Nie, i nie lubię jak ktoś w moim otoczeniu przeklina. Wydaje mi się to strasznie prymitywne.
Nie, mama mi zabrania
Dużo i często, podobno istnieje mocny związek między dużą ilością używania wyszukanych przekleństw a ilorazem inteligencji.
W domu praktycznie wcale, w pracy non stop.
Staram się unikać, choć wiadomo, jak człowiek się zdenerwuję to i "panienka" poleci. I to nie jedna.
Nie, bo nie lubię.
Zdarza się tylko w sytuacjach gdzie jestem mocno zestresowany, np. jak wtedy gdy zostawiłem kartę w bankomacie.
Bardzo rzadko. Dwa razy na miesiąc mi się zdarzy że przeklnę, a tak to nie. Wystarczy że słyszę jak z mojego otoczenia co niektórzy klną prawie na co dzień i to nieraz z byle powodu.
Znam jedną osobą, która klnie non stop. Ale to tak cały czas jak tylko z kimś rozmawia. Odnoszę wrażenie że chyba już nie zna innego jeżyka niż łacina podwórkowa.
Nie.
Do 1 gimnazjum w miarę dużo przeklinałem, aż mnie olśniło, że takie słownictwo do mnie niezbyt "pasuje" i przestałem.
bardzo duzo i czasami sie zlapalem na tym ze cos mi sie ryrwie wtedy gdy nie powinno
Dużo tego leciało i w domu starałem się nie bluźnić. Ale jak któregoś dnia dziecko mówi kulwa to zrobiłem sobie szlaban całkowity w jego obecności i na szczęście po jednym dniu przestał :)
Moja mama nigdy nie przeklinała, nigdy nie słyszałem by mój ojciec użył słowa na k, moja polonistka ze szkoły podstawowej obniżyła mi ocenę z wypracowania za użycie odrażająco wulgarnego, wg niej, słowa "cholernie".
Ale cóż, teraz są inne czasy, inni ludzie, inne normy a życie toczy się dalej ;)
Staram się jak najmniej w rozmowach.Ale podobno zdrowo jak się jest naprawdę wkurzonym.
A przeważnie w jakichś grach jak nie idzie.Tak parę razy pod rząd;)I nie z mojej winy,tylko z jakiejś głupiej mechaniki. Np wczoraj skończyłem,a raczej nie skończyłem Yooka -Laylle. I szlag mnie jasny trafiła,jeśli miałem używać latania w czymś na czas.
To nic zaskakującego, że ktoś nie przeklina i daje dobry przykład. Też nigdy nie przeklinałem poza skrajnościami typu uderzyłem się młotkiem w palec i wszelkie hamulce puściły. Przy Dark Souls nie, bo są o wiele trudniejsze gry RPG z lat 80' i 90' , które kocham więc jestem cierpliwy i cwańszy od tych perfidnych mechanik, które idzie złamać i wykorzystać przewagi. Matka polonistka więc wiadomo sprawa, a ojciec biznesmen więc też trzymał zawsze fason. Sam miałem więc zaszczepione od małego przez rodziców, że to domena osób z mizernym zasobem słownictwa więc muszą sobie tym pomagać przecinkami i jeszcze próbują imponować prymitywizmem innym co rzeczywiście zdaje się być faktem. Ludzie z klasą i większym zasobem słownictwa znacznie rzadziej to robią. Zresztą jak sobie ktoś wyobraża w ogóle, że przeklinam i jeszcze przy damach ? Nawet na dyskotekach i weselach nie piłem i nie kląłem, a bawić się potrafię na maxa bez problemu na trzeźwo, bo to kwestia nastawienia. Wizerunek to podstawa i zachowanie zgodne z kodeksem godnym arystokraty. To nie średniowiecze. W mym towarzystwie nikt nie przeklina nadużywając takich słów jako przecinków, bo szybko oduczyłem każdego. Przeklinanie postrzegam obecnie jako oznakę słabości i utraty kontroli nad własnymi emocjami u ludzi, którzy nie przeklinają, gdy są zrelaksowani. Niewątpliwie nawet damie lub dżentelmenowi z klasą zdarza się użyć wulgaryzmów wręcz z pewnym wdziękiem w pewnych okolicznościach. Zatem są takie sytuacje, kiedy użycie wulgaryzmu nie będzie żadnym faux-pas, ale nadużywanie wulgarnego języka jako przecinków potępiam. Jedyny wulgarny zwrot jaki używam na co dzień to dupku żołędny do syna w formie żartu.
Sporo, gęsto i często, czy to w domu, na ulicy czy w pracy. Ale tylko wtedy gdy obok są znajomi czy rodzina. W innych przypadkach włącza mi się wewnętrzna blokada i zero przeklaniania.
Do tej pory przeklalem Ciechowskiego, Leppera i Jobsa.
Z wielka moca wiaze sie wielka odpowiedzialnosc...
W zasadzie niemal tylko w pracy. By nie było prace lubię, bywa stresująca więc klnę, ale jak próbowałem pracować w projektach bez choć odrobiny stresu to umierałem z nudów.
Poza nią praktycznie wcale.
Niestety tak, nie wiem, czy często, ale zdarza mi się w chwilach wzburzenia, a czasem również wtedy, gdy opowiadam o czymś irytującym. Zazwyczaj jednak ograniczam się do "spontanicznych" bluzgów, i raczej rzucam mięsem bez świadków albo pod nosem. bo sam nie lubię, gdy inni przeklinają, zwłaszcza w normalnej rozmowie, traktując k... i ch... jako dodatek czy przecinek (tego sam unikam i praktycznie nie stosuję, to już naprawdę niski poziom), tym bardziej w miejscach publicznych.
m.youtube.com/watch?v=VB3GzmC_9rI&t=16s
Tu dopiero się przeklina. Nie jestem z Kielc ale mam do tego miasta około 45 kilosów. Mowa o odległość z mojego rodzinnego domu, bo ja mieszkam w the UK.
Szczerze to prawie nigdy nie przeklinam, bo po prostu nie lubię. Nie daje mi to żadnej satysfakcji, choć skłamałbym że nie zdarza mi się. Lecz jest to bardzo rzadka sytuacja, kiedy faktycznie ktoś/coś wyprowadzi mnie z równowagi lub mocno wkurzy. A że jestem bardzo spokojnym i opanowanym człowiekiem potrafiący zachowywać zimną krew, więc jest to niełatwe zadanie.
Bardzo irytują mnie osoby co chwile przeklinające niepotrzebnie, a już szczególnie wśród innych. Stoisz gdzieś w kolejce, a dwóch kretynów myśli że są tacy fajni z tego powodu. Nie patrzą że matki z dziećmi dookoła, starsze osoby. No ale ponoć sobie niektórzy to tak tłumaczą, że inteligentni ludzie przeklinają. Przykładowo nie dałbym rady żyć z taką kobietą, która jest bardzo wulgarna. Ale ciężko oceniać kolejne pokolenia skoro takie przykłady wynieśli z domu. Niektórzy to powielają lub po prostu im się to podoba, a namiastka tylko stara się obierać bardziej kulturalną drogę.
W muzyce też nadmiar przekleństw mnie irytuje, bo co innego coś znacząco podkreślić jak choćby "Nie dorosłem do swych lat" Stanisława Staszewskiego, a już zupełnie inny wydźwięk ma to w rapie. Czasem człowiek wręcz się wstydzi za młodzież co na głośniku BT puszcza jakieś rapsy z rynsztoka.
Ale co kto w końcu lubi, ja starałem się zawsze skręcać w tą bardziej kulturalną stronę. Wielu znajomych poszło w tą drugą, więc jeśli im z tym dobrze to nic mi do tego. Ale publicznie jednak wypadałoby mieć chociaż odrobinę ogłady o co teraz ciężko.
Jejku. No czasem przeklnę jak gram i mi nie wychodzi. A tak ogólnie to wcale nie przeklinam. A jak jest z Wami?
Klne jak szewc, ale pracuje nad tym. Jedna zasada - NIGDY przy dzieciach.
No jasne że tak. To po prostu większy zasób znajomości słownictwa - tak to traktuję i tak należy do tego podchodzić - zawsze z dystansem.
Nie wiem ku.wa. Nie zastanawiałem się ku.wa nad tym.