Myślę, że ten artykuł zasługuje na osoby wątek.
Krótko: oto obraz polskiej szkoły AD 2022. Tak wygląda. I my wszyscy wyhodowaliśmy tego potwora. Karmiliśmy go zwłaszcza naszą biernością. Jeszcze kilka lat temu był dosyć mały i nieporadny. Ale teraz się pięknie rozwinął. Moje kondolencje dla wszystkich rodziców dzieci w wieku szkolnym i dla uczniów, którzy siedzą w tym pruskim więzieniu, czasem nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jakie mogą być konsekwencje dłuższego przebywania w celi (ponieważ ludzie, którzy nie wiedzą, jak wygląda normalność, często za nią wcale nie tęsknią).
Tutaj skrót*:
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Spóźniłem się trzy minuty na pierwsze zebranie i od razu byłem w szoku – opowiada Arek, ojciec 14-letniego Oliwiera, który w tym roku rozpoczyna naukę w jednym z warszawskich techników. – Wszedłem do wypełnionej rodzicami sali gimnastycznej, przemawiała pani dyrektor: „Pod tym dachem nie będzie żadnej presji ze strony rodziców. Ja jednoosobowo odpowiadam za to miejsce i ja jednoosobowo podejmuję decyzje.
Tak, przepisy prawa nie będą przestrzegane literalnie. Zarówno fizyka, jak i informatyka będą prowadzone w pierwszym roczniku dla całej trzydziestokilkuosobowej klasy bez podziału na grupy.
Dlaczego? Dlatego że nie mam nauczycieli. Potrzebuję pilnie zatrudnić osoby do prowadzenia fizyki oraz informatyki, ale nikt się nie zgłosił. Wobec tego z góry zapowiadam, że mogą państwo iść do kuratorium ze skargą, że przepisy nie są przestrzegane, ale to i tak nic nie da. Przyjdzie kontrola, ja dostanę kilka stron zaleceń i na tym się skończy".
Przyglądałem się dyrektorce i ogarnęła mnie jednak bezsilność. Jej i moja. Pomyślałem, że ona przemawia jak kapitan tonącego statku. „Szanowni państwo, informatyk po studiach na wolnym rynku może liczyć na 12 tys. zł pensji. Ja mogę zaoferować 3 tys., może trzy trzysta z jakąś premią. Nawet jeśli dam mu dwa etaty, nie będzie to dla niego opłacalne. Nikt tu nie chce przyjść i to jest problem nie tylko nasz, ale też całego szkolnictwa branżowego"
(...)
Wychowawczyni oznajmiła, że nie będziemy korzystać z dziennika elektronicznego, ponieważ w naszym technikum informatycznym nie ma informatyków, którzy mogliby obsługiwać taki portal. Będziemy korzystali z zeszytów. Każdy uczeń ma podstemplować zeszyt w sekretariacie i w tak oznakowanym kajecie będzie się odbywała korespondencja na linii szkoła – rodzice.
(...)
No i pieniądze. Nie wolno zapomnieć o pieniądzach. Szkoła jest publiczna, utrzymywana z naszych podatków. Więc jeśli nie dorzucimy z kieszeni, nie ma szans, żeby starczyło. Składka na radę rodziców jest dobrowolna, ale jeśli nie wpłacimy, papieru do ksero nie będzie. Część lekcji będzie szła na straty, bo zamiast wypełniać zadania, dzieci będą je przepisywały na kartki.
(...)
Urszula, mama 14-letniego Stasia, pierwsza klasa technikum w Warszawie:
Anglistka na pierwszej lekcji oznajmiła klasie, że nie będą się uczyć mówić po angielsku, bo to nie jest szkoła językowa. „To jest szkoła publiczna i moim zadaniem jest przygotować was do matury" – takie słowa powtórzył nam syn.
Zapytałam o to na zebraniu. Jaki to ma sens? Czy oni będą przez pięć lat rozwiązywali testy? Nie lepiej jest po prostu oswajać się z językiem w miły sposób, a do matury przygotowywać się niejako przy okazji?
Wychowawczyni odpowiedziała, żebym nawet nie ruszała tego tematu. Anglistką jest wicedyrektorka i powinniśmy się cieszyć, jeśli będzie miała czas przychodzić na lekcje, bo ma wiele innych obowiązków w szkole.
Wychowawczyni dodała, żebyśmy nie zajmowali się angielskim, bo jest większy problem – nauczyciel niemieckiego przyniósł długoterminowe zwolnienie lekarskie. Więc niemieckiego nie będzie na razie w ogóle, ponieważ znaleźć lektora na zastępstwo jest nierealne. Może będzie tak przez trzy miesiące, ale może być i rok.
„Niemiecki" na razie będzie prowadziła wychowawczyni, która jest polonistką. Niemieckiego nie zna, więc młodzież albo będzie „uczyła się we własnym zakresie z podręcznika", albo będą przerabiali polski. Dodatkowo się dowiedzieliśmy, że podziału na grupy językowe nie będzie. Szkoły nie stać, no a przede wszystkim nie ma nauczycieli.
Wychowawczyni zapytała, czy ktokolwiek z klasy decyduje się na zapisanie dziecka na zajęcia wychowania do życia w rodzinie lub etyki… i zaznaczyła od razu, że jedne będą odbywały się najprawdopodobniej dwie, a może nawet trzy lub cztery godziny po lekcjach, drugie natomiast – w soboty. Dlaczego? Bo tak może nauczyciel.
(...)
Sławomir Broniarz, prezes ZNP:
W samej Warszawie przed 1 września nieobsadzonych było około 3 tysięcy nauczycielskich etatów. Jak dyrektorzy ratują sytuację? Pozostaje im maksymalnie obciążyć tych nauczycieli, którzy są. Rekordzista matematyk we Wrocławiu uczy 40 godzin tygodniowo, podczas gdy standardem jest 18. Dyrektorowi pozostaje tylko codzienna modlitwa o zdrowie takiego pracownika.
Ale to szaleństwo, bo nauczyciel musi kiedyś jeszcze te lekcje metodycznie przygotować, sprawdzić klasówki, wypełnić szkolne dokumenty, odpowiadać na wiadomości rodziców. Chyba będzie to robił w nocy. Takie obciążanie nauczycieli musi się przełożyć na jakość ich pracy.
Są też tacy rekordziści jak 80-letni nauczyciel mechatroniki. W szkolnictwie zawodowym dramatycznie brakuje nauczycieli przedmiotów praktycznych. Czym dyrektor ma zachęcić lakiernika, informatyka czy specjalistę obróbki skrawaniem, żeby przyszedł do szkoły, jak może mu dać 3,4 tys. zł brutto na początek?
Rodzice mają dysonans poznawczy, bo ministerstwo w publicznych mediach ogłasza, że nauczyciele świetnie zarabiają. Wczoraj w jednym z liceów pewna matka wstała i zapytała wprost matematyczkę, ile ta zarabia, bo ludzie już nie wiedzą, co myśleć. Matematyczka odpowiedziała: jako nauczyciel mianowany 3 tys. zł na rękę.
Dyrektorzy mają rację, mówiąc, że skargi rodziców do kuratorium cudów nie przyniosą. Przecież taki dyrektor złożył już w kuratorium zapotrzebowanie na nauczycieli, których mu brakuje. Kuratorium tych nauczycieli nie stworzy, jeśli mamy tak niskie zarobki w tym zawodzie i nikt nie chce przyjść do szkoły.
*Źródło skrótu: https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/pfbid0Bq5xLcMrKhyxtCUSpVBPcpV5XhKB7gC9yi43g45tfCiMrPy1h2mKgjuw1H1Lujc6l
Przecież mówili że jak się nie podoba to zawód trzeba zmienić. No i mamy tego skutki.Po co się męczyć i grosze za to mieć?
Do wojska teraz z ulicy biorą ludzi bez szkoły za 4600 na rękę.
Sorry taki mamy klimat.
Tak po prawdzie to trudno, żeby się coś zmieniło, skoro znacznej części osób (a niniejszy wątek dobrym tego przykładem) zupełnie obce jest myślenie wspólnotowe. Poglądy w stylu "nie podoba się? zmień sobie pracę" są tak infantylne, że szkoda je komentować, ale z drugiej strony takie poglądy społeczeństwa też przekładają się na zaistniałą sytuację. Kto może taki tumiwisizm prezentować? Osoby zamożne, które posyłają dzieci do prywatnych szkół, osoby bez dzieci....Ale to jest moi mili podejście krótkowzroczne, bo jakość naszego życia nie zależy tylko od tego jak wysoko się sami wedrzemy w drabinie społecznej, ale również od tego, jacy ludzie będą nas otaczać - kto nas będzie obsługiwał w sklepie, kto nam będzie wypisywał mandaty i wreszcie kto będzie chodził na wybory. We wszystkich tych rozważaniach nie tyle chodzi o nauczycieli, co o edukację przyszłych dorosłych.
Nie da się jednak ukryć, że dalsza degrengolada polskiej szkoły w ostatnich latach (rządy PiS) powinna zdumiewać - bo ona uderza nie w elektorat młodych, wykształconych z wielkich miast, tylko przede wszystkim w tych pozostających w tyle, których nie stać na korki czy prywatną edukację. Ale decydenci uważają, że lepiej ludzi przekupywać benefitami socjalnymi niż budować instytucje najlepiej wyrównujące szanse. I wiecie co? Do tej pory ta strategia okazała się politycznym strzałem w dziesiątkę, o czym świadczy siedem lat nieprzerwanych rządów. Demokracja w gorzkiej pigułce.
"Wychowawczyni oznajmiła, że nie będziemy korzystać z dziennika elektronicznego, ponieważ w naszym technikum informatycznym nie ma informatyków, którzy mogliby obsługiwać taki portal."
Czysta komedia, gdyby nie dramat...
To je... mocno. Bogaci sobie poradza (do czasu) posylajac dzieci do prywatnych szkol. Rozwarstwienie sie poglebi. Co dalej? Murowane getta jak w RPA?
Jeżeli niektórym osobom praca w urzędzie/szkole wydaje się taka wygodna a na prywatnych się męczą - to niech zmienią pracę. Etatów a etatów jak widać. Naprawicie to od środka i pokażecie jak to jest szybko pracować :) Kiedy jak nie teraz!! ;)
Polska szkoła - w szczególności nauczyciele, którymi zostawali zazwyczaj ludzie, nie mający na siebie pomysłu (z wyjątkami, bo są świetni nauczyciele z pasją i misją!) i zrobili studia pedagogiczne bo najłatwiejsze - to żenada. Szkoła i zasady w niej panujące już dawno powinny być zreformowane.
I ostatnia sprawa.
Konstytucja zakłada sprawiedliwość społeczną. Dla tego też zwykły śmiertelnik ma zapieprzać do końca życia a np. policjant idzie na wcześniejsza emeryturę, a sędziowie dostają emerytury nieoskładkowane :) Do tego wy jesteście w ZUS a rolnicy w KRUS. Taka to równość i sprawiedliwość :)
Żyjemy w żenującym państwie gdzie większość ustaw została uchwalona jeszcze w ubiegłym systemie a nowe są przeważnie kalkami poprzednich. I nie ważne czy to PiS czy PO - tego się nie zmieni od ręki.
I chyba nigdy.
To wszystko jest pokłosiem naszej mentalności w której każdy kto zarabia więcej, niż średnia jest od razu mianowany złodziejem i zdrajcą narodu. Stąd tak łatwo napuścić sporą część społeczeństwa na grupy, które podnoszą swoje postulaty i zaczynają protestować.
Prawda jest taka, że są takie zawody, które po prostu muszą wiązać się z odpowiednio wysokim wynagrodzeniem. Lekarze, prawnicy, ale także nauczyciele muszą mieć godne pensje, aby do zawodów chętnie szli najlepsi, a nie pierwsza lepsza miernota, która akurat się złapała. Nauczyciele kształtują kolejne pokolenia, w znacznej mierze to od nich należy to co wydarzy się społecznie w kolejnych latach i naszym psim obowiązkiem powinno być sprawienie, aby mieli idealne warunki do pracy.
Trzeba jednak przyznać, że nasz system edukacji po prostu musi upaść. Jest tak skostniały, tak niedostosowany do współczesnych wymagań, że tu już żadna reforma wiele nie pomoże. Trzeba tutaj zacząć od zera, zbudować coś, co sprosta wymaganiom teraźniejszości. Po prostu szkoła pruska nie ma dziś racji bytu w ogromnej większości założeń. Obawiam się jednak, że nim przyjdzie rząd który to zrozumie to zmarnujemy sobie jeszcze ładnych kilka pokoleń młodych ludzi.
Bukary jesteś tu najmądrzejszym userem. Serio marnujesz się w tej szkole. Stać Cię na więcej.
W sumie jak widzę, że moja córka uczy się tych samych durnot co ja 30 lat temu to może lepiej żeby to wszystko padło na pysk? Może my inaczej nie potrafimy, niż odbudowywać z gruzów?
Zresztą systemy emerytalny i zdrowotny również są bardzo mocno zaniedbane i tylko czekać aż się rozlecą.
Jako nauczyciel wychowania fizycznego czuje się wywołany do odpowiedzi.
To prawda, że nie muszę sprawdzać kartkówek, sprawdzianów. Nieprawdą jest natomiast, że oprócz typowej pracy w szkole nie robię nic innego.
Nauczyciele wychowania fizycznego również przygotowują się do lekcji. Czasem dłużej, czasem krócej, ale jednak to robią.
Oczywiście są tacy, którzy jedynie rzucają piłkę i mówią: "macie i grajcie", jednak w każdej pracy można znaleźć kogoś kto się obija i kogoś kto sumiennie wykonuje swoje obowiązki.
Lekcje wychowania fizycznego także się planuje, jeżeli rzeczywiście chce się grupę czegoś nauczyć.
Poza tym, ja również wpisuję oceny, po szkole pracuje z dziennikiem elektronicznym. Organizacja turniejów sportowych, branie udziału w zawodach sportowych, selekcja i przygotowanie do nich uczniów też swoje zajmuje. Nie jest to wszystko takie oczywiste i proste jak niektórzy tutaj piszą.
Problemem jednak w naszej pracy jest traktowanie zajęć wychowania fizycznego jako czegoś co jest na szarym końcu łańcucha szkolnego, a także w większości szkół fatalne warunki do ćwiczeń.
Wyobraźcie sobie sytuację gdy macie grupę 24 nadpobudliwych i wrzeszczących 5 klasistów na salce o wymiarach 5x11 metrów. Fajnie, co? A teraz przeprowadź lekcje zgodnie z podstawą programową przy zachowaniu zasad BHP. O lekcjach na korytarzach nawet nie wspominam.
Ciekawe czy kolega Alex jest w stanie porównać 8 godzin takiej pracy do 8 godzin za biurkiem w ciszy i z kawką ;)
Jako dosyć młody nauczyciel pracuje obecnie w 2 szkołach, by wyciągnać na ręke te 4 tysiące złotych, plus dodatkowo jestem wychowawcą klasy.
Nie piszę tego, żeby się żalić, po prostu mówię jak to wygląda. Codziennie wieczorami dorabiam natomiast pracując w klubie sportowym.
Czarnuś objeżdża wsie na ścianie wschodniej i tam nie ma żadnego problemu z nauczycielami, a jak nawet jest to pani woźna weźmie wszystko na klatę...
By móc zostać nauczycielem trzeba mieć chociaż studia podyplomowe tzw. przygotowanie pedagogiczne. To jest też bariera bo wielu ludzi, którzy pokończyli odpowiednie kierunki, szybciej zostałoby wykładowcami na uczelniach. Może tutaj trzeba....chociaż trochę zluzować, bo inaczej będzie jeszcze gorzej. Ok, ktoś może nazwać pomysł głupim, ale....COŚ trzeba zrobić.
Ja nie narzekam. Nie narzekam na plan moich dzieci, choć jest totalną loterią, raz na rano, raz po południu. No tak jest, cóż począć, skoro nauczyciele biorą po 1,5 - 2 etaty i uczą przynajmniej w dwóch, obornickich, szkołach.
Nie narzekam, bo udało się ten plan ułożyć, choć jeszcze 30 sierpnia nie było to wcale takie pewne.
Nie narzekam, bo udało się znaleźć panią do angielskiego! Może pouczy dłużej, może nie będzie powtórki z roku szkolnego 2020-21, gdzie córka miała trzy nauczycielki od angielskiego, z przerwami, na czas, kiedy nie było komu uczyć...
Nie narzekam, bo burmistrz zapowiedział, że szkół nie zamknie, że opału nie zabraknie, że szkoły to priorytet, że żadnej nauki zdalnej nie zamierza wprowadzać, prędzej swoich urzędników wyśle na pracę zdalną. To i tak sto razy lepiej, niż w sąsiednich Szamotułach, gdzie koleżanki z pracy, nie pytają się "czy" tylko "kiedy" będzie nauka zdalna. I czy w razie co, będą mogły swoje dzieci przywozić do pracy, bo nie mają z kim zostawić (już się zgodziłem).
Tak więc ja, nie mam prawa narzekać. Oświata, edukacja w Polsce, to zawsze (takie mam wrażenie) było takie "piąte koło u wozu". PiS tego "balastu" się ostatecznie pozbył. Edukację zniszczył, zaorał, rozpieprzył. Odbudowa (o ile ktoś się tego podejmie) potrwa długie lata i niekoniecznie skończy się dobrze.
Akurat znam całkiem spore środowisko nauczycieli i jeśli chodzi o wynagrodzenie to większość równie narzeka co chwali. Tzn. narzeka, że zarabia 3tys. na reke, ale chwali jakieś godziny nadliczbowe, dzięki którym wyciągają spokojnie ponad tysiąc więcej. Ciężko jednak przełożyć to na czas pracy bo jedni zarabiając tyle samo , a pracują realnie 6h dziennie i to z uwzglednieniem pracy po pracy, a inni ponad 8h. To są ich słowa jak coś... nie bijcie mnie :D
Kiedyś nasłuchałem się że nauczyciele są przerażeni małą ilością godzin i możliwym zwolnieniem z powodu braku uczniów w szkołach. To się trochę gryzie z tym co Bukary napisał... Widocznie sytuacji nauczycieli nie można generalizować
Dodam jeszcze jedną ciekawostkę do tego artykułu: stawka dla nauczyciela za godzinę korepetycji wynosi teraz między 80-200 zł. A stawka za godzinę pracy w szkole (w najlepszym wariancie) - ok. 30 zł.
Zgadnijcie, co robi część nauczycieli, którzy zwolnili się z pracy.
W swojej hostorii edukacji spotkałem 3 rodzaje nauczycieli:
1. Ludzie z misją - to tych szanuje najbardziej! Lubią uczyć, mają do tego smykałkę i potrafią zarażać swoją pasją!
2. Przeciętniaki - skończyli studia... Ledwo... Mają za mało oleju w głowie, żeby pracować w swoim zawodzie i za mało przedsiębiorczości, żeby robić na swoim. Na lekcjach każą przepisywać podreczniki... Niestety tych spotkałem na swojej drodze najwięcej...
3. Małżonkowie dobrze usytuowanych person. Nie pracują dla pieniędzy, bo nie muszą - zabijają czas. Zwolnić się ich nie da bo "mąż radny...". Stare to to i znudzone życiem...
Więc tak!
Zgadzam się z Bukarym, ze jeśli nasze dzieci maja być odpowiednio nauczane, to fachowa kadra pedagogiczna musi za to dostać kasę, która zniechęci ich do szukania lepszego źródła zarobku!
W szkolnictwie zawodowym dramatycznie brakuje nauczycieli przedmiotów praktycznych
No dziwne że w ogóle mamy jakieś zawodówki, po tym jak wielkie parcie na magistra wystartowało w latach 90-tych :P Do tego budżetówka to od bardzo dawna żart w niektórych dziedzinach, szczególnie takich które zawodowo mają pokrycie z prywatnymi firmami :P Co do informatyków, to przy boomie jaki był z okazji pandemii to wcale się nie dziwie że nikt w szkołach nie chce pracować, jak można dość latwo można zdalnią pracę w zawodzie za 4-5k robotę znaleźć :P wsytarczy się lekko podnieść kwalifikacje kursem.
Najważniejsze jest to że polska edukacja nie jest przystosowana do kapitalizmu i tyle, na zachodzie zdecydowana większość "darmowej edukacji" jest kiepska w porównaniu do edukacji płatnej. Ludzie w Polsce wymagają od darmowej edukacji wysokiego poziomu, a tego poprostu nie da się zrobić w biednym kraju, bo nie ma na to hajsu.
Via Tenor
a może po prostu trzeba zmienić podejście do czego ma służyć edukacja, że to nie tylko odbębnienie kilkunastu lat, po to aby potem pójść na gówno-studia i oczekiwać hajsu, tylko kilkanaście lat spędzonych na poznaniu drogi do tego co chce sie robić w życiu?
tzn. rozumiem ze nauczyciel z pasją może pomóc właśnie w tym, ale nie oszukujmy się, że to co wynosi się ze szkoły w jakikolwiek sposób ma przełożenie na to czym potem się zajmujemy w życiu, szkoła już dawno przestać powinna uczyć, a jedynie pokazać ścieżki rozwoju i jeżeli komuś utną godziny z tego czy innego przedmiotu, to teraz kwestia tego, że szkoła =/= życie, a jedynie element tego życia/dnia i pozostały czas to nie powinna być wegetacja "bo rodzice zapracowani". ja sam mimo iż szkołę skończyłem już prawie naście lat temu, mogę powiedzieć ze już wtedy system był do dupy, nastawiony na oceny i % z egzaminów totalnie odklejony od rzeczywistości i dopiero pójście na studia i na nich zreflektowanie "co chce sie w zyciu robic" w jakiś sposób ukierunkowało mnie, czyli na dobrą sprawę zaprzepaściłem sobie zapewne sumarycznie kilka lat życia na: naukę w szkole, naukę po szkole, przygotowania do egzaminów, bo "trzeba mieć wysoki wynik".
krótko mówiąc: szkoły/edukacji w naszym polskim modelu nie zmienimy, co pokazuje w jakim kierunku będą ją pchać "elyty", a patologia (nie tylko ta opisana w tym ekhm "artykule" o wątpliwej wiarygodnosci) tylko będzie narastac, z uwagi na to co piszesz: bierność, bo zawsze tak było, że szkoła to instytucja, nauczyciele/dyrekcja/ogólnie ciało dydaktyczne/organizacyjne są na piedestale, a rodzice/uczniowie są ewidentnie postawieni nie na równi w procesie
Bukary, a tak z ciekawosci - te 40 godzin lekcyjnych w tygodniu, to ile w sumie godzin w miesiacu? I ile finalnie wyjdzie to wynagrodzenia w zl?
Kurła, a mogłem skończyć tą moją filologię i bym miał robotę od ręki, mieszkam w dodatku blisko od szkoły. No ale nima papieru. :D (oczywiście pomijam tutaj aspekt finansowy, w sensie wynagrodzenie - choć korki mi się zdarzało dawać nie raz).
Mam kontakty z Ukraińcami i wiem, że kilka tygodni temu dyrektorka jednego z wrocławskich liceów wysłała pismo do lokalnej ukraińskiej fundacji z pytaniem, czy nie znają przypadkiem jakiegoś nauczyciela matematyki z Ukrainy, bo chętnie zatrudnią. Nie do klas ukraińskich, do klas polskich. Wymagana tylko "komunikatywna" znajomość polskiego.
Jakie macie zdanie o szkołach prywatnych lub doświadczenie z takimi placówkami? Czy nadal pokutuje podejście, że płacisz-zdajesz? Czy to jednak tam trafiają nauczyciele, którzy rzeczywiście chcą i potrafią uczyć?
A swoją drogą, to nie jest tak jak u pracowników samorządowych - że MINIMALNE wynagrodzenie określa ustawa a to co powyżej to już może sobie dyrektor ustalać wg tego ile miasto przekaże na wynagrodzenia?
Tak, że tego ... ustawa gwarantuje minimum, resztę ustalają samorządy xD
Edit: sprawdziłem - tak jest. Czyli resztę ustala Dyrektor na podstawie regulaminu wynagradzania. Posprzątane.
Państwo gwarantuje minimum, resztę dają samorząd. A żaden dyrektor nie będzie wnioskował o więcej niż minimum bo już mu Prezydent miasta da xD
Jedziemy równo w dół cały czas od co najmniej 25 lat niestety.
Jeśli nawet "za moich czasów" na drugim roku studiów potrafiłem miesięcznie więcej zarobić niż mój wykładowca to już wtedy było coś nie tak.
Ale teraz to prawdziwy dramat - bycie nauczycielem ma sens tylko jako hobby (o ile jesteś bogaty) lub ewentualnie jako dodatkowa pensja w rodzinie.
Natomiast niestety powoli nawet od tego hobby odchodzimy, bo nawet jak ktoś ma misję to i tak zostanie zgnojony przez system w krótkim czasie.
Gdy Giertych zostawał ME to myślałem, że to dno już będzie i dalej nic nie ma, ale Zalewska, Piontkowski i Czarnek skutecznie wyprowadzili mnie z tego błędu, wszechświat się poszerza, to i dno może być niżej.
Mam jednak nieodparte wrażenie, że to działania celowe, przynajmniej po części, bo o jakiś megamasterplan tej ekipy nie posądzam. Niemniej niewykształconym i zmanipulowanym społeczeństwem łatwiej się steruje, to wiadomo nie od dziś.
Bardzo rzadko tu piszę, ale wypowiem się jako były nauczyciel i człowiek, który prowadzi zajęcia z TiK dla nauczycieli:
1. Oczywiście, że nauczyciele zarabiają za mało. Ale zastanówcie się, czy podwyżki dla lekarzy poprawiły jakość funkcjonowania służby zdrowia? Zaczęli pracować mniej? Co się działo w czasie pandemii?
2. Nauczyciel nauczycielowi nierówny. Inną pracę wykonuje polonista czy matematyk w liceum, a inną nauczyciel WFu. Kasa ta sama. To oczywiste, że płace powinny być zróżnicowane, ale życzę szczęścia temu kto będzie chciał przeforsować taką zmianę xD
3. Programy nauczania - bicie się o to czy będzie więcej wykletych czy lgbt jest bez sensu. Nie tu leży problem. Dzieci trzeba uczyć rozwiązywania problemów i myślenia a nie ładowania wiedzy encyklopedycznej. Kto jednak ma tego uczyć, jak wszyscy jesteśmy ofiarami tego modelu kształcenia, włącznie z nauczycielami.
4. Często słyszę, że problemem są przeładowane klasy, choć tak naprawdę przelicznik stosunku uczniów vs. jest jeden z najniższych w Europie. Angielski z podziałem na grupy, a efekt jest mocno średni. IMHO polska młodzież mówi gorzej po angielsku niż np. Serbowie czy Litwini.
5. Od siebie jako trener TIK - nauczyciele na pełnej kurtyzanie, ze dyrektor im każe przychodzić i się czegokolwiek uczyć, a komputery to zło. Często zero wiedzy o świecie, niczym się nie interesują (z 12 osobowej grupy, 3 osoby zainteresowane). Opedzlować michę i lotka do domu, bo wie Pan, imieniny teściowej. Jedna mi powiedziala kiedyś, ze ona nie lubi słuchać jak ktoś mówi, bo od mówienia to ona jest :).
5. Na koniec mam znajomą, która uczy we Francji w Paryżu -2500 Euro netto. Czy to są kokosy i tylko polski nauczyciel jest na serio tak poszkodowany?
mam pytanie, i jest to pytanie ze szczerej ciekawości, a nie oskarżenie czy teza - Jak nauczyciel przygotowuje się do każdej lekcji? Jeszcze rozumiem, nauczyciel polskiego; może odnieść właśnie omawiany utwór literacki do jakiś aktualnych wydarzeń (choć za moich czasów nic takiego nie miało miejsca), ale co przygotowuje nauczyciel matematyki, fizyki czy chemii? Czy nauczanie geometrii, fizyki ciał stałych czy reakcji chemicznych tak bardzo różni się na przestrzeni kariery nauczyciela, że trzeba całą lekcję przygotować na nowo?
1. Nauczycieli jest mniej z każdym rokiem (osobowo tak 2-3 tys. mniej rok rocznie), ale w przeliczeniu na etaty ta liczba rośnie. Później wkleję statystyki z GUSu z ostatnich lat. Z roku szkolnego 2021/2022 jeszcze nie ma liczb, więc z dystansem podchodzę do medialnych rewelacji, szczególnie, gdy sprawdzałem sobie właśnie dane z poprzednich lat z niektórymi artykułami, gdzie redaktor nie potrafił odróżnić liczby osobowej nauczycieli od liczby pełnych etatów. To oczywiście pokazuje, że więcej nauczycieli ma ponad etat, ale nadal było wielu z niepełnym wymiarem godzin, więc jest jeszcze ten zapas, którym można wypełnić niszę - jednak jednym z głównych problemów jest to, że nauczyciele to jedna z najmniej mobilnych grup zawodowych, gdzie trudno takiej osobie porzucić aktualne miejsce zamieszkania i pracy na rzecz innego odległego miasta. To oczywiście też problem w ogóle Polaków, ale u nauczycieli większy z powodu bariery jak wiek - bowiem takie decyzje można podjąć zaczynając "karierę" w szkole a większość nauczycieli jednak to już osoby z co najmniej 20 latami pracy. Ciężko wtedy takiej osobie porzucić dom, więc często ciułają te godziny po mniejszych miejscowościach choć w większym mieście mieliby spokojnie półtora etatu i większe ceny za korepetycje.
Ponadto zmniejsza się liczba nauczycieli, ale jeszcze szybciej zmniejsza się liczba dzieciaków. Niestety statystyki na dany rok nie obejmują liczby uczniów ogółem i przez likwidację gimnazjów, połączenie dwóch roczników w jeden zniekształca liczby, ale jeśli popatrzy się na nie lokalnie to jednak widać, że uczniów również jest mniej.
2. Szkoły zawodowe to w ogóle jest fikcja. Niczego tam się dzieciaki nie nauczą. Jak gadałem z różnymi przedsiębiorcami, którzy mieli praktykanta, to tylko jeden chwalił pewnego chłopaka, ale akurat trafił na takiego, który od małego dłubał w domu przy autach i to lubił. Reszta musiała ich uczyć od podstaw. Zresztą w tym wypadku tylko na praktykach można się nauczyć wszystkiego, ale potrzeba też chęci samych uczniów a także dobrych instruktorów, którzy właśnie zachęcą do działania młodych ludzi.
3. I nawiązując do powyższego uważam, że z każdego ucznia da się wydobyć jego maksimum, ale musi być dobrze prowadzony przez nauczyciela a przede wszystkim nie może być zaniedbany też w tym względzie przez rodziców. Niestety wychowanie w Polsce mocno kuleje, wiele dzieciaków jest pozostawionych samych sobie. Tym bardziej nie rozumiem czepiania się nauczycieli, że to oni są głównymi winowajcami niskiego poziomu nauczania.
4. Można byłoby tak stwierdzić, gdyby mieli większe poważanie, nieprzeładowane materiałem lekcje, z których większość informacji jest zbędna i więcej czasu na współprace z uczniami wg własnych zasad. Ale tego nie mają. Muszą uczyć wg wytycznych ministerstwa i realizować ich bzdurne pomysły. Tutaj można to porównać do kursu prawa jazdy, gdzie większość uczy, aby zdać egzamin a nie po to by dobrze kursant jeździł. Tak samo jest u większości nauczycieli, z tym, że oni po prostu nie mają za wiele możliwości, aby uczniów "nauczyć jeździć". Podopieczni koniec końców są sprowadzani do liczb, które najbardziej interesują lokalnych włodarzy.
5. Liczby. I tutaj jeśli spojrzycie na sprawozdania z gmin: najwięcej budżetu jest przeznaczone na "Oświatę i wychowanie", czyli wynagrodzenia nauczycieli, składki, administrację od obsługi szkół, podręczniki, szkolenia nauczycieli, sprzęt w szkole itd. Większe remonty w szkołach, czy wokół nich są w innych działach w razie czego (zazwyczaj "inwestycje"). To nie wina samorządów, że brakuje nauczycieli, środków finansowych. Idzie na to naprawdę wiele pieniędzy z kasy gminy czy miasta, dlatego większe wynagrodzenia nauczycieli mocno obciążą gminy i starostwa a tym samym oszczędności będą szukać gdzie indziej.
6. Ponadto, jak już kiedyś pisałem, wynagrodzenia nauczycieli w porównaniu z resztą budżetówki nie są niskie, są takie sobie, ale z dużymi możliwościami na większe. Niskie to mają pracownicy jednostek podległych starostwom czy gminom, gdzie często jest to najniższa krajowa (spotkałem się nawet z tym, że za wysługę lat doliczają do pensji, aby wyszła ta najniższa) plus kilka stówek premii. Netto to zazwyczaj 3 tys., plus minus 300 zł. Nauczyciel na rękę jednak ma te 3500 zł za etat a z każdą godziną więcej ta kwota rośnie. Półtora etatu to takie 5-6 tys. na rękę. Im więcej lat pracy, to te kwoty są też większe. To już nie tak źle. Oczywiście jest to więcej godzin i więcej godzin popołudniami i wieczorami (szczególnie u matematyków i polonistów), ale w jakim innym zawodzie w ciągu 40 godzin tygodniowo można robić dwa etaty? W innych zawodach potrzeba byłoby na to 80 godzin. Dlatego nauczyciele mają otwartą furtkę w swoim zawodzie, by zarabiać więcej. Nawet nie piszę już o korepetycjach, z których można wyciągnąć spokojnie drugą pensję, bo jednak przy hipotetycznych 27 godzinach przy tablicy trzeba tak doliczyć z 10 dodatkowych na prace poza szkołą na poprawianie prac uczniów i sprawy okołoszkolne, więc ciężko byłoby pogodzić to z korkami. Niemniej mają możliwości, których nie mają inne zawody/stanowiska. I wielu z tego korzysta. Oczywiście, gdyby zakazano nauczycielom dorabiania na korkach, czy dodatkowe prace, to mając max etat taki nauczyciel by cienko prządł i pewnie wtedy 90% odeszłoby z zawodu. Wspomnę też, że inni zarabiający źle urzędnicy i w ogóle pracownicy też łapią się dodatkowych prac, aby wpadło im te parę stówek w miesiącu więcej lub zaoszczędzić kasy mając własne małe gospodarstwo czy hodowlę i poświęcają na to zdecydowanie więcej czasu niż nauczyciele.
Oczywiście gdyby porównać do średniej krajowej pensji, to wtedy wynagrodzenia wypadają kiepsko, ale tak jak większości budżetówki. Taki jest jej urok. Jest niby stabilność, przestrzeganie kodeksu pracy, ale wynagrodzenia słabe.
7. Trochę się powtórzę, ale nauczyciel powinien mieć większy wpływ na to jak prowadzi lekcję, aby kuratorium nie przypieprzało się o każda bzdurę i mieć większe prawa od ucznia. Takie odnoszę wrażenie, że samo kuratorium niszczy wizerunek nauczyciela przestawiając go jako posłusznego pajacyka, który musi grać jak mu rodzice i uczniowie grają. Nie ułatwiają tego uczniowie i rodzice.
8. Jeśli zacznie brakować nauczycieli to chyba jednak będzie dla tego zawodu lepiej. W końcu im mniej specjalistów w danej dziedzinie tym są lepiej opłacani. Może w końcu nauczyciele będą mieć większy prestiż. Przecież szkół nie zlikwidują jak np. jakiegoś urzędu czy instytucji. Padają te z małą ilością dzieci, głównie wiejskie, ale raczej przyszłość nauczycieli nie rysuje się w czarnych barwach. Może być tak przez chwilę, bo jeszcze lepsze czasy poprzedza kryzys. Niemniej sami nauczyciele liczą na to i są przekonani, ze tak się stanie i przyjdą dla nich lepsze czasy.
mam znajomą, która uczy we Francji w Paryżu -2500 Euro netto. Czy to są kokosy i tylko polski nauczyciel jest na serio tak poszkodowany?
Nie zdążyłem się wczoraj odnieść do tego stwierdzenie specjalisty od TiK-u, więc...
Obok chyba najbardziej aktualna tabela pokazująca pozycję Polski, gdy idzie o siłę nabywczą zarobków nauczyciela. Jak widać, jest tragicznie (a Francja jest znacznie, znacznie wyżej).
I kilka informacji na temat raportu OECD sprzed dwóch lat (a teraz jest już gorzej):
Pensje polskich nauczycieli należą do najniższych w Europie. Zarabiają zaledwie połowę tego, co otrzymują nauczyciele w innych krajach Europy
Tak wynika z najnowszej edycji raportu “Education at a Glance 2020” przygotowanego przez ekspertów Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) zrzeszającej 35 wysoko rozwinięte kraje świata (w tym Polskę).
Raport porównuje warunki kształcenia w kilkudziesięciu krajach świata, analizuje m.in. funkcjonowanie poszczególnych systemów edukacji, wydatki poszczególnych państw na oświatę, sposób wynagradzania nauczycieli, ich warunki pracy.
Zarobki nauczycieli w Polsce nadal są skandalicznie małe w porównaniu do zarobków ich koleżanek i kolegów z innych krajów europejskich. Aby wiarygodnie porównać wysokość pensji nauczyciela w krajach na różnym stopniu rozwoju, eksperci OECD przeliczyli wynagrodzenia w oświacie na dolary uwzględniając siłę nabywczą pieniądza w każdym z tych krajów. Przygotowane zestawienie dotyczy nauczycieli na różnych szczeblach szkolnictwa i na różnych etapach kariery.
Specjaliści zebrali informacje m.in. na temat zarobków nauczycieli szkół podstawowych w środku ich kariery zawodowej, czyli po przepracowaniu w szkole 15 lat.
Polscy nauczyciele z roczną pensją 27 879 dolarów znaleźli się na piątym miejscu od końca na kontynencie.
Mniej zarabiają tylko nauczyciele z Grecji (26 782 dolary), z Węgier (20 890 dolarów), Słowacji (21 040 dolarów) i Czech (26 425 dolarów).
Polski nauczyciel zarabia zaledwie ok. 59 proc. średniego wynagrodzenia nauczycieli w Unii Europejskiej (47 103 dolarów) i w krajach OECD (46 801 dolarów).
Kto zarabia w Europie najwięcej? Nauczyciele w Luksemburgu – 102 630 dolarów, Niemczech – 77 638 dolarów i Holandii – 64 867 dolarów. W Finlandii zarobki nauczycieli z 15-letnim stażem kształtują się na poziomie 43 345 dolarów, w Danii – 57 859, Francji – 38 173, Irlandii – 62 179.
Jeszcze gorzej jest w przypadku pensji nauczycieli szkół średnich z 15-letnim stażem. W tym przypadku wynagrodzenie polskiego pedagoga – 27 879 dolarów – stanowi jedynie 54 proc. średniego wynagrodzenia nauczycieli w Unii Europejskiej (51 395 dolarów).
Natomiast wynagrodzenie nauczyciela szkoły średniej w Polsce z szczytowym momencie kariery wynosi 29 063 dolarów, czyli ledwie 46,7 proc. średnich zarobków nauczycieli w UE!
Eksperci OECD sprawdzili też, jak wynagrodzenia nauczycieli mają się generalnie do wynagrodzeń innych pracowników w poszczególnych krajach, czyli porównali zarobki nauczycieli do zarobków absolwentów szkół wyższych. Także w tym zestawieniu Polska wypadła fatalnie.
Polski nauczyciel zarabia średnio 75 proc. tego, co inny absolwent z dyplomem wyższej uczelni. Tymczasem średnia dla krajów UE wynosi w przypadku: nauczyciela szkoły podstawowej – 85 proc., gimnazjum – 89 proc., a szkoły średniej – 94 proc.
Źródło:
https://glos.pl/polscy-nauczyciele-nadal-najgorzej-wynagradzani-w-europie
Grunt to odwrócić kota ogonem. Wierz mi, że oni są na "nie" od momentu przejścia przez próg. I to jest doświadczenie każdego praktycznie trenera nie tylko moje. Wiem, wszyscy jesteśmy do dupy, tylko nauczyciele są wspaniali. Dodam tylko, że ta wąska grupa zainteresowanych robi naprawdę świetne rzeczy na zajęciach.
Co do danych, jak się to ma do pensum oraz ilości uczniów przypadających na jednego nauczyciela?
Nie wiem, czy rozumiesz, że przyczyna leży gdzie indziej. Prowadziłem szkolenie w czasie ferii zimowych bo tak zarządził dyrektor. Wszyscy się go bali i nikt nie potrafił się mu postawić. Zgadnij na kogo przelali gorycz :)?
Na pewno są trenerzy, którzy by tak poprowadzili zajęcia, że nauczyciele by klaskali uszami ze szcześcia. Ale chyba nie byłem jednym z nich.
Do tego, to jest stawianie sprawy na głowie - równie dobrze można powiedzieć, że zawód nauczyciela to powołanie i pieniądze nie powinny mieć znaczenia. Jak ktoś twierdzi inaczej to nie powinien pracować w szkole.
I z powodu coraz większych godzin powstaje coraz więcej firm/osób sprzedających materiały dla nauczycieli - zapłacą 5 złotych a mają oszczędzone kilka godzin na przygotowaniu kart pracy/prezentacji/dekoracji.
Co także jest symptomem patologii w środowisku nauczycielskim - że muszą kupować materiały, bo inaczej się nie wyrobią w ciągu doby :/
Nom, chciałbym zobaczyć jak przekonujesz do stosowania Tików osoby, które nie widzą potrzeby wykorzystywania komputera na lekcji, nie mają własnej skrzynki mailowej, nie mówiąc o tym, że nie rozumieją prostych nawiązań kulturowych, bo cały świat sprowadza się do seriali tureckich i M jak miłość.
Chyba się nie przekonamy, bo ty prowadzisz tu agitkę, której celem jest przekonanie ludzi, że podwyżki dla nauczycieli załatwią sprawę. Otóż nie załatwią. W szkole, w której kiedyś pracowałem (20 lat temu) nadal pracują nauczyciele, gdzie co roku rodzice w październiku składają podanie o zmianę wychowawcy. I nic nie można z tym zrobić, bo mianowanie-sranie, bo karta nauczyciela, a w ogóle gdzie ten człowiek pójdzie, jak on tylko uczyć umie.
Tak sobie mysle, ze w sumie nie ma sensu abym odkladal na emeryture. Wroce do Polski i za kilka godzinek korepetycji bede sobie zyl jak ponczus w masle:))
Po wpisach ElvesBrew i kilku innych tutaj, jestem pewien ze polska edukacja bedzie dalej szorowac po dine.
Wybacz, robię 10 rzeczy jednocześnie i szczerze to czniam twoją strukturę dyskusji :). To był mój ostatni post, bo idę pozarabiać na ZUS.
ale tak jest nie tylko w Polsce
w Belgii tez nie jest rozowo, wiem bo corki sa tu w szkole juz sporo lat
najpierw prywatna, teraz poszly do panstwowej
starsza do sredniej (tu zacznya sie 2 lata wczesniej ale za to trwa dwa lata dluzej niz w Polsce) a mlodsza ma jeszcze 3 lata podstawowki
i jak w prywatnej to jeszcze jakos dzialalo, choc tez nie bylo szalu (szkola katolicka), narzekalismy troche na poziom bo dzieci praktycznie sie nie uczac mialy oceny dobre i bardo dobre to teraz w panstwowej nauczycieli brak - corka 3 tyg nie miala podstwowego jezyka, czyli francuskiego, nauczyciela brak. do matematyki brak przez 2 tygodnie
zapisalismy do bardzo dobrej szkoly w okolicy a dzieci sie nudza, jest jeszcze latwiej niz wczesniej w prywatnej
i nie, moje dzieci nie sa geniuszami. nie sa glupie, sa raczej w tych gornych 15-20%, ale mlodsza jest teraz najlepsza w klasie co jest po prostu dziwne
ale jak sama mowi, sporo Fatim tej szkole (mimo ze szkola tez katolicka, wiekszosc szkol srednich jest w Belgii katolicka) wiec moze dlatego, nie wiem
jedyny plus ktorego nie ma w szkole polskiej - zajecia sa zawsze w tych samych godzinach. caly rok, kazdy rok, cala szkola zaczyna o tej samej godzinie i cala konczy. mlodsi o 15:10, liceum o 16:10, w srodku godzinna przerwa na obiad (mlodsi maja cieply obiad w szkole, starsi maja kafeterie gdzie moga sobie cos za 3-4 euro kupic)
z rzeczy zabawnych - dzieci w liceum maja lacine. myslalem ze dziecko bedzie narzekac ze taki bezsensowny przedmiot a tymczasem jest to jej ulubiony (oprocz matematyki) i na dodatek swietnie jej idzie
okazalo sie ze cotygodniowa msza w poprzedniej szkole na ktora chodzila przez kilka lat i ktora to byla prowadzona po lacinie i dzieci spiewaly piesni po lacinie cos w tej glowie zostawila i dziecko lacine po prostu chlonie
dziwny jest to kraj
w calej Belgii brakuje kilkunastu tysiecy nauczycieli podobno
mysle ze w calej europie jest podobnie. tylko prawdziwym zapalencom i pewnie malej czesci nieudacznikow chce sie isc do szkoly
ci zapalency trzymaja jakos poziom i dbaja o dzieci chociaz, nieudacznicy po prostu nie nadaja sie do niczego innego
Ok, tak naprawdę wszystko jak zawsze sprowadza się do pieniędzy. Ile wg ciebie Bukary powinien zarabiać nauczyciel? Bo ja jakoś średnio widzę, żeby zarabiał pięciokrotność pensji, powiedzmy magazyniera,a mam wrażenie, że takie są oczekiwania. Jaka musi być pensja, żeby ktoś chciał uczyć?
Najbardziej boli chyba t,o że temat edukacji olewany jest... Od lat.
Już za moich czasów system oświatowy wołał o reformy i zmiany, a warto pamiętać, że wtedy nie było jeszcze tak źle jak obecnie.
Jeżeli obecna władza pozostanie, to prawdopodobnie powoli wszystko będzie zmierzać w stronę amerykańską. Stać Cię to zapewnisz swoim dzieciom porządną edukację. Nie? To masz problem.
Serce boli patrząc na to co te sku...syny robią z moim krajem.
I waloryzacja inflacyjna co roku.
To powinno dotyczyć całej sfery budżetowej. O pensji nauczyciela, strażaka, bibliotekarza, urzędnika itd. nie może decydować mityczny rynek, to jest abstrakcyjne korwinistyczne myślenie.
W ostatnich dniach mamy do czynienia z powodzią wiadomości i artykułów na temat dramatycznej sytuacji w szkołach. Oto kolejny z nich:
Nie ma w nim nic szczególnie nowego czy interesującego, ale... zerknijcie na komentarze. Niech one będą puentą mojej powyższej rozmowy z best.nick.ever. :)
Kilka przykładów:
niech się zwolnią wszyscy , nawet od jutra , gwarantuję , że nie przyniesie to żadnej ujmy w edukacji dzieci. Bo i tak ten obowiązek od lat spoczywa na rodzicach.
Płaczą, a rzeczywistość wygląda inaczej. Biedni nauczyciele. Z tym, że największą za was robotę czynią rodzice w domach przesiadując z dzieckiem popołudniami przy lekcjach - i nikt mi za te korepetycje nie zapłaci . Żałosne co wyprawiacie.
Niech idzie na pielęgniarkę, dostanie 10 tys, trzeba tylko umieć pobrać krew i dać zastrzyk, tego można się nauczyć w 3 msc
Praca jak każdego człowieka 40 godzin w tygodniu i okazuje się , że jest ich o 400 000 za dużo. Problem rozwiązany. Nie pasuje? Nie ma obowiązku pracy w budżetówce.
To jest szantaż i wymuszanie wyższych podatków dla pracujących poza budżetówką.
Nauczyciele pracują 18h w tygodniu, mają ferie wakacje a wg ministra zarabiają 6800zł,. Dlatego szkoły pedagogiczne są dziś tak oblegane. Ilość kandydatów na jedno miejsce dorównuje ilości kandydatów na prawo i medycynę. Każdy rodzic chce aby jego dzieci były nauczycielami i miały tak dobrze. To dobra wiadomość bo do szkół przyjdą uczyć najlepsi z najlepszych. Nasze dzieci to nasza przyszłość!
I tak dalej.
Mogę tylko powiedzieć, że dla tego narodu raczej nie ma przyszłości. Zalecam emigrację. :)
I żeby była jasność... Oto niedawna wypowiedź osoby, która decyduje o wszystkim w Polsce, także o edukacji.
Dodam od siebie: edukacja nie musi być oparta na chrześcijaństwie. Tam, gdzie nie była i nie jest, miała się i ma całkiem dobrze. A na pewno lepiej niż w Polsce.
Garść informacji z frontu:
https://www.facebook.com/groups/574690199948287/posts/1270486630368637/
W piątek wieczorem będzie jeszcze wyższa liczba, ale ponieważ wyjeżdżam na weekend, mogę nie mieć okazji do aktualizacji. Ale już dziś jest rekord września: 11395 ofert w całej Polsce, z tego 9000 ogłoszeń wstawionych przez dyrektorów już po rozpoczęciu roku szkolnego. To oznacza, że każdego tygodnia nawet 160 000 lekcji nie odbywa się zgodnie z planem lub ramówką.
Tu tabelka aktualizowana co kilka dni:
Choć może nie jest aż tak źle, bo część z tych 160 000 godzin to etaty psychologów i pedagogów. Oferty na te stanowiska to 40% wszystkich ogłoszeń. Czy to powód do ulgi?
Bynajmniej. To oznacza, że nie tylko dydaktycznej kadry brakuje, ale też specjalistów z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Nowe przepisy wprowadziły standardy zatrudniania, które 1) nie przystają do potrzeb szkół; 2) są nie do spełnienia - żaden specjalista nie przyjdzie pracować do szkoły za takie pieniądze, jakie jest w stanie zaoferować szkoła; 3) są tak skomplikowane i trudne do zrozumienia/wdrożenia, że 80% szkół popełni błędy w ich wdrażaniu.
Witamy w polskim systemie oświaty u progu października 2022.
Kurator Nowak (na której pensję wszyscy się składamy) ma lekarstwo na powyższe problemy!
WOW. Jest gorzej, niż myślałem.
Skrót za NIE dla chaosu w szkole:
To nie „przejściowy ruch kadrowy”, ale dramat. Dane dla Warszawy na początek października: Mimo ekwilibrystyki i prób rozmnożenia pracujących nauczycieli, tylko w publicznych placówkach jest niemal 2900 jawnych wakatów.
Warto zdać sobie sprawę, co one w praktyce oznaczają. Brak 120 nauczycieli matematyki to w realiach warszawskiego obciążenia nauczycieli tej specjalności ok. 800 klas bez lekcji tego przedmiotu!
A liczba jawnych wakaty pokazuje tylko wierzchołek góry lodowej problemów. Duża część nauczycieli jest w niebezpiecznie obciążona godzinami. Dlatego już po miesiącu nauki mamy zmieniające się plany lekcji, librus upstrzony niezrealizowanymi godzinami, niecelowymi zastępstwami, odsiadywaniem z świetlicy. Zwolnienia do domu.
„Nauczyciele uczą po 20 klas, w dwóch albo trzech szkołach. Dyrektorzy szkół próbują dopasować się do ich grafików. To szczególnie trudne w szkołach średnich, które borykają się z kumulacją roczników. Są takie, gdzie lekcje zaczynają się o godz. 7.10 i kończą o 17.50 (zespół szkół na Żoliborzu) albo nawet o godz.19.25 (w Ursusie)”.
Najgorsze co mogą robić rządzący to inwestować w inteligencję. Człowiek inteligenty to człowiek buntowniczy i niewygodny.
I klasa, tłuste lata będą dla mnie bo mlodzi już na starcie będą gorsi
A murarzy itp brakuje :)
Via Tenor
Odnośnie wpisu 59.
Mam w rodzinie dwie osoby na stanowisku nauczycielskim w publicznych placówkach. Obydwie coraz bardziej skłaniają się w stronę prywatnej edukacji. Zgodnie też twierdzą, że to nie pieniądze są głównym powodem (choć to też), ale fakt, że w publicznych szkołach nauczyciel dziś w zasadzie nic nie znaczy, nic nie może, a do tego musi się użerać z odklejonymi rodzicami, którym ponoć z roku na rok coraz bardziej odwala.
Moje dziecko chodzi do Czackiego (LO w Warszawie), całe szczęście w szkole nauczyciele są normalni (poza nowym, wykolczykowanym 25 letnim nauczycielem angielskiego, który myśli, że wszystko wie). Facet z HITu uczy z samodzielnie przygotowanych materiałów, książki WSiP czy Roszkowskiego (nie wiem jakie to wydawnictwo, i nie chcę nawet wiedzieć-) nie polecał. Inną jednak sprawą jest widoczna indoktrynacja wymuszana przez MEN - dziecko w profilu mat-fiz-inf ma 2 lekcje historii i 2 lekcje hitu ... Przecież to są (powinny być) przedmioty dla zainteresowanych, szkoda, że są obligatoryjne, stracony czas dla kogoś, kto ma zupełnie odmienne pasje.
Zachęcam do lektury komentarzy pod wpisem Tuska:
https://twitter.com/Platforma_org/status/1583768500950433792
Zdałem maturę w 2015 i obserwując od tych kilku lat jak wygląda obraz polskiej szkoły z zewnątrz (strajki, później powszechnie dyskutowane braki kadrowe, a na samym końcu dosranie covidem i lekcjami zdalnymi) to mam wrażenie, że jestem jednym z ostatnich roczników, w którym szkoła wyglądała normalnie. Nie było jakichś cyrków, że nie mieliśmy zajęć bo akurat nie było nauczycieli, że podstawa programowa trzymała się na gumie do żucia i 8 godzin lekcyjnych były przerzucane jako praca domowa "na jutro", że egzaminy były zagrożone czy coś, albo że zajęcia trwały do 19.
Ja chodziłem do prywatnych krakowskich szkół i takich problemów jak wy ludzie z plebsu nie miałem.
Pokręcił byś sobie belfrze karuzela vatu jak Ja kilka lat to byś zobaczył co to jest ciężka praca
Popieram A.l.e.X.a - 40h tygodniowo wymiaru pracy dla nauczycieli!
Tylko to się tyczy też uczniów, siedzą wszyscy ładnie na dupkach, nauczyciele po 60min udają się do kolejnej klasy.
Fajrant na drugie śniadanie i siku - 15min ok. południa. I ogień.
A po 8h,
Żadnego sprawdzania kartkówek, sprawdzianów, wypełniania papierków, wystawiania opinii, konsultacji i zebrań z rodzicami.
Ewentualnie rady pedagogiczne ekstra płatne, chyba że w godzinach pracy, czyli między 8-16, no to nie.
Część problemów opisanych w artykule jest kompletnie wyssana z palca. Czy nauczyciele powinni zarabiać więcej? Nie wiem, może, ale podnoszenie tematu że "informatyki nie uczą informatycy" to kompletna głupota. Ktoś pamięta te mityczne czasy kiedy informatycy informatyki uczyli? Bo ja liceum kończyłem 22 lata temu i infy uczył mnie facet od geografii, a dodam że kończyłem Liceum Techniczne o profilu elektroniczno-informatycznym. W-Fu uczyła kobitka od polskiego, choć nie wiem czy rzucenie piłki na boisko można tak nazwać. Wiem też że szkoła miała koszmarne problemy ze znalezieniem anglisty więc nauczycielkę z prawdziwego zdarzenia dostaliśmy dopiero w klasie maturalnej, wcześniej "na doczepkę" uczył po troszę każdy kto potrafił z grubsza przeczytać podręcznik.
Takie problemy były więc przynajmniej od ćwierćwiecza i jakoś nikt póki co nie uznał że sensownym rozwiązaniem tego problemu będzie po prostu podniesienie wynagrodzenia.
Zresztą jakby to miało wyglądać?
Weźmy chociażby tych nauczycieli informatyki. Skoro informatyk może liczyć na 12k miesięcznie to nauczyciel informatyki też powinien tyle dostać? Czy może trochę więcej żeby opłacało się uczyć? A co wtedy z innymi nauczycielami? Jeśli informatyk dostanie 12k to polonistka zgodzi się pracować za 5k czy też będzie chciała dostać 12k? A nauczyciel W-F? Też 12k czy na ile wyceniamy jego zdolności?
A jak poczują się nauczycielki z 30 letnim stażem jeśli przyjdzie do szkoły 25 letni koleś uczyć informatyki i dostanie do ręki ponad 2x tyle na ile one mogą liczyć nawet dziś ze swoim ogromnym doświadczeniem?
Weź Ty człowieku idź gdzieś "w ministry" (serio się marnujesz), wtedy bym może się zastanowił żeby iść do szkolnego kołchozu uczyć naszą młodzież, bo przez te Twoje posty mi się żyć odechciewa. Jak dołożę do tego czytanie takich wypocin, jakie pisze Alex to w ogóle ręce opadają...
Chcesz, żeby Twoje dziecko było dobrze wykształcone ? - NIE, to Państwo chce i świat aby było i potem służyło innym zawodowo, mi to bangla bo co znaczy właściwie dobre wykształcenie ? Znajomość polskiego - NIE, znajomość historii - NIE, znajomość geografii - może, znajomość języków obcych - oczywiście, znajomość biologii - absolutnie, znajomość matematyki i fizyki, chemii - bezwzględnie, itd.
Na swoim przykładzie wiem że poza matematyką i fizyką oraz chemią wszystko inne do czasów studiów to było tylko - zaliczyć i zapomnieć. Język angielski dopiero co wprowadzono więc większość osób umiała po 5 wyrazów. Kto chciał to chodził na zajęcia językowe do empiku (takie były wtedy czasy) lub uczył się samodzielnie. Najbardziej pomagały gry i komputer bo nic wtedy nie było po polsku. Na studiach uczyłem się bo po prostu mnie to interesowało nawet nieprzydatna dzisiaj geodezja czy geologia właściwie wszystko było z sobą jakoś powiązane i dlatego ciekawe. I tutaj chyba tkwi sedno sprawy.
Moje dzieci chodzą do szkoły gdzie panuje model montessori i wiem że do czasów studiów -> tutaj chce aby poszły na medycynę + kontynuowały miłość do sportu i sztuki nie po to aby kiedykolwiek pracować (jeśli nie będą chciały) tylko po to aby mieć wiedzę najbardziej przydatną życiowo (medycyna). Właściwie sam ile mogę to uczę je matematyki i fizyki oraz chemii bo wiem że akurat te trzy przedmioty opisują cały świat (a akurat w tym jestem b. dobry i zawsze byłem). Dzieci jak rodzicie chcą to zawsze naśladują i bardzo prosto jest je zarazić miłością do danego kierunku wiedzy. Poza tym dzisiaj są takie wspaniałe czasy że wiedza jest w zasięgu ręki każdego.
Generalnie wracając do początku dziecko samo musi chcieć się uczyć nauczyciel to tylko mistrz który może pomóc w zdobywaniu wiedzy a jak ktoś nie chce się uczyć to żadna szkoła i żaden nauczyciel tego nie zmieni. Nie wiem jak jest teraz w szkole państwowej ale jeśli jest tak jak było za moich czasów to powiedziałbym że poza spędzaniem czasu z koleżankami i kolegami szkoła niewiele wniosła do mojego życia. Tym czym się interesowałem za dziecka i zostałem zarażony przez rodziców (matematyka, fizyka, chemia) tym się interesowałem i w szkole i po szkole. Właściwie to rodzić powinien dbać o naukę swojego dziecka i podsycanie zainteresowań szkoła w modelu w jakim ja się uczyłem jedynie zniechęcała.
kocham te przeliczanie stawki godzinowej tak jakby ogólnie stawka godzinowa w Polsce to było coś nadzwyczajnego i dodatkowo tak bardzo karciła zwód nauczyciel. Zapraszam więc do np. sądów gdzie stawka biegłego to uwaga :
22,90 PLN brutto/godz do 32,39 PLN brutto/godz - podstawowa dla specjalisty czyli osoby z dorobkiem zawodowy często wieloletnim (tytuł mgr / mgr inż)
45,63 PLN brutto/godzin przy stopniu naukowym doktor
70,32 PLN brutto/godzina przy stopniu naukowym profesor
to są stawki brutto dla biegłych na podstawie opinii których sąd wydaje postanowienie w danej sprawie
Biegłych też brakuje w sądach.
i tak możesz wymieniać bez końca w różnych zawodach, zaczynając np. następnie od kontrolerów ruchu lotniczego.
Napisze dokładnie to samo jak komuś źle to zmienia na dobre, nauczyciele są tak opłacani bo są tak opłacani z rozwiązania budżetowego.
Ostatnio było o egzaminatorach na prawo jazdy -> zarabiają też niewiele a chcieli by 7 na rękę
Pielęgniarki biedne też tyrają od rana do wieczora dodatkowo niektóre mają 60 lat i muszą ciągać ciężary może one zarabiają godzinowo więcej, eh nie :
stawka godzinowa pielęgniarki: 30-45 PLN brutto.
ile więc zarabia budowlany boom : 26-35 PLN brutto / wychodzi że budowlany boom ma więcej niż biegły to może warto się przebranżowić
Kto ci Bukary broni pracować w szkole a potem jeszcze prowadzić internetowy sklep sprzedaży koszulek z chin ? ;) nikt ci nie broni bo tak jest w Polsce mało kto może powiedzieć że z pensji na etacie żyje mu się b. dobrze, większość osób które mają większe potrzeby pracuje dodatkowo lub robi różne rzeczy dodatkowo. A jeśli im się nie chce to niech zmienią prace na lepiej płatną lub pogodzą się z ogólną sytuacją.
ktoś tu wspomniał o CPK, to nie są wydane pieniądze na darmo. warto zauważyć w końcu, że jest to ogromna szansa na rozwój transportu w Polsce, usprawnienie gospodarki, udostępnienia naprawdę dużej ilości miejsc pracy. w końcu Polska zaczyna się rozpędzać na arenie europejskiej
Ups. + link post #62
a tak naprawdę P. Bukary, po co to zamieściłeś? myślisz że inni mają się lepiej?
nie wierzę ani jednemu słowy w tym zamieszczonym przez Ciebie artykile [ do tego jeszcze tvn24 ]
Ups.
Panie Bukary:)
czytuję Twoje posty, i mam wrażenie, a wręcz pewneśc że Jestes strasznie pokrzywdzony przez los, przez czasy jaki musisz "znosić" , jak strasznie jesteś pokrzywdzony przez los, ba... przez ten świat, wręcz tworzysz syzyfowe prace, daremny trud, robotę głupigo,
wytłumacz to innym nie tylko z Twojej tzw. branży ale inne zawody, Userów którzy zaglądają tu na to forum, usiąść, a może i narzekać jeśli tu znawcy polszczyzny się odezwą, wręcz biadolić jaki ten świat jest zły, szczególnie w tym Kraju nad Wisłą.., zresztą PIĘKNYM KRAJU
Rekordzista matematyk we Wrocławiu uczy 40 godzin tygodniowo jaki to niby rekord ja kiedyś pracowałem po 12-14 godzin i to uważałem za normę. Lekcje nauczycielskie dodatkowo to 45minut a nie 60minut więc można zawsze coś przy tym zrobić. Poza tym wielu nauczycieli szczególnie akademickich od 30 lat klepie to samo więc mowa o absolutnym przygotowywaniu się też bym traktował jako "umowne". Wiele zawodów wymaga ciężkie pracy, mimo że zawód nauczyciela jest zawodem trudnym (moja mama jest emerytowanym) to korzysta z wielu benefitów. Lekcje po 45 minut, wolna przerwa wakacyjna, 18 godzinny system tygodniowy itd.
O wiele lepiej jest podkręcić do 40 godzin na tydzień i zrobić tym samym podwyżkę wynagrodzenia 2.5x. Nauczyciele będą godnie zarabiać i w końcu też popracują właściwie. Polska to w ogóle fajny kraj mundurowi jeszcze niedawno hop siup 15 lat i emerytura z ostatniej pensji, prokuratorzy, sędziowie w stanie spoczynku z emeryturą właściwie pensją, nauczyciele po 18 godzin pracy z przerwami, górnicy z dodatkami i pensjami odbiegającymi od średniej itd. itd. obibole w budżetówkach którzy papierosek, kawka, przerwa na wyjście do sklepu obok, tylko prywaciarz zły januszek musi tyrać na to wszystko bo w końcu 20 jak nic przyjdzie mu zapłacić zus który za rok pewnie dla przeciętnego szewca wyniesie 3000 miesięcznie ;) jak to kurde źle dla wszystkich w tym kraju.