Via Tenor
You will witness true horror ->
Na drugim miejscu Raphael z BG3, no kurde jak boss zaczął mi śpiewać to kopara opadła.
Ostatni szczebel podium Ornstein & Smough, nie dlatego że to wybitny encounter, ale pierwszy PRAWDZIWY cockblock w Soulsach i dopamine rush po ich pokonaniu którego nie udało mi się odtworzyć od dziś.
Via Tenor
U mnie to walka z Kejranem, gdzie padło to denerwujące "złap go w Yrden" :D , Vitalis, oraz starcie z Hornet.
Pamiętam to... ale dam przykład tego bossa z Mass Effect 2. Super był i te dźwięki.
https://www.youtube.com/watch?v=PmbJ2qW9XRs
Pierwsze co mi przyszło do głowy, to...
ostatni boss z gry Kapitan Pazur. Chociaż to chyba sama arena mi bardziej napsuła krwi niż przeciwnik. No ale co za dzieciaka się namęczyłem to moje. Była to pierwsza taka ściana w moim gejmingowym życiu, gdzie myślałem, że nie dam rady. No ale jak się już w końcu udało, to radość była przeogromna.
Drugie miejsce zająłby Vergil z DMC 3 na najwyższym poziomie. Cóż to był za taniec. Vergil >>>>> jakikolwiek boss z soulsów.
Ostanie miejsce na podium będzie chyba dla Mistrza z Fallout. Za otoczkę fabularną, za wygląd i za to, że da się go przegadać. Z takim rozwiązaniem "sporu" z ostatnim bossem gry, spotkałem się pierwszy raz chyba właśnie w F1.
Wiedziałem, że ktoś wspomni o tym Kejranie, ale że pojawi się on już we wpisie rozpoczynającym wątek to tego się nie spodziewałem.
The End w MGS3
Niekoniecznie z powodu poziomu trudności, ale na pewno Sarevok w BG1, fajna dramaturgia tej ostatniej walki.
Dobre było starcie z Jackiem Rzeźnikiem na koniec Fable 1, to w gildii.
Podobnie walka, ale nie finalna tylko ta odsłaniająca ważne wątki fabularne z tym Darth M… w KotOR 1
Żadna z tych walk nie była zbyt trudna, ale podobała mi się ich reżyseria
Edit. A na i oczywiście ten cyborg z Cyberpunka. Ale akurat sama walka z nim była tylko niezła. Natomiast pierwsza scena, gdy go spotykamy… niesamowita
Bardzo długo męczyłem się z Królem Umarłych, w grze Władca Pierścieni: Powrót Króla. Byłem dzieciaczkiem i nie znałem wszystkich technik walki. Największym problemem było to, że nie wiedziałem że można blokować ciosy xD
Wymienię jednego świetnego Bossa, którego teksty i pojedynek zmian na pamięć, to obrażę innego nie wspominając o kolejnym.
Także wybieram siebie. Debeściak Boss, który zakłócił niecne plany złych gości i rozgromił wszystkich ;)
No prawie, bo niedawno odświezyłem grę w której nie można wygrać, gdyż bohater ginie na końcu. Jest to jedyna opcja w tej wiekowej grze, dość wyjątkowa ale dołująca.
Via Tenor
Zdecydowanie The Boss z Metal Gear Solid 3: Snake Eater. Ładunek emocjonalny w tej walce przekroczył wszystkie limity, a ja sam pod koniec się mocno wzruszyłem.
Bossowie z MGS. Psycho Mantis, Cyborg Ninja, Sniper Wolf. Z perspektywy czasu nie są to jakieś powalające starcia mechanicznie, ale same postacie i klimat im towarzyszący są niezapomniane.
Champy w Ultima Online. Byłem tylko na dwóch (jednych z łatwiejszych) Lord Oaks I Mephitis. Pamiętam jak przy pająku się ziomki delikatnie mówiąc wkurzyły, bo skrzynkę niechcący przesunąłem, która go blokowała :)
Bossowie w Painkillerze. Ich rozmiar to było coś wówczas niespotykanego.
Król Cieni z Neverwinter Nights 2 (2006). Przez całą grę budowana jest mitologia antagonisty, bo stopniowo dowiadujemy się o jego potędze i buduje się w głowie myśl, że jest bytem w teorii nie do pokonania, a każdy kto próbował zawiódł. Im bliżej celu jest nasza drużyna, która przeżyła wiele niesamowitych przygód po drodze tym bardziej nie możemy się doczekać na ostateczną konfrontację. Nawet Planescape Torment i Baldur's Gate 2 nie miały takiej podbudowy pod finalną walkę z końcowym bossem. Pod względem trudności na Hard finałowe starcie, które ma trzy fazy jest też dość wymagające. Zwłaszcza faza druga. Jedna z najbardziej klimatycznych gier RPG, gdzie gramy drużyną. Oczywiście nie tak dobra jak wymienione Planescape Torment czy Baldur's Gate 2, ale moim zdaniem to gra lepsza od Dragon Age: Origins, które jest produkcją skrojoną bardziej pod graczy konsolowych, a przy NVN2 czuć było jeszcze bardziej staroszkolne podejście do tworzenia RPG tego typu.
https://www.youtube.com/watch?v=-TFfLtrDJuE&list=PLlJ-yTg6_ImT8gofnZ1nSL6fXVNzHPu-H&index=74
Drugi antagonista, który jest finałowym bossem i zapadł mocno w pamięć to Sephiroth z najlepszego jRPG jakie kiedykolwiek powstało Final Fantasy VII (1997). Ponownie działa tu świetna podbudowa pod tego kultowego antagonistę ze świata gier, gdzie fabuła stopniowo odkrywa nam karty o nim. Dla wielu graczy Sephiroth to taki growy odpowiednik lorda Vadera ze świata kina. Ostateczna walka z Sephirothem od 22:00 przez wymaksowaną na maxa drużynę więc to taki rodzaj speedruna. Normalnie to trwa o wiele dłużej i nie jest łatwo go pokonać.
https://www.youtube.com/watch?v=nDmdxPbE-dY&list=PLHvnuL-DiXkgcFaz3Zjp6ZGu69GXqdX_l&index=59&ab_channel=PineappleExpress
Boss z Ancient Gods 2 - Doom Eternal.
Walka z Mrocznym Panem szła jak równy z równym. Mogliśmy tak wiecznie. Nie było zwycięzcy :/
Mi to najwięcej godzinę zajęło pokonanie Olgierda z Wiedźmina 3. Co prawda nie walczyłem z nim za pierwszym razem jak grałem, ani nie podobała mi się ta ścieżka. Nie mniej wyzwanie fajne i polecam każdemu spróbować na najtrudniejszym poziomie.
Boss na końcu gry w Mario Bross ale ta wersja ze starego pegazusa. Co ja się w tedy namęczyłem żeby go pokonać.
Genichiro z sekiro, walka na dachu, nie dlatego że jest jakkolwiek trudna, jest po prostu przegenialna i przeprzyjemna, rytm, agresja, muzyka w walce z nim, wszystko jest w punkt
Pokonanie Żniwiarza w ME3. Tego przy użyciu lasera. Nie było to trudne, ale jeśli ktoś się wczuł w historię, to nie mógł nie poczuć tego kopa adrenaliny, że oto pokazaliśmy galaktyce, że da się ich pokonać.
Giganticus Lupicus gdy walczyłem z nim solo swoim mesmerem gdzieś we wrześniu 2012, chyba w 2 czy 3 tygodnie po wydaniu gry.
Wydaje mi się, że będzie to Onyxia z World od Warcraft - to pierwszy prawdziwy boss w tej grze (zaczynałem od bety, mówimy o czasach samych początków WoW). Jak zaczynałem grę to był to taki mityczny cel, wszyscy słyszeli, że jest, że jest niezwykle trudna do pokonania, wymaga 40 graczy etc.
Do dzisiaj pamiętam pierwsze próby, a potem tę satysfakcję, jak po wielu próbach (po wielu dniach) gildii udało się ją pierwszy raz zabić. Mam do tego bossa sentyment :)
Finałowy boss w Transistor. Przez kilka godzin gry wszystko dzieje się na określonych zasadach, a na sam finał wszystko zostaje wywrócone do góry nogami
Nawet dwóch bossów. Miałem wtedy chyba z 10 lat i byłem tą walką lekko posrany.
Wolfenstein Old Blood ostatni boss,i ostatni Boss z Alice madness returns.
Pierwszego nie chciało mi się przechodzić po 5 próbach. Miałem już masę rzeczy do ogrywania, to po prostu olałem. Sam boss nie był trudny, ale wkurzał mnie ten zasyp nazioli. Nienawidzę takich bossów. Straszni irytujący pojedynek.
Drugi. No cóż, pamiętam go, bo go nie pokonałem. Nie wiem o co chodziło. Ale sprawdzałem na YT tą walkę. I ten boss nigdy, na żadnym filmiku, nie robił takiego ataku jak w mojej wersji gry ;D Po prostu tego nie robił. Nie dało się tego uniknąć, zżerało to sporo zdrowia.
Ostatni boss z Shadow wariorr 2, głównie za muzyczkę :) Jakoś mało jest bossów, którzy zapadają w pamięć. Przeważnie to zawód jest, a jacyś minibossowie są ciekawsi i trudniejsi ;D
Ale w sumie z The Evil Within będę pamiętał starcia z tą Almą ;D
Leviathan z dodatku do Final Fantasy XVI. Dokladnie druga faza, gdzie wszystko trzeba było wykonać idealnie, aby zmieścić się w okienku czasowym.
Via Tenor
Czarny troll z G2 Noc Kruka i Big Smoke z GTA SA ! xD
A tak poważnie to Śniący był spoko, pomimo że się z nim bezpośrednio nie walczyło, z Wiedzmina 3 Krew i Wino Detlaff faza druga, z G2 NK smoki ogólnie (OŻYWIENIEC FAJNY) i na pewno Malenia z Elden Ringa (w sumie wszystkie fabularne bossy kozaki).
A jeszcze masa walk finałowych różnych wątków postaci z Baldura Gate'sa 3 jak smok Ansur, vampir Cazador, demon Raphael i oczywiście wielka trójca (Ketherik, Orin, Gortash)
Ostatni, ktory zapadl mi w pamiec to Eviterno z Blasphemous 2. Szybki skurczybyk...
Może nie jest to najlepsza walka z bossem w historii gier, ale z pewnością robi ogromne wrażenie - ludzki żniwiarz z ME2. Ogólnie misja samobójcza to zdecydowanie mój ulubiony moment w całej trylogii, a końcowa walka jest naprawdę udanym jej zwieńczeniem. Ten moment gdy zdajemy sobie sprawę, że stajemy twarzą w twarz ze żniwiarzem, mając po swojej stronie dosłownie 3 osoby i broń ręczną. Cały dialog tuż przed walką, cutscenka po walce, cała ta otoczka jest zwyczajnie genialna.
Dziwne lewitujące dziecko z otwierającą się głową strzelające kulkami niczym w dragon ballsach kontra jakiś mizerny doktorek z brechą.
Eidolon na końcu Hexen II. Ten diaboł-skurwioł był wprost niesamowicie trudny do ubicia przez dzieciaka, jakim byłem.