Nie, ale kiedyś pracowałem jako kanar i w dniu darmowej komunikacji jakiś typ schował się do kibla na trasie Przemyśl - Świnoujście xD
Opchnij case po słuchawkach kanarowi to cię puści bez biletu.
>chwalenie się, że kanar mnie nie złapał.
XD
Czekamy na wątek "Ukradliście coś kiedyś ze sklepu? Ja raz wyniosłem z (wstaw tu nazwę) słuchawki za 200zł, bramki zaczęły pikać ale uciekłem", a później pretensje do pozostałych forumowiczów że został za to zjechany.
Złapał. Wywlekli mnie z tramwaju na oczach ludzi, i musiałem zapłacić im od razu 180 Zeta albo 150, nie pamiętam bo to dawno było.
Nie dość że nie pojechałem na zajęcia i musiałem odrabiać, bo to był wf, to jeszcze najgorsze było to, że miałem bilet kupiony, tylko skasować nie skasowałem.
Bo myślałem że przyoszczedze na powrocie, wykorzystując potem ten co mam rano
No i zaoszczędziłem...
Jechałem w piątek tramwajem. Widziałem, jak siedzącej przede mną dziewczynie wypadł z kieszeni dowód w etui z biletem. Wszystko nagrało się na komórkę, ponieważ akurat kręciłem filmik na Instagrama. Nikt za mną nie siedział, więc po cichu podniosłem i schowałem etui. Wszedł kanar i rozpoczął kontrolę. Pokazałem bilet dziewczyny, bo swojego nie miałem. Kiedy kanar do niej dotarł, okazało się, że jedzie na gapę. Rozpłakała się, tłumaczyła, że kupowała bilet, ale kanar był nieubłagany. Wysiedli, więc na pewno wystawił mandat.
Wróciłem do domu. W etui była też wizytówka (dziewczyna sprzedaje własnoręcznie wyplatane z włóczki maskotki dla dzieci), a na niej numer telefonu. Pomyślałem, że zasługuję na coś ekstra. Podniosłem telefon. Wystukałem numer i dałem znać dziewczynie, że znalazłem jej dowód razem z biletem, kiedy już wysiadła z tramwaju, i że przypadkiem mam na telefonie nagranie, na którym widać, jak etui wysunęło się jej z kieszeni. Ucieszyła się niezmiernie, bo to dowodziło, że jednak jechała z ważnym biletem.
Powiedziałem, że oddam dowód, bilet i nagranie, jeśli ofiaruje 50 złotych znaleźnego. Prawie się rozpłakała, pytała, dlaczego nie wystarczą mi podziękowania. Negocjowałem. Mówiłem, że dowód na pewno oddam (nie chciałem się użerać z policją, skoro miała już mój numer telefonu), ale nikt mi nie udowodni, że w etui był bilet i że wszystko nagrałem. Jęczała, ale w końcu wyraziła zgodę.
Dobrze zrobiłem? Dlaczego nie chciała się na początku zgodzić? Przecież dowód i mandat (który dzięki mojemu nagraniu może zostać anulowany) to koszt znacznie większy niż 50 zł. Poza tym sam zostałem zmuszony do pewnych wydatków: poświęciłem cenny czas na wycięcie z filmiku tylko tego momentu, kiedy dziewczynie wypada etui (żeby nie było widać, jak je podnoszę), no i jeszcze do niej zatelefonowałem.
Jutro spotykam się z nią na mieście, żeby odebrać znaleźne i przekazać fanty. Była całkiem ładna. Zdaje sobie sprawę z tego, że wyplatanie maskotek z pewnością góry złota nie zapewnia, niemniej jednak darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Myślicie, że mógłbym ją zaprosić na kawę? 50 zł akurat wystarczy. Ubierać się jakoś wyjściowo czy dać sobie spokój? Co radzicie?
Nie. Zawsze mu...
Raz, bo jechałem bez legitymacji szkolnej, mimo że wcześniej nie było problemu. W pociągu nawet kitrać się nie trzeba, bo rzadko chodzą i są oblegani przez ludzi chętnych kupić bilet. Zresztą nawet jak złapią bez biletu, to i tak go sprzedadzą niż wystawią mandat. Tylko raz kontroler coś tam posapał, że należy kupić bilet po wejściu do pociągu.
Via Tenor
Nie.
Miejsce gdzie kasownik wybija datę zawsze mam wysmarowane klejem w sztyfcie aby łatwo szło zmyć, a te dziurki co też kasownik robi, zaprasowuję żelazkiem.
Nie, ale raz niewiele brakło. Myślę sobie 2 przystanki mam podjechać miejskim autobusem to po co będę na ten kawałek kupował bilet ale coś mnie tchnęło żeby jednak kupić. Ten wsiadł na ostatnim przystanku i mówi bileciki do kontroli. Jakbym nie miał to bym pewnie dostał mandat.
Kiedyś widywało się ich częściej, teraz jakoś wyginęli czy co ?
Kilka lat temu zdarzało się, że czasami jechałem autobusem bez biletu, ale nic złego się nie działo i w sumie tyle.
Raz, wróciłem do miasta rodzinnego i zapomniałem że mój miesięczny to tutaj nie działa xd...
Tak. Chyba dwa razy. Za pierwszym byłem lepkiem jakies 13 lat, a za drugim już po 20. Bez szału.
Mnie złapał aż dwa razy.
Pierwszy raz to był mój pierwszy tydzień w Warszawie. Postanowiliśmy się wybrać z kolegą do Factory na Ursus, a mądrzy ludzie doradzili, że najlepiej SKM. No więc kupiliśmy w kiosku bilety, udaliśmy się na stację Warszawa Śródmieście, wsiedliśmy do pociągu i... nigdzie nie było kasowników. Pytamy w końcu ludzi, gdzie są kasowniki, a oni do nas, że na stacjach są.
Tu muszę oddać kanarom, że przeczekali z kontrolą jedną stację, żeby zobaczyć czy wysiądziemy na zachodnim (średnio nawet ogarnęliśmy, że jest postój). My lekko zdezorientowani jeszcze (słabo się znaliśmy na warszawskiej komunikacji) uznaliśmy, że już chrzanić to, więc spisali nas dopiero po stacji, pomimo generalnie protestów całego wagonu. Nie było moją intencją jechać na gapę, no ale de facto jechałem.
***
Innym razem jechałem w Płocku autobusem do babci. Skasowałem bilet, nadszedł mój przystanek, podchodzę już do drzwi żeby zaraz wysiąść, ale kanar chyba uznał to za próbę ucieczki i podlatuje do mnie, że chce bilecik. Daję bilecik, a on mówi, że to nie jest ten co trzeba i mi nie pozwala wysiąść na moim przystanku.
No to ja mówię, że to mój bilet i proszę wzywać policję, ale najpierw oddać mi bilet. Na co on mówi, że nie odda mi biletu(!) i najpierw moje dane prosi. No się zaczęło robić już głośno, ludzie ewidentnie zdegustowani mną, że cyrk robię, natomiast ja ewidentnie czułem się wrabiany - typ zabrał mi bilet, nie chce go oddać, mówi, że się liczby nie zgadzają.
Informuję, że przejechaliśmy już ponad 2 przystanki, chcę wysiąść, on chce dowód (...), w końcu jeden z kanarów chyba coś skumał, zapytał, w którym kasowniku kasowałem - w najbardziej odległym i z końca autobusu przeszedłem na początek. Podszedł, skasował blankiecik - kasownik był walnięty i generował inne liczby.
Wypuścili mnie z autobusu głośno przepraszając, oczywiście już wtedy cały autobus "no kto to widział", "skandal, tak chłopaka przetrzymać" jeszcze sobie pstryknąłem zdjęcie ich legitek mówiąc, że tak tego nie zostawię, ale tak to zostawiłem ;)
Złapał. W większym mieście za czasów szkoły średniej, w ogóle z głowy wyleciała mi kwestia zakupu biletu no i zapłaciłem mandacik
trzy razy.
raz w liceum - jechałem na randkę z dziewczyną, na której bardzo mi zależało, miałem w kieszeni cały plik biletów, ale byłem tak zaaferowany nadchodzącym spotkaniem, że zapomniałem go skasować.
potem dwa razy podczas studiów - jechałem SKM do pracy, nie wiem jak to się stało, ale po prostu zapomniałem kupić biletu.
drugi raz jest bardziej skomplikowany... miałem wtedy legitymację jednej z tych szkół policealnych, chyba Cosinus, i jechałem na bilecie uczniowskim, więc pokazuje panu kanarowi dokument, a on do mnie mówi, że niestety, ale ta zniżka obowiązuje tylko do 24. roku życia. odpowiadam, że wszystko się zgadza, że mam 22/23, a on pokazuje mi mój PESEL w legitymacji, który faktycznie wskazuje na jakieś 30 lat, dodatkowo nic oprócz zdjęcia się w nim nie zgadza. powiedziałem mu, że to musi być jakiś błąd, że może pani w sekretariacie źle te legitymację wypełniła. pech chciał, że nie miałem przy sobie żadnego innego dokumentu, więc pan kanar stwierdził, że pojedziemy na pobliski komisariat policji i będę się tłumaczył z posługiwania się fałszywymi dokumentami. wysiadlismy na stacji, on już wzywał pomoc, ale jego kolega powiedział, żeby dał sobie spokój i dali mi tylko mandat, od którego się odwołałem. potem okazało się, że mieli w tym samym semestrze druga osobę o takim samym imieniu i nazwisku, wszystkie dane w legitymacji były tej osoby, a ja przy odbieraniu tego nie sprawdziłem.
nie
Mnie nie złapał - jak człowiek nie kombinuje i nie cwaniakuje, tylko kupuje po bożemu bilety, to może kieszeń nieco szczuplejsza, ale sumienie i spokój nienaruszone, i można sobie jeździć bez ciągłej spiny i patrzenia po wchodzących typach, że "o cholibka, może to kanar".
Raz miałem sytuację, że byłem bez aktualnego dokumentu chyba czy coś takiego, to mi wlepił mandat, złożyłem odwołanie, i albo mi całkiem zapłatę odpuścili, albo jakieś grosze musiałem.
Nigdy, bo zawsze kupuję i kasuję bilety.
Tak kilkukrotnie dostałem mandat. Zawsze to było spowodowane moim nieogarstwem, a to zapomiałem biletu odbić na wejściu, a to zapomniałem że nie mam miesięcznego tylko bilety właśnie, a najczęściej to że nie dopilnowałem końca ważności biletu i dzień/dwa/trzy po dowiadywałem się wraz z otrzymaniem kary.
W sumie to mnie nie złapał ale miałam dziwne szczęście, bo akurat była kontrola, a ja pokazałam bilet skasowany tego samego dnia ale kilka godzin po jego ważności i kanar to uznał. Zerknął na szybko i chyba tylko spojrzał na date więc mi się upiekło :P
Tak, niestety. Chciało się przyoszczędzić a bilet kupić w aplikacji, w razie gdyby się usłyszało słynne słowa "bilety do kontroli". Kanar uznał, że bilet kupiony po kontroli i takim sposobem zamiast zaoszczędzić to.. Gdyby to była dłuższa trasa to rozumiem, ale bilet ważny był, a na następnym przystanku i tak wysiadałem.. Moja wina, już wiem że kupienie w aplikacji po czasie też nie działa. Szukałem teraz jakiegoś forum, dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyny. Cieszę się, że przynajmniej to znalazłem
lol wpisalem sie juz do tego watku, tak mi sie wydawalo
Tak, ale nie przez gapiostwo, tylko należało mi się. Dwa albo trzy razy. Kara była słuszna, więc płaciłem.
Zdarzało mi się też naginać i nie kasować nowych biletów czasowych gdy nagle np. stanęliśmy w korku i czekaliśmy nie wiadomo na co. Wówczas bym się na pewno odwoływał od kary. Na szczęście nie było potrzeby.
Kiedyś, jak jeszcze w Poznaniu obowiązywały bilety na bagaż w transporcie miejskim (chyba teraz już tego nie ma), to miałem też sytuację, że wracałem z lotniska z walizką bo mi lot odwołali. Bilet miałem tylko na siebie. I akurat była kontrola. Zaparłem się, że niech do Ryanaira piszą mandaty, bo to ich wina. Ktoś chyba z pasażerów potwierdził, że to prawda i ludzie wkurzeni. O dziwo odpuścili.
Tylko raz , dawno temu niewziąłem biletu miesięcznego. Wystawili chyba na 100 zł kary, ale pobiegłem w ciągu 30 minut do nich ...dosłownie biegłem przez miasto spanikowany. Dzieki temu zapłaciłem 10 zł bo pani była zadowolona że od razu przyszedłem. To były inne czasu pewnie, inna firma się tym zajmowała. Myślę że to był powód, że co jakiś czas się zmieniały firmy które tego pilnowały i to był okres przejściowy i mieli to gdzieś.
Akurat miałem farta bo jak korzystałem z SKM jeszcze na kilka lat przed pandemią, to kanar pozwolił mi go zakupić tylko spytał czemu go nie kupiłem wcześniej
-Proszę pana chciałem kupić na dworcu a tam kasy biletowe już zamknięte, a u maszynisty taki tłumek był że musiałem sobie usiąść i czekać aż się zmniejszy.
Kanar to łykną bez zadawania kolejnego pytania.
Dwa razy w życiu.
Raz zagapiłem sie z doładowaniem miesięcznego (byłem przekonany, że mam jeszcze tydzień), a raz biletomat nie działał i nie miałem jak miesięcznego doładować (akurat po urlopie jechałem pierwszy raz autobusem i nie miałem okazji doładować w trakcie) a nie miałem drobnych akurat na pojedynczy bilet od kierowcy to uznałem, ze zaryzykuję i podjadę kilka przystanków do następnego biletomatu. No nie wypaliło.
Nie, bo co miesiąc kupowałem miesięczny u kierowców (busy) i podejrzewam, że rzygaliśmy już nawzajem na swój widok do tego stopnia, że jakby był nowy miesiąc, to inny kierowca może raz poprosił mnie o bilet, albo i nie.
Czy ty się chwalisz, że uciekłeś przed kanarem do kibla? Czy tym, że jak prawdziwy nad boy nie kupujesz biletów, tylko jeździsz na krzywy ryj?
Nigdy takiego biletu w łapie nie trzymałem xD
Ja raz jak tramwajem jechalem to udawalem ze szukam biletu po kieszeniach i sie zniecierpilwil i poszedl dalej. A raz ja pociagiem jechaelm to jak widzialem kanara to do kibla ucieklem i go przeczekalem.
Takze do tej pory mialem szczescie i mnie jeszcze nigdy nie zlapali.