Nikt tak naprawdę nie jest przegrancem, wszystko to tylko teatr tak naprawdę, i w perspektywie dłuższej nic nie jest mega ważne.
Ja się nauczyłem śmiać z życia, innej rady nie ma.
Kiedyś biadolilem i miałem doły porównując się z innymi, teraz mi to lata koło..... w pewnych aspektach mam od tych ,,wygrywow" lepiej, np. piję kiedy chce, gram kiedy chcę i nikt mi nie biadoli nad uchem...
Zapraszam do karczmy Piątek się posmiac z fajnego filmiku który wstawiłem.
Ja skutecznie lawiruję przez życie puki nie rozbije się na murze.
Są sukcesy, są i porażki. Nigdy nie czułem się wygrany czy przegrany. To co się dzieje- to po prostu skutek wydarzeń. Za nie można się winić, lub nie. Najlepiej naprawić swoje błędy w miarę możliwości i zapamiętać. Nie mówię o błędach wysokiego sortu, chodzi mi o oczyszczenie sumienia jak najbardziej. Ja na ten moment cieszę się (wewnętrznie, nie widać tego po mnie) z życia, mimo, że wydaje się ono do niczego. Samoocena niska, umiejętności znikome, nienawidzę przebywać z ludźmi, a zarazem tego potrzebuję. Ciężko to określić. Po prostu staram się polepszać standardy i robić to co mnie satysfakcjonuje i ciekawi. Samotność mnie dobijała, już nie dobija na szczęście :)
Także czego mógłbym chcieć więcej od życia? Marzyć i wmawiać sobie, że szczęście dostanę na dłużej niż chwilę...? Na krótki moment...? Łudzę się wciąż, że to jest możliwe, mimo wiedzy o nikłej szansie na to. Większość rzeczy powoduje szczęście na niedługi czas gdy uświadamiamy sobie, że w sumie coś jest nam niepotrzebne. Na ten moment wnioski moje są takie, że ludzie to jedyne coś co się "nie nudzi". Wolę codziennie wstawać smutny i zmieniać stan na lepszy podczas dnia, niż wstawać uśmiechnięty bez przyczyny i pogarszać swój humor podczas dnia. Lubię smutek i ciężkie problemy- wtedy odkrywam siebie i swoje prawdziwe granice i myśli, nie zasłonięte przez gobelin tego jaki chciałbym być. Nie patrząc przez pryzmat "ideału" do którego dążę w wysokim stopniu. Cóż, życie to nie jest prosta rzecz, bo my sami jako ludzie sami je komplikujemy- prawa, obowiązki, zasady, nadinterpretacja działań otoczenia i przesadzone odczucia. Samo życie polega na banalnie prostych zasadach. Żyć głównie dążąc do tego co na ten moment wydaje nam się słuszne i wygląda na to, że może to nas uszczęśliwić. Nie dowiesz się puki nie spróbujesz czegoś :p Potem wyciąga się wnioski na przyszłość, cenne lekcje. Nie, w życiu prawie niemożliwym jest być bardzo szczęśliwym cały czas. Nie warto więc wpajać sobie, że kiedyś będzie lepiej. Samo lepiej się nie zrobi gdy my do tego nie dojdziemy. Autopsja to najlepsza czynność jaką możecie wykonać. Życie jest ograniczone, tym szybciej dojdzie się do pewnych wniosków- tym lepiej dla nas.
Powodzenia! Każdy ma szansę, trzeba zacząć coś robić. Inaczej zadziała selekcja naturalna.
Via Tenor
Wszyscy co grali w Gothica i go przeszli nie są przegrywami, są wygrywami na 500%!
25 letni przegryw here.
Aktualnie bez żadnej pracy, bez żadnych skilli, bez nadzieji na przyszłość, bez baby, ale za to posiadający depresję, którą muszę zbijać przy pomocy lekarzy, na których wydaję fortunę.
I już nawet z tym nie walczę. Po prostu przyzwyczajam się ;)
Via Tenor
Jeśli jesteście pzegrywami, zastanawialiście się kiedyś dlaczego? Czy może ważne jest tylko to jak się wstaje?
edit. pic not related, po prostu wczoraj oglądałem. I nie, nie chce się w tym wątku użalać, po prostu zapraszam do dyskusji. Waszej.
Potrzebujesz pomocy? Oto gdzie możesz jej szukać:
116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 123 - telefon zaufania dla dorosłych czynny 14-22:00
Lista wszystkich Ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce świadczących nieodpłatną pomoc psychologiczną:
www.oik.org.pl
Lista pomocowych numerów telefonów:
www.zwjr.pl/bezplatne-numery-pomocowe
Twoje zdrowie jest dla nas ważne.
zaleznie od perspektywy, ktos moze byc przegrywem w oczach jednego, a w oczach innego nie.
przyklad - masz w wawie korpo, w ktorych ludzie zapierdalaja. ci ludzie ktorzy zapierdalaja najchetniej i najwiecej, najszybciej sie wspinaja. w wieku ok. 40 lat moga osiagnac szczyt, byc milionerami, byc zabezpieczonym do konca zycia. ale czy sa wowczas spelnieni w innych sferach jak rodzina itd.? pewnie nie, bo nie mieli na to czasu.
i z jednej strony bedziesz patrzyl na kogos takiego jak czlowieka sukcesu, ktoremu bys wszedl w buty, bo ma kupe hajsu i jest "bezpieczny" z drugiej, pewnie nie ma zycia poza praca, i jest to jedyny sens jego zycia, dlatego ci ludzie pomimo tego ze moga pojsc na wczesna emeryture dalej zapierdalaja jak glupi, szczegolnie ze mowimy tutaj o pracy jednak nadal troche wyrobniczej, a nie czysto "biznesowej" ktora uprawiaja najbogatsi.
jezeli nazwalbym cos byciem przegrywem, i to byloby w miare obiektywne, tak mi sie wydaje, to bycie w zyciu nieszczesliwym, z dowolnej przyczyny, i brak proby zmiany tego stanu. na to nie ma, tak mi sie wydaje, zadnego wytlumaczenia, zawsze mozna zrobic COS, a przynajmniej zaczac COS robic.
Temat Rzeka... ja jako prosty robol zarabiający ok 4tys na rękę i dobrze mi z tym, jeżdżący Oplem Corsą lub Skodą Fabią będę przegrywem dla takiego co zarabia 40tys pln i ma 3 Porschaki w garażu.
Polecam filmik poniżej... :D
https://www.youtube.com/watch?v=eRKTtl8iMPE
Jeśli jesteście pzegrywami, zastanawialiście się kiedyś dlaczego?
Mój stopień mówi wszystko. A dlaczego? No cóż, długo, by wymieniać.
Jak mawiał wielki polski filozof, Jan Brzechwa, wszyscy i tak zginiemy w zupie. Wszyscy jesteśmy przegrańcami, ostatecznie wygrywa śmierć. Duzi, mali, biedni, bogaci, brzydcy, ładni, mądrzy, głupi, nie ma to znaczenia, wszyscy kończymy tak samo. Może więc wiedząc to, że i tak nie wygramy, cieszmy się tą sekundą, która jest nam dana? Znajdźmy coś co nas cieszy, muzykę, książkę, naukę, seks, modelarstwo, garncarstwo, sport, film i delektujmy się tym, co nas rajcuje, nie myśląc o zwycięstwie, bo i tak wszystkich czeka ten sam los...
Ja nie zrozumie tego, że młode osoby narzekają jak siostra mojej żony wyjechała (bez języka) teraz na ponad miesiąc (5 tygodni) do Danii i zarobiła 14 tys, a jedyne co na forum można wyczytać to narzekanie na PiS. Lepiej siedzieć na tyłku i narzekać niż coś podziałać, że się nie ma żony, dzieci, praca za 2 tys itd.
Dzisiaj jakbym nie miał żony, dzieci i firmy to siedziałbym w USA (mam tam siostrę i ciotkę) lub gdziekolwiek w Europie (byłem w Hiszpanii bez języka i też zarobiłem). Nie trzeba szukać na siłę życia w Polsce jak wystarczą tylko chęci, a wiem po sobie że trzeba ich sporo żeby zdecydować się wyjechać.
ps. żona też chce wyjechać do Danii zarobić na swoje głupotki mimo, że nie musi to dałem jej zielone światło
I co tam, przegrańcu? Żyjesz jeszcze czy po ostatnim epizodzie "A wy co debile śpicie kiedy ja tu dramę odstawiam" poszedłeś na całość?
W uproszczeniu: Na własne życzenie.
Nawet szkoda coś pisać, bo osoby Twojego pokroju i tak nie słuchają. Liczą na to, że ktoś im poda na tacy magiczną sztuczkę, coś jak 'okręć się 3 razy w lewo, 2 razy w prawo, spluń przez lewę ramię i od tej pory wszystko będzie dobrze'.
A to tak nie działa. Wszystko zaczyna się w głowie i trzeba zacząć pracę od siebie. Ale jak zacząć pracę, jak się nie chce? Błędne koło.
Ale taki wątek już powstał - "Piątek żyć nie umierać"
Przegryw nie jest permanentnym stanem ludzkiego organizmu, jeśli się weźmie biografie asów doliny krzemowej, to prawie każdy z nich ma etap przegrywa w biografii. Steve Jobs łaził kilkanaście kilometrów dziennie na drugi koniec miasta, bo dawali tam darmowy posiłek itd. Wiele osób, które podziwiamy wychodzi z przegrywu po 40-tce. Ale nie trzeba być od razu liderem Apple, czasem wyjściem z przegrywu jest po prostu lubić swoją pracę albo być dobrym rodzicem.
Traktuj ten etap jako pewnego rodzaju naukę, hart ducha, ale też motywację, by w przyszłości bać się powrotu do tego etapu.
Zdefiniuj sobie czemu przegrywasz, a potem zastanów się w czym jesteś dobry i jak możesz zacząć wygrywać. Może na przykład przegrywasz w relacjach międzyludzkich, ale dobrze robisz grafikę na komputerze. Oddaj się temu drugiemu, a nawyk wygrywania i sukces rozleją się na pozostałe dziedziny życia.
Jeśli chcesz otrzymać więcej porad, zapraszam Cię do wykupienia mojego wywiadu rzeki "Jak z przegrywa zostałem uznanym kardiochirurgiem, z mohenjodaro rozmawia Herr Pietrus".
przepraszam, po prostu ostatnio coraz częściej wracają flashbacki z wietnamu i gorszy dzień z jednego na miesiąc, zrobił się jeden na dwa dni. przepraszam za zamieszanie.
tak samo jak po latach mojej rodzinie znudziło się to smutne..., tak samo was już to nie bawi. więc nawet żadnej wartości terapeutycznej ten wątek nie przyniesie...
po prostu... śmiejecie się z gęstego za pierdoły, a ja tutaj jestem na prościutkiej drodze do nieuniknionego, kompletnego upadku... czytacie posty gościa, którego za kilka lat będziecie mijać na dworcu i i pokazywać dzieciom, żeby tak nie skończyły...
Bo nie działasz.
Czego chcesz od życia co musi się stać żebyś przestał być przegrywem?
A teraz do roboty bez wymówek.