Mass Effect 2: Overlord. Werdykt - daje radę.
Będę się musiał wziąć przed premierą "trójki" za ponowne przejście 1 i 2 wraz z DLC ;]
Moim zdaniem to DLC warte uwagi. PS. Zrób reckę "Lair of the Shadow Broker"
Łosiu - na ile oceniłbyś Normandy Crash Site oraz Zaeed - The Price of Revenge? Jeśli możesz napisz w komentarzu odpowiedzi.
Ovelord - W gruncie rzeczy relacja długości i grywalności do ceny, muszę przyznać, że to DLC wypada dobrze. W przeliczeniu na naszą walutę wychodzi na to, że za 21zł. otrzymujemy 90 minut dobrej zabawy. Ponadto w Overlord wykonujemy kilka różnych misji, w których mamy na początku zniszczyć ogromną antenę satelitarną, następnie krążymy po ładnych terenach pojazdem znanym z innego contentu - Firewalker, by na końcu w klimatach podobnych do BioShock'a znaleźć odpowiedzi na wszelkie pytania. Generalnie zgadzam się ze wszystkim co wypisał Łosiu, więc nie będę tego powtarzał.
Fragmenty misji z wykorzystaniem pojazdu to w plusach? Przecież ten pojazd jest tak niedorobiony, że - cytując "klasyka" - "powinni tego zabronić".
Wszelkie misje z poduszkowcem w roli głównej to badziew jakich mało :/ W porównaniu do tego poduszkowca, Mako z pierwszej części gry to po prostu ideał.
raziel88ck - oba DLC o jakich wspominasz były w zasadzie integralną częścią gry w momencie kiedy wyszła. A to było już taaaak dawno, że musiałbym pograć od nowa żeby nie popełnić jakiejś gafy w tekście. Z tego co pamiętam, że to Normandy Crash Site to zwykła lokacja z rozbitą Normandią gdzie szukasz niezbędników załogi i jakichś tam pozostałości - nic specjalnego. A quest z aeedem to coś pokroju Katsumi, na statku koleś nie ma nic do zaoferowania, a w terenie to bodaj 1 misja z atakiem na jakaś fabrykę czy coś w tym guście, gdzie masz 1 wybór moralny - ocalić ciemiężonych pracowników i dać uciec adwersarzowi Zaeeda lub na odwrót. Chyba tyle :D
Jak dla mnie mogliby wrzucić wszystkie DLC do jednego pudełka. Kupiłbym. Dystrybucji elektronicznej się boję.
W porównaniu do tego poduszkowca, Mako z pierwszej części gry to po prostu ideał.
Mako z jedynki to był koszmar, ale przynajmniej wjeżdżał na niemal pionowe ściany :).