Przewiduję: kęsik przyjdzie przyklasnąć, parę osób przyjdzie zbesztać, bo nie możesz się dobrze bawić.
Te wątki już się stają nudne, możesz równie dobrze dzielić się spostrzeżeniami na podforum danej gry.
Najlepszym GTA był dla mnie San Andreas, ale to Vice City miał najlepszy klimat. Może to dlatego że jestem miłośnikiem retro klimatów.
Pamiętam jak jako dzieciaki pojawiły się plotki, że GTA ma być w 3d. To były piękne czasy...
Październik 2001, PlayStation 2 i Trinitron... piękne czasy.
To czy grałeś w remaster nie ma tu żadnego znaczenia, bo ostatecznie liczy się fakt, że po 20 latach poznałeś tę grę i świetnie się przy niej bawiłeś. Jeśli to właśnie ten remaster cię do tego zmotywował, to jednak coś dobrego z niego wyszło.
Dla mnie absolutna perła i choć Vice podobało mi się bardziej, to trójkę darzę większym sentymentem. Cieszę się twoim szczęściem.
Po tytule bez kitu, myślałem, że to Gęsty założył. Skończ już to pierdololo i przyznaj się, że Ci się nudzi w zyciu.
GTA 3 jest świetne, brakowało mi żeby bohater gadał, no i brak motocykli i helikopterów
Mam sentyment do trójki bo to pierwsze GTA w jakie grałem i spędziłem w tej grze mnóstwo czasu 20 lat temu na piracie natomiast po przeczytaniu twojego wywodu odnoszę wrażenie, że trochę pod wpływem chwili patrzysz na GTA 3 przez różowe okulary. Owszem, jest to gra rewolucyjna i absolutny kamień węgielny pod kolejne sandboksy 3D natomiast z perspektywy dzisiejszej jest to niesamowicie uboga i prymitywna gra.
Dopiero San Andreas faktycznie stało się sandboksem pełnoprawnym gdzie poza misjami faktycznie mamy co robić.
Lubię trójkę ale kiedy w rączki wpadło mi Vice City, to III poszła na bok. Co nie zmienia faktu że kupię Definitive Edition kiedyś tam jak stanieje właśnie dla trójki i VC.
Mam parcie na uniwersum 3D a na nowszych konsolach od Microsoftu nigdy nie było możliwości tego ograć.
I wcale Ci się nie dziwie, bo trójeczka to IMO nadal kawał niezłego kodu
Nigdy na dłużej nie wszedłem w trójkę, bo jako gówniarz priorytetem było Vice City, a potem San Andreas. Natomiast jeśli chodzi o Liberty City to uwielbiam IV, jej klimat gnoju, ubóstwa, beznadziejności i tego, że nawet jak coś jest ok, to zaraz takie nie będzie. Mocno depresyjna gra, zarówno przez klimat miasta, jak i jej fabułę. Aż bym se pyknął.
Pamiętam że próbowałem w nią grać na swoim piecyku i zyskałem więcej FPSów po kupnie karty dźwiękowej. Nie musiałem więc kierować kamery na ziemię dla dodatkowych FPSów...
Nadal lubię klimat gry ale nie wracam do niej - nie ma za bardzo co w niej robić a i misje potrafią dopiec. Do tego model strzelania jest słaby, szczególnie jak grało się w Mercenaries na PS2...
Trójka na premierę robiła ogromne wrażenie, do dziś lubię w nią pograć. Ale szczerze, po zagraniu w chociażby VC, ta gra wydaje się strasznie biedna, brakuje choćby motorów, czy samolotów, mało broni, brak mapy (co chyba dodali w tej edycji odświeżonej), pojazdy nie mają modelu zniszczeń i pewnie jeszcze by się coś znalazło.
Z tych gier 20 lat temu dwie zapadły mi w pamięci jako absolutnie fenomenalne adaptacje gier 2D w 3D.
Skoro tu piszę, to wiadomo, którą była pierwsza. A drugą był Prince of Persia: Sands of Time (nie grałem nigdy w PoP 3D, co nie zmienia faktu, że Piaski Czasu są następcą Księcia, może nie pierwszą, ale to niczego nie zmienia).
Wracając do GTA, w III spędziłem znacznie więcej czasu niż w Vice City (na tej części zakończyłem przygodę z GTA). W tej pierwszej jak już wszystko było porobione, to wchodziłem sobie by po prostu pojeździć po mieście czy porobić dymy w dzielnicach, w których byłem spalony. Gra zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
W Vice City też się świetnie bawiłem, w nią też sporo pograłem i też odwiedzałem dla zabawy, ale już nie tak intensywnie, jak poprzednią część. To już była ewolucja, a nie rewolucja.
Ostatnio przeszedłem GTA 3 na PS2 (czyt. najlepszą wersję :P) i przyznam, że sam rdzeń gry praktycznie wgl się nie zestarzał bo na dobrą sprawę nawet takie gry jak RDR2 dalej są luźno oparte o tą rozgrywkę (nawet jeśli została ona poprawiona przez kolejne części i gry gta-podobne). Oczywiście w samym Liberty City nie ma ta za wiele do roboty poza misjami, ale ogólny ciąg coraz to kolejnych zleceń potrafi wciągnąć niesamowicie. Ponadto uważam, że trójeczka ma chyba najprzyjemniejszy model jazdy ze wszystkich trójwymiarowych odsłon GTA.
Wiadomo, że wszystkie kolejne odsłony i klony tej serii, praktycznie wszystko robiły lepiej, ale to właśnie trójeczka jest tym kamieniem milowym i przy okazji genialną kapsułą czasu. 2001 rok, kineskopik albo monitor z dupą, na której leży babcijna serwetka, niedawna premiera Matrixa, a Przemek z sąsiedniego bloku nawala ze swojej wieży Thomsona najnowszą składankę Energy 2000.
https://www.youtube.com/watch?v=Mn7ku4_zOWg&t=722s&ab_channel=LosGTARadio
Ja wróciłem do San Andreas i byłem załamany. Zupełnie inna mechanika niż w współczesnych grach, pełno błędów ale takich projektowych. Chwilę trwało zanim się przestawiłem.
Pamiętam jak nie miałem własnego komputera i grałem u kumpla w GTA 2. To było coś. Kilka lat później miałem nowiutki komputer i kolega pożyczył mi GTA 3, które u niego nie chciało działać. Jakież było moje zdziwienie gdy je uruchomiłem!
Nie wiedziałem czego się spodziewać, ponieważ nie miałem internetu, ale przejście na pełny trójwymiar wbiło mnie dosłownie w fotel. Ta gra była przełomowa pod wieloma względami. To dzięki niej doczekaliśmy się wielu naśladowców w postaci Saints Row itd.
Ktoś może rzec, że Driver 2 wyszedł rok wcześniej, ale on nie dawał takiej swobody. Nie wspominając już o tym, że przy GTA 3 prezentował się archaicznie.
Remaster również mi się podobał. Jest mniej ponury. Za to ładniejszy. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o więcej zmian w mechanice. Tak czy inaczej odświeżenie zaliczam na plus.
Ale wątków na podforum gry nikt ciekawy nie czyta
A kim według Ciebie są "ciekawi" ludzie, chętnie sie dowiem. Świetne podejście, gratulacje...
Sama prawda. Pamiętam opad szczęki przy przesiadce z GTA 2 do 3. Kumpel też miał, ale miał takiego kompa, że musiał grać tylko na kamerze z góry, takiej jak w 2.
Fabuła słabiutka, jeszcze taka starodawna, nie filmowa, ale klimat nie podrabialny w oryginale. Lubię te mroczniejsze GTA, 4 kocham.
Jezeli idzie o gta, to mozna powiedziec, ze jestem jaroszem.
spoiler start
Liczy sie tylko gta 2, inne to fekalia.
spoiler stop
Ile razy próbowałem się w GTA 2 do więzienia dostać...
Swoją drogą GTA London też było fajne.
GTA III zawsze było moją najmniej ulubioną częścią tej trylogii ale dzięki remasterowi doceniłem ją bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
To jest gniot i po 20 latach można powiedzieć, że przy pierwszej Mafii to nawet nie stało.
Dzięki krytykowanej na forum Definitive Edition w końcu miałem okazję zagrać na poważnie i nawet przejść GTA 3. Cieszę się, że do tego doszło, bo gra zrobiła na mnie wielkie wrażenie.
Po pierwsze - to naprawdę niesamowite, że 21 lat temu udało się stworzyć sandboks, który poziomem kompletności przebija niektóre dzisiejsze produkcje. Ileż tam można zrobić, jak to wszystko doskonale działa, coś niesamowitego!
Po drugie - cóż za fantastyczny tribute dla GTA 1. Najwięcej czasu spędziłem w młodości przy o wiele bardziej uwspółcześnionym w formie Vice City. Tymczasem 3 nie odżegnuje się od elementów swojej przeszłości, Liberty City - szczególnie w pierwszej części gry - bardzo przypomina to znane z GTA 1, klimat portu, zadań z budek telefonicznych. Fajne połączenie.
Po trzecie - fabuła. Uboga, to nie jest wybitnie mocna strona tej gry, ale wierzę, że 21 lat temu nie było źle. Ostatnia misja z polowaniem na Catalinę jest naprawdę "hollywoodzka" i spektakularna.
Po czwarte - wspomnienia. Zapamiętałem tę grę jako prymitywny kawałek mgły i jeżdżenia po niewielkim mieście (pewnie nigdy nie wyszedłem poza pierwszą wyspę). Tymczasem wirtualny Manhattan urzeka swoim projektem, jest miejscem, w którym się chce być. Podobnie zapada w pamięć podnoszony most czy okolice lotniska. Teraz wreszcie GTA 3 zapisze się w mojej pamięci.
Po piąte - definitive edition. To dzięki niej mogłem wreszcie przejść GTA 3. Myślałem, że pogram 3 godziny i potem ruszę do ukochanej Vice City. A tymczasem, dzięki odświeżonej grafice, trochę Vice City miałem tutaj. Mknąć rozpędzonym Banshee przy rytmach Flashback FM naprawdę wsiąkłem w ten świat, który przez 2 dekady wydawał mi się brudny, mroczny i niewarty uwagi.
Generalnie - to była dla mnie przez lata najmniej istotna odsłona GTA 3, a teraz udało mi się ją poznać i docenić. Czapki z głów dla Rockstara za stworzenie tak niesamowitej i grywalnej produkcji już 20 lat temu.