale skutki byly naprawde dobre. Nie zaluje.
Byles u lekarza? Leki moga Ci naprawde pomoc.
W tym problem, że człowiek przypomina trochę gorący kocioł, jeśli raz na jakiś czas nie dasz upust swoim emocjom (zarówno pozytywnym jak i negatywnym) to zaczynają się niekontrolowane wybuchy. W moim wypadku była to głównie agresja...
Ja nie mam z tym problemów. Rzadko do czegoś podchodzę z emocjami więc nie ma się co gromadzić. Czasem jedynie wiem. że coś powinno mnie cieszyć czy smucić ale tego nie czuję. A jeśli już jakieś emocje się pojawiają, to nigdy nie są silne i bardzo rzadko negatywne.
Naprawdę nie mam czasu, więc czytanie postów zostawię sobie na później i odpowiem tylko na pytanie agEnt'a.
_agEnt_
Jack, żyjesz? Jak sytuacja?
Żyję, a sytuacja ma się kiepsko. W przedostatni dzień przed feriami złapał mnie zły nastrój i chodziłem dość mocno przygnębiony. Jako, że było nas w szkole bardzo mało (mówię o swojej klasie), to Ta dziewczyna dość często pytała się mnie o to, co się ze mną dzieje. I o ile nie powiedziałbym jej wprost, że jestem w niej nieszczęśliwie zakochany, to mógłbym jakoś może "zagaić" rozmowę, która może by do czegoś doprowadziła. Ale oczywiście inna koleżanka musiała sobie postanowić nie opuszczać Tej dziewczyny na krok. Głupia wciskająca swój wścibski nos w każdą możliwą sytuację kur&#a! Nawet gdy już miałem nadzieję i gdy Ta dziewczyna wyłaniała się nagle zza rogu i siadała obok mnie, to ta druga musiała się przyjebać zanim Ta zdążyła się w ogóle nawet odezwać.
A to pogarszało moje samopoczucie. Miałem przeogromną ochotę się do kogoś odezwać, podzielić tym, co czuję. Wybór padł na bystrooką. Pierwszy raz w życiu się przed kimś otworzyłem. Dziwne uczucie, ale już przynajmniej mam z kim o tym porozmawiać. I rozmawiałem w ten dzień i w następny - ostatni przed feriami. Niby dobrze, tak? Ale nie. Gdy już byliśmy po szkole i mieliśmy przed sobą potencjalnie dwa tygodnie żadnego kontaktu, to zamiast pożegnania od Tej dziewczyny usłyszałem coś mniej więcej w stylu: dlaczego się mam z tobą żegnać skoro mnie i tą wścibską zdzirę olewałeś. Tyle. Mogłem tylko obserwować jak się oddala. Co dziwne przez cały dzień nie dawała żadnych oznak jakiejkolwiek urazy do mnie. Dopiero gdy nadszedł moment pożegnania się, to mi wyskoczyła z tym tekstem. A pół minuty wcześniej się ze mną śmiała.
Pozostaje mi tylko czekać na koniec ferii. No i w następnym tygodniu robię sobie wycieczkę do psychologa. Nie, że już jestem umówiony na wizytę, po prostu nie chcę takich rzeczy załatwiać przez telefon. Przyjadę, zobaczę, wybiorę i dopiero umówię się na wizytę.
jesteś chory, lecz się nie u psychologa tylko u psychiatry.
Jeśli ktoś ci tu polecał psychologa to tylko przez grzeczność, bo z tonu twoich wypowiedzi zaczyna wychodzić jakiś psychopata
[174]
zgadzam się. jeden kolega jest skur... bo robi to na co tobie brakuje jaj, druga jest szmatą bo chodzi z koleżanką. tylko czekać na reportaż o strzelaninie w szkole...
Nie rozumiem o co wam chodzi? W tym temacie staram się być tak szczery jak to tylko możliwe. A swoje uczucia staram się opisywać tak, by były one jak najbardziej bliskie temu, co rzeczywiście miało miejsce. Mam rozumieć, że wy o wszystkich myślicie jak o czekoladowych mikołajach? Pisze tak, byście mieli jak najlepszy podgląd na sytuację.
A koleżanka wścibska aż nadto jest. I nie wmówicie mi, że takie osoby się określa w superlatywach, bo tak nie jest. Takie osoby są nielubiane i założę się, że jeśli spotkaliście taką osobę w swoim życiu, to myśleliście o niej tak samo. I już mi nawet nie chodzi o to, że zwęszyła, że może się stać coś wartego uwagi, i że cały czas chodziła za koleżanką, ale już bardziej o to, że gdy już się przemogłem i otworzyłem przed inną koleżanką, to ta akurat przypadkiem musiała powolutku, ukradkiem usiąść pięć kroków obok. Naprawdę miałem jej już dość, a z koleżanką poszliśmy gdzie indziej.
Ale jeśli już mówicie o zabijaniu, to wiedzcie, że "hejterzy" z tego wątku na na samym początku mojej listy :P
I jeszcze jedno, nie uogólniajcie sytuacji tak, jak to adrem zrobił, bo takie coś strasznie zmienia obraz sytuacji.
Lol, typ księżniczki.
Jesteś jej kolegą, nie powinna więc strzelać focha o to że ją olałeś - nie masz wobec niej żadnych zobowiązań. To tak jakbym ja obraził się na koleżankę za to że gadała głównie z moim znajomym a nie ze mną. Czy takie zachowanie byłoby kretyńskie? Oczywiście że tak.
Chłopie, unikaj jak ognia - chyba że chciałbyś słuchać pretensji o to że nie spełniłeś jej każdej zachcianki. Miej trochę honoru, nie pozwól sobą pomiatać. Nie chce pożegnania? W porządku - niech spada, zachowaj resztki godności: nie chodź za nią jak pies.
Umów się do jasnej cholery z inną koleżanką w celach koleżeńskich - to polepszy Ci humor, to co odpierniczasz to najgorsze z możliwych wyjść - siedzisz sam w domu i rozmyślasz nad swoją niedolą. Wyjdź wreszcie do ludzi.
jeśli nie rozumiesz w czym problem to jest z tobą gorzej niż się mogłoby z początku wydawać.
adrem nie uogólnia. Może przez te ataki psychozy masz też zaniki pamięci, dlatego wejdź sobie dla przypomnienia w archiwum swoich wypowiedzi, gdy to jeszcze nie tak dawno obiekt swoich uczuć określałeś mianem egocentrycznej szmaty, a jej koleżankę (wścibską czy nie, to nie istotne) - kurwą.
Wnioski wyciągnij sam...a nie czekaj, pewnie znowu poprosisz o to użytkowników forum.
Powiem tylko, że dawno przestałem czytać posty tych, którzy silą się na jakieś złote rady, bo są jeszcze bardziej żałośni od Ciebie. Nie wiem czy nie widzą czy też nie chcą widzieć, że tobie i tak nic nie pomoże... poza jakąś izolatką i kępą włosów wybranki żebyś mógł codziennie wdychać jej zapach ;)
j-bobo
(np. gdy Mr. buc się zorientuje, rzuci plotę, że nie umiesz gadać, tylko masz kartkę z tematami - co byłoby całkowitą porażką)
Z tą kartką to była tak trochę ironicznie :)
paściak - mam taką nadzieję.
Gefreiter
Skończ Pan, bo cipka z Pana, że do dziewczyny nie możesz podejść. I ty nazywasz się facetem?? buhahahahaha.
Brak mi słów, aby wyzbywac się prywatności dla opini internautów.
Podejść mogę, ba, robię to bardzo często, więc facetem się chyba mogę nazwać. I czym się różnią internauci od psychologa? Oba podmioty są dla mnie tak samo obce.
Weź się w garść i czekaj, a miłość sama Cię znajdzie (tak było w moim przypadku)
Wolę nie ryzykować i działać, fakt, robię bardzo małe kroczki, ale to zawsze jest coś
HUtH
Oj, ciekawe jak będziesz to wszystko wspominał za parędziesiąt lat :)
http://www.youtube.com/watch?v=eVF6J34FdXU
Amadeusz - chciałbym ją sobie odpuścić, ale po prostu nie mogę. Ona jest dla mnie chodzącym ideałem. Zdaję sobie sprawę z tego, że ma wady, nawet je dostrzegam, ale nie przeszkadzają mi aż tak bardzo. Raz nawet zdarzyło mi się nazwać jej zapędy do kierowania wszystkimi i wszystkim słodkimi. A z tym umówieniem się z inną dziewczyną w celach koleżeńskich, to dobry pomysł. Chyba spróbuję.
Coy2K
adrem nie uogólnia. Może przez te ataki psychozy masz też zaniki pamięci, dlatego wejdź sobie dla przypomnienia w archiwum swoich wypowiedzi, gdy to jeszcze nie tak dawno obiekt swoich uczuć określałeś mianem egocentrycznej szmaty, a jej koleżankę (wścibską czy nie, to nie istotne) - kurwą.
Określiłem ją tak i bardzo dobrze o tym pamiętam. Nie muszę patrzeć do archiwum, by sobie o tym przypominać. I nadal nie widzę w tym nic dziwnego. Byłem zły i powiedziałem to, co myślałem. Ty nigdy się z nikim nie kłóciłeś, nikogo nie obsypywałeś przekleństwami i nie życzyłeś nikomu źle? Nie rób z siebie takiego świętoszka. Tą dziewczynę zresztą później przeprosiłem i ona przeprosiny przyjęła. A to że inną nazwałem kurwą nic nie znaczy. Nie lubię jej i tyle, a że w moim słowniku są cztery, może pięć przekleństw, to akurat to na k padło na nią.
Patrząc dzisiaj na kalendarz zorientowałem się, że walentynki wypadają w poniedziałek, czyli w pierwszy dzień po feriach. Macie jakieś pomysły? To jest świetna okazja, żeby jakoś zabłysnąć, nie chciałbym jej zmarnować. Ale nic nie przychodzi mi do głowy. Najlepiej, żeby to było subtelne, może nawet niecodzienne. Nie wiem. Będę nad tym myślał, mam nadzieję, że mi ktoś z tym pomoże.
Chłopie, o jakim tu działaniu mowa? Ja działania żadnego nie widzę, poza jakimiś niekontrolowanymi odruchami.
Przeczytaj UWAŻNIE to co napisała Coy2K. Najlepiej więcej niż raz.
Hayabusa - pokaż mi, o który fragment, której wypowiedzi ci chodzi, bo ja nadal nie rozumiem. Niekontrolowane odruchy? Że się wściekłem i troszkę chamsko odszczeknąłem? Ludzie mówią gorsze rzeczy na nauczycieli, gdy ci zapytają nieprzygotowaną osobą albo sprawiają jakieś problemy próbującemu zdać semestr.
Nie tłumacz swojego głupiego zachowania tym, że inni też się głupio zachowują.
napisała Coy2K
hi there, miriam
Patrząc dzisiaj na kalendarz zorientowałem się, że walentynki wypadają w poniedziałek, czyli w pierwszy dzień po feriach. Macie jakieś pomysły? To jest świetna okazja, żeby jakoś zabłysnąć
polecam samospalenie
Z całym szacunkiem, ale w poprzednich kilku Twoich dłuższych postach przedstawiasz sytuacje w ktorych ludzie dzialają na Ciebie jak płachta na byka. Wystarczy tylko, że przysłowiowo "krzywo spojrzą", a Ty już obrót o 180 stopni i kill frenzy mode on...
j-bobo
Z całym szacunkiem, ale w poprzednich kilku Twoich dłuższych postach przedstawiasz sytuacje w ktorych ludzie dzialają na Ciebie jak płachta na byka. Wystarczy tylko, że przysłowiowo "krzywo spojrzą", a Ty już obrót o 180 stopni i kill frenzy mode on...
O żadnym "kill frenzy mode" nie ma mowy. Mam wielu znajomych, ale to są tylko znajomi. Tak już mam, że nie przyzwyczajam się do ludzi tak łatwo jak inni, więc zwyczajne odwrócenie się od nich nie jest dla mnie żadnym problemem. W moich relacjach między ludzkich nie ma ani jednego stałego punktu, kogoś na kogo zawsze mógłbym liczyć, komu zawsze mógłbym się zwierzyć i kogoś, kto otrzymał by ode mnie dokładnie to samo. Zerwanie jakichkolwiek kontaktów z kimkolwiek to dla mnie nic wielkiego, ale o żadnej przemocy nie ma mowy, za bardzo szanuję swoją i cudzą godność, by wyżywać się na kimkolwiek.
Wracając do tematu, naprawdę nikt nie ma żadnego pomysłu na prezent walentynkowy? Albo jakąś "akcję"? Głupio byłoby nie wykorzystać szansy jaką daje dzień zakochanych. Wiem, że większość z was ma już mnie dość, ale co wam szkodzi napisać coś w przerwie od opierdalania się w pracy :) A połowa z młodszej części forum ma obecnie ferie, nikt nawet sobie nie chce chociażby posta nabić?
nie chodziło mi o przemoc fizyczną, tylko o agresję słowną, obrzucanie mięsem bądź zwykłe bicie piany
[189] smutne, ale wiele na to wskazuje, że prawdziwe...
W moich relacjach między ludzkich nie ma ani jednego stałego punktu, kogoś na kogo zawsze mógłbym liczyć, komu zawsze mógłbym się zwierzyć i kogoś, kto otrzymał by ode mnie dokładnie to samo.
To masz koszmarnie przejebane. Może zamiast szukać dupy ogarnij się i znajdź sobie w końcu znajomych? Bo to pewnie nie przypadek że nie masz nikogo na kim mógłbyś polegać?
Najlepszym prezentem od ciebie byłoby zakupić kartkę, napisać piękne życzenia, a do tego bukiet pięknych kwiatów. Następnie spotykasz się ze swoją boginią na przykład na korytarzu szkolnym. W wyciągnietych rękach trzymasz walentynkowe gadżety. Kiedy ona wystawi dłonie, aby je przyjąć, gwałtownie odsuwasz je od niej, kwiaty rzucasz na ziemię, skaczesz po nich doszczętnie je nieszcząc, jednocześnie rękoma drzesz kartkę. Wszystko wyrzucasz do kosza i z obrażoną miną udajesz się w swoją stronę.
Okazywanie uczuć dziewczynom by sorrow jack.
<<< [189]
zapomniałeś żeby w momencie skakania po kwiatach dodał "masz tu kurwo swoje kwiatki"
zapomnieliscie dodac, ze soundtrackiem to tego powinien byc karramba - pocaluj mnie w dupe :D
j-bobo
nie chodziło mi o przemoc fizyczną, tylko o agresję słowną, obrzucanie mięsem bądź zwykłe bicie piany
Tu już jest mowa bardziej o grzeczności. Jeśli ktoś na nią zasługuje, to ją dostanie. Powszechnie panujące przekonania, że zawsze się powinno być grzecznym jest według mnie błędnym, w pewnych sytuacjach po prostu powinno się być niegrzecznym, niektóre sytuacje tego wymagają. Inna sprawa, że ja mam często odmienne od reszty zdanie nt. tego co grzeczne jest, a co nie. Nic na to nie poradzę, taki już jestem. A te przezwiska, których używałem w poprzednich postach, zostały wypowiedziane w moich myślach, ja ich przecież nie rzuciłem danym osobom w twarz.
Dycu
To masz koszmarnie przejebane. Może zamiast szukać dupy ogarnij się i znajdź sobie w końcu znajomych? Bo to pewnie nie przypadek że nie masz nikogo na kim mógłbyś polegać?
Znajomych mam i to pęczki. Problem w tym, że nikogo nie mógłbym nazwać przyjacielem. Nie chodzi o to, że nikt mnie nie lubi. Jest wielu ludzi, którzy się o mnie troszczą itp. itd. Problem w tym, że mam bardzo wygórowane wymagania jeśli chodzi o ludzi i osoba, z którą nawiążę jakieś bliższe kontakty musi być kimś naprawdę wyjątkowym. Osobą, która była najbliższa osiągnięcia tego statusu był kolega-buc, ale on jest już przeszłością. Mam nadzieję, że się sprawa jakoś rozwinie między mną a tą koleżanką, z którą rozmawiałem, i której się tak jakby zwierzyłem ostatnio. Nic poza tym.
Lookash
Najlepszym prezentem od ciebie byłoby zakupić kartkę, napisać piękne życzenia, a do tego bukiet pięknych kwiatów. Następnie spotykasz się ze swoją boginią na przykład na korytarzu szkolnym. W wyciągnietych rękach trzymasz walentynkowe gadżety. Kiedy ona wystawi dłonie, aby je przyjąć, gwałtownie odsuwasz je od niej, kwiaty rzucasz na ziemię, skaczesz po nich doszczętnie je nieszcząc, jednocześnie rękoma drzesz kartkę. Wszystko wyrzucasz do kosza i z obrażoną miną udajesz się w swoją stronę.
Sam przyznaję, że się uśmieszek zawitał na mojej twarzy, gdy czytałem ten post. Uśmieszek i zdumienie. Wiele osób tutaj krytykowało mnie za to, co tutaj piszę, z różnych powodów, a ja zawsze tłumaczyłem, że chcę abyście zrozumieli jak ja to widzę, jak myślę. I nie wiem na czym się opiera wypowiedź Lookash'a, ale autentycznie zostałem zaskoczony tym, co napisał. A to dlatego, że sam rozmyślając o tym, co mógłbym kupić tej dziewczynie na walentynki, przyszła mi do głowy oklepana chyba do granic możliwości płyta jej ulubionego zespołu. I pierwsza myśl jaka mi potem przyszła, to poczekanie aż będziemy - ja i ona - w odpowiednim miejscu, wyjęcie albumu, jakaś miła gadka z uśmiechem na ustach, wyciągnięcie płyty do niej, i gdy on wyciąga ręce po płytę, wyrzucenie jej do kosza obok.
Jestem naprawdę zaskoczony. I nie zrozumcie mnie źle, nigdy bym tak nie zrobił, szalony nie jestem. Wiem, że to by w pewien sposób zraniło tą dziewczynę, a ja ją naprawdę kocham. Nic nie poradzę na to, że taki mam już sposób myślenia i często działania. Oczywiście nie zawsze, to zależy od mojego samopoczucia. Gdy np. jestem happy, to jestem dobry i miły aż do przesady. Dlatego też przy tej dziewczynie zanim coś zrobię, zanim coś powiem, zawsze się staram poczekać chwilkę, przemyśleć wszystko i dopiero działać. W każdym razie zamierzam tak robić od dzisiaj.
Coy2K
zapomniałeś żeby w momencie skakania po kwiatach dodał "masz tu kurwo swoje kwiatki"
Tutaj też, przyznaję, się uśmiałem. Za takie właśnie rzeczy tak bardzo cenię sobie to forum :)
Naprawdę nikt nie ma żadnego pomysły na te walentynki? Jutro będę chodził po mieście, więc będę miał czasu a czasu, żeby coś znaleźć - tylko co? No ludzie, wysilcie się, dajcie mi jakiś pomysł!
Wypowiedzi Lookasha i Coy2K to takie krótkie podsumowanie Twoich relacji, z wstępnym założeniem, że im słodsze i radośniejsze pomysły ktoś tu przedstawi, Ty w ramach swojej "grzeczności" możesz zepsuć.
A jeśli pomyślałeś podobnie, z elementami braku kultury i poszanowania, świadczy, że sytuacja jest zła, jeśli nie tragiczna.
Ty się później dziwisz, dlaczego nie zwraca na Ciebie, tylko na buca uwagi. Gdyby ktoś jeździł po mnie i pluł mi w twarz, nie widziałbym szansy na to (zwłaszcza, gdy jest to częste działanie) na jakiekolwiek większe zainteresowanie czy na podtrzymywanie kontaktów głębszych niż podstawowe.
Zgaduję, że pan buc nie rzuca w nią mięsem i nie przechodzi niczym "mruk" obok, zwłaszcza, gdy ona się do niego zwraca z miłym słowem
Sorrow Jack -->
"Dlatego też przy tej dziewczynie zanim coś zrobię, zanim coś powiem, zawsze się staram poczekać chwilkę, przemyśleć wszystko i dopiero działać. W każdym razie zamierzam tak robić od dzisiaj."
Takie podejscie nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.
Nie mysl ze nie masz sie nie starac, ale jesli nie bedziesz spontaniczny, nie przypasujecie do siebie w stanie "naturalnym" - nic i tak z tego nie bedzie.
O cenne relacje z ludzmi nalezy dbac, pielegnowac, ale to nie oznacza ze masz sie dostosowywac kosztem bycia soba.
Pomysl przez moment, w jakiej relacji czulbys sie lepiej zakladajac ze "zewnetrznie" wygladaloby wszystko tak samo i bylyby one rowne pod wzgledem tego ile z danej relacji wyciagasz - w tej w ktorej zachowujesz sie tak jak zamierzasz w stosunku do tej kolezanki czy w takiej w ktorej jestes CALKOWICIE swobodny.
Co do tego ze zbluzgales w myslach kolezanke - Twoim bledem jest to ze poswieciles za duzo energii na negatywne uczucie skierowane w jej kierunku. Zawsze w relacjach z kims innym ktos przeszkadza, mniej lub bardziej. Trzeba dac sobie z tym rade, szukac sposobu aby obejsc - ale bluzganie kogos nawet w myslach, nakrecanie negatywnego, pelnego zlosci myslenia NICZEMU nie sluzy i jest zwyczajna strata energii.
No i wbrew temu co mysli wiekszosc ludzi - nie da sie wrzucic ludzi do przegrodek "koledzy", "przyjaciele", "najblizsi" i taktowac kazda grupe inaczej, pozwolenie sobie na duza niechec w stosunku do jednej grupy oznacza ze latwiej tez zniechecisz sie do kogos z innej grupy.
Myslenie o zlosci uzaleznia. Niechec do innych tez.
Co do wizyty u psychologa, dam Ci dobra rade - staraj sie za duzo nie wyobrazac jakby to moglo wygladac. Nie mysl ze Ci od razu pomoze, dostaniesz panaceum na wszystkie bolaczki. Idz z otwartym umyslem i staraj sie maksymalnie duzo wyciagnac z wizyty.
I wiedz ze bedziesz musial myslec nad swoim podejsciem, co zmienic aby czuc sie lepiej z samym soba, jak poprawic jakosc swojego zycia. Szczegolowego opowiadania o relacji z nia bedzie raczej stosunkowo malo.
j-bobo
A jeśli pomyślałeś podobnie, z elementami braku kultury i poszanowania, świadczy, że sytuacja jest zła, jeśli nie tragiczna.
I chyba tak rzeczywiście jest, ale o tym napiszę za chwilę.
Zgaduję, że pan buc nie rzuca w nią mięsem i nie przechodzi niczym "mruk" obok, zwłaszcza, gdy ona się do niego zwraca z miłym słowem
A pan buc jest jeszcze bardziej fałszywy i pozowany niż mi się wydawało, ale o tym też za chwilę.
Dryf Wiatrów Zachodnich
Nie mysl ze nie masz sie nie starac, ale jesli nie bedziesz spontaniczny, nie przypasujecie do siebie w stanie "naturalnym" - nic i tak z tego nie bedzie.
O cenne relacje z ludzmi nalezy dbac, pielegnowac, ale to nie oznacza ze masz sie dostosowywac kosztem bycia soba.
Problem w tym, że taki właśnie jestem. Spontaniczność w pewien sposób po prostu nie leży w mojej naturze. Dzięki temu wątkowi dowiedziałem się o takim pojęciu jak introwersja. Bardzo dokładnie wybadałem temat w internecie, poczytałem wypowiedzi innych introwertyków, a nawet nabyłem książkę o tym zagadnieniu i z ręką na sercu mogę teraz powiedzieć, że jestem introwertykiem. A mózg introwertyka działa właśnie z tendencją do ciągłych analiz i przemyśleń, a być może później dopiero akcji. Tym bardziej trudniej mi jest "walczyć" z bucem, który na skali introwersja-ekstrawersja znajduje się na drugim, ekstrawertycznym końcu. Już na starcie jestem na przegranej pozycji.
No i wbrew temu co mysli wiekszosc ludzi - nie da sie wrzucic ludzi do przegrodek "koledzy", "przyjaciele", "najblizsi" i taktowac kazda grupe inaczej, pozwolenie sobie na duza niechec w stosunku do jednej grupy oznacza ze latwiej tez zniechecisz sie do kogos z innej grupy.
Odkąd pamiętam, to zawsze dzieliłem właśnie ludzi w podobny sposób. Zawsze uważałem, że to wynik swego rodzaju skrupulatności czy dokładności. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale nie potrafiłbym inaczej. Tak jest prościej, i to bardzo. Bez tego traciłbym dużo energii na porządkowanie tego typu spraw. Ostatnio pogłębiłem znajomość z pewną dziewczyną i aż trudno mi uwierzyć w to, ile czasu poświęcam myśleniu o niej, o tym co mówiła, jak się zachowywała, jak ja się względem niej powinienem zachować. Aż strach się bać, co by było, gdybym miał więcej takich prawie już przyjaciół.
W każdym razie przejdźmy do dnia dzisiejszego. Czy sytuacja jest naprawdę tak zła czy nawet tragiczna jak to j-bobo wspominał? Sam sobie do dzisiaj nawet nie zdawałem sprawy, że coś rzeczywiście jest na rzeczy. Zacznijmy do tego, że bez jakichkolwiek planów odnośnie wykorzystania sposobności jaką daje dzień zakochanych, nie miałem zamiaru nic robić, więc dzień miał być jak co dzień. Najważniejszym priorytetem była rozmowa z nią i pogłębienie relacji, a także zadanie w końcu tego cholernego pytania o to, co o mnie sądzi. I co? Nic. Znowu ją ignorowałem. Ona do mnie mówi, a ja nie zwracam na nią uwagi starając się rozmawiać czy słuchać kogoś obok, nie wspominając już nawet o udawaniu niesłyszenia jej, gdy zadawała mi pytanie będąc za moimi plecami. Ja naprawdę jestem burakiem i oschłym chamem. To jest coś, co muszę zmienić i to jak najszybciej. Co do reszty dnia, bo mowa była teraz tylko o początku, to też raczej nie ma się czym chwalić. Ona jakby już całkowicie utraciła zainteresowanie moją osobą. Za to nie żałuje sobie czasu na poświęcenie go bucowi. Trzeba zacząć działać, co nie jest równoznaczne z zaproszeniem jej do kina.
Przejdźmy do motywu przewodniego dzisiejszego dnia. A jest nim moja relacja z tą dziewczyną, z którą buc nie tak dawno temu chodził. Pani Bystrooka. Zwierzyła mi się. Musiała z kimś pogadać i wybór padł na mnie. Opowiedziała mi jak to z bucem wyglądało. Nie będę parafrazował jej wypowiedzi, tylko przejdę do tego, do czego doszedłem łącząc fakty, a czego nie miałem serca jej powiedzieć. Po pierwsze, ostatnie i najważniejsze, buc to buc, prawdziwy, horrendalny i niezaprzeczalny buc. To co o mnie piszecie to w większości prawda, sam zresztą przyznałem się do tego w akapicie powyżej. Ale to i tak nie jest 1/10 tego, jakim skurwysynem jest buc. Ta dziewczyna, w której się oboje kochamy (od teraz będę ją wymieniał z dużej litery (Ona, Jej, Dziewczyna), żeby było zrozumialej), go kiedyś odrzuciła. Wtedy też zaczął się interesować bystrooką. Mówił jej jaką beznadziejną, niewartościową, obłudną i żałosną osobą jest Ona. Rozpisywał się o tym, jaki to on nie jest wrażliwy, głęboki itd. itp. O tym, jak mu zależy na bystrookiej. Robił z siebie pokrzywdzonego przez rodzinę, ludzi, ogólnie cały świat. A cały czas chodziło mu o to, żeby chodzić z tą dziewczyną, by wzbudzić zazdrość w Tej Dziewczynie.
Teraz, kiedy kontakty z Dziewczyną się poprawiły, to ten rzucił tą drugą, o czym zresztą chyba też pisałem, i zaczął się łasić do Tej Pierwszej. Najgorsze, że tamta dziewczyna myślała, że to było coś naprawdę poważnego i naprawdę się zaangażowała, a teraz przez tego gnoja cierpi. Żeby chociaż odnosił się do nie z należytym szacunkiem, był dla niej miły, to bym mógł może nawet zrozumieć. Ale on ją celowo krzywdzi. Np. tuż zaraz po zerwaniu. Ona ma dość niemiłą sytuację w domu (córka-matka, o to chodzi) i akurat było trochę ciężej, to ona mu pisze o tym na gg, że jest jej ciężko, że płacze, zwierza się z wszystkiego, odsłania przed nim wszystko co miała, a ten sadzi odpowiedź w stylu "ani mnie to boli, anie uwiera". Inny. Już nawet ona mi o tym nie musiała mówić, bo sam wiedziałem, że to buc najpierw do niej wystartował i to on zaczął to, co między nimi było. W każdym razie teraz ten gnój upiera się, że to ona nim manipulowała, że żałosna itp. Albo nawet dzisiaj w szkole. Siedzi sobie ona w bufecie z koleżankami, a ten przechodząc obok rzuca "cześć kochanie" w pogardliwym, lekceważącym tonie.
Naprawdę przykro się patrzy na tą dziewczynę, niekiedy bliska jest płaczu, może nawet szlocha w ubikacji (bo w domu to na pewno), ale stara się grać twardą. Naprawdę miałem ochotę dać bucowi w mordę. Przyznam się, że przez ferie myślałem nawet, żeby może jakoś załagodzić nasze stosunki, ale teraz jestem już pewien, że to nigdy nie nastąpi. Nie warto tracić nawet minuty na znajomość z takim człowiekiem. Co najgorsze jestem pewien, że ten sam kit, który wciskał tej dziewczynie, będzie wciskał Tej Dziewczynie. Ba, on go już pewnie wciska, i to od jakiegoś czasu. A Ona ma go za takiego człowieka, za jakiego go widzi. I nie tylko Ona, wszyscy nasi znajomi mają go za taką osobę. To mnie naprawdę denerwuję. Najchętniej to bym wszystkim otworzył oczy, żeby każdy mógł zobaczyć kim on naprawdę jest.
sorrow jack - poważne pytanie: czy uważasz siebie za osobę w pełni zdrową psychicznie?
Adam - jeżeli przeczytałeś 4 części tego wątku to do Ciebie też kieruję to pytanie :/
[196]
Przecież pisał wcześniej, że może mieć coś z psychiką.
A teraz moje rady:
1. "Ta" dziewczyna jest już na 99% dla Ciebie niedostępna (przynajmniej na najbliższe 2-3-4 lata).
2. Nie możesz traktować jej jak powietrza, przecież będziesz ją musiał widywać przez najbliższe półtora roku dzień w dzień.
3. Wyjdź z kolegami (nie pisz, że nie masz z kim - jakichś MUSISZ mieć [z gimnazjum na ten przykład]) na piwo i po prostu sobie pogadajcie - bez analiz, bez drętwości.
4. Zainteresuj się inną dziołchą.
5. Znajdź aktywne hobby (rower, bieganie, siłownia).
Z mojej strony koniec.
wychodzi na to, że w szkole sorrow jacka wszyscy faceci to jakieś dysfunkcyjne pojeby :)
gdy twoja klasa bedzie miala lekcje, zwolnij sie za potrzeba, idz do szatni i nasraj do buta twojemu bylemu koledze! co sie bedzie panoszyl cham jebany, cala szkola sie dowie, ze mu stopy gownem smierdza
A może chodzi o to, że ten wątek zdechnie dopiero, jak ktoś napisze określone słowo-klucz? Albo zareaguje w odpowiedni pożądany sposób..
Skończyły mi się pomysły.
Coy
dziwne, żeby szkoła opisywana przez dysfunkcyjną osobę, miała obraz inny niż.. dysfunkcyjny. :)
sorrow jack -
Znajomych mam i to pęczki. Problem w tym, że nikogo nie mógłbym nazwać przyjacielem. Nie chodzi o to, że nikt mnie nie lubi. Jest wielu ludzi, którzy się o mnie troszczą itp. itd. Problem w tym, że mam bardzo wygórowane wymagania jeśli chodzi o ludzi i osoba, z którą nawiążę jakieś bliższe kontakty musi być kimś naprawdę wyjątkowym. Osobą, która była najbliższa osiągnięcia tego statusu był kolega-buc, ale on jest już przeszłością. Mam nadzieję, że się sprawa jakoś rozwinie między mną a tą koleżanką, z którą rozmawiałem, i której się tak jakby zwierzyłem ostatnio. Nic poza tym.
O chłopie - Ty jesteś po prostu baba. Zwykła zwyczajna baba. Mówiąc "przyjaciel" masz przed oczami faceta z cipką z którym możesz porozmawiać na każdy temat spotykając się przy soczku malinowym? Weź zbierz tych kumpli, zacznij z nimi chodzić na browara, wypij z nimi trochę wódki, nagle się okaże że wcale nie musisz rozmawiać o dziołchach na forum, bo z tego co widzę to nie tyle że nie masz przyjaciół - Ty nawet znajomych nie masz, więc rusz dupsko i przestań zachowywać się jak baba.
Moze jakies streszczenie ktos zamiesci? Pierwszy post 30.04.2010, obecnie mamy 15.02-2011, ten koles cos zadzialal, czy wciaz uklada misterny plan?
Ona jakby już całkowicie utraciła zainteresowanie moją osobą. Za to nie żałuje sobie czasu na poświęcenie go bucowi.
powiedz, Ty sie temu dziwisz?
streszeczenie akcji, ktora wraca jak pory roku:
gdy dziewczyna już zbliża się, by ... zblizyc sie do Sorrowa, Jack zawsze zachowuje sie jak niezrownowazony psychicznie: raz nawet wyzwał ją od szmat (chociaz ostatnio wprowadzil watpliwosci, czy rzeczywiscie napisal jej na gg to co w jednym z pierwszych postow u gory), badz po prostu gra niezainteresowanego poprzez niezwracanie na nią uwagi, badz ostentacyjne unikanie, przez co pozniej sie dziwi, ze dziewczyna traci chec angazowania sie w zblizanie kontaktow, bo Sorrow Jack zwykle zachowuje sie jak kawal buca i chama, a Dziewczyna zniechecona angazownaiem sie w sorrowa angazuje sie w kolege "buca", przez co kolega "buc" jest wrogiem Sorrowa, bo wedle moich domyslow zalozeniem Sorrowa jest to, by Dziewczyna dążyła do zbliżenia i angażowania sie z sorrowem niezaleznie od jego himerów, a jesli nie dąży niczym niewolnica poprzez sorrowkowe humorki, to jest po prostu głupią szmatą
Moze jakies streszczenie ktos zamiesci? Pierwszy post 30.04.2010, obecnie mamy 15.02-2011, ten koles cos zadzialal, czy wciaz uklada misterny plan?
fsisko zmieza w doblim kielunku...
To wykokoś jego byłą i będzie git.
Ale znając życie to nawet do tego zdolny nie jesteś.
Adam1394
3. Wyjdź z kolegami (nie pisz, że nie masz z kim - jakichś MUSISZ mieć [z gimnazjum na ten przykład]) na piwo i po prostu sobie pogadajcie - bez analiz, bez drętwości.
Wpisz sobie w google introwersja. Dla mnie to naprawdę nie jest takie łatwe. Gdy np. zwierzałem się tej dziewczynie, to robiło mi się duszno i błyskało mi przed oczami, na szczęście teraz za każdym kolejnym razem idzie mi coraz lepiej.
4. Zainteresuj się inną dziołchą.
Jeśli znalazła by się jakaś odpowiednia, to może bym i nawet spróbował.
5. Znajdź aktywne hobby (rower, bieganie, siłownia).
Do biegania wrócę jak temperatura nieco wzrośnie. Raz biegałem ostatnio, to przez 3 dni słowa powiedzieć nie mogłem.
Bullzeye_NEO - :)
Megera_
A może chodzi o to, że ten wątek zdechnie dopiero, jak ktoś napisze określone słowo-klucz? Albo zareaguje w odpowiedni pożądany sposób..
Skończyły mi się pomysły.
Wątek się skończy albo wraz z końcem obecnego roku szkolnego, albo słowami happily ever after. No ale dalej możesz szukać słowa-klucza, może w końcu trafisz.
Dycu
O chłopie - Ty jesteś po prostu baba. Zwykła zwyczajna baba. Mówiąc "przyjaciel" masz przed oczami faceta z cipką z którym możesz porozmawiać na każdy temat spotykając się przy soczku malinowym? Weź zbierz tych kumpli, zacznij z nimi chodzić na browara, wypij z nimi trochę wódki, nagle się okaże że wcale nie musisz rozmawiać o dziołchach na forum, bo z tego co widzę to nie tyle że nie masz przyjaciół - Ty nawet znajomych nie masz, więc rusz dupsko i przestań zachowywać się jak baba.
Nie rozumiem dlaczego tak wielu przedstawicieli tej mniej pięknej płci uważa, że jak z kolegami to tylko na piwo. I o co chodzi z tym facetem z cipką? Bo oczekuję, że nie będę słyszał, że ta a tamta to fajna dupa i bym ją ***? Nie rozumiem ludzi, którzy uważają, że to, co dla nich jest dobre i miłe, dla innych będzie takie samo.
j-bobo
powiedz, Ty sie temu dziwisz?
Nie.
gdy dziewczyna już zbliża się, by ... zblizyc sie do Sorrowa, Jack zawsze zachowuje sie jak niezrownowazony psychicznie
Załóżmy, że do mnie podchodzi, gdy jestem taki smutny. I co miałbym powiedzieć? Dobija mnie to, że nie jestem z tobą? Albo powiedzieć wprost, że ją kocham? Jedyne co mogę zrobić, to ignorować, nic nie mówić. No chyba, że ktoś ma jakiś lepszy pomysł? Co mógłbym w takiej sytuacji powiedzieć?
raz nawet wyzwał ją od szmat (chociaz ostatnio wprowadzil watpliwosci, czy rzeczywiscie napisal jej na gg to co w jednym z pierwszych postow u gory)
Już chyba nawet kilka razy pisałem, że wam piszę dokładnie co w danej chwili myślałem, żebyście mieli lepszy obraz sytuacji. Ja na gg napisałem jej, że gówno ją to obchodzi, żeby nie wciskała nosa w nie swoje sprawy, że jak chce z kimś sobie pogadać, to niech sobie pójdzie na te swoje durne potańcówki pokręcić dupą. Tyle. Nie jestem jakiś niezrównoważony, żeby do Tej Dziewczyny pisać to, co akurat wtedy myślałem. Przecież wtedy to ona by się do mnie do dzisiaj nie odzywała.
Bullzeye_NEO - :D
Zenedon
To wykokoś jego byłą i będzie git.
Ale znając życie to nawet do tego zdolny nie jesteś.
Ty tak na poważnie? Nie wiem co o mnie sądzisz, ale nie jestem jakimś skurwysynem, żeby zrobić coś takiego dziewczynie, która być może zostanie moim przyjacielem. Masz rację, nie jestem do tego zdolny. Mam zasady. A w ogóle tok rozumowania, by wykokosić czyjąś byłą, by na kimś się odegrać (o to ci chodziło?), jest mega dziecinny i niedojrzały. Ona naprawdę cierpi. A ja jeszcze mam ją wykorzystywać?
A dzisiaj mnie nie było w szkole. Całe szczęście Tej Dziewczyny też, więc żadnej niespodzianki jutro w szkole raczej mieć nie będę.
I co miałbym powiedzieć? Dobija mnie to, że nie jestem z tobą? Albo powiedzieć wprost, że ją kocham?
Tu masz filmik instruktazowy jak to zrobic http://www.youtube.com/watch?v=jSVRglLbhRI
Zeszłabym ze zgryzoty i żalu, gdybym po paru latach miała wspominać swoje czasy licealne i kojarzyłyby mi się one tylko z jedną, smutną jak losy Pinokia historią. Do tego w tak żałosny sposób poprowadzoną tylko i wyłącznie z mojej winy.
Może daj nam namiary na tę dziewczynę. Wytłumaczymy jej co i jak, i ona sama przejmie inicjatywę i sfinalizuje sprawę tak, jak należy - bo Ty nie masz do tego cojones. Wcale.
Załóżmy, że do mnie podchodzi, gdy jestem taki smutny. I co miałbym powiedzieć?
Najpierw to mógłbyś się otrząsnąć i zacząć traktować ją jak normalnego człowieka, a nie Anioła Wprost Z Niebios.
sorrow jack - nie tłumacz swojego upośledzenia społecznego introwersją. introwersja to jeden ze składników osobowości według różnych modeli, nie oznacza lęku przed kontaktami zewnętrznymi, patologicznej obawy przed wyrażaniem własnych uczuć. sam najpierw coś na ten temat poczytaj. powiedział Ci to introwertyk według testów wojskowych i np. MBTI
sorrow - Widzę tu pewną zależność - faceci którzy zachowują się normalnie i nie mają cipki w spodniach nie mają tak pierdolniętych problemów jak Ty. Możesz sobie uważać że jesteś lepszy, bo nie patrzysz dziewuchom na tyłki, od piersi odwracasz wzrok, a na myśl o piwie chce Ci się zwracać - no i koniecznie potrzebujesz PRZYJACIELA, ale i tak zostaniesz z tymi swoimi powalonymi problemami, bo jak powiedziałem - jesteś baba.
Dlatego uważam że w jakiś magiczny sposób to co Ty myślisz że jest dla Ciebie dobre, specjalnie takie nie jest. Gdyby było dobre to chyba nie musiałbyś zwierzać się ze swoich problemów na forum, ponieważ nie masz kumpli z którymi możesz pogadać, bo - finalnie znowu do tego dochodzimy - Oni są normalni, a Ty masz waginę?
Zacznij od pracy nad sobą, co byś zaczął zachowywać się jak w miarę normalny facet, zanim zabierzesz się za dziołchy, bo w tej chwili nawet jakby tej kobiecie kompletnie odbiło, podeszła do Ciebie i rzuciła Ci się na szyję to przyznaj - Nie miałbyś jej kompletnie nic do zaoferowania jako mężczyzna, zresztą to też jest fakt dla którego na szyję Ci się nie rzuci. Ani ta, ani żadna inna, póki będziesz się tak zachowywać : )
Załóżmy, że do mnie podchodzi, gdy jestem taki smutny. I co miałbym powiedzieć?
a innych kwestii nie masz tylko dwie skrajne? nie wiem, gdy pyta co z toba, to powiedz normalnie, ze myslisz sobie, rozmyslasz o zyciu, czy ze cos tam... przeciez nie trzeba jechac zerojedynkowym rzutem, czlowieku...
ja sam ze tak powiem nie mam zbytniego doswiadczenia w tej branzy, ale sorry bardzo nawet zaimprowizowac rozmowe "o dupie maryni" nie jest dla mnie problemem...
Załóżmy, że do mnie podchodzi, gdy jestem taki smutny. I co miałbym powiedzieć?
bedzie pieklo bejbe... no wez go, no...
Megera_
Zeszłabym ze zgryzoty i żalu, gdybym po paru latach miała wspominać swoje czasy licealne i kojarzyłyby mi się one tylko z jedną, smutną jak losy Pinokia historią. Do tego w tak żałosny sposób poprowadzoną tylko i wyłącznie z mojej winy.
Tyle, że ta historia cały czas się toczy, więc nie można jeszcze powiedzieć czy ze smutkiem, czy ze szczęściem będzie mi się kojarzyć, gdy za parę lat będę o tym myślał :)
Najpierw to mógłbyś się otrząsnąć i zacząć traktować ją jak normalnego człowieka, a nie Anioła Wprost Z Niebios.
Wy nigdy nie byliście zakochani? Nie pamiętacie jak to jest? Ta osoba, do której coś czujemy, zawsze będzie w oczach zakochanego ideałem.
yasiu
sorrow jack - nie tłumacz swojego upośledzenia społecznego introwersją. introwersja to jeden ze składników osobowości według różnych modeli, nie oznacza lęku przed kontaktami zewnętrznymi, patologicznej obawy przed wyrażaniem własnych uczuć. sam najpierw coś na ten temat poczytaj. powiedział Ci to introwertyk według testów wojskowych i np. MBTI
Poczytałem, pisałem przecież, że kupiłem sobie nawet książkę, w której jest wszystko mniej więcej opisane.I jestem pewien, że jestem introwertykiem, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Ale oczywiście będę się starał znaleźć bardziej namacalne tego dowody. A swoich dysfunkcji wcale nie tłumaczę introwersją. Ale to po prostu miłe, gdy wiesz, że od strony fundamentu jesteś człowiekiem normalnym. Przez całe życie uważałem się za kogoś innego, gorszego. Mojemu samopoczuciu nie pomagały także docinki mojej matki typu dziwak, kosmita, dziwoląg, pojeb itp. itd. Teraz przynajmniej czuje się pewniejszy siebie i mniej zależny od mojej rodzicielki.
Dycu
sorrow - Widzę tu pewną zależność - faceci którzy zachowują się normalnie i nie mają cipki w spodniach nie mają tak pierdolniętych problemów jak Ty. Możesz sobie uważać że jesteś lepszy, bo nie patrzysz dziewuchom na tyłki, od piersi odwracasz wzrok, a na myśl o piwie chce Ci się zwracać - no i koniecznie potrzebujesz PRZYJACIELA, ale i tak zostaniesz z tymi swoimi powalonymi problemami, bo jak powiedziałem - jesteś baba.
Mylisz się. Ja patrzę dziewuchom na tyłki i nie odwracam wzroku od ich piersi. Mimo wszystko nadal jestem chłopakiem i mam pewne nadane mi przez naturę potrzeby. Do piwa mnie nie ciągnie, ale czy to od razu oznacza, że trzeba mnie ubrać w kaftan i wrzucić do pokoju bez klamek? Bo nie widzę większego sensu w schlaniu się do trupa i leżeniu we własnych wymiotach? Jak ktoś zaproponuje, od czasu do czasu, proszę bardzo. Ale żeby pić za każdym razem, kiedy gdzieś idę ze znajomymi? Sorry, ale to nie ja. I ten "ja" nie zamierza poddawać się bezpodstawnym rytuałom po to, by z kimś porozmawiać, gdy można to zrobić "na trzeźwo"
A kimś już prawie na miarę przyjaciela została ta dziewczyna, więc...
Dlatego uważam że w jakiś magiczny sposób to co Ty myślisz że jest dla Ciebie dobre, specjalnie takie nie jest. Gdyby było dobre to chyba nie musiałbyś zwierzać się ze swoich problemów na forum, ponieważ nie masz kumpli z którymi możesz pogadać
Może masz rację i rzeczywiście mam skłonność do podejmowania decyzji, które przyniosą mi w końcu smutek. Ale co ja na to poradzę. Mogę tylko powiedzieć, że z dnia na dzień idzie mi coraz lepiej.
bo w tej chwili nawet jakby tej kobiecie kompletnie odbiło, podeszła do Ciebie i rzuciła Ci się na szyję to przyznaj - Nie miałbyś jej kompletnie nic do zaoferowania jako mężczyzna, zresztą to też jest fakt dla którego na szyję Ci się nie rzuci.
Pomijając fragment o przedstawieniu przypuszczenia, że Tej Dziewczynie mogło by odbić, który sprawił, że się szeroko uśmiechnąłem - sam nie wiem dlaczego - to rzeczywiście nie wiedziałbym co z nią zrobić. Pracuję nad sobą cały czas, ale nie oznacza to, że ją sobie odpuszczę.
j-bobo
a innych kwestii nie masz tylko dwie skrajne? nie wiem, gdy pyta co z toba, to powiedz normalnie, ze myslisz sobie, rozmyslasz o zyciu, czy ze cos tam... przeciez nie trzeba jechac zerojedynkowym rzutem, czlowieku...
Racja. I w końcu prosta odpowiedź na moje pytanie, dziękuję.
Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy. Nie było Tej Dziewczyny. Za to porozmawiałem sobie z tą drugą koleżanką i doszliśmy do wniosku, że w tym przypadku - moim - powiedzenie Jej, że mi na niej zależy jest dobrym pomysłem, a w każdym razie lepszym od bezczynności, więc przez najbliższy czas będę się starał to właśnie zrobić. No i sprawa buc, który przechodzi już samego siebie. Ta jego była, a moja koleżanka już prawie przez niego płacze w szkole przez te jego komentarze i odzywki do niej. Kiedyś mu przywalę w ryj, naprawdę.
Dycu - Nie ma to jak wejść na forum i dojebać potencjalnie niestabilnemu psychicznie człowiekowi od tak po prostu, dla satysfakcji. Zastanów się czasem co robisz.
Ty tak na poważnie? Nie wiem co o mnie sądzisz, ale nie jestem jakimś skurwysynem, żeby zrobić coś takiego dziewczynie, która być może zostanie moim przyjacielem. Masz rację, nie jestem do tego zdolny. Mam zasady. A w ogóle tok rozumowania, by wykokosić czyjąś byłą, by na kimś się odegrać (o to ci chodziło?), jest mega dziecinny i niedojrzały. Ona naprawdę cierpi. A ja jeszcze mam ją wykorzystywać?
Welcome to the real world, kid.
Kiedyś mu przywalę w ryj, naprawdę.
Przywalić to możesz własnego konia, bo do dawania komukolwiek w ryj to się nadajesz jak ja do robienia na drutach.
Czwarta część ma ponad 200 postów. Matko jedyna... że Wam się chce, ludzie.
Sorrow jack - pomyśl sobie w ten sposób: im szybciej przestaniesz do niej zarywać, a i tak masz 0% szans (czytaj: zero procent szans; nie w przybliżeniu zero, nie szanse dążące do zera, ale nieosiągające go, lecz okrągłe wielkie zero!), tym szybciej możesz zacząć normalnieć i mieć szansę na pierwszy związek.
Nie odpisuj mi, bo i tak nie odpowiem - nie chcę, abyś się dalej nakręcał.
Pozdrawiam.
Powtarzam:
sorrow jack - poważne pytanie: czy uważasz siebie za osobę w pełni zdrową psychicznie?
banracy - Nie dla satysfakcji,
Zacznij od pracy nad sobą
Dla tego - bo czwarta część, 200 ponad postów, zero zmiany o autora.
Twoje wynurzenia świadczą w takim razie o tłumionej ekstrawersji, wywalasz z siebie rzeczy bardzo prywatne, osobiste, robisz to hurtowo, to nie jest zachowanie introwertyka.
Do piwa mnie nie ciągnie, ale czy to od razu oznacza, że trzeba mnie ubrać w kaftan i wrzucić do pokoju bez klamek?
no to akurat nie, ale spokojnie by się znalazło jakieś 100 innych powodów za które:
trzeba Cię ubrać w kaftan i wrzucić do pokoju bez klamek
Dycu
sorrow - Widzę tu pewną zależność - faceci którzy zachowują się normalnie i nie mają cipki w spodniach nie mają tak pierdolniętych problemów jak Ty. Możesz sobie uważać że jesteś lepszy, bo nie patrzysz dziewuchom na tyłki, od piersi odwracasz wzrok, a na myśl o piwie chce Ci się zwracać - no i koniecznie potrzebujesz PRZYJACIELA, ale i tak zostaniesz z tymi swoimi powalonymi problemami, bo jak powiedziałem - jesteś baba.
bo w tej chwili nawet jakby tej kobiecie kompletnie odbiło, podeszła do Ciebie i rzuciła Ci się na szyję to przyznaj - Nie miałbyś jej kompletnie nic do zaoferowania jako mężczyzna, zresztą to też jest fakt dla którego na szyję Ci się nie rzuci.
Piwa mu nalać! Nie! Wódki! Albo najlepiej spytajcie czego chce i mu to dajcie, bo dał chłopakowi najlepszą radę jaką dostanie w życiu! Tzn. może na pierwszy rzut oka wygląda to bardziej jako konstruktywna krytyka, ale da się z tego wyjąć mądrość, więc uznajmy, iż jest to rada.
Sorrow Jack -> Też kiedyś miałem dziewczynę. I myślałem, że zakochany jestem. I im dłużej sobie wpajałem takie głupoty jak ty, tym byłem tak nieznośny jak ty. Potem starałem się sobie jakąś znaleźć inną muzę, żeby o tamtej zapomnieć, ale byłem beznadziejnym romantykiem z nieszczęśliwą miłością na koncie (oh, ah), a żadna kobieta nie jest na tyle głupia, żeby wybrać sobie faceta, który jest mniej stabilny niż ona sama. Sporządzić wykres zależności? Jak masz sobie poradzić z kobietą, jak sobie nie radzisz ze sobą?
Tak czy srak - Po którymś nieudanym związku, spotkałem się z dziewczyną, odebrałem swój szit, powiedziałem, że będę to miło wspominać (i do dziś uważam, że to było bardzo dyplomatyczne rozwiązanie). Potem spotkałem się ze znajomą na kawę, drugą, trzecią i co tu dużo mówić - znalazłem sobie lepszą. True story. Im szybciej wyhodujesz sobie prącie z pełną aparaturą odpowiedzialną za produkcje testosteronu i zaczniesz żyć jakby nigdy nic, tym szybciej będziesz osobą, która daje sobie radę ze sobą samym a co za tym idzie - szybciej inni nie będą musieli sobie radzić z Tobą, bo teraz to ty potrzebujesz opieki. Może sobie silnego faceta poszukaj, bo wydaje mi się, że to by Ci się przydało najbardziej w obecnej sytuacji.
Wzór jest mniej więcej taki: Szacunek jaki masz do siebie=Szacunek jaki inni mają do Ciebie.
Więc szanuj się dziewczyno, proszę. Dla nas.
Edit: I na cholerę ja się tak rozpisałem?
Edit2: Jakby to był Facebook, to sam bym sobie kliknął "Like".
To znaczy żeby nie było - Ja wiem że język mam niewyparzony i mówię strasznie brzydko, ale generalnie nie chodziło mi o to żeby chłopak poszedł się dzisiaj powiesić - ba - wtedy byłby jeszcze większa baba. Po prostu wyraźnie widzę że ktoś go musi ostro przez łeb trzasnąć żeby się ocknął, spojrzał w lustro, stwierdził że lubi tego gościa który tam z lustra na niego patrzy i zaczął pracować nad sobą, swoim zachowaniem i przestał zachowywać się jak pokrzywdzony szczeniaczek, bo jak mówię - czwarta część wątku, tona rad o tym jak zdobyć tą dziewczynę (co właściwie patrząc na jego wypowiedzi nie ma kompletnie znaczenia, bo problem jest dużo głębszy i ważniejszy niż niespełniona miłość), a reakcji żadnej.
Niestety życie nie jest tak kolorowe że każdy będzie się nad biednym sorrowem litował i przez to chłopak do czegoś dojdzie. Ba, tutaj pokazujecie mu że wszyscy go kochają i przejmują się jego problemem - niestety tak naprawdę tak nie jest. Ludzie którzy zobaczą człowieka który jest nienawidzącym siebie chodzącym smutem nawet nie będą chcieli go poznać. A jak nie będą chcieli go poznać, to znowu - sorrow zostaje sam i dalej jest smutnym smutem. Koło się zamyka, dlatego mówię że tu trzeba wystawić jaja na zewnątrz, powiedzieć sobie "tak kurwa nie będzie", znaleźć sobie jakieś ciekawe zainteresowania, hobby, coś, czemu będzie można się poświęcić, zacząć być w czymś naprawdę dobrym, poprawić swój imidż - inaczej mówiąc - zrobić wszystko żeby samemu zacząć siebie lubić, a wtedy nagle po jakimś czasie okaże się że wszystko samo się rozwiązało. Tylko trzeba odejść od tematu dziewczyny która jest niespełnioną miłością i skupić się na rzeczach ważniejszych
A nie że wy mu tu tworzycie jakieś kółko wzajemnego zainteresowania i politowania, bo to do niczego nie prowadzi, co zresztą widać po tym wątku.
bo to do niczego nie prowadzi
Moze to nie ma do niczego prowadzic, a jedyny cel bycie czyms w rodzaju attention whore. Az sie wczytam ktoregos wieczora w te wszystkiw wypociny, bo po prostu nie wierze, ze faceci tak maja :>
tomazzi
sorrow jack - poważne pytanie: czy uważasz siebie za osobę w pełni zdrową psychicznie?
Nie. Wiem, że jestem lekko dysfunkcyjny.
yasiu
Twoje wynurzenia świadczą w takim razie o tłumionej ekstrawersji, wywalasz z siebie rzeczy bardzo prywatne, osobiste, robisz to hurtowo, to nie jest zachowanie introwertyka.
Być może, ja nadal stoję przy tym, że jednak jestem introwertykiem. Zbyt wiele zbieżności pomiędzy mną a cechami typowych ich przedstawicieli. Kwestię tą jednak pozostawię psychologowi do rozstrzygnięcia. A z tym wywalaniem rzeczy osobistych, przez całe 18 lat całkowitej ciszy otwarłem się przed jedną osobą, bystrooką. A i to przyszło mi z wielkim trudem. Przynajmniej ten pierwszy i drugi raz, teraz idzie mi naprawdę lepiej.
PatriciusG.
Wzór jest mniej więcej taki: Szacunek jaki masz do siebie=Szacunek jaki inni mają do Ciebie.
Więc szanuj się dziewczyno, proszę. Dla nas.
Postaram się z rady skorzystać.
Dycu - Uwierz mi, że w życiu się dość nasłuchałem i twoja krytyka nie sprawi, że się powieszę. Jestem bardziej stabilny niż większość z was myśli. Więc jeśli uważasz, że powinieneś mnie zjechać z góry na dół. Proszę bardzo, zrób to. I masz też rację, strasznie nie lubię tego gościa w lustrze. Ale gdybym zestawił dzisiejszego siebie z ponad zeszłorocznym sobą, to jednak widać ogromną różnicę, naprawdę. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale nie zmienię się z dnia na dzień.
Dzisiaj w szkole nie wydarzyło się raczej nic ciekawego. Do godnych odnotowania rzeczy można zaliczyć kolejną rozmowę z koleżanką. Doszliśmy do wniosku, że jutro będzie najodpowiedniejszym momentem do powiedzenia Tej Dziewczynie co do niej czuję czy raczej to, że nie jest mi obojętna, że mi na niej zależy. Nie wiem co dokładnie powiem, po prostu podejdę i zacznę rozmawiać. Liczę na to, że po raz pierwszy dopisze mi szczęście.
Doszliśmy do wniosku, że jutro będzie najodpowiedniejszym momentem do powiedzenia Tej Dziewczynie co do niej czuję czy raczej to, że nie jest mi obojętna, że mi na niej zależy. Nie wiem co dokładnie powiem, po prostu podejdę i zacznę rozmawiać. Liczę na to, że po raz pierwszy dopisze mi szczęście.
Jasne, i tak skończy się na tym że napiszesz o niepowodzeniu bo buc z NIĄ ciągle był, bo to ona zaczęła rozmowę i się speszyłeś, bo cośtam. Zawsze jest coś.
I co? Oczywiscie nie porozmawiales?
Nie traktuj tego jako zlosliwosci, po prostu z boku widac jak na dloni ze nie widzisz co jest Twoim glownym problemem i skupiasz sie nie na tym co powinienes. Podsumowujac - nie masz szans na sukces.
Ja nie podzielam krytyki wobec Ciebie jaka wyraza tutaj wiekszosc. Z tego wzgledu ze wiem co milosc (chociaz nie wiem czy Ty Ja mozesz kochac, znajac Ja w tak niewielkim stopnuu... Ale to dziwne i dla kazdego troche inne uczucie wiec kto wie) moze zrobic z czlowiekiem. W zyciu nic nie jest proste, a w przypadku milosci to ho ho. Wierze Ci np ze z kazda inna dziewczyna jestes w stanie nawiazac kontakt bez problemu, jak kazdy normalny chlopak, a w przypadku Tej to calkiem co innego, kosmos i w ogole ciezko to wytlumaczyc. Takze nie przejmuj sie za bardzo, walcz z samym soba i rob kroki do przodu.
Pozdro :-)
Zrobię lekkiego up'a.
Więc tak: walczysz z tym, żeby nie być sam na świecie, to jest całkiem normalne, pod ten schemat trafia bardzo wielu młodych ludzi, obu płci. i tak walczysz i walczysz, a im dłużej to robisz tym bardziej ta twoja walka jest beznadziejna i być może miałeś takie chwile załamania których sobie wmawiałeś, że i tak gówno z tego będzie.
A czy próbowałeś zaakceptować swój obecny stan? Nie samotność tylko życie bez partnera? O tak po prostu? Akceptacja - słowo kluczowe - które by pewnie problem zażegnało. Spróbuj zaakceptować taki stan, może ci to pomoże. Jak nie dasz rady to trzepaj kapucyna aż cię będzie bolał i wtedy dotrzep jeszcze ze 2 razy.
Spróbuj, chociaż na efekty tego będziesz musiał poczekać trochę dłuższy okres czasu, ale za to jakie korzyści z tego mogą być :)
Najlepsze prowo w historii GOLa.
cho no tutaj trollu i opisuj te swoje przygody, chory jestem i nudzi mi sie konkretnie
Dryf Wiatrów Zachodnich
I co? Oczywiscie nie porozmawiales?
Nie, nie porozmawiałem. W każdym razie nie tak, jak to sobie wcześniej zaplanowałem.
paściak- dzięki za dobre słowa.
Milka^_^
A czy próbowałeś zaakceptować swój obecny stan? Nie samotność tylko życie bez partnera? O tak po prostu? Akceptacja - słowo kluczowe - które by pewnie problem zażegnało. Spróbuj zaakceptować taki stan, może ci to pomoże. Jak nie dasz rady to trzepaj kapucyna aż cię będzie bolał i wtedy dotrzep jeszcze ze 2 razy.
Czas akceptacji nie tylko życia bez partnera, ale i samotności minął w momencie, gdy zacząłem coś czuć do tej dziewczyny. Wcześniej byłem względnie szczęśliwy ze swojego życia. Teraz, gdy już wiem, że jestem tylko połową, potrzebuję kogoś, kto sprawi, że nie będę się czuł jak pusta szklanka, taczki bez koła czy zestaw niepasujących do siebie puzzli. Kogoś z kim będę szczęśliwy i z kim to szczęście będę mógł dzielić. W dzieciństwie czy nawet jeszcze później myślałem sobie i wierzyłem, większość z was pewnie też, w to, że moje życie będzie wyjątkowe. Że będę każdy dzień spędzał inaczej - czy to podróżując, poznając ciekawych ludzi, ciesząc się jakimiś gadżetami, czy rozwijając swoje pasje, zainteresowana, bawiąc się po prostu cały czas. Teraz autentycznie mam ochotę wstać rano o piątej, iść do ciężkiej, fizycznej roboty, gdzie przez 10 godzin wylewałbym z siebie siódme poty po to, by wrócić do domu, ucałować swoją drugą połówkę i uszczęśliwić ją zapraszając do kina, restauracji albo dając jej pieniądze, żeby sobie kupiła jakiś ciuch czy poszła gdzieś z koleżankami. Wiem, że to wszystko komicznie brzmi, ale tak najprościej chyba mogę wyrazić to, co czuję.
BTW: Część o dotrzepywaniu autentycznie mnie rozwalił.
A jeśli chodzi o to, co się działo przez te kilkanaście dni od mojego ostatniego wpisu... Zacznę od tego, dlaczego się nie wpisywałem. Było mi wstyd, tak chyba najprościej mogę to określić. Wstyd za to, czego nie zrobiłem i za to, co zrobiłem. Nie porozmawiałem z Nią o tym, co czuję. Zamiast tego trochę się zapędziłem i zacząłem Ją niewinnie i żartobliwie obrażać. Nic wielkiego, ale co za dużo, to nie zdrowo. Efekt jest taki, że się na mnie obraziła i od tego czasu się do mnie nie odzywa. Nie całkowicie oczywiście. Raz ją złapałem i zacząłem wypytywać, o co chodzi, Ona powiedziała, że mnie ignoruje itp. Oczywiście Ją przeprosiłem - czego bardzo nie lubię robić - Ona powiedziała, że przeprosiny przyjęła. Gdy później spytałem dlaczego dalej się do mnie nie odzywa, to coś tam powiedziała o jakichś dwóch tygodniach próby.
Niby wszystko jasne, ale nie mogę powstrzymać się od wrażenia, że coś przede mną ukrywa... że nie jest ze mną całkowicie szczera. W dzień, w który ją obrażałem i w następny byłem dość mocno zmęczony, więc nie pamiętam jak to dokładnie było, ale wydaje mi się, że nie przejawiała oznak jakiegoś wielkiego żalu. Wydaje mi się też, że przez parę pierwszych lekcji dnia następnego też wszystko było jak zawsze. Może ktoś Jej coś powiedział, nie wiem. Może mnie jakoś sprawdza, nie wiem. Może boi się tego, co chcę jej powiedzieć, też nie wiem. Poczekam parę dni i zacznę być lekko nachalny.
Jeśli chodzi o samo uczucie do Tej dziewczyny, to coś się zmieniło. Ale zanim dojdę do tego, poruszę temat mojej dobrej znajomej. Nasza znajomość się pogłębiła, ona zna moje sekrety, ja znam jej sekrety. I mówię tu o rzeczach, o których ja nie mówiłem nikomu i o rzeczach, o których ona nie mówiła nikomu. W jej obecności czuję się naprawdę komfortowo, nie muszę udawać, że jestem kimś innym. Wielokrotnie też się do siebie przyjacielsko tulimy, np. ona opiera się głową o moje ramię w busie albo w szkole przekłada swoją nogę na moją. To miłe. Nie tylko ze względu na naszą powiedzmy przyjaźń, ale na to, że o Tej dziewczyny jest parę klas wyżej jeśli chodzi o atrakcyjność. Zostawmy ten temat. Ostatnio nie mogłem narzekać na nudę, w końcu znalazłem ochotę i energię, żeby zacząć się uczyć. U mnie nauka wygląda tak, że jak już zacznę to skończę najpóźniej za parę godzin. W ogóle mam zamiar nauczyć się w końcu grać na keyboardzie i zacząć swoją przygodę z programowaniem. I nie są to jakieś puste słowa, już kupiłem dwie książki typu "dla początkujących" o tych dwóch rzeczach. Byłem też na koncercie.
Do czego zmierzam? Wydaje mi się, że uczucie do Tej dziewczyny lekko słabnie. Nie, nie uczucie, a pragnienie JEJ. Nadal czuję coś w rodzaju ukłucia, gdy widzę, gdy z kimś rozmawia, gdy ktoś o niej wspomina, gdy ona na mnie zerka i zaraz potem odwraca wzrok, gdy wchodzi do klasy i zamiast usiąść obok mnie, siada z dziewczyną, z którą prawie nigdy nie rozmawiała przez te dwa lata, gdy rozmawia częściej niż zwykle z bucem, uśmiechając się i ciesząc na każdy jego gest czy słowa do Niej skierowane, albo gdy ktoś mówi, że paręnaście minut przed moim przyjściem do baru, Ona przyszła, posiedziała parę minut i poszła.
Nie wiem jak sytuacja się rozwinie, ale jeśli nic się nie zmieni, to kupię jej na dzień kobiet parę tulipanów, które Jej w jakiś subtelny sposób wręczę.
Nie wiem jak sytuacja się rozwinie, ale jeśli nic się nie zmieni, to kupię jej na dzień kobiet parę tulipanów, które Jej w jakiś subtelny sposób wręczę.
Gówno zrobisz, przez dwa tygodnie nie zrobiłeś nic, a nawet JĄ obraziłeś.
btw
<-[236]
sam sobie otworzyles droge: zajmij sie kolezanką, Tą dziewczyne uznaj ze straciles. nie marnuj tego, co przyadkiem dostales
potrzebuję kogoś, kto sprawi, że nie będę się czuł jak pusta szklanka, taczki bez koła czy zestaw niepasujących do siebie puzzli
Nie no, piękna grafomania. Coelho ma następcę.
Nie tylko ze względu na naszą powiedzmy przyjaźń, ale na to, że o Tej dziewczyny jest parę klas wyżej jeśli chodzi o atrakcyjność. Zostawmy ten temat.
Brzydsza Cię nie chce, ładna Cię chce. Jak można zostawić ten temat? Toż to idealne rozwiązanie!
ładna/brzydka to pojęcie względne, jedno je łączy, każda jest na 4 paluszki AA
Przeczytalem wszystkie wątki i powiem szczerze że poczułem się jakbym czytał książkę :P Szczegółowo opisane kolejne wydarzenia z życia, ciągłość historii itp. Bardzo fajnie. Szkoda tylko że akcja jakoś tak powoli się rozkręca. Nie mam zamiaru komentować sorrow Twojej względnej bierności, bo to już zostało zrobione kilkadziesiat razy, ale przy okazji chciałbym zapytać jak tam się sprawy mają? :)
adrem
Nie wiem jak sytuacja się rozwinie, ale jeśli nic się nie zmieni, to kupię jej na dzień kobiet parę tulipanów, które Jej w jakiś subtelny sposób wręczę.
Gówno zrobisz, przez dwa tygodnie nie zrobiłeś nic, a nawet JĄ obraziłeś.
Potwierdzam, gówno zrobiłem.
j-bobo
sam sobie otworzyles droge: zajmij sie kolezanką, Tą dziewczyne uznaj ze straciles. nie marnuj tego, co przyadkiem dostales
Przypadkiem dostałem przyjaciółkę i właśnie nie zamierzam tego marnować próbami adorowania jej. A jeśli chodzi o Tą dziewczynę... jak mogłem stracić coś, czego nigdy nie miałem? :)
kubinho12
Brzydsza Cię nie chce, ładna Cię chce. Jak można zostawić ten temat? Toż to idealne rozwiązanie!
Patrz wyżej. Zresztą jak pisze Coj2K, pojęcia ładna i brzydka są względne. Dla mnie zawsze ładniejsze i bardziej pociągająca będzie Ta dziewczyna.
Nie wytrzymam opisując wpierw, chronologiczne całą niekrótką otoczkę, więc już na początku muszę napisać, że byłem z Tą dziewczyną na randce :) I, co najważniejsze, doszło do pocałunku. Może nie było żadnego języczka czy czegoś więcej, ale i tak wybrałbym to, gdyby mi proponowano nagą i chętną Megan Fox w zamian. Mam po prostu ochotę krzyczeć i skakać z radości! Nigdy bym się nie spodziewał, że to wszystko może być takie łatwe i przyjść tak naturalnie. Ale zacznijmy od początku, czyli od dzisiejszego poranka.
Od czego zacząć. Cały powyższy akapit to joke, wytwór mojej wyobraźni. Wszyscy dzisiaj to robią, więc i ja nie mogłem być gorszy. Wracając do rzeczywistości, dawno nic nie pisałem i tyle się tego naskładało, że teraz nie wiem nawet w sumie jak rozpocząć, a jeszcze pasowałoby napisać wszystko niczego nie pomijając. Ta Dziewczyna się już do mnie odzywa, po pewnym okresie po prostu zaczęła ze mną rozmawiać. Niestety już nie tak jak dawniej. Rozmowy są krótkie i... bez tego czegoś. Nasza relacja, czymkolwiek była, stała się bardziej koleżeńska, przelotna. Mocno mnie to smuciło, więc stałem się bardziej mrukliwy, małomówny. Ogólnie miałem dosyć tego wszystkiego. Nic się nie układało, sprawa z Nią, przyjaciółką i bucem. I tak przez pewien okres czasu. W końcu napisała do mnie na gg, że odnosi wrażenie, że jestem na Nią obrażony. Nic nie odpisałem. Następnego dnia napisała mi, że przyniesie mi rzeczy, które jej pożyczyłem, książkę i parę filmów. Też nic nie odpisałem. W szkole powiedziałem Jej, że te filmy nie są moje, że były prezentem dla Niej, i że ich nie przyjmę (poza książką). Skończyło się na tym, że filmy sobie zostawiła.
A jeśli chodzi o to obrażenie się. Spytała się mnie w szkole (wiadomości gg był napisane kolejno w sobotę i niedzielę), czy jestem na Nią obrażony, więc odpowiedziałem, że nie. Ogólnie odzyskałem trochę energii i było mi weselej w związku z tym, że jednak się jakoś mną przejmuje. Więc starałem się z nią dwa czy trzy razy porozmawiać, ale bardziej to przypominało kabaret, aniżeli rozmowę. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc stałem cicho i ogólnie gadałem bez sensu. W każdym razie relacja trochę się polepszyła, można więc rzec, że wróciłem do gry. Nie wiem jak to określić, powiedziałbym, że odzyskała zainteresowanie - minimalne, ale... - moją osobą.
Sytuacja więc prezentowała się w miarę dobrze. Jednak coś musiało zniszczyć moje nadzieje. oczywiście był to buc. Siedząc przed klasą i rozmawiając ze znajomymi zauważyłem, że ten siedząc z Tą dziewczyną rozmawiają o mnie. Siedzieli dość daleko, więc skąd wiem? Ano bo cały czas żartując sobie, śmiejąc się i w przerwach rozmawiając, patrzyli na mnie. Do buca jeszcze wrócę, a jeśli chodzi o wcześniej opisaną sytuację, wydaje mi się, że Ona i on zaplanowali sobie, że się zabawia moją osobą. Popatrzmy na to z boku. Ponad półtora miesiąca nijakich, miernych stosunków, w tym ponad dwa tygodnie nie odzywania się i tu nagle tak z niczego w weekend pyta się mnie, czy się na Nią obraziłem. I to nagłe większe zainteresowanie. Oni są w naprawdę bardzo bliskich stosunkach, więc dlaczego by nie przyjąć, że tak rzeczywiście jest?
Co więc powinienem zrobić - ryzykować wielkim rozczarowaniem, poniżeniem i zranieniem starając się coś zrobić czy pokazać im środkowego palca odcinając się od tego wszystkiego?
Sprawa przyjaciółki. Trudno mi jest opisać radość z jej posiadania. Osoba, z którą zawszę mogę porozmawiać, i która ze mną rozmawia o swoich problemach. Osoba, na którą zawszę mogę liczyć. To wszystko było niestety za piękne. Po pewnym czasie dało się wyczuć, że jej postawa względem mnie coraz bardziej się zmieniała. Traciła jakby zainteresowanie moją osobą. I jeszcze coś. Zauważyłem, że powiedziała innej koleżance o tym, co jej mówiłem. O introwersji itp. itd. Zrobiłem coś w rodzaju prowokacji, gdy byłem sam na sam z tą jej koleżanką i znalazłem potwierdzenie, którego szukałem. Byłem na nią potwornie zły. No więc porozmawiałem z nią o tym. Koniec końców stanęło na tym, że ja lekko zmiękczony jej łzami i mową o cięższych dniach w domu, stwierdziłem, że chce być jej przyjacielem, ona to samo. Nie było żadnego przepraszam, źle się z tym czuję, z tym co zrobiłam, nie było niczego.
Potem były jakieś cyrki między mną, przyjaciółką i jej koleżanką. Szkoda nawet tracić czas na opisywanie tego wszystkiego.
Sytuacja z bucem. Dalej go ignoruje, on już nawet się nie próbuje do mnie odzywać. Z tego akurat jestem zadowolony. Więc czemu poruszam jego temat? Prawdopodobnie obrał sobie za cel poniżanie mnie i... nie wiem... próby zranienia mnie, coś koło tego. Pierwszy dowód jest gdzieś na początku mojej wypowiedzi, tam, gdzie poruszałem temat Tej dziewczyny. Drugim dowodem jest ktoś na wzór nowego najlepszego kolegi buca. O ile w przypadku Dziewczyny mam jakieś 10% niepewności, to w tym przypadku o żadnych wątpliwościach nie ma mowy. Cały czas się ze mnie śmieją. Wymyślają jakieś dziwne słowa z użyciem mojego imienia i nazwiska, śmieją się, gdy np. przechodzę obok nich na korytarzu, gdy na lekcji oboje się na mnie patrzą i znowuż się śmieją. I to nie jest moja wyobraźnia, inny kolega z klasy już nawet parę razy mówił, żeby dali sobie spokój, bo to się robi żałosne.
Sytuacja z tym gościem tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że tak samo jest z Tą dziewczyną. Tego drugiego (gościa) wrzuciłem już do worka "mam w dupie", gdzie teraz leży z bucem. Ignoruję ich obydwu, nie odzywam się, nie odpowiadam, nie patrzę na nich - mam w dupie po prostu co robią. Problem w tym, że ten drugi jest w dosyć bliskim kręgu znajomych bystrookiej, a to komplikuje sprawę. Ale daje mi także okazję do sprawdzenia więzi między mną a przyjaciółką. Jutro chyba spróbuje jakoś z nią porozmawiać i dać ultimatum w stylu: kolegujesz się z nim, więc nie przeszkadza ci to, że mnie cały czas poniża, więc albo ja, albo on.
Kończąc chciałbym jeszcze wrócić do Tej dziewczyny. Krążą opinie, że jest osobą próżną, której nie można ufać. Więc myślę sobie, że może to nagłe zainteresowanie moją osobą wiążę się właśnie z jej charakterem. Może liczy na to, że powiem Jej to wprost, co Ją w jakiś sposób dowartościuje.
UP - żadnych pomysłów?
Chyba zdołałeś zanudzić nawet tą garstkę ludzi którzy chcieli Ci pomóc. Gratulacje.
A pomysł? Jeden - Przestań być cipą i przestań wzdychać do dziołch ze szkoły/klasy. Znajdź sobie kumpli, idź się z nimi nawalić, wyrwij jakąś panienkę na imprezie i od razu będzie Ci się żyło łatwiej.
I nie pierdol że "Ty taki nie jesteś, Ty byś tak nie potrafił" bo ani nie próbowałeś, a wyraźnie widać że to co jest teraz specjalnie Ci nie służy.
Zresztą, po co Ja się produkuję.
Czytam ten twój wątek od pierwszej części, w pewnym momencie wydawałeś się zagubiony, ale teraz mam wrażenie że tobie po prostu dobrze z samotnością, nie byciem z "tą" dziewczyną. Przynajmniej masz jakiś cel, albo tak ci się wydaje. Chyba naprawdę lubisz być smutny, przybity, odizolowany, i jeszcze się dziwisz że się z ciebie śmieją. Nie zależy ci na tej dziewczynie, bo gdyby ci zależało to dawno byś coś zrobił - wiem to na własnym przykładzie. Obudź się, idź dalej, zobacz wreszcie że to wszystko, choćby fakt że się z ciebie śmieją - to przez "nią". Stworzyłeś sobie w głowie obraz rzeczywistości w którym jej osoba jest wyidealizowana, i stworzyłeś to wszystko tylko po to, żeby samemu sobie robić krzywdę.
Czasem się zastanawiam kto tu jest bucem.
Anyway, zrób jak napisał Dycu. Albo zajmij się, bo ja wiem, modelarstwem.
Czasem się zastanawiam kto tu jest bucem. [2]
sam sobie otworzyles droge: zajmij sie kolezanką, Tą dziewczyne uznaj ze straciles. nie marnuj tego, co przyadkiem dostales
Przypadkiem dostałem przyjaciółkę i właśnie nie zamierzam tego marnować próbami adorowania jej. A jeśli chodzi o Tą dziewczynę... jak mogłem stracić coś, czego nigdy nie miałem? :)
chodzi o to, że wg tego, co nam tutaj przedstawiasz (zdziwiłem się, prawie miesiac przerwy :O) to nie ma sensu na nią patrzeć jako na osobę, z którą chciałbyś robić to co w primaaprilisowej części Twojego posta...
Za dużo żeś sobie tego piwa naważył, by teraz chcieć trzeźwości...
PS. odciąć się możesz, jak najbardziej, ale z jedną ważną zasadą: NIE PAL MOSTÓW
czyli bez "środkowego palca"
Z ciekawości: Czy uważasz się za osobę atrakcyjną (fizycznie) ?
Żadnych rad już nie udzielam bo to i tak nic nie da. Nie było mnie 2 miechy, a Ty
w tym czasie nadal nic nie zrobiłeś. I pewnie nic nie zrobisz. Najlepsze jest to, że jakbyś
nie robił zupełnie nic to byłoby pewnie lepiej, bo Twoje czynności tylko pogarszają sprawę.
Aczkolwiek muszę przyznać, że wątek czyta się teraz dużo lepiej, gdyż można dostrzec
coraz więcej żartów na Twój temat =)
Czytam ten wątek (wątki) od pierwszej części, aż w końcu po prostu padłem, nie dałem rady czytać dalej...
Czemu?
Bo od tych... od tego roku nie zrobiłeś nic. Dosłownie.
Już dawno miałem zamiar napisać ci to co myślę, ale chyba z pierdyliard osób mnie wyprzedziła tą samą myślą. Dobra trochę sobie poczytałem postów i wiesz co?
Daj sobie spokój. Idź do kumpli jak pisał Dycu. Ciesz się z życia :)
To tylko moja porada, nie musisz jej słuchać, zresztą duża część użytkowników daje ci tyle rad, że przedszkolak by se z pierwiastkami poradził...
Może to być zagmatwane, ale już nie wiedziałem jak to napisać.
Powodzenia :)
A on to dalej ciągnie? Sam mam podobnego typu problemy, również trudne (lub niemożliwe) do rozwiązania która ciągną (ciągnie?) się miesiącami. I nie pisze o tym na forum. Radzę sobie (teoretycznie).
No i jak tam sytuacja sorrow? ;D
Odpowiadając na pytanie Bulkass'a: kiepsko. Na wszystkich trzech frontach (Ona, przyjaciółka, buc) poniosłem sromotne porażki. Chociaż nie wiem czy dobrze to ująłem, bo prawdę mówiąc, to nie zrobiłem nic. Mniejsza o powód, cały czas czuję się tak samo, czyli niefajnie. Czy mogę to zmienić? Pewnie i mógłbym, ale nie potrafię. Coraz bardziej zaczynam wierzyć, że przeznaczonym jest mi być samotnym. A przez przeznaczenie mam na myśli to, jaki jestem. A w myśli tej utwierdza mnie sytuacja z przyjaciółką.
Od ostatniego wpisu (jej dotyczącego) przez dłuższy czas sytuacja wyglądała tak samo. Z czasem jednak wszystko zaczynało się toczyć coraz gorzej. Prawie przestała ze mną rozmawiać. To jest rozmawiała ze mną, ale już jako zwyczajna koleżanka, nie jak przyjaciółka. Po intymnych rozmowach i przyjacielskich gestach nie było już śladu. Relacja powróciła do pozycji sprzed zwierzenia się mi z jej problemów i mojego zwierzenia z moich. Myślałem wtedy, żeby do niej podejść i o tym porozmawiać, ale potem zadałem sobie pytanie, dlaczego to ja mam do niej podchodzić i się dowiadywać. Ta sytuacja, to coś, co jest między nami dotyczy tak samo mnie jak i jej. A ja nie zamierzam przybierać roli skamlącego pieska z podkulonym ogonem proszącego o łaskę, jaką jest jej znajomość.
Fakt, że mówiła mi kiedyś, że ona nie pisze do innych na gg, że nie zaczyna rozmowy, że taka właśnie jest. Mógłbym jej uwierzyć i po prostu do niej podejść i zapytać. Ale jakoś z rozpoczynaniem rozmów i tym podobnych z innymi nie ma. Hipokrytka. W każdym razie zostawiłem sprawę taką, jak była.
Nadzieję na poprawę sytuacji miałem, gdy pewnego razu odciągnęła mnie na bok. Nadzieja - wielokrotna bohaterka tego wątku - ponownie okazała się być matką głupich. Usłyszała o tym, co zaszło między mną a bucem podczas, gdy jej nie było w szkole i chciała się tylko o to zapytać. Poczułem się wtedy naprawdę źle. Ta przyjaźń, o której mnie niejednokrotnie zapewniała, nabierała wartości, i to niewielkiej, tyko wtedy, gdy wydarzyło się coś ciekawego, coś, co jest obecnie gorącym tematem. Zero zainteresowania moją osobą. Tylko pytania o to, jak to było naprawdę i jak to jest z nim - bucem. Więc odparłem jej dość szorstko pytaniem o to, skąd to nagłe zainteresowanie moją osobą itp. itd. Ona coś tam odparła, że nie miała przecież czasu, zrobiła jakąś rozczarowaną minę i poszła w swoją stronę. Od tego momentu prawie w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy.
I wygląda na to, że żadne z nas "nie ustąpi" i nie zacznie rozmowy. Ona jest na to za dumna, a ja... sam nie wiem. Może i ją straciłem, ale przynajmniej jej pokazałem, że nie jest tak cudowna jak o sobie myśli. Zawsze była zbytnio pewne siebie. Jest zabójczo piękna, umie się dogadać z każdym, jest bystra i inteligentna. Wszystko jej zawsze jakoś uchodzi. Facetów umie sobie okręcić wokół palców w kilka minut. Ja nie zamierzam być kolejnym. Chociaż i tak zdaję się dalej pociągać mleko z cycka matki nadziei, bo często rozmarzam się o tym, jak do mnie podchodzi i się jakoś godzimy, a nasze stosunki wracając do stanu "powyznaniowego".
Sprawa buca. Nie wiem co o tym myśleć. Wszystko toczyło się po staremu - tj. nie odzywanie, nabijanie itp. - ale po jakimś czasie, gdy się pojawił i przywitał się z wszystkimi znajomymi, wyciągnął do mnie rękę. Ja oczywiście nic nie zrobiłem, dalej mam go w najdalszym możliwym punkcie w mojej dupie. Potem, kilka dni później, próbował nawet zagadać, pisał też gg dwa czy trzy starając się rozpocząć rozmowę (raz zapytał o co mi chodzi, a drugi, że mnie kocha). W międzyczasie wspólni znajomi ruszyli z inicjatywą pogodzenia nas, mnie i jego. Oczywiście nic to nie zmieniło. I nie mówię tego tylko o sobie. Mimo tego jego niby pokojowego nastawienia dalej nie stroni od żartowania sobie ze mnie. W co on może pogrywać? Nie wiem. W każdym razie tłumacząc zachowanie bystrookiej z powyższych akapitów, to on zaczął w pewnym momencie gadać, że się niby pogodziliśmy i to ją interesowało. Zresztą ona dalej wydaje się do niego coś czuć. W tym przekonaniu utwierdziło mnie pewna sytuacja. Stoimy wszyscy przed szkołą i widać, że w tą stronę idzie buc i jego nowa dziewczyna spoza naszej placówki. Nie idą oni prosto do niej, ale zbaczają w taką jedną ulicę, gdzie znajduje się sklep, za którym palący uczniowie mają zwyczaj palić. Gdy dało się to zauważyć, to ona zaczęła prawie, że panicznie pytać czy nie ma ktoś papierosa i czy nie poszlibyśmy zapalić.
W ogóle często myślałem o sytuacji z nią w ten sposób, że skoro ja nie lubię się z bucem i jego niby najlepszym przyjacielem i jej także, to ona wykalkulowała sobie, że lepiej będzie się jej ode mnie najzwyczajniej odciąć. To mnie także lekko przybiło - świadomość, że woli tego gnoja, który ją swego czasu wykorzystał. Kim więc zatem dla niej byłem? Zwłaszcza, że jakoś specjalnie nie przeżywa tego naszego "rozstania". Widać, to wiele dla niej nie znaczyło, a ja byłem tylko zwyczajną ciekawostką. To także mnie zasmuca.
Przejdźmy teraz do najważniejszego, czyli do Niej. Sytuacja wyglądała nijako i w pewnym momencie miałem tego już dosyć i przyjąłem do świadomości to, że nigdy z Nią nie będę. Pośrednio także poszedłem za radą bystrookiej, która kiedyś mi powiedziała, żebym sobie dał spokój. No więc dałem, najbardziej jak chyba można. Mój stosunek do Tej dziewczyny wyglądał mniej więcej tak samo jak mój stosunek do buca. Ignorancja. Po jakimś czasie zaczęła się pytać o co chodzi. Ostatnio nawet zaczęła przepraszać za cokolwiek, co zrobiła i prosiła mnie bym zaczął się do Niej odzywać. Tym razem zamiast ponownie wgryźć się w suta drogiej nadziei po prostu dalej olewałem Ją i olewam ją do dziś. Jak już pisałem, przez okres prawie kilku tygodni w ogóle Jej nie przeszkadzało, że się do mnie nie odzywała, mimo to, że Ją przepraszałem. To wyraźnie pokazało, że jestem dla Niej tylko znajomym, nic nieznaczącym znajomym. Dlatego też prawdopodobnie stara się ze mną "pogodzić", ponieważ raz, że ktoś mógł Jej powiedzieć o moim uczuciu do Niej i Ona chce mnie dołączyć do swojej kolekcji zakochanych i wiernych Jej głupców, lub dwa, że po prostu stara się mieć bezkonfliktowe "czyste konto" z wszystkimi, czy trzy - najmniej prawdopodobne - że jednak coś do mnie czuje lub coś usłyszała i chce może spróbować ze mną.
Coy2K
just die already
Uwierz mi, że chętnie bym umarł, bo na samą myśl, że kończy się rok szkolny, a niedługo zaczną się wakacje, żyć mi się odechciewa. A jednak trzeba jakoś dalej to wszystko ciągnąć. Mam tylko nadzieję, że jeśli nic się nie zmieni do tego czasu, to te dwa miesiące przerwy jakoś uśmierzą ból jaki powoduje samotność. Co ciekawe, ostatnio dwie dziewczyny można by rzec okazały zainteresowanie moją osobą, a ja nie mogę się przekonać do żadnej. Wiem dobrze, że nie znalazłbym przy nich szczęścia na dłużej. Widać w moim przypadku istnieją tylko dwie opcje: albo Ona, albo samotność.
sorrow - Po raz setny mówię poważnie, tym razem z innej strony.
Nie myślałeś o wizycie u psychologa? Zdajesz sobie sprawę że masz poważne problemy psychiczne, a nic z tym nie robisz, a w sumie jakoś tak od drugiej części wątku zrobiło się to trochę niepokojące.
Przejdź się do psychologa, najwyżej skieruje Cię do psychiatry - Może Ty masz po prostu depresję? To się zwyczajnie leczy, powinno się leczyć i patrząc na Ciebie naprawdę szczerze radzę idź do lekarza, bo odnoszę wrażenie że raczej już sam sobie z tym nie poradzisz.
Niestety jak wszystko - decyzja zależy od Ciebie i wszystko leży w Twoich rękach.
Prawie przestała ze mną rozmawiać.
To u ciebie "prawie", a u mnie w ogóle. Daj se spokój, bądź samotny, kogoś wreszcie znajdziesz. I idź do lekarza.
Zobaczysz. Pójdziesz do innej szkoły (liceum? a może wyżej?) i jej nie będzie to zapomnisz. A najlepiej zapomnij już teraz. Ta dziewczyna nie jest ciebie warta i niszczy ci życie. Zasługujesz na lepszą,
dawajcie, kolejne porady !
odnoszę wrażenie, ze ci, ktorzy sypią złotymi radami karmiąc tego trolla chyba jebnęli sie w czaszkę i zapomnieli o setkach wcześniejszych postów, teraz tylko powtarzając formułkę o psychologach. Ta szopka jest lepsza od wojny fanbojów, więc MOAR :)
Kiedy Ty się Coy zrobiłeś takie głąbowaty, bo jakoś mi umknęło? Gonisz Bullzeye'a?
Wiem dobrze, że nie znalazłbym przy nich szczęścia na dłużej. Widać w moim przypadku istnieją tylko dwie opcje: albo Ona, albo samotność.
Ło Jezu. Za dużo filmów i piosenek Britnej Spirs.
sorrow jack - zacznij pić nałogowo alkohol. Uśmierza ból.
Dycu
zabawnie się czyta jak ludzi gnoisz w innych wątkach, a dla tego gościa robisz za Dr Phila.
Nie wiem jaki masz w tym cel, ale jeśli sądzisz że po tylu częściach i poradach on nagle zacznie słuchać Ciebie to jedynym głąbem w tym wątku obok autora jesteś Ty
A co Ci do tego? Masz go w dupie, to wypierdalaj i już.
[273] jest już po prostu żenujące.
Gdyby autor wątku nie miał siebie w dupie to dawno zgłosiłby się do specjalisty.
O ile oczywiście wszystkie wydarzenie opisane przez niego rzeczywiście się zdarzyły.
boo hoo dzidzia się obraziła :D
póki ten wątek będzie sie ciągnął ja będę miał ubaw po pachy z takich młotków twojego pokroju, ktorzy chcą robić za forumową Ewę Drzyzgę i nic ci do tego
[273]
i tak mnie nie dogonisz, jestes mniejszym glabem
btw - dycu, nie zgadzam sie z toba
Dycu
Nie myślałeś o wizycie u psychologa? Zdajesz sobie sprawę że masz poważne problemy psychiczne, a nic z tym nie robisz, a w sumie jakoś tak od drugiej części wątku zrobiło się to trochę niepokojące.
Pewnie, że myślałem o wizycie u psychologa. Długo się nosiłem z chęcią pójścia po poradę specjalisty, ale jakoś nie wyszło. Raz, że nie miałem czasu, a dwa, że nie za bardzo wierzę w ideę człowieka, który po kilku sesjach sprawi, że nagle inaczej będę patrzył na świat. Buca nie lubię i lubieć nie będę. Mogę sobie wmawiać, że go lubię i ogólnie zmuszać się do patrzenia na wszystko z pozytywnej strony, ale to będzie zawsze wmawianie i zmuszanie siebie. Moja natura zawsze pozostanie taka sama, choćbym nie wiem jak bardzo starałbym się siebie oszukać. Ale może mimo wszystko w wakacje jednak się przemogę i pójdę.
Ksionim
Zobaczysz. Pójdziesz do innej szkoły (liceum? a może wyżej?) i jej nie będzie to zapomnisz. A najlepiej zapomnij już teraz. Ta dziewczyna nie jest ciebie warta i niszczy ci życie. Zasługujesz na lepszą,
Do liceum już chodzę i za rok kończę. A zapomnieć o Niej nie zapomnę, bo nie potrafię. Wydaje mi się, że spokojnie mógłbym coś zacząć z 3 dziewczynami, ale po prostu nie potrafię. Wiem, że nie byłbym szczęśliwy, że w każdej spędzonej minucie z którąkolwiek z nich i tak myślałbym o Tamtej. To nie byłoby fair względem mnie i tym bardziej tych dziewczyn, którym bym kłamał w żywe oczy. A jeśli chodzi o wartość itp., to wydaje mi się, że z nas wszystkich - ja, bystrooka, buc - to własnie Ona jest najbardziej... "czysta" - że tak się wyrażę. My jesteśmy zepsuci, beznadziejni i nie zasługujemy na większość dobrych rzeczy jakie nas w życiu spotkały. I jeszcze kwestia, którą ktoś poruszył w tym wątku - tak naprawdę nie mam nic, co mógłbym jej zaoferować. Nic.
tomazzi
O ile oczywiście wszystkie wydarzenie opisane przez niego rzeczywiście się zdarzyły.
Tak, zdarzyły.
Coolabor
A może warto zapytac Dominika dlaczego tu dzieli się swoimi uczuciami?
Bo jedyna bliska mi osoba, moja "przyjaciółka", ma mnie głęboko w dupie. Kiedy ze sobą rozmawialiśmy, mimo tego, że dużo zostawiałem dla siebie i mówiłem raczej o sprawach "powierzchownych, czułem się dobrze. Te rozmowy dodawały mi otuchy, naprawdę. Mimo iż nienawidzę odgórnej kontroli, komentowania itp. (co pewnie jest związane z moim stosunkiem do matki), to z wielką radością słuchałem tego, co miała mi do powiedzenia, mimo iż często, były to bezwartościowe i banalne dla mnie treści. Ona była-jest prawdziwą przyjaciółką, kimś na kim mi zależało. Byłą drugą osobą, po Tej dziewczynie, na której mi zależało.
Dzisiejszy dzień, nijaki - kolejny gwóźdź do mojej trumny, gdzie jestem całkiem sam, odcięty od świata, bezpieczny. Każde z wydarzeń, które opisuje w tym wątku zbliża mnie do takiego właśnie stanu - kompletnej ignorancji, a być może i nawet alienacji względem społeczeństwa, reszty ludzi. Często myślę, żeby jednak schować dumę do kieszeni i zakopać wszystkie topory wojenne, ale na samą myśl robi mi się prawie niedobrze. Dzisiaj nic się nie zmieniło. Bystrooka nie zwraca na mnie uwagi, ja na nią, Ona czasami coś do mnie mówi, ja trwam w ignorancji, a buc... to buc i tyle.
Zauważyłem, że ta dwójka (Ona i buc) spędzają ostatni dużo czasu ze sobą. Nawet siedzą ze sobą na większości lekcji. Strasznie mnie to irytuje. Zwłaszcza, że buc ma tradycję - zawsze przy mnie respektowaną - witania się z Nią przytuleniem. I kiedy zdarzy mi się czasami wtedy na nich spojrzeć, to widzę, że się mnie patrzy. Jest to jeden z powodów, ta ich "bliskość", dla których jestem raczej przeciwny szczerej czy jakiejkolwiek rozmowie z Tą dziewczyną. Czuje, jestem nawet niemal pewny, że Ona jeśli nie od razu, to później przez gg, by mu o całej rozmowie powiedziała. Przez ten rok-dwa buc przyjął rolę swojego rodzaju antagonisty w moim życiu. A myśl o tym, że dowiedział by się o czymś, co w tajemnicy mówiłem innej osobie, całkowicie by mnie dobiła. Tak więc jestem w kropce. Kompletnie nie wiem co robić z tym wszystkim. Ponownie daje się we znaki brak bystrookiej u boku. Ona by umiała mi doradzić.
Niech ktoś mu połamie palce :F
Ile można trollować i ileż można się nabierać
krufa.
Tak, zdarzyły.
Uff, uspokoiłeś mnie.
Dzisiejszy dzień, nijaki - kolejny gwóźdź do mojej trumny, gdzie jestem całkiem sam, odcięty od świata, bezpieczny.
Ale może mimo wszystko w wakacje jednak się przemogę i pójdę.
Poważnie, nie czekaj do wakacji. I Ja nie mówię już nawet o rozmowie z psychologiem jako takiej, bo rozumiem że możesz w to nie wierzyć - chociaż zabawne podejście, skoro właśnie rozmawiasz o swoich problemach z rzeszą nieznajomych. Ja mówię o zwykłym leczeniu farmaceutycznym - o lekach, które sprawią że będzie Ci znacznie łatwiej poradzić sobie z problemami. Ile osób nie znałem w podobnej sytuacji (No dobra, znam dwie takie ^^), to wizyta u psychologa i leki pozwalały im wykarasakać się ze znacznie gorszych sytuacji niż Twoja.
Jednak depresja to depresja, trzeba Ją leczyć, bo jak powiedziałem - obawiam się że sam sobie z tym nie poradzisz.
o lekach, które sprawią że będzie Ci znacznie łatwiej poradzić sobie z problemami.
cital - biore, pomaga
Dycu
Ja mówię o zwykłym leczeniu farmaceutycznym - o lekach, które sprawią że będzie Ci znacznie łatwiej poradzić sobie z problemami.
Mój problem nie polega na tym, że jestem smutny sam z siebie, że nie znajduję radości w życiu, ale wynika z zepsutych kontaktów międzyludzkich, z mojego stosunku do ludzi, z tego jaki jestem. Cały ten wątek dotyczy właśnie tego - spraw związanych z relacjami międzyludzkimi. Cała reszta jest tego wynikiem, bo - niechętnie jest mi to przyznać - to jednak to wszystko ma jednak na mnie jakiś wpływ, tzn. inni ludzie. I jeśli mam coś na to poradzić, to właśnie tu powinienem zacząć. Leki tylko uśmierzą ból, efekt tego wszystkiego. Jeśli ktoś, w domyśle lekarz, mnie do ich brania porządnie nie przekona, to brać ich nie zamierzam.
Dzisiejszy dzień był jakiś pusty. Nic się nie działo, nic wartego odnotowania. Buca nie było, reszta była. Naprawdę nie wiem co napisać, bo dzień był... po prostu był. Jak już powiedziałem: nic się nie działo. No może warto opisać sytuację, gdy lekko spóźniony przyszedłem na lekcje. Dwa boczne rzędy były całkowicie zajęte przez innych uczniów, wolne tylko trzy ławki z przodu w środkowym. No prawie trzy wolne, bo w tej najgłębiej stojącej siedziała Ona, sama. Usiadłem w następnej, sam. Gdy była możliwość, to zauważyłem, że się na mnie popatrzyła przez chwilkę.
btw: w celu rozwiązania tych problemów z innymi ludźmi: macie jakieś rady? Wiem, że nie zawsze się do waszych rad stosowałem, ale zawsze były dla mnie jakimś odniesieniem. Jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie, to mam całkowicie pasywną naturę, cały czas tylko analizuję i myślę. Dlatego wasze słowa są dla mnie takim wybawieniem, dlatego słowa mojej przyjaciółki były dla mnie tak cenne jak i ona sama. Kto wie - może akurat tym coś gdzieś zaiskrzy i coś zrobię.
Postaw wszystko na jedną kartę i...
... idź do specjalisty. Innego wyjścia nie ma. I nie twórz teorii, że Ci nie pomoże.
Sorrow Jack:
<------------ Moje mina po przeczytaniu Twoich najnowszych postow.
Pisalem do Ciebie maila pare miesiecy temu. Dalem linka do opisu zaburzenia ktore u Ciebie podejrzewam. Potwierdziles wiekszosc objawow, napisalem Ci abys na 100% poszedl do psychiatry [albo psychologa, choc cos czuje ze terapia lekami bylaby dobra dla Ciebie]. Przez te pare miesiecy nie zrobiles NIC.
Zatem powtorze - zasuwaj do lekarza bo jak tego nie zrobisz NIGDY nie bedzie lepiej. Cale zycie bedziesz sie zadreczal, meczyl, beda zmienialy sie tylko powody. Po prostu idz.
I bez zadnego "ale", nawet nie probuj myslec "bo to tylko przez kontakty z ludzmi". Tez tak kiedys myslalem a jak sie przelamalem zalowalem ze przez wlasna glupote zmarnowalem wiele miesiecy.
Uwierz - da sie zyc inaczej, latwiej, w mniej przygnebiajacym swiecie. Tylko wez cos w koncu zrob.
sorrow - Zatem powtorze - zasuwaj do lekarza bo jak tego nie zrobisz NIGDY nie bedzie lepiej. Cale zycie bedziesz sie zadreczal, meczyl, beda zmienialy sie tylko powody. Po prostu idz.
I bez zadnego "ale", nawet nie probuj myslec "bo to tylko przez kontakty z ludzmi". Uwierz - da sie zyc inaczej, latwiej, w mniej przygnebiajacym swiecie. Tylko wez cos w koncu zrob.
+1
Sorrow --> dobrze w sumie ze nie poczyniles zadnych krokow, gdyz jest szansa i to duza ze nie bedziesz sie dalej rozmnazal :) pozdrawiam i jedz czokoszoki
No może warto opisać sytuację, gdy lekko spóźniony przyszedłem na lekcje. Dwa boczne rzędy były całkowicie zajęte przez innych uczniów, wolne tylko trzy ławki z przodu w środkowym. No prawie trzy wolne, bo w tej najgłębiej stojącej siedziała Ona, sama. Usiadłem w następnej, sam. Gdy była możliwość, to zauważyłem, że się na mnie popatrzyła przez chwilkę.
Weźcie przestańcie. Jesteśmy ofiarami zbiorowego gwałtu na psychice, jakiegoś okrutnego eksperymentu, a sami prowokujecie do dalszego rozwijania coraz to bardziej żałosnych zagrywek. Litości, mózgi się wam zlasują..
Bullzuś
Ty i tak jesteś chory więc nic ci nie zaszkodzi, ale zlituj się nad innymi. :)
Ludzie wyjdźmy z piaskownicy co autor wróci uzna nas za bandę buców i będzie wstyd ;-)
Autorze szanowny.
Zachowujesz się jak wyjątkowo udany egzemplarz wynalazku radzieckiego uczonego akademika Wołowa, czego najlepszym przykładem fakt że nic nie robisz mimo rad pomysłów i sugestii. Wolisz tkwić w piekle które sam sobie stworzyłeś. To jest żałosne.
Zrób COŚ. Cokolwiek.
Nie wiem może w szkole wsadź sobie marchewkę, ogłoś że to protest przeciw cenom benzyny i zacznij wznosić okrzyki ku czci Franciszka Józefa.
Widzę liczne korzyści:
po pierwsze pewnie trafisz do psychologa, lepiej późno niż wcale.
Po drugie może zainteresuje się tobą jako nieprzeciętnym przypadkiem jakąś dziewczyna. Albo chłopak.
Po trzecie osoby o których tak czule piszesz uznają cię za świra i zaczną traktować odpowiednio.
Hmm, pierwszy raz zawitałem na to forum i muszę przyznać że jest tu całkiem ciekawie. Można się pośmiać, ale i zastanowić trochę poważniej nad pewnymi sprawami. Będę śledził ten wątek :)
A co do samego autora i jego "problemów" to od razu przyszły mi na myśl dwa rozwiązania. Zaznaczam, że nie czytałem poprzednich części wątku, więc pewnie ktoś napisał juz coś podobnego.
I rozwiązanie --- Idziesz do tej laski lub jeśli jest daleko to dzwonisz do niej. Pukasz do jej drzwi lub przykładasz słuchawkę do ucha. I teraz najważniejsze, mówisz jej tak: "Słuchaj kobieto, kurwa, ja cię kochałem, kochałem cię, a ty mi zniszczyłaś życie, zmieszałaś mnie z gównem, doprowadziłaś na skraj załamania psychicznego !! I wyobraź sobie, ja cię nadal kocham.....a teraz idę skoczyć z mostu"
Tak jej mówisz i przynajmniej może skoczy z tobą.
II rozwiązanie ---- posłuchaj tej piosenki: http://www.youtube.com/watch?v=CVKCqUeUZ-I i robisz dokładnie to o czym śpiewa Bajor.
Słuchaj, miłość nie musi być odwzajemniona, nie zmusisz kogoś do kochania, to nie takie proste. Ty ją kochasz, ona ciebie nie, to kochaj za dwóch !!
Na koniec mały cytat: "Serce nie sługa, nie zna co to pany, i nie da się przemocą zakuwać wkajdany....."
Thanks for attention :)
Zostały dwa tygodnie szkoły. Jakiekolwiek rady? Jeśli mam coś zrobić, to zrobić to muszę właśnie teraz. Teraz albo nigdy. Żałuję, że nie ma przy mnie bystrookiej, ale muszę jakoś żyć, muszę coś zrobić. Pytanie co - i mówię tu o Niej, nie o mnie, nie o moich problemach, a o Niej.
[294]
rady - ta, idź do lekarza >_> to się zaczyna robić groźne, zazwyczaj właśnie tacy ludzie na filmach zabijają kolegów ze szkoły i palą koty (ew. kręcą torebki foliowe na wietrze) :o
sorrow jack - rodzice popełnili fatalny błąd dając Ci dostęp do komputera. Gdyby nie on, może byś powziął jakiekolwiek działania.
sorrow jack ---- Na litość boską, czego ty oczekujesz od nas, od całego świata ? Nie wiesz co robić ? Naprawdę nie wiesz co masz zrobić ??????
Chłopie, jeśli ją kochasz to idziesz do niej i jej to wyznajesz, prosto w twarz, patrząc jej w oczy. Ona ci powie "Spadaj, nie kocham cię" to dajesz sobie spokój i liczysz na to że niedługo spotkasz jakąś inną, równie intrygującą dziewczynę. Nie zmusisz jej do uczuć, nie rozbudzisz żaru w sercu jeśli jesteś jej obojętny. Chce byście byli przyjaciółmi ? To bądź jej przyjacielem i ciesz się, że dane ci było nim być. Jednak jeśli przyzna że też jest tobą zainteresowana to sprawa jet jasna. Jesteście razem i "testujecie" siebie nawzajem.
Zrozum jedno, jeśli wszystko to co piszesz to NIE stek bzdur i zwykłe trollowanie, to powinieneś cieszyć się z jej szczęścia. Ma chłopa, który jest dla niej dobry i w ogóle ? Super, jest szczęśliwa. Nie ma partnera ? To znaczy że dobrze jest jej solo, albo czeka na tego jedynego. A jeśli ty nim nie jesteś .... trudno.
WEŹ SIĘ W GARŚĆ I ZACHOWAJ JAK PRAWDZIWY FACET !!! PRZESTAŃ BYĆ EGOISTOM. MARTWIĄCYM SIĘ TYLKO O SWOJE SZCZĘŚCIE !!! I ZNAJDŹ SOBIE W KOŃCU TYCH CHOLERNYCH KOLEGÓW.....
Dwa boczne rzędy były całkowicie zajęte przez innych uczniów, wolne tylko trzy ławki z przodu w środkowym. No prawie trzy wolne, bo w tej najgłębiej stojącej siedziała Ona, sama. Usiadłem w następnej, sam. Gdy była możliwość, to zauważyłem, że się na mnie popatrzyła przez chwilkę.
Wcześniej współczułem, a teraz przychodzą mi na myśl tylko 3 słowa - What a pussy!
Zostały dwa tygodnie szkoły. Jakiekolwiek rady? Jeśli mam coś zrobić, to zrobić to muszę właśnie teraz. Teraz albo nigdy. Żałuję, że nie ma przy mnie bystrookiej, ale muszę jakoś żyć, muszę coś zrobić. Pytanie co - i mówię tu o Niej, nie o mnie, nie o moich problemach, a o Niej.
Ja bym analizował.
300 postów, czas na kolejną część
@up ---- Kolejna część ??? Ten wątek powinien się skończyć po 100 postach.
sorrow jack----- Proszę cię chłopie, skończ z tym. Przestań robić z siebie jakąś kompletną, totalną łamagę !! Nie rób kolejnej części o swoich "miłosnych", wyciągniętych wprost z otchłani czarnej dupy problemach. Zacznij, ku***, w końcu żyć jak na nastolatka przystało.....
Darkowski93m - niech pisze. Mam fabułę dopiero na 58 odcinków serialu.
sorrow jack - założyć kolejną część? Wszyscy chcemy Tobie pomoc. Może w następnej części poradzimy jak masz się ubrać żeby ona Ciebie polubiła.
I jak tam się sprawy mają?
Edit: faux pas, nie zauważyłem części piątej, zabieram się za lekturę
Witajcie. Źle ulokowane uczucie,nie oznacza jeszcze końca świata. Zawsze jest jakieś wyjście,bo nie ma rzeczy,których nie da się rozwiązać.
I jak? Zakochała się już w Tobie?
O cholera gratuluje złotej łopaty. Po cholere odkopywac ten legendarny watek?
Żeby wiedzieć jak to wszystko się skończyło. To chyba jasne.