Via Tenor
Autor chyba pierwszy raz zagrał w grę z otwartym światem. Tak przecież jest w każdej dosłownie grze tego typu. Jest konkretna z góry ustalona wartość (expa) jaka wymagana jest do zdobycia, by nasza postać pokonała każdego. Zwiedzając, eksplorując większość mapy, to logiczne, że po powrocie nasza postać będzie o wiele za silna na przeciwników z etapu fabularnego, którego postanowiliśmy zostawić.
To jest podstawowa rzecz w takich grach, by nie brnąć za bardzo w świat, a skupić się bardziej na fabule.
ER akurat specjalnie nie zachęca do eksploracji, bo po prostu świat jest mega pusty pod względem "znajdzieg" w porównaniu do innych gier FS. Całe szczęście, że przed rozpoczęciem gry, pooglądałem trochę początkowych gemplejy. Gdyby nie to, to od samego początku latałbym w każdy kąt, zaglądał pod każdy kamień, przyzwyczajony poprzednimi grami. A tutaj właśnie, coś jest tylko w oczywistych miejscach.
Niby ten akrtykul ma przedstawiac to jako wade (?) gry?
Podczas gdy jest to jedna z jej najwiekszych zalet i roznic w stosunku do klasycznej formuly soulslike.
Ta gra czerpie mnostwo z klasycznych, oldschoolowych open worldow ala Morrowind i gier diablopodobnych. Tam jest ta sama "mechanika" ulatwiania sobie gry (co w sumie jest jej celem samym w sobie ale okej, ponarzekajmy) przez grind i exploracje. Ten sam system znalazienia itemu ktory daje poczucie rozwoju postaci i bycia poteznym i nagrodzonym (w Diablo jest to losowe, tutaj jest jak w Morrowindzie wszystko ma statyczne miejsce w swiecie gry i mozesz probowac to zdobyc).
I tak mialo byc. I to jest swieze. Grasz jak chcesz.
Zadnego crapowatego skalowania plz, zadnych poziomow trudnosci.
Jest tak jak ma byc.
Ja upadłem pod naporem niedociągnięć - już ograłem może 10 tytułów w międzyczasie. Za dużo błędów projektowych.
1. Nie podobają mi się projekty bossów - totalna kaszana jak dla mnie, brak myślenia. Moby zachowują jakieś jeszcze reguły, ale bossowie? Już lepiej wypada Monster Hunter World - również nie lubiany przeze mnie, przez mechanikę walki i słabe podejście do walki z dużymi przeciwnikami jak na obecne czasy. Przeszła mi frajda walki z t-rex'em z pierwszego tomb raidera z lat 90tych, a i tak z bronią palną wydaje się lepiej to być przemyślane i szukanie terenu, żeby nie iść jak jakiś idiota.
2. Wszystkie lokacje wyglądają niemal identycznie i są jak fasady - brak detali, npc, życia, użyteczności, malowanie trawy się skojarzyło...
W Skyrim'ie jak jest jakiś projekt lokacji to dajmy np dźwignia otwierajaca drzwii - jest w pobliżu np. za okienkiem straży przepuszczającej dalej. W ER jak otwieram dźwignię to potem idę setki metrów do lokacji z drzwiami - totalnie bez sensu rozmieszczenie pokoi, lokacji, typów mobów - oby tylko zapchać otwarty świat.
3. Na wszystko bym przymknął oko, ale logika expienia i zmiany lokacji zapisu - już z ogniskami w Horizon Zero Dawn ciężko mi było przełknąć, a tutaj jakieś głupie pomysły, byle by zrobić wyższy poziom trudności. Najgorszym pomysłem, który jest jak większość innych słabości tej gry niedociągnięciem jest brak możliwości ataku w osi pionowej, sztywność animacji,.... Dodając głupie skakanie po latających/wystających/skarpach na koniu czuję się jak w Mario Bros.
Jak ktoś lubi się zniżać do poziomu Mario Bros to - ok będzie tą grę lubił, ale przy tak wielu niedociągnięciach z walką dla mnie ta gra poczeka i się raczej pozytywnej opinii nie doczeka. Jeszcze bym zniósł pozytywne opinie, ale Masterpiece? Mastershit chyba i przekręt marketingowy stulecia.
Coraz bardziej się przekonuję, żeby jednak kupić tę grę. Pogrywam sobie teraz trochę w Demon's Souls i to właśnie eksploracja, a nie walki z bossami robi tę grę tak dobrą. Tak na dobrą sprawę, to dla mnie mogło by ich tam w ogóle nie być.
Ot typowy open world, w takiej grze nie da się tak zaprojektować rozgrywki żeby się nie przelevelować i jednocześnie dać odpowiednio dużo contentu żeby świat nie wydawał się pusty...
Pierwszy RPG? Pierwszy soulslike? Co jest w tym innego niz w innych tego typach gier?
Jak gra nie ma autoskalowania - a tego niecierpie - osoby co lubia robic wszystko lub prawie wszystko - nawet na najtrudniejszym bedzie latwo. Co niby zepsules w tej grze? A moze wlasnie doswiadczyles swoj glowny watek na tej bocznej sciezce? Masz wybor, albo robic glowny i konczyc albo robic glowny i boczne beda latwe albo robic bocze i glowny bedzie latwy albo mieszac i koniec we wszystkom bedzie latwy xD te gry nie moga wymaga. Robienia 100% bo imaczej to nie byloby “poboczne”. A poboczne bez nagrody sa zbedne. Wiec dotknales paradoksu ktory jest w rpgach od lat
Ja już zdążyłem zapomnieć o Elden Ring i raczej nigdy do niego nie wrócę, w przeciwieństwie do soulsów 1-3, a nawet do dwójeczki.
W sumie to chyba moje największe rozczarowanie w przygodach z grami, choć przecież sama gra zła nie jest i dała mi kilka godzin względnej przyjemności jeśli chodzi o rozgrywkę i kilka estetycznych uniesień. Większość czasu jednak nudziłem się i obijałem o ten otwarty świat, który naprawdę fenomenalnie wygląda z daleka, w panoramie, jednak gdy się do niego zjedzie, oprócz kilku walk i znajdziek nie ma tam zupełnie nic. Postaci które spotykamy plotą te soulsowe smęty, które jeszcze bardziej ten open world rozwadnia. Szkielet ER to DS3, brak mu własnej tożsamości jeśli chodzi o gameplay i narrację, a Lordran i Yharnam gniotą Ziemie Pomiędzy w każdy możliwy sposób, wyjąwszy technologiczny. Rozumiem jednak że masie ludzie ER sprawił wiele radości i to jest jak najbardziej w porządku.
Autor tekstu ma trochę racji. Sam nie miałem większych problemów z wymienionymi lokacjami i bossami, np. dla mnie barierą nie do przejścia była gwiezdna bestia na górze ponad wulkaniczną posiadłością, bo uparlem się że muszę ją zabić, gdybym miał lepszy ekwipunek padlaby szybciej. Nie mniej gra jest rewelacyjna, spędziłem ponad 160 godzin, do platyny brakuje mi odnalezienie zaklęć i zakończenie z szalonym płomieniem. Nie mogę się doczekać dodatków, bo jeżeli będą takie jak do dark souls albo bloodborne to aż mam ciary.
Dla mnie top gier wszech czasów, na półce stoi obok wiedzmina 3, rdr2 i hirołsów
Powiem szczerze. Zarejestrowałem się by komentować bo już nie mogę patrzeć na te „artykuły” choś sam kiepski ze mnie poliglota. A tutaj…
A więc podsumujmy:
„Jedną z tych rzeczy, które szczególnie błyszczą w Elden Ringu, stanowi otwarty świat.”
Nie ma tu czegoś jak otwarty świat. Żeby przejść z lokacji do lokacji musisz albo zrobić jakiegoś questa (o którym często nawet nie masz nawet pojęcia, że robisz) albo po prostu chodzić jak głupi koło jakiegoś wzniesienia by dostać się do drzewka, które koniec końców nic Ci nie daje.
Ogólnie świat jest mały i mało dostępny. Weźmy tu np. dla porównania Wiedźmina 3 czy Skyrim.
O fabule w samej grze to ni słychu, samo eksplorowanie świata jest co najmniej wciągające ale zastanówmy się jak do tego doszło bo ja nie wiem…
Nasz recenzent grał w grę przed premierą. Hm,.. To skąd już wiedział po jednym bossie żeby nie śpieszyć się z innym? Stary, wyprzedzasz fakty. To trochę tak jak z tymi youtuberami: „jak zdobyć super broń dla początkującego? Zapraszam do oglądania tylko najpierw musicie pokonać X bossów..”
„Przemierzałem Ziemie Pomiędzy sam, w dodatku w trybie offline, by nie kusiło mnie korzystanie z podpowiedzi zostawionych przez innych graczy.”
I znowu, grał przed premierą i już unikał podpowiedzi od innych graczy (swoją drogą to są beznadziejne, bezużyteczne i głownie tylko przeszkadzają w grze…) bo mogły mu popsuć grę. Panie recenzencie, skądś ty się tego domyślił?
„zahaczyłem również o Jeziorną Liurnię oraz Caelid”. – Szybko żeś obczaił całą mechanikę gry. Ciekawe że Lwi wynaturzeniec i ryczerz tygla to się pojawiają po pokonaniu Radahna a nie odwrotnie…(?): „mam na myśli to w Boskiej Wieży Caelid – czy duetem Lwi Wynaturzeniec i Rycerz Tygla zapamiętam na długo. Chciałem zmierzyć się też z Radahnem... na szczęście jeszcze nie mogłem.”
Hm, no i żeś całkiem szybko rozkminił jak się dostać na płaskowyż Altus przy tak niskim poziomie.
Niech złote drzewo podpali zapalniczką ten kto za pierwszym razem Radahna ubił. (Ja na serio pytam).
„Po pokonaniu Ognistego Olbrzyma – ten przynajmniej sprostał swojej internetowej legendzie, choć wystarczyło mi pięć, dziesięć prób, by go zgładzić – odniosłem (błędne) wrażenie, że powoli zbliżam się do końca gry.” – naucz mnie tego miszczu– ja nie wiedziałem, ze jego legenda krążyła po sieci już przed premierą gry…
No cóż. Nie wiem jak wy ale ja niemal zawsze przy pierwszej próbie starcia z bossami ginę. A czemu? Bo za kija nie wiesz jak dany boss cię zaatakuje, czym i jak ty go możesz zaatakować. No ale oczywiście dla naszego recenzenta takie rzeczy były wiadome już przed premierą…
„Reżyser Elden Ringa Hidetaka Miyazaki zapewniał w przedpremierowych wywiadach, iż jego zespołowi przyświecał cel, by stworzyć produkcję nastawioną na przezwyciężanie trudności poprzez wykorzystywanie sprytu, analizę, zapamiętywanie pewnych prawidłowości i naukę na własnych błędach.” – no cóż widać niektórzy znają się na soulsach – nie ważne jaka gra spod skrzydła FromSoftware wyjdzie.
Więc zreasumujmy podsumowanie:
Autor jest graczem wybitnym opisując grę zaczynając od grania w nią jeszcze przed premierą a kończy jakby ją z 20 razy przeszedł. Ni ładu ni składu i do tyłka to niepodobne a to wszystko jeszcze długo przed napisaniem tego, że się tak wyrażę ‘tekstu”. Wiecie czego tu brakuje? Otóż co chwila przerywników w nawiasie typu "gra autor"...
Pozdrawiam ??
Przecież w pierwszym regionie prawie nie da się expić, nawet jak się rozwali wszystkich opcjonalnych bossów.
Run leci tak mało, że szybciej leveluje się w późniejszych regionach będąc na wyższym poziomie.
Mnie też pochłonęła eksploracja, na wielu bossach byłem już OP, ale jakoś ani trochę nie odebrało mi to radości z gry. Są kolejne NG+, możesz zagrać całkiem od nowa, także jeszcze wszystko przed Tobą. Dla mnie ER to najlepsza gra od czasów Wieśka 3, ale ja osobiście kocham wolność wyboru w grach, a pod tym względem ER jest MEGA DOBRY.
Mi eksploracja w ER siadła. Nie szukałem przedmiotów czy lokacji. Szedłem tam gdzie oczy i nogi/kopyta mnie poniosły.
Jak był darmowy weekend w AC Origins to też zamiast głównej fabuły, zaraz po początkowej lokacji - mając 6 lvl - ruszyłem zwiedzać całą mapę podstawowego Egiptu - dokładniej odhaczanie wszystkich punktów synchronizacji. Do fabularnej Aleksandrii przybyłem mając 14 lvl (i jakiegoś lepszego rumaka zamiast powolnego wielbłąda) i ostatni punkt synchronizacji - latarnia na Faro. Całą mapę zwiedziłem nie tracąc życia (prawie zginąłem pod Gizą: bandyta 18 lvl vs Bayek 6 lvl)
Ciekawe jak bardzo ułatwiłem sobie dalszą fabułę ??
Ja zacząłem trochę po premierze, ale skończyłem wczoraj. 110h pewnie gdzieś 90% odkryte. Bez rozpisywania skupie się na temacie regionów i eksploracji. Oglądnąłem jeden z filmików quaza jeszcze przed rozpoczęciem gry gdzie on tłumaczył po krótce że gra nie mówi o kolejności przemierzania regionów i można wpaść w pułapkę, że Caelid zaraz po Pogrobnie (choć sąsiedni region) to zły pomysł. Znalazłem mapkę w necie, która sugerowała kolejność i się jej luźno trzymałem. Eksplorowałem każdy dany region wedle uznania, ale nie zapędzałem się gdzie nie powinienem. Dzięki temu miałem w miarę równy poziom trudności przez całą grę. Jedynie w ostatni 1/3 gry czułem że jestem trochę za silny, ale to przez to, że zwiedzałem wszystko co się da, oraz skill i zrozumienie mechanik wzrosło.
Ja z premedytacją odnalazłem na YT instrukcję do ovepower'owania i byłem w pełni świadom tego konsekwencji. Zrobiłem wszystkie soulsy, połowę splatynowałem, więc wiedziałem co robię. Od zawsze podchodzę do soulsów analitycznie, dużo czytam, dużo oglądam YT, aby zdobyć wiedzę ułatwiającą grę na wszelkie możliwe sposoby. I świetnie się przy tym bawię. Mam gdzieś spoilery i fabułę (aczkolwiek lubię poznawać lore nie grając), po prostu fascynuje mnie mechanika i klimat tych gier, to mi wystarcza. Obecnie jestem po 50h gry, 104 lvl, skończyłem Caelid, następnie Nokron i do tych miejsc mam praktycznie wszystko wyczyszczone. Faktycznie większość bossów pada jak muchy (Margit 1shot), ale gra i tak oferuje mi wystarczająco dużo zgonów, a tych i tak będzie masa w drugiej połowie gry, gdzie nadwyżka leveli na pewno oszczędzi mi masę czasu, którego na granie mam średnio. Ja już naumierałem się wystarczająco dużo, aby właśnie takie hackowanie gry sprawiało mi frajdę. Po ER i tak jeszcze zostało 3 bossów z DS3 DLC, którzy tłuką mnie jak schabowego.
Przeciez to nie jest zadne zepsucie gry tylko wybor gracza ktory lepiej sie bawil eksplorujac niz tlukac bossow na niskim levelu i chyba zdawal sobie sprawe z tego co robi i jakie beda konsekwencje.
Zepsucie gry to dla mnie wybor najnizszego poziomu trudnosci w takim RE3 i narzekanie ze gra byla za krotka.
Typowy problem stałych poziomów przeciwników. Jeszcze w ER ma to uzasadnienie, choć jest jasnym sygnałem, że gra jest jednak liniowa, w sensie zaprojektowania w taki sposób, że jednak powinieneś przechodzić zaplanowaną ścieżką bo możesz sobie pogorszyć wyzwanie.
Ale jednak tu ma to ręce i nogi, bo słabszy gracz może iść podjąć się innych wyzwań i jakoś podbić moc postaci, żeby pokonać coś "na jego level" co go przerastało.
Ale np. w Cyberpunku to był po prostu gwóźdź do trumny. Banalnie proste zadania poboczne które spotykamy absolutnie wszędzie. Jeżeli się człowiek cierpi na syndrom FOMO i będzie robił każdy znacznik jaki koło niego się znajduje to szybko dobija do momentu, w którym gra nawet na najwyższym poziomie trudności staje się żenująco prosta.
Znaczy CDPR nie podumało jeszcze bardziej i wprowadziło ten archaiczny system zielony-żółty-czerwony, czyli sztuczne modyfikatory zależne od różnicy poziomów, przez które możemy ukończyć grę używając samych pięści a nie inwestując w nie nawet punktu umiejętności.
Jednak skalowanie poziomów to najlepsze rozwiązanie o ile jest mądrze zaprojektowane, bo z jednej strony powinniśmy mieć ciągłe wyzwanie a z drugiej nigdy nie powinniśmy poczuć, że nie rozwijamy postaci.
Widzę, że ktoś chciał sobie poprawić ego, no i wkurzyć innych, chwaląc się jak jemu łatwo w ER. Brawo.
A tak w ogóle to ja Malenię na jednego strzała rozwaliłem, obie formy oczywiście. Na pierwszym levelu.
Myślę, że to co autor wymienia za wadę, to tak naprawdę spora zaleta. Głownie dla tego, że tą grą mogą być zaciekawieni ludzie, co zawsze myśleli o soulsach ale nie mieli psychy na granie i padanie co chwila. Najlepszym rozwiązaniem było by dodanie dopisku poziomu trudności do misji jak to miało miejsce np. Wiedźminie 3, gdzie pisało czy twój poziom jest odpowiedni czy jednak misja będzie dla ciebie trudna, bardzo trudna, bądź łatwa. Ktoś kto by oczekiwał wyzwania od bossów fabularnych szedł by już jak znacznik zaświeci się na zielono, a inni by dalej expili postać by być mocarnym wojem co taki boss nie stanowi żadnego problemu
Tak to jest z tymi otwartymi światami. Nawet w takim Wieśku 3 można poczuć znurzenie pomimo że twórcy bardzo się starali zapełnić świat ciekawymi zadaniami. A w ER to faktycznie zasnąć można jak tam tylko szukanie kwiatków i mordobicie jest nonstop.
Ogólnie w ER jest chyba łatwiej, niż w jakiejkolwiek innej grze od From Software dokoksić swoją postać na samym początku. Początkowy region daje dość dużo możliwości, że nawet przed spotkaniem Margita można dobić do dość wysokiego poziomu. Sam zauważyłem, że w pewnym momencie zaczynam przesadzać, więc w pewnym momencie zacząłem ograniczać rozwijanie postaci i była to raczej dobra decyzja. Kiedy miało być trudniej, to było trudniej.
Sam sobie tworzysz poziom trudności. Im więcej zwiedzisz przed walką z bossami tym łatwiejsi oni się staną żeby w drugiej połowie gry pewna piękna, rudowłosa pani cię zmiotła. Ja zawsze marudziłem że wrogowie są recyklingowani na dużą skalę a reszta mi nie przeszkadzała. Eksploruj aby się wzmocnić albo zwiedź wszystko aby stać się op. Mi to pasuje.
A co to są te tekstury, o których autor wspomina? Zastanawiam się czy coś przegapiłem, w której lokalizacji je można spotkać? Tak pięknej wizualnie gry dawno nie widziałem, więc nie wiem czy coś przegapiłem...
Dobra, żarty na bok. Co człowiek to doświadczenie. Każdy ma inne doświadczenia w tej grze zauważyłem i to jest jej geniusz imho. Niektórzy walczą z Margitem 10 godzin, inni pokonują Malenię w 37 sekund. Soulsowi weterani powszechnie narzekali tu na forum po premierze, że: 1) otwarty świat popsuł formułę i eksploracja jest delikatnie mówiąc taka sobie; 2) projekty bossów odstają od poprzednich produkcji; 3) bossowie, ci topowi, są mega trudni i niesprawiedliwi bez względu na level jeżeli gramy bez summonów lub mega łatwi jeżeli z summonami.
Autor zdaje się mieć dokładnie odmienne doświadczenie. Brawo też jeżeli na takim luzie przeszedł solo bossów, nawet będąc przypakowanym levelowo. Poziom mistrzowski jak dla mnie. W sumie potrafię sobie wyobrazić taki efekt, bo tak miałem w Zeldzie BotW. Poleciałem od razu na Gannona i po kilku godzinach walki w ciężkim pocie, zużywając kilogramy potraw leczących i broni - wygrałem. Potem eksplorowałem świat, przechodziłem wiele razy Hyrule Castle, nauczyłem się ubijać Lynele i strażników, wróciłem i .... nie było wyzwania. Wciąż z przyjemnością ubijałem go z 20 razy dla przyjemności, ale nie dla wyzwania. Otwarte światy pewnie tak mają.
Ja nie jestem tak doświadczony jak autor i na szczęście nie mam tak z Elden Ring. Na dziś prawie 300h na liczniku, LV 255, NG+4 w toku i coraz bardziej mnie ta gra fascynuje. Też przeczesałem dokładnie Pogrobno za pierwszym razem, wąchałem wszystko po drodze, Caelid przeleciałem koniem nie próbując z niczym walczyć bo cały ten zone krzyczy na początku - uciekaj stąd. Margit i Godrick nie stanowili wyzwania, ale to były przyjemne walki pod każdym względem. A potem to już cała masa doświadczeń. Wymienię kilka:
*** Jak mnie zachwyci jakaś gra, to czeszę ją na maksa. Z ER tak chciałem na początku, ale już w 1/4 stwierdziłem, że tak się nie da lub nie ma sensu, czego autor jest doskonałym przykładem. Pierwsze przejście robiłem organicznie odkrywając wszystko na własną rękę. Na początku super dokładnie, potem się zmęczyłem, za dużo tego, i już parłem jak najszybciej do końcowych bossów. W NG+1 zaplanowałem, że dokładnie przejdę to co zrobiłem po łebkach, może nawet z poradnikiem !?! i ten plan też nie miał oczywiście najmniejszego sensu. Dalej przechodzę grę organicznie, za każdym razem to inne doświadczenie, przebiegam szybko lub pomijam obszary i questy, które zrobiłem dokładnie wcześniej, robię szczegółowo obszary, których nie robiłem wcześniej, za każdym razem odkrywam coś nowego. Projekt świata i lokacji, różnorodność, sekrety zachwycają mnie nieustannie. To gra z ogromnym kontentem na lata. Łatwo się w niej zmęczyć, wypalić, potargać emocjonalnie jak się próbuje zrobić wszystko naraz. Wtedy koniecznie należy zrobić przerwę, nic o grze w takim stanie nie pisać, odpocząć i wrócić z nowym nastawieniem. Podsumowując - konsumować z umiarkowaniem. Ale ogólnie pełna zgoda z autorem - eksploracja w ER to jest wyjątkowo przyjemne doświadczenie. Liniowe konstrukcje wcześniejszych produkcji FS to po ER klaustrofobiczne i duszne doświadczenie, w moim przypadku.
*** Eksploracja, levelowanie i bossowie. Prawdą jest, że na początku w wyniku naturalnej eksploracji można podbić sobie wysoko poziom i nie ma potrzeby specjalnego farmienia. Czy można się przelevelować w wyniku eksploracji? Dla autora najwidoczniej tak - klasa zawodnika. Nie dotyczy to chyba jednak większości graczy z tego co zauważyłem po popularności miejscówek farmienia run :-). Sam skończyłem pierwsze przejście na LV ~145 czyli dość wysoko, ale widziałem osoby z rozrzutem wszędzie pomiędzy LV 1 a 200+. Nie odniosłem wrażenia, że wysoki LV gwarantuje łatwe przejście. Bardziej to, o czym mówi Miyazaki - czyli masa mechanizmów wprowadzonych w ER, które umożliwiają tysiące sposobów przechodzenia i takie nazwijmy to umowne poziomy trudności - na swój użytek zdefiniowałem 10 takich poziomów trudności (w wątku pod grą). Dla mnie eksperymentowanie z tymi mechanizmami jest mega uzależniające i stanowi zabawę samą w sobie. Wydaje mi się, że mechanizmy, z których korzystamy bardziej wpływają na trudność czy łatwość przechodzenia bossów niż sam level.
*** Wśród prawie 170 unikalnych bossów bez dodatkowych wariantów i powtórzeń (fabularno-wizerunkowych, dużych, mini, itp.) jest wciąż spora grupa, która jest sporym wyzwaniem nawet na wysokim levelu jeżeli nie korzystamy z ułatwień. Mówię to porównując do swoich doświadczeń z NG+7 w DS3 i NG+3 w Sekiro. Po pierwszym przejściu ER próbowałem dla odskoczni pierwszy raz w życiu zagrać w pierwsze Dark Souls, bo wiele słyszałem o bossach, lokacjach itp. Pierwszych sześciu bossów głównych przeleciałem biegiem bez problemów za 1-2 razem bez żadnego specjalnego levelowania czy dodatkowej eksploracji i wydaje mi się, że wszyscy razem wzięci byli łatwiejsi od pierwszego mini-bossa w ER. Krótko mówiąc zero wyzwania. Dlatego na razie odłożyłem tą zasłużoną klasykę i szybko wróciłem do ER. Tych osławionych Ornstein i Smough z „jedynki”, o których często słyszałem, na pewno sprawdzę przy najbliższej okazji, ale mam takie podskórne przeczucie, że to mogą być sentymentalne wspominki weteranów soulsowych, których oczywiście pozdrawiam :-)
nastepnym razem bedzie pamietal zeby isc za fabułą poki dajesz rade a pozniej zbaczac z toru,d jak nie bedziesz dawal rady
Mały dopisek dla i w trosce o nowych graczy, którzy zawsze stronili lub odbili się od wcześniejszych soulsów, a teraz chcą spróbować lub próbują pierwszy raz ER. Absolutnie grajcie i nie bójcie się. Tylko pamiętajcie o dwóch sprawach w kontekście tego artykułu:
1) Jeżeli przeczytaliście artykuł i pomyślicie, że wystarcza tylko podbić wysoko LV, aby przejść tą grę na luzie to uważam, że to bardzo mylące. Jeśli autor rzeczywiście skończył grę bez problemów to oznacza, że jest bardzo doświadczonym graczem soulsowym i ma je w palcach, wykorzystał co trzeba w grze, a Level mu tylko trochę pomógł.
2) LV w tej grze jest rzeczą względną i sama liczba jeszcze nic nie oznacza. Jeżeli dwóch przypadkowych ludzi mówi, że mają LV 100 i 200, to nie wiem jeszcze któremu będzie łatwiej przejść grę. Graczowi z LV 200 może być trudniej niż graczowi na LV 50, w zależności od tego jak wykorzystają i jak rozdysponują te punkty LV w kontekście swojego świadomie tworzonego builda. Mówienie, żeby podbić sam Level to jak próba strzelania z ciężkiej armaty do myśliwca, którego należy załatwić bronią precyzyjnego naprowadzania i rażenia na mniejszym LV.
Build to bez wchodzenia w szczegóły i w uproszczeniu: rodzaj broni i atrybutów + ewentualnie weapon arty i efekty typu krwawienie czy mróz + powiązane talizmany i eliksir, na których chcemy bazować i świadomie rozwijać, ewentualnie zwykle mniej ważne ubiór, tarcze, consumables. Zostawmy inne rzeczy typu summony. Jak ktoś to robi bez pomysłu to rozrzuci punkty LV bez sensu, jeszcze gorzej bez synergii ze swoją bronią i jej skalowaniem, i nic mu to nie da. Okaże się, że wekspiliśmy wysoki LV a broń nadal słaba, nie zadajemy dużych obrażeń i szybko giniemy. Przykładowo, magicy potrzebują wbić 60 a potem 80 w Inteligencję, aby mówić o podobnej efektywności co Dex czy Str przy 40. Doświadczony gracz Str czy Dex najpierw zainwestuje w te Str czy Dex i po kilku punktach będzie skuteczny. Mniej doświadczony gracz będzie się rozwadniał i słusznie chronił przez inwestycję w Vigor i inne, aby nie ginąć za szybko, co chwila dobijał punkty w różne atrybuty, aby mieć wystarczająco staminy, udźwigu itp. Dodatkowo jest w tej grze oczywiście wiele broni i buildów OP (katany z powerstance'm, zakrzywione miecze z krwawieniem, nawet głupi harpun z mrozem, przemyślana magia, buildy hybrydowe z faith itp. itd.), ale wymagają one przemyślanej konstrukcji, obudowy i używania, i same z siebie nic nie gwarantują w trudniejszych sytuacjach czy bossach.
Przykład na względność LV. Rozplanowuję i ćwiczę obecnie swój pierwszy osobisty speedrun w oparciu o Str i najcięższą broń w grze - młot Niszczyciel Olbrzymów, waga 26,5 i minimalne wymagania Str 60. Początkujący gracz bez doświadczenia, który wpadnie na pomysł, że najłatwiej największą bronią, wyekspi te 60 Str. Potem zobaczy, że nie może jej udżwignąć i wyekspi Endurance. Potem jak już ją dźwignie, to zobaczy, żeby jeszcze trochę ulepszyć staminę, aby nią wygodnie pomachać. Potem jeszcze będzie chciał podbić Poise > 50 i będzie się próbował chronić za silną zbroją i wysokim HP. Znowu Endurance i Vigor. W sumie bez pomyślunku dobije tak może do LV 200 i już będzie mógł poczuć jakiś power. Ja planuję zacząć jako Hero, pobiec do Cealid po GUTS (Colossal Greatsword), zebrać Ikonę Radagona Str i inne +5, łezkę do eliksiru na Siłę czasowo +10, talizman na siłę +5, talizman garnek na mega wzmocnienie udźwigu, talizman na podbicie staminy i PŻ, talizman na wzmocnienie ataków z podskoku, nakrycie głowy Str+2, płaszcz na wzmocnienie ataków z podskoku, wreszcie przed stolicą zmienię GUTS na Niszczyciel Olbrzymów, do którego z takim buildem potrzebuję teoretycznie min Str 18 z czystego LV + 5 + 5 z talizmanów + 2 z nakrycia głowy + czasowo 10 z eliksiru = 40, i dalej +50% czyli dodatkowe 20 za trzymanie oburącz i mam minimalne 60, choć w tym miejscu będę miał już bzowy Str 30, aby nie przejmować się czasowym eliksirem. Plus miejsca na talizmany. Czyli mogę to zrobić teoretycznie z LV o 35-40 mniejszym niż ktoś bez wcześniejszego doświadczenia. Jeżeli będę miał problemy z przeciążeniem, to nie będę koniecznie od razu na siłę ekspił Endurance dla pozbycia się fat rollingu, tylko pobiegnę po popiół wojny Krok Wasalnego Rycerza. Przy takim podejściu szybko mogę też osiągnąć drugi młot w drugiej ręce do powerstance'u , co będzie prawie nieosiągalne dla normalnie ekspiącego gracza. Podsumowując, LV 50, 100 czy 200 - względna sprawa. Lepiej pomyśleć co Miyazaki dał nam do ręki ;-)
Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia...
Dlaczego coraz więcej jest takich artykułów typu "zepsułem sobie grę..." albo "wróciłem do gry i to już nie to samo co kiedyś...", to jest słabe narzucanie "swojej wizji" na siłę i kogo, to obchodzi skoro każdy i tak odbiera inaczej grę i jednemu albo się spodoba, albo nie. Przecież nie ma idealnej gry i nie będzie i zawsze coś będzie w nich brakowało...
Mi sie gra znudzila jak okazalo sie, ze mam szukać niewiadomo gdzie klucza do akademii (blokuje ją bariera). Poszukalem godzine czy dwie i zacząłem grac w Strażników Galaktyki, Mount&Blade 2 i Syberie 3. Efekt taki, ze Ring odpadł przy tych grach.
Podobnie bylo z Zelda Botw, też w peenym momencie juz mialem dość tego swiata pustyni, gdzie poza walką nic właściwie nie ma.
Ale zamek z rycerzami był super i to sie From Software udało. Ten król od ubitego smoka tez był niezły, aż mu współczułem wypaczenia.
To fakt, przydałoby się skalowanie lokacji/bossów W GÓRĘ - w sensie nie ma problemu jeśli chcesz iść od razu do Caelid, ale jak tam zabijesz jakiegoś bossa, to ci w Lurni od razu są NG+1, i tak dalej. Dla mnie bomba.