Pamiętajmy, że post to jest generalnie twór kulturowy, a nie stricte religijny, tzn. nie wynika z żadnych aspektów prawa bożego, jedynie pierwsi chrześcijanie praktykowali coś takiego na część męki Jezusa, a koło X wieku usankcjonowało to papiestwo.
Wydaje mi się, że post mięsny jest bardzo nieadekwatny względem roli takiego postu i gdyby miał realizować jego pierwotną misję, to na przykład dziś nie jedlibyśmy słodyczy, inni nie piliby alkoholu, jeszcze inni nie uprawialiby seksu, a jeszcze inni nie graliby w gry komputerowe.
Co do pytania o mój stosunek do tradycji o rodowodzie religijnym, ja etap odrzucenia mam już za sobą, generalnie święta takie jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc bez wizyty w kościele są dla mnie bezwartościowe. Nie sądzę żeby absolut oczekiwał od nas rezygnacji z mięsa (nijak to zresztą nie wynika z historii spotkań Ziemian z Anunnaki), ale mimo wszystko taki sobie stworzyliśmy kanon kulturowy.
Część go dziś kwestionuje i bardzo słusznie, bo nie ma żadnego racjonalnego powodu, by w dniach takich jak ten nie jeść mięsa, a część pielęgnuje go i przestrzega i też bardzo dobrze, bo bez kanonu kulturowego bylibyśmy dzikusami.
Czyli niezależnie jak wybierzesz, to będzie dobrze.
1) przestrzeganie postów czy nie (niezależnie czy to z powodu, religii, tradycji, filozofii czy czego tam jeszcze) nie czyni człowieka ani dobrym ani złym
2) sprowadzenie postu do niejedzenia kotleta to nieporozumienie, prawidłowo przeprowadzony post jest głębszym doświadczeniem
3) post jest narzędziem dla człowieka i tylko dla niego. Co Bogu miałoby na tym zależeć? Albo innej sile wyższej, kosmosowi, Nirvanie itd. Bez znaczenia. Posty mają na celu pomóc człowiekowi w rozwoju duchowym, wewnętrznym czy jak zwał tak zwał. I tutaj zgodne są niemal wszystkie religie czy filozofie, bo są takie i ateistyczne kładące nacisk na istotność postu w kontekście takiego rozwoju.
4) post ma sens gdy człowiek chce skorzystać z tego co mu daje, wmuszanie tego na siłę nie ma sensu
5) post spożywczy (jakościowy i ilościowy) od czasu do czasu jest po prostu zdrowy, tylko zapychanie się cukrem bo nie było kotleta to nie post
Nikogo nie interesuje czy jesz czy nie jesz w środę popielcową kotleta. Jedynym twoim motywem stworzenia tego wątku jest nakręcanie gównoburzy.
Nie jesteś osobą wierzącą, więc skąd takie "dylematy" pojawiają się w twojej główce nie wiem i nie chcę wiedzieć.
Tradycją się nie zasłaniaj, ani rzekomą "opresyjnością katolików" bo piszesz to tylko po to, żeby wsadzić kij w mrowisko.
W rzeczy samej, niemal łzy mi pociekły nad twoją niedolą, jak bardzo prześladowana jesteś przez katolików, którzy wbrew twojej woli przymuszają cię do postu. No tak się nie godzi, w 21 wieku? Ech, biedni uciskani niewierzący, w tej zaściankowej Polsce. Tylko współczuć. Nie to co w krajach arabskich, pełna tolerancja, kultura i w ogóle. Albo w postępowych Niemczech, Francji i ich strefach szariatu. Tam rozkwita tolerancja i kotlecika nie wzbraniali by ci jeść w środę popielcową. Ech, ciemnogród w tej Polsce... :D
Religia/wyznanie to sprawy prywatne, IMHO nikt nie ma prawa oceniać/wpływać na drugiego człowieka.
Gdyby nie poczucie wyższości nad innymi jednostkami to większość by nie czerpała tyle energii z religijności.
*ekhem* RÓB JAK UWAŻASZ.
Każdy robi co uważa za słuszne, ja nie jem mięsa ani dziś ani w piątki, ale nikomu tego nie narzucam. Ostatnio dużo częściej spotykam się z tym, że ktoś niewierzący narzuca jedzenie mięsa i swoje poglądy innym, niż na odwrót. Ludzie wierzący z mojego otoczenia zajmują się własnym sumieniem i nikt nikomu nie zabrania jeść tego co chce. Moge tego nie popierać, ale nie muszę za każdym razem tego mówić
Póki jedni i drudzy nie nauczą szanować siebie nawzajem to nic się w tym temacie nie zmieni. Nikomu nic do tego, a sam po sobie wiem ile razy jestem świadkiem kiedy jedna jak i druga strona narzuca swój pogląd.
Ale na pocieszenie dodam, że nie wszyscy tacy są.
Za późno, już zjadłem kotleta. xD
Jestem ochrzczony (nie miałem w tej kwestii wiele do powiedzenia), po komunii, po bierzmowaniu, do kościoła nie chodzę od bardzo dawna. Nie widzę w niejedzeniu mięsa przez jeden dzień żadnego sensu.
PS. Walentynki? Szczerze? Komercja i nic więcej, ale to moje zdanie.
Mam takiego "kolege" w pracy ktory szczyci sie niejedzeniem miesa w piatek ale juz sprzedaz kradzionych rzeczy na olx nie jest w niezgodzie z jego sumieniem :D
Ejejej, ale to nie tylko kotleciki, btw.
Teraz do mnie dotarło, że tu trochę więcej niż w piąteczek trzeba:
Zgodnie z prawem kanonicznym, w Środę Popielcową obowiązuje post ścisły (ilościowy), czyli ograniczenie się do spożycia trzech posiłków - dwóch lekkich i jednego do syta, oraz post jakościowy - a więc wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Post ilościowy nie obowiązuje osób do 18. roku życia i powyżej 60. roku życia, podczas gdy wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych obowiązuje wszystkich, którzy ukończyli 14. rok życia.
A więc jak nie siedzisz na emeryturze to nie tylko nie kotlecik, ale 2 przekąski i jedno wegetariańskie do oporu, moja droga.
Teraz ciągle się zastanawiam, czy jestem złym człowiekiem.
Jeżeli spotkasz kogoś kto nazywa innego człowieka dobrym/złym na podstawie tego czy w konkretnym dniu zje konkretne danie, to głośno zaśmiej mu się w twarz.
Zarówno tradycja i religia (skoro obydwa te zagadnienia się przewinęły) powinny być tylko i wyłącznie indywidualną sprawą poszczególnych osób. Ja dzisiaj nie mam zamiaru pościć, ale jeżeli ktoś inny chce to robić, to jest to tylko i wyłącznie jego sprawa. Chcesz kultywować tą tradycję i daje ci to jakieś poczucie spełnienia - twoja decyzja, cieszę się twoim szczęściem. Nie chcesz tego robić, nie widzisz w tym głębszego sensu - twoja decyzja, cieszę się twoim szczęściem.
Generalnie żyj i pozwól żyć innym, tak jak na przykładzie moich rodziców - co niedziela w kościele, regularnie się spowiadają, przestrzegają wszelkich postów, tradycji etc. Ja jestem w tym momencie ich przeciwieństwem, kiedyś byłem bardzo religijny, ale z czasem jakoś to we mnie wygasło. Im to jednak nie przeszkadza, stwierdzili że to jest moja sprawa i moje sumienie i mam robić to co uważam za stosowne. I mimo tego że nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem na mszy czy u spowiedzi, nie mamy problemu żeby w Wielkanoc czy Boże Narodzenie usiąść razem przy stole, złożyć sobie życzenia czy w drugim przypadku przełamać się opłatkiem.
Via Tenor
Tak, przestań oglądać seriale i idź się modlić do kąta! Albo obejrzyj chociaż jakiś dobry >>>>>>>>>>>
Moja dusza nie ma spokoju i wyrywa się z bólu. Trzeba samemu coś wymyślać na uspokojenie ;)
moim zdaniem stawianie jakiejś zalezności tradycja a religia jest troche głupie. (tak mało miarodajne słowo, i takie mówiące niewiele), a już szczególnie, jeżeli w kolejnym zdaniu stawia się po prostu jawne opisanie tego że jest się niewierzący/niepraktykujący.
i tutaj można sobie podstawić więcej niz tylko "dziś jest środa popielcowa więc katolika obowiązuje post ścisły" tylko w ogóle elementy składające się na obrządki, zachowania, przeżywanie wiary, utożsamianie się z tymi fizycznymi obrządkami i przeżywanie ich sfery duchowej.
ale to chyba temat szerszy niż pytanie zadane na początku :)
w miare rozgarnięci księża/zakonnicy powiedzą: jeżeli dla Ciebie to znaczy tylko tyle że masz nie zjeść czegoś i stawiasz kropkę, to w zasadzie to nie jest to element postu ( w wymiarze religijnym ) - podobnie ma się co do aspektów postanowień wielkopostnych ( z abstynencjami itp. na czele )
Ja dzisiaj jajeczka sadzone, ziemniaki pieczone i kefirek - ale nie ma to nic wspólnego ze świętem, ja nawet w wigilię jem mięso, nie przestrzegam tego w ogóle (a zresztą "wielki kościół" zezwolił mięso w wigilię jeść ;p)
Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, w której ktokolwiek strofowałby mnie za bycie ateistą, nieprzestrzeganie tradycji itd. Nie wiem, skąd inni w ogóle mieliby o tym wiedzieć, o ile nie uznam za stosowne wykrzykiwać tego na środku ulicy. Przestańcie szukać na siłę konfliktu z innymi i zobaczycie, o ile łatwiejsze robi się wtedy życie.
Bez przesady z tymi grzechami, zjedzenie dziś mięsa jest tak samo ciężkie jak brak uczestnictwa we Mszy w niedzielę (nieźle się tu wycwanili), prędzej to nas usmaży w piekle niż jeden kotlet. No może więcej kotletów, piątki też się liczą, a powiedzmy sobie szczerze, nawet ci zagorzali rzadko kiedy tego przestrzegają.
Poza tym dzisiaj bardziej chodzi o te 3 posiłki, 1 duży i 2 małe. Czyli w sumie tyle ile jemy normalnie na co dzień. A i tak seniorzy i dzieci są z tego obowiązku zwolnieni. Porównując do takiego ramadanu to ten dzień tak naprawdę niczym się nie wyróżnia.
Te parę razy w roku zrezygnować z mięsa warto. I tak żremy go za dużo, ja też ostatnio mam do niego słabość, chyba fajnie, że mamy w tradycji takie dni w roku. Się dziwię, że jeszcze żadne ruchy wegetariańskie nie zainteresowały się tymi dwoma dniami ścisłego postu, mogłyby je wykorzystać na pokojowym wypromowaniu siebie i swego ekologicznego stylu życia, a nie tylko łażą po forach i obrażają "mięśniaków".
Sama ciśnie się riposta "wara od moich poglądów, przekonań i pomysłów na życie, zajmijcie się sobą".
I bardzo słusznie, popieram
Loon napisał, że dla niego święta bez wizyty w kościele są bezwartościowe - ale też nie napisał, że dla niego wszyscy ludzie którzy myślą/robią inaczej, są debilami.
I bardzo słusznie, popieram
Generalnie całość dyskusji sprowadza się do "live and let live". Znam ludzi którzy mają bardzo odmienne spojrzenie na niektóre aspekty życia niż ja, ale świetnie się dogadujemy, właśnie dlatego że nikt nikomu na siłę nie próbuje narzucać swojego światopoglądu. Po prostu wzajemnie szanujemy to że ktoś może myśleć czy czuć inaczej.
W robocie taka sytuacja. Obiad - wielki jak podeszwa kotlet + ziemniaki + kapusta.
Niby przy zbiorowym żywieniu obowiązuje dyspensa ale nie zjadłem. Odpuściłem.
Bądźmy poważni.
Dla mnie jednak tradycja uber alles. A wy róbta co chceta.
W kościele nie byłem od roku :)
Bez przesady. Pan Bóg się chyba nie obrazi jak zjemy kotleta czy kiełbasę. Jak jeszcze chodziłem do spowiedzi to jak powiedziałem księdzu że zjadłem w piątek kiełbasę to zapytał czy nie mam ciekawszych grzechów.
Jem normalnie. W ogóle nie powinno mieć to znaczenia co się je do tego w kogo się wierzy. Albo że akurat mam nie jeść w środy czy piątki. Absurd.
Oczywiście każdy wierzy w co chce. Ja w wyższego przestałem wierzyć, za dużo w dupę dostaje.
Uff, jak dobrze że nikt z was muslimem nie jest, bo wtedy taki mielony nie dla was.
Swoją drogą przyznam się, że gdy zobaczyłem tytuł wątku moja pierwsza myśl była: co, Środa znów napisała coś dziwnego?
Oczywiście. Kotlet bdb. Na starość trza będzie dbać o te wszystkie choresterole i nie jeść dobrych rzeczy, to przynajmniej teraz se pojedzcie.
Podchodzę do tego chyba bardziej protestancko.
Też uważam, że takie ograniczenia nie mają większego znaczenia.
W tych czasach bardziej działał by fasting na rzeczy typu +18, alko, słodycze itp
Zatem doszliśmy do miejsca w którym zasadnym byłoby pytanie o grzech.
Czym jest grzech i jak grzeszność osoby się objawia?
Czy grzech jest sprawą indywidualną czy też zbiorową?
Czy grzechy z racji swego stopniowania są grzechami?
Czy brak wyrzutów sumienia zwalnia od "grzeszności"?
To tak na początek.
Jem miesko wtedy kiedy ma na to ochote a nie jem kiedy nie mam ochoty. Dzisiaj zjadlem pieczona kielbaske z cebulka, ziemniaczkami i salatka warzywna i nie mam wyrzutow sumienia.
My ludzie wymyslismi sobie jakies tradycje nakazy i zakazy. Kazda religia tak ma ze kaze swoim wiernym zyc tak jak pisze w tych tzw ''swietych ksiegach''. Katoliki, zydki, ciapate itd.
To sa sztuczne nakazy nie majace nic wspolnego z natura.
Oni takich problemow nie maja. Jak chca zjesc miesko to zjedza i nie wazne jaki jest dzien w roku.
https://www.youtube.com/watch?v=yVzLggnmpws
Via Tenor
U nas g*wno miasto z 40 tys. mieszkańców a do McDonalda kolejka na 100 metrów i to raczej nie po sałatkę czy burgera Vege.
krewetki, paluszki rybne, płatki z mlekiem... wierzący nie jestem ale dla swietego spokoju odpoczalem od kotleta :D
Via Tenor
Czyli... natrętni ludzie są natrętni, a nienatrętni nie są natrętni? Uff, jak dobrze, że po 6 tysiącach lat ludzkiej cywilizacji w końcu udało się dojść do takich wniosków.
bo chwilowo stoję w rozkroku No ok, w sumie mamy walentynki. Do tego można podciągnąć święto "środa, dzień ...a" i udany wieczór gwarantowany.
Co do mięsa. Jak najbardziej dzisiaj je jadłem i jeszcze sobie zjem. Nie poszczę nigdy. Kwestie wiary czy tradycji nie mają dla mnie żadnego znaczenia :)
Tak to dziś wypada (choć dla mnie personalnie ważniejszym "świętem" są Walentynki)
Usłyszałam dzisiaj zdanie, od bliskiej osoby z rodziny, które brzmiało "jesteś dorosła i robisz jak uważasz, nie jesteś osobą wierzącą, nie chodzisz do kościoła co niedzielę, ale dzisiaj powinniście mieć post, bo tak wynika z tradycji - jesteście ochrzczeni, więc przynajmniej to powinniście zrobić, dla spokoju duszy"
W głowie wybuchły mi fraktale.
Teraz ciągle się zastanawiam, czy jestem złym człowiekiem.
Religia/wyznanie to sprawy prywatne, IMHO nikt nie ma prawa oceniać/wpływać na drugiego człowieka. Ale tu już ponoć nie chodzi o religię, tylko o tradycję - tradycja to jest moim zdaniem ubieranie choinki na święta, a nie brak kotleta w piątek.
Także otwieram dyskusję, chciałabym się dowiedzieć, jak inni ludzie postrzegają sprawy, bo chwilowo stoję w rozkroku. Co waszym zdaniem jest tradycją, czy boicie się bardziej że spłoniecie w piekle za zjedzenie dzisiaj mięsa, czy bardziej za to, że nie wręczycie swojej kobiecie bukietu róż? ;)
No i przede wszystkim, czy macie spokój duszy?
Dzięki, chłopacy, za wypowiedzi.
No wkurzyłam się po prostu ;) I mimo że jestem osobą o stabilnie ugruntowanym światopoglądzie, tak lubię czasem zweryfikować i zastanowić się nad sobą, czy czasem jednak nie odjeżdżam.
Post, sensu stricte, ma znaczenie głębsze niż tylko "niejedzenie mięsa" - co pięknie wypunktowaliście. Ma to być świadoma rezygnacja i wstrzemięźliwość przed czymkolwiek. To tylko "tradycja" utarła (i brzydko uprościła) że rozmawiamy o mięsie.
Usłyszałam dzisiaj jawne "jesteś ochrzczona, więc musisz szanować" - jest to tak bzdurny argument, że brak mi słów. Religia nie może czegokolwiek wymagać od osoby, która tę religię odrzuca.
Bardzo mnie wkurza podejście katolików, szczególnie tych bardziej płytkich, powierzchownych - że próbują narzucać, komukolwiek cokolwiek. W stylu "nie musisz, ale najlepiej, aby..". Serio? Sama ciśnie się riposta "wara od moich poglądów, przekonań i pomysłów na życie, zajmijcie się sobą".
Tradycje w stylu łamanie się opłatkiem, rodzinne spotkania świąteczne, praktykuję - bo lubię.
Loon napisał, że dla niego święta bez wizyty w kościele są bezwartościowe - ale też nie napisał, że dla niego wszyscy ludzie którzy myślą/robią inaczej, są debilami. Właśnie o takie niuanse rozbija się sprawa.
PS. mam super spokój duszy, na śniadanie zjadłam resztę spaghetti z wczoraj i dostałam właśnie prezent walentynkowy ;)
Czego i Wam życzę!
Rano jajecznica na kiełbasce, a teraz, z racji całego dnia poza domem, kanapka z kurczakiem. Także jakbyś właśnie była po obiedzie z kotletem, to jestem z tobą.
Post to obecnie jakiś średniowieczny przeżytek.