Dobrze, że redakcja wzięła do serca swój tekst, że recenzje są potrzebne i będzie robić ich więcej.
A nie, czekaj...
Każde Soulsy to beznadziejne gry. A From Software to jedna z najgorszych firm.
Współczuję. Na szczęście ja inaczej traktuję gry i mogę się świetnie bawić przy wielu produkcjach, pod warunkiem że są po prostu dobre.
Jedyne co czułem po pokonaniu dwóch bossów w Bloodborne to pogarda wobec siebie, że zmarnowałem czas na uczenie się na pamięć ruchów przeciwnika i powtarzanie tego samego etapu wielokrotnie. Te gry miałkość mechaniki (która wymaga nauczenia się ruchów przeciwnika i jako takiej zręczności), próbują maskować wysokim poziomem trudności. Oczywiście rozumiem, że komuś to może się podobać i doceniam warstwę artystyczną, ale robienie ze zręcznościówki mesjasza branży to nieporozumienie.
Zalogowałem się tylko po to, żeby napisać jak śmieciowa ta strona się stała i jak żałosne są te wszystkie wasze tytuły. Oczy się przymykają.
Obsrane clickbaity, nic więcej.
Dlaczego nie posłuchacie ludzi i nie zaczniecie robić recenzji tylko jakieś felietony bez sensu robicie
Widzę, że sporo osób nie potrafi zaakceptować faktu, że w tych grach jednak jest coś szczególnego i z automatu uznawać ich fanów za dzbanów. Fanatyzm w każdą stronę jest zły.
no cóż szkoda, w takim razie powinieneś zmienić zawód. nie możesz się już zajmować pisaniem o grach skoro masz teraz takie klapki na oczach. może do biedry na kase byś spróbował ?
Mi gry zepsuł Nier Automata. Po nim żadna gra już nie potrafi mnie tak zaangażować i wywołać takich emocji.
Zawsze się zastanawiałem. Co takiego jest w tych grach? Znaczy poza tym, że są trudne.
Przecież nie ma w nich dobrej fabuły, ba często nawet średniej nie ma. Wciągającej, angażującej emocjonalnie historii. Nie są oryginalne w swoich założeniach. Technicznie (grafika, animacja, udźwiękowienie, muzyka) to najczęściej najwyżej poprawny poziom, nigdy z górnej półki.
Ok, rozumiem. Przyspieszają puls, podnoszą ciśnienie, pompują adrenalinę.
Ale moim zdaniem ta jedna cecha to za mało żeby nazwać grę wybitną.
To temu nie ma recenzji bo redakcja woli se pykać po raz setny jednego bossika w soulsach
A ja tam się od Souls'ów odbiłem. Może i system walki w tych grach jest bardzo dobry, ale za to fabuła i ten statyczny świat leżą. Chyba sami twórcy to zauważyli i próbują naprawić te elementy w Elden Ring.
A dla mnie Soulsy sprawiły, że doceniłem o wiele bardziej inne gry. Rozumiem czemu ktoś miałby lubić tą serię, ale osobiście wolę relaks i rozrywkę od frustracji i rzucania padem
Gdybym był tak ograniczony na umyśle, to karierę z grami skończył bym na trzeciej części Syphon Filter. Na szczęście w każdym gatunku potrafię się odnaleźć i cieszyć się z każdej, kolejnej części gry z danego uniwersum.
(...) że wszelkie inne tytuły po prostu przy nich bledną.
Jasne. A świstak siedzi i zawija sreberka. Tak sobie tłumacz. I jak już ktoś tu napisał - współczuję.
Mi gry kiedyś zepsuł Windows 95 - z powodu jakiegoś błędu wszystkie zainstalowane gry zostały uszkodzone ;-)
Hejt na soulslajki sięga czasów swojego największego apogeum, przydałaby się trzeźwa ocena recenzentów portalu.
Mnie soulsy jakoś nigdy nie przekonały. Według zapewnień soulowców, pokonanie trudnego bossa miało mi dać satysfakcję nieporównywalną z niczym, a ja za każdym razem czułem jedynie ulgę, że wreszcie mogę wyłączyć to dziadostwo i zająć się czymś faktycznie przyjemnym i ciekawym. Nie szło mi chyba nawet jakoś źle (Taurus za drugim razem, Capra za trzecim, Gargulce za pierwszym, Ornstein i Smough za czwartym, potem przestałem grać), ale po prostu nie bawiłem się dobrze.
Za to chyba rozumiem o jakie uczucie może chodzić, tylko że ja go doświadczam w... skradankach. Jedną sekwencję w Hitmanie potrafię cyzelować np. przez 2 godziny, na przestrzeni dziesiątek prób, ale gdy wreszcie mi się uda, to satysfakcja wybija przez sufit i wiem, że było warto :). Za to znam zagorzałych fanów soulsów, którzy po 2-3 wtopach w skradance czy etapach skradankowych po prostu wyciągają karabin albo miecz i w ten sposób kończą misję, bo nie mają cierpliwości do ciągłych powtórek (ale już wielokrotne powtarzanie jednego bossa w soulsach im nie przeszkadza ;d).
Moja teoria jest taka, że po prostu każdy lubi sobie rzucać inne wyzwania. Ja wolę wyzwania intelektualne, pamięciowe (bo tym są w gruncie rzeczy skradanki, każda sytuacja jest tam swego rodzaju łamigłówką), niż zmagania typowo manualne i zręcznościowe, jakimi są gry typu souls-like (choć oczywiście cechy wspólne też się znajdą, np. uczenie się pewnych rzeczy na pamięć, czy wyrobienie w sobie odpowiedniego wyczucia czasu).
Eh kurde, uwielbiam pizze, przez to że tak mi zasmakowała to nie potrafię zjeść innej potrawy. No muszę tylko pizze jeść, bo jak tykam takiego schabowego to mnie normalnie na zyganie bierze. A już jakąś surówkę zjeść, to chyba bym zemdlał. Jak nie zjem pizzy raz dziennie to się źle czuje, normalnie pizza zabiła mi radość z jedzenia.
Zabawne. Dokładnie z tych samych powodów, a jednocześnie całkowicie odmiennych uznałbym za grę wszechczasów Wiedźmina 3.
Dlaczego z tych samych? Ponieważ właśnie po W3 miałem nieustanne poczucie, że "niby gra fajna ale Wiedźmin to to nie jest".
Dlaczego odmiennych? Ponieważ tak jak w przypadku autora całość opiera się na satysfakcji z gameplayu, tak w moim przypadku całość opiera się na satysfakcji z fabuły oraz świata przedstawionego. Kiedy skończyłem Dziki Gon przez długie miesiące nie mogłem znaleźć nic co by mnie wciągnęło, ponieważ wszystko inne wydawało się infantylne i niepoważne. Zamiast dojrzałej opowieści traktującej mnie serio, dostawałem kolejne "ale wiesz... to tylko gra". Dopiero Hellblade, sięgający po chyba najpoważniejszy temat jaki poruszono w grach był w stanie z tym konkurować.
Tak więc pomimo różnicy priorytetów w jednej rzeczy absolutnie się zgadzam z autorem. Gra "ostateczna" powinna być grą, która wynosi branżę aż do granic możliwości. Niekoniecznie musi to być gra rewolucyjna. Ani Wiedźmin ani Dark Souls nie powstały znikąd. Obie gry mocno czerpały z tego co branża już wypracowała i poprzez umiejętne połączenie oraz wyszlifowanie tych elementów osiągnęły coś czego żadna gra wcześniej nie potrafiła. Tak więc gra "ostateczna" okazuje się nie być dziełem, które coś rozpoczęło, ale dziełem, które coś zwieńczyło. Stąd nazwa. W przypadku kogoś kto szuka w grach wyzwania, świetnych mechanik oraz satysfakcji taką grą będzie Dark Souls. W moim przypadku, gdzie zawsze szukałem w grach tego poczucia uczestniczenia w świecie i historii, taką grą jest W3. Dla kogoś kto zawsze grał w multi taką grą może być jeszcze co innego.
W każdym razie podoba mi się idea "gry ostatecznej" będącej zwieńczeniem prób i eksperymentów w danej dziedzinie. Szczerze powiedziawszy to aż się prosi, żeby pociągnąć ten temat dalej i spróbować znaleźć więcej takich przypadków. Mogłoby to w pewnym stopniu odpowiedzieć na pytanie "co definiuje dany gatunek" oraz jaki jest jego cel.
To nie jest tak że gry od From Software są najlepszymi rpg akcji.
Tak samo Wiedźmin 3 nie dla wszystkich jest najlepszą grą ever.
Nie ma gier perfekcyjnych dla każdego gracza.
Po prostu to są gry które na tle reszty wyróżniają się czymś.
Próbowałem soulsów ale mnie nie wciągnęły, tak samo jak i Sekiro.
Natomiast Bloodborne jest dla mnie jedną z najlepszych gier jeżeli chodzi o klimat jak z horroru, to połączenie horror i rpg akcji jest dla mnie czymś unikalnym.
Bloodborne, Dark Souls, Demon’s Souls i Sekiro przyzwyczaiły mnie do takich dawek adrenaliny, że każda inna gra wydaje mi się teraz zbyt jednostajna.
W tym zdaniu wydaje mi się zawarłeś to, co sam odczuwam. Grywam w sporo gatunków gier, ale jednocześnie mało, która gra single-player ostatnio jest mnie wstanie zaangażować tak jak soulsy. Bo jak zacznę, którąś z gier FromSoftware, to zawsze ją skończę w niedługim czasie, nie robię sobie przerw na co innego, po prostu gram i wsiąkam. I to bez względu czy to pierwsze przejście sekiro, czy 5 przejście bloodborne, zawsze zagram od początku do końca. Nawet jak grałem w remake Demon's souls, który uważam za zdecydowanie najgorsze soulsy od fromsoftware (w oryginał nigdy nie grałem), to nawet jego przeszedłem od początku do końca, w niezbyt długim okresie czasu. Niby dużo gorzej, ale wciąż jednak mnie ciągnęło do końca.
U siebie też niestety zauważyłem, że inne gry porzucam. Ostatnio tylko Forzę horizon 5 udało mi się pograć, i to nawet sporo bo 50h. Bo tak to returnal porzuciłem po ok 6h , scarlet nexus pograłem 10h, biomutant z 5. No a teraz zacząłem deathloop i halo infinite, w obydwie gry pograłem ok 2h i na razie nie jestem w stanie powiedzieć czy je skończę. No bo niby fajne, dobrze się strzela, fajnie używa umiejętności, no ale, no właśnie jest jakieś ale. FromSoftware'owe ale. :)
Nisza? Jeśli wiele osób gra w jakieś gry to już nie są one w niszy. W sumie tyle. Reszta to subiektywne zdania więc nie mam nic do dodania bądź skrytykowania.
Mi Soulsy też zepsuły gry, bo każda firma musi wciskać te idiotyczne mechaniki do wszystkich gier. Darksiders 3, Control, Jedi Fallen Order... Do tego 50 różnych klonów które myślą, że są fajne bo są trudne. Jak ja nienawidze tego gatunku i fanboystwa zebranego wokół tego...
Mam podobnie, tylko z Falloutami. W co bym nie zagrslb, to pogram chwilę i wracam do F76 lub F4. Wyjątkiem są Outriders które oderwały mnie Falloutów na 8h :)
DS to takie Franco tylko z lepszą grafą
Mi żadna gra nic nie zepsuła i nie zepsuje, istnieje tyle różnych wspaniałych gier że żeby mówić że już w nic innego nie można grać po zagraniu w jedną z nich to jakaś głupota... A jeszcze do tego Soulsy...
U mnie takie coś zrobił Path of Exile.
Nieważne co zawsze jeszcze jedna mapka.
spoiler start
Ale czy aby na pewno? Inne hack'n'slashe diablopodobne (w tym samo Diablo2) nie jestem w stanie tknąć ale inne, nieczerpiące z niego już jestem w stanie ograć (Divine Divinity, Revenant etc) ale to bardzo rzadkie tytuły.
spoiler stop
Jedyna gra do której odpalenia nie potrzebuję weny czy innego natchnienia albo nastroju.
Dla mnie Soulsy to przede wszystkim wspaniały, Berserkowy artstyle, chyba tylko on utrzymywał mnie przy grze do końca, bo klimat tych gier jest po prostu kapitalny... niestety jednak nie potrafię zachwycać się walkami z Bossami, którzy po prostu mają nadźgane od groma zdrowia w stosunku do postaci gracza i chyba to stanowiło zawsze trudność tych walk... Tak samo lvl design zawsze mnie w jakimś stopniu odpychał, bo pomimo świetnych systemów skrótów i pięknych lokacji zawsze miałem poczucie że ten świat ktoś "zcraftował" specjalnie pod naszą przygodę, brakowało tam tej organiczności. No i fabularnie te gry są po prostu słabe (idź zabij lordów, władców, cokolwiek i spal się/zasiądź na tronie), a "wspaniałe" lore często było po prostu zbudowane na interpretacji i dopowiedzeniach samych graczy (Solaire jako syn Gwyna, Manus jako Pigmej, itd.)...
Elder Ring pod pewnymi względami powinno być spełnieniem moich marzeń (bardziej otwarty i miejmy nadzieję organiczny świat, być może lepiej zarysowana fabuła), ale nie potrafię się nim cieszyć właśnie dla tego że jak dla mnie to trochę za późno i liczyłem tu jednak na grę zupełnie odmienną od Soulsów, które mi się niestety przejadły, szkoda że From nie potrafi odejść od tej formuły i zrobić czegoś bardziej oryginalnego, ale to już temat na zupełnie inną rozmowę...
Grając w Soulsy byłem zawiedziony bardzo dużą liniowością świata jak i bardzo skąpą fabułą i postaciami. No, ale ja w grach rpg cenię duże otwarte światy.
Autor pograł 3 - 4 godziny w Ratcheta & Clanka i pojął że pora przestać się oszukiwać i wracać do produkcji FromSoftware po czym postanawia ze w przyszlym roku od nich odpocznie i zagra znowu w Ratcheta & Clanka oraz inne gry, czyli bedzie sie teraz oszukiwal przez dwanaście miesięcy. Niektorzy nie ucza sie na wlasnych bledach.
Przyznać jednak muszę, że soulsy są po prostu męczące.
Pierwsze podejście do BB - 1h, kupione z PS4. Kilka zgonów i powrót po kilku miesiącach. 4h umierania, załapałem i przyszła fascynacja.
DS3 na premierę - Iudex padł za 3 razem, grałem jeszcze kilka h i odpuściłem aż na ponad 2 lata. Po powrocie męczyłem ponad miesiąc, a potem w ogóle nie chciało mi się w nic grać. Obecnie utknąłem na bossach z dodatków.
Sekiro - 2h w dniu premiery, ostry wp...ol na pierwszym mini-bossie i postanowiłem dojrzeć do tej gry. Zajęło to prawie rok, bo mi się głupio zrobiło, jak GotY dostał. Finalnie tylko grind skilli został mi do platyny.
DsS poszedł bez większych dramatów, ale też m-c wyjęty.
Te gry, to ogromna inwestycja czasu i nerwów. Nie żałuję żadnej, ale też nie każdemu polecę. Jednak będąc w dojrzałym wieku i ze sporą ilością obowiązków nie mogę po prostu usiąść i zacząć grać w soulsy. Obecnie kończę Returnala i jestem ogromnie wdzięczny za możliwość save'owania, choć początkowo nie byłem tego zwolennikiem.
A to dlatego dowolna gra z mieczem jest ostatnio porównywana do Dark Souls.
Ja nawet kupiłem kiedyś Dark Souls 3. Podoba mi się klimat i może dałbym radę w końcu wciągnąć się w rozgrywkę. Ale odbiłem się trochę od sterowania... Nie mam gamepada, nigdy nie grałem na żadnej konsoli. Czy to jest grywalne klawiaturze i myszy? Warto próbować? I czy w ogóle DS3 to dobra część żeby zacząć przygodę z serią, czy ogólnie grami od FS?
Rozumiem autora. Ja swoją przygodę z soulsami zacząłem od DS2SotFS i od razu wsiąkłem na ponad 100h. Po tej grze rzeczywiście inaczej zacząłem patrzeć na inne gry i nie ukrywam, że wypadały one dość blado pod praktycznie każdym względem.
Nigdy nie byłem fanem Soulsów i szybko odbiłem się od nich. Jedyna gra, która czerpała z nich i ją ukończyłem to Fallen Order. Rozumiem jednak poczucie braku w innych grach gdy przyzwyczai się do pewnych mechanik. Miałem coś takiego po ukończeniu Red Dead Redemption 2. Mocno weszły mi w nawyk mechaniki surwiwalowe stamtąd jak zmęczenie i głód. Niedługo później nadrabiałem zaległości i ogrywałem Assassins Creed Origins. Niby wszystko było na miejscu ale gdy nagle nie musiałem jeść by uzupełnić energię czy odpoczywać to czułem taką pustkę i jakby czegoś brakowało w grze.
Ehh, od psychofanów Soulsów gorsi są chyba tylko psychofani Gothika...
Podsumuję to krótko, śmieszy mnie ta egzaltacja przy wypowiadaniu się o Soulsach, których jedyną "zaletą" jest to, że są pseudo-trudne. Soulsy nie są trudne, trudne to jest przejście Pillars of Eternity solo na najwyższym poziomie trudności z modyfikatorami. Soulsy bazują na jednym schemacie, mianowicie zaskoczeniu gracza który nie ma możliwości zareagowania i uczy się przeciwników "po fakcie". Tu nie ma taktyk, rozbudowanej walki ani strategii - uczysz się ruchów przeciwnika i kontrujesz, nowy przeciwnik - nowe ruchy i kontrujesz. Gra przez to jest piekielnie nudna, powtarzalna i męcząca. Dodatkowo szczątkowa fabuła, zamknięte, małe lokacje a jedyną motywacją do parcia dalej jest walka.
Owszem, każdemu może podobać się co innego ale takie artykuły utwierdzają mnie tylko w przekonaniu o bucowatości psychofanów Soulsów, którzy traktują powoli resztę graczy jako gorszy sort.
PS. Gdzie są recenzje?!
A ja autora rozumiem. Sam miałem podobnie przez pewien czas odkąd odkryłem DS. Na szczęście już mi przeszło i obecnie bez problemu gram w inne gry (w oczekiwaniu na Elden Ring). Tylko coś w tym jest, że jak już wsiąknie się w soulslajki, to zaczyna się inaczej postrzegać inne gry. Bo mało która gra AAA obecnie daje tak intensywne i unikatowe doznania jak gry From Software.
Ja jedynie soulsy pamiętam z tego że prawie doszedłem w pewnym momencie do pierwszego bossa i dostałem telefon ,power off i wieczór spędził w trójkącie z dwoma paniami do rana
wpadłem tylko napisać że mam podobnie jak autor artykułu.
a i jeszcze że większość komentujących tu to j****e przegrywy i współczuję GOLowi tej części publiczności.
do zobaczenia w Elden Ring!
Najbardziej w grach From Software lubię jak bardzo wykorzystują one to, że są grami.
Gameplay z opowiadaniem historii przeplata się wyśmienicie.
Uff, a ja na szczęście nie znoszę soulsów.
I nie polubiłem Nier Automaty.
Ale dobrze, że psychofani soulsów odpie...rniczą się wreszcie od innych graczy i nie będą ich wiecznie pouczać w co i jak mają grać
Niech się kiszą we własnym elitarnym sosie
Wszytko musi być teraz jak soulsy. Platformówki jak soulsy, slashery jak soulsy, action RPG jak soulsy, TPP z bronią białą jak soulsy...
Dla mnie, dobra gra musi mieć przede wszystkim dobrą (głęboką) mechanikę i poziom trudności, który zmusi mnie do dogłębnego jej poznania, gry From Software mają ten element świetnie dopracowany, podobne doznania mam z : Darkest Dungeon, X-Com 1 i 2 (nowe), FTL czy Homeworld. Jeśli gra ma płytką mechanikę, to nie jest w stanie na dłużej mnie zaciekawić, jednak najgorzej jest, kiedy gra ma bardzo ciekawą mechanikę i poziom trudności, który nie zmusza mnie do jej zgłębienia.
Nie wiem jak większość fanów soulsów, ale ja osobiście promuję tą serię, bo chcę się dzielić szczęściem i satysfakcją, którego doznałem grając w BB, chociaż do czasu jego wydania też kompletnie nie czaiłem o co tym ludziom chodzi.
Kompletnie natomiast nie rozumiem co chcą osiągnąć przeciwnicy soulsów. Usiłują zaprzeczyć doznaniom innych graczy? Ja sam Wiedźmina 3 przechodziłem na easy, bo normal mnie męczył. Potem zrobiłem BB i okazało się, że w W3 HoI pasuje mi hard. Uroiłem to sobie?
Polecam JAK PRZESTAŁEM BYĆ CASUALEM Zagrajnika, dokładnie oddaje to, co sam przechodziłem z BB.
Soulsy niestety mnie pokonały. W Sekiro ugrzęzłem mniej więcej w połowie gry i po wielu godzinach prób musiałem uznać, że nie jestem w stanie osiągnąć poziomu umiejętności, który pozwoliłby mi na pokonywanie kolejnych bossów. Mam pretensje do From Software, że nie pozwoliła dobrać mi poziomu trudności do moich maksymalnych mozliwości. A z kolei gamechangerem był dla mnie Cyberpunk. Kupka nieskończonych gier rośnie a ja wolę wracać do Cyberka, żeby wypróbować jeszcze jedną mechanikę albo cichcem wykraść fanty na odkrytym terenie w biały dzień.
W pełni rozumiem autora i w 100 proc. się zgadzam. Mam tak samo do tej pory, ale z inną grą - Path Of Exile. Wcześniej uwielbiałem wszelkiej maści h'n's, a później zagrałem w PoE, to było jeszcze bodaj w 2013 roku przy becie. I wszystko uległo zmianie. W międzyczasie wyszło kilka fajnych pozycji i w każdej czegoś mi brakowało - a to za prosta, a to system rozwoju postaci nie taki, a to coś tam. I tak jest do tej pory. Z jednym wyjątkiem. Żaden h'n's nie był w stanie nawet zbliżyć się do PoE, nawet na metr. Zmienił to dopiero Last Epoch, który pozwolił się oderwać i rośnie na dobrą alternatywę, ale poza nim - nie ma nic. Więc w moim przypadku mogę napisać, że PoE zepsuło mi gry.
Najlepiej z nas wszystkich w Sekiro bawił się Wonziu.
A Salt and Sanctuary bardzo mi się podobało.
Od Dark Solsów od FS odbiłem sie wielokrotnie. Te gry nie oferują nic nadzwyczajnego, zero historii, mechanika bardzo uproszczona, a przez co dretwa. A to sprawia, że możemy zginąć nie z naszej winy, tylko np. rzez to, że trafił nas cios, który nie powinien.
Wole pochodne DS jak Nioh, Sekiro, Bloodborne czy nawet nasze Lords of the Fallen. System walki w takim Nioh czy Sekiro jest mistrzowski. Masa kombinacji, dzieki którym możemy dostosować się do danego przeciwnika. W tych grach nigdy nie zginiesz przez grę. Zawsze jest to błąd gracza.
Dużo bardziej rozbudowane historie też na plus.
W LOTF najfajniej walczyło mi się 1vs1 z przeciwnikami z mieczem i tarczą. Szczególnie gdy mieli dużo wyższy poziom, a ich pokonanie trwało wieki. Specjalnie zapuszczałem sie w rejony z mocnymi przeciwnikami, odciągałem ich pojedynczo. Każda taka walka miecz na miecz była epicka. Trwała długo, bo trzeba było kontrolować atak i parowanie. To samo przeciwnicy. Głupio się nie wystawiali. Też czekali na nasz atak i na nasz ruch. Nigdy później w żadnej grze czegoś takiego nie doświadczyłem.
Świetny felieton. Poproszę więcej takich na gry-online.
A starczyło dodać choćby 2/3 poziomy trudności i więcej ludzi by czerpało przyjemność ;)
Zabawne jest to podniecanie sie grami souls like.
Obiektywnie rzecz biorąc to są gry wydmuszki, , pustym światem, slabymi assetami, oszczednymi animacjami, low costowym developingienlm i bardzo nudnym gameplayu opartym na nieustanne powtarzanie tych samych elementów.
To obiektywnie, a subiektywnie to jestem w stanie uwierzyć, ze nie jednegonpoziom wyzwania uzależnia, jego mózg lubi takie zakłady z grą, ze ja przejdę, ze ja pokonam itd.
Mnie to nigdy nie wciągnęło, a najbardziej lubie RPG z rycerzami, moja grą zycia jest Moonstone i generalnie, jest dalej (dla mnie) sto x lepszy od soulsow, gdyz po zgonie trace maks kilka minut gameplayu i przeciwnicy sie skalują i nie ma zadnych gównianych bossów, ktorych jedynym zadaniem jest doprowadzac gracza to szału i doprowadzic do tego, zebys znow jak DEBIL cala plansze szedl od nowa.
Dla mnie to słabe, ja nienawidzę jak ktos nie szanuje mnie i mojego czasu i odbiera mi postęp w grze.
Ale rozumiem, ze sa ludzie, ktorych mózg sie tym stymuluje, czuja cos ala hazard, ze pociaga ich poziom trudności i chca to przezwyciężyć.
Ja mam od razu mysl, ze developer to wredny cham i niech spier.ala z tak gownianie napisaną grą, ale fakt ja ogrywam setki gier, a mam za soba tysiące inlibie dobrze przemyslany gameplay, a nie miliard ograniczen i przeciwnikow co maja nas na 1-3 hity.
Dla mnie to jest po prostu slabe i zamaskowana gra robiona po taniości przez amatorów, ktorzy nie daliby rady napisać normalnej gry z dużą iloscia zawartości.
Bo ile by trwal souls jakby mial sejwy jak w Gothicu? Gothic tez trudny, ale gracza nie traktuje jak ofiare do bicia i masz sejw kiedy chcesz. Tylko, ze Gothic ma zawartość w grze, a nie puste plansze, mobki, boss ktory stoi jak kołek jak w taniej grze MMO w miejscu i czasem jakis napis sie pojawi, zeby ludzie wymyslali sobie sami fabule, bo scenarzysty nie bylo, albo byl jakiś od sudoku.
Dla mnie takie gry to syf i kiła, zwykle maskowanie slabych pustych gier wysokim poziomem trudnosci.
Chcesz wiedziec ile soulsy maja faktycznie zawartości? Wlacz sobie trainerem god mode i graj, zobaczysz, ze to gra pustynia.
Zrobiłem tak w Nioh dawanym przez Epica i gra po godzinie mnie znudzila tak, ze ja wywalilem.
Poza trudnością gra oferuje niewiele, chodz itak jest lepsza od souls, gdyz ma wiecej technik walki roznymi broniami (style, bron palna, łuki itd.).
Seria Souls to najbardziej przereklamowana seria w historii gier video.
Współczuję autorowi, ale na świecie są masochiści i to widać. Mi autentycznie szkoda czasu na coś z tak zawoalowaną fabułą i tylko mordęgą walk. Oczekuję od gry fajnej opowieści i zrelaksowania się. Podsunięty w tekscie ratchet to z kolei nudy na pudy. Pograłem dosłownie 10-15 minut i zmęczyło mnie to na max. Do soulsów podchodziłem kilka razy i równie dobrze mógłbym wyjść na dwór i zacząć biegać co jest równie ekscytujące.