Obsidianowa MOCarella
Marzy się mi, żeby pojawił się nowy KOTOR, ale taki z prawdziwego zdarzenia, a nie jakieś MMO (które i tak jest niepewne) Achhh... Ochhhh.... To były czasy..
Obawiam się, że to samo spotka nowego fallouta. Będzie bardziej przypominał rozbudowany dodatek niż pełnoprawną kontynuacje. A jeśli chodzi o twoją mini recenzje to całkowicie się z nią zgadzam. Jedyne, co bym dodał to to, że gra miała jedno z najgorszych zakończeń w historii.
Obsidian to banda partaczy, którzy o robieniu gier mają mniej więcej takie pojęcie, jak Uwe Boll o robieniu filmów. Niby coś tam klecą, ale zazwyczaj rujnuje opinię oryginału (albo od razu ma beznadziejną opinię - vide Alpha Protocol). Tym bardziej trzęsę się cały ze strachu cóż takiego odwalili w wypadku New Vegas...
I tutaj nie chodzi o to, że gry są złe... Są poprawne, ot takie średniaki. Tyle, że średniak będący sequelem tytułu wybitnego jest gorszy, niż gra zwyczajnie kiepska.
Mi jako fanowi drużynowych RPG grało się w część drugą bardzo dobrze. Nie oceniam pod kątem grafiki, muzyki itd. - to mnie po prostu nie interesuje. Chodzi o fabułę. Cieszą mnie zresztą nawet smaczki typu, że w "dwójce" jest więcej kolorów mieczy świetlnych. ;) Co do fabuły, to uważam, że w The Sith Lords nie jest ona słaba. Nie, ona jest bardzo dobra. Po prostu w pierwszej części jest wybitna -
spoiler start
zwroty akcji z głównym bohaterem, wspaniali towarzysze (zwłaszcza Bastila!) i historia - stajemy się Jedi, uczymy się "fachu" - ta radość po otrzymaniu pierwszego miecza świetlnego i zazdrość, że Bastila już może wywijać (dalej pamiętam, że podwójny żółty :P), a my jeszcze nie...
spoiler stop
. W dwójce
spoiler start
jest niejako takie osamotnienie - fakt, spotykamy innych Jedi, mamy fajną drużynę. Ale prócz nas - pustka...
spoiler stop
. Co za to podobało mi się w dwójce? Możliwość stworzenia ze "zwykłego" towarzysza Jedi, nauczenia go Mocy - strasznie mi się to podobało i pamiętam, że tylko z jednym z bohaterów mi się to nie udało.
To po prostu pierwsza część tak wysoko zawiesiła poprzeczkę, bo moim zdaniem jest grą wybitną. Fabularnie - chyba w pierwszej trójce tych, w które grałem. Co nie znaczy, że dwójka jest zła, jest bardzo dobra i osobiście wystawiłbym jej tak 84%. Przy czym pierwszej - 96% bez gadania. :P
Totalnie nie zgadzam się z oceną Sith Lords. Powiem więcej. Czytając opinię autora, zwłaszcza niektóre kwiatki mam wrażenie, że nie zrozumiał on nawet w połowie o czym jest ta gra.
Sith Lords stawiam na równi z KOTORem tylko dlatego, że jest ewidentnie nieukończona - w przeciwnym wypadku byłaby zdecydowanie lepsza od części pierwszej. Naciski producentów spowodowały, że wiele wątków uległo uproszczeniu i zaniechano wielu świetnych pomysłów.
Mimo tych uproszczeń, jeśli chodzi o konstrukcję fabuły, zarys postaci, zarówno naszych współtowarzyszy jak i przeciwników, jest grą dużo bardziej dojrzalszą, inteligentną i zaskakującą.
Z góry przepraszam za literówki i błędy, które w tak pośpiesznie skleconym, dość obszernym tekście mogą się pojawić
Pobieżnie rozłóżmy na czynniki pierwsze obie gry. Uwaga - mega spoilery
KOTOR 1
spoiler start
Do momentu odkrycia prawdziwej tożsamości gracza KOTOR jest kolejną banalną powiastką z cyklu "od zera do bohatera". Po nim następuje nagła zmiana całego kontekstu opowiadanej historii - to gracz staje się centralnym elementem układanki. Pod znakiem zapytania stawiane są wszystkie wcześniejsze (i późniejsze) wybory.
Oczywiście większość odkrycie to skwituje raczej krótkim: "o Fuck i'm Revan. Ok. Let's kill them all", bez zbytniego zagłębiania się w to jak to odkrycie rzutuje na ocenę dotychczasowych działań.
Bardziej dojrzały i mocniej zaangażowany w historię gracz zastanowi się czy był dobry /zły bo taka jest jego natura, czy jego ścieżka postępowania jest świadomym wyborem, czy wynikiem manipulacji. Reakcja "po" również jest ważna - zostajemy na ścieżce dobra/zła czy może zmieniamy postępowanie pod wpływem naszego odkrycia.
Sama postać gracza do tego momentu jest totalnie bezbarwna. Zastosowanie amnezji również nie jest zbyt oryginalne - ale sposób jej wprowadzenia i wpływ na fabułę to prawdziwy majstersztyk.
Wszystkie pozostałe elementy pierwszego KOTORa są banalne, przewidywalne i płaskie. Począwszy od plastikowych towarzyszy - bezbarwna, napuszona i dumna Bastila czy głupkowaty i infantylny Carth Onasi - nasi "followersi"
nie mają żadnego wiarygodnego tła fabularnego - są, jacy są. Skończywszy na przeciwnikach - Darth Malak jest zły bo jest zły - podobnie jak towarzysze nie ma żadnego kontekstu ani stojącej za nim ciekawe historii. Darth Malak to ZUO wcielone, koniec i kropka.:). Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa: Szukając Star Forge ścigamy Malaka i w finalnym starciu załatwiamy drania. Ratujemy (lub niszczymy) republikę - Ta Dam!
spoiler stop
KOTOR2
spoiler start
Gracz od początku jest centralnym punktem fabuły. jest ścigany przez potężnego lorda Sith Darth Siona, który tropi i zabija ostatnich ocalałych Jedi. Pościg jest o tyle dziwny, bo nasz protagonista jest pozbawionym mocy, wygnańcem z zakonu. Nie ma mowy o żadnym ratowaniu galaktyki (w końcówce sytuacja co prawda się zmienia ale nie chodzi bynajmniej o ratowanie którejś ze stron - chodzi raczej o przetrwanie mocy)
Nasza postać jest od początku jasno określona, nie znamy całej jego historii ale odkrywamy ją w trakcie gry - idealista, wygnaniec, rebeliant - jeden z pierwszych Jedi, który nie mógł patrzeć na niemoc zakonu i podążył za wezwaniem Revan by walczyć z mandaloriańskimi najeźdźcami. Dowodził bitwą pod Malachor V - gdzie mandaloriańska flota została ostatecznie pokonana i unicestwiona. W bitwie tej zniszczeniu uległa również większość floty Republiki a także częściowo sama planeta.
Jako jedyny wraca po wojnie, by oddać się pod osąd konwentu Jedi. Nie godząc się z ich oceną rzuca im swój miecz świetlny i odchodzi na wygnanie. Wkrótce potem odkrywa, że nie może już więcej posługiwać się mocą - co przypisuje mistrzom Jedi.
Nie wiem jak wam ale mnie ta postać jawi się dużo lepiej skreśloną, wiarygodną i rzeczywistą niż jakakolwiek postać z pierwszego KOTORa.
Zresztą wszystkie postacie z drugiego KOTORa maja swoje historie i tło, dużo lepiej opowiedziane i przedstawione - uwiarygadniające ich zachowania i decyzje.
Dla przykładu, towarzysze:
Visas Marr - jedyna z ocalałych ze swojej rasy. Uczeń, czy może raczej niewolnik Darth Nihilusa (odpowiedzialnego za zniszczenie jej rodzinnej planety). Możemy przeciągnąc ja na jasną stronę lub traktując jak szmatę sprawić, że sami staniemy się jej panem (w miejsce Nihilusa).
Atton Rand - najemnik z mroczną historią. Nienawidzący Jedi za ich zachowawczość i obojętność, stracił rodzinę w wojnach mandaloriańskich. Drążąc temat dowiadujemy się że walczył dla Revana i był członkiem elitarnego oddziału zabójców Jedi - jak sam stwierdza: "zabijanie Jedi jest dużo prostsze niż mogłoby sie wydawać".
Z innych: para Mira i Hannar, weteran spod Malachor V Bao-Dur, Handmeiden, GOTO, HK47, Mandalor - chcący przywrócić świetność swojej rasie, ukrywający się pod maską Canderous Ordo, czy wreszcie tajemnicza Kreia - nasza nowa mistrzyni. Władająca mocą ale na pewno nie Jedi. Na pytanie o to czy jest Sithem wyśmiewa naszą naiwność w dzieleniu świata na dobro-zło, jak słusznie podejrzewamy od początku, główny szwarccharakter KOTOR2.
przeciwnicy:
Atris-opętana przez wiedzę, schizofreniczna i zadufana w sobie kronikarka Jedi, która nawet nie zauważa, kiedy przechodzi na ciemną stronę mocy.
Darth Sion - uczeń Krei. Gardzący i nienawidzący swojej nauczycielki, a jednocześnie dziwnie zazdrosny o nowego ucznia (czyli nas). Poharatany i wpół martwy - przy życiu utrzymuje sie tylko dzięki mocy. Możemy go pokonać tylko w jeden sposób: przekonując o braku sensu dla jego dalszej egzystencji.
Darth Nihilus - potężny, potrafiący wyssać moc i życie z całej planety, wcielony głód mocy, który tylko rośnie wraz ze zwiększaniem się jego potęgi. Pokonujemy go tylko dzięki temu, że moc z której korzystamy nie jest czysta. (rana/rozdarcie mocy - o której zresztą jest cała ta gra)
Kreia - mistrzyni z którą dzielimy dziwna więź, nie pożąda mocy czy potęgi. Jej celem jest unicestwienie mocy samej w sobie. Jest paradoksalnie najbardziej neutralna postacią w grze bo niszcząc moc (do czego chce zresztą wykorzystać wygnańca) może zakończyć odwieczny konflikt. Z wygnańcem początkowe stosunki mistrz - uczeń, mogą z czasem wyewoluować i zamiast protekcjonalnego tonu pojawi się coś na kształt niemalże (lekko wypaczonej) matczynej miłości.
Fabuła KOTOR2 również nie sprowadza się do banalnego "od zera do bohatera" i ratowania świata.
Ścigany przez sithów wygnaniec, żeby stawić im czoło próbuje odnaleźć mistrzów Jedi i odkryć prawdę o swoim odcięciu od mocy (lub zniszczyć Jedi za to co mu uczynili).
Odpowiedź, którą znajduje również nie jest prosta. Okazuje się, że będąc świadkiem i jednocześnie autorem zagłady miliardów istnień pod Malachor V, żeby nie stracić zdrowego rozumu to on sam odrzucił moc i spowodował powstanie rany, która zagraża jej istnieniu.
Gracz jest ostatnim Jedi - zwłaszcza po śmierci wszystkich mistrzów (którzy nie giną w "dobrej" wersji gry z rąk Krei, jak niektórzy banalnie interpretują - Kreia po prostu pokazuje im ogrom cierpienia jakie przeżył wygnaniec pod Malachor V i to ich zabija.) Jako ostatni Jedi (kwestia rany w Mocy) może być końcem lub nowym początkiem mocy. Gracz staje się swoistym nemesis. (Decyduje czy powstaną kolejne częsci Star Wars :))
Nie bez znaczenia jest fakt, że prawie wszystkich swoich towarzyszy możemy nauczyć korzystania z mocy - to oni w uniwersum SW mogą (lub nie - w zależności od decyzji gracza) dać początek odrodzonemu zakonowi Jedi.
spoiler stop
Podsumowując uważam Kotor2 za grę dużo bardziej inteligentną, mroczną i dojrzalszą od swojej poprzedniczki. Zrozumienie jej niuansów wymaga co prawda trochę wysiłku umysłowego i skupienia ale gra odpłaca się nam w dwójnasób satysfakcją z dobrze poznanej i zrozumianej fabuły.
Gdybym miał porównać KOTOR i KOTOR2 w jednym zdaniu to powiedziałbym, że pierwsza jest jak Baldur's Gate2, a druga jak niedokończony Planescape Torment.(porównanie wcale nie na wyrost bo w obu głównym designerem była ta sama osoba)
W pełni zgadzam się z poprzednikiem. KotOR2 stawiam na równi z jedynką tylko dlatego, że druga część jest mocno niedorobiona, inaczej uważałbym dwójkę za lepszy tytuł. Sama fabuła i klimat jest lepsza niż w pierwszej części. Jest to, obok Tormenta, najbardziej dojrzała i inteligenta gra RPG w jaką grałem.
sajlentbob--->Nie neguję bogactwa KOTORa 2, background historii jest naprawdę dobry i w miarę rzetelnie skonstruowany. Moje zarzuty tyczą się faktu, iż zamiast przejść do sedna, w wielu miejscach Obsidian postanowił rozgałęzić fabułę źle ją wyważając. W późniejszej fazie mamy takie atrakcje jak
spoiler start
5-minutowa zemsta na wszystkich Jedi. Wymordowanie ich kończy się...zejściem na Jasną Stronę Mocy. Instant motywacja w kategorii "zemsta"? Sorry, nie kupuję tego. Zemsta rodzi się w człowieku stopniowo, a my jako bohater najpierw chcemy się dowiedzieć dlaczego Nas wydalono z zakonu, a nie od razu mordować Jedi. Będąc jednocześnie Jedi oczywiście.
spoiler stop
Nie twierdzę, że wszystko jest pokićkane i nie nadające się do grania. Zamiast kolejnych przygód w stylu "naprawianie Ebon Hawka" (przygoda na Peragusie dłuży się jak cholera) można było zastosować o wiele lepsze rzeczy tj. większa liczba śledztw na poszczególnych planetach (jak na Onderonie, szkoda że ten fragment jest krótki). Nie umniejsza to oczywiście wartości Sith Lords. Uważam ją za grę naprawdę dobrą i grywalną.
spoiler start
"5-minutowa zemsta na wszystkich Jedi. Wymordowanie ich kończy się...zejściem na Jasną Stronę Mocy. Instant motywacja w kategorii "zemsta"? Sorry, nie kupuję tego. Zemsta rodzi się w człowieku stopniowo, a my jako bohater najpierw chcemy się dowiedzieć dlaczego Nas wydalono z zakonu, a nie od razu mordować Jedi. Będąc jednocześnie Jedi oczywiście. "
Zakładam, że chodzi o ponowne spotkanie ze wszystkimi mistrzami.
A dlaczego by nie? Jeśli kierowana przez nas postać to psychopata/schizofrenik zostawienie takiego wyboru jest dość ciekawe :) Jeśli dokonałeś takiego wyboru w ostatniej chwili oczywiście :)
To gracz decyduje. Jeśli razem z grą nie współtworzy spójnej postaci to nie wina gry tylko jego chory wybór.
Nie pamiętam dokładnie jakie tam mamy wybory ale mistrzowie chcą rzeczywiście odciąć nas od mocy - możemy poddać się osądowi (wtedy interweniuje Kreia albo zaprotestować i wtedy zapewne wywiązuje się walka - jeśli nawet dostajemy punkty jasnej mocy (w co wątpię) to może być to błąd gry lub świadoma decyzja twórców dająca nam do zrozumienia, że broniąc się to my mieliśmy rację a nie stare ramole)
Ważny może być też kontekst, sposób rozmowy i motywacja jaka z tego wynika dla gry
edit:
albo jeszcze inna możliwość: nasz gracz od początku może zakładać, że zgromadzi wszystkich mistrzów, doprowadzi do konfrontacji, dowie się czego chce a potem ich wszystkich zamorduje. Albo ma w głębokim poważaniu co mają mu do powiedzenia i od razu ich wszystkich załatwi - w kupie, żeby było zabawniej. Jeśli poprzednie wybory przeczyły dokonanemu podczas konfrontacji to jest to tylko wina gracza (że nie buduje konsekwentnie wiarygodnej postaci) a nie gry że pozwala na stworzenie postaci, która przy dokonywaniu wyborów rzuca monetą lub wykazuje objawy schizofrenii. Wszystko w rękach gracza :)
spoiler stop