Był kiedyś film, którego tytułu niestety już nie pamiętam, a który opowiadał podobną historię. Wyspa, goście, hulanki i swawole, a w tle makabreska. Blink Twice być może nawet czerpie garściami z tamtego obrazu, bo cały czas miałem nieodparte wrażenie, że gdzieś to już widziałem. W żadnym stopniu jednak mi to nie przeszkadzało, żeby świetnie się bawić. Po The Crow było mi to potrzebne.
Film ma bardzo krótkie wprowadzenie, co osobiście uważam za duży plus. W wielu recenzjach tegorocznych filmów jednym z elementów notorycznie wypominanych było powolne, a nawet za wolne zawiązywanie akcji. Natomiast tu bardzo szybko lądujemy w samym środku wydarzeń i mimo że główna intryga rozwija się dosyć wolno, to przez specyficzny klimat panujący w rezydencji, kadry oraz lekko przejaskrawiony kolor grading czuć mocny niepokój. Jak to się zwykło mawiać, diabeł tkwi w szczegółach.
Główne danie smakuje jednak najlepiej. Obraz chorego i wypaczonego imprezowania, który zaczyna wyłaniać się gdzieś tak od połowy filmu, powodował u mnie zaciskanie dłoni na oparciach fotela. To trochę tak, jak podczas oglądania Midsommar, gdy na ekranie nic się nie działo, a i tak ciśnienie szalało. Duża w tym zasługa Naomi Ackie oraz Adrii Arjony. Zagrać kogoś znajdującego się na granicy załamania nerwowego, a przy tym udając, że nic się nie dzieje i zrobić to cholernie przekonywująco, to nie lada wyczyn. Obie pokazały klasę!
Sama końcówka to już jazda bez trzymanki. Byłem bardzo zaskoczony, gdy wyjaśniło się kto, po co i jak, a potem jeszcze malutki twist. I jeżeli ktoś stwierdzi, że film był przewidywalny, to nie uwierzę. Można się tego i owego domyślić, ale zaskoczenie jest i to spore.
Klimat filmu jest pierwszorzędny, gęsty i brudny mimo bujnej kolorystki. Dostajemy 90 minut bardzo dobrego thrillera psychologiczno - psychodelicznego. Dla kogoś może być nawet bardzo szokująco, gdy dowiadujemy się, co tak naprawdę odpierdziela się na wyspie. Sex, drugs & Rakenrol! Krew też się leje.
Dla mnie zaskoczenie tego lata. 100 razy lepsze od Longlegs i Cuckoo. Trailer średnio mnie zaintrygował, ale już film zdrowo poszarpał nerwy i ponadgryzał lekko wargi. Lubię takie kino, kiedy siedzę przed ekranem i mam komu kibicować, a w głowie mam co chwilę uuuuuu, aaaaaa, yyyyyyy. Nie ukrywam, że nie spodziewałem się, iż będzie aż tak dobrze - 7.5.
Ten film to hołd złożony Xenomorfowi i Gigerowi jednocześnie. Takiego Aliena mogę oglądać codziennie. Romulus bazuje na sprawdzonych motywach z poprzednich filmów franczyzy, przez co może wydawać się spalonym kotletem, ale robi to na tyle dobrze, że smakuje wybornie. Świetny klimat. Momentami jest nawet obrzydliwie i obleśnie, a efekty praktyczne robią robotę. Końcówka filmu jest natomiast Muala! :P Fede Álvarez wzorowo odrobił zadanie domowe i nie musi się wstydzić. Na pewno nie jest to najlepszy film w serii, ale idealnie wpasowuje się między Ósmego Pasażera Nostromo, a Decydujące Starcie i zasłużenie współtworzy idealną trylogię Obcego.
Nie mogę wstawić takiej ładnej oceny, jak wy, więc tylko napiszę - 8/10
Znacie to uczucie gdy siedzicie w kinie na filmie i zastanawiacie się, o co tu chodzi? Tak właśnie miałem podczas oglądania tego badziewia. Wiecie, oglądacie film i z niedowierzaniem patrzycie, jak każda kolejna scena jest gorsza od poprzedniej. Powinni o tym ostrzegać przed seansem, poszedłbym na coś innego. Trailer zwiastował ówno, więc oczekiwania miałem bardzo niskie, wręcz zerowe. No i wyszło ówno.
Pamiętacie oryginał? Klasyczny film zemsty w pięknej gotyckiej otoczce. Niby w nowym filmie jest podobnie, ale prawie godzinę trzeba czekać na zawiązanie akcji, bo nasz emo Lolek musi najpierw się zakochać, żeby później było za co się zemścić. Nie pisałem się jednak na oglądanie love story rodem z kiczowatych filmów romantycznych. Poza tym z racji, że film trwa tylko troszkę ponad 100 minut, to trzeba było podgonić temat i wyszło to wszystko bardzo nieudolnie. Kompletnie nie czuć chemii między bohaterami. Są nieautentyczni w swoich uczuciach. Pieprzą trzy po trzy o byciu ze sobą forever and ever, ale sami chyba w to nie wierzą. Ale dobra, uznajmy że to miłość aż po sam grób.
Po godzinie jest w końcu zawiązanie akcji. Skala nudy plasuje się w tym momencie gdzieś na poziomie 60/100 :/ Następuje moment przemiany w tytułowego Kruka. Wow! Strasznie ówniane, ale daję 10/10 za Boadiceę od Enyi. Ten utwór można by puścić nawet podczas kręcenia lodów i byłyby to niezapomniane chwile. Ale wróćmy do filmu.
No więc mamy już tego naszego Kruka, tylko że w filmie dalej nic się nie dzieje. Do końca filmu zostaje raptem 25 minut, a nasza ptaszyna dopiero rozpościera skrzydełka. Następuje w końcu wyczekiwana scena walki, dosłownie jedna. Później króciutka scena zemsty i koniec! :/ Tylko nie mrugajcie w jej trakcie, bo przegapicie :D No i ja się pytam, o co kaman?
Jedyne co może się spodobać, to Bill, który wyskoczył na przerwę z planu filmowego Boy Kills World, aby przy okazji poszatkować zwyrodniali w The Crow. Nie jest to ten sam poziom brutalności, ale mimo wszystko chłopak się nie certoli i nie idzie w półśrodki. Nie zmienia to jednak faktu, że film do samego końca pozostaje totalnym szajsem.
Jak już ktoś z was kupił bilet na seans, to współczuję. Ja odradzam i sugeruję poczekać, aż pojawi się w streamingu. Ode mnie marne 3.5. Byłoby 3.0, ale ta jedna scena przy akompaniamencie Enyi robi robotę.
[link]
Przeżyłem seans The Crow, było naprawdę bardzo ciężko, miałem nawet moment zwątpienia i chciałem wyjść z sali. Zacisnąłem jednak zęby i dzielnie walczyłem do końca. A mogłem wyjść :D Nie będę powielał tego, co już wyżej
Motyw miłości i zmartwychwstania głównego bohatera został dosłownie zgwałcony. Takiej sterty niedorzeczności i niekonsekwencji scenariuszowych już dawno nie widziałem. Próbuję to sobie jakoś usprawiedliwiać faktem, że reżyser i scenarzyści tak sobie to wyobrażali i też finalnie zrealizowali, jednak wiedząc, że mamy do czynienia z adaptacją komiksu, to materiał źródłowy został potraktowany niczym bezwartościowe ścierwo. To, że główny bohater i jego "wielka miłość" tak samo sie nazywają, a w tle lata cyfrowy ptaszek, to zdecydowanie za mało.
Komiks opowiada o zemście. Film z 1994 roku opowiada o zemście. W obu przypadkach mamy czarno na białym, jaki cel przyświeca Ericowi. Pomścić śmierć swoją i narzeczonej. Tutaj mamy Kruka, ktory nie dość, że powątpiewa w uczucia do Shelly, a przecież jest to kluczowy element lore, to jeszcze tak naprawdę biedak nie ma z kim walczyć. Główny antagonista jest tak bardzo jednowymiarowy, przeźroczysty i byle jaki, że jego prawa ręka ma większe jaja, a jest kobietą. Nie wiadomo o nim kompletnie nic do samego końca. Równie dobrze mogło go nie być.
No i pozostaje też kwestia zakończenia. Przyznaję się bez bicia, nie mam pojęcia, jak i czy w ogóle to jakoś interpretować. Wydaje mi się, że to wynik dokrętki, których podobno było mnóstwo, a która musiała wytłumaczyć mniej rozgarniętej widowni, dlaczego główny bohater postąpił tak, a nie inaczej i jakie były tego konsekwencje.
Potworność - 2/10
Jeżeli ktoś ma na oku ten film, to spieszę z informacją, że to nic wybitnego. Horror o opętaniu, jakich było już setki o ile nie tysiące. Odtwórcze na tyle, że zwyczajnie w świecie zanudza na śmierć. Przez pierwszą połowę filmu to nawet nie horror, a dramat społeczny o afroamerykańskiej rodzinie z klasy średniej, borykającej się z problemami natury rodzinnej. Cała ta paranormalna otoczka jest raczej alegorią destruktywnego wychowania i patologicznego obrazu rodziny. A bez tego czary-mary można było zrobić bardzo dobry dramat.
Dobra rola Andry Day i zaskakująco wciąż dobra babcia Glenn Close. Role dziecięce mało wyraziste, mimo iż fabuła w zasadzie skupia się także wokół nich.
The Deliverance, to kolejny film, który niestety wbija następny gwóźdź do trumny tegorocznych horrorów. Nie pomaga też fakt, że historia oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Jedyna nadzieja pozostaje w nadchodzącym The Substance, choć osobiście zaczynam wątpić czy i ten film dowiezie.
Jak dla mnie, to takie słabe 5.0.
Jak ktoś chce porządne Deliverance, to polecam posłuchać :P
[link]
Obejrzałem w ciemno. Zero recenzji, opinii czy trailerów. Yorgos Lanthimos - kto kojarzy nazwisko, ten wie, że można spodziewać się wszystkiego. Trudno mi tu cokolwiek napisać, bo nie mam pojęcia, co obejrzałem :D Trzy mind fuckowe historie, jedna bardziej od drugiej, a druga od trzeciej. To trzeba zobaczyć raczej na własne oczy i na własną odpowiedzialność. Emma Stone w formie. Prawie trzy godziny mocnego uwspółcześnionego surrealistycznego kina - 9.0
BLINK TWICE
w końcu udało mi się wybrać do kina.
co ja w sumie mogę więcej powiedzieć? dołączam się tylko do polecajek, naprawdę warto.
w końcu świetny, rozrywkowy thriller. byłem w szoku jak udawało się im łączyć napięcie i trochę slapstickowy humor w niektórych fragmentach, np. z grubym lolo. może bym trochę podkręcił "mroczność" i "brud" w niektórych scenach, ale z drugiej strony to jednak kilka rzeczy było dość mocnych, nie spodziewałem się.
byłem też w szoku, że aktorka grająca Sarah, czyli Adria Arjona, zagrała tutaj naprawdę spoko. w "Hit manie" mi się w ogóle nie podobała - aktorsko, bo jako kobieta jest piękna zawsze.
mam tylko dwa drobne problemy.
pierwszy nie jest bezpośrednio do filmu, a raczej do tego jak się teraz kręci filmy... tylko centrum kadru jest wyostrzone, reszta to blur. czytałem już wiele razy, że robi się tak z myślą o streamingu, ale totalnie mi się to nie podoba - zwłaszcza, kiedy reszta obrazka jest bardzo ładna, bo wtedy czuć trochę zmarnowany potencjał kadru.
drugi mój problem jest trochę większy, a mianowicie chodzi o zakończenie. no niestety, o ile zawiązanie finałowej akcji i jej przebieg był bardzo dobry, tak samo jak rozwiązanie wszystkich zagadek, to nie podoba mi się ani to w jaki sposób ucieknięto spod ostrza noża, ani to jakie decyzje podjęto później. nie kupuje ani jednego, ani drugiego i bardzo mnie to wybiło z "rytmu".
natomiast świetne jeszcze było to ile rzeczy zostało nam zasygnalizowanych w trakcie trwania filmu lub nawet na samym początku, pozornie nieistotnych, tj. chowanie przez bohaterkę pieniędzy za lustrem.
spoiler start
nie chcę też za dużo o tym dyskutować, żeby nie zaśmiecać wątku, dlatego spoiler, ale to jest też według mnie przykład jak zrobić dobry "woke" film.
bohaterki są silne, a przesłanie, lub kilka różnych przesłań, dość jasne, ale nie są karykaturalne i nie są nam wpychane do buzi łopatą, nie stają się jedyną wartością tego filmu.
pomaga też to, że mamy kontrasty w obu grupach - mamy dobrego faceta i złą kobietę. to jest drobnostka, ale bardzo ważna, bo twórcy zaangażowani politycznie często o tym zapominają i wtedy właśnie tworzy się karykaturalny, wypaczony przez ich poglądy obraz świata.
spoiler stop
I HAD A GOOD TIME!
Devil in Disguise - chcesz dobre francuskie kino ? Oglądnij C'est arrivé prčs de chez vous :D
Kingdome of the Planet fo the Apes
Dobra, emocje opadly, to mozna cos napisac... Rewelacyjny film! Jezeli ktos lubi "trylogie" Matta Reevesa, to moze smialo pojsc do kina, bo to bedzie dla niego kolejny zajebisty film z malpami w rolach glownych. Natomiast jezeli ktos jeszcze nie widzial filmow w tym uniwersum, to moze smialo pojsc do kina, bo to jest zajebisty film z malpami w rolach glownych, a dodatkowo rozpoczyna calkiem nowa historie, wiec w sumie nadarza sie super okazja.
300 lat ewolucji zrobilo swoje. Malpy ewoluowaly, zyja w klanach i zajmuja sie przyziemnymi sprawami, jak tresura orlow, wspinanie sie po scianach skalnych i szukanie orlich jaj :P Ludzie natomiast zyja stadnie i ich jedynym zmartwieniem jest przyzycie, znalezienie wodopoju oraz unikniecie bycia zlapanym. Ha! Tu dalem sie troche nabrac... Ale o tym za chwile... Bo malpy sa MEGA! Nowa hostoria, nowi bohaterowie. Ja to kupuje. Swietnie zagrane... Noa jak i reszta malpiej ferajny sa bardzo przekonujacy. Moze nie maja tej glebi, do ktorej przyzwyczail nas Andy Serkis, ale jest naprawde git. Cezar Proximus w wykonaniu Kevina Duranda, to majstersztyk! I az szkoda, ze dostal tak malo czasu na ekranie.
Tempo filmu jest wolne, co niekoniecznie moze przypasc do gustu i generalnie malo jest akcji w filmie akcji, bo to wedlug mniej bardziej film drogi. W koncowce obraz nabiera troche zwawszego tempa, ale to wciaz nie jest poziom wczesniejszych filmow. I zeby nie bylo, to nie jest wada... to zaleta! Widac, ze taki byl zamysl rezysera. Wszystko ladnie spojnie sie zazebia i nIe ma jakichs gwaltownych ciec ani przeskowo w czasie, czego wrecz nie nawiedze. Na wszystko w tym filmie jest czas i wszystko znajduje swoj final. Wizualnie BOMBA! Tu nie ma sie do czego przyczepic. W kinie robi piorunujace wrazenie. Choc musze zaznaczyc, ze dla mnie osobiscie kostiumy z filmu Planeta Malp z roku 2001 sa nie do przebicia. Najbardziej odjechana grafika komputerowa nie odda tej naturalnosci, ktora mogly poszczycic sie malpy z filmu z Markiem Wahlbergiem. Poza tym rewelacyjna oprawa dzwiekowa. Sztos! Muzyka, sztos!
Ale zeby nie bylo, ze tylko zachwalam, to wroce do watku ludzkiego. To chyba w sumie jedyny zgrzyt w tym filmie, jaki mnie bardzo rozdraznil. Ale tak jest od zawsze i watki ludzkie w filmach poswieconych calkowicie zwierzetom czy tez potworom, wypadaja beznadziejnie. Tu nie jest ianczej. Freya Allan zagrala dobrze. Nie byla to jakas wybitna rola, ale dziewczyna wiedziala co robi. Widac bylo tez, ze rezyser dobrze ja poprowadzil i pilnowal, zeby nie grala jak drewno, bo rownie dobrze mogl jej dac do reki scenariusz, wpusic na plan i powiedziec "robta co chceta". Ocara nie bedzie, ale Zlotej Maliny rowniez. A dlaczego uwzam, ze bylo marnie? W pewnym momencie nasza dzikuska okazuje sie nie byc taka glupia, jak by sie moglo wydawac, co poniekad bylo widac juz na trailerach, ale od tego konkretnego momentu w filmie o malpach znowu ludzie zaczynaja pomalutku grac pierwsze skrzypce. Minelo 300 lat, malpy zawladnely Ziemia, ale to my ludzie mam byc uber gatunkiem. Meh... A przeciez w poprzednich filmach Cezar wyjasnil ludziom gdzie jest teraz miejsce homo sapiens, co nie? :D No i koncowka zaburzyla troche moj finalny odbior filmu. Odnioslem takie wrazenie, ze ogladalem dzielnego Noe, ktory dwoil sie i troil tylko po to, by na koncu stwierdzic, ze i tak nic nie ugral. I nie mam tu na mysli wyzwolenia swojego klanu z lap uzurpatora, bo akurat to byla oczywista oczywistosc juz po pierwszych 30 minutach filmu.
Ogolnie swietne kino! Widac, ze uiwersum rozwija sie w bardzo dobry kierunku, a Wes Ball oray Josh Friedman odrobili zadanie domowe i dzieki temu byli w stanie zrealizowac swoja wizje. Mam nadzieje, ze z nastepnymi filmami bedzie tak samo.
CHALLENGERS
panowie, pamiętajcie, "bros before hoes".
film o trójkącie miłosnym trójki ludzi - dwójki znajomych od lat dziecięcych i jednej dziewczyny, którą poznali jak byli już osiemnastolatkami. trójkąt miłosny w świecie, w którym o problemach się nie rozmawia, bo problemy to się rozwiązuje na korcie. na korcie wygrywa się też swoją ukochaną.
to może byc dla wielu osób problem - uważam, że nie ma w tym filmie komu kibicować, bo każdy tak naprawdę na jakimś etapie okazał się być chujem. jedynie drogą eliminacji można dojść do tego, żeby nie kibicować Zendayi, bo ona jest chujem dosłownie cały czas.
film ma strukturę klamrową, tj. zaczyna się w momencie, do którego wracamy na końcu. właśnie ta końcówka sprawia, że daje ósemkę - po wyjściu z seansu byłem dużo bliżej siódemki, ale cała ta finalna sekwencja została ze mną już kilka dni i często o niej myślę.
chodzi tutaj zarówno o stronę fabularną, która niby pozostaje otwarta i zapewnia przy tym sporo satysfakcji w inny sposób, ale też o stronę techniczną, która jest NIESAMOWITA. trochę żałuję, że to nie jest film stricte sportowy, bo w każdym odbiciu piłki jest pokazane tyle emocji, potęgowanych przez bardzo dobry soundtrack od Reznora i Rossa, że chętnie zobaczyłbym cały taki mecz, bez przerywania smętami o miłości. bardzo wymyślne są też wszystkie ujęcia i zdarzyło mi się raz podskoczyć, kiedy Zendaya uderzyła piłkę w moją stronę.
aktorsko? Josh O'Connor super, jeżeli już miałbym komuś kibicować to chyba jemu przez ekranową charyzmę. Mike Faist super, ale gra trochę miękką faję. najsłabsza z trójki jest chyba Zendaya i chociaż bardzo ją lubię to według mnie nie zawsze dowoziła w bardziej emocjonalnych scenach. no i kaman, krótkie włosy nie sprawią, że uwierzę, że ma trzydzieści kilka lat.
ogólnie polecam zobaczyć, jeżeli ktoś lubi bardziej artsy filmy. zaznaczę też, że w filmie jest dużo mniej seksualności niż w Call Me by Your Name, a wątek LGBT jest tylko delikatnie zarysowany w tle i można go przegapić, chociaż wpływa trochę na interpretację filmu.
FURIOSA
pisze z perspektywy osoby, która uwielbia postapo, uwielbia Mad Maxa i której bardzo podobało się Fury Road. bardzo, tzn. takie 9/10.
Furiosa podobała mi się całkiem całkiem, ale na pewno mniej niż Fury Road, z kilku powodów.
pierwszy, absolutnie nic nie znaczący to to, że miała według mnie mniej "energii". nawet kilku głównym scenom akcji brakowało według mnie kopa, chociaż choreografia byla super. może za słaba muzyka? montaż? nie wiem, nie znam się, to było bardzo, specyficzne uczucie. jakbym cały czas czekał na finał, a ostatecznie został z blue balls.
drugi powód to efekty. tutaj może mnie oszukiwać pamięć, bo Fury Road ogladalem już jakiś czas temu, ale mam wrażenie, że tam się tak CGI nie rzucało w oczy, tutaj wygląda momentami naprawdę tanio. próbowano to chyba maskować celowym kiczem, m.in. przyspieszając klatkarz filmu, ale były sceny, które wyglądały naprawdę dziwnie.
trzeci powód to budowa świata. Fury Road nie miał fabuły, to fakt autentyczny, ale według mnie całkiem sprawnie zbudował świat zasadą "pokaż, nie mów". widzieliśmy masę elementów tego uniwersum, które były nam pokazane mimochodem i nikt nie próbował nam tłumaczyć co to jest, sami to sobie w głowie ukladalismy. ludzie na szczudłach byli wrzuceni dosłownie na jedną scenę i to było super. Furiosa dużo rzeczy tłumaczy, a jak tłumaczysz coś wprost to jednak traci sporo magii.
to tłumaczenie może być też jednak zaletą dla osób, dla których Fury Road to był film o jechaniu z punktu A do B i spowrotem, bo tutaj fabuła jest zarysowana dużo mocniej. oczywiście nadal nie jest wybitna, nie oszukujmy się, ale nigdy nie była - nawet w 1981 roku.
ale jak już ponarzekałem to jednak muszę przyznać, że Miller nadal ma głowę pełną szalonych pomysłów i wygląda na to, że nic go nie powstrzymuje, żeby je do swojego filmu wrzucić. dużo elementów w tym filmie istnieje tylko dlatego, że są definicją słowa "cool".
"cool" jest na pewno matka Furiosy, "cool" jest karzeł, "cool" jest chrom i sama Furiosa też jest "cool". postać Toma Burke też mi się podobała.
mam nadzieję, że pomimo slabych/średnich wyników doczekamy się The Wasteland, ale cieszę się, że Miller mógł zrealizować swój wymarzony projekt - pierwsze drafty scenariusza pisał już chyba w latach 90., a sam film zapowiedział oficjalnie w 2010.
EDIT: chociaż okej, pomysł podania ekspozycji przez tego człowieka od historii też był "cool".
Furiosa: A Mad Max Saga
To bylby super film, moze nawet tak dobry jak Fury Road, gdyby Fury Road nie zostalo nakrecone. Do takiego wniosku doszedlem, wychodzac z kina. Wiele rzeczy zostalo zrobionych tak sobie, a to co wyszlo dobrze, to majac w glowie wczesniejszy film, nie spowodowalo opadu szczeki. Tak troche czulem sie, jakbym ogladal film dla ludzi uposledzonych. Wyzej
Fabularnie nie podobalo mi sie skakanie z miejsca A do miejsca B. Wkurza mnie w filmach teleportowanie sie bohaterow to tu to tam bez jakiegos odniesienia w czasie i przestrzeni. Przez to film jest mocno pociety, a kazde nastepne odwiedzane scenerie, to jakby mini historyjki. Gdyby nie postaci Furiosy i Dementusa, to nie mialoby to ani ladu, ani skladu. PIerwsza godzina seansu, to film o Dementusie. W ogole ten film w sumie byl filmem o Dementusie. Furiosa gdy sie juz pojawia, to jest tak bardzo bez wyrazu, ze juz nawet poboczna rola Toma Burke wypada lepiej. Pokladalem spore nadzieje w roli Taylor-Joy, ale niestety to nie ten kaliber. Wiedzac, jak sportretowana zostala Furiosa przez Theron, ciezko uwierzyc, ze Anya grala te sama postac. Ok, to mloda Furiosa, ktora dopiero stanie sie ta z Fury Road, ale ja tego nie kupuje.
Wizualnie jest srednio bym powiedzial. Wulgarne CGi az wali po oczach. Albo tak mialo byc i Miller chcial w ten sposob nawiazac do filmow z Gibsonem, albo poszedl po kosztach. Poczatkowe sceny na green screenie byly obrzydliwe kiczowate. Natomiast reszta scen akcji w ogole nie robily wrazenia. Wszystko wydawalo sie takie jakies plaskie i kartonowe, jakby prawa fizyki poszly spac. Sztucznosc kula po oczach niemilosiernie.
Hemsworth jako Dementus pokazal klase. Gdzies tam po drodze troche sie jednak pogubil i z tyrana stal sie przyglupem, ale ogolnie dawal rade. Obstawiam, ze za te role bedzie nominowany do oscara. Anya Taylor-Joy mocno mnie rozczarowala. Nie pomogly nawet jej wielkie oczeta, ktorymi grala przez wiekszosc czasu. Karabiny, wybuchy i walka wrecz nie sa dla niej.
Co mnie mocno zaskoczylo, to specyficzne podejscie do udzwiekowienia filmu. Muzyka przygrywa naprawde sporadycznie, a na pierwszym planie mocno wyeksponowane zostaly ryki silnikow, wystrzaly i wybuchy. Takze praca kamer byla ciekawa z ich charakterystycznymi dlugimi ujeciami, ale daleko im bylo do tych z Fury Road. Momentami bylo to chyba nawet CGI :(
No i ten nieszczesny zlepek scen z Fury Road w koncowce filmu. Dlaczego nieszczesny? Bo te paredziesiat sekund pokazalo, jak slabym filmem jest Furiosa od strony technicznej. Kilka scen z wykorzystaniem efektow praktycznych doslownie pobilo na leb na szyje wszystko to, co mozna bylo zobaczyc w trakcie ponad dwugodzinnego festiwalu slabych efektow komputerowych.
Moze troche za surowo oceniam ten film wystawiajac 6.5, ale czuje, ze wiecej nie moge dac. Za duzo bylo momentow, w ktorych wzdychalem, krecilem oczami i zadawalem sobie pytania "dlaczego?, "a po co?" i "WTF?!".
W końcu obejrzałem pierwszy raz w życiu. Fabuła naiwna i trochę banalna, ale genialny Pitt i zjawiskowa Claire Forlani podnoszą jakość tego filmu mocno w górę. Pomimo pewnych fabularnych banałów ma w sobie pewien urok i klimat, więc tak czy owak polecam obejrzeć.
nowy "Tron" z oczywistych względów nie będzie miał muzyki Daft Punk...
ale będzie miał NIN. :D
https://x.com/nineinchnails/status/1822133704510029989
No, więc, że tak się wyrażę, ostatnia nadzieja w The Substance. To całe KuKu, to nie wiem co to miało być i chyba reżyser/scenarzysta też za bardzo nie wiedział, co to miało być. W całym tym festiwalu nie wiadomo czego tylko Hunter Schafer wiedział po co stoi przed kamerą.
ale no, dla Stevensa pójdę na wszystko.
Ostudź emocje i oczekiwania. Stevens nie jest aktorem z pierwszej ligi, ale tym razem jest słabiutki.
A ja sobie na nowego Xenomorfa trochę ponarzekam, bo internetowe zachwyty uważam bardzo nad wyraz. Rozumiem je, gdyż ostatnie dwa filmy mocno poszargały dobrym imieniem serii, jednak ten film też ma swój "moment", że o ja pierdolę :/
Ocena 8.0 to ciut za duzo, natomiast 9.5 jest sporą przesadą. Ale jak to się mawia, gust jest jak dupa :)
Wrzucam w spoiler, żeby nie psuć zabawy.
spoiler start
- drużyna jednowymiarowych bohaterów
- facehuggery, które poruszają się niczym paralici ze zwisającymi jajami między odnóżami
- okres inkubacji wewnątrz ciała
- tak często wspominane brutalne i obrzydliwe sceny są takie sobie
- Xenomorfy w tym filmie to ułomy, daleko im do tych z Aliens
- nawiązanie do Przymierza, tylko po co?
- końcówka filmu będącą przysłowiowym "o ja pierdolę", która deklasuje absurd z Alien 4
- bieganie boso po statku kosmicznym, pełnego rozbełtanych Obcych i wszechobecnego kwasu
+ rewelacyjna scenografia
+ czuć klimat ciężkiego sajfaj
+ muzyka, ktorej jest mało, ale buduje klimat
+ cameo starego znajomego
+ cykl rozwoju Xenomorfa, ktory jest fabularnie przyspieszony, ale ostatnie stadium i wyklucie rekompensuje lekki zawód
spoiler stop
Mnie Romulus się podobał (na 7/10), na pewno trochę bardziej niż inne Alienowe twory XXI wieku. Było kilka rzeczy które powodowało lekki facepalm ale jak film się już rozpędził to nie zahamował do samego końca, wychodząc z kina zdałem sobie sprawę że miałem kupę frajdy. Klimat wreszcie wrócił do korzeni.
To co mi się nie podobało to:
spoiler start
- cały premise historii. A tak, casualowo włamiemy się na multimiliardowy statek korporacji która rządzi planetą na której żyjemy,
- dużo jumpscare'ów, mało uczucia bycia zaszczutym, Xeno były często widoczne jak na dłoni i bardzo pasywne (w pierwszym Alienie to była prawdziwa maszyna do zabijania). Nie czułem jakoś tego klimatu (poza sceną z uciekającą Kay) że obcy może się pojawić w każdej chwili, a jak już się pojawi to na bank ktoś umrze,
- za dużo nawiązań do poprzednich części, jak synth wypalił z "get away from her, bitch" tylko przewróciłem oczami,
spoiler stop
No ale jak już wspomniałem nie nudziłem się ani chwili. Do Alien i Aliens nie ma startu (inna liga), ale sam nie wiem czy nie wrzuciłbym tego filmu na 3 miejsce podium całej serii.
Przed chwilą Youtube uraczył mnie takim oto trailerem. Ładnie to wygląda, ale zupełnie pozbawione jest klimatu komiksów. Szkoda. Już chyba bardziej wolałbym klasyczne 2D niż 3D.
[link]
INCENDIES - POGORZELISKO
na tytuł trafiłem trochę przypadkiem, w jakiejś nitce na Twitterze, i dodałem do listy do obejrzenia głównie przez reżysera.
film ma dość proste założenia fabularne i przez to sam początek może trochę odstraszać swoim tempem, ale jako całość bardzo do mnie trafił.
opowiada głównie o nienawiści, gniewie i wojnie. kraj i konflikt pozostają niezidentyfikowane, bo miasta są fikcyjne, chociaż fabuła zdecydowanie czerpie z wojny domowej w Libanie.
jedyny większy zarzut to to, że historia dzieje się na przestrzeni wielu lat i nie jest to szczególnie mocno akcentowane, więc czasami można być trochę zdezorientowanym, ale wydaje mi się, że to też był środek narracyjny.
film jest po francusku, głównie z aktorami kanadyjskimi, więc dużo nieznajomych twarzy, ale wszyscy na wysokim poziomie, dwie główne aktorki bardzobardzo wysokim.
bardzo polecam.
spoiler start
do pewnego momentu byłem bardzo mocno zdezorientowany po której stronie konfliktu jest matka i jakie jest jej pochodzenie, ale gdzieś w połowie filmu zrozumiałem, że to nie ma znaczenia i samo zakończenie to potwierdza. to właśnie jeden z największych koszmarow pokazanej wojny - ludzie tak naprawdę nie walczą tam o coś, walczą z czystej nienawiści i ta spirala cały czas się nakręca.
spoiler stop
chyba będą kontrowersje, ale oglądałem też dzisiaj Romulusa i dla mnie to najlepszy film po pierwszym Obcym, a przynajmniej z tych, które widziałem.
ale żeby rozjaśnić sytuację...
Aliena oglądałem jako dzieciak i dopiero ostatnio pierwszy raz jako świadomy widz. uważam, że to genialny film, więc po obejrzeniu jedynki nadrobiłem Aliens i trójkę, ale muszę przyznać szczerze, że oba były dla mnie raczej przeciętne i dużo gorsze niż jedynka.
przede mną jeszcze czwórka, Prometeusz i Przymierze, ale no, z tych czterech, które widziałem to Romulus jest na drugim miejscu.
ale tak, nawet oglądając tylko trzy pierwsze części to widzę, że Romulus odhacza sobie kolejne mrugnięcia okiem do fanów - w formie cytatów, elementów otoczenia, powracających postaci, itd.
tyle, że w porównaniu do innego baita na nostalgie z ostatnich miesięcy, czyli Deadpoola, to Romulus według mnie stoi na własnych nogach jako film, a mrugnięcia okiem to tylko miły dodatek.
Oldschool! Zabawa konwencją thrillera! Brutalny! Rzeczywisty!
Jeżeli wasze kina puszczają ten film, to idźcie koniecznie. Najlepiej w ciemno.
Dla mnie oscarowa rola Willy Fitzgerald, a przynajmniej powinna otrzymać nominację. Ale to nie blockbuster, więc zapewne nic z tego.
spoiler start
Koncowa scena zgonu, to hardkor na poziomie filmów Snuff i wrzutek na Ogrish.
spoiler stop
Wczoraj wybrałem się na Trap od M. Night Shyamalana. Film był mocno średni i tylko Josh Hartnett oraz jego performens ratowały sytuację. Zbiór idiotycznych sytuacji i wydarzeń, prowadzących do kolejnych absurdów. Szajsmalan charakteryzuje się bardzo nierównym poziom reżyserskim, ale jego ostatnie filmy dosłownie szorują po dnie. Słabiutki seans - 5.0/10.
Babcia Cynthia przypomniała o sobie. W równie beznadziejnym stylu, co Van Damme w swoim ostatnim kaszalocie. Śmiesznie się oglądało sceny walk, w których miała problem podnieść nogę wyżej niż biodro. Okropieństwo, choć mimo wszystko dało się wyczuć vibe kina akcji klasy B z lat osiemdziesiątych.
2.5/10
Pierwszy raz zdarzyło mi się, żebym w trakcie seansu nie zdążył zjeść dużego popcornu i wypił dużej Coli. I to nie ze względu na fascynujący film, a z powodu jego długość. 70 minut!? Serio!? Choć może i dobrze, że nie było dłużej. Pomysł był dobry i można było zrobić świetny film o SI przejmującej kontrolę nad życiem ludzkim, nad wprowadzaniem dezinformacji, nad podejmowaniem decyzji niezgodnych z przekonaniami. Ale temat spłycono do minimum. Dodatkowo chaos scenariuszowy sprawił, że nie wiedziałem co się dzieje i dlaczego. Końcówki w ogóle nie zrozumiałem :/ Zmarnowany potencjał.
4.5/10
Wednesday spotyka Beetlejuice... błeh... :/
Nie nastawiałem się na film, który poradziłby sobie z nostalgią i tak też się stało. Oczywiście to jest Burton, było widać i czuć drobiny klimatu, ale mimo wszystko to już nie ten kunszt co kiedyś. Totalnie niepotrzebny film. Nudny i bardzo powtarzalny. Pierwsza godzina była dosłownie o niczym. To znaczy o czymś była, bo mamy dylematy rodzinne oraz wątek miłosny, ale odniosłem wrażenie, że w trakcie pisania scenariusza, gdzieś tak w jego połowie, scenarzystom przypomniało się, że miała to być czarna komedia z elementami fantastycznego horroru, a nie film obyczajowy. Zrobiło się ciekawiej dopiero gdy zaczęło się przeskakiwanie w zaświaty. Ale pojawiło się także całkiem słuszne wrażenie, że to już było.
Keaton jako Beetlejuice wypadł rewelacyjnie w swojej roli. Dodatkowo makeup sprawił, że kompletnie nie było widać, iż gość ma już szóstkę z przodu. Ale tu też nie ma co oczekiwać powiewu świeżości. Zachowanie, gagi i żarty są kalką tego, co już znamy z pierwowzoru. Poza tym było go na ekranie tyle, co nic, a co jest tym bardziej dziwne, bo jest tytułową postacią. Tak samo było z nowo wprowadzoną postacią, która w początkowych minutach filmu kreowana była na evil madafaka, a zniknęła praktycznie na cały film i pojawiała się dopiero pod koniec. Winona ewidentnie wyglądała na znudzoną graniem swojej roli. Może tak miało być, ale odczucia miałem zgoła inne. Ortega, to nikt inny, jak Wednesday. Była ok. Dafoe świetny, jak zawsze, ale też było go tyle, co kot napłakał.
Ogólnie słabiutko. Nudno, bez polotu, wtórnie, czerstwo - 4.0/10
Z żoną sobie obejrzeliśmy. Padło na Solace, bo uwielbia Hopkinsa. Świetny thriller. Fenomenalny soundtrack autorstwa BT.
Obejrzałem z nudów. Głupoty, jak to w horrorach bywa, ale nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałem tak dobrze zrealizowany body horror. Weteranów raczej nie zniesmaczy, choć na pewno będą czerpali przyjemność z oglądania, jak ja. Natomiast dla nowicjuszki, jaką jest moja żona, okazało się odrobinę za mocne, choć dzielnie wytrzymała do końca. Film jest na takie 4.5, jednak za efekty body horroru zdecydowanie należy się więcej, bo jest super obrzydliwie - 6.0/10
Czekam teraz, co pokaże The Substance, bo The Demon Disorder zaserwował niezły pokaz. Zostałem mocno zaskoczony tym, co zobaczyłem.
Summer of 84. Jeden z tych filmów po których widać od razu, że powstały na fali sukcesu Stranger Things. Zamiast potworów z innego wymiaru jest seryjny morderca, ale cała reszta to już znajomy schemat: lata 80-te, amerykańskie przedmieścia i grupa nastoletnich nerdów. I musze przyznać, że jest to zrobione naprawdę sprawnie. Ejtisowy klimat, muzyka, relacje między postaciami, wszystko się tu klei. Na plus też mroczna końcówka, trochę inna niż myślałem że będzie.
Jako osoba lubiąca te boomersko-nostalgiczne filmy jestem zadowolony.
Nie przepadam za polskimi filmami, ale Boxser daje radę. Super fajny film. Przyjemnie się oglądało. Fajna historyjka, taka prawdziwa, a przynajmniej na tyle wiarygodna, że można w nią uwierzyć. Ślundzka godka robi klimacik. Walki w ringu też bardzo sprawnie wyreżyserowane. Polski Rocky Balboa! Kibicowałem blondynie, bo mądra kobitka, ale czarna swoją prezencją rozbiła bank. Posmarowałbym... wrrrrr :P
Jeżeli macie w waszych domach dziatki, które lubią Transformers i jeżeli wy też lubicie, to wybierzcie się na Transformers One. Mnie wyciągnął syn, bo uwielbia Autoboty, a ja nie oponowałem, bo sam też lubię ich pooglądać.
Nie czytałem komiksów, za małolata oglądałem tylko serial animowany, a od jakichś nastu lat oglądam każdy kinowy film w tym uniwersum. I tak, jak bardzo sceptycznie podchodziłem do nowego filmu kinowego, tak muszę przyznać, że to kawał porządnej animacji z naprawdę wciągającą fabułą. Fajnie było obejrzeć sobie genezę Optimusa Prime oraz Megatrona, a także odrodzenie Cybertronu. Dla dzieciaków film jest super od pierwszych minut, ja potrzebowałem przebrnąć przez pierwsze pół godziny. Nie było złe, ale mnie akurat mało zaangażowało. Jednak później już do samego końca było soczyste wow. Z synem byliśmy bardzo usatysfakcjonowani tym, co zobaczyliśmy.
And now we stand here together as one! I am Optimus Prime.
W każdym filmie końcowe przemówienia Optimusa, mimo że do bólu patetyczne, zawsze robiły robotę i były taką przysłowiową kropką nad i. Tutaj również nie mogło tego zabraknąć. Z całym szacunkiem dla Petera Cullena, ale dla mnie od wczoraj Optimus Prime to Chris Hemsworth. Rewelacyjny voice acting w jego wykonaniu.
Świetny film, świetna animacja, bardzo fajna historia. Można śmiało pójść do kina bez obaw, że wtopi się kasę za bilety i dodatkowo miło spędzić czas.
Tak jakoś wyszło, że wątek o zapowiedzi Obcego 5 (i jednak długo się nie doczekamy) przeciągnął nam się w dłuższą dyskusję na temat OBCYCH, kina SF i filmów w ogóle, a zatem nie widzę przeciwwskazań, aby kontynuować dalej ...
Witamy wszystkich "obcych" kinomaniaków i zachęcam do stosowania nowej, międzygalaktycznej skali ocen recenzowanych filmów !!!
Najnowszy system OCEN FILMÓW powstał po długotrwałych medytacjach z moim alter ego oraz Waszymi obcymi umysłami, burzliwych konsultacjach ze specjalistami od cywilizacji pozaziemskich, po wysłaniu niezliczonych sond kosmicznych, przerażających podróżach w czasie oraz przestrzeni, a ostatecznie przy akceptacji wszechpotężnego mózgu pozytronowego, a także samego Króla ! Aby nie komplikować zbytnio życia, proszę o korzystanie z narzędzia "twoja ocena", które udostępnił niedawno GOL !
10 – Perfekcja (Absolutna rewelacja)
9 – Bliski ideału (Świetne kino)
8-7 – Bardzo dobry (Solidne filmidło)
6-5 – Przyzwoity (Wart obejrzenia z kilku powodów)
4-3 – Przeciętniak (Nic specjalnego, można obejrzeć jeśli nie ma nic lepszego pod ręką)
2-0 – Beznadzieja (Szkoda czasu)
Poprzednia część wątku:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=16127180&N=1
Poprzedni wątek dosyć sprawnie przekroczył nam 300 postów, więc czas najwyższy na nowy wątek.
Via Tenor
"He is my God, and the SAGA that he tells is my Bible."
https://twitter.com/HIDEO_KOJIMA_EN/status/1788859151319507304
ktos czeka? ja juz kupilem bilety, na 25 maja chyba.
Light
Kurcze, mialem dylemat... Nie bardzo wiedzialem, jak podejść do oceny tego filmu. Z jednej strony bylo to nudne w cholere, ale z drugiej natomiast na tyle intrygujace, ze obejrzalem do samego konca "na jednym wdechu" i w bezruchu. Taki maly paradoks, gdy cos jest zle i dobre jednoczesnie.
Od strony fabularnej, prawie do samego konca, film byl zrozumialy w pewnej części i nawet mial fajny twist, ale koncowka pozostawila wiecej pytan niz odpowiedzi. No i w efekcie koncowym nie wiem tak naprawde co tu sie odjaniepawlilo. Ale kij z tym... Widocznie taka byla wizja rezysera/scenarzysty, wiec niech mu bedzie.
To jest film z małym budżetem, co bylo widac (i nie widac, doslownie) na każdym kroku, ale mialo to swoj urok i budowalo ciekawy klimat. Ponury, mocno klaustrofobiczny i do bolu kameralny. Wszystko spowite bylo w ciemnościach i mgle, od czasu do czasu pojawilo sie słońce na horyzoncie, a główne bohaterki sporadycznie włączaly latarki. W tle natomiast drugoplanowa role mial potwor z Loch Ness, ktorego mogło byc odrobine wiecej, gdyż ewidentnie miano pomysl na niego. Taki Riddick dla biednych :P
W ogolnym rozrachunku Light jako film SF nawet sie broni. To jest przykład obrazu, ktory byc moze stanie sie kultowym wyłącznie w wąskim gronie odbiorców, bo masowy widz stwierdzi, ze to syf, co tez dobitnie pokazują recenzje na RT. Ja polecam obejrzeć, bo to naprawdę ciekawy eksperyment, oczywiście bez zadatków na wielkie dzieło kinematografii.
A piosenka z napisów końcowych, śpiewana przez jedną z głównych aktorek, jest mega!
https://www.youtube.com/watch?v=QQrr-gVgvMw
P.S.
Pozwoliłem sobie przerzucić z poprzedniego wątku, bo mimo iż to średniak, to jednak zachęcam do obejrzenia. Może się spodobać :)
No Way Up
Film o rekinach bez rekinów... Tak w skrócie mogę opisać ten film. Trailer i plakat mówiły jedno, a sam film zaserwował drugie. To bardziej film dramatyczny niż akcja/horror/thriller, a rekiny niestety stanowiły tylko tło do całej zabawy i to na tyle słabe, że w pewnym momencie całkowicie się o nich zapomina. Na pierwszy plan wysuwają się pasażerowie samolotu, którzy w wyniku niespodziewanego spotkania z kluczem ptaków uległ awarii i spadł do oceanu. Celem nadrzędnym staje się wówczas przetrwanie w zalewanym wodą wraku i znalezienie skutecznego sposobu na uratowanie jak największej ilości ocalałych. Ale nie byłoby dreszczyku emocji gdyby nie to, że ziomki muszą zrobić to na własną rękę, gdyż służby ratownicze, to patałachy :D Nuda straszna... Od strony aktorskiej słabizna. Okazywanie emocji przychodziło aktorom niestety z wielkim trudem i jedynie życzyło im się, żeby to rekiny wzięły sprawy w swoje szczęki. Najgorsze w tym wszystkim było chyba to, że granie na emocjach widza miało być głównym motorem napędowym mizernie skonstruowanej fabuły, jednak super aktorzy za 5 groszy położyli ten film całkowicie. Można sobie odpuścić. Już lepiej dla zabawy puścić jakiegoś Frankensharka czy coś podobnego... :D
trochę przyiseloruje.
ANYONE BUT YOU
tak, miałem ochotę na lekką komedię romantyczną i chciałem zobaczyć kunszt aktorski Sydney. *wink*
"Anyone but you" podobno miało być całkiem niezłym powrotem do klasyków z wczesnych lat 2000 i mogłoby być, ale coś tu nie zagrało. szczególnie nie zagrały dla mnie dwie sceny, które były naprawdę żałosne, bardzo wymuszone i ZA DŁUGIE.
sama fabuła przewidywalna, ale to nie jest wada w tego typu filmach, bo zawsze na środku jest przymusowa kłótnia i "rozstanie", a na końcu ślub i nie ma w tym nic złego, takie są założenia gatunku. problem jest taki, że fabuła zbudowana jest na bardzo głupich założeniach - dorośli ludzie nie potrafią wymienić ze sobą dwóch zdań, żeby wyjaśnić problem i zaczynają zachowywać się jak nastolatki. przez te założenia tak naprawdę ciężko im jakkolwiek kibicować, od początku myślisz, że sobie na to zasłużyli.
są dwa wątki, w których jest potencjał, ale twórcy zdecydowali nagle wyrzucić je do kosza, dosłownie całkowicie zapomnieli o "problemie" i jeden z bohaterów nagle wyparował.
aktorstwo... shit, chyba tylko Glen Powell jakkolwiek się tam stara, aktorstwo Sydney jest OKROPNE. serio, dawno nie widziałem tak złej aktorki w chyba całkiem dużym filmie.
no nie wiem, nie wiem.
zapowiada się nostalgiczna przejażdżka.
Gostek z Galerii Horroru zrecenzował film Tarot. Wszystko pokryło się z moimi wrażeniami z tego gniota, wiec może ja tez zacznę recenzować filmy? :D
widziałeś? czekasz?
albo będzie miazga, albo będzie klapa - wygląda jakby miało nie być nic pomiędzy.
https://x.com/neonrated/status/1792586109500703142
a dzisiaj w Cannes premierę miał The Substance i podobno jeden z najlepszych body horrorów ever. na razie narzekają tylko kobiety, którym nie podoba się puenta tego filmu, ale nawet one przyznają, że podane jest to znakomicie.
https://youtu.be/U-RxVJrLKrk?si=T0YfrZc69U6Q3nQM
https://www.metacritic.com/movie/the-substance/
Love Lies Bleeding. Nie wiem, czy to w ogóle będzie oficjalnie w Polsce, pewnie nie, ale jak się jednak gdzieś komuś uda zobaczyć, to polecam. Dobry lesbijsko-kulturystyczny thriller, pełnymi garściami czerpiący z ejtisowego kina klasy B. Dużo zamierzonej brzydoty, zabawy formą, do tego ładna, klimatyczna muzyka i zdjęcia. Samo zakończenie mogłoby być ciekawsze, ale i tak bawiłem się bardzo dobrze. Jak ktoś lubi "dziwne" filmy, to zdecydowanie powinien obejrzeć.
Day of Reckoning
Dobry koncept i az szkoda, ze tak marnie zostal wykonany. Gdyby zabral sie za to jakis zacny rezyser, to mogloby z tego cos wyjsc. A tak, tylko "plakat" sie udal :D Mozna obejrzec dla beki... Juz chyba tylko filmy pokroju Sharkando i Monsternado wypadaja gorzej :D
Consecration
Musialem zrobic sobie seans z filmem, ktory uchodzi za jeden z najgorszych filmow minionego roku, a przy okazji recenzji horrorow dziejacych sie w klasztorach, wymieniany jest jako idealny przyklad na to, jak nie powinno sie krecic takich filmow. I przyznam, ze nie bardzo rozumiem tych zarzutow. Film byl slaby... co do tego nie ma zadnych watpliwosci, ale osobiscie widzialem juz sporo gorszych. Tutaj jest o tyle ciekawie, ze historia nie ma miejsca w klasycznym klasztorze gdzies na wloskim zadupiu, tylko w Szkocji, co juz samo w sobie jest ciakwe. Nie ma tez oklepanego opetania przez demona, bo zlo towarzyszy nam juz od pierwszych minut filmu. Montaz oraz gra aktorska sa slabe i oczywiscie jest sporo klisz, co sprawia, ze ma sie wrazenie, ze juz to przeciez gdzies bylo, jednak film oglada sie z zainteresowaniem. Mimo wszystko milosnicy gatunku powinni czuc sie usatysfakcjonowani.
Pojawił się pierwszy fotos z nowego filmu od A24 - THE SMASHING MACHINE, w roli głownej Dwayne The Rock Johnson :D Kuźwa oni każdego potrafią wyciągnać coś ambitnego i gorąco czekam na ten film, zwłaszcze że reżyseruje to Safdie, którego jestem wielkim fanem po Uncut Gems z Adamem Sandlerem
Sleeping Beauty
Dlaczego takie perelki wylapuje tak pozno? W sumie nic straconego, bo wlasnie nadrobilem zaleglosci, ale mimo wszystko... Magiczny film. Subtelny, powolny, pozbawiony muzyki, ze szczatkowa iloscia dialogow i taka troche oniryczno-erotyczna atmosfera. Fenomenalna Emily Browning. Teraz to juz jest dojrzala kobieta, ale te 13 lat temu? Chyle czola, bo to nie byla latwa rola. Dla mnie jest jedna z najlepszych aktorek owczesnego mlodego pokolenia, co dobitnie udowadnia w tym filmie. Z jednej strony dziwie sie, ze film zostal nisko oceniony, bo to bardzo wyjatkowy obraz. Z drugiej natomiast staram sie zrozumiec, gdyz dla niektorych z pewnoscia zabraklo mocnej puenty, a historia zdaje sie byc na tyle zdatkowa, ze trzeba sobie dopowiadac co, po co i dlaczego. Mnie mimo wszystko takie kino mocno urzeklo.
Where the Wild Things Are
No i znowu stary film, ale jakze wspanaly! Ktos widzial? Kojarzylem plakat, ale nigdy jakos nie doszedlem to tego, by go obejrzec, az do wczoraj... Niby film familijny, fantasy i przygodowy w jednym, ale z pewnoscia nie jest to film dla dzieci. To ze sa milusie potworki, ktore swoja droga w ichniej wesolowatosci sa calkiem przerazajace, wcale nie zwiastuje wesolego seansu. Miedzy heheszki i wesole dialogi idealnie wkomponowano niepokoj i obawe, ze tu i teraz moze wydarzyc sie cos nieprzyjemnego. Film to taka autoterapia glownego bohatera. Dzieciaka, ktory nie potrafiac poradzic sobie z przeciwnosciami dnia codziennego (brak przyjaciol i zainteresowania ze strony matki oraz siostry) ucieka do swiata fantazji, w ktorym kreuje sie na pana i wladce, regulatora wszelkich zasad. To, jak zachowuja sie stwory, jest odzwierciedleniem psychiki mlodego dzieciaka, wyniszczanej powolotku poczuciem osamotnienia. Wszystko co dobre (udane relacje miedzy stworami, budowanie wielkiej fortecy) musi w koncu zostac zniszczone. Rewelacyjny film psychologiczny w bajkowej acz mrocznej otoczce.
Bullet Train. Cieniutkie. Jakby ktoś chciał zrobić film w stylu Guya Ritchie i nawet rozpisał sobie wszystko na kartce, ale ostatecznie zabrakło mu talentu, żeby dograć poszczególne elementy. Nie ma tu ciekawych postaci, dobrych dialogów, przeplatające się nitki fabularne nie angażują... Do tego całość jest przefajnowana i zwyczajnie nudna.
Lubie takie filmy, ale tym razem mocno się zawiodłem.
Godzilla x Kong nowe imperium
Dobra nawalanka. Zupełnie coś innego niż Godzilla minus one ale to dobrze bo mamy taką i taką rozrywkę. Dla każdego coś dobrego. Fabuła pisana na kolanie, ludzi jest mniej i dobrze. Może bardziej to jest film o Kongu bo Godzilla to tylko wjeżdża i rozjeżdża na pełnej. Ale potworów jest dużo, młócek też więc jest dobrze jak na ten segment filmów.
Via Tenor
Byłeś na Furiosie? Ja idę dzisiaj...
Omijam szerokim łukiem recenzje na YT, bo jest tego zatrzęsienie, a jakoś mam dziwne wrażenie, ze wszyscy są zachwyceni.
Trochę w temacie wątku... Bardzo fajna nitka o "Obcym":
https://x.com/ATRightMovies/status/1794294040462282948
poszedłem na sekretny seans, tj. nie podają Ci tytułu filmu i jedyna informacja to taka, że niedługo ma premierę. ktokolwiek to czyta - trzymajcie kciuki, żeby to nie było Bad Boys, nie chcę tego oglądać.
okej, to był ten film, nigdy wcześniej o nim nie słyszałem.
https://www.filmweb.pl/film/C%C3%B3rka+kr%C3%B3la+moczar%C3%B3w-2023-876286
już chyba lepiej jakby byli Bad Boys.
film to thriller psychologiczny, czasem bardzo slowpaced i niestety bardzo często w tani sposob. nie był tragiczny, niektóre aspekty psychologiczne poruszał fajnie i miał swoje momenty, ale ogólnie to takie 5/6 na 10. polecam fanom Mazur.
sam sekretny seans powtórzę, bo fajna zabawa.
EDIT: film miał intro Amazon Original, więc pewnie kiedyś się pojawi na Prime.
Mad Max: Fury Road
Furiosa wjechala na salony, wiec zanim wybralem sie na seans, postanowilem sobie odswiezyc Fury Road, ktore ogladalem tylko raz i to krotko po premierze czyli te dziewiec lat temu. Wowczas film nie zrobil na mnie jakiegos wielkiego wrazenia. Takie meh. Sala kinowa, ludzie do okola... chyba klimat nie sprzyjal, wiec tym bardziej teraz nastawilem sie mentalnie na delektowanie sie obrazem w domowym zaciszu. I wiecie jak wyszlo? Bardzo dobrze... Z filmu prawie nic nie pamietalem, pomijajac tylko jakies szczatkowe elementy, wiec czulem sie, jakbym ogladal ten film pierwszy raz. I moze to dobrze, bo chyba teraz zrozumialem w czym tkwi geniusz tego obrazu.
Pierwsze co rzuca sie w oczy, to oczywiscie kolorystyka i swiatlo. Color grading w tym filmie jest po prostu fenomenalny. Ekspozycja swiatla rewelacyjna. Oczywiscie to kwestia gustu i takie przesycenie pomaranczowym filtrem moze sie nie podobac, ale taki zabieg idealnie podkresla fakt, ze miejscem akcji jest pustynny krajobraz.
Druga rzecz, jaka zrobila na mnie spore wrazenie, to zabawa praca kamery i tempem akcji. Kamera jest poprowadzowa WOWowo. Kazda jedna scena, kazde jedno ujecie to uczta dla oka. A w polaczeniu z perfekcyjna ekspozycja swiatla nie moze sie nie spodobac. Wszystko jest soczyste i wyrazne, obraz ostry jak zyleta. No tutaj naprawde nie ma sie do czego przyczepic. Tempo filmu to kolejny majstersztyk.. Operatorzy kamer i montazysci odwalili kawal porzadnej roboty. Najpierw mamy szybka akcje, poscig, rozwalke, zeby nastepnie wyhamowac na chwile... zlapac oddech i znowu rozpierducha. Doslownie nie ma czasu na nude. Efetky specjalne robia robote. Szczatkowe wykorzystanie CGI na korzysc efektow praktycznych sprawdzilo sie idealnie. Doslownie czuc smrod brudnych i spoconych cial, zapach kurz w nosie i smak ziaren piasku miedzy zebami.
Nie ma jednak rozy bez kolcow... Fury Road tez nie jest idealne. W ogole nie trafil do mnie koncept przedstawienia historii z punktu widzenia Furiosy i zepchniecie Maxa na drugi plan. W sumie to zadawalem sobie pytanie czy Tom to faktycznie jest Mad Max, czy moze po prostu jakis randomowy gosc, ktory zalazl bialasom za skore. Przyznam, ze bedac swiezo po obejrzeniu tego filmu, nie przypominam sobie momentu, w ktorym bylo powiedziane, ze to faktycznie jest on.
Podsumowujac, bawilem sie wysmienicie. Fury Road uznawane jest za najlepszy film akcji ostatnich dziesieciu lat i jestem gotowy sie z tym zgodzic, bo to kawal porzadnego postapokaliptycznego kina z doborowa obsada, ktora stanela na wysokosci zadania i sprawila, ze film ogladalo sie z wielka przyjemnoscia i bez poczucia zazenowania. A Miller pokazal, ze rozumie czym jest kino akcji, nie majac w swojej filmografii innych filmow z tego gatunku, oprocz wlasnie serii Mad Max.
Kolory Zła: Czerwień
O fak! W końcu jakieś porządne polskie kino. Przynajmniej dla mnie, bo jestem z nim mocno na bakier. Pomijając Plagi Breslau, które oglądałem też dzisiaj oraz Akademię Pana Kleksa sprzed kilku tygodni, to tylko jeszcze dwie części W lesie dziś nie zaśnie nikt były po drodze, a potem długo długo nic. I być może mój odbiór Czerwieni jest przez to w jakimś stopniu mocno wypaczony, ale film zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie. Świetnie zagrane role. Smutna Ostaszewska była bardzo przekonująca. Także młody Gierszał wypadł super jako ambitny pan prokurator. Śliczna Jastrzębska. A Bluszcz w roli gangstera wypadł według mnie genialnie. No i w końcu obejrzałem porządnie udźwiękowiony polski film. Wszystkie dialogi było wyraźnie słychać i dzięki temu nie musiałem ustawiać dźwięku w TV na maksa.
Ludzie w Internetach piszą, że film nudny, oklepany, nielogiczny, naciągany i pełen sztampy... Qrwa, teraz prawie każdy film taki jest, więc najlepiej nic nie oglądać? Poza tym to ekranizacja książki, więc co, książka też do dupy czy ekranizacja się nie udała? :D
Mnie się podobało. Historia trzymała mnie w napięciu do samego końca, mimo że prawie trafnie wytypowałem mordercę już w połowie filmu.
Jedyne większe zastrzeżenie jakie mam, jest skierowane pod adresem muzyki. Fajna i w klimatach, które osobiście bardzo lubię, ale było jej stanowczo za dużo. Chyba nawet nie było chwili, żeby przestała dziangdziolić w tle.
BREAKING NEWS, o północy ta lepsza Godzilla wpada do Netflixa.
https://x.com/radziokoch/status/1796654396412985390
Plagi Breslau
Nie chciałem nic pisać o tym filmie, ale jak już wczoraj wspomniałem, że oglądałem, to mnie teraz nosi i nie mogę się powstrzymać :D
Kiedyś tam na YT obejrzałem trailer, który mnie mocno rozśmieszył grą aktorską Kożuchowskiej i później kompletnie o tym filmie zapomniałem. Ale że jestem w trakcie indeksowana wszystkich filmów, które widziałem, to Plagi Breslau znowu wypłynęły na powierzchnię i postanowiłem obejrzeć. I dałem się pozytywnie zaskoczyć. Pomijając beznadziejną grę aktorską większości aktorów, to jednak Małgosia dała radę. Może trochę nazbyt przejaskrawiona była jej postać, ale pasowała do konceptu. Zniszczona przez życie pani policjantka, mająca wyjebongo na wszystko i wszystkich, a mimo to wykonująca swoją robotę należycie i sumiennie. Kurwiaki i spierdalaki oczywiście musiały być rzucane na lewo i prawo, bo przecież polski film bez nich, to nie polski film. Daria Widawska też się postarała. Trochę śmiesznie wyglądało to, że obie panie cały czas wyglądały jak menelki spod dworca głównego niż przedstawicielki prawa i chodziły non stop w tych samych ciuchach, ale można na to przymknąć oko.
Ale to, co mi się podobało najbardziej, to między innymi scenariusz, którego nie powstydziłby się film kryminalny z zachodu. Filmy Vegi znam tylko z opowiadań znajomych i zawsze było mówione, że to straszny krindż, więc Plagi Breslau to albo wypadek przy pracy, albo ktoś bardziej kumaty pomagał mu przy jego tworzeniu. Twist fabularny pod koniec był naprawdę dobry. No i fenomenalna charakteryzacja czy też efekty specjalne denatów. WOW! Tutaj to już był Hollywoodzki poziom. Niczym nie odbiegało to od obrazków, które można było swojego czasu zobaczyć na Ogrish. Osoby odpowiedzialne za ten element filmu spisały się na medal.
Nie obyło się też bez śmiesznych momentów, w których łapałem się za brzuch i musiałem na moment przestać oglądać, bo ze śmiechu nie mogłem kontynuować. Było to spowodowane oczywiście prześmiesznie beznadziejnymi dialogami, ale jedna scena tak mnie rozbawiła, że zanim zacząłem dalej oglądać, to kilkukrotnie musiałem ją sobie odtworzyć. I nie... nie było to parkowanie Małgosi w kartonach, a scena z dziewczynką i piłką. Dziwię się, że nie zostało to wycięte podczas montażu, bo tu ewidentnie widać, że zamysł tej sceny był zupełnie inny :D
https://www.youtube.com/watch?v=8h46kwzmjVc&t=2925s
Ogólnie rzecz ujmując, to Plagi Breslau są całkiem całkiem fajnym kinem. Można sobie śmiało obejrzeć wieczorem do piwka. Jednym się spodoba z powodu dobrego scenariusza i niezgorszej realizacji, a drugim z powodu obecnego kiczu dialogowego, który może rozśmieszyć :)
Panowie! Pomozcie prosze namierzyc film...
Horror. Okres produkcji przypada na lata '80. A przynajmniej tak mi sie wydaje. Moze byc tez koncowka lat '70. Miejscem akcji byl teatr. Grupa ludzi przygotowywala chyba jakis spektakl, ale ktos zaczal ich zabijac. Odkrywcze, co nie? :D Nie wiem dlaczego, ale siedzi mi w glowie, ze morderca nosil na glowie maske jakiegos zwierzecia. Ilekroc widze teledysk Martina Garixxa "Animals", mam przed oczami ten film. Poza tym, jezeli mnie pamiec nie zawodzi, pod koniec filmu chyba glowna bohaterka trafia na scene, na ktorej siedza zabite osoby. Film ogladalem gdzies pod koniec lat '80 na VHS i na 100% nosil nazwe Aquarius. Film byl oczywiscie spiracony, wiec i tytul mogl byc tez z czapy. Przeszukalem internety pod katem filmow dziejacych sie w tearze, ale nic nie znalazlem. Moze ktos z was bedzie kojarzyl, co to moglo byc...
Oberzalem wczora film Mr. Nobody z Jaredem Leto. Nic nie zrozumialem... Poczytalem sobie przerozne interpretacje, ktore kompletnie mnie nie przekonuja i film nadal pozostaje przeze mnie niezroumialy. Jestem w tym odosobniony? Wiedzac juz co inni ludzie mysla, bylo by nawet rozsadnie obejrzec drugi raz, ale chyba nie dam rady.
Fajny blockbuster w szaleńczym tempie, dobrą obsadą i prostą fabułą, w nieco komiksowym stylu. Nie ma w nim niczego wyróżniającego, wybitnego, ale to się dobrze ogląda.
Diuna 2
Fanatycy zjedzą ale na sucho, bez czytania książek to jest to bardzo pocięty i nudny film niestety. Jedynka była dla mnie bez rewelacji. Ogólnie w porządku, może zbyt nadmuchana. Ale tutaj musiałem siadać na 3 razy bo bym usnął. Pierwsza godzina to mega ziew. Z Paula nagle robi się giga chad i Jezus, brum wzium na robalu i mamy trochę akcji ma koniec filmu, która również jest pocięta jak nastolatka. Fin.
Dla fanów książek to pewnie coś mega w końcu zobaczyć czerwie itd, choć słyszę głosy że też nie do końca fabuła się zgadza. Ogólnie nie nastawiałem się odwlekając seans a na koniec i tak byłem lekko zawiedzony.
Trigger Warning. Ło panie, to już jest chyba wejście w erę filmów tworzonych przez AI. Ja rozumiem, że takie proste akcyjniaki z założenia są odtwórcze, ale tu w zasadzie nie ma nic, co by świadczyło, że ten film wyreżyserował jeszcze człowiek. Każdy jeden element, od zwrotów akcji, poprzez sceny walki (na śmiesznym przyspieszeniu), aż po muzykę wyglądają jakby wyszły z jakiegoś generatora. No masakra. Daleki jestem od popularnego stwierdzenia, że na nefliksie to sam chłam i nic tam nie ma ciekawego, ale w tym wypadku nie znajduję dla stworzenia tego filmu celu innego niż jedynie zapełnienie biblioteki najszybszym i najprostszym z możliwych sposobem. Omijać z daleka.
Oglądam furiosę i nie mogę się nadziwić, jak słabo to wygląda. kto wypuścił takiego graficznego kupsztala.
Sam nie wiem. Fabuła sztampowa do bólu, mega przewidywalna, ale to się po prostu dobrze ogląda. Film z 1998 roku i wręcz czuć w nim lata 90, ten klimat. Fajny akcyjniak, tak po prostu, a Bruce Willis był wtedy w szczytowej formie.
TALK TO ME
właśnie wpadło na Prime Video.
polecam, jeden z fajniejszych horrorów z ostatnich lat.
pierwsza część filmu jest bardzo dobra według mnie, ma dużo energii, ale potem trochę zwalnia i zaczyna przypominać bardziej sztampowy horror - chociaż oczywiście wciąż dobrze się to ogląda, stąd polecajka.
Rewelacyjni Mortensen i Ali, świetna panorama epoki, świetne dialogi, kino drogi, jakiego dawno nie widziałem. Ale zabrakło mi "tego czegoś". Oscary ? No, aż tak bym się nie rozpędzał.
Jest trailer Gladiatora 2 --> https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Gladiator+II+Zwiastun+nr+1-69432
Film z 2010 roku ale dopiero teraz obejrzałem. I jestem zadowolony bo wyszedł z tego fajny remake serialu z lat 80 z naprawdę fajną obsadą (świetny Sharlto Copley jako Murdock). Akcja, akcja i jeszcze raz akcja, humoru może niewiele, ale jest, jakiejś tam logiki może też niedużo, jednak tu chodzi tylko o akcję i klimat starego serialu a to udało się zachować.
Lubię francuskie komedie, Christian Clavier to jeden z moich ulubionych aktorów komediowych, ale ten film to takie tam.....Filmidełko :) Wakacyjne klimaty, ładne dziewczyny, dużo słońca i plaży, jakieś imprezy, w tym wszystkim fabuła prosta jak drut, o której nie będziesz pamiętać za tydzień. Film typowo pod TV gdy wieczorem leżysz w łóżku i potrzebujesz filmu do zaśnięcia :)
Sceptycznie podchodziłem do tego filmu, bo jednak inne czasy, inne standardy - woke, płatki śniegu i w ogóle. Gdzie humor z lat 80-90tych teraz.
No i się miło zaskoczyłem. Dobrze się bawiłem na tym seansie. Coś jak przy nowym Top Gun. Daję 7,5/10.
Widzieliście już oficjalny zwiastun nowego Aliena?
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Obcy%3A+Romulus+Zwiastun+nr+2-69505
Lubię Jackie Chana. A sam film to taka lekka komedyjka z kopaniną w tle i mądrym koniem :) Poza tym: hołd dla kaskaderów filmowych.
W jednym momencie mocno smutny, ale kończy się dobrze :)
8/10 dla fanów Marvela, mocne 7/10 dla tych co uniwersum nie znają. Ja daję 7,5.
GENIALNY Hugh Jackman.
Świetne nawiązania do innych filmów, bohaterów, wydarzeń wokół tego uniwersum.
Super cameo kilku postaci a w szczególności opad szczęki u mnie przy
spoiler start
jednym z Wolverinów (Henry Cavill na 10 sekund ale za to mocne 10 sekund) i powrocie Blade'a (Wesley Snipes na kilka dobrych minut i scen walk, łezka w oku)
spoiler stop
.
Chaos, zamęt, bardzo długie sceny akcji/kopaniny/zabijania w których nic nie widać bo pocięte co ćwierć sekundy. Humor Deadpoola się też niestety zestarzał.
Kiepski początek oprócz początkowej sceny walki gdzie osobiście lałem po nogach, całkiem ok drugi akt i świetna IMO końcówka.
Hugh Jackman w formie (fizycznej, choć nie tylko) życia, to co zobaczyłem na koniec jak popyla z gołą klatą to mi szczęka opadła a jestem hetero.
Wyszedłem z seansu zadowolony, choć z lekkim niedosytem.
Mimo ogólnie nie najwyższej oceny to must have w domowej wideotece.
PS. jest scena po napisach plus świetne wstawki z pierwszych X menów i Deadpoola zza kulis w trakcie napisów
jakoś po "Endgame" straciłem zainteresowanie MCU, ale widzę, że desperacko próbują się odbudować.
Robert Downey Jr. wraca jako Dr Doom - najpewniej przez multiwersum.
https://x.com/DiscussingFilm/status/1817381096390111693
Wiecie co powoduje ten błąd? Borykam się z tym problemem od kilku dni, szukając rozwiązania. Pojawia się bardzo często w trakcie odtwarzania filmów na różnych stronach i różnych odtwarzaczach. Google nie bardzo pomogło.
Ciche miejsce: Dzień pierwszy
Początek niezły i widać większy budżet ale mimo wszystko starają się jak najmniej pokazywać potwory. Tak do połowy filmu jest jeszcze znośnie ale potem już coraz nudniej. Cały czas miałem w głowie tego kota. WTF? Niemożliwe żeby tyle czasu i nawet przez sekundę nie wydobył z siebie dźwięku. Ja rozumiem też przywiązanie ale ginąć przez pupila to bym nie zamierzał :P
Ogólnie film na tyle w porządku żeby wieczorem obejrzeć i rano w sumie niewiele pamiętać. Chociaż fajnie się ogląda mając w domu coś podobnego i trzeba być zajebiście cichym żeby dziecka nie obudzić xD
Kubuś Puchatek zdetronizowany.
https://www.youtube.com/watch?v=hDlv6BUEK8k
trzymałem kciuki że świetny reżyser ale napływają już informacje że czeka nas prawdziwa uczta !
SMILE 2. Moze bedzie lepsze niz czesc pierwsza.
[link]
w Polsce jest już chyba w kinach:
https://youtu.be/NuON7HH0UkQ?si=xotgx9rFhwIO9-jU
ja nadal czekam. najczęściej przewijające się słowo w recenzjach to "dziwny".
ale no, dla Stevensa pójdę na wszystko.
Czekam na Alien Isolation 2. Piękna gra! Najlepsza w swoim gatunku i świetny klimat.
Obejrzałem sobie Rebel Moon w wersji reżyserskiej i chociaż nie jest to aż taka tragedia jak słyszałem, to i tak byłem rozczarowany.
Parę rzeczy wyszło ok. Jest tu parę ładnych ujęć, czy projektów wizualnych; niektóre sceny walk; slo-mo, które czasem jest fajne, a czasem nie. Skrein jako villain i kapłani zbierający zęby też mi się podobali.
Ale cała reszta to przeciętniactwo po całości. Sztampowa, mało angażująca fabuła, papierowe postacie, wątek z robotem to nie wiem po co tam w ogóle jest.
Najbardziej jednak mnie boli jak wyszły efekty specjalne. Star Warsy, czy Diuna pokazały, że nawet CGI potrafi wyglądać żywo i naturalnie. Tu nic takiego nie ma. Obojętnie na jakiej planecie akurat toczy się akcja, tu wszystko wygląda tak samo. Ten sam szaro-bury green screen z rozmazanym obrazem, niczym w filmach sprzed 20 lat. Jeśli ktoś pamięta choćby Sky Captain and the World of Tomorrow, to to jest ten sam poziom. W ogóle nie widać, żeby technika w tworzeniu komputerowych krajobrazów poszła do przodu przez ten czas.
Miały być Star Warsy dla dorosłych, a wyszło przeciętne s-f, które pewnie zniknie za parę lat nawet ze streamingu. Obejrzę jeszcze kiedyś dwójkę, ale już się nie nastawiam na nic specjalnie fajnego.
Jak ktoś szuka fajnego SF o którym nie było za głośno to niech zwróci uwagę na Mars Express
https://m.youtube.com/watch?v=misGwvd5x1w
Tak sobie myślę, że to nie jest dobry pomysł, żeby prawa autorskie traciły swoją moc po jakimś czasie. Puchatek i Myszka Mickey są tego dobrym przykładem. Teraz nadchodzi Bambi, a podobno już coś z Goofym kombinują.
https://www.youtube.com/watch?v=9BiPZuy5VL4
Prawdopodobnie ten film jest pożegnaniem Reynoldsa z postacią Deadpoola, a już na pewno Hugh Jackmana z postacią Wolverine'a. Nawet jeśli tak, to jest to pożegnanie godne, wspaniałe, rewelacyjne, epickie. Jest tu dużo bluzgów, dużo zboczonych tekstów, ale jest dużo humoru, dużo akcji i jeszcze więcej nostalgii, nawiązań do innych filmów i seriali Marvela, kreskówek, komiksów (powrót wielu bohaterów sprzed lat!). I jeszcze te sceny w trakcie napisów końcowych....Łezka się w oku kręci, kocham to uniwersum, kocham te postacie. Wszystkie, nie tylko Deadpoola i Wolverine'a :)
Jest to jednak film właśnie dla tych, którzy "siedzą" w minimalnym chociaż stopniu w uniwersum, zwykły człowiek, który niezbyt odróżni Blade'a od Punishera straci 3/4 zabawy i radości z tego filmu.
kolejna wielka nadzieja horroru 2024? :D
https://www.metacritic.com/movie/blink-twice/
dzisiaj tez wpadł trailer "The Substance".
https://youtu.be/LNlrGhBpYjc?si=MXj9YL5ZzROQKO8K
obrazek wygląda bardzo ładnie i Margaret Qualley też wygląda bardzo ładnie.
EDIT: w sumie "Blink Twice" to chyba bardziej thriller.
Alien Romulus - byłem, obejrzałem. Jest głośno, jest ciemno, jest klimatycznie. Muzyki tam nie zauważyłem, tylko jakiś ryk. Ale całościowo może być.
Mam świadomość. że dzisiejsza kinematografia już nic lepszego nie wypluje. Mogło być lepiej ale mogło być dużo gorzej. Dlatego 7/10.
Po długich, trwających około 2 minuty rozmowach z druga polowa, ktora w Romulusie nie zobaczyla nic fajnego i film jej sie nie podobal w ogole idę z nią za 2 dni na Romulusa kolejny raz, tym razem do kina 4DX by podczas trzęsiawki na fotelach i oprysków wodą spróbować skupić się na kilku rzeczach, na których przy pierwszym seansie nie było jak bo akcja leciała a mózg nie nadążał.
Chcę temu filmowi dać wyższą ocenę niż wcześniej i sam za to trzymam kciuki
Alien: Romulus -> film zdecydowanie średnio podobał mi się. Nachalne easter eggi, drętwe dialogi, mało aliena w alienie, fabuła bardziej naciągana niż u J-PJ. Dodatkowo ten odgrzewany i absolutnie niepotrzebny kotlet ("get away from her, you bitch"). Szkoda.
Mam świadomość. że dzisiejsza kinematografia już nic lepszego nie wypluje.
Niestety czas się z tym pogodzić :/
Twisters. Chemia między postaciami nie tak dobra jak w oryginale, a poza tym to naprawdę udany blockbuster. W żadnym momencie nie wybija się ponad to czym ma być, ale to w zupełności wystarcza.
Jedyne z czym miałem trochę problem to Daisy Edgar-Jones, która wygląda w tym filmie jakby miała 15 lat i średnio mi pasowała do tej roli.
I Saw the TV Glow. Bardzo mi się podobał nostalgiczny klimat tego filmu. Także wizualnie - ujęcia kamery, ta neonowa kolorystyka, muzyka jaką dobrali. Ogólny zamysł historii, gdzie fikcja konfrontuje się z rzeczywistością też jest ciekawy.
Niestety jest to też film, który tak bardzo chce być "indie", "post" i "symbolic", że ju się chyba bardziej nie da. Jak byłem młodszy to jarałem się takimi zabiegami, dziś uważam, że to jednak marnowanie czasu. Szkoda, bo uważam, że bycie bardziej konwencjonalnym w ogóle by mu nie zaszkodziło, a mógłby być z tego film (przynajmniej w pewnych kręgach) kultowy.
Dla mnie więc 6/10, a był tu potencjał na zdecydowanie więcej.
Czasami zdarza się, że zupełnym przypadkiem trafię na film, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem i okazuje się, że trafiam na perełkę. Z jednej strony lubie takie sytuacje bo to jak trafienie złotego tazosa w paczce chipsów, a z drugiej strony mnie niemiłosiernie irytuje, że platformy streamingowe non stop pompują promocję w jakieś gówno z Wahlbergami a naprawdę dobre filmy są pomijane. Zwłaszcza, że to nie pierwszy taki przypadek i kolejny na Amazon Prime.
Tak jak wspomniałem na film trafiłem zupełnym przypadkiem. Zainteresowały mnie oceny i wpisy na filmwebie oraz gatunek - bo mamy tutaj do czynienia z klasycznym kryminałem policyjnym jakich już jest niestety mało.
Mizantrop (Misanthrope/To Catch a Killer) rozpoczyna się genialnie nakręconą sekwencją masową strzelaniną urządzoną przez nie-wiadomo-kogo w centrum Baltimore w sylwestrową noc. Śledztwo przejmuje FBI z agentem Lammarkiem na czele, który to szybko zauważa talent w młodej, nieopierzonej policjantce i angażuje ją do pomocy w śledztwie. Film reżyserował Damián Szifrón, który na koncie ma bardzo ciepło przyjęte "Dzikie historie" i to w ogóle jego anglojęzyczny debiut. To co mnie urzekło w tym filmie to zajebisty klimat, zdjęcia i nietuzinkowa historia. Świetne tez były nawiązana do aktualnego stanu rzeczy na świecie. Jakby nic nie jest udawane i wszystko się klei, nie ma dziur fabularnych, telefonu ze świadkiem wyciągniętym z dupy w ostatniej chwili... Ogólnie historia jest spoko.
Dobra, takich filmów o poszukiwaniu seryjnego mordercy było mnóstwo, ale dawno temu. Na pochwałe zasługuje odtwórczyni głównej roli czyli Shailene Woodley, która do tej pory kojarzyła mi się głównie z gównokinem typu Niezgodna i jakieś słodkie romantyczne pierdy. Genialnie zagrana postać agenta Lammarka przez Bena Mendelsohna. W ogóle świetne są motywacje Lammarka i to w jaki sposób działa. Podsumowując podobał mi sie komentarz jednego z krytyków na filmwebie, że w latach 90tych ten film byłby kasowym hitem z Julią Roberts, a dzisiaj przeszedł całkowicie bez echa.
Film nie jest też bez wad. Nie jestem do końca przekonany do głównej bohaterki filmu. Jakoś to wszystko mało wyrachowane i nieautentyczne. Dodatkowo niestety zdarzają się kalki scenariuszowe, ale to już chyba niestety wymogi gatunku. Momentami w filmie odniosłem wrażenie, że poza kilkoma glównymi postaciami w filmie cała reszta to NPCe wstawieni w tło, żeby byli. No i samo zakończenie filmu. NIby zrozumiałe, niby tak miało być, ale brakło głębi, albo w montazu musieli wyjebać jakąś część przez ograniczony czas.
No ja mocno polecam bo się dobrze bawiłem i lubie takie kino gatunkowe, a w dodatku film dostepny w Amazon Prime więc prawie jak za darmo.
https://www.filmweb.pl/film/Mizantrop-2023-10000484
Ocen na filmwebie: 7400... -_-
Anyone But You. Obejrzałem zachęcony opiniami, że to wcale nie jest kom-rom, ale raczej głupawa komedia w stylu American Pie. Niestety to jak najbardziej jest kom-rom. A w dodatku komedia jak najbardziej współczesna - nudna, nieśmieszna, oparta na jakimś problemie zupełnie z dupy i z bohaterami, których nijak nie da się polubić.
Wiem, że cycki Sydney Sweeney mają sporo fanów i to jest chyba jedyna grupa, która może znaleźć w tym filmie coś dla siebie. Ja się wymęczyłem strasznie.
plan na najbliższe kilka dni.
polecam zobaczyć oryginał "Speak No Evil", bo film całkiem dobry i z mocnym przekazem. po amerykańskiej wersji spodziewam się totalnej amerykanizacji, ale McAvoy w zwiastunie był super.
a jak "The Substance" nie będzie filmem na 9/10 to będę jeszcze bardziej zawiedziony niż po "Longlegs" - które mi się akurat nawet podobało, ale zdecydowanie nie sięgało do poziomu, który zapowiadali.
W KOŃCU. w końcu film, który według mnie dorównuje swoim obietnicom. mi Longlegs się nawet podobało, ale dużo mniej niż oczekiwałem po szumnych zapowiedziach, a tutaj nie mam żadnego "ale".
idźcie do kina, po prostu. według mnie warto to zobaczyć z dobrym dźwiękiem i na dużym ekranie, bo film brzmi i wygląda świetnie. jestem zaskoczony, że naprawdę udało im się utrzymać tę teledyskową energię ze zwiastuna i przy tym nie zmęczyć widza.
jedyny zarzut jaki mógłbym mieć to taki, że to w jakim kierunku pójdzie sama fabuła jest przewidywalne, ale to raczej celowy zabieg, bo podpowiedzi dostajemy wprost już na samym początku.
natomiast to jak daleko to wszystko pociągną to już inna sprawa i kiedy myślimy, że gorzej nie będzie to jest juz tylko gorzej.
ktoś tu się też martwił, że film jedyne co będzie miał do zaoferowania to zakończenie, ale nie, dla mnie zakończenie nie jest nawet jego najlepszą częścią, chociaż może faktycznie najmocniejszą.
według mnie obie aktorki dały tutaj dobry popis, ale Demi Moore miała do zagrania dużo więcej i też myślę, że powinna dostać nominację. symboliczne, że rolę życia zagrała w tym wieku w takim filmie. nie wiem też czy po takim filmie wypada chwalić czyjeś ciało, ale Margaret Qualley... aktywowałbym.
jedyne ostrzeżenie jakie mogę dać to (żaden spoiler fabularny, ale opis tonu filmu. daje w spoiler, żeby nie psuć komuś zabawy.)
spoiler start
jezeli ktoś oczekuje mrocznego filmu i bardzo mocnego pod kątem horroru to raczej nie tutaj. oczywiście, jest masa napięcia i obrzydliwosci, ale sam film jest też całkiem intencjonalnie zabawny.
spoiler stop
zastanawiam się też czy autorka czytała
Jest Substancja! Jest Impreza!
Rewelacyjne Demi i Margaret. Tutaj będą nominacje do Oscarów. Demi faktycznie chyba zagrała rolę swojego życia. Nominacja musi być. Margaret też powinna dostać. Ależ ona ma piękne ciało. Wjechałbym na pełnym gazie :P Efekty specjalne pierwsza klasa i patrząc na to, jak marny jest ten rok, to i tutaj może nawet wpaść statuetka. Porównania do Muchy Cronenberga nie były na wyrost. Jest krwawo i obrzydliwie, choć jak już zaznaczyły
Fenomenalne udźwiękowienie, obraz jak żyleta, teledyskowa forma filmu i jego kolorystyka aż walą po oczach. Przywodzi to na myśl teledysk "Call on Me" Erica Prydza. Perfekcyjne kadrowania, zbliżenia, praca kamer. No po prostu wszystko w tym filmie działa jak należy.
Nie będzie jednak ode mnie 10/10, bo końcówka trochę mnie rozczarowała. Powinno było skończyć się w momencie, gdy wszystko się zjebało. A tak, wyszło aż za bardzo karykaturalnie. Nie zmienia to jednak faktu, że to na dzień dzisiejszy najlepszy film, jaki miałem okazję w tym roku oglądać. Trzyma w napięciu, odrobinę śmieszy, brutalnie obrzydza i zdecydowanie nie dla ludzi chorujących na padaczkę. U mnie na sali jedna dziewczyna dostała ataku od natłoku mrugających świateł.
Podsumowując. Marsz do kina! Bo do końca roku już nic lepszego nie dostaniemy. To będzie film A.D 2024!
Właśnie wróciłem z "Furiosy" i... uważam, że to film nawet nieco lepszy od "Fury Road". Zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Bawiłem się znakomicie, choć dostrzegam też wady tej produkcji (zwłaszcza w drugiej połowie filmu). Szkoda, że wyniki finansowe kiepskie, bo nowego "Maxa" chyba już nie zobaczymy.
Kolejne recenzje z Obcego. Padają nawet stwierdzenia (chyba mocno przesadzone) że wypada lepiej niż Obcy część I i II (wręcz kultowe dzisiaj). Szkoda że w PL nie ma pokazu przedpremierowego. Od premiery Prometeusza nie byłe w kinie (tam to nawet wybrałem się na premierę do Londynu). Dystrybutor też do domowego kina nie odda wcześniej niż po 30 dniach więc tym razem idę jak każdy 15 tego :)
Alien: Romulus - dawno nie oglądałem tak przepięknej szmiry. Matko Bosko co oni zrobili z tą serią, płakać się chce. Gdyby to zostało na Hulu może bym tak nie płakał ale kino i wielka pompa marketingowa? Oj nie Panie Alvarez, oj nie.
Idąc na film Obcy chcę
spoiler start
oglądać Obcych. A tych w filmie jest jak na lekarstwo. I nie mówię o scenie w nieważkości gdzie nagle jest ich kilka czy kilkanaście, czy chwili jak ginie jeden z bohaterów nadziany na ogon, bo ich prawie nie widać. Mówię ogólnie. To nie 1979 rok gdy taki suspens działa na widza (mnie w tym wypadku) gdzie widzisz tylko fragment głowy Obcego przez 3 sekundy, same zbliżenia na gębę, jedna scena gdzie widać całego obcego w oddali wstającego z kucków po wyjściu ze ściennej waginy.
Każdy zna "postać" i jeśli w ciągu 2 godzin filmu na ekranie Obcego albo jego fragmenty widzimy przez może 5 minut to mi wszystko opada. I żeby nie było - nie liczyłem na powtórkę Aliens - po prostu liczyłem na mocne 20 minut Obcego na ekranie, kadry gdzie widać całego potwora itd. a dostałem ch w D.
Do tego to całe zapowiadany horror. Gdzie on był? Horrorem było wpatrywanie się w ekran bo wszystko było tak ciemne. Nie tak ciemne jak AvP 2 ale jednak.
Sceny śmierci bohaterów (płaskich jak plecy lub przerysowanych do bólu, oprócz dwójki głównych i panienki w ciąży - jakoś mi nie przeszkadzała) były po prostu za mało (dla mnie) drastyczne jak na dzisiejsze standardy "horrorów" gore (trochę na to liczyłem od Alvareza), za szybkie, bez wydźwięku dla filmu i bez polotu.
Zapowiadany trzeci akt. Wielki finał. Coś na co czekałem. Myślałem, że nie da się spierniczyć tego bardziej niż Obcy: Przebudzenie (który jako film ogólnie stawiam wyżej niż Romulusa) ale jednak. To co się tam wyprawia z hybrydą Obcego i człowieka to jakaś farsa. Tak obrzydliwy wytwór, tak generyczny, tak fatalny, że to mogło od razu trafić na streaming jako cienkie kino SF klasy B. Hybryda wyglądająca jak Inżynier na szczudłach z elementami obcego.
Jedne z najgorszych pomysłów jaki mógł być wsadzony do filmu. Dodatkowo mamusię zjadł a w sumie pogryzł i wypluł.
Rozumiem nawiązania do czarnej mazi, do Prometeusza itd. ale dla mnie nie zagrało PO CAŁOŚCI. Fatalny akt 3.
Ludzie w kinie po seansie jak zapaliło się światło patrzyli na siebie z uśmieszkami, niektórzy wzdychali, inni komentowali od razu w sumie to co ja teraz piszę więc nie jestem odosobniony.
spoiler stop
Długo tak bym mógł ale może teraz plusy:
- przepięknie nakręcony gdy coś widać, szczególnie pierwsze kroki na stacji w kosmosie, wnętrza statku, laboratorium itd.
- może udźwiękowienie?
- genialny Andy
spoiler start
- świetne (nostalgiczne) komputerowe cameo Iana Holma choć widać mocno, że zabrakło funduszy na lepszego deepfejka, ale da się przez to przebrnąć moim zdaniem
spoiler stop
Bardzo ale to bardzo naciągane 5,5
niech ten screen będzie podsumowaniem oceny - https://i.imgur.com/BtTDCtT.jpg (uwaga, spoiler w screenie co nas/Was czeka w filmie)
Nastawiony byłem cholernie pozytywnie.
Trailer zdradza wszystko oprócz jednego dłuższego cameo oraz końcówki rodem z taniego SF w najgorszej odsłonie bez pomysłu. Dodatkowo "ja to już gdzieś widziałem" jakoś w 1997 roku.
Dla mnie rozczarowanie. Nie, że nie da się oglądać ale fabularnie boli mnie ten film.
Alien: Romulus: 9/10 bardzo dobry film, po tylu latach czekania fani dostali film w klimacie starych części z super dawką estereggow, klimatycznych, bez wkurzających aktorów i reżyserów.
Niech tylko zarobi dużo ??????, i niech robią kolejną części.
Czyżby się miało okazać, że The Substance jednak dostarczy mocnych wrażeń? Miałem okazję wczoraj porozmawiać z osobą, która ten film widziała i podobno jest mocno. Film ma być brutalny i krwawy na tyle, że mój rozmówca miał wątpliwości do tego czy już nie zostaje przekraczana granica dobrego wyczucia. Podobno są długie powolne sceny gloryfikujące piękno oraz nagość kobiecego ciała Demi i Margaret, które mają być fenomenalne w swoich rolach. Wybuchowa mieszanka gore, body horroru i slashera. Boję się tylko jednego, żeby się nie okazało, że bedzie przerost formy nad treścią.
Byłem wczoraj na "Romulusie". Dobrze się bawiłem (pomimo pewnych wad). Jako miłośnik serii - polecam.
7.5-8/10
Jest u mnie w pracy chłopaczyna, który uwielbia kino. Kino niezależne. Kino europejskie. A w szczególności kino francuskie. Od czasu do czasu lubię z nim sobie rozmawiać na różne filmowe tematy, bo wiedzę ma przeogromną i co rusz poleca naprawdę prawdziwe perełki. Także i tym razem polecił mi dwa filmy - RAW oraz Titane. Jestem świeżo po obejrzeniu obu filmów i muszę przyznać, że doznałem głębokiego szoku, jak cholernie dobre są to filmy. Reżyserką i scenarzystką jest Julia Ducournau, kobieta nie znająca granic lub lubiąca te granice przekraczać, a nawet wytyczać na nowo. Te filmy nie są dla każdego. Są trudne w odbiorze i przede wszystkim brutalne w przekazie, jak i obrazie. Bardzo często są one wymieniane w recenzjach zbliżającego się The Substance i jeżeli film Coralie Fargeat utrzymany jest w podobnym klimacie, to już z miejsca dostaje ode mnie 8.0, choć jeszcze go nie widziałem i kto wie, może będzie jeszcze wyżej.
Na pierwszy ogień poszło w miarę świeże Titane i prawie przez cały film siedziałem z rozdziawioną gębą. To, co w tym filmie się odpierdziela, jest raczej dla ludzi o mocnych nerwach, otwartych umysłach i lubiących rozkminy po . Odsyłam do recenzji na Filmweb, gdyż jej autor umiejętnie opisuje to, co mi siedzi w głowie, a czego tak ładnie w słowa ubrać nie potrafię.
www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-Titane-23920
The Fallout
Ajajaj... ależ to było dobre. Ależ to było dobre! Piękny film o tym, jak jedno dosyć wydarzenie potrafi diametralnie zmienić postrzeganie świata, otaczającego środowiska, rodziny i znajomych. Film o walce z traumą i bólem. O tym, jak można czuć się samotnym nawet wtedy, gdy wszyscy starają się pomóc. Rewelacyjna Jenna Ortega. To jest jak na razie najlepsza kreacja w jej dotychczasowym dorobku. Świetnie zagrane emocje, które w każdym momencie wydawały się być prawdziwe, a nawet wręcz namacalne. Zagrane na naprawdę wysokim poziomie.
Żeby trochę przełamać średnie oceny - jeżeli pierwszy Obcy to 10/10, to Romulus dla mnie solidne 9/10. Dla mnie jest to najlepszy film z serii zaraz po Nostromo - całość poniżej bez spoilerów.
Mnóstwo easter-eggów i nawiązań dla poprzednich odsłon, zgrabne nawiązania do najnowszych "potworków" i przede wszystkim, w końcu jakaś logika bohaterów (szczególnie scena przed "X", gdzie jak zobaczyli "X" to ich pierwszym pomysłem było "nope, w drugą stronę", gdyby tylko nie usłyszeli wołającej/dyszącej osoby w "X").
Jedyny minus to końcowa scena w windzie, a sam "epilog" bardzo mi się podobał - zdecydowanie lepiej wykonany, niż w innej odsłonie serii. Byliśmy zaskoczeni, bo w sumie spodziewaliśmy się banału w stylu "znajdują ich dryfujących a tu potwór", a było może i trochę chamskie nawiązanie (a wręcz kopia) do innej części, ale na plus zarówno budowa, wygląd "Y", jak i sama sceneria na koniec.
Sam motyw i początek filmu to coś, czego dawno nie widziałem - czyli mało gadania, mało tekstu o tym jak korpo jest wielce złe, ale wszystko dosłownie w 10 minutach pokazane zarówno jedną rozmową, jak i wieloma "smaczkami" które działy się w tle. Nie rozumiem też w sumie narzekania na motywację bohaterów - dla mnie całe ich zachowanie, tj. lot na stację był jak najbardziej logiczny. Nic na nich nie czekało, nie spodziewali się stacji (żaden to spoiler, w końcu w każdym trailerze stacja była), lecieli wyłącznie po "Z", które cudem odkryli w przestrzeni.
Sama gra aktorska, jak na "nowych" i młodych aktorów, świetna - oprócz może kuzyna. Szczególnie na plus Andy, który doskonale drewnianie zagrał rolę.
Z minusów to właśnie scena z windy, jak i "motywacja" chwilę przed nią, jak i walka z obcym, i tutaj już spoilery:
spoiler start
Nie no, normalnie to wyszkoleni marines dostają w dupę, a tutaj farmerka z wypizdowa staje się Rambo. Trochę przesadzili, imho zamiast obcego powinny być wyłącnzie facehuggery, wtedy miało by to sens.
spoiler stop
Mam nadzieję, że poziomu nie opuszczą w następnych odsłonach, bo zarówno ja, fan obcego, jak i mój chłop, czyli typ co po prostu trawi serię, byliśmy bardzo zadowoleni.
Dzięki uprzejmości dystrybutora jestem po wczorajszym seansie (dość kameralnym) ! Ależ to było dobre ! Nawiązania do pierwszego filmu, do drugiego do gry Izolacja. Dodatkowo aktorzy dali radę mimo swojego wieku wypadli bardzo wiarygodnie. Rewelacyjna rola davida jonssona ! świetnie zgrał androida ! Caileen to naprawdę niezła aktora choć dużo dodaje jej osobisty urok. Wypadła tak samo dobrze jak w Civil War. Ja od czasu prometeusza nie byłem w kinie to mam ochotę obejrzeć Romulusa jeszcze raz ! Zapewne poczekam na dystrybucję w VOD ale nie wykluczam wybrania się jeszcze raz wcześniej. Od pewnego czasu gram sobie ale głównie oglądam zapisane rozgrywki z sesji Obcy RPG i to jak świetnie oddano początkowy klimat kolonii oraz wszystkie późniejsze elementy korporacyjne, po prostu CUDO !
Nie wiem czy nie wypadł lepiej od Dune część II, może to moje uwielbienie dla marki ale Obcy Romulus -> moja rekomendacja !