The Sims – na czym polega fenomen serii?
Simsy to gra bardzo dobra. Wcale nie chodzi mi tutaj o karmienie swojego sima lub robienie wirtualnych dzieci. Chodzi o to że gra jest strasznie rozbudowana i warto ją kupić nawet dla samego typu budowania, który jest wybitny. Wystarczy troszkę czasu a można zrobić własną postać, własny dom, własne miasto i całą resztę. Dla mnie simsy to nie "symulator życia", ale coś w rodzaju rozbudowanego edytora, w którym można zmienić wszystko - od sznurówki w bucie do całego świata.
Na tym że niewyżyte dzieci i nieudacznicy mogą mieć tam fajne życie a w prawdziwym nie powodzenia
Kiedyś siedziałam godzinami przy tej grze, było to dla mnie odreagowaniem od rzeczywistości. W grze miałam wpływ na to jak będą się zachowywały moje postacie , jak będzie wyglądało moje mieszkanie.
Ja nie umiem grać w Simsy z jednego poważnego powodu. Nie widzę sensu. Po prostu wszystko kiedyś zaczynamy i kiedyś kończymy, a w Simsach nie ma końca, więc po co marnować te godziny? Z tego też powodu nie lubię MMO. Podoba mi się idea, ale ze względu na dość luźnie powiązany wątek fabularny jest to dla mnie po prostu nudne. The Sims nie ma tego czegoś co powoduje, że chce się grać dalej, w większości gier to chęć jej ukończenia. Jednakże są ludzie, którzy lubią kreować siebie samego jako kogoś lepszego, a w tej grze jest to możliwe stąd ludzie w to grają. Głównie dziewczyny, bo one zawsze chcą być lepsze, ale cóż są gusta i guściki, mnie się gra nie podoba, ale to jedna z najlepiej sprzedających się gier na świecie, więc szacunek jest.
Zgadza się, jest to jakby jeden z najważniejszych i najbardziej rozpoznawalnych symboli elektronicznej rozrywki wogóle. Świadczy o tym za równo ilość wypuszczonych dodatków jak i całkowita sprzedaż serii. Co do braku końca, również się zgodzę. W MMO są przynajmniej punkty doświadczenia i motyw rozwoju postaci, który mobilizuje do grania dalej.
ja wiem ze ta gra to fenomen na rynku gier ale ona wcale mnie nie wciagnela
Dla mnie Simsy się skończyły wraz z pierwszą częścią. Wtedy to było ciekawe, to całe budowanie domu, tyle możliwości. Dochodziłem do momentu, kiedy trzeba było zająć się życiem simów i wyłączałem grę. To mnie nudziło. Ja w tym nie widzę nic ciekawego. Następne części Simsów to już dla mnie skok na kasę, bo nie wnoszą prawie nic. Dodatki które wychodzą to niemalże kopia tego co było w poprzednich częściach. No i każda następna część to krok w tył, bo w podstawce nie pojawia się to, co było w poprzedniej części w dodatkach, bo przecież muszą to wydać później jako kolejne dodatki. Stąd moja negatywna opinia na temat tej serii. Bo gra jest dobra, chociaż na krótko, ale autorzy z niej zrobili maszynkę do zbijania kasy.
Co do MMO to z tym gatunkiem jest trudniej. Spędziłem pół roku grając w Runes of Magic, a grałem niemalże całymi dniami. Tyle, że do MMO trzeba czuć powołanie. Tu nie motywują punkty doświadczenia, postać czy fabuła. Tu są ważni ludzie. Jak kończyłem grę po tym pół roku, to strasznie mi było ciężko opuszczać tych wszystkich ludzi z gildii. Grałem całymi dniami, ale nie dla gry, tylko dla ludzi. Czasami jak nic się nie działo, nikt nie szedł na instancję to siedziałem w grze tylko po ty by popisać na czacie, pogadać na TS, etc. W MMO gra się dla innych, ale nie każdy tak potrafi. Sam rok temu nie znosiłem MMO, po czym się wciągnąłem. Ale skończyłem i już nie wrócę, bo nawet jak bym zaczął, to już nie będę grał z tymi samymi ludźmi i to mnie odrzuca.
ROJO - skąd mamy pewność, że sami nie jesteśmy simami? Od bardzo dawna, w pierwszych wersjach gry komputery były słabe, więc maczuga w łapę sima i niech biega po okolicy. Potem kolejne łatki dodające ficzery, ogień, budowle, koło itd. itp. a ktoś tam gdzieś kosmiczną myszą klika, co ma z nami być :D
Nie znoszę Simsów!!! Pamiętam że kiedy u mnie w domu był tylko jeden komputer a ja miałem ochotę w coś zagrać moja młodsza siostra musiała akurat ubierać swoje simy itp. Te wspomnienia dręczą mnie do dziś.
Yasiu - bardzo ciekawe spostrzeżenie. Kto wie czy nie jest tak naprawdę?
przeszczep21 - miałem bardzo podobnie, tylko że siora grała w "Adasia i pirata Barnabę" :P
Inczuczuna - Czyli MMO jako nowa forma komunikacji?
Racja dobra gra. Sam lubię pograć w Sims 3 i pozarządzać swoim simem :) Choć po 2h mi się nudzi to odpalę co kilka dni na mała sesję ;]
ROJO, Adasia i pirata Barnabę sam pamiętam, tyle, że siostra nie dała rady go przejść, ja to kiedyś zrobiłem ;D No i my graliśmy w drugą część. A co do MMO, to chyba można by to nazwać nową formą komunikacji. Tylko nie koniecznie idealną. Trzeba potrafić to ograniczać. Ja nie umiałem, zacząłem zaniedbywać realnych znajomych, dlatego w końcu z tym skończyłem. No i grając w MMO praktycznie nie grałem w inne gry, a na to sobie pozwolić nie mogę ;D
Inczuczuna - No właśnie moja siora też chyba w Dwójkę grała. W edycję z zegarkiem na rękę pamiętam :) co do wirtualnych/realnych znajomości w MMo - będę o tym pisał w Rojopojntofwiu. Odcinek najprawdopodobniej będzie nosił nazwę: Need a hand? Będzie więc gdzie i o czym na ten, myślę, ciekawy temat podyskutować.
Jak dostałam w swoje łapki pierwsze simsy to potrafiłam zarywać na nich nocki.
Z perspektywy czasu wydaje się to dla mnie nierealne, bo - jak ktoś już tutaj pisał - po przejściu w tryb prowadzenia sima gra staje się nudna. Niemniej jednak dwójka ma zagrzane miejsce na dysku. Nie wiem po co, ale nieważne :D
hahaha wiecie co ?? Kiedyś przeczytałem w jakimś piśmie poświęconym grom (bodajże CDA ale głowy nie dam) jedno zdanie które wpasuje się tu perfekcyjnie : Gra w Simsy przypomina trochę drwala, który po skończeniu dniówki wraca do chaty i idzie sobie do szopy rąbać drzewo dla rozrywki. Kapujecie ?? Owszem można szukać uzasadnienia w tym że Simsy oferują barwniejsze i oderwane od rzeczywistości przeżycia...ale chcąc grać na poważnie, bez eliksirów, wampirów, i innych anormalnych bajerów ta gra sama w sobie nie ma sensu. Chociaż nie : ta gra jest niczym innym jak tylko utopią. Środowiskiem w którym można samemu siebie wykreować i to niewielkim kosztem. Sam grałem w Simsy (dwójkę) i łapałem się na tym że to wszystko ma bardzo dużo wspólnego z bawieniem się lalkami. Tak czy tak (sądząc po ilości sprzedanych na świecie kopii) fenomenem owe Simsy są.