Wojna nigdy się nie zmienia
Bardzo zachęcający artykuł, tyle że mnie strasznie odrzuciło od Fallouta 3, głównie z powodu fabuły, która mnie zwyczajnie nudziła, ale też z powodu mechanizmów rozgrywki.
Chyba w takim wypadku nie mam po co sięgać po F:NV
o ile mnie pamięć nie myli, to tytuł art. nawiązuje do filmiku końcowego F3 (fragment z najazdem na cmentarz w Arlington).
Fakt, wciągnąłem się w ten świat, wykonuje misje poboczne. A pewien splot wydarzeń sprawił, że po pierwszym spotkaniu z Legionem spaliłem ich wszystkich, chociaż nie musiałem. Fajnie, że można wszystkich zabić, dokonać samemu wyboru. Klimat zalatuje trochę westernowo, ale czuć ten odór zniszczenia, do tego muzyczka...
Ja mam za sobą... 57 godzin grania i ciągle masę zadań i każde ciekawe. Nie mogę się skupić na głównym wątku, bo nie chcę żeby się to wszystko skończyło.
Po 10h gry nie czuję się abym specjalnie wsiąkł w ten świat, może dlatego że przesadnie nie oczekiwałem Fallout:NV (Fallout 3 zupełnie mi nie podszedł a New Vegas na pierwszy rzut oka zbyt go przypomina/ł wiec się na niego nie napalałem) a może po prostu jeszcze za mało pograłem, ale daleko mi do niecierpliwego wyczekiwania każdej wolnej chwili by tylko w niego zagrać. Grę mam od kilku dni i na razie zaliczyłem do niej tylko trzy podejścia. Aczkolwiek F:NV to dla mnie i tak najciekawszy cRPG drugiej połowy 2010 roku.
Ja jestem ledwo po niecałych 4 godzinach a już się wszyłem w fabułę na maxa, a co do klmiatu i atmosfery to chyba w żadnej innej grze oprócz obu części Mafii takiego klimatu nie było:D