Żadne, wolałem grać w grę... GOTHIC!
ja najpierw skończyłem zawodówkę dzięki czemu omineła mnie ta ,,zabawa'' a potem liceum dla dorosłych gdzie nie było studniówki
Via Tenor
Mimo że kończyłem liceum, to nie miałem studniówki bo byłem jedną z pierwszych osób która tego nie chciała i od razu szczerze dała znać że na nią nie przyjdzie. Ku mojemu zdziwieniu okazało się że reszta mojej klasy też jej nie chciała. Żeby było zabawniej rówieśnicy z technikum (szkoła gdzie jednocześnie był ogólniak plus technikum z zawodem do wyboru) też tego nie chcieli. Ja tam nie miałem nic przeciwko i nikogo nie blokowałem, dałem tylko szczerze znać że ja w tym udziału nie biorę. Najbardziej zabawne w tym wszystkim było to że nauczyciele i dyrekcja byli najbardziej zawiedzeni, ile to rozmów z wychowawcami i dyrektorami mieliśmy. Że dlaczego, przecież fajnie będzie i będziemy kiedyś tego żałować.
Tyle lat minęło i nadal nie żałuję, pewnie dlatego że im dalej razem jako klasa (skład prawie identyczny mieliśmy od gimnazjum po licealną maturę z tą samą wychowawczynią) mieliśmy coraz bardziej siebie dość nawzajem. Więc nikt nadprogramowo nie chciał spędzić ze sobą więcej czasu. Z tego co wiem nikt też ze sobą nie utrzymuje kontaktów, czasem jedynie spotykam jednego kumpla z którym zawsze się szanowaliśmy i tak pozostało po dziś. Jako gimnazjum przez pierwsze dwie klasy nawet się lubiliśmy i była dość zgrana paczka, potem zaczęło się to zmieniać.
Na koniec końców cała ekipa pedagogiczna nie mogła przeboleć, że przeleciała im darmowa impreza za pieniądze naszych rodziców.
I pomyśleć że wszystko zaczęło się ode mnie, ale to pewnie tylko dlatego że pierwszy o tym poinformowałem.
PS nigdy nie lubiłem takich imprez i je unikałem. Wolę prywatne spotkania w mniejszych grupach, wycieczki rowerowe czy piknik nad rzeką. Najmilej wspominam swoją klasę od 0-3 (4-6 inna szkoła), a potem moją grupę z administracji. Na zakończenie podstawówki też nie poszedłem na bal jak i w gimnazjum.
Taki ze mnie buntownik, a takiego słodkiego króliczka mam na profilowym.
Nie wiem, nie byłem.
Miałem tych ludzi po dziurki w nosie. Zresztą i tak skończyło się libacją. A z tymi ludźmi nie chciałem pić za nic w świecie.
Minęły lata ale nadal nie mam z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia...
Pod presją społeczną zapłaciłem za jaką randomową przyszłą Polkę, czego do dzisiaj nie rozumiem. Problem był jedynie taki, że moja para po polonezie miała mnie całkowicie gdzieś, jakieś fochy bez powodu czy coś. Po tym jak skończyliśmy to ignorowała mnie jakbym nie istniał i tańczyła z każdym, tylko nie ze mną, a ja natomiast tylko na to patrzyłem siedząc przy stole i pijąc colę z wódką. Na szczęście nie jestem żonaty.
Ja spędziłam studniówkę siedząc w domu przy komputerze i grając w Stalkera z tego co pamietam.
Nie przepadałam za osobami z klasy , pary bym nie miała , tego tańca na otwarcie nie chciało mi się uczyć wiec uznałam że nie muszę w ogóle na taka imprezę się wybierać.
Byłem na 3 studniówkach, raz na swojej, dwa razy jako osoba towarzysząca.
Lubię tańczyć, nie mam problemów z poświęceniem partnerce czasu i jakiś umiar w picu mam i miałem wtedy. Dlatego też każda impreza była udana. Z perspektywy czasu śmieję się jakie dramy były z kupnem krawatu pod kolor sukienki partnerki. Chyba mniej czasu spędziłem kupując muszkę na własny ślub. No ale wtedy to człowiek miał takie dramy, a nie jakieś pierdoły jak zdrowie, rodzina czy brak czasu wolnego :P
Dodatkowo w moim LO zawsze robiono studniówki w szkole i to miało klimat. Fajnie być w klasie, w której miało się masę lekcji i samemu się ją przyozdabiało. Chowanie alkoholu w tych ozdobach też miało coś magicznego i wspominam to do dziś przy piwie z kumplami :P
Wczoraj miałem własną studniówkę i ogólnie było ok. Nie było rewelacji, ale tragedii też nie było, taka typowa impreza jakich wiele.
Coś tam zżarłem, pogadałem, potańczyłem z dwa razy, a jako że nie piję alkoholu to co chwila musiałem odmawiać na standardowe pytania typu "ze mną się napijesz?" i wszystko w miarę szybko minęło.
Problem był jedynie taki, że moja para po polonezie miała mnie całkowicie gdzieś. Po tym jak skończyliśmy to ignorowała mnie jakbym nie istniał i tańczyła z każdym, tylko nie ze mną, a ja natomiast tylko na to patrzyłem siedząc przy stole i pijąc colę.
Także no, trochę takie bruh, ale mimo wszystko raczej nie żałuję, że byłem.
A jak Wy wspominacie studniówkę?
Sorka ale to ty masz jakiś słaby charakter. Jeśli twoja para miała cię w dupie to ja na twoim miejscu bawił bym się jeszcze bardziej żeby pokazać, że mam to w dupie, że mnie zlała a nie „pił colę i na to patrzył”.
Generalnie ja miałem podobnie z tym ze to ja byłem tą parą co poszła tylko na poloneza a potem bawiłem się ze wszystkimi. Z tą różnicą, że zatańczyłem z tą dziewczyną z dwa razy oprócz poloneza żeby jej nie było przykro. Wiec myśle ze było z mojej strony ok.
A tak to tak jak napisałeś, standard impreza . Napewno nic wielkiego co będę wspominał do końca życia . Popiłem , popaliłem, potańczyłem, polizałem się i tyle. Może gdybym poszedł z kimś specjalnym dla mnie to było by inaczej a tak to nie było źle ale nie było wyjątkowo.
Ja zaprosiłem bardzo ładną koleżankę, ale kompletnie nie byłem nią zainteresowany z dwóch powodów: nie bardzo lubiłem (i nadal nie lubię) tańczyć, więc po polonezie mogłaby się rozpłynąć w powietrzu (choć przyzwoicie starała się wchodzić w interakcje), a druga...
Dzień wcześniej poszliśmy z kolegą do baru, w tamtym czasie zdarzało nam się już skoczyć na piwko, by wypróbować świeże dowody osobiste. Umknął nam jednak fakt, że były tylko piwa 10-proc., więc szło tak dobrze, że wciągnęliśmy 2, poprawiliśmy jakimiś mocniejszymi trunkami, a wszystko w pośpiechu, bo jutro studniówka...
Jak nas to dopadło... Mam tylko flashbacki, jak szliśmy ulicą, w pewnym momencie kolega postanowił się odlać w bramie (nie była to zbyt kameralna brama, tylko zagłębienie przy bardzo uczęszczanej ulicy), on leje, ja stoję na czatach - jakby to miało coś dać - a tu nagle nasza wychowawczyni. Dodam, że to nie była zwykła wychowawczyni, tylko pani, której bało się całe liceum, ze względu na jej surowe podejście do ocen z j. polskiego. Ale na szczęście miała do nas słabość, chyba nie odnotowała lub nie chciała odnotować, że:
a) jest mniej więcej 12.00, a mieliśmy tego dnia zajęcia do 14.30
b) kolega kłaniał jej się w trakcie sikania na ścianę bramy
c) byliśmy kompletnie zalani
Uśmiechnęła się, odkłoniła i więcej tego tematu nie poruszaliśmy.
Do domu wróciłem taksówką, bo już wiedziałem, że nie dam rady autobusem. Do końca nie pamiętam już jak, jedyne co mi się przypomina to jak koło 18.00 stoi nade mną matka przerażona, że chyba umarłem. Rzygałem co 30 minut do samej studniówki, ledwo się zresztą wtoczyłem na tę studniówkę i nie tknąłem nawet alkoholu.
Za to wspomniany kolega tknął, ale paradoksalnie nie włączyła mu się nieśmiertelność, o 3 w nocy roześmiany od ucha do ucha zjeżdżał dupą na schodach krzycząc "wziu", a pod schodami z rozbawieniem podziwiał go jego ojciec i cała rada pedagogiczna.
Nie jesteś taki przegryw jak poszedłeś z dupą, ja poszedłem bez dziewczyny, nawaliłem się jak szpak i wróciłem do domu wykonując jakieś dziwne telefony po drodze xd wiecej grzechow nie pamietam ;)
Nie zagłębiając się w szczegóły, jedna z najgorszych imprez na jakiej byłem, żałuję że poszedłem.
Częściowo dlatego, że nie lubię tańczyć a częściowo dlatego, że wygledny to ja w liceum nie byłem (nie to żebym teraz był piękny) i koleżanka która ze mną była poszła ze mną ewidentnie dlatego że nie miała wyjścia. No i ostatnia kwestia - miałem strasznie głupia i niezgrana klasę, strasznie się męczyłem przez tamte 3 lata, ani ja ich nie lubiłem ani oni mnie, krzyżyk na drogę, nie utrzymuje żadnych kontaktów z nimi. Co innego na studiach, tam sobie odbiłem bo trafiłem na super ludzi.
Ktora? Ja bylem chyba na 3-4 studniowkach. Super zabawa. Popilo sie, potanczylo, pojadlo, posmialo. Paradoksalnie najlepiej sie bawilem nie na swojej tylko jak szedlem jako osoba towarzyszaca. Ostatnia to bylo juz ciezko bo wiekiem juz odstawalem od reszty towarzystwa. Z twojego opisu wynika, ze musisz z dupy wyciagnac kij. Kobiety lubia jak mezczyzna ma incjatywe. No chyba, ze wygladasz jak Brad Pitt to wtedy juz nie ma to znaczenia jaki jestes. Wiec jak ty byles taki, ze nie zatanczysz, nie wypijesz, nie ma z toba o czym gadac, piekny nad wyraz nie jestes. To co sie dziwisz, ze partnerka szukala lepszego materialu. W bajki, ze jakas kobieta pokochala chlopaka za jego charakter to panie tylko w ksiazkach i filmach.
Nie bardzo chciało mi się iść jako że rzadko bywałem w liceum i w ogóle gardziłem tym towarzystwem, swoją dziewczynę która była z tego samego LO wysłałem z moją koleżanką.
Chyba trochę pograłem w csa a wieczorem się strasznie naćpałem kryształem z przypadkowo poznanym typem w klubie.
Nigdy nie miałem młodszej partnerki także więcej okazji nie było.
Fajny czas. Nie mogłem pójść z ówczesną dziewczyną bo była chora. Poszedłem z jej przyjaciółką. Ufff, ale była jazda ... Rzygałem jak kot ;)
Nie mam żadnych, bo na swojej nie byłem, bo po pierwsze wolałem się przygotowywać do matury, a dwa były organizacyjne jajca, przez co z klasy 20 osób poszły 4. A i też ani ja nikogo zaprosiłem, ani też mnie zaproszono, więc no.
Miałam bardzo fajną kieckę, towarzyszył mi najlepszy przyjaciel, bawiliśmy się super, ale ze zdarzeń to i tak najbardziej po wielu latach pamiętam, że ok. północy dzwoniłam z kibla do rodziców przyjaciółki, że P. już prawie traci przytomność i chyba trzeba ją odebrać.
Bardzo fajna impreza. Na koniec liceum nasza klasa dosyć mocno się ze sobą zżyła więc wszyscy się świetnie bawiliśmy :P
Jeszcze ich nie mam:-P. Mi przełożyli na koniec kwietnia i zrobiła się z tego siedmiodniówka, coś czuję, że obsrają się ilością zarażeń i w końcu i tak odwołają.
Ale nie obraził bym się na taki scenariusz, w sumie idę tam tylko na pokaz, bo praktycznie cała klasa idzie i głupio było się nie zapisywać (wiem, dziwna decyzja, ale i tak na chacie za dużo siedzę, to na niczym nie stracę jak pójdę). Bardziej czekam na dzień przed tą imprezą, kolega będzie miał urodziny i jestem ciekawy czy będę w ogóle w stanie iść gdziekolwiek na następny dzień.
best night ever, ogolnie z liceum mam same zlote wspomnienia i gdybym tylko mogl to bym sie cofnal w czasie
Obawa, czy w trakcie Poloneza małpka wypadnie mi z kieszeni spodni, czy tez nie.
Nie było studniówki w mojej szkole i dobrze, po co komu ta bez sensowna normicka impreza? W tym wieku większość ludzi i tak już jest zepsuta, szkoda na to czasu.
Nie byłem, w trakcie studniówki piliśmy gdzieś po krzakach z moją obecną żoną jabcoki :D
Całkiem miło, co ciekawe byłem 100% trzeźwy. Napić to się można było na każdej innej zwykłej imprezie, ta miała być wyjątkowa i ogólnie uważam, że była naprawdę udana. Ale to były inne czasy, dzisiaj nie wiem czy bym się na taka imprezę udał. Przede wszystkim to były czasy gdy jeszcze kombinowano jak zrobić by tam impreza była w miarę tania i przystępna a nie jak dzisiaj zniechęcającej połowę uczniów.
Co ciekawe też ja jak i spora część znajomych byliśmy sami, bez par. Nie kumam tej dzisiejszej mody, ze należy się bawić z osoba z którą się przyszło i to tyle.
Ja bardzo dobrze. W klasie mieliśmy 2 razy więcej dziewczyn więc poloneza trzeba było dwa razy odtańczyć:) Poza tym było bardzo kulturalnie i wesoło, chyba do 4 nad ranem trwała.
Bardzo przyjemne, kulminacja nastoletnich dram, "problemów pierwszego świata" i otoczka idealnie pasująca do ówczesnej burzy hormonów.
W moim liceum do części formalnej podchodzono bardzo serio. Przygotowania, otwarcie, Polonez, okolicznościowe przemówienia lokalnych notabli - czuliśmy, że to nie jest kolejna, typowo licealna impreza. A potem? Potem była kolejna, typowo licealna impreza. Tyle, że większa, głośniejsza i bardziej wystrzałowa :)
Pamiętam jak byłem załamany tydzień przed bo ojciec dziewczyny, w której byłem zadurzony po uszy w ostatniej chwili nie zgodził się na jej przyjazd mimo zgody matki. Mieszkała w innym mieście i stwierdził, że ma mowy o imprezie z noclegiem bez ich nadzoru. Z pomocą młodemu Werterowi przyszedł kolega proponując zaproszenie jego młodszej siostry, która chętnie zrobi sobie próbę generalną rok przed jej własną studniówką. Mogło wyjść żałośnie, wszyło rewelacyjnie.
Moja para, którą znałem ledwo z widzenia okazała się wyjątkowo wdzięczną, wręcz rewelacyjną partnerką. Prześmiała, przegadała i przetańczyła ze mną całą noc. Nad ranem już bez butów, wśród całej grupy przyjaciół i w mocno odrealnionym klimacie jaki daje lekka mieszanka alkoholu, zmęczenia, euforii i śmiechu.
Bylem niesmialy i marnie wygladalem. Nie majac pary do poloneza obczailem typiarki siedzace rowniez bez i sie jednej zapytalem czy chce ze mna tanczyc. Chciala. Poza tym przygotowalem z kolega opis kazdego z klasy i jest to uwiecznione na filmie, ktorego z obawy na cringe nigdy nie obejrzalem. Wiecej specjalnie nie pamietam
Imprezka 20go stulecia :)
W moim przypadku taka przecietna impreza. Dziewczyna do ktorej podbijalem w LO, kilka miesiecy przed impreza wystawila mnie do wiatru wiec nie za bardzo sie palilem do samej imprezy. A innych opcji nie mialem bo bedac z prowincji mialem -10 w oczach wiekszosci z nich :) Niestety obiecalem innej kolezance Poloneza wiec glupio bylo mi ja na lodzie zostawic, tym bardziej ze liczba par do Poloneza byla ograniczona.
Impreza u nas to generalnie bylo wazne wydarzenie, wiec ani nikt sie nie upijal ani zadym nie bylo, raczj z klasa i kultura a kto podpadl to mogl miec problemy na maturze.
Koniec koncow juz myslalem, ze bede sam ale dla zartow powiedzialem chlopakom ze przyjde z "najladniejsza" dziewczyna ze szkoly. Kumpli oniesmielala wiec nikt nie odwazyl sie zaprosic dziewczyny, tym bardziej ze dopiero w 2 klasie byla. Ja z nia gralem w tenisa stolowego od prawie 2ch lat wiec takich oprow nie mialem, a skoro wyskoczylem przy kumplach ze poprosze to i glupio bylo sie z deklaracji wycofac :) Mialo byc dla jaj a okazalo sie prawda.
Wszystko byloby fajnie, ale z racji tego ze zaprosilem ja tydzien przed impreza, nie powiedzialem jej, jakie wytyczne dotyczace ubioru dostalismy od wychowawcow. Pozwolilem jej zdecydwac.
Strasznie podpadlem. Chlopaki "klepali" po plecach i sie slinili a wychowawczyni chciala mnie oskorowac i wbic na pal niczym tuhaj beja :/. Na szczescie nie wyprosila nas ze szkoly, jednak mialem kilka ciezkich miesiecy przed soba . W sumie to chyba zle zrobilem ze poszedlem :p Slowa tego nie oddaja, ale naprawde czulem sie jakbym sie skurczyl i garniak nagle jakis taki luzny sie robil :)
Na samej imprezie sie pobawilismy, chlopaki cos tam pod stolikiem sobie polali, kilka dram zwiazkowych sie ujawnilo i tyle. Jedyne co pozostalo to odwiezc panne do domu jakies 50 km dalej.
W sumie jako klasa wiecej zabawy mielismy podczas tych wszystkich 18tek.
Via Tenor
Jak najbardziej pozytywnie. Nic nie odstawiłem na polonezie (który u nas był dość interesujący bo na jedną parę składały się 3 osoby, żeby nikt kto chciał tańczyć poloneza nie został bez pary i nie czuł się pokrzywdzony), więc zdecydowanie był to powód do dumy. Było dość dużo alkoholu, a w moim przypadku to jeszcze więcej tańczenia, samemu najwięcej (chcesz się bawić a jesteś introwertykiem), ale też zdarzyło się robić to w grupie z paroma osobami z klasy. Świetna zabawa aż do rana (choć w sumie zdarzył się pewien incydent, który ją przerwał na jakiś czas, ale to już zachowam dla siebie...), byłem jednym z tych którzy wyszli jako ostatni. No i ogólnie było tak dobrze, że wszystko zleciało w naprawdę szybkim tempie. Raz na jakiś czas sobie odpalam filmik (oraz oglądam zajebiste zdjęcia) z niej i odświeżam pamięć.
W sumie to śmiesznie się składa, bo dziś 2 rocznica.
Pojechałem po partnerkę, potem na studniówkę, potańczyłem, pojadłem, popiłem, pośmiałem się. Koniec.
Nie mam jakichś większych wspomnień że studniówki. Pamiętam że była.
Chciałbym się natomiast jeszcze raz spotkać z całą ekipą z LO. Wyjątkowo zgrany rocznik był i na imprezy cała szkoła chodziła. Jeszcze jak byly wakacje na studiach to się widywaliśmy, ale później wszyscy się rozjechali.
Pozytywne. Poszedłem na nią z koleżanką z klasy która była we mnie zabujana. Tańczyliśmy, świetnie się bawiliśmy po alkoholu.
Najlepsze wspomnienia miałem z fotobudki 360 [link]
Via Tenor
Hehehe... alkohol na studniowce... dobre sobie... hehehe...
Ja swoja wspominam super. Bylym z kolezanka, z ktora chcialem pojsc, a ona byla ze mna, bo chciala ze mna pojsc. Zabawa pierwsza klasa! Prawie non stop na parkiecie. Alkohol? Byl niepotrzebny...
Osobiscie uwazam za chamstwo fakt, ze ktos idzie w parze na zabawe, a pozniej ma te druga osobe w dupie. Bo w koncu w jakims celu idzie sie razem, prawda? Ale czasem tak bywa.
Wspominam super samą studniówkę jak i czas spędzony na przygotowaniach do niej i moją szkolną miłość, którą zaprosiłem kilka tyg. przed i byłem najszczęśliwszym typem na imprezie a sukienkę miała jak z bajki - jedna z najładniejszych dziewczyn na studniówce. Co najlepsze jak podpytywałem o nią to koleżanki mówiły, że zajęta a jak się dowiedziała , że to o mnie chodzi to sama do mnie przyszła powiedzieć, że się zgadza. Jeszcze sąsiadkę wkręciłem i poszła z ziomkiem z klasy bo gdyby nie ja to byłby sam a bał się dzieffczyn jak ognia.
Poloneza tańczyłem z koleżanką z klasy, też dobra niunia z niej była.
W sumie tamten czas związany ze studniówką to jeden z z tych okresów w moim życiu, które zawsze będę wspominał z sentymentem bo byłem naprawdę po raz pierwszy zakochany i wiele się wtedy dobrego działo w moim życiu.
No a ciebie nieźle załatwiła twoja para.
Ja nie/stety tak załatwiłem swoją na weselu(tą samą ze studniówki) Nawaliłem się jak stodoła i wyobracałem wszystkie wolne dziunie a było tego narybku akurat. Ona siedziała za stołem i na to patrzyła.
Nagrania do dziś nie widziałem a podobno dałem jej wiele powodów do zazdrości czy tam upokorzyłem ją. Przepraszam, nie pamiętam bo alko robi swoje. Nie chciała mnie więcej znać kek