Tutaj nie trzeba nawet z wieków. Statystyki dla samej Warszawy z ostatnich 50-lat. Liczba dni z temperaturą 30 stopni lub wyższą w każdej dekadzie
1981-1990 - 41
1991-2000 - 74
2001-2010 - 95
2011-2020 - 117
I tak, mamy naturalne cykle klimatyczne na ziemi, ale dynamika zmian jasno dowodzi, że obecny został rozlegulowany przez człowieka. Zmiany, które zaobserwowaliśmy w ostatnich 50 latach powinny być w naturalnym cyklu rozciągnięte na około 300 lat.
No ba, przecież wiadomo, że sadzenie drzew nie ma sensu. Lepiej wylać świat betonem, a na deser gdzieniegdzie walnąć kopalnię litu, zatrudnić w niej chińskich niewolników, a potem sprzedawać to zachodowi za grube tysiące dolarów, żeby czuli się lepiej jeżdżąc swoimi ekologicznymi bezemisyjnymi autkami na baterie litowe, ładowanymi w ekologicznych bezemisyjnych ładowarkach napędzanych ekologicznym bezemisyjnym prądem z wiatru i słońca...
Nie można wpierw zniszczyć środowiska, które cechuje pewien balans a potem próbować go w mig odtworzyć, robiąc trywialne nasadzenia - nawet jeśli są na masową skalę. To tylko ładnie wygląda na papierze. Dlatego to co robi między innymi Brazylia zasługuje na międzynarodową interwencję zbrojną, celem powstrzymania ww. kraju przed dalszym niszczeniem Amazonii - środowiska, które kształtował czas kto wie jak długo. Ludzie nie próbują "naprawiać" tego co zepsuli ale w dalszym ciągu myślą w kategoriach gospodarowania - czymś, co jest ponad ich możliwości. Nasz gatunek jest biegły w szybkim zmienianiu świata pod siebie. I nic tego nie równoważy.
Może mało skuteczne, ale przynajmniej ładnie zielono jest wokół, drzewa są spoko.
W ogóle zamiast psa czy kota, lepiej przygarnąć roślinę.
Sadzenie drzew jest bardzo ważne i potrzebne, ale to za mało, by zatrzymać zmiany klimatyczne. Potrzeba nam coś znacznie więcej, np. załatanie dziury ozonowe.
Absurdalne jest to, że sadząc 1 bilion drzew jednocześnie wycina się 1 bilion drzew (w optymistycznym wariancie). Tylko idioci pokroju naszych rodzimych eugeniuszy mogą myśleć, że maleńka sadzonka pochłonie tyle samo CO2, co potężne 100-200 letnie drzewo.
A ja myślałem że oni sadzą te lasy żeby ludzie mieli zdrowsze , czystsze powietrze.
Zdaniem wielu ekspertów, mogą one odegrać główną rolę w osiągnięciu celu, jakim jest zerowa emisja dwutlenku węgla
Zdaniem ilu ekspertów? Nigdy żaden ekspert by tak nie powiedział.
Wiedza, że drzewa to magazyny węgla to coś, czego można się dowiedzieć na lekcjach przyrody a już posiadanie takich informacji wystarczy do wysnucia wniosków, że drzewa niewiele dają w kwestii redukcji CO2.
Natomiast każdy ekspert wie, że drzewa są naturalnym elementem cyklu węglowego, czyli wolnego obiegu węgla w przyrodzie.
Cykl - jak każdy cykl - jest powtarzalny i zamknięty w swoich parametrach.
Udział drzew w cyklu węglowym wygląda tak: Drzewo pochłania CO2 z powietrza, O2 oddaje a C zamienia w biomasę.
Część biomasy cyklicznie odpada i w procesach gnilnych zamienia się w CO2 (liście na jesień), po latach całe drzewo umiera i oddaje do atmosfery wszystko co zmagazynowało przez lata a potem wracamy na początek kolejki i wszystko zaczyna się od nowa.
Więc jeżeli nie nauczymy się wysyłać bez emisyjnie drzew w kosmos to nie pozbędziemy się CO2 za pomocą drzew.
Oczywiście są różne rodzaje drzew które charakteryzują się innym bilansem węglowym, ale ten najczęściej jest ujemny albo zerowy, czyli drzewa produkują tyle CO2 ile wchłoną ale i potrafią wyemitować więcej niż pobiorą z powietrza (bo tak też mogą).
Jedynie lasy równikowe mają dodatni bilans, ale to za mało (a poza tym i tak je wycinamy).
Głównym czynnikiem naturalnym pozbywania się CO2 jest wiązanie go w ziemi i oceanach, ale proces wietrzenia jest zbyt czasochłonny a z oceanami jest ten problem, że je ocieplamy a cieplejsza woda wchłania mniej węgla, więc sprzężeniem zwrotnym dodatnim niestety nie tylko emitujemy CO2 ale i wyłączamy mechanizmy odpowiedzialne za jego redukcję.
Całe życie na ziemi jest oparte na węglu, który jest pobierany przez rośliny z atmosfery. Obecnie żyjemy w okresie gdzie stężenie co2 jest najniższe w historii ziemi, gdyby spadło poniżej 250ppm to życie na ziemi by wymarlo. Otarliśmy się o katastrofę podczas małej epoki lodowcowej w XIV-XVIII wieku gdzie w atmosferze było 300ppm co2. Tylko dzięki rewolucji przemysłowej stężenie tego życiodajnego związku znowu rośnie (bez tlenu życie moze istnieć bez co2 nie). Optymalny poziom co2 dla roślin to 1500-2500ppm, co każdy właściciel większej szklarni wie, bo tam co2 jest pompowany do atmosfery. Tylko dzięki temu, że przez ostatnie 100 lat ilość co2 zwiększyła się z 300ppm do 400ppm plony na całym świecie są o 60% większe, a zazielenienie ziemi się zwiększyło 50% szczególnie na terenach suchych i przy pustyniach. Przy większym stężeniu co2 rośliny mogą rosnąć w wyższej temperaturze i potrzebują mniej wody. Walka z co2 nie ma nic wspólnego ani z klimatem ani ekologią, to jest walka o przewagę konkurencyjną z zachodem, na wyniszczenie gospodarki. Reszta świata nie stosuje się do tej paranoi i nigdy się nie będzie stosować. Ta głupia propaganda jest szczególnie szkodliwa dla środowiska ponieważ odsuwa zainteresowanie od realnych problemów jak zanieczyszczenie powietrza pyłami i metalami ciężkimi, zanieczyszczenie rzek i mórz. A wprowadzanie na siłe tzw zielonej energii która jest bardziej toksyczna niż tradycyjna jeszcze pogarsza sytuacje doprowadzając do wzrostu kosztów życia i inflacji. Nowoczesna elektrownia węglowa z odopwiednimi filtrami jest dużo bardziej ekologiczna niż wiatraki z kompozytu i setek ton betonu czy panele słoneczne które działają przez kilka godzin i wymagają rzadkich minerałów do produkcji, nie mówiąc o bateriach.
1. By zniwelować wpływ ludzi trzeba by posadzić więcej drzew niż pomieści się na lądach.
2. drzewo pochłania CO2 do pewnego momenty. Potem umiera i gnije oddają wszystko spowrotem.
3. bardzo stare drzewa wolno rosną i uniemożliwiają wzrost nowym drzewom w pobliżu
4. W oceanach jest więcej co2 niż w powietrzu i obecnie je pochłaniają zakwaszając się .... ale zmniejszając co2 w powietrzu oceany oddadzą je spowrotem ....
5. naprawa klimatu sadzeniem drzew jest jak plaster na urwaną nogę....
Pochłanianie CO2 maszynami odpada, bo potrzeba do tego więcej energii niż dało spalenie węgla/ropy.
JEDYNE SKUTECZNE rozwiązania to:
- zwiększenie alebdo naszej planety, by więcej odbijała promieni w kosmos
- wypuszczania specjalnych gazów w wyższe partie atmosfery by odbijały promienie.
- zaciemnienie ziemi z kosmosu, choćby mikromilimetrowej grubości płachtami o kilometrowych średnicach.
Gates by wolał, ażeby zwykli ludzie jedli gówno, podczas gdy oni - elyty, bogaci obżeraliby się czym chcą i latali oraz jeździli, wszystkim co możliwe.
Dobry dziadek Gates powiedzial mowicie, ten zloty czlowiek ociekajacy madroscia i dobrocia - no nic trzeba zabierac sie za wycinke...
"Coraz więcej krajów nawiedzają bowiem fale upałów, gigantyczne powodzie lub huragany niszczące zbiory oraz budynki"
Proszę o jakieś dane, które potwierdzą, że w ostatnim czasie mamy anormalną ilość takich zjawisk w porównaniu np. do poprzednich wieków. Takie rzeczy zawsze się działy i będą się działy.
Nie twierdzę, że jakaś zmiana klimatyczna się nie dokonuje, bo przecież topią się lodowce a lodu na biegunie jest mniej niż kiedykolwiek odkąd prowadzimy obserwacje, ale wymienianie takich pierdół jak to, że jest fala upałów i to na pewno wielki climate change to już jakaś paranoja. Zmiany klimatyczne dokonywały się i bez nas nowoczesnych ludzi zatruwających atmosferę, polecam poczytać czym było np. średniowieczne optimum klimatyczne. A Sahara 8 tysięcy lat temu była zielonym lasem. Dlaczego przodkowie starożytnych egipcjan nie powstrzymali tych strasznych zmian klimatu?
''Kryzys klimatyczny'' = ''covid2''.
Będą co raz częściej o tym trąbić w pudełku do manipulacji nazywanym telewizorem/radiem, dużymi stronami w internecie.
Czemu? Temu: $$$$ xD
https://www.youtube.com/watch?v=Qdg4uQW8Dlg