Introwertyk do potęgi n'tej. Weekendy lobie spędząć z pc/konsolą i moimi kotami. Nienawidzę gdzieś wyjeżdżać i spędzania czasu poza domem. Nie lubię poznawać nowych ludzi - zbyt wiele razy się zraziłem i mam potężne problemy z zaufaniem. Spotkania z ludźmi ograniczam praktycnzie do życia zawodowego- sprawia to, że w pozostały czas wolny po prostu "ładuje baterie" spędzając czas w samotności.
Czy introwertyków irytują ludzie ekstrawertyczni (z definicji wygadani, otwarci)
Mnie bardzo. Nie lubię chodzic w pracy do działów, gdzie wiem, że będą mnie zagadywać :p
Czy potraficie szczerze się przyznać, czy jesteście bardziej "intro", czy "ekstra"?
Tak, potrafię szczerze przyznać że jestem bardziej introwertykiem niż ekstrawertykiem.
Czy to jest "stała", czy "zmienna"?
To jest zdecydowanie stała, nigdy nie lubiłem się przechwalać choć wielokrotnie miałem ku temu sposobność, nigdy nie chciałem sam się stawiać w roli lidera choć otoczenie często na mnie wskazywało a wypowiadałem się zdawkowo ale konkretnie, tylko tyle ile trzeba bez owijania w bawełnę. Pozostaję w "cieniu" bo w ten sposób najłatwiej przychodzi mi kształtowanie mojego otoczenia.
Czy introwertyków irytują ludzie ekstrawertyczni (z definicji wygadani, otwarci) i w drugą stronę, czy ekstrawertycy czują dyskomfort w obecności introwertyków (bo nudni, mrukliwi, nieciekawi)?
To czy człowiek jest introwertyczny czy ekstrawertyczny nie ma dla mnie żadnego znaczenia, mnie wygadanie czy otwartość sama z siebie nie drażni co nie oznacza że "lubię ludzi".
Introwertyk nudny czy nieciekawy? Chyba tylko na tłocznych imprezach. Jeszcze mi się nie zdarzyło spotkać introwertyka, który w rozmowie sam na sam nie potrafił rozmawiać o swojej pasji czy przemyśleniach na temat życia codziennego :P
Żaden. Lubię przebywać wśród ludzi pod warunkiem, że ich bardzo dobrze znam i mogę przy nich być sobą. Im większa grupka i więcej nieznanych albo niedopasowanych do mnie ludzi tym bardziej osuwam się w cień.
Załóżmy, że to takie badanie społeczne :)
Okoliczności przyrody mam takie, że dość często ostatnio się zastanawiam nad ludzkimi charakterami i z czego to wynika oraz do czego prowadzi.
Czy potraficie szczerze się przyznać, czy jesteście bardziej "intro", czy "ekstra"?
Czy to jest "stała", czy "zmienna"?
Czy introwertyków irytują ludzie ekstrawertyczni (z definicji wygadani, otwarci) i w drugą stronę, czy ekstrawertycy czują dyskomfort w obecności introwertyków (bo nudni, mrukliwi, nieciekawi)?
O "dymorfizmie płciowym" nawet nie wspominam, to jest sprawa oczywista - ale mam na to obrazek ;)
Ktoś by się chciał podzielić spostrzeżeniami i wnioskami? :)
Oczywiście, że jestem ekstra.
Jak to kiedyś mówiono - Ociekam zajebistością!
A co do dymorfizmu płciowego, to lubię duże piersi.
Wszyscy są introwertykami, niektórzy ze sporym dodatkiem ekstrawertyzmu. Dzisiaj w modzie jest mówić że się jest ekstrawertykiem po tym boomie ze 3 lata temu kiedy było modne mówić o sobie że się jest introwertykiem.
Ekstra, choć mam momenty absolutnego intro.
Nie, typy ludzkie mi nie przeszkadzają - za to na przykład są głosy, które swoim brzmieniem potrafią doprowadzać mnie do szału. Nie trawię też ludzi, którzy nie potrafią uszanować czyichś granic. Poza tym nie ma problemu, mam bardzo szeroki wspólny mianownik.
ekstra-intro-wertyk
kiedys zdecydowanie ekstra, ale przez doswiadczenia zyciowe troche zamknalem sie w sobie wiec dzisiaj chyba bardziej intro
albo jeszcze inaczej, dzis najbardziej lubie spedzac czas samemu, ale dalej swietnie sie odnajduje wsrod ludzi i zwykle robie raczej za dusze towarzystwa
nie czuje sie dobrze w towarzystwie introwertykow spolecznych, „mrukow”, ale tez nie uwazam ich za nudnych - za kazdym z nas stoi jakas historia
Typ chaotyczny dobry. Do tego stały intro. Nie irytują mnie ekstrawertyczni. Irytują mnie "głupiomądrzy".
Polecam: https://www.16personalities.com/pl/typy-osobowosci U mnie - Architekt
No dobra, tak na poważnie.
Moim zdaniem, prawidłowo funkcjonującego człowieka nie da rady określić jako intro lub ekstrawertyka. Bo jak to mówią - Tylko krowa nie zmienia poglądów.
Co rozumiem określając człowieka prawidłowo funkcjonującym? Ano takiego, który nie ma za sobą jakichś traum lub zdarzeń, które drastycznie zmieniłyby jego postępowanie.
Człowiek z natury lub założenia jest zwierzęciem stadnym. Uczy się rytuałów, postępowania z innymi członkami stada itp.
Kiedy się rodzimy, możemy mieć jakieś predyspozycje genetyczne do pewnych zachowań jak agresja czy też brak odczuwania niektórych uczuć. Możemy też łatwo uzależnić się od słodyczy.
O taką "prawilną" jednostkę w dzisiejszych czasach jednak już coraz częściej jest trudno. Między innymi przez to, że mamy zbyt duży dostęp do informacji. Niestety nie wszyscy powinni mieć dostęp do tych rzeczy, bo ich małe rozumki nie potrafią poprawnie przetworzyć i zrozumieć spraw, na które zostali wystawieni.
Przepraszam, piszę trochę po polskiemu, bo już od dawna mieszkam za gramanicą i moja składnia troszeczkę się zmieniła.
Anyłej...
W takim wypadku mamy reakcję łańcuchową lub jak kto woli - głuchy telefon. Informacje są przekazywane bez zrozumienia, przekręcane i coś zostaje dodane od siebie na każdym etapie przepływu informacji.
Końcowa forma może po prostu kogoś przerazić, bo coś takiego może skutkować no. ruchem BLM.
I nie, proszę mnie nie wciągać w żadne rozmowy na ten temat,
Efektem tej formy po prostu będzie to, że człowiek, który ma więcej oleju w głowie, po prostu nie będzie chciał się wyłaniać ze swej nory, bo szybko dochodzi do wniosku, że ludzie w około to debile i nie potrafią zrozumieć, jak funkcjonuje świat.
Czyli mamy do czynienia z zalążkiem tzw introwertyzmu - będę siedzieć w swoim koncie, głaskać kota i czytać książki, bo to ci się dzieje za oknem, po prostu nie jest godne mojej uwagi.
Z natury człowiek jest gatunkiem, który chce spokoju ale reprezentuje go też grupa, która będzie chciała przejąć władzę nad światem w jakiś sposób.
No i tu z kolei - moim skromnym zdaniem - jest zalążek ekstrawertyzmu. Wychodzimy i będziemy robić różne szalone rzeczy aby to nasza racja/styl była najlepszejszejsza na świecie.
Oczywiście trochę przesadzam, bo zwykle ekstrawertyk po prostu chce się w jakiś sposób uzewnętrznić w jak największej grupie osób. Chce być zapamiętany.
Ale...
Czy to tak też często nie jest, że ktoś sobie siedzi w kącie snuje swoje dumania, sam na sam, bez nikogo, a jak jego wariacka wizja dojrzeje, to wtedy wychodzi do ludzi i jest zupełnie inny?
Moim zdaniem, to jacy jesteśmy, nie zależy od naszego punktu widzenia, a od tego, jak widzą nas inni.
Punkt widzenia is the key.
Przed chwilą np. moje młode bawiły się, skakały i nagle zaczęły krzyczeć, że pękła im guma.
Abstrahując od tego, ile mają lat, odbiorca tej wiadomości nie mając większego obrazu, może pomyśleć sobie zgoła co innego. No i wtedy informacja źle przetworzona może spowodować np. pojawienie się opieki społecznej w moim domu.
To taki głupkowaty przykład.
A co ja chcę przez to wszystko powiedzieć?
Że każdy z nas jest inny, każdy jest matematyczną nierównością, na którą nie ma jednego wzoru.
Problem się zaczyna wtedy, gdy na kogoś można znaleźć wzór, można do niego przypisać wcześniej stworzony ogólny przepis/opis.
Wtedy już zwykle mamy do czynienia z psychopatą.
IMO - nie warto się nad tym zastanawiać tylko żyć tak, żeby nikomu nie szkodzić i sobie.
A ja idę po dolewkę merlota.
Tak, jestem intro. Tak, towarzystwo innych intro jest do dupy, bo jak z takimi gadać? :)
Tak, towarzystwo licznej grupy innych ekstra jest równie irytujące i jeszcze bardziej męczące.
No i wzięła mnie baba z zaskoczenia i wyszedł coming-out.
Ja mam zespół Aspergera. A mój asperger ma autyzm. Czy jakoś tak. Ogólnie uważam, że wszyscy jesteśmy chorzy tylko nie wszyscy są dobrze zdiagnozowani :)
Zastanawiasz się kto jest intro a kto ekstra, a mnie zastanawia co będzie jak odkryjesz, że są jeszcze funkcje kognitywne, które sterują nami i determinują to jacy jesteśmy ;)
Według tego nie ma czegoś takiego jak ambiwertyzm, one są tylko introwertyczne albo ekstrawertyczne. Odnosząc się do tego jeszcze dodam, że intro i ekstra też ma swoje poziomy i może się zdarzyć że ekstrawertyk też będzie potrzebował pobyć samemu.
Btw - według bota jesteś estj, prawda to?
Najgorzej kogoś szufladkować. Dziś jestem taki, a jutro owaki.
Czy potraficie szczerze się przyznać, czy jesteście bardziej "intro", czy "ekstra"?
Czy to jest "stała", czy "zmienna"?
Czy introwertyków irytują ludzie ekstrawertyczni (z definicji wygadani, otwarci) i w drugą stronę, czy ekstrawertycy czują dyskomfort w obecności introwertyków (bo nudni, mrukliwi, nieciekawi)?
Hmm.. nie interesują mnie powierzchowne relacje. Lubię ludzi (zarówno ekstra jak i intro), ale duże grupy rozładowują baterię, do regeneracji trza się czasem schować w piwnicy. Wychodzi rasowy introwertyk..
Lubię sobie robić te testy osobowości, bo za każdym razem wychodzi mi inna.
Jedna rzecz się powtarza: wszystkie wskaźniki mam na pograniczu intro/extra, emotional/logical.
Na forum jestem (chyba?) stonowany. W pracy uwielbiam robić szoł. Nawet jak robię głupie szkolenie, ma być ciekawie, z werwą, umiem się obchodzić i z ekstra i introwertykami. Mam strasznie silnie rozwiniętą empatię, czasem ponad to, co sam bym chciał. Czasem podejmuję decyzje logicznie, czasem na czuja. W gronie znajomych lubię rozkręcić towarzystwo. Sprzedam beduinowi piasek na pustyni. Zarażę entuzjazmem. Jestem głośny, ciężko mnie przegadać, wyrażam emocje jasno, opowiadam o nich.
I teraz druga strona:
To wszystko mnie kosztuje energię. Prawdziwy ekstrawertyk rzekomo czerpie energię z interakcji społecznych. Dla mnie to zawsze inwestycja. Oprócz pieczenia pizzy, prawie każde moje hobby jest samotne. Mógłbym całą wiosnę i lato spędzić na zabawach z synem, gierkach, fotografii, plumkaniu na pianinie i może dopiero po 3 miesiącach zacząłbym myśleć, że może warto kogoś do siebie zaprosić.
Typ: szołmen, który czerpie energię z leżenia w zonobijce na kanapie.
A może i jestem po prostu ekstrawertyczny, tylko leniwa d* ze mnie. Jak już się gdzieś ruszę, to wszędzie się dobrze bawię i upewniam się, że inni też. Zmusić mnie do takich interakcji? Potrzeba dźwigu, który wbije się mi na chatę przez ścianę i mnie wyciągnie za kołnierz.
- edit - zdublowałam posta, nie da się go jakoś usunąć? ;D
A co tam! Wykorzystam okazję i wykrzyczę swój manifest:
INTROWERTYK TO NIE ZNACZY MRUK! :D
Ciężko mi stwierdzić. Widocznie pół na pół.
Edit. Czyli wychodzi ambiwertyk.
Jeszcze rok temu powiedziałbym, że jestem w 80% introwertykiem (te 20% ekstrawertyzmu to moje zamiłowanie do imprez ze znajomymi, czy rodziną). Bardzo lubię spędzać czas samemu przed kmputerem w towarzystwie moich kotów i miałem bardzo duży problem z poznawaniem nowych ludzi.
No właśnie, miałem, bo przez problemy ze znalezieniem pracy postanowiłem spróbować swoich sił na taksówce. Początkowo bardzo się tego bałem, ale z czasem nabierałem coraz wiecej pewności siebie. Finalnie pracowałem tak tylko przez 2 tygodnie, bo jazda wypożyczonym samochodem nie była zbyt opłacalna finansowo, ale nie żałuję, bo dzięki temu wyzbyłem się swojego lęku.
Dzisiaj pracuję w dużej firmie i dziennie spotykam jakoś w okolicach 200 różnych ludzi i nie mam żadnego problemu z rozmową pomimo tego, że przed rozpoczeciem pracy nigdy wcześniej z nimi nie rozmawiałem. Jeszcze rok temu miałbym z tym duże problemy.
Gdybym miał dzisiaj okreslić swój charakter, to chyba najbliżej mi ambiwertyka z lekką przewagą introwertyzmu.
Czy potraficie szczerze się przyznać, czy jesteście bardziej "intro", czy "ekstra"?
Tak.
Czy to jest "stała", czy "zmienna"?
Zmienna.
Czy introwertyków irytują ludzie ekstrawertyczni (z definicji wygadani, otwarci) i w drugą stronę, czy ekstrawertycy czują dyskomfort w obecności introwertyków (bo nudni, mrukliwi, nieciekawi)?
Nie wiem.
Zdecydowanie introwertyk, najlepiej się czuję gdy jestem sam. W domu sam i na zewnątrz sam. W pracy najlepiej gdzieś za kulisami, ale jestem nauczycielem, więc kontaktu z ludźmi nie mogę ominąć. Praca więc zaspokaja moje potrzeby społeczne; wychodzę z niej i mam wreszcie święty spokój :)
20 procent depresyjnego bólu, 75 procent zamkniętego w sobie introwertyka, 5 procent euforycznego ekstrawertyka, który potrafi nieustająco gadać.
https://www.youtube.com/watch?v=VDvr08sCPOc&ab_channel=FortMinor
Nie wiem, dla mnie ludzie, którzy w wieku, powiedzmy, 30+ nie zostaja introwertykami mają w sobie coś z psychopatów. Przecież to same życie cię zmieni. Ilość ludzi, których zdążysz do tego czasu poznać, wszystkie interakcje, których musisz codziennie dokonywać, bodźców, którymi codziennie jesteś bombardowany. Dla mnie to naturalne, że w pewnym momencie człowiek czuje się przeładowany i zamyka się trochę na świat zewnętrzny, a bardziej skupia na sobie.
Sam znam ludzi, którzy wciąż są tak samo ekstrawertyczni jak byli w młodości, niektórych nawet bardzo lubię, ale właśnie mam wrażenie, że emocjonalnie są trochę... no cóż, płytcy. Stąd pewnie życie nie zdążyło ich jeszcze ustawić.
100% introwertyk. Nie lubię i nie czuję potrzeby kontaktu z ludźmi. Co najwyżej rodzina, kilku kolegów z pracy i tyle. Nie interesują mnie jakieś spotkania, wysłuchiwania opowiadań innych osób czy opowiadanie o sobie i swoim życiu. Druga połówka tak samo i dziwi mnie jak ludzie często mówią że przeciwieństwa się przyciągają. Przecież taki prawdziwy introwertyk kilku godzin z ekstrawertykiem by nie wytrzymał nie mówiąc o stworzeniu prawdziwego i szczerego związku.
Ekstrawertyk. Uwielbiam spotkania towarzyskie, imprezy, spędzanie czasu z grupą znajomych i poznawanie nowych ludzi. Jestem bardzo towarzyską i otwartą osobą.