Nuka-Cola Quantum
seria fallout jakos nigdy mnie nie wciągneła i dlatego uwazam ze rpgiem dekady powinien zostac wiedzmin
Co do nieprzydatności towarzyszy to się nie zgodzę.Grając na poziomie trudnym Boone często ratował mnie przez silnymi przeciwnikami, miałem wręcz wrażenie że jego strzały ze snajperki są zbyt potężne.
Danerrr. Mam takie samo wrażenie, bardzo mnie zaskoczyła jego skuteczność. Jeden z przeciwników zaczął uciekać, a on powiedział "przede mną nie uciekniesz" ściągnął gościa, ja z takiej odległości nie miał bym szans. W przypadku, kiedy "zachaczę" o jakiegoś zmutowanego zwierzaczka, właściwie nie muszę się martwić, bo Boone go od razu zabija. Nie wiem jak z innymi towarzyszami (mam dopiero 13h gry :), lata za mną jeszcze robot, ale niespecjalnie zwróciłem na to uwagę.
System rozwoju postaci na minusie? Toż został wyraźnie poprawiony względem 3 części, gdzie po wybraniu perka "Pośpiech kostuchy" (czy jak to tam) na 20 lvlu kosiło się wszystko jak leciało. Na pewno nie jest tak, że po wybraniu kilku perków jest się praktycznie niezwyciężonym. A co do promowania konkretnego stylu gry, to chyba już typowe dla Falloutów, że bez wysokich Lockpicka i Speecha się daleko nie zajdzie :P Mimo, że w 3 prawie zawsze był wybór między tym pierwszym a Science.
Mechanika walki w czasie rzeczywistym też źle? Jak dla mnie na pewno lepiej względem 3 dzięki normalnym iron-sightom.
System kompanów też nie pasuje? :P Sami kompani są świetni, w walce też bardzo się przydają (Veronica walcząca wręcz nie raz mi uratowała dupsko), jedyne co jest złe w nich to to, że się blokują, długo czasu im zajmuje dotarcie do Lucky 38 i sterowanie nimi nie jest takie świetne.
Co do reszty się zgadzam. Jedna z najlepszych gier tego roku.
Chudy -->
'System rozwoju postaci na minusie?' Toż został wyraźnie poprawiony względem 3 części (..)
byc moze bede tu w bledzie, ale osobiscie zdaje mnie sie, iz pan autor raczej odwolywal sie do samego konceptu systemu i sposobu w jakowy on funkcjonuje - juz od czesci pierwszej - a nie do konkretnej jego implementacji w tejze odslonie wielbionej przez wielu (takze i mnie) serii o wirtualnych Mad Maxach z podziemnych lepianek sie wywodzacych
Tak jak Chudy The Barbarian nie zgadzam się z niektórymi minusami:
1. System rozwoju postaci
Nie widzę powodów do marudzenia bo został znacznie bardziej poprawiony względem 3. Teraz perki zdobywa się co 2 level a nie tak jak to było w trójce gdzie przy każdym poziomie wybierało się jedną opcję przez co gra robiła się banalnie łatwa. Poza tym perki nieco się różnią od tych z trójki np: w F3 perk ''Pośpiech kostuchy'' powodował, że gdy zabito przeciwnika korzystając z VATSu punkty akcji odnawiały się natychmiast przez co można było z łatwością wszystkich dookoła pozabijać. W NV perk ten odnawia tylko 20 PA powodując, że gra jest trudniejsza.
2. Mechanika walki w czasie rzeczywistym
Tutaj też się nie zgodzę, bo walki w czasie rzeczywistym są lepsze niż w F3 ale trzeba pamiętać o odpowiednim rozwoju bohatera pod względem możliwości bojowych.
3. System kompanów
ich przydatność w walce jest bliska zeru? Rzekłbym, że dużo bardziej przeszkadzają, niż służą wsparciem.
Że co? Chyba w inną wersję gry grałeś. Kompani są BARDZO pomocni - nie raz wykosili większość wrogów podczas gdy ja przeładowywałem spluwę a ponad to robią za tragarzy co jest bardzo przydatne.
No a z resztą się zgadzam - no i ocena dobrze dobrana.
Dla mnie RPG roku jest jedno - to Fallout New Vegas
Co do kompanów ... co za bzdet. Nie raz było tak, że dostawałem się pomiędzy dwie grupy Ognistych Gekonów, co w normalnym trybie kończyłoby się zgonem, a jak udało mi się wykończyć jedną grupę, obracałem się, a Veronica (a później Cass) właśnie dobijała ostatniego. Gdyby nie "pomocnik" to miałbym całą grupę na plecach.
Już nie mówiąc o wyjątkowo wrednych Kazadorach - cholernie szybkie, zatruwają i w dodatku biją sakramencko mocno nawet w Zbroi Ocalałych. Bez kumpla u boku zginąłbym nie raz, jak na mnie zaszarżowało całe stado Kazadorów.
Boone był trochę irytujący w Kryptach :P Zaraz po wejściu potrafił przejść całe piętro i utłuc wszystko co się ruszało :)
E-DE z kolei jest świetny w ostrzeganiu przed wrogami - nie muszę się ciągle rozglądać czy coś mi nie skacze na plecy, bo E-DE zaczynał wygrywać tą swoją melodyjkę jak tylko coś wrednego się zbliżało :)
Również nie mogę się zgodzić co do (nie)przydatności kompanów. Rzekłbym nawet, że są zbyt przydatni i czasami mam wrażenie że lepiej jak by nikt mi nie towarzyszył bo często odwalają za mnie praktycznie całą robotę:D Systemu rozwoju postaci też bym się nie czepiał bo trudno mu coś konkretnego zarzucić. Co do reszty minusów to się zgodzę. Według mnie na przykład walka w czasie rzeczywistym powinna bardziej odpowiadać typowemu shooterowi i to jest dla mnie największą, oprócz animacji i kilku bugów, bolączką tego Fallouta.