Witam. Jakie były wasze najśmieszniejsze (najstraszniejsze itp.) wpadki w dzieciństwie?
Ja do szkoły poszedłem 2 razy bez plecaka.
W podstawówce poszedłem do szkoły w piżamie.
1. Zostawiłem plecak w szkole, jak wracałem do domu.
2. Kiedy lunatykowałem, to naszczałem do kosza z brudnymi ubraniami.
Więcej grzechów nie pamiętam.
Polak111 jak można się nie skapnąć że się do budy przyszło w piżamie :P Nie rozumiem :P
Ja pamietam że remont w kiblu był a ja w środku nocy nie chciało mi się ubierać i iść na dwór do kibla. To poszedłem do kuchni znalazłem puste butelki i zaczełem lać, moim błędem było to że sikałem przodem do okna...
kajtek --> Dla ścisłości to była tylko góra od piżamy. ;) Po prostu zapomniałem założyć T-shirt i poszedłem w tym. Dobrze, że miałem bluzę od dresu :)
Jak lunatykowałem naszczałem rodzicom do pokoju prawie do łóżka
Kilka razy wyszedłem ze szkoły bez plecaka
Najwiekszym bylo zrobienie kupy na hustawce w towarzystwie nieco starszych ode mnie kolezanek... Ciezko powiedziec ile mialem wtedy lat, ale cos kolo 5, nie wiem czemu to zrobilem.
O MATKO PRZYPOMNIAŁ MI SIĘ OWNED...
Poszedłem do lekarza bo każdy musiał się zgłosić na standardowe badania. Wszystko było fajnie pieknie lekarka bada prace serca i to co zwykle sie robi. Na koniec spytała się czy mi schodzi skurka z penisa a ja no niestety NIEDOSŁYSZAŁEM i nie miałem odwagi się spytać "słycham?" i dla ściemy zaczełem oglądać pache, brzuch, ręce i na koniec zadałem pytanie: " a gdzie to jest ". Musiała się niezle zdziwić na szczęście powtórzyła pytanie i powiedziałem z śmiechem że tak no i do tego gdy wychodziłem wziełem z sobą książeczkę zdrowia 64 letniego Stefana Jakiegośtam (przez przypadek)
poszłem do podstawówki o 6 zamiast o 7.zdziwiło mnie tylko ze jest tak ciemno,nikt inny nie idzie do szkoły a drzwi od szkoły otworzyła mi woźna
A ja jak skończyłem podstawówke i skończyły sie wakacje zamiast do gimnazjum poszedłem do podstawówki ... Wycha troche się zdziwiła xD
W wieku 5 lat pobiegłem do małego pokoju wziałem butelkowe piwo i chciałem dac je tacie, niestety zabawkowa ciężarówka, która stała w przedpokoju spowodawała ze sie przewróciłem z piwem, butelka sie potukła, a ja obciałem sobie palca.Przyszyli mi go, ale mam pozrywane sciegna wiec nim nie ruszam. Rodzice musieli malowac ściany w przedpokoju bo całe we krwi były.
Naszczałem do węglarki, naszczałem do pieca, naszczałem na krzesło, naszczałem do zlewu. Mały byłem, dziś szczam do kibelka. Poza tym w wieku 3 lat upiłem się piwem, a w wieku około 4 zabiłem pierwszego karpia wigilijnego wielkimi krawieckimi nożycami pod nieobecność babci (spokojnie, zgon był natychmiastowy). Mając około 5 lat rysowałem kredkami po ścianach, tak dla fantazji. W pierwszej klasie podczas przerwy śniadaniowej zrobiło mi się niedobrze i zwymiotowałem do kubka z herbatą (nie będę unikał pikantnych szczegółów i powiem wprost- przelałem nawet). Kiedyś nad morzem (Łeba) znalazłem fajny korzeń drzewa, taki wypłukany przez wodę, wypolerowany. Po chwili myślałem, że znalazłem drugi, ten jednak okazał się okazałym psim odchodem... Blah! :/
Przypałów to miałem więcej, ale nie będę się wszystkimi chwalił :P
[2] tyle że to było w zerówce. Po prostu założyłem ubranie na piżamie i poraszowałem do szkoły.
[12] Ja akurat miałem inaczej. Zazwyczaj w 1/2 klasie podstawówki chodziło się na wpół do 12. Ja nie powiedziałem mamie, że idziemy na 7. Kiedy przyszedłem o wpół do 12, szatnia była pusta, a mama w facepalm ;D
[14] peterkarel -> Co robiłeś w/na pralce? :)
Raz, w drugiej klasie na koloniach wybieraliśmy się na plażę. Ubrałem koszulkę, a zapomniałem ubrać spodenek. Szedłem w koszulce i w samych majtkach. Całe szczęście, że miałem ręcznik :)
W pierwszej/drugiej klasie po lekcji WF ubrałem spodnie kolegi, a on ubrał moje (przez przypadek). Były podobne, a zorientowałem się dopiero w domu.
Jak byłam mała to lubiłam chodzić po drzewach, rodzice ciągle mi powtarzali, żebym nie wychodziła na samą górę:D a ja z przekory ciągle to robiłam, któregoś razu złamała się gałąź i spadłam razem z nią. Aby rodzice się o tym nie dowiedzieli, wzięłam sznurek, wyszłam na drzewo i tą gałąź przywiązałam:D
Z takich zwyczajnych to poszedłem do szkoły w niedzielę. Przypadek z piżamą też mi się przydarzył.
Takie bardziej przypałowe wolę zachować dla siebie.
Kiedyś w sobotę rano byłem sam w domu i poszedłem do szkoły, ku mojemu zdziwieniu szkoła była zamknięta. Dopiero w domu skapnąłem się, że była sobota :D.
w przedszkolu zamiast powiedzieć pani ze chce kupkę - nawaliłem w gacie :o
i musiała mi potem wycierać
A ja w wieku 4-6 lat miałem zwyczaj jszczac do popielnika , weglarek , pieców.
zjadłam kiedyś trociny ;D
Ja i brat robiliśmy kotlety mielone ze żwiru. Czasami zdarzyło się zjeść.
U ciotki na wsi zbudowalem z kuzynami domek z siana a w srodku zrobilismy ognisko...cale szczescie nikomu nic sie nie stalo :D
Ooo i jeszcze jedno. Tez to samo miejsce. Za dzieciaka uwielbialem gotowanego kurczaka a najbardziej skorke. Dostalem oczywiscie swoje ulubione danie ale bez skorki. Po obiedzie, ciotki pies dostal wszystkie resztki no i skorki. Cichaczem wlazlem do jego budy i tak razem z nim wyjadalem z miski moj ulubiony przysmak. Po godzinie poszukiwan siostra mnie znalazla w budzie gdy akurat wyrywalem psu ostani kawalek z pyska xD Cos kolo 3/4 lat mialem.
szarzasty -> takie coś mi się nie przytrafiło, ale kiedyś miałem schizę taką, że ubzdurałem sobie, że beczka jest zimna choć widziałem ogień w niej. Tak w to uwierzyłem, że zostawiłem skórę na beczce.
Swoją drogą:
najgorsze i tak było jak się wylało zupę i ten strach reakcji rodziny ;)
Mając koło 7 lat wyszedłem z domu w 2 różnych butach.W przedszkolu na początku się zlałem a na koniec posrałem :\ Tak wiem to tragiczne :O
Koło 4,5 lat bawiłem się z bratem w chowanego,nie mogłem dosięgnąć klamki to wywaliłem szklaną szybę z pięści,potem wsadziłem przez tą dziurę głowę chociaż u góry zwisał jeszcze duży kawałek szyby,który mógł ze mną spokojnie skończyć(mocne,sam się zdziwiłem jak usłyszałem o tej głowie,a o szybie pamiętam,bo mi palce szyli :P)
Przechodząc obok drabiny w korytarzu zahaczyłem o nią i się przewróciła rozwalając lustro i kawałek panela, ale był huk a opierdal jeszcze większy ;p
Miałem może 5/6 lat.
Mama pożyczyła katalog Avon od swojej koleżanki. Gdy nie było mamy w domu, wziąłem ten katalog i dorysowałem paniom piersi xD
Później miałem trochę przerąbane.
Taa no jedyne co pamiętam z dzieciństwa o to, że kiedyś w przedszkolu nie było "mojej pani" i jak zobaczyłem, że w mojej sali siedzi ta ruda, której nie lubiłem to się popłakałem i powiedziałem mamie, że nie będą z tą jędzą siedział i się zwinąłem do domu. W I klasie podstawówki natomiast pierwszego dnia po rozpoczęciu kazali sadzali nasz chłopak-dziewczyna i według wzrostu i jaka była moja reakcja? Tak. Płacz i ryk i jeszcze dodatkowo zapominałem tego dnia piórnika i musiałem prosić tą dziewczynę o ołówek:O A z najstraszniejszych rzeczy to było to, że jak kładłem się spać to myślałem, że buka stoi przed moim domem... A i jeszcze był okres, że byłem jedynym chłopakiem na ulicy i byłem wykorzystywany przez dziewczyny.... A i notorycznie co jakieś 2 miesiące miałem rozwalone prawe kolano... Albo kiedyś (chyba już w podstawówce) kichnąłem na lekcji i się posrałem.
A jeszcze mi się przypomniało, że kiedyś jak moja sąsiadka miała jeszcze krowe, to poszłam na pole z dzieciakami i chcieliśmy na niej jeździć. Chłopaki obili sobie wiadome rzeczy (przez duże wyrostki kolczyste kręgosłupa:P), a ja zlądowałam z tej krowy jak zaczęła biec i rękami idealnie wpadłam w wielki krowi placek xD
jadlem mrowki,nas****em do wanny ;p, utknalem w bramie i tez poszedlem do szkoly w pizamie ale w dolenej czysci czyli spodenkach ;), i nie raz zdarzalo mi sie zapomniec plecaka do szkoly
ed. i nie wiem jak w innych przedszkolach ale ja pamiętam ze stawalo sie trzech do jednego kibla xD(tak w kolko i kazdy lał)
Mając jakieś 8 lat wyjebałem się w metrze, gdy ruszyło.
I jeszcze kiedyś (nie pamiętam, ile miałem lat, ale też coś około 8) wypiłem cały kubek... Kaczej krwi, która była uszykowana na czerninę. Myślałem, że to kompot.
[16] Kiedyś nad morzem (Łeba) znalazłem fajny korzeń drzewa, taki wypłukany przez wodę, wypolerowany. Po chwili myślałem, że znalazłem drugi, ten jednak okazał się okazałym psim odchodem... Blah! :/
pomóżcie mi wstać, hahaha
ja kiedyś zbierałam kamienie z drogi i udawałam ze to brylanty xD
Był pewien incydent. Pare lat temu (może z 5) w dzień powszedni standardowo obudziłem się do szkoły, zszedłem na dół (spałem na antresoli) i zacząłem się przebierać. Elegancko spakowałem ksiażki, przyszykowałem plecak i ot tak usiadłem na fotelu na przeciwko łóżka rodziców. Po 10 minutowym odpoczynku wpadłem na pomysł żeby zerknąć na zegarek - okazało się że jest druga w nocy. W sumie nic spektakularnego, ale sam się potem z siebie śmiałem. Wiele przygód miałem z tą antresolą, raz chciałem z niej skoczyć lunatykując, ale ojciec przybył z odsieczą.
A właśnie! Jak miałem jakieś 3 lata, to wkurzał mnie kot i podobno go pogryzłem. Złapałem go i ugryzłem w grzbiet. Podobno zdechł po 3 dniach.
Albo po szkole położyłem się spać, bo byłem zmęczony... I obudził mnie telewizor. Siostra oglądała. I chciałem ją wyzwać, dlaczego tak wcześnie rano TV ogląda, bo myślałem, że muszę już iść do szkoły. Oglądała świat Według Kiepskich... O 20.
[39] koty jesz, krew pijesz... ekhem, chcesz nam cos powiedziec?:D
[40] O cholera. Rzeczywiście dziwnie to się złożyło :D Ale nie bój nic! Na szczęście nie słucham metalu :P
A właśnie! Jak miałem jakieś 3 lata, to wkurzał mnie kot i podobno go pogryzłem. Złapałem go i ugryzłem w grzbiet. Podobno zdechł po 3 dniach.
To Mef swojego kota musiał zjeść w całości.
A i jeszcze kiedyś po meczu kuzyn musiał nocować u mnie i się wpitolił do łóżka na moje miejsce. Poleciałem po tatę no i odzyskałem swoje miejsce. Potem pamiętam, że nie mogłem zasnąć i polazłem do spać do łóżka rodziców a tata poszedł do kuzyna.
i pamiętam jeszcze jak pierwszy raz z kolegami oglądaliśmy predatora którego kolega nagrał na kasetę, podnieta była nieziemska
Poszedłem do szkoły w całym komplecie nowej pidżamy... rodzice mi wmawiali, że to taki dres, więc dałem się namówić.... Jednak starsi w szkole wiedzieli swoje i mieli niezły ubaw :).
Gdy u mojego wujka na wsi były małę kociaki nie mogłem ich złapać i utrzymać. To żeby pogłaskać przytrzaskiwałem je rączką od studni (takie miejsce tam było które przy ruchu rączki w dół zmniejszało objętość). Wtedy mogłem je głaskać. Oj był opieprz jak się wuja dowiedział.
A w szkole już na 3 dzień byłem na dywaniku u dyrektora (podstawówka 1 klasa) bo uderzyłem kolegę krzesłem (chciałem je na stole postawić ale nie wyszło...i przypadkowo ;])
było zakończenie roku szkolnego. budzę się, patrzę na zegarek - 7:10(miałem na ósmą). słońce wschodzi za oknem. wszyscy w domu śpią co mnie zdziwiło(rodzice o ok. 6:50 wychodzą z domu). ubrałem się i poszedłem coś zjeść. zrobiłem parę kanapek i zjadłem. umyłem się i wyszedłem do szkoły. będąc przy szkole sprawdziłem która jest godzina... okazało się że jest... 5:10.
na szczęście kiedy wróciłem do domu wszyscy nadal spali.:)
w przedszkolu ścigałem się z kolegą kto zje więcej mrówek, połknąłem guzik i nasikałem koledze do buta.
Doswiadczenia traumatyczne:
Wylalem na siebie gar wrzatku jak bylem maly (sciagnalem z pieca). Dzikim szczesciem dostalem tylko malym chlapkiem po lapie (do dzisiaj mam slad ale malo widoczny).
Wsadzilem lape do sieczkarni jak miakem 3-4 lata. Do dzis pamietam "heyaha" - krwawa lapa z wiszacymi strzepami miesni. Chcieli mi ciachnac 3 palce, ale sie ulitowali, popracowali nad tym i nadal mam 5 paluchow u kazdej dloni acz u jednej takie nieco bardziej plaskate, jakby sie dobrze przyjrzec.
Bawilem sie znalezionym niemieckim handgranatem (mieszkalem w malej miejscowosci, gdzie ostro sie prali w czasie II wojny i takie znaleziska byly standardem), zaczal syczec, to sie wystraszylem i odrzucilem go. O metr. Na szczescie ladunek musial byl zawilgocony albo co, bo nie ryplo i moge pisac te slowa.
WLazlem na kolo wielkiej wojskowej ciezarowki, dumny z siebie pokazalem jezyk kumplom i zeskoczylem z kola. Ale zapomnialem schowac jezyk. KŁAP!!! Aj, bolalo, bolalo, a krew sie lala... Z rykiem przylecialem do domu, wrzeszczac (niewyraznie ;P) zeby mi zabandazowali jezyk.
Dziabnalem sie patyczkiem od choragiewki (kiedys takie sprzedawali na 1-go Maja ;P) w podniebienie i to zdrowi, bo znow sie krew polala.
Zzarlem stojace gdzies grzybki w occie, o ktorych rodzinka zapomniala. Nie byly trujace ale swieze tez nie byly. Pare dni w szpitalu.
...jak ja kuzwa przezylem to dziecinstwo. Ale za to nie mialem wiekszych obciachow, poza tym ze w przedszkolu naszczalem do kubla na smieci, bo mi sie nie chcialo isc do toalety.
Bedac nieco starszym, bo w wieku licealnym, zeskoczylem sobie w stodole (bylem u babci na wakacjach) z siana na glebe. Troszke mi sie zle wyladowalo i skrecilem noge w stopie. Tak myslalem. To byl ostatni dzien. Po powrocie do omu, jako ze ciagle bolalo, poszedlem (poszedlem!) do lekarza. Diagnoza: dwie zlamane kosci w srodstopiu. :)
Mi też podczas śniadanka w przedszkolu zrobiło się niedobrze i o rzygałem cały stół przy wszystkich razem z moim śniadankiem.Pamiętam też jak miałem z 4 lata i kamień sobie do nosa wsadziłem i od razu na szpital.
smuggler --> Ja w sumie nie aż tak dawno (2 lata temu?) zdenerwowałem się i kopnąłem brata w nogę. Nie chciałem po sobie nic pokazać, ale nie trudno było zauważyć, że kuleje. :D Następnego dnia noga trochę spuchła, ale wszyscy myśleli ze sobie coś zbiłem. Po powrocie do domu chodziłem tak jeszcze ponad tydzień. Po zrobieniu prześwietlenia okazało się, że złamałem 4 kość śródstopia...
Do dziś zastanawiam się jak ja musiałem go kopnąć, żeby połamać sobie kość. :)
Miałem wtedy 8 lat. Moja młodsza 3-letnia siostra goniła mnie, a ja uciekłem do swojego pokoju. Czegoś ode mnie chciała, ale nie pamiętam czego. Ja trzymałem drzwi od swojej strony, a ona waliła w nie od drugiej. w końcu zdenerwowany uderzyłem z całej siły w drzwi pięścią (warto dodać fakt, że były przeszklone). Chyba każdy wie co się potem stało. Huk, rozbite szkło, a siostra przestraszona pobiegła do rodziców. Na szczęście mi ani siostrze nic się nie stało. Potem niestety był spory ochrzan. :)
Poza tym także miałem przypadki z piżamą (koszula od piżamy pod bluzą) i zostawieniem plecaka w szkole.
w 1 klasie podstawówki nie dokręciłem nakrętki od napoju i mi sie rozlał w plecaku, no i sie popłakałem. no i wiadomo piżama itd.
Nie chciało mi sie chodzić do kibla (zazwyczaj w nocy) to szczałem do kwiatka dopóty nie usechł. A jak usechł do przyniosłem do pokoju buta i mnie mama złapała na tej czynności.
Miałem może 6lat bawiłem sie w piaskownicy i znalazłem kamyk. Lubiałem rzucać czymkolwiek to też rzuciłem nim ale w szybe.
Albo jak wpadła mi piłka na balkon to wpadłem na pomysł aby strącić ja kamieniem- szyba. Z tego co pamiętam to wybiłem chyba tylko 2 szyby.
Uuu.Ja to miałem.Nigdy nie byłem spokojnym dzieckiem.Raz wychowawczyni zabrała mi piłkę i kazała po nią przyjść z mamą (w podstawówce).Ale ja tą piłkę ukradłem z szafki, a potem błagałem sprzątaczkę żeby po meczu z kolegami ją schowała do szafki w pokoju nauczycielskim.Dużo miłych wspomnień mam.
Teraz poczytałem posty.I żem się ześmiał.Np. elfka co gałąz związała, Przemo_888 co w Niedzielę do szkoły poszedł ale Snopek89 co zjadł trociny to mnie rozwalił.Po latach takie rzeczy naprawdę śmieszą.Mnie wychowawczyni w podstawówce przewidziała karierę piłkarza, bo zawsze jak mnie widziała nawet pod domem to zawsze w noge z kuzynem ciupałem.Są spoko wspomnienia.
Ja jak miałem 6-7 lat weszłem na konia po czym odrazu z niego spadłem twarzą w keksa :D albo co zjechałem rowerkiem 80 stopni w dół z prędkością 40 km/h w ścianę(obudziłem sie w szpitalu).
Ja miałem swoje przeżycia aczkolwiek nie traumatyczne tylko śmieszne.
Kiedyś jak jadłem bobofruty i te inne jedzenie dla dzieci (3-4 lata) to podczas mszy chodziłem po kościele tak że mnie rodzice dobrze widzieli co robię tak chodziłem i chodziłem i wszystkim kobietom w kościele spódnice ściągałem.:P Ale było wstyd rodzicom :P A niektórzy zamiast się modlić to się śmiali. :DDD
Źródło:Opowiadanie Rodziców
Jak miałem 6-7 lat to kiedyś z bratem ciotecznym(5-6 lat) się bawiliśmy i był przeciąg w domu poprosiłem brata żeby zamkną drzwi(tak na klamkę) a nie wiedział że te drzwi pod wpływem mocnego uderzenia się zatrzaskują(po prostu taki bug drzwi).Jak dołożył swoją dziecięcą siłę do tego co robi przeciąg z drzwiami to jak pierdzielneło to myślałem że z futryny wylecą, szybko zorientowałem się że mogły się zatrzasnąć i musiałem oknem wychodzić (parter) po rodziców bo byli na dworze.
Troszkę owalu miałem jako że to był mój dom i powinienem był sam zamknąć drzwi a nie gościa fatygować ;/
Źródło:Moja pamięć
Któregoś razu jak siadałem na kibeleku a musiałem się podtrzymywać rękami żebym nie wpadł do muszli to mi się ręka poślizgnęła akurat po wypróżnieniu się, nie dość że uderzyłem głową o spłuczkę to w gówienko w padłem.No rodzice mieli niezły ubaw.A ja byłem bardzo zbulwersowany tą sytuacją.
Źródło:Moja pamięć
Kiedyś jak brałem komunię to ksiądz jak podawał do ust opłatek to za szybko zamknąłem buzię i zębami dotknąłem jego palców tak spojrzał się na mnie z uśmiechem i poszedł dalej.
Źródło:Moja pamięć
Jeszcze jedna była taka sytuacja w kościele przy kolejce do konfesjonału gdy pewna osoba z mojej strony odchodziła od konfesjonału to ja zamiast poczekać od razu przyklęknąłem zorientowałem się jak ksiądz nic do mnie nie mówił.Cała jedna strona kościoła się na mnie patrzyła. :DDDD Ale to był wstyd.
Źródło:Moja pamięć
Kiedyś w szkole (6 klasa) siedziałem w pierwszej ławce na matematyce i koleżanka z klasy stała przy tablicy u odpowiedzi była.I ja się zamyśliłem a nauczycielka do mnie mówi żebym przestał się na jej zadek patrzeć.A ja się patrzyłem na ścianę zamyślony a ona myślała że ja na zadek tej dziewczyny się patrzę.I cała klasa w brech.
Źródło:Moja pamięć
Miałem ze 2-3 lata, poszedłem z mamą, jej koleżanką i córką również w moim wieku do kościoła. Jak to dzieci, biegaliśmy sobie. Nie wiem jak ale udało nam się wejść na krzyż i zaczęliśmy się na nim huśtać (jak na jakimś trzepaku czy coś w tym stylu). W sumie nic złego, ale jakoś w momencie gdy panowała kompletna cisza (moja mama mówi, że przed tym motywem 'spowiadam się bogu wszechmogącemu', mama koleżanki twierdzi, że w momencie jak ksiądz mówi 'oto baranek boży...' - druga wersja jednak bardziej spektakularna ;)) zaczęliśmy głooooooośno, ile sił w płucach śpiewać stary niedźwiedź mocno śpi. Innym razem groziłem księdzu paluszkiem bo oblewał mnie wodą święconą. ;)
Pamiętam też jak zrobiliśmy sobie 'baze' w takim wielkim składzie palet. Teren może z 50x50m cały zastawiony tymi paletami. Fajosko było, graliśmy w karty itp pierdółki aż pewnego dnia najstarszy ziomal w ekipie przyniósł Twój Weekend (taka porno-gazetka). Lat miałem... no nie wiem, ale maksymalnie pierwsza klasa podstawówki więc nie bardzo interesowałem się jeszcze co tam na tych obrazkach jest. W każdym razie starsi koledzy nauczyli mnie ciekawego zwrotu 'ale bym sobie poruchał...' Oczywiście za cholere nie wiedziałem co to znaczy... Jakiś czas później babcia odprowadzała mnie do przedszkola (albo szkoły) i jakoś tak rozmowa sie nie bardzo kleiła więc żeby zagaić jakiś fajny temat stwierdziłem... tak, tak... "Kurcze, ale bym sobie poruchał..." Niestety nie pamiętam miny babci a wiele bym dał żeby to zobaczyć :P
Mniej więcej w tym samym okresie tata poprosił mnie, żebym poszedł do kiosku i kupił gazete z programem TV 'Twój tydzień'. Poszedłem do kiosku i wróciłem z płaczem, że pani nie chciała mi sprzedać a na dodatek jeszcze mnie skrzyczała! Tata sie zainteresował i poszedł ze mną. Okazało się, że pomyliłem nazwy i poprosiłem o 'Twój Weekend' na co lekko moherowa pani kioskarka się obruszyła bo 'ona nie wnika co tam sobie pan ogląda ale żeby dzieckiem się wyręczać?!' Na szczęście sytuacja została wyjaśniona ;)
W wieku do ok. sześciu lat wieczorami, gdy leżałem w łóżku chodziłem się odlać w kąt pokoju.
Pamiętam też jak zrobiliśmy sobie 'baze' w takim wielkim składzie palet. Teren może z 50x50m cały zastawiony tymi paletami. Fajosko było, graliśmy w karty itp pierdółki aż pewnego dnia najstarszy ziomal w ekipie przyniósł Twój Weekend (taka porno-gazetka). Lat miałem... no nie wiem, ale maksymalnie pierwsza klasa podstawówki więc nie bardzo interesowałem się jeszcze co tam na tych obrazkach jest. W każdym razie starsi koledzy nauczyli mnie ciekawego zwrotu 'ale bym sobie poruchał...' Oczywiście za cholere nie wiedziałem co to znaczy... Jakiś czas później babcia odprowadzała mnie do przedszkola (albo szkoły) i jakoś tak rozmowa sie nie bardzo kleiła więc żeby zagaić jakiś fajny temat stwierdziłem... tak, tak... "Kurcze, ale bym sobie poruchał..." Niestety nie pamiętam miny babci a wiele bym dał żeby to zobaczyć :P
Mniej więcej w tym samym okresie tata poprosił mnie, żebym poszedł do kiosku i kupił gazete z programem TV 'Twój tydzień'. Poszedłem do kiosku i wróciłem z płaczem, że pani nie chciała mi sprzedać a na dodatek jeszcze mnie skrzyczała! Tata sie zainteresował i poszedł ze mną. Okazało się, że pomyliłem nazwy i poprosiłem o 'Twój Weekend' na co lekko moherowa pani kioskarka się obruszyła bo 'ona nie wnika co tam sobie pan ogląda ale żeby dzieckiem się wyręczać?!' Na szczęście sytuacja została wyjaśniona ;)
Numer 1, po prostu epic xD
Żeby nie bylo offtopa. Kiedys gralismy z kolegami w pilke i w pewnym momencie pilka sie podbila gdy chcialem ja kopnąć i zamiast w pilke trafilem w noge kolegi. Koledze zostal tylko siniak, mnie z kolej bolał strasznie duzy palec u nogi. Palec przestał mnie bolec, jednak ból powracal za kazdym razem przy wynislku fizycznym zwiazanym z nogami :P. Wierzyłem, że w końcu samo przejdzie, ale tak sie nie stalo. Ostatecznie poszedlem do lekarza na przeswietlenie (okolo pół roku po zdarzeniu) i okazało sie, ze mialem złamana kosc w duzym palcu prawej nogi i normalnie mialbym gips, ale ze przyszedlem do lekarza po dosc dlugim czasie od zdarzenia to kosc zdarzyla sie juz sama zrosnąć, na szczescie zrosla sie prawidlowo.
na 1 komuni przyklęknęliśmy razem z rodzicami Ksiądz podszedł na końcu do mnie z oplatkiem, powiedział "ciało chrystusa" a ja nic... powtórzył, a ja dalej nic. Ojciec mnie szturchnął i wydukałem amen :)
kolega klęknął na 1 kolano tak jakby telemark, że jakaś laska na 1 komuni wybombiła przed ołtarzem :P
Kaktus z dużymi kolcami zawieszony na moim czole
Jakoś po przeprowadzce czy coś.. zamiast do łazienki poszedłem do kuchni i nasikałem w garnki (do dzisiaj na rodzinnych spotkaniach moi rodzice to opowiadają).
Spadłem z drzewa na głowę, a konkretnie na nos.. oj bolało, dopiero kilka lat później dowiedziałem się że był złamany... teraz czeka mnie operacja.
Przypadkiem zawadziłem rozpędzonym kijem golfowym o głowę kolegi.. to było straszne, ja słyszałem tylko trzask i widziałem krew.. kilka tygodni na płytach przed domem miałem plamy z krwi, ale na całe szczęście skończyło się na pękniętym nosie, a rana była nie duża.
Ale te sekundy po uderzeniu.. nie do opisania, myślałem że go zabiłem.. to była jakaś masakra.
Epic wątek:
Klasa 7 podstawówki, urodziny koleżanki. Gramy w butelkę i wyszło, że mam pocałować najlepszą dupę w klasie. W trakcie pocałunku ktoś mnie rozśmieszył, buchnąłem śmiechem i osmarkałem jej całą twarz....
Miałem może 5/6 lat.
Mama pożyczyła katalog Avon od swojej koleżanki. Gdy nie było mamy w domu, wziąłem ten katalog i dorysowałem paniom piersi xD
Później miałem trochę przerąbane.
Miałem podobnie, tylko, że dorysowałem cycki dla babek w książce o jakichś syrenkach, a potem rodzice to zobaczyli przy gościach :D
Pamiętam ze dolałem w wieku 8 lat do wiadra z mlekiem benzyne i później to mleko oddano w konewce do mleczarni rodzice sie skapneli ale szkoda było starcić tyle mleka a tak to sie oddało do mleczarni.
ciekawe czy to mleko trafiło na półke wsklepie ?
pamiętam też że jak miałem 6 lat to był u mnie na gospodarstwie agresywny kogut i jak sam wszedłem do garażu to on tam był i mnie zaatakował podrapał mi pazurami całą twarz i troche podziobał. Dobrze że eszedł dziadek bo mnie kogut zapił takiego koguta drugiego chyba nikt nie miał.
mi na leb cegla spadla jak fort budowalem i zwyzywalem kasjerke w makro od szmat bo nie chciala mnie na hale wpuscic
nie wiem jak to się stało, ale w wieku 3 lat myślałem, ze jest lato. Wychodzę na dwór, a tam śnieg pada !?!?!?
[64] hahahahahahhaa
ja kiedyś w Augustowie jak byłem z rodzicami na wakacjach zjadłem jakieś naleśniki znalezione w pobliskim barze :D ktoś zostawił niedojedzone na stoliku to se ugryzłem a co :D
Ja nie tylko w dziecinstwie mialem przypaly.
Pare lat temu szedlem do babci zlozycz zyczenia z okazji imienin. Wracajac na klatce stal taki maly szliczny kaktusik dotknalem go paluchami i powbijalo mi sie milion malych kolcow. Po dluzszej rozkminie jak sie ich pozbyc postanowielem je wygryzc zebami. Zgadnijcie co sie stalo :) Wszytkie kolece mialem w jezyku pzrez 2 dni nie dalem rady nic jesc :D To gdzies w wieku 18 lat bylo moze 19 ^^
kiedyś jak byłem mały i przeziębiony to często z tego powodu sikać mi się chciało i zamiast do ubikacji to lałem po całym domu w jakiś zakątkach na podłogę a potem nogą wycierałem
Albo jak raz widziałem w filmie jak koleś stoi na sedesie i leje do kibla - oczywiście chciałem to powtórzyć ale coś nie wyszło i miałem nogę w klopie
z dzieciństwa to robiłem z braciszkiem rajdy po pokojach i miałem takie zajefajne skarpetki nie wychamowałem i walnąłem z całej siły w grzejnik z innych to też zjdałem babci tabletki bo były podobne do cukierków czekało mnie płukanie żołądka
W wieku może 4, 5 lat będąc z matką w masarni zauważyłem leząca na oknie "białą kostkę". Nie zastanawiając się długo odgryzłem solidny kawał mydła. Podobno przez 2 dni puszczałem bańki z mordy.
W nieco starszym wieku bo 14 lat grałem z siostrą w berka po domu. Raz uciekając biegłem tyłem ale chyba coś źle przeliczyłem odległość do pokoju i z pełnym impetem zaje**łem czołem w metalową futrynę od drzwi. Skutek, przez 3 dni wyglądałem jak Quasimodo, śliwa na czole wielkości małego jabłka.
Kilka razy zdarzyło mi się podskoczyć (nie pytajcie czemu) stojąc akurat "w drzwiach" a jako że jestem dość wysoki (193cm) strzeliłem czubkiem głowy o futrynę. Zwijałem się z bólu chyba z pół godziny.
Kiedyś, gdy moja matka robiła jeszcze swetry na drutach, jako mały szkrab byłem ciekaw co się stanie gdy wsadzę druta do kontaktu. Ale było płaczu wtedy! Całe szczęście że tylko do jednej dziurki. ;P
Jako kilkulatek byłem w jakimś tam sklepie z mama a że uwielbiałem, na czas zakupów chować się do przebieralni zaraz po wejściu pobiegłem za zasłonę. Jakieś było moje zdziwienie gdy po chwili wyszedłem a tu ani żywej duszy w sklepie (sprzedawca poszedł na zaplecze). Wybiegłem z płaczem na ulicę a tu ani śladu po matce. Zauważył mnie policjant po służbie i zabrał na komisariat. Wszystko się dobrze skończyło... chociaż nie dla mnie, przez parę dni nie mogłem na tyłku potem usiąść... :/
Kiedyś kumpel(czasu podstawówki) zorganizował czarny proch od dziadka. To, że była to rzecz zabroniona(nie mieliśmy uprawnień) to trzeba było ją jakoś efektownie wykorzystać. Wsadziliśmy wszystko do rurki, zagieliśmy z dwóch stron w imadle, dodaliśmy kable i tak powstała niezła petarda.
Na pobliskim boisku szkolnym wyhaczyliśmy moment kiedy nikogo nie było. Schowaliśmy się za drzewem, pocieramy baterią o kabelki.... JEBS! ogromy wybuch, kawałki metalu świszczały nad naszymi czuprynami. Każdy radość, wszyscy podjarani. Zwijamy kable a tu z płaczem wybiega do nas nauczycielka która mieszkała w szkole. W ciapach, szlafroku z rozmazanym makijażem i drze na nas ryja xD Każdy zesrany, facetka chce dzwonić na policję, zabiera nam kable. Na drugi dzień do dyrektora, i każdy po naganie dostał.
Gdzieś w 2-3 klasie podstawówki dorwaliśmy ogromną oponę od ciągnika. Schowaliśmy ją wieczorem w krzakach. Na drugi dzień, na przerwie ubraliśmy się, wtoczyliśmy ją na dość niski usyp z piachu. No to kto wchodzi do środka? każdy się pcha,ale skończyło się na tym,że poszedłem sam xD opona turla się z góry, Ty siedzisz w środku i tylko "góra/dół góra/ dół" Efekt niedoopisania :]
Zabawa pociskiem od KBK-AK,
Sporo tego było, przypomnę sobie-napiszę:)
Rodzice mi opowiadali jak kiedyś mój tata naprawiał pralkę, a ja mu zaprałem klucz i poszedłem do kołyski. Klucz mi spadł za kołyskę, a ja już wtedy błyskałem mądrością i podmieniłem mu ten klucz na mój z plastiku, taki zabawkowy.
Gdy pierwszy raz jechałem na BMX nie umiałem hamować i nieumyślnie zjechałem z 30 metrowej górki na blaszany śmietnik... obudziłem się w szpitalu.
Kiedyś lubiłem się bawić w alchemika ( 4-5 lat). Zrobiłem mój napój szczęścia, piwo + ocet = szpital.
W wieku 10 lat zabiłem przypadkiem kota wiatrówką dziadka. Ale mnie odwaliło !
Gdy dostałem mój pierwszy rowerek tak sie cieszyłem, że zanosłem go sobi do łóżka i spałem z nim przez tydzień.
W przedszklu się zlałem, a powiedziąłem pani, że spociłem i głupia uwierzyła.
Nalałem pani w przedszkolu na dziennik, bo nie pozwoliła mi wyjść podczas obiadku.
Gdy miałem 5 lat i gdy byłem w kościele tak mi się nudziło to poszedłem do konfesjonału, zamknełem się tam i nie chciałem wyjść. Bawiłem się w Star Wars.
O fajnie było...
Podczas kompieli gdy miałem około 6 lat zesrałem sie do wanny :)
Jak miałem około 10 lat zrobiłem sobie procę co skończyło się zbitą szybą w Polonezie dziadka :)
Albo jak w podstawówce koleżanka bawiła się taką małą kauczukową piłeczką trafiła w okno i szyba wyleciała do dziś dnia nie wiem jak to się stało
było ich dość dużo ale już ich nie pamiętam :P zresztą wolę nie pamiętać ;)
[45] Fajnych masz rodziców ci powiem.
Ja jakieś 7 lat temu grałem z kuzynem w piłkę na ogrodzie, piłka wpadła w krzaki. Polecialem po nią ale nie widziałem drutu który był wbity w ziemię właśnie w tych krzakach. Gdy schyliłem się po piłkę drut przejechał mi po skroni. Kilka centymetrów w prawo bym stał i bym nie miał oka.
Pamietam że jak miałem jakieś 5-6 lat to dziadek hodował gołębie. Chodziłem ogladać sobie małe, wyklute dopiero co gołąbki. Jeden z nich wypadł z niazda no to ja podniosłem patyk żeby go wepchnąc spowrotem. Niestety nie wiedziałem że gołąbki są tak delikatne. Gdy go wpychałem patyk poprostu go przebił. W ten sposób zabiłem dziadkowi kilka gołębi i później martwe wyrzuciłem psu. ładny opieprz wtedy dostałem.
Ogólnie duzo w dzieciństwie przypałów miałem szczególnie w wakacje jak kuzyn przyjeżdżał do mnie. Aż nawet większości nie pamiętam, ale fajnie było.
No i z tego co pamietam to mój kuzyn dotknał kiedyś całą dłonią płyty od kuchenki elektrycznej, kiedyś jak jeszcze gazowych nie było to były takie z elektrycznymi okragłymi płytami. Polozyl łape na goracej płycie i podniósł praktycznie bez skóry...ale że był dosyć mały to teraz już tego nie widac.
Wkręciłem kiedyś kuzynowi że na talerzyku jest dla niego budyń. Zjadł ale okazało się że to smalec...omal się nie zerzygał. Nalałem kiedyś mu herbaty do pomidorowej jak się pokłóciliśmmy :)
Więcej już chyba nie pamietam...ale było dużych goracych akcji...Tyle razy za dzieciaka upadałem na beton że do dzisiaj mam krzywy nos po złamaniu...
Praktycznie codziennie rzygałem w przedszkolu przez dłuższy okres.
Zesrałem się w zerówce :D. Sprzątaczka mi myła tyłek :|.
Kilka razy będąc dzieckiem przyciąłem "siusiaka" rozporkiem (jeez... jaki ból ^^)
Brat mi chciał zabrać kompa (miałem może z 10 lat, a brat z 17), wkurzyłem się i dostał pięścią w twarz (polała się krew z nosa) i szybko uciekłem do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz :D.
Miałem może z 7 lat, wchodziłem na drzewo z kolegami, już byłem na samym szczycie i spadłem... z 2 metry nad ziemią zaczepiłem się nogawką od dżinsów na gałęzi! Na prawdę, to był cud O_O, zabiłbym się/złamał jak nic...
Jak sobie przypomnę jeszcze, to kiedyś dopiszę :).
Nie no ! Od niektórych chce mi się rzygać a od innych śmiać xDxDxD
Dawno temu, gdy byłem jeszcze bardzo mały (około metr dwadzieścia) na moje podwórku starsi koledzy poprzynosili dużą ilość starych opon z wulkanizacji, ustawiłem sobie obok piaskownicy cztery opony i poprosiłem innych aby mi jeszcze kilka na górę wsadzili, chciałem żeby mi trochę głowa wystawała, ale obi mi jeszcze trzy wsadzili, nie wie czy mnie popchali, czy sam się wywróciłem, ale furgnąłem w tych oponach do piaskownicy, nie mogłem wyjść i oni też nie mogli mi pomóc, dopiero jeden koleś z naszej starszyzny dał radę mi pomóc, nie mam klaustrofobii jak coś.
Ćwiczyliśmy z kolegami judo na podwórku, kolega mnie rzucił i walnąłem mordą o ziemie, rozerwała mi się skóra pomiędzy nosem a linią brwi i dostał się tam piasek, zarósł i mam go do dziś, to było 8 lat temu, gdy miałem chyba z 7.
Dobra teraz ja się popisze.
Zerówka: Z kolegami sikaliśmy 5 naraz do jednego kibla.
Zrobiłem kupę na wf. Nikt sie nie skapował. XD
W 3 klasie podstawowki nie wziałem plecaka.
Następnym razem wziąłem plecak ale był w nim tylko piórnik.
Miałem 1/5 lat i jadłem 5 cukierkow naraz. Znudziło mi sie i wyplułem za łożko. Dopiero gdy łóżko ścielałem mama zobaczyła odklejała to a do dziś mam kawałem ściany bez farby (została oderwana) xD.
Przypomniało mi się coś... jak byłem mały to zamknąłem mamę, brata i siostrę w pokoju. Trochę ich tam trzymałem i sam się bawiłem naczyniami w zlewie. W rezultacie wszyscy ryczeli w pokoju, nawet mama :).
W końcu się zlitowałem i otworzyłem drzwi, ale nie pamiętam co było dalej ;).
Pamiętam jedną z moich najmakabryczniejszych historii. Byłem dość mały. Jechałem z mamą na starym składaku. Oczywiście ja siedziałem na bagażniku i przy tym pomachiwałem sobie gołą nóżką. Po chwili poczułem jak wszystkie palce wkręcają mi się w łańcuch od roweru. Na dobór złego pięta zaklinowała się pomiędzy ramami od roweru. Miałem niebywałe szczęście że koło miejsca zdarzenia przechodził młody chirurg z dziewczyną. Precyzyjnie powykręcał wszystkie palce z łańcucha i uwolnił moją pietę zaklinowaną pomiędzy ramami. Nie skończyło się na jakichś większych obrażeniach, ale ból był potworny.
Innym razem pewna koleżanka (troszeczkę bardziej masywna niż ja) szturchnęła mnie podczas zabawy i nieszczęśliwie z hukiem wylądowałem na krawężniku. Na szczęście skończyło się tylko na złamanym nadgarstku.
Teraz mi się przypomniało, jak z kumplem poszliśmy nad jezioro w zimę. Byliśmy szczylami i mieliśmy zapałki... Było nam troszkę zimno, to podpalaliśmy trzcinę i po ogrzaniu się od razu szybko zadeptywaliśmy. No i 2 razy się udało, a za 3 razem nie dało rady zadeptać... Obszar około 1km długości i jakieś 500 szerokości puściliśmy z dymem...
z tym palenim to też sie działo o w mordę, akcja "swajczyć wioskę" i te strzelanie z zapalonych zapałek
Obóz harcerski - 10-11 latek - zostało pare konserw, których wiadomo było, że nie zjemy, więc wrzuciliśmy jedną z nich do ogniska. Pech chciał, że akurat przechodził obok znajomy... Jak ta puszka nie pierdykła... jak ta mielonka poleciała... pół puszki wylądowało na twarzy owego kolesia :D
Zjazd na sankach. Jadę, jadę i jakoś się zamyśliłem, że nie zauważyłem przed sobą drewnianego płotu. Cale szczęście wycelowałem nosem między sztachety :D
Jako 7-8 latek, razem z kumplami rozpalaliśmy ognisko. Nie szło to jakoś specjalnie dobrze , więc wpadliśmy na pomysł - benzyna! Heh, no i oczywiście ja się podjąłem tego. Całą mordę miałem osmaloną, brwi, włosy, wszystko :D Smród spalonych włosów pamiętam do dziś :P
------------------------
Albo kiedy się zgubiłem w mieście (no, takie miasteczko :P). Zapatrzyłem się na atrakcyjną panią z plakatu i rodziny nie ma :) Na szczęście popytałem ludzi i znaleźli się :)
kiedyś razem z siostrą mieliśmy sami pójść do przedszkola i mama nam nastawiła budzik o ktorej mamy wyjść ( 10-11 chyba)
A my nie patrząc na zegarek pospiesznie poszliśmy conajmniej godzine wcześniej. Jak byliśmy 0,5km od domu nagle ( jakimś cudem) usłyszałem że nasz budzik dzwoni i pobiegliśmy :P:P
podpaliłem śmietnik plastikowy pod warzywniakiem :P został ugaszony ale był krzywy taki przez pół roku :)
zacznijmy od układania mnie do snu w wieku 2/4 lat. w domu korki się wykręcało, żeby mnie nic nie obudziło, wszyscy na palcach chodzili, a ja jak tylko usłyszałem, że mama przybija pieczątkę to wyłaziłem i nie chciałem spać. dalej miałem 3 lata to opiłem się piwem. w wieku 6 lat włączam komputer rano no i chciałem obejrzeć sobie film, no więc vplayer, no i zamiast folderu z filmami otwarty był folder z pornosami brata. ja włączam pierwszy lepszy film, a tam facet posuwa babke w łazience. 18 niezapomnianych sekund, za plecami tata mówiący: wyłącz to. moja odpowiedź mogła być tylko jedna: nie da się. nie pamiętam co było dalej, czy brat dostał ochrzan, ale wiem że opowiedziałem wszystko przedszkolance. miałem 5 lat, wywróciłem się na rowerze, jakaś dziewczyna stojąca 10-15 metrów ode mnie zaczęła się ze mnie śmiać. co miałem zrobić wziąłem leżący patyk i rzuciłem. centralny headshot. co jeszcze...o nasikałem kuzynowi do butów bo mnie wkurzył. to by było na tyle. ja więcej wpadek nie zaliczyłem, ale przypomina mi się jak kuzyn z bratem zatankowali tacie malucha...piaskiem.
W podstawówce przez kilka pierwszych klas przychodziłem do szkoły o 7:00, a miałem na 8:00. Zeby się nie spóźnić :D
Teraz w październiku: byłem ze szkołą na wycieczce w Londynie, płynęliśmy stateczkiem po Tamizie. To był już dzień, w którym wsiadaliśmy na prom w drogę powrotną. Robiliśmy zdjęcia, dopłynęliśmy tak gdzieś przed koniec trasy, a ja mówię do mojego kumpla: "ty, zauważyłeś, że nie ma reszty?". Okazało się, że wysiedli wcześniej. Dopłynęliśmy z powrotem do początku, a stamtąd policyjną motorówką na odpowiedni przystanek. Jezzzuuuu... Ale i tak fajnie było :P
Jak miałem 5 lat, pewnej niedzieli zacząłem swój "dziki taniec" na mszy w kościele... Nie wiem, nie pytajcie... Potem dostałem straszny łomot od matki...
Ja jeszcze pamiętam, że jak miałem jakieś 4 lata, to moje dwie siostry i kuzynka mnie wkurzały, czy śmiały się ze mnie, nie wiem dokładnie, ale taki byłem wkurzony, a one siedziały na łóżku. Jedna za drugą, tylko troszeczkę po skosie. Nerwy mi puściły i rzuciłem w nie trepem. No i udało mi się ucelować, że najpierw dostała jedna w czoło z takim rozpędem, że trep odbił się o głowę i uderzył jeszcze raz w głowę, tylko drugiej siostry. No i na sam koniec dostała jeszcze tym odbitym od głowy siostry trepem kuzynka. W jednej chwili przyjąłem bloka, a one popatrzyły się wszystkie na siebie, i zaczęło się wycie syreny. Ja zaliczyłem triple'a, ale do dziś nie mogę uwierzyć, jak to się stało, że w takim wieku mogłem tak trafić. Choć w sumie to był raczej głupi fart, ale wyglądało przekomicznie, szczególnie, że sam to pamiętam.
moja siostra w wieku 4 lat połknęła metalową kulkę do piłkarzyków, nie było czym grać.
najgorsze były sny o sikaniu w kiblu- niestety często wtedy budziłem się w mokrym łóżku.
gdyby nie interwencja mojej mamy, to w czasie lunatykowania nasikałbym na moją siostrę śpiącą w innym pokoju.
moja (dorosła!) koleżanka nie zauważyła że w pralce siedzi jej kot, dała koc do środka i włączyła pranie. dopiero po pół godzinie zorientowała się że jakoś cicho bez kiciusia (na wieki wieków)
W podstawowce ( 2 klasa) schowalismy z kolega rower( reksio ) innemu koledze za szkole (max 50 metrow), i boom: policja, kurator, psycholog, przeniesienie do innej klasy.
Wpadkę wypominają mi jedną ;)
Miałam może z 4-5lat i w święta na rodzinnej imprezie dalsza ciocia przyprowadziła swojego narzeczonego. Przedstawiła nam go - ma na imię Cezary ;) I w tym momencie zawołałam: "mamo, mamo to zupełnie tak samo jak nasz piesek! Mamy psa Cezara!"
Z lat późniejszych (wiek gimnazjalany) to wysłałam z komórki taty 'miłosnego' sms'a. Z tym, że nie trafił do osoby do której miał trafić, bo wcisnęłam przez przypadek 2 razy "ok" i poszedł do pierwszej osoby na liście. Mianowicie "Andrzej" - jego dobry znajomy ;) Chociaż w sumie większy obciach miał ojciec, bo jak "sprawa" się rozniosła to się z niego wszyscy nabijali, że leci na Andrzeja...
a z takich mniej przyjemnych, to:
W wieku 4 lat "utknął" mi patyczek od lizaka w buzi. Był w pozycji poziomej już tam głęboko przy samym gardle. Matko, jak się darłam :)
Jadłam czereśnie i każdą pestkę wpychałam do nosa, jak najgłębiej się dało. Jak już się nie mieściły to poszłam pokazać mamie. Nie wspomnę jaki strach był potem, podczas "usuwania ciała obcego".
Pojechałam z siostrą na wakacje do babci, a że mieszka niedaleko bardzo ruchliwej drogi to wpadłam na genialny pomysł jak napędzić babci stracha. Zamknęłam siostrę w garażu i pobiegłam do niej krzycząc, że "Anię potrącił samochód" -,-
jadłem trawe i piach (trawe jem do dzisiaj)
kiedy mama cos gotowała leżało jajko na stole to zgniotłem je ręką
jadłem włosy swojej młodszej siostry
raz weszłem do łazienki moja starsz siostra skończyła brać przysznic była przykryta ręcznikiem to go odsłoniłem
jak zaczołem sikać na stojąco za pierszym razem nie podniosłem deski i osikałem cały kibel
jeszcze połykałem guziki a kiedy biegłem i sie przewróciłem i łbem walnołem o kamienną donicę krew sie polała
w zimę z kumplem jeżdziliśmy z górki na sankach rosły na niej małe świerki żuciłem na nie sznurek od sanek ja zjechaliśmy świerk poleciał za nami a kolega chciał go zasadził na polu
nie wiedzieć czemu jak czegoś nie zjedlismy z siostrą to wyrzucaliśmy np kanapki za szafke, a zupe wylewaliśmy przez balkon
Przypomniała mi się jedna z większych 'potyczek' z siostrą. Co prawda siostra cioteczna, ale mieszkaliśmy w jednym bloku, na jednym piętrze a nasze mieszkania łączył wspólny korytarz więc drzwi były zawsze otwarte, więc wychowywaliśmy się prawie jak normalne rodzeństwo. O co poszło? O karabin. Dostałem zajebisty karabin, wszyscy kumple mi zazdrościli a ona przyszła i połamała mi go na kolanie. Ja miałem może z 5 lat, siostra 3. Pamiętam, że wkurwiłem się okrutnie, złapałem ją za włosy jedną ręką a drugą punktowałem po twarzy. Do momentu jak wywinęła mi się jakoś tak, że udało jej się wyprowadzić nokautującego kopa centralnie w jaja. O mocy kopniaka niech świadczy fakt, że przez pare kolejnych dni sikałem krwią. Ale to nie był koniec atrakcji. Zwijając się z bólu dostałem jeszcze poprawke w brzuch a fatality zostało wykonane przy pomocy taboretu. Ja byłem strasznie zły, ale co musiała przeżywać siostra skoro dała rade podnieść taboret który nie wiem czy nie był od niej wyższy? W każdym razie, ja nie dałem rady sie odezwać a siostra rozpłakała się, pobiegła na skarge i jeszcze zebrałem solidny opierdol od mamy, że bije siostrzyczke! Trauma. Dopiero jakoś w wieku 15 lat zostałem rehabilitowany jak opowiedziałem mamie swoją wersje wydarzeń.
Kiedyś w domu miałem remont i stała sobie niepozorna buteleczka rozpuszczalnika, a że mi strasznie chciało się pić, i myślałem że to woda, łyknąłem tego trochę. Całe szczęście na pogotowiu mnie uratowali.
Dwa wypadki miałem na wigilię - raz na śliskiej podłodze rozwaliłem sobie brodę (poślizgnąłem się i trzask na podłogę), a drugim razem włączałem światełka i mnie popieściło trochę...
W wieku około 6-7 lat lunatykowałem i naszczałem do kubła na śmieci =P.
Jakoś rok później, wracając z dworu, zawsze ścigałem się (mieszkam w bloku), żeby dobiegnąć do drzwi (pierwsze piętro) zanim się zamkną drzwi od klatki(były stare i strasznie wolno się zamykały :D), pewnego razu biegłem byłem na ostatnim schodzie, przewróciłem się, rozwaliłem se łeb, beczałem, z głowy leciała mi krew, i jako, że byłem 'inteligentny', zamiast iść 2/3 kroki do własnych drzwi od mieszkania, cofnąłem się na dół i zadzwoniłem do domofonu, żeby mama zeszła .
Hmm, teraz coś niesmacznego :D, powiedziała mi to niedawno mama. Będąc jeszcze dzieciaczkiem w pampersie, zesrałem się, i o dziwo zjadłem kawałek STOLCA wystającego z pieluszki, fuj ! ;D
W lecie koło domu babcia zrobiła ognisko, w którym paliła się zesuszona trawa itp. Myślałem, że to taki sam dym jak w papierosie. A dymy szły niezłe. Szybko przebiegnąłem przez chmurę ognia i się zaciągnąłem. W oczach zrobilo mi się ciemno, mało nie zemdlałem.
Kiedyś zrobiłem skręta, do którego napakowałem papieru rysunkowego. Też mi niezbyt smakowało.
Jeszcze pamiętam jak jadłem wraz z kolegą szczaw. No chodziliśmy po polu i wpadliśmy na pomysł aby spróbować jak smakuje szczaw... znaleźliśmy no i zjedliśmy sporo tego.
Oczywiście żaden z nas nie miał pojęcia jak szczaw wygląda i jedliśmy zwykłe liście...
--
Jeszcze pamiętam jak w sumie nie tak dawno bo z 7 lat temu austryjacy przyjechali na wymianę i na ognisku zaczęli palić trawę... znaczy dosłownie, zawijali w papierki zerwaną wcześniej trawę i palili to... :)
Przypomniało mi się jak zobaczyłem kiedyś jak mój pradziadek golił się brzytwą. Wyczaiłem moment kiedy go nie było w kuchni/lazience i zacząłem bawić się w dorosłego. Pomachałem pendzelkiem do nakładania kremu, i wziąłem przedmiot mojego pożądania-brzytwę. Kilka ruchów góra-dół-nic. Ale po pewnym czasie zrobiłem ruch "po skosie". *SCRAH* krew, ból i zdziwienie. W miarę upływu czasu rana się zagoiła(trwało to krwsko długo:/).
Wracając parę miechów temu po szkole z kumplami,kupiłem se w budce hotdoga,niemal ostatniego w moim życiu.Jem se,jem aż tu nagle nacisnąłem mocniej bułkę z parówką która wskoczyła mi w całości do gardła.Przez 10 sekund nie mogłem nic zrobić,czekałem tylko na to aż się uduszę albo cudem ją przełknę...Od tej pory uważam na każdego hotdoga +_+
Jadłam czereśnie i każdą pestkę wpychałam do nosa, jak najgłębiej się dało. Jak już się nie mieściły to poszłam pokazać mamie. Nie wspomnę jaki strach był potem, podczas "usuwania ciała obcego".
Miałem podobny przypadek. W wieku może 4 lat dostałem pierwszego w życiu orzeszka ziemnego to zamiast go zjeść... wsadziłem sobie go do nosa i była masa kłopotów z pozbyciem się go. Do dziś nie wiem co mnie skusiło, żeby go akurat do nosa wepchnąć. Sam orzeszek wyleciał gdy się w szpitalu bawiłem z ojcem.
Jeszcze mi się przypomniało dzisiaj jak za dzieciaka obejrzałem którąś z serii "I kto to mówi?" i był w niej Pan Klozetowy. Jeszcze tej nocy przyśniło mi się, że to właśnie u mnie w domu jest Pan Klozetowy. Przez tydzień nie chodziłem do klopa tylko szczałem do kwiatków, a żeby się wypróżnić to chodziłem do kolegów / wujostwa.
1.Wziąłem "bucha" co się zrównało z mega opieprzem od matki
2.Sikałem na wanne jak moja siostra się kąpała
3.Wszedłem na szafkę i ogólnie całe szklanki itp. spadły na mnie była wizyta w szpitalu i blizna pozostała ;p
4.Goliłem się Gilettem oczywiście lała się krew i to baardzo bolało...
5.Zamiast pójść na komunię(wtedy byłem fanem pudziana) to pooglądałem Strong manów na którym pudziana nie było... aż do dziś czuję wstyd ze nie poszedłem.
jak coś se przypomnę to napisze
To ja jak byłem bardzo młodziutki to zawsze zamiast czekać, aż będzie wolna jezdnia i dopiero przechodzić, to czekałem, aż będzie jechał samochód, i dopiero chwilkę przed nim przebiegałem. A gdy na jezdni było pusto, to nie przechodziłem, aż nie nadjedzie pojazd.
Albo jeszcze za czasów pegazusa już po graniu, chciałem sam odłączyć go z tyłu od TV. No a że nawet do mebli nie sięgałem, to zacząłem się wspinać. No i się udało. Sięgam z tyłu do TV, odłączam, i nagle zachwianie równowagi. Czuję, że lecę, no to chwytam się wielkiego telewizora. No i ja upadam na podłogę, a ten olbrzym na mnie. Wystawała mi tylko głowa i trochę nóg.
Jak miałem 5 lat grając z kuzynem w kosza w domu upadłem i uderzyłem głową w kaloryfer i rozciąłem sobie łuk brwiowy i do dziś mam bliznę.
Mając 9-10 lat nie chciało mi się siedzieć na lekcji więc schowałem się w szafie. Po ok. 30min. wyszedłem bo oblazły mnie pająki, otrzepałem się i usiadłem w ławce jak by nigdy nic. Do dziś pamiętam minę nauczycielki.
up. ;]
Również upnę,bo wątek całkiem śmieszny
Nie chce mi się opisywać wszystkich wpadek/wypadków z dzieciństwa, ale jedno jest pewne: to cud, że żyję w jednym kawałku ;)
I teraz, mając córę, tak sobie myślę, że chyba bym zszedł z tego świata gdyby jej się takie 'przygody' jak moje trafiały, odpukać ;)
Kiedy byłem w 4 klasie podstawówki strasznie bałem się zastrzyków. Pewnego razu pani pielęgniarka z ośrodka zdrowia przyszła do mnie do domu i dała kartkę na szczepienie ( tego słowa też się bałem) - był gdzieś początek stycznia bodajże. Na stawienie się u lekarza miałem czasu chyba ze 2 tygodnie. Chcąc się wymigać od zastrzyku postanowiłem odłożyć szczepienie na ostatni możliwy dzień, a przy okazji zachorować bo chorego nie zaszczepią. I udało się. W pewnym sensie.. Dostałem zapalenia płuc, musiałem leżeć w łóżku przez prawie 2 tygodnia i oczywiście... brać zastrzyki. Z 15 chyba + na końcu to szczepienie :)
Jak sobie jeszcze coś przypomnę to dopisze:)
Z tego co pamiętam to w podstawówce ( 4 klasa ? ) mieliśmy angielski w stosunkowo wąskiej sali. Byłem przy tablicy i wracając na miejsce nie chciałem iść na około, ale usiąść na ławce i obrócić się na drugą stronę. Niestety w trakcie obrotu zmuszony byłem podnieść nogi do góry i nie fortunie nastąpiło głośne " prrrrr " na całą klasę. Zapach i mina nauczycielki - epic !
W gimnazjum wracając ze szkoły zapomniałem zabrać plecaka i butów - przypomniało mi się po pokonaniu 3/4 trasy.
W podstawówce w trakcie WF'u kolega ściągnął mi spodenki. Przypadkiem palcami zahaczył też o gumę od majtek no i zostałem publicznie ośmieszony.
W podstawówce - dowiedziałem się po drodze do szkoły, że mój kolega kręci z dziewczyną która mi nad wyraz się podobała. Idąc na lekcje zauważyłem tego to właśnie kolegę na schodach i nie wiele myśląc odpaliłem mu bombe prosto w mostek z taką siłą, że mnie samego odrzuciło do tyłu i spadłem ze schodów.
Kuzynka namawiała mnie do mówienia jakiś sprośnych rzeczy ( miałem wtedy 4 lata ). Ja głupi mówiłem co chciała, a ona śmiała się szalenie. Potem powiedziała mi, że to nagrywała ( pierwsze dyktafony ) i przypadkiem kaseta trafiła w ręce moich rodziców. Byłem tak spanikowany, że schowałem się pod łóżko i ryczałem wniebogłosy z przeświadczeniem, że rodzice mnie wygonią z domu.
Przed chwilą chodziłem do sklepu i przypomniała mi się że na ostatnich wakacjach miałem przygodę z policją:D
Rok oczywiście 2009, środek lipca, upalne popołudnie (powiedzmy przed 17). Chciało mi się bodajże pić a w domu nie było już napoju. Postanowiłem że pojadę do sklepu rowerem - będzie szybciej. Siadłem na wehikuł, który nie był pierwszej młodości, nie miał świateł, hamulec był tylko na przód ale grunt że dało się jechać. I tak sobie jadę. Gdzieś w połowie drogi usłyszałem że za mną jedzie motocykl. Droga szeroka a on trąbi. Próbowałem zjechać na bok ale prawie zaczepiłem o krawężnik. Nie miałem więc gdzie się podziać. A on dalej trąbi. No to ja myślę '' Co on k#$wa, miejsca nie masz?'' I w tym samym momencie odwróciłem się i ukazałem środkowy palec na znak protestu. Przy tym szyderczo się uśmiechnąłem i krzyknąłem: '' Czego ku#$@wa trąbisz zjeb$#e pie$%#lony!'' Szybko jednak szyderczy uśmiech zniknął z mojej twarzy. dlaczego? To były dwa motocykle... policyjne. A ci co nimi kierowali słyszeli co im krzyknąłem. Dojechałem do sklepu w nadziei że sobie pojadą dalej. Ale niestety zatrzymali się tam gdzie ja. Jeden poszedł po jakieś zakupy a drugi zatrzymał mnie i poprosił o kartę rowerową, której ja niestety nie posiadam. Do tego niesprawny rower i ubliżanie policji w przeliczeniu 250zł. Od tamtego czasu chodzę piechotą...
Przypomniała mi się jeszcze jedna historia.
Kiedyś była reklama Ferrero (podobna do tej co dzisiaj), w której były pokazane etapy powstawania tych cukierków. Na samym końcu były posypywane (na reklamie) takim złotym pyłem i pach tworzyło się opakowanie. Wtedy jednak nie wiedziałem, że to opakowanie i zjadłem cukierka wraz z nim :)
Będąc u cioci przypomniała mi się pewna krótka historyjka.
Ta ciocia ma już starego, ale bardzo fajnego psa o imieniu Diana. Jak byłem malutki, to powiedziałem do Diany "Diana nie smuć się, daj buzi". No i dała... :D
Ja nie wiem czy to jest wpadka, ale moja laska mnie na wakacjach, na plaży próbowała podnieść i jak mną nie huknęła ob ziemie to wylądowałem w szpitalu z połamaną ręką.
Oczywiście wpadek było znacznie więcej jak sobie np rzucaliśmy kamieniami w ścianę z kolegami a tu kamień się odbił od ściany i poszła szyba w jakimś aucie, albo jak zapchaliśmy tłumik jakimiś husteczkami i to dość daleko wepchnęliśmy koleś chyba się z 2h głowił o co chodzi, albo jak jeździliśmy sobie rowerami tak na skraju rowu i za którymś razem wpadłem do rowu razem z rowerem w efekcie wylazłem cały w tym ohydnym mule, albo jeszcze jak z bratem układaliśmy kamienie na torach, nie chodziło oto żeby się ciuchcia wykoleiła tylko zobaczyć jaki pył z nich zostanie a tu niebiescy na sygnale :] zgadnijcie po kogo ;] Albo jak sobie jade rowerem a tu się rower rozłamał na pół. Zbyt dużo tego było żebym wszystko spamiętał.
Rozhuśtałem huśtawkę(dobre 12 lat temu, wtedy były jeszcze takie żelazne masywne) i postanowiłem pod nią przejść kiedy ona się huśta. Padłem na ziemie i zacząłem przechodzić. W pewnym momencie "trasa" zaczęła mi się dłużyć i pewny tego że jestem daleko od huśtawki podniosłem głowę... Widziałem tylko nadciągające siedzisko huśtawki wprost na moją głowę. Wróciłem do domu jak rambo a do dziś została mi blizna, no i uraz na rozumie ;D
Raz bawiąc się na placu zabaw kręciłem się na takiej niby huśtawce - nagle wpadłem na jakiś pomysł i postanowiłem szybko zejść. Szkoda tylko ze nie poczekałem aż całość się zatrzyma. Zdążyłem tylko zauważyć jeden z drewnianych elementów, a potem tak zarobiłem w pysk że wykręciłem kilka zgrabnych obrotów zanim wylądowałem na ziemi.
Raz też coś mi się przypomniało kiedy wlazłem pod prysznic - wychodząc poślizgnąłem się i uderzyłem w plecami o jakiś element kabiny. Zdarłem sobie całą skórę z pleców - ból nieziemski.
$ledZ bo ty taki sliski jestes ze sie wszedzie slizgasz(jak to sledz)
Ja jak bylem maly to poszedlem z mama do przedszkola,mama powiedziala ze jak bede niegzeczny to pomnie nie przyjedzie,po 2godz pani w przedszkolu caly czas zwracala mi uwagi az wkoncu powiedziala ze jak tak dalej robic bede to mama pomnie nie przyjdzie,no a ja sie zwalilem w gacie:O,a niezle kupsko było...Pani sie tak troche dziwnie namnie popatrzyla a ja wtedy spiepszylem z budynku ;P
Jak miałem 2 lata to były w domu imieniny któregoś rodzica. Po imieninach zostały resztki jedzenia i picia. Tak się złożyło, że zachciało mi się pić i zobaczyłem na stole niedopite wino. Wypiłem całe i zaraz zasnąłem :)
Druga akcja - Będąc dzieciakiem (nie pamiętam ile lat) zacząłem się wspinać w domu po regale. No i pewna część tego regału ma szklane drzwi (dość grube, jak na dziecko - 5, czy 6mm). Jak się do nich dobrałem to zleciałem razem z nimi. Na szczęście nic mi się nie stało, ale podłoga się nieźle wgniotła, bo szkło spadło na nią kantem.
Wszystkiego nie pamiętam ale trochę tego będzie
raz zamknąłem się w łazience na cały dzień drzwi były zatrzaskowe a ja o tym zapomniałem
innym razem wylałem sobie na palec roztopimy plastik myślałem ze się zesr** ze bólu ;]
w szkole kiedy koleżanka mi przycięła palcem drzwiami
@smuggler--jak ty do tej pory żyjesz ? :D
w 1 klasie zbierałem z kloegami kasztany,i pamietam,ze wzialem cegle i rzucilem w gałąź,i sie patrzyłem gdzie spadnie,i spadła mi na czoło,całe pokrwawione(mała dziurka była,ale nie trzeba było zszywać),ale nie bolało!a płakałem nie wiem dlaczego.......
ja jakies 3 lata temu bedac pod prysznicem w szkole mialem szampon na wlosach, i cos za bradzo mi na oczy zchodzil, to stwierdzilem ze to strzasne, i pierdut, walnalem w sciane. krew sie lala, a przeklenstwa plynely z moich ust. skonczylo sie na czerwonym reczniku i ranie
innym razem(za czasow slawy parkura) robilem monkeya, i zle ocenilem wysokosc barierki, i broda zarylem w beton, tez bylo troche krwai, ale na szczescie nie trzeba bylo szyc
1.ja się raz bawiłem z kumplem w berka tyle że ja miałem loda w ręce. No i oczywiście musiałem się wyrypać mordą prosto w tego loda :P
2.Wracałem zimą z kumplem ze szkoły i zobaczyliśmy stojącą na parapecie antenę. To w nią nawalaliśmy śnieżkami. Nie patrzyliśmy czy ktoś na nas się gapi, a tam jechał radiowóz. Zauważyliśmy go po chwili i (ledwo)spieprzyliśmy, tam już policjant do nas wychodził :D
Ale pamiętam że było tego w cholerę... =)
1.Codziennie przez miesiąc wstawalem rano i waliłem głowom w metalową belke (bo nie chcialo mi sie jej przestawic az mialem takiego siniaka ,ze przez miesiac nie wychodzilem z domu)
2.Graffiti...
hmm jak patrze na posty w tym watku to tylko 40% to szczere odpowiedzi a reszta to sciema
UP bo warto :D
ed. i nie wiem jak w innych przedszkolach ale ja pamiętam ze stawalo sie trzech do jednego kibla xD(tak w kolko i kazdy lał)
dzieki za przypomnienie :D:D
Pamietam ze zawsze wolałem lać na swoich kompanów niz do sedesu ;)
i pamietam tez jak na urodzinach kolezanki w kolorado moj kolega z klasy narzygał do jednej z rynien :)
smrod taki ze wszyscy chcieli wracac do domu tylko ci najwieksi hardkorowcy bawili sie tam dalej ;p
[135]---> miałem podobnie, tylko że ja sikałem albo za łóżko, albo do pustych butelek :) :)
Było tego troszeczkę.
Zacznijmy od najbardziej traumatycznego. Sporą część dzieciństwa spędziłem w jednorodzinnym domu babci. Babcia kiedyś wystawiła na schodach krochmal, który stygł w sporym garze. Ja za owym krochmalem dostrzegłem swoje zabawki i wyciągnąłem ręce... Dzięki centymetrowej warstwie maści nie mam nawet śladu po oparzeniach. Ale bolało :)
Skakaliśmy z huśtawek bawiąc się 'w Małysza' - miałem wtedy 10-11 lat? Pamiętam, że postanowiłem oddać rekordowy skok i poprosiłem kolegę, żeby mnie rozbujał. Kolega zrobił to zbyt mocno, a mnie obleciał cykor. Na dodatek kolega był bardzo natarczywy i pchnął mnie nogą - efekt? Wyleciałem w powietrze jak wystrzelony z armaty i zamiast rekordowego skoku w dal, oddałem rekordowy skok wzwyż. Nie obeszło się bez złamań.
W piaskownicy pobiłem się z kolegą o resoraki. Gość okazał się twardym zawodnikiem i zdzielił mnie całą garścią piachu po oczach... jakoś dotarłem do domu po omacku.
Ścigałem się z kumplem, który miał lepszy rower i ciągle prowadził, a przy próbie wyprzedzania zajeżdżał mi drogę. W pewnym momencie zjechał mi z drogi, a ja ujrzałem przepiękną ławkę, która dramatycznie się do mnie zbliżała. Wykonałem dynamiczny lot, ale oprócz drobnych ran nie było żadnych skutków ubocznych, oprócz roweru, który musiałem przytargać na plecach.
Ten sam kolega miał BMXa, a jego popisowym numerem było skakanie na owym rowerze. Już jako gimnazjalne podrostki wybraliśmy się pośmigać, chłopak zobaczył jakieś 'laski' i chciał zaszpanować tym co potrafił najlepiej. Niefortunnie, po oddanym skoku przednie koło odjechało odkrywając sam widelec. Dziewczyny miały ubaw.
Moja wojowniczość ujawniła się już za młodych lat, kiedy to sporo starszy brat strasznie mi dokuczał - widocznie myślał, że sprawia mi to radość, tymczasem bardzo bolało i desperacko próbowałem się wyrwać, nic nie pomagało więc poczęstowałem go siarczystą dziesioną. Mina brata - bezcenne, ale fakt faktem to do dziś jest mi za to cholernie głupio, bo facet z niego równy.
Pamiętam czasy kiedy nie istniało żadne Wii. Odbijałem paletką od ping ponga piłkę o drzwi od łazienki. Wii jeszcze nie powstało, a problem ze śliskim uchwytem wiilota już zaczął się ujawniać. Szyba w drzwiach została poczęstowana przez paletkę uciekającą z moich spoconych rąk.
Matka wysłała mnie kiedyś do przedszkola, okazało się, że trafiłem do grupy starszaków, gdzie nikogo nie znałem z osiedla - poszedłem do domu ;)
Poza tym notorycznie wwalałem się w pokrzywy, spadałem z drzew, uciekałem przed ochroną banku, który miał kapitalne labirynty z żywopłotu, malowałem po ścianach, wybijałem sobie zęby.
jezeli jakis znajomy ze szkoły to czyta to od razu mnie pozna
poszedlem do szkoły a po chyba jednej lekcji kolezanka mi powiedziała ze mam przeczypione majtki do ubrania. ( wziąłem spodnie po praniu i nie zauważyłem ze na tylnej kieszeni do rzepa przyczepiły sie moje bokserki) na dodatek na zakonczeniu roku nawet o tym mówili jako moda z IV klasy czy jakos tak.... burak jak nic
elfka11 tak jeźdźiłem i czytałem niektóre... cóż jesteś zajebista
Ja nie mam jakiś szczególnie śmiesznych historii, ale nie zaszkodzi napisać:
- Około miesiąc temu. Umówiłem się z chłopakami na piłkę, a że miałem coś do załatwienia przed meczem, istniało ryzyko, że się spóźnię. Będąc z natury punktualnym człowiekiem, gdy tylko zobaczyłem autobus, pomknąłem ile sił, by zdążyć. Jako że była to godzina popołudniowego szczytu, z autobusu wysypał się tłum ludzi i tyle też do niego wsiadło. De facto dla mnie nie było już miejsca, ale ostatecznie postawiłem moją torbę (ze sprzętem) na sztorc i wcisnąłem się do leciwego Ikarusa tuż przy drzwiach, na schodkach. Zadowolony z siebie przejechałem jeden przystanek, nie przeczuwając potencjalnego zagrożenia. Uświadomiłem je sobie dopiero, kiedy na następnym przystanku autobus chciał wypuścić ludzi. Niestety drzwi w tej znakomitej węgierskiej konstrukcji z niewiadomych przyczyn chowają się do środka (przy otwieraniu), zmniejszając ilość miejsca na schodkach. Na dodatek nie ma żadnego systemu bezpieczeństwa, ani oznaczenia gdzie nie stać. Jak mi kuźwa przytrzasnęło nogę, to myślałem, że nie wyrobię. Na dodatek jeden gość, widząc, że drzwi do końca się nie otworzyły, zaczął popychać je, jeszcze bardziej przygniatając mi nogę. Przez dobre 20 sekund tkwiłem tam jak idiota, aż wreszcie kierowca zamknął wrota. Trochę wstydu było, ale na szczęście nie doznałem żadnego poważnego uszczerbku na zdrowiu. :)
- W podstawówce mieliśmy tylko dwie klasy w roczniku: a i b. Jakaś mądra głowa postanowiła przeprowadzić mecz piłkarski pomiędzy obiema klasami, ale system rekrutacji piłkarzy był na chybił trafił, przeprowadzany przez wychowawczynię. Ze względu na mojego pecha lub brak siły perswazji, pierwotnie nie zostałem wybrany. Wówczas jak przystało na prawdziwego piłkarza, popłakałem się, wręcz wpadłem w histerię. Ostatecznie udało mi się wybłagać panią nauczycielkę, bym mógł zagrać. Co prawda przypadła mi rola bramkarza, a mecz został ostatecznie przegrany, ale to był mój debiut w poważnej piłce. :D
- Pewnego razu podczas zagranicznych wakacji, gdy miałem około 10 lat, pojechałem z dziadkiem do jakiegoś miejsca w centrum miasta. Nie pamiętam po co. Dziadek wyszedł z samochodu i zapewne coś musiał powiedzieć, jednak kompletnie tego nie zarejestrowałem. Była noc, samochód stał na ulicy, z kluczykami w stacyjce. Nagle do auta wszedł jakiś nieznajomy facet, odpalił motor i zaczął odjeżdżać. Pamiętam, że ogarnęło mnie wielkie uczucie przerażenia, choć nie wpadłem w histerię. Jako że byłem nieśmiały, a problemem była bariera językowa, nie podjąłem próby dyskusji, a mocno skonfundowany przyglądałem się przebiegowi wydarzeń. Jakaż była moja ulga, gdy po kilkudziesięciu sekundach niemajony facet zaparkował i opuścił auto. Okazało się, że był to parkingowy. ;)
- Co prawda nigdy nie zdarzyło mi się pójść do szkoły w piżamie, tudzież bez plecaka, ale miałem za to kilka innych drobnych wpadek. Oczywiście standardem było wylane picie w plecaku, tudzież rozkwaszony jogurt. Raz zapomniałem wyjąc kanapki, tak zatem przeleżała ona cały okres wakacyjny, by być ujawnioną w całej swojej spleśniałości na jesieni. Ubikacyjnych wpadek także sobie nie przypominam, za to zostałem zbombardowany przez gołębia podczas gry w piłkę za czasów przedszkolnych. Idealnie trafił mnie w głowę.
- Pamiętam także, że za czasów przedszkola poszedłem do mamy i powiedziałem, że jestem chory. Wnioskowałem to z tego, że gdy widziałem zdjęcie nagiej kobiety, mój,ekhm, wiadomo co, dziwnie się zachowywał. Mama powiedziała, że będziemy musieli pójść do lekarza, ale jakoś nigdy do tego nie doszło .:D
- Aha, jeszcze połknąłem metalową kulkę od ruletki. A potem było szukanie jej pośród fekaliów... ;)
- Jeszcze jedna dobra historia, choć nie związana bezpośrednio ze mną. Za czasów gimnazjalnych graliśmy w piłkę na boisku pewnej szkoły. Były wakacje, masa dzieciaków wyjechała, więc nie było z kim grać, a nas było zaledwie kilku. Podczas wcześniejszych obserwacji po uderzeniach piłki w szybę, doszliśmy do wniosku, że muszą one być jakoś specjalnie wzmocnione, być może odporne na uderzenia. No i zaczęło się, zamiast grać na boisku, zaczęliśmy kopać w te szyby, a one pięknie odbijały futbolówkę. Przez około godzinę zabawa trwała w najlepsze. Osobiście robiłem to z wyczuciem, nie naparzałem z całej siły. Niestety kumpel nie wykazał się taką zapobiegliwością i jak pierdyknął w jedną z szyb, to ta odpuściła i pięknie roztrzaskała się na kawałki. Zlewaliśmy się z niego dobre kilka minut. Ostatecznie i tak uszło mu to na sucho, nie zapłacił za szybę. Na marginesie: to nie była nasza szkoła.
To było w gimnazjum w pierwszej klasie na początku roku. Po kilku lekcjach strasznie chciało mi się siku, a na drzwiach do ubikacji nie było oznaczeń która jest dla chłopców, a która dla dziewczyn. Będąc w bardzo krytycznej sytuacji wbiegłem do pierwszej lepszej ubikacji zrobiłem swoje i szybko wyszedłem, dopiero później koledzy powiedzieli mi, że na piętrze mają ubikacje dziewczyny. Że też nie zdziwił mnie brak pisuarów xD.
upnę... :P Może się jeszcze ktoś pochwali???
Jechałem na deskorolce z górki, gdzie było pełno samochodów i jechał autobus, którego klepłem w dupę, po czym straciłem równowagę i skończyłem pod kołami autobusu, jednak szybkie " odchylenie " mnie uratowało, potem wiałem aż sie kurzyło ^^
Ja to w sumie tylko żułem kozy podczas ogladania smerfów. Ciekawsze wrazenia. :)
[140] Czytając twoją historię z autobusem przypomniało mi się, że też miałem "problem" z tymi drzwiami w Ikarusie.
W podstawówce nosiłem tornister. Pewnego razu otwierające się drzwi przytrzasnęły mi tornister i nie mogłem wysiąść. Stałem jak debil prawie płacząc, a kolega chcąc mnie ratować również te drzwi przyciskał coraz bardziej, zgniatając przy okazji moje kanapki.
Skończyło się, że nie wysiadłem i musiałem pojechać przystanek dalej.
Czytam ten temat i brechtam się cały czas :D
U mnie to sikanie w kilku do kibla, w przedszkolu jak byliśmy na dworze to nie chciało mi się do kibelka chodzić i chowałem się za drzewami. Wszyscy się dziwili gdzie się podziałem :). Nad morzem na drodze idę i nagle jebut w drzewo (na środku chodnika) :o. I często śni mi się że poszedłem do szkoły bez plecaka. Koszmar :D
Miałem z 6 lat.Byłem w kościele z kilkoma kolegami.Siedzieliśmy na pierwszej ławce i zaczeliśmy się nudzić więc gadaliśmy sobie po cichu dowcipy.Jeden tak mnie rozśmieszył że wybuchnąłem głośnym śmiechem który rozszedł się po całym kościele.Gdy zobaczyłem minę matki i proboszcza ach....
Miałem 5/6 lat. Ślub cioci był. No i doszedł czas do Komunii... Zobaczyłem, że wszyscy idą, ja też poszedłem. Ksiądz z miną do mnie "Ciało Chrystusa", ja mówie "amen" (słyszałem od brata który przede mną brał. Siedziałem z wujkiem i się on pyta:
- Dawidku ty miałeś już pierwszą Komunię Świętą?
Nie odezwałem się. Potem z innej ławki woła mnie mama i tata. Coś tam mi gadali. Po wyjściu jak się śmiał każdy. Rodzice miny też niezłe mieli...
Pamiętam jeszcze jedno.Kiedyś gdy wracałem z podwórka do domu zew natury dawał o sobie znawać a w pobliżu był zbyt dużo ludzi żeby iść pod krzak.Gdy byłem jakiś 1 kilometr nie wytrzymałem i nalałem sobie w spodnie.To była ciężka droga xD
Trochę tego było. W wieku 1,5 roku jak ojciec chciał pojechać po zakupy to wlazłem pod samochód. Kilka razy zrobiłem koziołka, jedynie kilka zadrapań. W wieku 3 lat, gdy brat miał chrzest wykradłem wszystkie czekolady, jakie dostał i zamknąłem się w pokoju. Oczywiście zatwardzenie na kilka dni, ale wtedy cholernie się bałem. W przedszkolu pewna dziewczynka miała urodziny. Wszystko było w jak najlepszym porządku, lecz raptownie zrobiło mi się niedobrze. Z moich ust wyleciał niezły bełt, który spowodował reakcję łańcuchową.(Dzieciaki po kolei wymiotowały). Czas podstawówki to pasmo nieszczęść. Złamana noga w wyniku skoku z balkonu, podpalenie suchej trawy, która podpaliła stodołę(straszny opieprz), piach pod skórą w wyniku niefortunnego skrętu na rowerze, przebieganie przez ulicę(koleś w ostatniej chwili wyhamował, gdyby nie to pewnie by mnie już nie było). Na szczęście od tamtego okresu nic złego mi się nie przytrafiło.
Ja jak lunatykowałem. Pewniej nocy zapaliłem w mieszkaniu wszędzie światła, pootwierałem wszędzie okna i poszedłem do drzwi wyjściowych i zacząłem wkładać palec (najprawdopodobniej wskazujący) do zamka od kluczy, by móc je otworzyć (chyba xP)
Drugi mój wybryk był krótki, ale mi jak najbardziej się podobał, także lunatykowałem poszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę i wziąłem kobiałkę jajek i zacząłem rzucać nimi w rodziców, którzy spali sobie w łóżku już.
5 klasa podst. Ćwiczyłem nie co (w sumie to nic) Le parkoura. No sie trochę przeliczyłem, bo przy 2hand'zie przez barierkę, za którą było obniżenie, jakieś 2m, zahaczyłem nogą. No i miałem wybór albo lewa ręka, albo twarz do lądowania. Wolałem rękę. Złamanie obu kości przedramienia, skruszony nadgarstek.
Innym razem rzucaliśmy petardami z kumplami. Był jakiś niedorób i zamiast wybuchnąć chyba wysypał się proch i zajarał pole. Mówie, żeby szybko to gasili, a ci stoją i się patrzą. Kumpel rzucił bluzę, zdeptaliśmy i po pożarze. No i po bluzie :D
Miałem może 5-6 lat gdy pewnego wieczora brat zapukał do drzwi. I ja z krzykiem "Mamo, otworze" przebiegałem przez przedpokój, gdy przypadkiem włożyłem mały palec lewej ręki do futryny drzwi. Palec złamany, wyglądał jak drugi palec przeciwstawny :D
Co do tego złamanego palca, miałem po nim gips na 2 tygodnie, całe przedramienie. No jakoś w szkole "walnąłem" kolegę tym gipsem, że polała się krew. Kumpel powiedział, że to tylko zwykły krwotok z nosa, więc nie miałem kichy :P
Kiedyś wracałem ze szkoły i widzę matkę z wózkiem. Myślę, tak sobie "Ten to ma dobrze, nie musi plecaka nosić" i wtedy zauważyłem, że ja też plecaka nie mam :)
No tyle pamiętam narazie.
Edit.:
Kiedyś w zimę, byłem gdzieś w górach, nie pamiętam. Rodzice jeździli na nartach, brat o 8 lat starszy na desce, a ja na sankach zjeżdżałem z takiej górki śniegu, która była cała zamarźnięta i tylko z jednej strony dało się wejść. Była tam oczywiście kupa innych dzieciaków. No i pewnego razu zjechałem sobie i idąc na drugą stornę, aby wejść, podcięły mnie 2 dziewczynki na oponie. Ja zrobiłem salto i zębami o lód. Skończyło się na "przegryzieniu" dolnej warki w 2 miejscach na wylot(!) i jeszcze jednej ranie, która tez była prawie na wylot.
Edit2.:
Też pewnego razu wywaliłem się na rowerze. Spadłem na kolano, a że to była torfowa ulica, to torf wbił mi się pod skórę. Do teraz mam 2 czarne blizny po tym :D
[155] - co w tym dziwnego??
Edit3.:
Chyba jak każdy kiedyś skakałem z kolegami z huśtawki. Razu pewnego wyskoczyłem tak, że upadłem na górkę piasku "szpagatem", ale tu nie chodzi o ból, chodzi o to, że miałem wtedy sztruksowe spodnie, które rozpruły się od lewej do prawej. I tak przez miasto wracałem do domu , kumple mieli straszną polewe :P
pojechałem na angielski (dodatkowy) w butach z przed dwóch lat.
były uwalone w błocie
Innym razem rzucaliśmy petardami z kumplami
Jak miałem 5 lat to podszedłem do ula ,i pogryzły mnie pszczoły
Ja mialem wielkiego misia i ten mis
spoiler start
mial dziure w kroku w ktora go gwalcilem. Niestety potem sie okazalo ze mam multum styropianu pod napletkiem, balem sie ze cos mi sie stanie i modlilem sie zeby nie trzeba bylo isc do lekarza. Obiecalem Bogu ze wiecej nie bede, jak mnie ocali. Kiedys za te niedotrzymane obietnice przyjdzie mi zaplacic...
spoiler stop
[157] O kur@# powiedz że to żart.
[157]
BUehehehheheeh
A właśnie! Jak miałem jakieś 3 lata, to wkurzał mnie kot i podobno go pogryzłem. Złapałem go i ugryzłem w grzbiet. Podobno zdechł po 3 dniach.
To Mef swojego kota musiał zjeść w całości.
Hahahaha, ale dobre z tym kotem, hahahahaha.
któregoś razu poszedłem na swój pierwszy trening boksu. trener kazał mi walczy z innym chłopcem w moim wieku. po parunastu sekundach od początku walki złamałem nos oponentowi. więcej na te treningi nie przyszedłem.
Oj było tych przygód było...
jak miałem 5 lat to siedziałem na łóżku i na ławie był soczek z rurką a ja że byłem niski nogi mi wisiały ręce zajętek resorakami to kark wystawiłem i straciłem równowage... udezyłem o granitowy stół 3 zęby poszły.... (mleczaki)
Albo jak w zerówce rozbierałem koleżanke.... (koszulka)
Troszke starszy bo 7 lat, goniłem koleżanke i ona pchneła drzwi, i one były wachadłowe... takie ciężkie co wracają z dużą prędkoscia... wpadłem na nie i zrobił mi sie pędzel z nosa i miazga z łuku brwiowego...
Albo kolega w zerówce zrzygał się na środek dywanu, a ja podeszłem i powiedziałem żeby to zjadł spowrotem bo pani się będzie złoscic...
Fajnie tez było gdy się dowiedziałem że mam dysortografie, później nabijałem się z kolegów że muszą mieć oceniane dyktanda!
Albo jak wstałem w nocy... straaaasznie zaspany zapaliłem światło w sypialni rodziców i powiedziałem że ide kupić tacie prezent, poczym poszedłem do wyrka... ta dziwne, wiem....
Oj było tego oj byyyło az się łza w oku kręci... Jak sobie coś przypomne to wyedytuje :D
Pamiętam jak chcieliśmy z kumplem zobaczyć czy zmieszczę całego 7 days-a w buzi.Zadławiłem się ale złapałem za butelkę z wodą i choć uratowałem się to cały rogalik z buzi przeniósł się do prawie pełnej butelki(To była 2-litrowa butelka!) :
Jak byłem mały(z 8 lat) to ostro rozpędziłem się w parku na rowerze i zobaczyłem młodą parkę spacerującą przede mną.Nie chciałem w nich wjechać więc zrobiłem "manewr" przez który przywaliłem w betonowy śmietnik...Do dziś mam bliznę :(
[157]
Stary facet i jego syn, gonili nas za wjechanie do ich basenu ^^ :) skończyło się na tym że wbiegliśmy do parku, który jest ogólnie " laskiem " i pobiegliśmy w prawo. Przygoda z wakacji nie zapomniana, po całej akcji porządnie z śmiechu się popłakałem^^
Gdybym chciał wszystko powiedzieć to by wyszła z tego niezła książka ;p
-raz gdy byłem u dziadków to baran (takie zwierze XD) szło w moją strone a ja zaczołem się cofac i wpadłem do wanny z wodą XD.
- wszedłem raz do beczki na wode (otwór wejściowy około 25cm) ale już wyjść nie mogłem XD głowa mi sie zakleszczyła :P
-w wieku około 10 lat wygłupiałem się na moim bmxe (skakałem,hamowałem ostro itp),w pewnym momecie zachciało mi sie poderwać przednie kolo do góry przy sredniej predkoscie,no udało mi sie ale gdy kolo spowrotem dotkneło asfaltu to widełko się złamały a ja przez kierownice z 2 metry przeleciałem XD oczywiście maska zdarta ,płacz,krew i kszyk rodziców :P
Raz mi qumpel zrobił żarcik
mamy piłkę do nogi, po czym kolega co ją niósł kopną gdzieś i mówi
-Idziesz
-Nie ty, ty ją kopnołeś
(cisza)
-no dobra idę
W tym czasie :P kolega zdją pewną karteczkę infermującą że ławka że jest świeżo pomalowana
, i tak powiedział, dobra gramy ja bronię a ty kiwasz się z piłką, i tak zajeło nam trochę czasu że się trochę przemęnczyli, i na to kolega, o ławka myślałem że już padnę jak trup, a ja jak głupi pierszy na nią siadłem, ja spytałem czemu nie siada, on mówi postoję, po czym wstaję, i mówię kurde co tak się lepi ta ławka, patrzę na siebie a tam zielona farba na spodniach
:D albo to niedawno się wydarzyło
Kupiłem 4 paczki laysów te oznakowane z promocją RPA 2010, otwieram z bratem paczki piersze otwieramy i jemy je, po czym dziwnie brat na mnie się patrzy i mówi.....smacznego a ja Dzięki, nagle patrzę.....to nie chips to kartonik :P na odebranie darmowej paczki.
No to czas na mnie:D
-Pewnego dnia w szkole gdy miałem jakieś 10 lat zacząłem bawić się gaśnicą i niechcący ją odpaliłem i miałem całe ubranie białe(na dodatek musiałem płacić 60zł za napełnienie)
-gdy miałem jakoś 7lat jeździłem sobie na rowerze po górce.niechcący wjechałem w dziurę i ze strachu nacisnąłem przedni hamulec i wyrypało mnie z 2-3 metry przed kierownice w pokrzywy.
No i dotarłem jakoś do domu cały poparzony i poobdzierany.
mając 8 lat rzucałem kamieniami w okna sąsiadów i ich okolice. trochę szyb się zbiło.:P
1. Gdy w 2003 bylem na wakacjach nad morzem, przebieralem sie na plazy i zaslaniajac tylek recznikiem(zeby kolezanka nie widziala) odslonilem penisa do zakonnic idacych obok
2. Gdy spalem w pokoju u rodzicow slychyc bylo jak poduszki(i cale lozko przy tym) podskakiwaly. Nie wiedzialem co robia rodzice wiec wsokczylem na nich i krzyczalem
>>Ja Tez!!!<< bo myslalem, ze walcza na poduszki.
3. Tym razem znow pokoj rodzicow. Chcialem do ubikacji wiec wyskoczylem z lozka, tyle ,ze klocek wyskoczyl wczesniej przed drzwiami rodzicow. Gdy stary wstal wdepl w nr.2 na dzien dobry.
4. Gdy na zajeciach zaczelo mnie swedziec(wiecie gdzie), zaczolem sie tam drapac. Gdy przestalo ja wydalem dzwiek>>Ohhhhh<< tyle, ze caly ten czas nauczycielka na mnie patrzyla...
Założyłem się z kumplem, że przejdę w skarpetach (a może to miało być na boso?) po parku. Omijałem szkło, ale liści i gałązek już nie.
Ja jak miałem 10 lat pojechałem na kolonie nad morze na 10 dni. Niestety kible były syfskie i nie robiłem klocka przez 6 dni, lecz 7 dnia nie wytrzymałem, wpadam do kibla ale miałem spodnie z paskiem więc najpierw zacząłem je rozpinać lecz parcie na zwieracz było ogromne i gdy tylko zdjąłem spodnie i majty a nie zdążyłem jeszcze podnieść klapy zwieracz puścił a kapsko z całą swoją mocą nagromadzoną przez tydzień zwaliło się na klapę a było tego całkiem sporo. Gdy tylko skończyłem zmieniłem kabinę podtarłem się i zauważony tylko przez jednego kolegę jak wychodziłem z tego budynku w którym były kible udałem się do pokoju. Po około 15 min. wpadł opiekun drąc na mnie jape że mam to sprzątać. Poszedłem do tego kibla patrze się na to a tam cała klapa zesrana i tak myślę jak to ogarnąć, na szczęście w rogu kabiny znalazłem szczotkę klozetową lecz ona nie czyściła tego zbyt dokładnie więc tylko to rozmazałem po klapie i się zawinąłem. Wieczorem kiedy sprzątaczka to sprzątała (miałem domek niedaleko kibli i otwarte okno) nawinął się jakiś facet a ona do niego z takim tekstem:>>""Panie ja to już dużo w życiu widziałam, ale żeby ktoś na górną klapę nasrał to jeszcze nigdy""<<
PS: Mr.t0ster jesteś mistrz!!
RazKozieSmierc - całkowicie mnie to rozbroiło :) Chociaż śmierdzi mi to zmyślaniem ! Nie możliwe żebyś tyle wytrzymał bez wypróżniania, ale nie próbowałem, więc nie wiem :)
[179] Toster - Jedno słowo - LIAR !!!
Acha i jeszcze dwa.
1.Raz nie moglem spac bo z mieszkenia obok dochodzily jeki na caly dom(mialem 10 lat wiec kumalem). Rano poszedlem do nich i jak mi otworzyli to powiedzialem>>Wy hyba na ryj upadliscie zeby o 2:00 rano tak sie drzec podczas... yyy aktu?<< Wtedy gosciu popatrzyl sie na zone i powiedzial zdziwiony >>Wczoraj w nocy bylem w pracy...<< i tak przez reszte slyszalem krzyki tyle, ze klotni. Starzy jakims cudem sie nie dowiedzieli.
2.Sobota 11:00 rano ide do kuchni zagrzac mleka tacie na dzien ojca(kuchenka byla jeszcze gazowa). Wszedlem do kuchni i wlalem do garnka troche mleka i nastawilem ulatnianie gazu na max.(ale zapomnialem o iskrze) Poszedlem spac, po pol godzinie obudzil mnie krzyk starej(jak byli jeszcze razem) i skapnolem sie, ze zostawilem kuchenke na gazie a ona chciala sobie zapalic
na szczescie wyczula gaz albo... JEEEEBUD haupa by w powietrzu latala.
Uwierz mi że sam bym tego nie wymyślił
Popracuj nad ortografią, ok?
Nie, Twoi rodzice zabawiający się teraz w drugim pokoju. Jasne, że Ty.
Moi starzy sa od 3 lat po rozwodzie deklu.
A poza tym to chodze do szkoly za granicznej i polaka cwicze tylko czytajac.
A poza tym to chodze do szkoly za granicznej i polaka cwicze tylko czytajac.
To chyba jedyna prawdziwa rzecz, którą napisałeś. I najzabawniejsza.
Nie są to żadne wpadki. Zaliczyłbym to raczej do "młodzieńczych" wygłupów okresu dojrzewania. :)
Byłem ostatnio na wycieczce na Węgrzech. Wycieczka od jednego z rodziców z pracy. Będąc już na poprzednich wycieczkach, poznałem się z dwoma chłopakami. Dobra z nas paczka, na każdej wycieczce coś odwalaliśmy. Tym razem w programie było:
- godzina 24. pomyliłem z kolegą pokoje, zamiast wejść do trzeciego znajomego, weszliśmy z krzykiem "co, kurwa?!" do pokoju jakichś staruszek
- jakaś bazylika. razem z tymi ziomkami oglądamy jakieś relikwie. zauważyliśmy dzwon umieszczony na podłodze, będący w małej odległości. kolega wziął pieniążek i zaczął wybijać jakieś rytmy. wszyscy skupieni na modlitwie wytrzeszczyli na nas swoje gały :O
- Eger, Węgry. przechadzamy się uliczką wraz z tymi ziomkami i koleżanką. z przeciwnej strony nadchodzą jacyś ludzie. w pewnym momencie, gdy przechodzili obok nas, mój "udany" kolega podskoczył, pisknął psychodelicznie i krzyknął do przechodzącej kobiety "pasztet, pasztet". wszyscy wybałuszyli na nas oczy.
- będąc na wycieczce mieszkaliśmy w kompleksie domków. obok naszego budynku odbywało się wesele. poszliśmy przyjrzeć się węgierskim sposobom imprezowania. na przyjęcie (o dziwo!) dostaliśmy się bez najmniejszego kłopotu. rozgościliśmy się troszkę. nikt nie zwracał na nas uwagi, gdy zaczęlismy się częstować weselnymi potrawami. jednak zostaliśmy wyrzuceni, gdy kolega (ten sam co krzyczał) zaczął tańczyć i robić striptiz.
W górach jak miałem 6 lat to na sankach zjeżdżałem z kuzynem,to na małej ''rampie'' kuzyn spadł,a ja chyba ze 1-2m w górę poleciałem.
Jak miałem 9 lat to podczas remontu kuzynowi przywaliłem przypadkiem młotkiem.Przeżył.
W 4 klasie graliśmy w dwa ognie i dostałem tak piłką,że poleciałem na drabinki i złamałem sobie rękę .
Rod--> posluchaj. Gdybys zyl moim zyciem to bys sie tak ku*** nie dziwil i wierzyl w to co pisze.
Ja mam pecha w zyciu, nawet jednego dnia nie moge przezyc by cos nie spier*****.
Np. Wczoraj chcialem isc sam do kina zeby odpoczac od innych ludzi. Wchodze na sale patrze na tablice "Prince of Persia" kino 13. Kupuje wiec bilet i ide dotego nieszczesnego 13 kina.
Wchodze ale nikt na sali poza mna nie czeka. Pomyslalem, ze >>Pewnie wszystkie szwaby juz film w premiere widzialy<<. Czekam, muzyka gra i tak 30 min. mija a ja czekam. W koncu sie wkurzylem i popatrzylem na bilet a tam stoi "Prince of Persia" kino 14.
Biegne na nastepne pietro do tego kina i dupa obslugi nie ma, drzwi zamkniete a polowa filmu juz przeleciala. Wiedzialem, ze mimo mojego doswiadczenia z PoP to pewnie z filmu gowno zrozumiem. Poszedlem do sklepu kupic Chipsy i sok. Kupilem Wasabi style Chips bo ostre lubie przychodze do domu i sypie Chipsy do michy i... no niby nie tak mocne ale chrzan poczulem. A ja jak chrzan zjem to zygam. Wkur***** ide do innego sklepu zeby na kolacje maslo orzechowe kupic. Kupilem i wrocilem ale tu mnie juz ch* strzelil bo malo orzechowe bylo po terminie a sklepjuz zamkneli. Podsumowujac:
-Filmu nie obejrzalem
- Po chrupkach sie porzygalem
- Maslo w pizdziet wyrzucilem
- 20 € zmarnowalem
Czyli Very Nice.
Rod - jak ci się nudzi to idź się pobawić do piaskownicy a nie przywalasz się do ludzi
1. Gdy w 2003 bylem na wakacjach nad morzem, przebieralem sie na plazy i zaslaniajac tylek recznikiem(zeby kolezanka nie widziala) odslonilem penisa do zakonnic idacych obok
EPIC!
spoiler start
musiałem
spoiler stop
Ja jak byłem mały to jeździłem maluchem 126p pod nie obecność rodziców wziołem kolege i jeździliśmy razem aż do czasu jak nie przyj****** w drzewo kolega płakał i muwił że jak rodzice się jego dowiedzą to go zabija , szlochał i przyżekał że bedzie chozić do kościoła bedzie sie modlić byle sie rodzice nie dowiedzieli :) ... ja miałem przechlapane rodzice powiedzieli żebym im sie lepiej nie pokazywał :)
@Edit. Nie wysyłam :D
1. Pokazywaliśmy sobie z kolegą fiutki w przedszkolu. Pani nas nakryła.
2. Mój kolega spalił opuszczony budynek stacji. Nie ma w tym mojej winy, bo ja tylko stałem i się przyglądałem jak zapalał taki materac na środku drewnianej hali. Potem w nocy siostra mnie budzi i mówi, że stacja się pali. Nieźle się strachu najadałem.
3. Jak mi się w nocy siku chciało to bałem się iść do kibla. Więc sikałem do... kwiatka. Problem w tym, że jak go mamusia podlała to cała zmagazynowana zawartość wypłynęła przez podstawkę na zewnątrz. Kilkakrotne mycie podłogi, tony zużytego papieru na czyszczenie podłogi. Śmierdziała jeszcze potem długo. Winę zwaliłem na kota ;).
4. Przykleiłem kotu gumę do sierści. Trzeba było kawałeczek amputować.
5. Wsadziłem sobie guzik do nosa. Taki duży od garnituru. Trzeba było do chirurga jechać.
up bo fajne
Walnąłem kolesia w morde tak że padł wstał po 5 sek.
up :D:D Może jeszcze coś ciekawgo będzie. :]
Nie zamknąłem za sobą drzwi jak rodzicie wyszli, przez co przez całą noc spałem z otwartymi, ale byłem wtedy bardzo młody chyba z 5 lat. Strasznie się bałem.
1. rysowałem sobie na lekcji coś po czym babcia dostała by zawału (nie, nie nagiego Rydzyka) i mój "kolega" zabrał mi ten rysunek i już wstawał żeby pokazać go pani, ale go dorwałem i mu szybko zabrałem tą kartkę.
2. Na białej szkole zapomniałem majtek na zmiane jak pojechaliśmy na basen i całą drogę powrotną jechałem z gołą dupą.
Jak miałem 4 lata to sikałem z balkonu i wszystko przez przypadek na wujka poleciało xD
Byłem zmuszony tam sikać bo młodsza siostra mnie tam zamknęła i polazła gdzies :P