Nie no, inflacja to oznaka wzbogacania się społeczeństwa, nie ma się czego bać. Tak przynajmniej mówią przygłupy pissowskie.
Czyli nie wydawaj nic - inflacja zniknie.
Mieszkam sam, zarabiam od 2,9-3,4K i mam samochód i daję radę, ale trzeba już sobie wyliczać, ale jest coraz ciężej...
Tak sie sklada ze wydaje w tym roku duzo mniej na zycie (zdroweij i taniej sie odzywiam i znalazlem tanszy czynsz za mieszkanie bo akurat taniej przez covid bylo) to czy moje oszczednosci sa pozerane przez inflacje skoro wydaje mniej?
Inflacja inflacji nierówna, każdy ma swoją, a ta o której słyszymy w mediach to uogólniona inflacja dóbr konsumpcyjnych (tzw. CPI), oparta o teoretyczny koszyk dóbr (którym można manipulować, żeby odczyt inflacji zaniżyć). Ekonomiście posługują się również innymi miarami inflacji, np. z wyłączeniem cen energii i paliw, czy inflacją producencką.
Generalnie wszystko zależy od tego na co się samemu wydaje pieniądze. Jeśli ktoś jest relatywnie biedny i większość pensji idzie mu na rachunki (prąd, gaz) oraz wyżywienie, to często będzie miał wyższą inflację niż ten, kto na te potrzeby wydaje mniejszy procent swoich zarobków.
Mam 100 tys w domu, a inflacja wynosi 6% a nawet niech sobie wyniesie 10%. Nic nie kupuje za 100 tys bo mam je odłożone, a np żyję z wypłaty 3k na jedzenie, opłaty itd. Z czasem inflacja wraca do normy, ceny w sklepach spadają, a ja dalej mam 100 tys. Ile straciłem?
I tu kryje się największa rządowa tajemnica inflacji (druga jest taka, że im większe ceny, tym większe wpływy z podatków aka Vateuszek lubi to!). Spadające ceny to 'deflacja' (w Polsce była niewielka przez chwilę, tuż przed dorwaniem się PiSu do władzy). 'Spadająca inflacja' oznacza tylko i wyłącznie, że ceny zaczynają wolniej rosnąć.
Przykładowo, mamy 100k zł na koncie i mamy uśredniony koszyk dóbr warty 100k który możemy sobie za to kupić. W pierwszym roku inflacja jest 6%, w drugim 'spada' do 3%:
Rok 0: Mamy 100k zł; koszyk dóbr kosztuje 100k zł;
Rok 1: Mamy 100 k zł; koszyk dóbr kosztuje 106 k zł;
Rok 2: Mamy 100 k zł; koszyk dóbr kosztuje 109,2 k zł.
Ktoś może zapytać, a skąd te 0,2k zł? Procent składany - podstawą dla drugiego roku są ceny z roku pierwszego. Inflację mierzymy rok do roku najczęściej. Im dłuższy horyzont czasowy przy utrzymującej się inflacji, tym gorzej. Po 10 latach stałej 6% inflacji powyższy koszyk kosztowałby już 179k zł, a po 20 latach 320k zł.
Generalnie rzecz ujmując, ceny rzadko spadają ('deflacja'), po prostu co najwyżej będą wolniej rosły.
Rządy (nie tylko w Polsce) nie lubią spadających cen z kilku powodów:
1. Jak pieniądz nie traci na wartości to ludzie mają mniejszą motywację do ich wydawania - mniej konsumują i mniejsza cyrkulacja pieniądza w gospodarce = mniejsze podatki. Większe ceny to większe wpływy z podatków takich jak VAT.
2. Brak inflacji oznacza, że długi państwa trzeba zacząć realnie spłacać kiedyś. Dziś w praktyce stosuje się rolowanie długu (to jak ciągłe branie kredytów na spłatę dotychczasowych, gdzie kredytobiorcę realnie stać jedynie na obsługę odsetek). Im większa inflacja, tym zadłużenie jest mniej warte w relacji do aktualnego PKB, a tym samym można się zadłużyć jeszcze bardziej.
3. Brak inflacji zachęca do posiadania oszczędności, a to sprawia, że ludzie są bardziej niezależni od władzy. Władza (nie tylko polska) lubi ludzi biednych, których można kontrolować kijem (kredyty) i marchewką (socjal).
inflacja to strata wartości pieniądza. jeśli na przykład jajka podrożeją o 6%, to ilość jajek które kupisz za 96000 przed lub 100000 po inflacji będzie taka sama. jeśli odkładasz więcej niż wynosi inflacja, to owszem wartość nabywcza twoich oszczędności rośnie, ale nadal każda złotówka jest warta mniej.
Moje pieniądze i oszczędności dlatego nie leżą. Skutecznie je pomnażam by nie przepadały. Wydaje kasę chociażby na głupoty- ale po sprzedaży głupot ta inflacja nie jest już widoczna bo cena tego przedmiotu też wzrosła :p
No faktycznie, tragedia nie mieć psa, rat do spłacenia (czyli kredytu na głowie), dzieci i samochodu (w dużym mieście gdzie i tak lepiej poruszać się komunikacją albo rowerem)
Każdy żyje swoim życiem, to prawda.
Ja wolę mieć dom, rodzinę, dziecko, działkę, samochód i psa. A to kosztuje.
Zawsze pozostaje kawalerka na wynajem i Tamagotchi, co kto lubi.
Oczywiście, że się da za 3k da rade przeżyć i jeszcze coś zostanie. Jak się jest osrołkiem, który produkuje tony niedojedzonych śmieci, wyrzuca niepotrzebnie kupione rzeczy, czy kupuje za dużo niż się potrzebuje, to takie osoby nie ogarną się nawet za 5k.
Znajoma w Warszawie pracując w jakiejś podrzędnej bibliotece potrafiła się spokojnie utrzymać chyba nawet za mniej niż 3k netto wynajmując jeszcze pokój. Z żoną żyjemy w sumie z jednej wypłaty - właśnie coś ok. 3k., drugą odkładamy - wystarcza na dziecko (tu jest jeszcze dodatkowo 500+ które idzie przede wszystkim na pieluchy, mleko, produkty higieniczne i ubranka), wynajem mieszkania, jedzenie, dwa auta (ale do pracy niedaleko), opłaty za śmieci, prąd, gaz itp., fryzjer, kosmetyczka itd. Może i małe miasteczko, ale ceny w sklepach w całym kraju są niemal takie same (na północy kraju Biedronka ma nawet niższe ceny niż na południu - tak przynajmniej było z 3 lata temu) - różnica jest tylko w cenie usług, czy w restauracjach.
Wiesz, wszystko zależy w jaki poziom celujemy - mnie przedszkole kosztowało 1000zł/m-c, teraz szkoła 1500zł/m-c. Oczywiście, że prywatna, bo zależy nam na odpowiednim poziomie wykształcenia syna.
Na zdrowiu też, dlatego post [2] się kłania:
Zdrowo != Tanio
Nie chcę wchodzić w buty Alexa, ale czy:
Znajoma w Warszawie pracując w jakiejś podrzędnej bibliotece potrafiła się spokojnie utrzymać chyba nawet za mniej niż 3k netto wynajmując jeszcze pokój.
to ma być wyścig szczurów, kto za mniej zdoła przeżyć i w jakich warunkach. Życie się ma jedno.
Ostatnio mowi sie ciagla o inflacji i czesto podaje sie ten przyklad: ze jesli masz np 100,000zl oszczednosci i inflacja wyniesie rocznie 6% to tak jakbys ci zabrali 6000zl w ciagu roku.
Ale czy na pewno to jest taki oczywisty przyklad?
Tak sie sklada ze wydaje w tym roku duzo mniej na zycie (zdroweij i taniej sie odzywiam i znalazlem tanszy czynsz za mieszkanie bo akurat taniej przez covid bylo) to czy moje oszczednosci sa pozerane przez inflacje skoro wydaje mniej?
Proponuje inwestować , zamiast trzymać kasę na koncie w banku i tylko tracić. Np: krypto Shiba od sierpnia 1000% .Jak ktoś zainwestował 1 tys , to teraz jest 100 tys. A jak ktoś nie lubi krypto to TSLA - dzisiaj 1000 USD , a rok temu 500.
Ja mam wywalone.Z prostego powodu.I tak jestem może nie biedny,ale nie mam zbytnio jak w coś włożyć.Jedynie na tyle żeby ciułać. A gdybym był bogaty,miałbym na to wywalone.I wtedy jedynie hiperinflacja byłaby problem. Ba,zarabiając powiedzmy trochę ponad 4k netto,niezbyt bym się przejmował tymi cenami. Ot magia nieposiadania samochodu ;D I dzieci. Ale że jako mam mniej,to już się przejmuję,ale nie myślę gdzie włożyć pieniadze, bo ich tylu nie mam. Przez lata powiedzmy normalnego,nie super bogatego życia,przyzwyczaiłem się.W 2000 było dużo gorzej. Oczywiście z punktu widzenia minimalnej ,czy trochę więcej. Jak ktoś zarabiał w tamtym okresie 4k netto, to miał w cholerę dobrze.
Nie wiem czy dobrze rozumie ale napisze to tak, a jak się mylę to poprawcie.
Mam 100 tys w domu, a inflacja wynosi 6% a nawet niech sobie wyniesie 10%. Nic nie kupuje za 100 tys bo mam je odłożone, a np żyję z wypłaty 3k na jedzenie, opłaty itd. Z czasem inflacja wraca do normy, ceny w sklepach spadają, a ja dalej mam 100 tys. Ile straciłem?.
Ogólnie ta inflacja,nie miała by takie wydźwięku ,gdyby u nas nie kolejny podatki,do łatania głupich pomysłów rządu,a na świecie, no i u nas,kryzys energetyczny. I to wpływa bardzo na ceny. Łańcuchy dostaw rozwalone,Rosja kombinuje z gazem,energia nie wyrabia mimo atomu w krajach które go mają,mimo że mają i panele i wiatrowe,co jest absurdem. Sami zresztą wracają do węgla bo nie wyrabiająXD POdchodzić odchodzą ,ale teraz mają problem to wracają. W ogóle to osobny temat warty założenia wątku
Dodatkowo Unia sama się zabija swoimi certyfikatami Co 2 niech ich cholera weźmie. A Chiny sobie grzecznie wszystko skupują,jedynie z węglem im się też oberwało,co wpływa jeszcze bardziej na życie innych. Także,za większość tego bajzlu,odpowiadają jak zwykle politycy. Ktoś miał w tym interes,ale kto? skoro wszyscy praktycznie tracą,prócz bogatych.Oni po prostu zmieniają biznes...
Ogólnie widzę w tym czarną przyszłość.Nie jestem za teoriami ,ale wiele rzeczy się spina w całość. I za 2-3 lata, będziemy mieć reglamentację wszystkiego, i to wszędzie.Od taki plan. W ten sposób ograniczą Co2, i konsumpcjonizm . Najpierw reglamentacja bo kryzys z dostawami,potem wrócenie się z cenami. Mniej zarabiasz,mniej możesz kupić,aż znowu wróci to do teraźniejszej,ale już zmienionej konsumpcji .Nie wierzę w inny lepszy scenariusz.A ceny i tak nie spadną,nawet jak inflacja wróci do powiedzmy 3% .Nie bo nie. Jeszcze przed najgorszym,pewno będzie deflacja,więc okres,w którym robi się sporo zapasów ;D Bo potem może być kicha.
Lepiej to zobrazować tak: Siedziałeś po godzinach w pracy . Urobiłeś się jak dziki wół . Cieszyłeś się że zamiast 10 piw z wypłaty kupisz sobie 11. Jeśli nie kupiłeś ich przed inflacją to robiłeś te nadgodziny za darmo bo dziś inflacja zjadła ci to piwko.
Inflacja to dla oszczędzających podatek od oszczędności płacisz dodatkowy podatek od zgromadzonych oszczędności w wysokości inflacji.
Jako że ten system jest oparty o dług oraz o realnie ujemnie stopy procentowe to ten podatek zabierają dluznicy A oczywiście największym dłużnikiem A zarazem sprawcą tego zamieszania jest Państwo.
Jak walczyć z inflacja.
Dla szarego obywatela najlepiej dążyć do tego żeby zarabiać tyle ile jest potrzebne czyli jak masz więcej pracuj mniej. Chociaż dłużnikom to nie na rękę więc dlatego warto to brać pod uwagę bo szybciej będą z nią walczyć.
Dla reszty pozostają inwestycje w środki trwałe o realnej wartości lub spekulacja. Tak tutaj klanoaja się nieruchomości dzieła sztuki czy słynne wykupywanie konsoli nowej generacji itd. Ci przy inflacji zarabiają.
Pozostałe przypadki są na straconej pozycji.
Obowiązuje jedna zasada nie odkladaj pieniędzy.
Chociaż jak patrzę na masy w PL to im większa inflacja tym bardziej oszczędzają A reszta tym bardziej spekuluje to nic z tego dobrego nie będzie tylko kolejne bańki.
Pamiętajmy jednak, że inflacja podawana przez centralny komitet propagandy nijak ma się do tej prawdziwej, która przekroczyła już dawno 20 procent. Sam gaz do gotowania w ciągu kilku miesięcy poszedł w górę o 60 procent ( za butlę zapłaciłem parę dni temu 80 zł, a na przyszły rok zatwierdzono już podwyżki o minimum 100 procent), ogrzewanie podrożało o 100 procent (taką dostałem niedawno podwyżkę jednostki CO), ceny prądu w ciągu roku poszły w górę o grubo ponad 50 procent, LPG jest droższe o około 70 procent, paliwa o 30 procent. O gigantycznym wzroście cen żywności już nie wspominam, bo to każdy widzi. W tym tygodniu wydałem w supermarkecie 90 zł kupując ledwie parę drobiazgów. Aż sprawdziłem paragon, bo myślałem to jakiś błąd. Tak więc zapewnienia o inflacji wynoszącej 6,8% można sobie spokojnie włożyć między bajki, ponieważ obecnie jest ona kilkukrotnie wyższa. Nic dziwnego, że ludzie ratując topniejące w błyskawicznym tempie oszczędności, inwestują w nieruchomości. To obecnie chyba najlepsza lokata kapitału.
Przypominam wam na co bardzo duża część społeczeństwa narzekała za rządów Platformy Obywatelskiej. Ludzie na własnych działalnościach narzekali na zbyt małą ilość klientów, zaś pracownicy na zbyt małą ilość ofert pracy. Oba te czynniki PIS wyeliminował tak jak zakładali w programie wyborczym. Wszystko się ruszyło zleceń jest dużo ludzie na własnej działalności mają ich teraz pod dostatkiem wiec mogą dawać wyższe ceny. Duzy popyt kreuje wzrost cen to logiczne, dlatego ciągle potrzeba nowocześniejszych form wytwarzania dóbr i konkurencji na rynku. Kończą się czasy i bardzo dobrze , gdzie fachowiec miał w walizce młotek i dwa śrubokręty, a żył tylko dzięki niewolniczej pracy swoich ,, orłów ,,
Co do cen , zobaczycie jak niedługo skocza ceny benzyny i jazda samcohodem stanie sie dobrem tylko luksusowym. Oczywiście w imie dobra jakim jest ochrona środowiska. Takie projekty juz UE ma.
Tak właściwie inflacja jest zjawiskiem pozytywnym o ile nie jest zbyt wysoka. Obecnie powinno się jednak podnieść jeszcze stopy procentowe, bo już spora się robi, przynajmniej moim zdaniem. Teraz tak naprawdę jedyne mądre wyjście to IKE I IKZE na obligacje indeksowane o inflację, albo konto maklerskie i etefy szerokiego rynku typu VT, VTI, a jeszcze lepiej VWCE, VWRL i wrzucanie nawet drobnych kwot.
No dobra.Ale co będzie dalej?co będzie w przyszlości?Bo taniej nie będzie, to już wiemy.I co dalej?ceny będą ciągle rosnąć,minimalna będzie rosnąć, bo musi, ale reszta nie będzie dostawać więcej. I co? będziemy mieć coraz większe nominały,chleb będzie za 15 zł itp itd.I co dalej? Ogólnie będzie to tylko powiedzmy liczba,ale jednak nie do końca. I do jakiego momentu to będziemy ciągnąć? Aż będzie znowu zawał,i ceny wrócą do starych,ale zarobki tez się zmniejszą?
Czy pojawl sie juz mancos tam i wytlumaczyl wszystkim, ze inflacja jest korzystna dla wszystkich, a jezeli nawet nie jest korzystna to na pewno jest korzystniejsza niz za PO. A tak w ogole to on nie glosuje na PIS?
Wiesz,mnie mieszkanie tam lotto.Ważne ze mam własnościowe. A że to blok to trudno.Na jedną osobę i tak dobrze.A czym większe, tym więcej sprzątania ;D Chociaż gdybym miał możliwości,to mieszkanie, takich dwóch mieszkań w bloku,byłoby dla mnie idealne.Nigdy nie lubiłem przepychu. A jedyne co mi przeszkadza w bloku,to trochę za mała kuchnia do moich potrzeb,i troszkę za mała łazienka. Ale cieszę się że mam swoje.I że przynajmniej pod tym kontem jest dobrze.Bo w cholerę osób nie ma takiej możliwości.
Co do zarobków ,i coraz większej kasy.Oczywiście,gdybym miał masę doświadczenia,a zarabiałbym nie wiele więcej,od tych co pracują rok czy dwa,to bym pewnie się trochę wkurzył. Ale ze mną problem jest taki,że większość tego co piszesz,mnie zbytnio nie dotyczy ;D Kiedyś brałem udział w tych testach,które niby ludzie robią coś,jeśli coś tam.Np jesteś w poczekalni,i nagle wszyscy stają bez powodu,i przeważnie ludzie którzy nie wiedzą że to test,robią to samo,bo nie chcą wyjść na innych,i nie być wywaleni z grupy. Ja miałem wywalone ;D
Ja przy 10 netto,po prostu opłaciłbym wszystko,pewno zainwestowałbym w samochód.Ale biorąc pod uwagę,że nie ma gdzie parkować,to bym po prostu zrobił prawko.Na wakacjach się przydaje.
pewnie z tysiaka wydawałbym na to,na co mnie nie stać teraz.Czyli opłacanie nauki tańca czy czegoś innego. Tysiak na wakacje co miesiąc , A reszta ,no pewnie bym się starał uczyć nowych rzeczy.Jakieś kursy czy coś.OD tak dla sprawdzenia się. I tak by sporo zostało. No i może to dla ciebie wydać się szokiem,ale zbierałbym też na eutanazję. Bo to jest moja starcza przyszłość,jeśli dożyję. Wtedy jakby już nie potrafił sporo rzeczy,to droga prosta,a nie czekać na nieuniknione. Ot mam inną drogę niż większość. Psycholog by pewnie powiedział,że mam coś z socjopaty czy coś ;D