Czy naprawdę musimy zamieniać ciekawy i pożyteczny wątek w show idioty, który dziś jest "wziętym programistą", a pół roku temu twierdził, że jest pilotem Boeinga w Ryanair?
Odpowiem z perspektywy dość sporej liczby lat w branży i z drugiej strony jako osoba której zdarza się rekrutować innych.
To zależy.
Dziękuję,
pozdrawiam.
Yakeem.
Jaki język programowania?
Myślę że cokolwiek z najpopularniejszych będzie dobrym wyborem - Python/Java/Javascript, ze wskazaniem na dwa ostatnie jeśli chcesz zmaksymalizować szanse na rynku pracy (w obecnej chwili, ale też nie wygląda żeby któryś z nich miał spektakularnie upaść). W wolnej chwili polecam zapoznać się z ostatnią roczną ankietą ze Stack Overflow, która mówi trochę o trendach wśród programistów: https://insights.stackoverflow.com/survey/2021 (idź w kierunku albo najpopularniejsze albo wybierz te które mają największą dynamikę wzrostu - jeśli chcesz więcej ryzykować z wyborem technologii)
Zaczynasz od dowolnego popularnego języka żeby złapać ogólne zasady (pętle, funkcje, obiekty, struktura programów, kompilacja), ustawić w mózgu koncepty, które staną się częścią twojego codziennego języka (długi proces, ale konieczny) i punktem odniesienia który pomoże w nauce nowego języka. Oczywiście żaden język nie żyje w próżni i zależności od wybranego profilu będziesz musiał poznawać niuanse (otoczkę) budowania całych systemów - jak się trzyma dane (bazy, SQL), jak się komunikuje z innymi serwisami (API, protokoły), bezpieczeństwo, systemy operacyjne - nie musisz stać się ekspertem z nich, tylko mieć orientację co się dzieje, żeby w pewnym momencie wyjść poza pisanie kalkulatora, a zacząc tworzyć coś co działa komercyjnym świecie.
Najlepiej zacząć od jakiejś obszernego kursu na pluralisight, udemy, czy gdziekolwiek indziej są wielogodzinne kursy na poziomie, raczej unikaj losowych filmików kolegów z Indii na samym początku. Taki kurs powinien poprowadzić Cię za rękę, pokaże jak skompilować, uruchomić, aż będziesz miał coś działającego. Początki w dowolnej dziedzinie (język obcy, instrument, ...) są zawsze przytłaczające i lepiej iść lekcja po lekcji, żeby móc się skupić na konkretnych tematach, a nie skakać od tutorialu do tutorialu (w późniejszej fazie oczywiście nabierasz samodzielności i zaczynasz być bardziej driverem samoedukacji).
Najlepsza nauka to jak zawsze praktyka. Wchłaniasz pewne minimum teorii i starasz się tworzyć coś samemu, na początku do szuflady, albo dzielisz się na różnych portalach (poprzez swojego githuba), zawsze znajdą się pomocne dusze do oceny. Łatwo wpaść w haj kolejnych tutoriali, poczucia że fajnie jest "bo się uczysz", ale na końcu i tak chodzi o to co umiesz napisać i to czy to działa. A najlepiej umiejętność tworzenia rzeczy które działają wyrabia się przez pisanie, nie poprzez tylko bierne robienie kursów.
Oczywiście, trawa jest zieleńsza po drugiej stronie płotu i nie ma co idealizować tego zawodu. Może być przeraźliwie nudny, frustrujący, ale możesz też odnaleźć się w nim i traktować pisanie programów jak składanie LEGO (jeśli akurat to lubisz). Na pewno musisz mieć cierpliwość i polubić frustrację z tego, że siedzisz przez 5h nad problemem, nie wiesz dlaczego nie działa Ci, chociaż robisz wszystko jak należy.
Z drugiej strony na pocieszenie powiem, że najgorsze są chyba początki i później raczej jest lepiej - na początku kompletnie nie wiesz co się dzieje, większość rzeczy które masz w tutorialu to magia, która bierzesz na słowo i dopiero trzeba wielu miesięcy, żeby zacząć jak rozumieć jak to wszystko działa od deski do deski (tzn. nikt nigdy nie rozumie programów w 100%, ale jest taki moment że przestajesz się czuć jak dziecko we mgle, a zaczynasz świadomie się poruszać).
Jeśli potraktujesz to jako projekt na co najmniej parę miesięcy, a pewnie na 2-3 lata to z systematycznością powinno dać radę. Jeśli liczysz na efekty w 2-3 miesiące, to nie wróżę sukcesów.
Dużo płaci się ludziom, którzy już trochę w zawodzie przeszli, więc nie chodzi tylko o znajomości składni, ale o te wszystkie niepisane zasady, które choć są spisane, to dopiero jak się samemu przejdzie to zrozumie się wartość pewnych dobrych praktyk (oczywiście najlepsi w branży to ci którzy uczą się najszybciej i to na błędach innych).
Na końcu - w najgorszym wypadku, jeśli frustracja i zniechęcenie weźmie górę, to skończysz przynajmniej z jakąś znajomością które może pomóc napisać czasami program dla własnych potrzeb.
W sumie jeśli spojrzeć w historię początków programowania, to główna idea "programowania" to miała być masowa aktywność do użycia przez przysłowiowego laika (tak jak np. teraz jest tym korzystanie z office'a), a nie elitarny zawód.
PS. Jedna rzecz co słusznie ktoś zauważył - świat IT ma mnóstwo ścieżek i bycie "programistą", to tylko jedna, choć popularna. Możesz być testerem, product managerem, project managerem, devopsem, adminem, bazodanowcem, supportowcem, analitykiem danych i wiele innych. Zdarza się że programiści po jakimś czasie przechodzą na jedno z powyższych, choć też możliwą furtką boczną na programistę, jest złapanie pracy jako tester albo spec od supportu i przebranżowienie się na programistę wewnątrz firmy, gdy już tam udowodnisz swoją wartość (taka ścieżka to niższe zarobki na start, również spora konkurencja, ale szybciej wdrożysz się niż próbując od razu zaatakować programowanie)
Może nawet jak on zacznie się przebranżawiać, to dla towarzystwa i ja bym się chwile pobawił i zobaczył co z czym.
okazuje się, że w dzisiejszych czasach zostanie programistą jest na podobnym poziomie wtajemniczenia co stanowisko w Macdonaldzie
Podam przykład alternatywnej ścieżki, którą sam poszedłem.
Będąc we Francji, pracowałem w laboratorium, na mokro. Pech chciał, że Chińczykowi, który odpowiadał za oprogramowanie analityczne skończył się kontrakt. Pech chciał, że rozstał się z pracą w mało przyjaznych warunkach. Pech chciał, że mój dawny szef zorientował się, że potrzebuje pomocy Chińczyka, bo nie wiedział, co siedzi w źródłach. Pech chciał, że Chińczyk pokazał mu faka i przestał odpisywać na maile.
Zaczęły mi się gromadzić jakieś terabajty danych (analiza sygnału) i nie było jak tego odczytać, a minęły 3 miesiące. Zaproponowałem, że sam napiszę jakiś skrypt do analizy. Szef początkowo się nie zgadzał, bo nie po to mnie zatrudnił.
Ale ciul z tym, i tak napisałem, bo inaczej pracowałbym na ślepo. I to był chyba pierwszy program, który napisałem w życiu. Kiedy to było? 2016? Jakoś tak. A zaznaczmy, że byłem już wtedy 20 kilkuletnim starcem.
Spodobało mi się. Uznałem, że dalszą karierę chcę dalej robić w sektorze prywatnym, w naukach biologicznych, ale już stricto pod kątem analizy danych. Ciągle nie umiałem jeszcze programować, więc zaczepiłem się w dziale, który bardzo mocno uczy znajomości standardów, struktur danych, logiki danych i ogólnie - subject matter expertise w działce. Oczywiście w sektorze prywatnym kończy się akademickie srutututu, a zaczynają się formalne wymogi i ścisłe specyfikacje. Spędziłem tam rok, a firma pozwoliła mi się doszkalać w programowaniu. Generalnie uczyłem się trzech języków, z czego jeden był bardzo niszowy, ale wymagany. Jakoś po roku przeszedłem na stanowisko programisty. Jako że nieco rozpychałem się tam łokciami, żeby trochę dywersyfikować sklle, to staram się robić czasem coś innego - początkowo było to uczenie maszynowe, a obecnie mam zacięcie na pisanie takich lub śmakich dashboardów i innych rzeczy, które mają zastępować Excele. Wcisnęli mi nawet zarządzanie zespołem, choć szczerze - wolałbym jeszcze piłować warsztat przez parę lat.
Moja ścieżka zawodowa wydawała mi się wręcz dość łatwa. Działka, którą wybrałem jest niszowa i nietypowa, ogłoszenia o robotę wiszą czasem z rok i więcej i ciężko jest znaleźć kogoś, kogo nie trzeba uczyć od zera. Nie jest to jeszcze Cobol, ale coś podobnego.
Albo człowiek ma zerową wiedzę z działki, nad którą pracuje, a umie programować, albo na odwrót. Ostatecznie jednak, z braku laku przyjmuje się obydwa typy osób, tylko bardziej w formie inwestycji. Do poważnych rzeczy zabierają się po około roku takiego lub innego treningu.
Bardzo istotna była też sama działka.
Ale najważniejsze jest coś innego: to, co znalazłem, to dziedzina, w której kilka(naście) lat temu, ludzie wysyłali sobie papiery pocztą. Proste skrypty automatyzujące pracę stanowią jakiś niebywały skok technologiczny w takich miejscach. Człowiek umiejący ubrać definicje biologiczne w modele i kod jest zaś postrzegany jak czarodziej. Dlatego właśnie twierdzę, że mnie było łatwiej.
Alternatywa jest taka, że kisisz tyłek na bootcampach, budujesz miesiącami portfolio i już na start próbujesz aplikować w miejsce, w którym prości praktykanci zjadają Cię doświadczeniem i wiedzą techniczną, a przy okazji mógłbyś być ich ojcem ;). Tak więc jak ktoś myśli uderzyć do firm, które tradycyjnie, od lat związane są z wdrażaniem rozwiązań dla telecomów, rozwojem oprogramowania i tak dalej, to ma na starcie gigantyczny próg wejścia. Ja jestem co do siebie pewien, że byłbym wówczas za cienki, by uderzyć na jakieś sensowne stanowisko, próbując oczarować rekruterów skillami technicznymi.
Sprawa wygląda zupełnie inaczej, jeśli jesteś w CZYMŚ tam ekspertem i przy okazji znajdziesz firmę, która jak tlenu potrzebuje inwestycji w "transformację cyfrową". Wówczas pogramowanie to już formalność. Tutaj wyzwaniem jest oczywiście znajomość jakiegoś tematu, znalezienie firmy, która to robi. A w ramach ciekawostki, podam przykład lepszego gościa, który strasznie chciał zajmować się uczeniem maszynowym w czasach, gdy zarządowi ciągle kojarzyło się to z satanizmem i wróżbitami. Pewnego dnia usiadł nad jakimś problemem, który dało się rozwiązać prostym drzewem decyzyjnym (zastąpił nim dwugodzinne, ręczne przeszukiwanie zbiorów danych). Okazało się to strzałem w dziesiątkę, a ktoś na górze uznał, że w sumie fajnie byłoby powołać dział, który będzie się tym zajmował już na poważnie.
Programista here, lata doświadczenia.
Wybij koledze te legendy o 30-40k z głowy jeśli nigdy nie napisał nawet linijki kodu. Takie pieniądze zarabiają czołowi programiści w Polsce (lub pracujący bezpośrednio dla zagranicznych klientów), którzy na programowaniu zjedli zęby, a nie „coś tam spróbują, bo fajne zarobki”.
Ludzie często nie rozumieją, że programowanie jest… łatwe. Znam mnóstwo ludzi, bez- i pośrednio, którzy się podejmowali przebranżowienia. Żeby sie komuś udało - nie znam. Bo to nie talent/wiedza jest problemem, tylko dyscyplina. Ilość materiału, który trzeba przyswoić jest ogromna i po prostu wymaga czasu, regularnie.
Na rynku są dwie przodujące technologie - Java i Javascript (plus Html i CSS), które niewiele mają ze sobą wspólnego. Ten drugi jest przyjemniejszy w przyswojeniu, bo szybko na ekranie widać rezultat swoich postępów, służy głównie do tworzenia front endu (wizualnej części strony). Stąd też duży boom, język też jest nietrudny, ale przez to konkurencja duża, zwłaszcza entry level, bo ludzi po kursach jest multum. Java jest troche mniej przyjemna, zatem zapotrzebowanie na ich programistów - większe.
W dobie internetu głupotą są kursy stacjonarne. Niech kolega sprawdzi sobie czy prosty kurs Javy lub Javascriptu na YT jest w stanie przyswoić. Jak tak, to niech na Udemy (gdzie raz w tygodniu wskakuje promocja na 40-50zl) kupi sobie coś bardziej kompleksowego.
I ukończenie kursu i dostanie roboty to nie jest sukces. To dopiero początek podróży, a w tej branży kto stoi, ten sie cofa.
Jakie są perspektywy dojścia do poziomu 30-40k netto miesięcznie (albo i więcej) powiększonych o inflacje za kilka lat?
0%.
Są ludzie co tyle w IT zarabiają, ba znam nawet takie osoby ze dwie (pomijam właścicieli software housów i wysoko postawionych dyrektorów w korpo). Tyle, że są wybitni specjaliści, którzy poza IT życia nie maja odkąd skończyli 13 lat. Wchodząc w ten zawód po 30 trzeba się liczyć z byciem juniorem przez lata z kasa na poziomie 7-9k na B2B albo 5-7 na łapę w korpo za umowę o pracę.
Znam ludzi co pokończyli te bootcampy, najlepszy na północy kraju to chyba Infoshare bo ci co dają rade do końca z reguły znajdują pracę, ale nie znam nikogo z nich kto wyszedł poza juniora nawet po kilku latach z jednym wyjątkiem, ale koleś pomyślał, poszedł 100% w front i podnajmuje się na krótkie kontrakty firmom, gdzie brakuje frontendowców bo wszyscy by tylko backend klepali. W wypadku frontu jest mniej do nadrobienia by lepiej zarobić.
Alternatywą jest jak wspomnieli praca po 80h tygodniowo dla zachodniech firm jako fleerancer. Tylko tutaj wymagana jest wszechstronnośc, świetny angielski, umiejętność utrzymania wydajności przez 80h oraz chęć i sila do ciąglego szukania nowych ofert.
Jeśli koledze nie pasuje użeranie się z prawem, to użeranie się z programowaniem też mu nie podejdzie. Z jednego prostego powodu, podobnie jak w prawie, w programowaniu trzeba się ciągle rozwijać. Kto się nie rozwija, ten po prostu nie zarabia (albo inaczej, coś tam zarobi, ale pewnych widełek nie przebije). Do tego programowanie jest mitologizowane jako wymagająca ale spokojna robota, podczas gdy tak naprawdę to robota jak każda inna, tzn. też trzeba się użerać z ludźmi.
Oooo Prehistoryk zarabia juz 8k funciakow na reke?
A jeszcze kilka dni temu posozytowal na benefitach i zyl gdzies w jakims mieszkaniu komunalnym z inteligencka klasa srednia Anglii :)
Słyszałem legendy o przebranżawiających się w programistów prawnikach/urzędnikach - nie widziałem na oczy ale krążą takie opowieści.
Programowanie to jest w cholerę ciężkie zajęcie - głowa cały czas zajęta formułami.
Próbowałem - nie dla mnie.
Oczywiście, jeżeli to nie jest bait - to powodzenia chłopakowi życzę. 33 lata to relatywnie młody jeszcze i w 4-5 lat powinien ogarnąć to na tyle, że już będzie zarabiał jakieś pieniądze.
Żeby w Polsce dojść do takich widełek to trzeba być zajebiście pożądanym specem od Data Science lub innych topowych gałęzi, nawet z inflacją. Problem jest taki, że obecnie jakościowe firmy, w dużych miastach, na staże przyjmują ludzi po studiach ścisłych. Tym bardziej właśnie w Data Science, gdzie logiki co nie miara.
Druga sprawa - kursy. Były one modne parę lat temu i teraz firmy cenią sobie głównie samouków wspartych uczelnią. Wiadomo, że do pracy branżowej, uczelnia nie gwarantuje ci żadnego przygotowania technicznego. Jest ona tylko od ułożenia twojej logiki i nadaniu podstaw pod przyszłą naukę matematyki. Musisz ją mieć w małym paluszku, żeby rozumieć po co używasz danych narzędzi. A musisz rozumieć po co ich używasz, jeśli chcesz dojść w pułap tak dużych kwot. Ponadto kursy tego typu są przydatne głównie w gałęziach, gdzie nie jest aż tak potrzebna wiedza ścisła. Kursy tego typu nauczą korzystania z narzędzi, tu masz młot, tu masz cęgi, zbrój pan. Niestety to wiąże się z kolejnym akapitem.
Ludzi po tego typu kursach jest od cholery. To nie jest już ten próg wejścia co kiedyś. W gałęziach niewymagających dużej teorii ścisłej, jest tylu kandydatów na staż, że żeby dostać się na miejsce, to musisz stanąć na rzęsach, klasnąć pośladami, zrobić salto i jeszcze wylądować z telemarkiem. Jest to bardzo ciężkie, nie jest to tak przedstawiane, jak wiele ludzi uważa, że łueeee zmienię branżę, pójdę w to programowanie, zrobię kurs i będzie pinionc.
Mimo wszystko poczekaj na opinię innych też, mówię to ze swojej perspektywy, siedzę obecnie w Data Science i jestem świeżo po studiach inżynierskich. Widzę też, jak wygląda to u innych osób, po wszelkich kursach, idących w webówkę, desktopowe appki, backendy i inne różności. Jak coś to jestem w stanie trochę materiałów do data science (głównie machine learning) podesłać, jak będzie potrzeba.
Kwestia umiejętności to oczywiście jedno
ale znajomości w branży to drugie.
Bez obu tych rzeczy będzie ciężko, z tym, że bez drugiej nie ma szans w ogóle :)
Do mnie kiedyś dzwonił znajomy znajomego, bo ten pierwszy znajomy mówił, że coś tam kiedyś z komputerami robiłem i jestem godny zaufania i gdybym akurat siedział w big data i pythonie, to mógłbym już zarabiać na tym pewnie pod 5 cyfrową kwotę na dzień dobry, aczkolwiek no niestety programistą to jestem tylko dla siebie i to i tak cienkim :D
Przypomniał mi się filmik, który kiedyś oglądałem w tym temacie. Warto obejrzeć 8min przekazu >>>>> https://www.youtube.com/watch?v=Bv_Yhpb-EFM
30-40k netto xD ? Panie "Cobola" trzeba sie nauczyc :D i poczekac az jeden z programistow umrze ze starosci :P
Nie znam się, to się wypowiem, a b212 mnie poprawi jeśli się mylę. On chyba jedzie na freelance i te kwoty które rzucił to po prostu wzięcie 2-3 projektów na raz, zamknięcie się w piwnicy ze zgrzewką redbulla i sakwą koksu i zrobienie ich w czasie normalnie poświęcanym na 1 projekt. Na etacie, regularnie co miesiąc takie kwoty to jednak chyba trochę wąskie grono w IT wyciąga póki co w tym kraju.
Historia z Krakowa, wszystko działo się około 2 lub 3 lata temu.
Kumpel skończył prawo, po pójściu na aplikacje odkrył, że to nie dla niego. Zrobił BootCamp, przez pół roku nie było go - zniknął. Miał tyle nauki, że nie miał czasu siąść na WC z telefonem. Co ważne, znał już dobrze angielski.
Po bootcamp, od razu załapał jakąś pracę w Comarch za coś powyżej 4k brutto - oczywiście junior i rozwiązywanie ticketów z problemami. Po ponad roku zmienił na ponad 7 brutto w innej firmie. Teraz po około ~ 3 latach w branży szuka na spokojnie pracy za ponad 10k brutto i więcej. Co ważne nie miał rodziny i mógł zarywać nocki i weekendy jak musiał gonić bo czegoś nie umiał. Z jego słów do 10k pensji brutto to łatwo jest dobić, wielu ludzi mało co umie i jedzie na stackoverflow i kopiuj / wklej. Fajne pensje są, gdy naprawdę rozumie się robotę i ma doświadczenie (liczone w latach, nie miesiącach). Nie chcę psuć snu o pensji 40k, ale raczej to nie jest proces na pół roku. Co więcej, zaczyna się od Juniora i pensji około 5k brutto.
Mogę go dopytać o nazwę bootcmap albo języki, jeżeli to potrzebne.
No sorry, ale czasem mam wrażenie że trudniej ogarnąć to, czego trzeba się nauczyć i co trzeba rozumieć w klepaniu kodu (języki, frameworki, narzędzia, środowiska, edytory, wtyczki, applety, bzdety, pierdolety, złote bidety) - nie wspominając nawet o faktycznej nauce! - niż dowolną gałąź prawa z konkretną już wiedzą (no, może poza bardzo specyficznymi działami prawa administracyjnego, gdzie może być trzy ustawy na krzyż i kilka rozporządzeń, ale trzeba rozumieć praktykę, rynek i wszystko rozbija się o kazuistykę (jakieś prawo energetyczne itp.)
OK, kumpel niby wzięty prawnik, czyli jakoś tam kmini, łeb ma... I dopiero po aplikacji i kilku latach praktyki zrozumiał jak bardzo tego prawa nienawidzi? Trochę późno :)
Czy chodzi tylko o lepszą kasę?
A te magiczne kwoty to ma być kasa na czysto po opodatkowaniu? Bo to ma duże znaczenie. Ssanie na niektóre gałęzie IT jest ciągle duże. Przekonanie się branży i specjalistów do pracy zdalnej powoduje, że wielu programistów uderza bezpośrednio na rekrutację do firm zagranicznych żeby wydebić większą kasę. Efekt jest taki, że stawki lecą w kosmos. Więc stawka 30k netto dla kogoś z 10 lat doświadczenia jest czymś normalnym w niektórych specjalizacjach.
Mi kumple informatycy mówili kiedyś że w pół roku idzie Pythona ogarnąć, poświęcając osiem h dziennie na naukę.
Z tym trzeba się urodzić. W wieku 33 lat nie wróżę kariery programisty ale warto spróbować jak są chęci, żeby tylko się przekonać mówiąc do siebie: Jednak to nie dla mnie...
on jest po studfiach cos z budownitwem okretow, pracowal w zawodzie troche lat i po 30tce zamarzyl sobie zostanie programista
i poszedl na ten wysmiewany bootcamp i uczyl sie
i zostal tym programista
nadal jest juniorem, ale z jego doswiadczeniem biznesowym jako junior w sumie zarzadza teamem i programuje
czyli da sie
wydaje mi sie na 99% ze java, ale moge dopytac szczegoly
ja ta naprawde nie umiem prawie nic (tylko UFT). zadna java, zadne pythony, nic
i wyrywam stawki ponad 600 euro na dzien (teraz tylko na 3 dni w tyg bo rozwijam piekarnie domowa)
a tak w ogole widze ze jestem powaznym czowiekiem
nie wiem czy sie cieszyc czy smucic
Mam 9 lat doświadczenia w branży + studia kierunkowe, a takie widełki (30-40k netto) w ofercie skierowanej do mnie widziałem raz. 20k+ zdarzają się od pandemii rzeczywiście bardzo często i zazwyczaj są to oferty pracy zdalnej dla zagranicznych klientów. Wśród moich znajomych zarabiających powyżej tych 20k, są niemal wyłącznie ludzie z 10+ lat doświadczenia, natomiast nie ma tutaj żadnego rozróżnienia na background (najwięcej zarabia kumpel który nie skończył szkoły średniej).
Jeśli coś mogę doradzić, a raczej odradzić, to pakowanie się w "blisko sprzętowe" odłamy IT (C, C++ itp), bo w takich pracowałem i pracuje nadal (wyłączając dwa lata z .NETem). Według większości ankiet na wszelkich stackoverflow wynika że tutaj zarabia się najgorzej, wynagrodzenia rosną najwolniej i porównując znajomych z różnych gałęzi branży także widzę ten trend.
Takie zarobki są w zasadzie niemożliwe. Takie pieniądze nawet na B2B dostanie jedynie ekspert z solidnym portfolio do tego prawie na pewno na zagranicznym pasku płacy. Dla porównania 30-40k netto może dostać ale lider regionalnego biznesu w topowej korpo, który jest gwiazdą, wnosi olbrzymie value-added i ma lata doświadczenia (20+). Dla porównania szef całego działu IT w jednej z największych firm pharma na region miał około 20k netto. Natomiast wiem, że są konsultanci, którzy w niszowych obszarach mają takie zarobki. Z jednym dobrze współpracowałem ale to po prostu był facet który miał nie tylko wiedzę i umiejętności w bardzo niszowej branży ale też siedział w tym non-stop do tego operował wyrobioną siecią kontaktów i jego imię i nazwisko jest same w sobie marką dla ludzi w temacie.
[nie tutaj]
W internetowym trollingu najlepsze jest to, że jest jak motyw z Incepcji. Nigdy do końca nie wiesz czy masz do czynienia z przebiegłym szydercą, czy kompletnym idiotą.
Co do kasy, takie pieniądze są możliwe do zarobienia w Polsce i wcale nie trzeba być wybitnym. Wystarczy dostać się do odpowiedniej firmy np. FAANG, a raczej MAANG; Banki zagraniczne z reguły dużo płacą; pewnie cześć firm z Wwa; i wiele innych.
Co do przebranżowienia, od jakiegoś czasu na rynku jest dość spora konkurencja wśród ludzi bez doświadczenia. Osobiście polecam skupić się na grindowaniu algorytmów i struktur danych. Wybierz sobie jakieś język w którym chcesz programować, naucz się jego podstaw, załóż konto na leetcode i codziennie rób zadanka. Rozwiązywanie takich problemów jest obecnie standardowym procesem rekrutacyjnym w największych firmach (mam na myśli Google, Meta, Apple, etc.) a właśnie w tych firmach masz najwieszke szanse na duże pieniądze. Ostatnio zauważyłem, że nawet mniejsze firmy zaczynają stosować podobne praktyki i używać testów na hackerrank jako głównej ewaluacji tego co potrafisz. Poza tym w ten sposób najszybciej poznasz od kuchni jak działają i do czego są potrzebne różne struktury w programowaniu.
Dobra bo ja tu widzę że każdy by tylko chciał klepać Jave albo Pythona za 15k a czy jest tu może ktoś (wybacz autorze że się wtrącam) kto siedzi w szeroko pojętej administracji IT i mógłby coś powiedzieć na temat technologii których warto się uczyć, gdzie się ich uczyć, co jest łatwiejsze, co trudniejsze, jak sytuacja na rynku i zarobki w tym przypadku wyglądają?
Jeśli nigdy nie programował - Python. Bardzo prosty do nauki, znajomy pozna logikę, zobaczy czy to dla niego i nie odpadnie po tygodniu. A jak już się nauczy Pythona to kolejne języki przyjdą mu z duuużo większa łatwością, niż jakby od razu rzucił się np. na Jave.
Język programowania to tylko narzędzie, a narzędzie dobiera się do zadania, a nie odwrotnie. Najpierw kolega powinien się zastanowić, co tak na prawdę chciałby robić, a dopiero potem dowie się jakiego języka będzie musiał się nauczyć jako pierwszego (bo nie jedynego). Na początku, żeby złapać zajawkę, to najlepiej coś wysokopoziomowego typu Python, C#, Java itd. W zasadzie najważniejsze jest oby zaczął cokolwiek robić, bo większość odpada już na samym pomyśle.
Należy też mieć świadomość jak wygląda nauka
- Uczę się języka X
- Czytam książkę o języku X
- Nie rozumiem czegoś/muszę doczytać i wpadasz w rabbit hole i nie wiesz kiedy przestać
- No dobra coś tam umiem z języka X, ale by pasowało gdzieś te dane zapisywać
- No to czytasz książkę o SQLu
- Kurczę czytam tę książkę o SQLu, ale nie potrafię zamodelować bazy
- Czytam książkę o modelowaniu bazy
- Kurcze, fajnie by było robić te zapytania do SQLa żeby były szybkie i optymalne
- Czytasz książkę/doczytujesz o wydajności zapytań/query planach itd
- O kurde, przeczytałem że teraz prawie wszędzie używają baz NoSQL i wymagają ich znajomości
- Czytam o bazach NoSQL
- Kurde bazy NoSQL trzeba całkiem inaczej modelować...
- Czytam jak modelować dokumenty w bazach NoSQL
- No dobra, nauczyłem się trochu tego języka i SQLa, ale fajnie by było mieć testy do kodu
- No to czytasz książkę o testach
- Kuuuurde, to są testy jednostkowe i integracyjne, jak je robić poprawnie
- Czytasz książkę...
- No dobra, fajnie by było gdzieś trzymać to repozytorium z kodem, który napisałem, żeby go nie stracić
- No to czytasz go kontroli wersji GIT
- Kurczę niby coś tam piszę, ale ten kod jest do dupy
- Czytasz książkę o wzorcach projektowych
- Kurczę, ale w pracy znajomości mikroserwisów, CQRS
- No to kolejne potężne tematy do nauki
- No dobra, prawie każde ogłoszenie ma dopisek "doświadczenie w pracy z rozwiązaniami chmurowymi"
- No nie ma przebacz, muszę doczytać
- No dobra, prawie każde ogłoszenie ma dopisek "znaomość dockera"
- No nie ma przebacz, muszę doczytać/poćwiczyć u siebie żeby nie było siary
- No dobra, fajnie by było wiedzieć jak działa coś tam pod spodem, jak zwalniana jest pamięć RAM za nas, bo nawet w językach z garbage collectorem, trzeba coś tam wiedzieć o tym, żeby pisać wydajnie
- Czytasz o internalach danego języka/platformy
To praktycznie nie ma końca.
Plus na dodatek jako programista, spora część Twojej pracy, to współpraca z biznesem, analitykami, testerami.
Musisz przelać wymagania biznesowe na kod, zrozumieć domenę, projekt, biznes.
Czasem taska robisz tydzień, a kodujesz 4 godziny :)
Na dodatek dzisiaj już nie wystarczy w sumie znać jakiś język programowania. Dochodzi znajomość gita, dockera, czasem k8s/helma. Często trzeba dogadać się z biznesem, DevOpsami przy wykonywaniu projektu. Nierzadko przejmujesz kod po kimś co też może być niezłą wspinaczką. Debugowanie kodu, poprawianie wskazanych błędów np. przez Sentry.
Od rozpoczęcia nauki do sensownych zarobków dzisiaj, to jest naprawdę długa droga.
Też się podepnę pod temat.
Ostatnio zacząłem kurs CS50. Jest to nauka Pythona. Na początku jest trochę C, właśnie na tym etapie jestem i próbuje sobie coś pisać. Niestety, na to trzeba naprawdę dużo czasu, ciężko go znaleźć przy pracy na pełen etat. I tak sobie myślałem, żeby sobie odłożyć trochę kasy, wrócić do domu rodzinnego, zrezygnować z pracy i zająć się nauka na poważnie przez jakieś pół roku. Powiedzmy jakieś 6 godzin efektywnej nauki od poniedziałku do piątku (załóżmy że mam na tyle samodyscypliny że naprawdę bym tego pilnował). Ile czasu bym potrzebował żeby umieć coś na tyle żeby dostać pracę na jakimś entry level stanowisku?
Druga sprawa, jak dostać te pracę? Co w CV wpisać? Że sam się nauczyłem? Jakieś własne projekty robić do portfolio? Jak na to patrzą pracodawcy? Czy patrzą na papierek z uczelni? Jakieś kursy?
Gdyby elkocyk był dobrym zomkiem to już dawno zrobiłby listę ludzi z forum i pomagał zatrudniać nas za te 200euro na godzinę. Jak byśmy mieli trochę szczęścia to każdy by sobie tak udawał że pracuje dzień, dwa może tydzień. Jakiś farciarz miesiąc.
ZRÓBMY TO.
Kolega ma 33 lata i uznał, ze chce się przebranżowić - zostać programistą, bo bardziej mu to odpowiada, niż użeranie się w prawem.
Po części to rozumiem i w sumie gdyby nie własna firma, to tez bym poszedł w tym kierunku. Może nawet jak on zacznie się przebranżawiać, to dla towarzystwa i ja bym się chwile pobawił i zobaczył co z czym.
Oczywiście kolega nie rzuci wszystkiego z dnia na dzień, bo wbrew pozorom jest wziętym (choć nieszczęśliwym) adwokatem.
Jaki język programowania polecilibyście (interesuje mnie opinia poważnych ludzi typu
Jak w tym wieku zacząć naukę programowania? Jakieś płatne kursy czy może jest coś na rozgrzewkę? Jakie są perspektywy dojścia do poziomu 30-40k netto miesięcznie (albo i więcej) powiększonych o inflacje za kilka lat?
Oczywiście zdaje sobie sprawę jak brzmią te pytania, ale tez wiem, ze rynek obecnie jest bardzo chłonny na programistów.
Pierwsza oferta pracy szybko wyszukane i kasa od 50k do 90k.
www.totaljobs.com/job/software-engineer-java/oscar-associates-uk-limited-job97165960
Programista C++ już mniej
www.totaljobs.com/job/c-developer/cv-bay-job96786706
Zadajesz dobre pytania, ale na złym forum.
Bo tutaj ten wpis zostanie potraktowany jako włożenie kija w mrowisko i połowa tematu to będzie o bólu dupy ludzi zarabiających mniej niż średnia krajowa.
Co do tematu najbardziej chłonne
Backend
- .NET C#
- Java
- Scala
- Kotlin
Frontend
- React
- Angular
Wszystko teraz idzie w chmurę, to żeby być backendowcem co ogarnia, to trzeba znać coś z AWS/Azure
Zarobki 30-40k obecnie to tylko dla wybitnych specjalistów których jest garstka, jak i dla osób, którym udalo się znaleźć klienta z USA/innego rozwiniętego kraju z zachodu.